Dzień dobry. 19.30. Marek Czyż. Oto co przyniósł dzień. Pożyczka na obronność. Aby idea żelaznej kopuły nad Europą stawała się coraz bardziej realnym planem. To nadzieja dla przemysłu niemieckiego. Iran w żałobie. Helikopter rozbił się podczas powrotu znad tamy. Ludzie zobaczą w tym potencjalną szansę na protesty. Spółka traci płynność przez te rządy PiS. Miliardy złotych strat. Będziemy musieli wysłać 30% załogi na nieświadczenie pracy. Plan nazywa się Tarcza Wschód, ma kosztować 10 mld zł, a jego częścią będzie komponent satelitarny jako element europejskiej kopuły bezpieczeństwa. Potrzebne będą nowoczesne technologie i duże pieniądze, więc o wsparcie rząd zwrócił się do Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Dziś podpisano umowę kredytową. Ile kosztuje dobrze strzeżony dom? Tworzenie europejskiej kopuły antyrakietowej ma przyspieszyć. Szef polskiego rządu wraz premierami innych krajów za kilka dni chce przedstawić gotowy projekt w tej sprawie. Tak aby idea tej paneuropejskiej obrony powietrznej, tej żelaznej kopuły nad Europą stawała się coraz mniej marzeniem, a coraz bardziej realnym, praktycznym planem. Są już pieniądze na polski wkład w projekt, czyli system satelitarny. 300 mln euro wyłoży Europejski Bank Inwestycyjny. Prezeska banku spotkała się w Warszawie z premierem Tuskiem. To obejmuje ochronę granic, mobilność wojskową, drony, badania i rozwój, a także specjalne systemy przeciwdziałające zakłóceniom. Komponent satelitarny to ważny element całej kopuły, która ma chronić Europejczyków przed rakietami wystrzelonymi przez armię wroga. Wojna na Ukrainie pokazała, że dokładne rozpoznanie i zdolność do szybkiego identyfikowania celów, namierzania i wskazywania celów dla chociażby rakiet manewrujących czy innych systemów jest kluczowa. Inicjatywa europejskiej kopuły rakietowej została zaproponowana przez Niemcy w 2022 roku. Początkowo przystąpiło do niej 15 państw. Potem dołączyły kolejne 4. Polski wśród nich nie było. To decyzja rządu Zjednoczonej Prawicy. Nie kombinujmy z Niemcami, którzy w tym względzie nie mają jeszcze żadnych realnych osiągnięć. Polska zainwestowała już w tworzenie własnego systemu obrony powietrznej. To projekty Pilica, Narew i Wisła, czyli systemy przeciwrakietowe krótkiego lub średniego zasięgu. Według wojskowych europejska kopuła pomoże zabezpieczyć niebo nad Polską, całym regionem i sporą częścią kontynentu. Ważne jest, żeby nie przepuścić na tym wczesnym etapie tego, co państwa UE, które dysponują dużym budżetem, będą realizowały dla zapewnienia wspólnego bezpieczeństwa. Wchodzenie w projekt europejskiej kopuły nie wyklucza rozwoju polskiej obrony przeciwlotniczej. Zadaniem dla specjalistów będzie, aby systemy zintegrować. Z korzyścią dla wszystkich. Europa, która mówi, że taką kopułę będzie budowała, może brać przykład z Polski i może się w nasz system wkomponować. Oczywiście jak osiągnie zdolności podobne do naszych. Europejska kopuła ma działać podobnie jak żelazna kopuła, którą od kilkunastu lat dysponuje armia izraelska. System sprawdza się podczas ostrzałów rakietowych Hamasu. Jest w stanie strącić ponad 90% pocisków. Być może świat stał się globalną wioską, ale ta wieś coraz bardziej pocięta miedzami, a na miedzach druty, mury i zasieki. Przoduje Europa, bo ma kłopotliwego sąsiada. Nieobliczalna Rosja Putina przeładowuje broń, a na granicach wschodniej Europy rosną fortyfikacje i pasy ziemi niczyjej. O nowej geografii bezpieczeństwa. Wielki, piękny mur - jak mawiał o nim Donald Trump. Zapora odgradzająca USA od Meksyku, najsłynniejsza taka budowla na świecie. Najsłynniejsza, ale nie jedyna. Europa stanęła w obliczu wojny hybrydowej. Manipulowana przez Łukaszenkę i Putina migracja ma zdestabilizować porządek funkcjonowania państw. Kraje bałtyckie umacniają granice. To granica litewsko-białoruska. Już 2 lata temu stanęło tu ogrodzenie z drutu kolczastego. Ma nieco ponad 500 km długości. Musimy chronić naszą granicę. Nie możemy pozwalać reżimowi Łukaszenki ani innym reżimom na wykorzystywanie ludzi jako narzędzi do poniżania nas i niszczenia normalnego życia w naszym kraju. Na granicy z Białorusią Łotwa buduje płot o wysokości ponad 5 metrów. Do tej pory powstało ponad 50 km. W kwietniu ruszył drugi etap. Łotwa jest obecnie celem nr 1. Migranci wykorzystują tereny, na których jeszcze nie zbudowano zapory. Wiadomo, że przewóz organizuje strona białoruska. Estonia buduje zaporę, która ma objąć całą długość lądowej granicy z Rosją. Próbowała uzyskać na to środki unijne, Komisja Europejska uznała jednak, że presja migracyjna na estońskiej granicy jest niezbyt wielka, by wydać 30 mln euro. Tak, nastąpił wzrost liczby uchodźców na naszej granicy, ale nie jest on tak dotkliwy jak np. w Finlandii. Państwa bałtyckie zwierają szyki. Na swoich wschodnich granicach zbudują linię obronną składającą się z szeregu połączonych ze sobą bunkrów. W świetle agresji Rosji na Ukrainę solidarność państw bałtyckich musi być silniejsza niż kiedykolwiek. Bunkry mają powstrzymać rosyjskie wojska zmechanizowane. Władze państw bałtyckich nie mają bowiem wątpliwości: jeśli czołgi przekroczą granice, trudno będzie je zatrzymać. 13 okręgów wyborczych i 53 miejsca do obsadzenia. 9 czerwca wybierzemy europosłów i już wiadomo, kim są bohaterowie wyborczej eurokampanii. Frekwencja i bezpieczeństwo na ustach polityków od prawa do lewa. Bez frekwencji nie będzie mandatów, a bezpieczeństwo dobrze wpisuje się w każdy wyborczy program, bo wojna za ścianą. Co nam mówią ludzie z plakatów? Tak dla bezpieczeństwa. Słowo "bezpieczeństwo" w tej kampanii odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Te wybory rozstrzygają o kwestii bezpieczeństwa. Kwestia bezpieczeństwa będzie jednym z najważniejszych priorytetów. Nie inaczej było dziś. To o nim mówił i premier, i prezes PiS. Bezpieczeństwo Europy zależy w dużym stopniu od bezpieczeństwa Polski. Stawiamy element obrony jako sprawę ponadpartyjną. Deklarował PiS, ale jednocześnie przekonywał, że to on dla wojska zrobił więcej. Nie słowa, tylko czyny. Tusk jedynie uprawia propagandę do Parlamentu Europejskiego. To, czego PiS nie zrobił, a powinien, to budowa sieci fortyfikacyjnej na wschodniej i północnej granicy Polski. Nazywa się Tarcza Wschód. Szef MSWiA jutro ma ogłosić szczegóły powołania rządowej komisji do zbadania rosyjskich wpływów. Żadnych polityków, żadnych funkcjonariuszy partyjnych, żeby to byli uznani eksperci w dziedzinie rosyjskich wpływów, dezinformacji. PiS, który przed wyborami parlamentarnymi sam chciał powołania komisji, dziś powrót rządzących do pomysłu komentuje tak: To jest zabieg, który ma odsunąć od nich to, co jest oczywiste, że współpracowali z Rosją. Powołanie komisji ds. rosyjskich wpływów rządzący zapowiedzieli po ucieczce na Białoruś Tomasza Szmydta, byłego już sędziego zamieszanego w aferę hejterską za czasów PiS. Premier w tym tygodniu przedstawi informację o skali dywersji i rosyjskich prowokacji w Polsce. Sejm wysłucha też informacji szefa MON o bezpieczeństwie. Służby przeszły wielką zmianę w ostatnich miesiącach. Zamiast ścigać przeciwników politycznych i wybijać się nawzajem, skupiły się na tym, od czego są, PiS chce przyjęcia uchwały dotyczącej żołnierzy i funkcjonariuszy straży na granicy polsko-białoruskiej. Forma przeprosin, która należy się polskim funkcjonariuszom i żołnierzom za ten czas, kiedy celebryci i opozycja atakowali funkcjonariuszy. Błaszczak, Macierewicz, Jarosław Kaczyński powinni polskich żołnierzy codziennie przepraszać za to, że demolowali w różnych obszarach polską armię. To ostatnie 3 tygodnie kampanii. Zakasać rękawy, pracować w kampanii, przekonywać Polaków, bo najważniejszy sondaż jest 9 czerwca. Liczymy, że 9 czerwca Polacy dostrzegą sensowność programu Konfederacji. Dziś ruszył Latarnik Wyborczy do Parlamentu Europejskiego, który porównuje programy poszczególnych partii. Każdy może rozwiązać test i zobaczyć, do kogo mu najbliżej. Oto co jeszcze przed nami. Jak mnie złapało, to już nie mogłem mówić. Pomoc dla serca. Pacjenci będą mogli dzwonić, żeby uzyskać odpowiedź na swoje wątpliwości. Ktoś stoi na wiadukcie. Mówimy: to chyba nieprawdopodobne. Pomoc na krawędzi życia. To też lekcja dla innych osób, żeby nie przechodzić obojętnie. Teraz białe szaleństwo w środku maja. Pogoda zerwała się z łańcucha i nawałnice przetoczyły się przez Polskę. W Gnieźnie lunęło, a potem sypnęło gradem tak intensywnie, że ulice pokryły się grubym kożuchem lodowych kul. Marcin Wojciechowski kompletuje informacje o burzach, frontach, stratach i prognozach. Co się stało i co nas czeka? Od nawałnicy minęło kilka godzin, ale miasto cały czas jest częściowo sparaliżowane. Dużo miejsc jest nieprzejezdnych. Głównym zadaniem strażaków jest wypompowywanie wody z piwnic, budynków. Pod wiaduktem utknęły 3 zalane samochody. Oprócz deszczu pojawił się grad. Biała pokrywa zalega na niektórych chodnikach. Mieszkańcy mówią, że nie widzieli takich zjawisk nigdy w życiu. Z niepokojem patrzą w prognozy pogody. Dziś otrzymali alert RCB. Masakra jednym słowem. Po prostu przyszła nawałnica i tyle. Napadało, jesteśmy w piwnicy, zasypało, zalało, pół metra w drzwi i tyle, tu był basen. Korki stoją. Gniezno stoi. Ludzie samochodami gdzieś popłynęli. Ponad 270 interwencji rozpoczętych. One są w trakcie tzw. kolejkowania, jak i również ustawiania priorytetów. W działaniach bierze udział 36 jednostek, w tym 4 spoza powiatu gnieźnieńskiego. Iran w żałobie. Nie żyje prezydent Ebrahim Raisi. Od wczoraj trwały poszukiwania śmigłowca, na pokładzie którego podróżował, a dziś irańskie służby poinformowały, że maszyna rozbiła się o zbocze góry i spłonęła, nikt nie przeżył. W katastrofie zginął także irański minister spraw zagranicznych. Świat przesyła kondolencje i pyta, co teraz, bo Iran nie jest symbolem stabilizacji w regionie. To zdjęcie prezydenta Iranu Ebrahima Raisiego na pokładzie śmigłowca. gdy leciał na uroczystości otwarcia tamy na rzece Araks na granicy Iranu i Azerbejdżanu. W drodze powrotnej helikopter rozbił się w górzystym terenie, w gęstej mgle. Pogoda i zapadający zmrok przez wiele godzin utrudniały odnalezienie miejsca katastrofy i akcję ratunkową. Komisja Europejska na prośbę Iranu uruchomiła usługę mapowania satelitarnego programu Copernicus, aby wspomóc poszukiwania śmigłowca. Po dotarciu na miejsce nikogo już nie udało się uratować. Nic nie wskazuje na to, że mogła to być próba zamachu. Według władz to wypadek lotniczy. Helikopter rozbił się podczas powrotu znad tamy w kierunku rafinerii Tabriz z powodu złych warunków atmosferycznych. W katastrofie zginęli prezydent Iranu Ebrahim Raisi i minister spraw zagranicznych Hosejn Amir Abdollahijan, 6 członków delegacji i załoga. Zdecydowanie był popularnym politykiem w kraju, nie będzie łatwo go zastąpić. Wykonywał swoje obowiązki, ale był słaby, nie starał się dla ludzi, tak to czuję. Śmierć Raisiego nie będzie miała według ekspertów większego wpływu na politykę zagraniczną Iranu i sytuację w regionie. Za ciągłość polityki zagranicznej Iranu odpowiada nie prezydent, który jest nominalną głową państwa, a de facto jest numerem dwa, a najwyższy przywódca, którym obecnie jest ajatollah Ali Chamenei. Śmierć prezydenta może wywołać krótkotrwały, ale gwałtowny ferment w irańskiej polityce. W ciągu następnych 50 dni muszą odbyć się wybory prezydenckie. Niewykluczone, że dojdzie do kolejnej fali społecznego niezadowolenia. Myślę, że ludzie zobaczą w tym potencjalną szansę na protesty lub niestabilność w Iranie. Oczywiście utrata głowy państwa i ministra spraw zagranicznych to bardzo poważna sprawa. Kondolencje płyną do Teheranu z całego świata. Wysłał je również polski prezydent i MSZ. Z punktu widzenia Zachodu wiele się nie zmieni. Dla irańskiej opozycji zginął człowiek, który był odpowiedzialny za egzekucje tysięcy więźniów politycznych. Telewizję trzeba robić z rozmachem, ale trzeba uważać, by przy okazji kogoś nie potrącić. Poprzedni zarząd Telewizji Polskiej nie miał w tym obszarze szczególnych zahamowań, więc teraz wszyscy polscy podatnicy mogą zapłacić nawet 10 mln zł odszkodowań za czyjeś naruszone dobra osobiste. W toku jest 120 spraw, w większości dotyczą prezesury pana Kurskiego i brawurowej intelektualnie produkcji ówczesnej Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Co się dzieje, gdy misji nie ma wcale, a dymisja przychodzi za późno? Taka relacja z marszu równości w TVP... ...bez krytycznych komentarzy wobec uczestników zgromadzenia jeszcze rok temu prawdopodobnie nie byłaby możliwa. Takie sformułowania padały kiedyś w audycjach TVP. W programach informacyjnych w polskiej telewizji publicznej przez lata dominowała negatywna ocena tych, którzy narazili się poprzedniej władzy. Efekt? Ponad 120 pozwów o naruszenie dóbr osobistych za materiały wyemitowane w latach 2016-2023. I oczekiwania finansowej rekompensaty. W sumie roszczenia wynoszą 10 mln zł. To jest generalnie cena, jaką TVP, a tak na dobrą sprawę każdy z podatników, zapłaci za działalność Jacka Kurskiego i propagandystów z placu Powstańców, z Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Większość pozwów dotyczy właśnie okresu prezesury Jacka Kurskiego. Obecnie kandydata PiS do europarlamentu. O swoim czasie w TVP mówi tylko dobrze. Telewizja pokazywała Polsce prawdę, Polakom prawdę, Polacy mieli wybór. Co zrobić, żeby to rzeczywiście pan wygrał, panie prezydencie? Zdaniem medioznawców, z którymi rozmawialiśmy, TVP za czasów Jacka Kurskiego nie spełniała ustawowo zapisanej misji publicznej. Nie kierowała swojego powszechnego przekazu do wszystkich, reprezentowała tylko jedną opcję polityczną. Lekceważyła i nie reprezentowała mniejszości, a nawet obrażała je. Część procesów po pozwach dla TVP już się zakończyła. Chodziło m.in. o zniesławienie osób publicznych i organizacji pozarządowych. Wszyscy, którzy z jakichś względów politycznie byli niepopierani przez ówcześnie panującą władzę, bardzo często spotykali się z materiałami, które były na ich temat, bardzo delikatnie mówiąc, niekorzystne i nieprawdziwe. Organem, który powinien monitorować wszelkie przejawy naruszania prawa i etyki w mediach, jest Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Jak słyszymy od jednego z jej członków, Rada nie reagowała na doniesienia o nieprawidłowościach w programach TVP. Jej przewodniczący od 2016 roku byli wybierani z rekomendacji Prawa i Sprawiedliwości. Nie padały żadne rzeczowe argumenty, przewodniczący sam rozpatrywał te wnioski, nigdy nie dyskutowaliśmy na posiedzeniach Rady. Niektórzy byli pracownicy telewizji publicznej przegrali procesy wytoczone przez osoby publiczne za kłamstwa wypowiadane na antenie. I przepraszają np. w mediach społecznościowych. "Rozpowszechniłam nieprawdziwe i zniesławiające Andrzeja Halickiego treści...". 10 mln zł, które będzie musiała zapłacić TVP, to kwota, która mogła posłużyć widzom. Myślę, że można byłoby wyemitować 10 odcinków atrakcyjnego serialu. Po zmianach w Telewizji Polskiej jedyny pozew, jaki został wniesiony wobec publicznego nadawcy, jest od Joanny Kurskiej, żony byłego prezesa TVP. Dotyczy ujawnienia w jednym z materiałów poziomu jej zarobków w TVP. 53 tys. wagonów, 1,5 tys. lokomotyw, 25 terminali przeładunkowych, ponad 20 tys. pracowników - oto PKP Cargo w dumnych liczbach, do których historia ostatnich lat dopisuje jeszcze jedną, mniej dumną - ponad 4,5 mld zł długów. Sytuacja jest tak dramatyczna, że jeden z największych przewoźników w Europie traci płynność. Jak doszło do aż takiego rozkładu jazdy? PKP Cargo tonie. Zobowiązania największego polskiego przewoźnika na koniec 2023 roku wyniosły ponad 4,5 mld zł. Dług spółki to kolejne 2 miliardy. Spółka traci płynność przez te rządy PiS-u. Jeszcze to się nie stało, ale sytuacja nie jest dobra. Za błędy poprzedników zapłacą pracownicy. W piątek nowy zarząd PKP Cargo wypowiedział umowę dotyczącą Gwarancji Pracowniczych i Socjalnych. Na horyzoncie pojawia się widmo zwolnień. My od czerwca będziemy musieli wysłać 30% załogi na nieświadczenie pracy. Bo nie mamy dla nich pracy. Dziesiątki, setki naszych pracowników nie mają co robić, bo nie ma zleceń, nie ma przewozów. Wobec byłych prezesów spółki stawiane są zarzuty o niegospodarność. Poprzednik zarząd zamiast dbać o dobro PKP Cargo, miał m.in. zabezpieczać umowy sponsorskie dające bilety m.in. na igrzyska olimpijskie w Paryżu. To jest megaskandal, jak PiS-owcy - bo tam byli ludzie PiS-u w zarządzie - doili państwo, jednocześnie osłabiając jego zdolności strategiczne i obronne. Lista grzechów poprzedników jest jednak dłuższa. Oprócz kontraktów sponsorskich zrywano wcześniej zawarte umowy biznesowe, aby realizować politykę rządu. Premier Morawiecki kazał wozić w pewnym momencie węgiel z portu nad Bałtykiem do elektrowni na południe i skutek był taki, że PKP Cargo zerwały kontrakty już podpisane. Z PiS słychać głosy, że te zarzuty i mówienie o złej sytuacji PKP Cargo mogą być elementem większej strategii. Jest przygotowane uzasadnienie dla prywatyzacji wielu firm. Zaniżanie jej wartości, mówienie, że jest niepotrzebna, że sobie nie radzi. Kondycję spółki najlepiej pokazują notowania giełdowe. W 2015 roku akcje PKP Cargo oscylowały w okolicach 90 zł, dziś, pomimo niewielkiego wzrostu ich wartości, to raptem niecałe 15 zł. Jeżeli ktoś udaje, że zarządza tą spółką, a nie ma pojęcia o zarządzaniu, jeśli lekceważy jakiekolwiek sygnały życia gospodarczego i nie dostosowuje polityki firmy do takich sygnałów, to takie są skutki. PKP Cargo jest jedną ze spółek strategicznych. Jej słaba kondycja jest zagrożeniem dla całego kraju w przypadku wojny - wojny która od ponad 2 lat jest już za naszą wschodnią granicą. W Polsce z niewydolnością serca zmaga się 1,2 mln osób, a liczba chorych rośnie. W dodatku jesteśmy w europejskiej czołówce pod względem wskaźnika hospitalizacji wśród tych chorych z krajów OECD. Aby odwrócić te ponure statystyki, Polskie Towarzystwo Kardiologiczne uruchomiło pierwsze w Polsce centrum wsparcia dla pacjentów z niewydolnością. Bogumił Stanisław od 17 lat walczy z niewydolnością serca. Jeszcze kilka dni temu nie był w stanie nie tylko chodzić, ale nawet podnieść kubka z herbatą. Dzięki lekarzom ze szpitala MSWiA w Warszawie dostał kolejną szansę. W domu jak mnie złapało, to już nie mogłem mówić i brak powietrza, brak powietrza, krzyczałem. Niewydolność serca to stan, w którym chore serce nie jest w stanie prawidłowo pompować krwi i dostarczyć organizmowi odpowiedniej ilości tlenu. Najczęściej u pacjentów zaczyna się od szybszej męczliwości, na początku niezauważalnej, potem zaczyna się pojawiać duszność, która nasila się po wysiłku. Do tego dochodzą obrzęki, kaszel i zaburzenia rytmu serca. Rocznie z powodu niewydolności serca umiera w Polsce 140 tys. chorych - to tak jakby z mapy Polski zniknęło miasto wielkości Zielonej Góry czy Rybnika. Pacjenci z niewydolnością serca mają wysoką nawrotowość, jeżeli chodzi o hospitalizację, to jest głównie spowodowane brakiem dostosowania leczenia diuretycznego i niepełną świadomością objawów, które narastają. Aż 40% pacjentów w ciągu 60 dni od wyjścia ze szpitala wymaga kolejnej hospitalizacji. Nawracają dlatego, że nie ma opieki ambulatoryjnej poszpitalnej, to powoduje, że serce jest jakby niedoleczone. Te ponure statystki ma zmienić kardiolinia - pierwsze w Polsce centrum wsparcia pacjenta z niewydolnością serca, które dziś uruchomiło Polskie Towarzystwo Kardiologiczne. Pacjenci z niewydolnością serca będą mogli dzwonić, żeby dowiedzieć się, uzyskać odpowiedź na swoje zasadnicze wątpliwości. Platforma ma ułatwić chorym kontakt ze specjalistami, którzy krok po kroku pokierują pacjenta i pomogą ocenić, czy jego dolegliwości wymagają wizyty w szpitalu. W wielu przypadkach wystarczy zmiana dawkowania leków. Najbardziej brakuje wsparcia poszpitalnego. Jak bardzo potrzebne jest takie wsparcie, wie dobrze Tomasz Łaszcz, który od lat zmaga się z niewydolnością serca. W momencie kiedy już nie byłem w stanie wychodzić z domu, przejść kilku kroków, to się czerwona lampa zapaliła na tyle, że SOR i wiadomo, co później, hospitalizacja. Wszystkie porady są bezpłatne, wystarczy zarezerwować termin konsultacji na stronie kardiolinia.pl. Na boisku grają w III lidze, ale w życiu pokazali formę jak z Ekstraklasy. Dwaj piłkarze Odry Bytom Odrzański w drodze na trening zauważyli stojącą na wiadukcie dziewczynę. Nie zastanawiali się, co zamierza, tylko ściągnęli dziewczynę z krawędzi mostu i pewnie krawędzi życia, bo do próby samobójczej był tylko krok. Tym razem uniknięto tragedii, ale liczba takich prób wśród dzieci rośnie. Nie zawsze, jak w tym przypadku, znajdzie się anioł stróż. Wiadukt na trasie S3 koło Nowej Soli w Lubuskiem. To tu na jego krawędzi rozegrała się walka o życie. Mikołaj zobaczył, że ktoś stoi na wiadukcie, tak nam się z początku wydawało, mówimy, to chyba nieprawdopodobne... Nad pędzącymi samochodami po drugiej stronie barierki stała nastolatka. Chciała popełnić samobójstwo. Kamil i Mikołaj, piłkarze Odry Bytom Odrzański, zatrzymali auto, ruszyli na pomoc i sprowadzili ją na dół. To też lekcja dla innych osób, żeby nie przechodzić obojętnie koło takich sytuacji. I choć towarzyszył im strach o życie swoje i nastolatki, drugi raz postąpiliby tak samo. Nie jesteśmy bohaterami, ale zachowaliśmy się po ludzku, jesteśmy dumni, że udało się zapobiec tragedii. Piłkarze jechali tego dnia na mecz z Cariną Gubin, który potem przegrali. Ale tego dnia nie to było najważniejsze. Jednak w wielu przypadkach pomoc nadchodzi zbyt późno. Albo w ogóle. W ubiegłym roku na swoje życie targnęło się w Polsce ponad 2 tysiące nieletnich. 146 tych prób zakończyło się śmiercią. Wśród przyczyn tych tragedii specjaliści wskazują ogromną lukę w relacjach międzyludzkich. Nie ma tego przebywania ani z rodzicami, bo rodzice są zapracowani, ani z dziadkami, bo dziadkowie też są zapracowani, ani z rówieśnikami, bo są social media. Ale to nie jedyne źródła problemów współczesnej młodzieży. W dzisiejszych czasach jest nam nakładane to, co powinniśmy robić i umieć. Dotknięci kryzysem zdrowia psychicznego potrzebują wsparcia. A o to specjalistyczne dziś bardzo trudno. Tylko w tym szczecińskim centrum psychoterapii w ciągu 10 lat przybyło 40% młodych pacjentów. Na samą psychoterapię czekać trzeba miesiącami, latami, bo kadra nie jest z gumy. W niektórych sytuacjach pomóc może rozmowa telefoniczna. Pod numerem 116 111 działa kryzysowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży. Jest całodobowy i bezpłatny. U nas to wszystko. A teraz zapraszamy na "Pytanie dnia". Moim gościem jest Tomasz Siemoniak. Zapraszam na "Pytanie dnia".