Monika Sawka, dobry wieczór, to jest wydanie specjalne "19:30". Potężne zniszczenia po nawałnicach. To wszystko fruwało. Dachu nie ma, tu nie ma, tam nie ma. Nie przeżyłam w życiu takiego czegoś jeszcze. Wolta radnych PiS w Małopolsce. Jak się gra w drużynie, to czasem ktoś podkłada nogę. Pan prezes Kaczyński już nad niczym nie panuje. Kiedy skończyła się kasa, PiS się rozsypuje. Stacja Berlin - jutro mecz z Austrią. Ja chcę ten mecz po prostu wygrać i cieszyć się z 3 punktów. Kciuki trzeba trzymać, to nasza drużyna, do końca. Na początek łączymy się z Joanną Dunikowską-Paź, która obserwuje z bliska przygotowania do jutrzejszego meczu o wszystko. Dobry wieczór ze Stadionu Olimpijskiego w Berlinie. Za niespełna dobę na tej sportowej arenie Biało-Czerwoni rozegrają drugi mecz fazy grupowej na Euro 2024. O nadziejach, nastrojach i niełatwej kalkulacji przed spotkaniem z Austrią niebawem, tymczasem Warszawa i Monika Sawka. Silny wiatr łamał drzewa jak zapałki i zrywał dachy z domów. Towarzyszący nawałnicom ulewny deszcz doprowadził do zalań i podtopień. Wielu mieszkańców wciąż nie ma prądu. Nikomu nic się nie stało, ale niektórzy w mgnieniu oka stracili dorobek życia. W całym kraju strażacy interweniowali blisko dwa 2,5 tysiąca razy. Najwięcej na Śląsku. Teresa Furman w 15 minut straciła dorobek życia. Z wnukiem schowała się w garażu, tam spędziła noc. To wszystko fruwało, takie zawirowania były tak w powietrze, a tu grom, wszystko się paliło, bo pozrywane, te druty tu widać. - Przeżyła pani coś takiego? - W życiu. Zerwane dachy, połamane drzewa, wybite szyby, zalane domy. Tak wygląda krajobraz po ogromnej nawałnicy, jaka przeszła przez województwo śląskie. We wsi Pstrążna, w powiecie rybnickim, straty są największe. Niemal 1/5 domów została uszkodzona. Taka siła była, że okno wywaliło, ale taki grad, taki jak kasztany, leciał, coś strasznego. Wszystko zaczęło się około 18.00. Potężny wiatr i ściana deszczu. Mieszkańcy mówią o trąbie powietrznej, która drzewa łamała jak zapałki. Tamtej strony całej nie mamy, tamta jest obita, nie wiem. Dachu nie ma, tu nie ma, tam nie ma, nie wiemy, co będzie teraz. To wieś Dzimierz, niecałe 2 kilometry od Pstrążnej. I potężne straty. W ścianach dziury od wiatru. Zniszczone: domy i sklepy, cmentarz i kościół. Mamy pozrywane panele fotowoltaiczne, woda się leje do sklepu. Było to straszne, nie przeżyłam w życiu takiego czegoś jeszcze. To było w sekundach, ja nie zdążyłam okien pozamykać. Mam pozalewane wszystko. W Markowicach, dzielnicy Raciborza, wichura uszkodziła szkołę. Dyrekcja i strażacy do późnych godzin wieczornych zabezpieczali budynek. Nie wygląda to ciekawie, wszystko pokiereszowane, rynny, elewacja. Nawałnica przeszła także przez Częstochowę i Bielsko-Białą. Miejscami wiatr wiał z prędkością 120 kilometrów na godzinę. W sumie straż pożarna w województwie śląskim miała ponad 1500 zgłoszeń. Na skutek tego silnego wiatru na terenie całego województwa ponad 150 dachów zostało uszkodzonych lub zerwanych. W niektórych domach wciąż brakuje prądu. Według zapewnień służb zostanie przywrócony najpóźniej w niedzielę. Władze zapewniają, że nie zostawią ludzi bez pomocy. Nawałnica trwała kilkadziesiąt minut, odbudowa zniszczeń może zająć lata. My tu mieszkamy 35 lat. Stary domek kupiliśmy, remontowaliśmy wszystko od podstaw, bo to był taki stary domek, wszystko nowe zakładaliśmy, robione, i w jednym momencie poszło. Nie pomogła nawet interwencja Jarosława Kaczyńskiego. Choć wszystko miało być już uzgodnione, radni po raz kolejny nie zgodzili się na wybór Łukasza Kmity na marszałka województwa małopolskiego. Rządzący mówią, że Zjednoczona Prawica to już tylko slogan, PiS, że kłopoty są przejściowe. A zegar tyka. Jeśli do 9 lipca sprawa nie zostanie rozstrzygnięta, będą nowe wybory do sejmiku. To jasny i kolejny dowód na woltę w Prawie i Sprawiedliwości. Kandydat na marszałka województwa małopolskiego nie otrzymał wymaganej większości głosów. Łukasz Kmita po raz kolejny był jedynym kandydatem. I choć PiS dysponuje samodzielną większością, po raz drugi nie został wybrany przez radnych. Jak się gra w drużynie, to czasem ktoś podkłada nogę i się przewracamy. Ja wychodzę z takiego założenia, że trzeba się szybko podnieść. Cel jest dalekosiężny. Małopolska to ostatnie województwo, które wciąż nie ma marszałka. Nie pomogła nawet wtorkowa wizyta w Krakowie prezesa PiS, który miał być zapewniany, że "wszystko jest dogadane". Widać, że pan prezes Kaczyński już nad niczym nie panuje, że nikt go nie słucha, nawet jak jedzie osobiście, angażuje się, przekonuje, to jego politycy mają go w nosie. Nawet ci, którzy przymuszeni zostali do głosowania na Kmitę, to nawet nie ukrywali swojej radości i uśmiechu. Stąd słowa części radnych PiS o konsekwencjach. Nie wyobrażam sobie, żeby pan prezes Jarosław Kaczyński nie wyciągał tutaj wniosków i nie karał tych osób. Za kandydaturą Kmity głosowało 17 radnych, 19 było przeciw. Dwa głosy były nieważne. W maju za kandydatem PiS głosowało 13 radnych. Wtedy prezes PiS pytany o wojnę domową radnych PiS odpowiadał: No, bunt jak bunt, to jest kwestia pewnych różnic zdań. Czego one dotyczą? Personaliów. Ale załatwimy to. Sam Kmita mówił o błędzie radnych, którzy źle odczytali instrukcję. Teraz - o zdradzie ideałów. Jeśli ktoś nie głosuje zgodnie z takim wewnętrznym regulaminem, czyli statutem partii, to w jakimś stopniu zdradza ideały Prawa i Sprawiedliwości. Zdrajcami mają być radni skupieni wokół Beaty Szydło. Trwa walka buldogów pod dywanem. Z jednej strony Jarosław Kaczyński, z drugiej - Beata Szydło. On chce Kmitę, ona nie chce Kmity. PiS był partią, którą łączyły pieniądze, interesy, nie wartości. Kiedy skończyła się kasa, PiS się rozsypuje, i widać to właściwie wszędzie. Pytanie, czy PiS znów wystawi Łukasza Kmitę. Rozmowy trwają. Obowiązki pełni na razie dotychczasowy marszałek. Po władzę w regionie mogą spróbować sięgnąć Koalicja Obywatelska i Trzecia Droga, przeciągając radnych PiS na swoją stronę. Tak jak stało się na Podlasiu. Sejmik musi wybrać marszałka do 9 lipca. Zawirowania w małopolskim sejmiku to nie jedyny problem Zjednoczonej Prawicy. Śledczy chcą postawić zarzuty i tymczasowo aresztować Marcina Romanowskiego, byłego wiceministra sprawiedliwości w rządzie PiS. Według rządzących partia powinna stracić subwencję z budżetu z powodu wykorzystywania środków z Funduszu Sprawiedliwości w czasie kampanii wyborczej. Wręczenie zaświadczeń o wyborze na posła do Parlamentu Europejskiego sprawiło, że w Sejmie pojawili się ci dawno nie widziani. I ten, który na komisjach się nie stawiał. Daniel Obajtek. Miałem prawo się nie stawić i mam prawo zapłacić grzywnę. Zapłacić i to sporo może wkrótce jednak samo Prawo i Sprawiedliwość. A chodzi o wielomilionową subwencję. Wniosek w sprawie jej pozbawienia złożył w PKW senator Kwiatkowski. Podajemy kilkadziesiąt przykładów imprez finansowanych z budżetu państwa - pikników i festynów - gdzie prezentowali się kandydaci na posłów PiS. Chodzi o ubiegłoroczną kampanię wyborczą do Parlamentu. To słynne już pikniki, na których promowano program 800+ i na którym pojawiali się politycy ówczesnej władzy. Na te działania przekazano 10 mln zł - ale nie z pieniędzy partii - a rezerwy budżetowej, gdzie zarezerwowane są środki na pilne, nieplanowane wydatki. Miliony złotych były wydawane poza limitami z obchodzeniem prawa wyborczego. Jest pan spokojny o subwencję dla PiS? Zawsze mieliśmy rozliczenia bardzo dobre. To sprawdzi teraz Państwowa Komisja Wyborcza. Tego jest bardzo dużo, to nawet nie jest w dziesiątkach. Tyle PKW otrzymało zastrzeżeń do sprawozdania finansowego Prawa i Sprawiedliwości. Partia Jarosława Kaczyńskiego w tej kadencji rocznie będzie otrzymywała po 26 mln złotych. W sumie to ponad sto milionów. Czy partia będzie musiała pieniądze oddać, to zależy, jak zagłosują członkowie PKW. Nie zdradzi pan, jak zagłosuje? Nie mogę, ale moje głosowanie będzie oparte wyłącznie na ustaleniu stanu faktycznego. A wszystkie sprawozdania finansowe za kampanię parlamentarną są teraz analizowane w tym budynku - czas na decyzje PKW ma do 15 lipca. Zastrzeżenia budzą także banery wyborcze, m.in. Marcina Romanowskiego, drukowane w garażu w Aleksandrowie, w województwie lubelskim. Mamy do czynienia z właściwie rabunkiem wyborczym. Prokuratura podejrzewa, że mogło dojść do nielegalnego wspierania komitetu wyborczego, z pominięciem oficjalnych źródeł finansowania. Romanowski był odpowiedzialny w poprzednim rządzie za Fundusz Sprawiedliwości. Prokuratura chce postawić mu zarzuty i tymczasowo aresztować. W moim województwie pan Romanowski stawał na głowie, rozdając papierowe czeki, kupując głosy różnych środowisk - czy tak powinno być? W mojej ocenie nie, wszyscy jesteśmy równi wobec prawa. Jeżeli PKW odrzuci sprawozdanie finansowe PiS, partii przysługuje skarga do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. To właśnie ta izba nie jest uznawana przez europejskie sądy, a wiele osób ma wątpliwości co do jej niezależności. Oglądają państwo "19:30". Już za chwilę o tym, że nie żyje skatowany noworodek, a później jeszcze... Nowinki technologiczne na Euro. W środku umiejscowiony jest specjalny sensor. Nowe technologie tak naprawdę pokazują nam, jak wiele błędów w futbolu zostało wcześniej popełnionych. Nie żyje 19-dniowy noworodek, który trafił do gorzowskiego szpitala w ciężkim stanie. Dziecko miało poważne obrażenia głowy. Policję, która zatrzymała jego rodziców i babcię, zaalarmowali lekarze. Według nich dziecko było maltretowane. Lekarze, którzy przyjmowali niemowlę, byli wstrząśnięci. Nie uwierzyli matce, która twierdziła, że niemowlę zatruło się mlekiem. Dlatego sprawę zgłosili policji. Stwierdzili bardzo poważne urazy mózgu, odklejenie się siatkówki. W związku z tym istniało podejrzenie zespołu dziecka maltretowanego. Stan chłopca był krytyczny. Lekarze byli bezsilni. Dziecko zmarło dziś późnym popołudniem. Dla mieszkańców Gorzowa Wielkopolskiego... Co się wydarzyło? Sam chciałbym wiedzieć. ...to kolejny wstrząs w ostatnich miesiącach. Trudno zrozumieć takich rodziców, którzy katują swoje dziecko. To jest coś strasznego, co za rodzice. Pod koniec marca do gorzowskiego szpitala trafiło 3-tygodniowe dziecko z wewnętrznymi obrażeniami głowy, bez śladów przemocy. Zmarło na początku kwietnia. Mam nadzieję, że my w szpitalu nigdy więcej takiej tragedii nie będziemy przeżywali. To jest wstrząs dla naszego całego personelu. W sprawie zmarłego dziś noworodka zatrzymano trzy osoby. 25-letnią matkę, 27-letniego ojca oraz babcię. Z materiałów dowodowych wynika, że pogotowie zostało wezwane przez babcię. W tej chwili trwają czynności mające na celu ustalenie, w jakich okolicznościach doszło do tego. Przesłuchiwani są kolejni świadkowie. Jutro na pytania śledczych odpowiedzą rodzice. Izrael ma gotowy plan inwazji na Liban. Czy czeka nas nowa pełnoskalowa wojna na Bliskim Wschodzie? To nagranie ze szpiegowskiego drona, który w środku dnia krążył nad Hajfą - największym miastem północnego Izraela. Fotografował dzielnice mieszkalne, port, lotnisko, obiekty energetyczne i budynki należące do izraelskiego producenta broni, firmy Rafael. Film opublikował Hezbollah. Izrael wie, że żadne miejsce w tym kraju nie jest bezpieczne. Nic nie uchroni się przed naszymi rakietami i dronami. Libańska organizacja terrorystyczna działająca poza kontrolą władz centralnych i wspierana przez Iran grozi atakiem na izraelską Hajfę. Ale codziennie prowadzi ostrzał północnych terenów Izraela. Ten odpowiada nalotami po libańskiej stronie granicy. Starcia nasiliły się w ostatnich dniach, po tym jak Izraelczycy zabili ważnego przywódcę Hezbollahu, a terroryści w odwecie posłali na Izrael setki rakiet - najwięcej od października. Od czasu decyzji Hezbollahu o przyłączeniu się do wojny rozpoczętej przez Hamas, wystrzelił on ponad 5 tys. rakiet na izraelskie rodziny i domy. Rosnąca agresja Hezbollahu doprowadza nas na skraj czegoś, co może mieć katastrofalne konsekwencje. Chodzi o ofensywę na terenie Libanu. Izraelska armia zatwierdziła właśnie stosowne plany ofensywy i zwiększyła gotowość sił lądowych. "W totalnej wojnie Hezbollah zostanie zniszczony, a Liban dotkliwie pobity". W odpowiedzi Hezbollah ostrzega, że będzie walczył bez zasad i ograniczeń. Zagroził też wojną Cyprowi, jeśli ten pozwoli Izraelowi na rozpoczęcie operacji wojskowych z jego terytorium. Sytuacja jest poważna. Prezydent Joe Biden chce uniknąć dalszej eskalacji, która może doprowadzić do otwartej wojny. Ta dla regionu byłaby groźniejsza niż wojna prowadzona w Strefie Gazy. Bo Hezbollah jest bez porównania potężniejszy niż Hamas. Liczy nawet 100 tys. bojowników i posiada do 150 tys. rakiet, sięgających każdej izraelskiej miejscowości. Co czyni go najpotężniejszą niepaństwową armią na świecie. Takiej rozprawy w Trybunale Konstytucyjnym jeszcze nie było. Czy katastrofa smoleńska czegoś nas nauczyła, czy nasi politycy latają bezpiecznie? O tym dziś w programie "Niebezpieczne związki" w TVP Info. Łączymy się z Grzegorzem Nawrockim. Powiedz, do jakich wniosków doszliście? Nasze kamery już pracują w kokpicie samolotu. Za chwilę startujemy z dyskusją o tym, czy 14 lat po katastrofie smoleńskiej vipowskie samoloty mogą latać bezpiecznie. Jak jest, jak być powinno i co należy zmienić? O tym będziemy mówić. Witamy się z państwem ponownie ze stadionu olimpijskiego w Berlinie, gdzie dziś trenowali polscy piłkarze. Biało-Czerwoni do stolicy Niemiec przyjechali z Hanoweru pociągiem. Podróż, konferencja i oficjalny trening to był plan na dziś. A jaki jest plan na Austrię i czy będzie to mecz o wszystko, to pytania do naszego wysłannika do Berlina Bartosza Filipowicza, który jest przed hotelem polskich piłkarzy. Witam cię, Bartku. To będzie mecz o wszystko zdaniem większości ekspertów. Każdy inny wynik niż wygrana spowoduje, że będziemy musieli uważnie patrzeć na to, co dzieje się we wszystkich grupach. Jak mówili nasi rozmówcy, jeśli mamy liczyć, liczmy na siebie. Za nieco ponad 24 godziny wszystko będzie jasne. Biało-Czerwoni przed jutrzejszym meczem z Austrią są zmotywowani. Zagrać 3 mecze i wrócić do domu - to mi się troszkę nie chce. Ja chcę powalczyć o wyższe cele i wierzę, że ta grupa, ta drużyna jest w stanie o to powalczyć. Dziś Polacy przyjechali do Berlina. To w stolicy Niemiec zagramy jak na razie najważniejszy mecz tych mistrzostw. Od niego zależy, czy będziemy mieli szansę na awans z grupy. Stadion olimpijski w Berlinie już praktycznie gotowy przed jutrzejszym spotkaniem Polski z Austrią. Obiekt został wybudowany chwilę przed wybuchem II wojny światowej, a 20 lat temu był gruntownie zmodernizowany. Od tamtej pory może pomieścić blisko 75 tysięcy kibiców. Jedno jest pewne - atmosfera tutaj podczas jutrzejszego meczu będzie naprawdę gorąca. Za piłkarzami Michała Probierza także pierwszy trening na Olympiastadion. Na murawie zameldowali się kontuzjowani ostatnio Paweł Dawidowicz i Robert Lewandowski, który jutro ma zagrać. Wszyscy zawodnicy, którzy są na zgrupowaniu, są do dyspozycji do tego meczu. Robert tak samo trenował całą jednostkę. Sam fakt tego, że on jest na boisku, zmienia nasze nastawienie i nastawienie przeciwnika. Po pierwszej kolejce spotkań jesteśmy na 3. miejscu w grupie D, za Francją i Holandią. Austriaków wyprzedzamy tylko bilansem bramkowym. Eksperci nie mają wątpliwości - aby powiększyć dorobek punktowy, jutro polscy piłkarze będą musieli zagrać na 100 procent. Widzieliśmy Austriaków w meczu z Francją. To nie było łatwe spotkanie dla Francuzów. Ta intensywność, dystanse, dużo tych kilometrów przebiegniętych, groźne kontrataki. Biało-Czerwoni mają swoje atuty. Liczę na Nicolę Zalewskiego, bo jeśli czymś zaskoczyć Austriaków, to minięciem ich, dryblingiem, przejściem jeden na jeden, jakimś pojedynkiem wygranym, kiwką. Nicola Zalewski to wszystko ma. Z Austriakami graliśmy dotychczas 10 razy. Pięciokrotnie wygrywaliśmy, były dwa remisy, a trzy razy schodziliśmy z boiska pokonani. Bilans bramkowy mamy podobny. Polscy kibice, którzy przyszli powitać piłkarzy przed hotelem w Berlinie, liczą na wygraną. Mam nadzieję, że wygramy. Musimy wygrać. Jutro w przypadku zwycięstwa pozostajemy w grze o awans z grupy. Remis daje nam matematyczne szanse, wszystko zależy od wyników nie tylko w naszej, ale i pozostałych grupach. Jeśli przegramy, to już będzie bardzo pesymistycznie i mam wrażenie, że cała ta nadzieja nam ujdzie. Jak zremisujemy, będziemy dalej liczyć się i będziemy mieć mecz nie o honor z Francją, tylko mecz o wszystko. Wcale nie jest wykluczone, że nawet dwa punkty dadzą awans z 3. miejsca, ale oczywiście my jesteśmy mistrzami w liczeniu, więc najlepiej liczyć na siebie i jutro wygrać. Mimo rozpoczęcia Euro od porażki z Holandią reprezentacja Polski awansowała w rankingu FIFA dzięki dwóm zwycięstwom w meczach towarzyskich przed mistrzostwami. Oczko wyżej są właśnie Austriacy. Wszyscy zawodnicy, nawet jak są poobijani, wiedzą, że reprezentują barwy narodowe, że reprezentują 40 mln ludzi. Mecz Polska - Austria jutro o 18.00 w TVP. Wyjściowa jedenastka na spotkanie z Austrią pozostaje zagadką, pewne jest, że nie zawiedzie dwunasty zawodnik, czyli kibice. Berliński stadion - jeden z największych obiektów sportowych w Niemczech - pomieści 70 tys. kibiców. Nie wszyscy, rzecz jasna, będą biało-czerwoni. Gdzie więc bez biletu obejrzeć mecz i dopingować naszych? To pytanie do Magdaleny Gwóźdź-Pallokat. Dobry wieczór, Magdo. Ten, kto nie ma biletu na mecz, może być spokojny, bo w Berlinie niemal na każdym kroku są strefy kibica. Pod Bramą Brandenburską są pokazywane główne mecze. Przekonałam się, że brak biletów nie jest przeszkodą dla tych, którzy chcą jutro być jak najbliżej Biało-Czerwonych. Przyjeżdżają z różnych stron Polski. Wyposażeni w to, co niezbędne. Niektórzy nie muszą dojeżdżać. Sławomir Strychoń od wielu lat mieszka w Berlinie, trenuje młodych Polaków w Polonia United. Który chciałby z was zagrać tak jak Polska na takim stadionie olimpijskim? Ja! Ja! To po to jest trening. Każdy ćwiczy, każdy z siebie daje wszystko. Chcę któregoś z was albo wszystkich kiedyś, za parę lat, zobaczyć na takich mistrzostwach Europy. Ma bilet na mecz Polaków z Austrią. Jak coś mi wypadnie i nie mogę pójść, przekazuję dalej. Dobrze, to wtedy do mnie od razu. Dobrze, od razu do pani wtedy. Na stadion olimpijski zabierze córkę - oboje nie mogą się już doczekać. Takim marzeniem moim zawsze było, żeby pójść na reprezentację Polski, żeby Polska zagrała na Stadionie Olimpijskim mecz. Jutro o tej porze niemal wszystko będzie już jasne. Miejsce to będzie wyglądało zupełnie inaczej i na pewno będzie tu biało-czerwono. Na ulicach Berlina od kilku dni widać sporo polskich, ale także austriackich flag - czyli biało-czerwonych - barw. W Berlinie kciuki za Polaków trzymają nie tylko nasi. Trzyma też wielu Niemców. Wśród nich Moritz Rinke, pisarz, zapalony kibic, grający w narodowej drużynie niemieckich pisarzy. Oczywiście, że moje serce bije dla polskiej drużyny. Moritz Rinke studiował u polskiego profesora, jego syn jest zakochany w Polce - nie opuszczają żadnego meczu Biało-Czerwonych. Mam nadzieję, że Polacy zdają sobie sprawę z tego, jak dobrze grali z Holandią, i że wiedzą, że mają z Austrią szansę zwyciężyć. Choć Austria ma zapewne najlepszą drużynę, jaką kiedykolwiek miała. Są bardzo waleczni. Ale wsparcia mogą pozazdrościć Polakom. Z Berlina do granicy jest nieco ponad 100 kilometrów. Dla Biało-Czerwonych to będzie mecz niemal jak u siebie. Z potrójnie silnym wsparciem: tych, którzy specjalnie dla nich przyjechali, tych, którzy, mieszkają tu od lat, i wielu Niemców. Życzę polskiej drużynie tego, czego im zabrakło podczas gry z Holandią, a co teraz będzie im dane: powodzenia i szczęścia. Mieli pecha, a teraz będą mieli szczęście i wygrają z Austrią! Na stadionie, w strefie kibica, a może w TVP Sport - tu oglądanie meczów Polaków też ma swoje zalety, które doceniają najbardziej wymagający fani futbolu. Michał Niewodowski opowie, jak za sprawą technologii Hawk-Eye oglądanie i analizowanie mistrzostw Europy zyskało nową jakość. Belgowie już cieszyli się z bramki wyrównującej, kiedy sędzia anulował gola, bo piłka zasygnalizowała zagranie ręką. To pierwsza taka sytuacja na Euro. Technologia przejmuje grę. Piłka na Euro - co w niej jest takiego specjalnego? Connected Ball to jest taki system, który wprowadzono w tych mistrzostwach. W środku jest sensor. Śledzi każdy jej ruch z częstotliwością 500 razy na sekundę. Dzięki tej technologii sędziowie mogą dokładnie określić moment dotknięcia futbolówki, co jest pomocne przy rozstrzyganiu kontrowersji na przykład ze spalonym. Gdyby ta bramka padła dziś, nie zostałaby uznana. Półautomatyczny system wykrywania spalonego pomaga sędziom. System goal-line monitoruje linię bramkową. Kamery cały czas śledzą zawodników. Nowe technologie pokazują nam, jak wiele błędów w footballu zostało wcześniej popełnionych. I właśnie po to, żeby tych błędów nie popełniać, sędziowie mają technologiczne wsparcie. Teraz przenieśliśmy się na inny poziom kontrowersji. W tej chwili dzielimy włos na czworo i analizujemy centymetrowe spalone, czasami być może milimetrowe. Żeby lepiej rozumieć decyzje arbitrów, wprowadzono zmianę w systemie VAR. Teraz kibice otrzymują informacje, dlaczego użyto systemu i dlaczego sędzia zdecydował się na takie rozwiązanie. W ten sposób organizatorzy Euro chcą na bieżąco wyjaśniać kibicom, co właśnie wydarzyło się na boisku. Jest to coś, co widzimy np. w footballu amerykańskim, gdzie sędziowie na bieżąco tłumaczą swoje decyzje. Telewizja Polska idzie z duchem czasu. Dla tych, którzy lubią analizować football, mamy nowość. System Hawk-Eye. Gdybyśmy teraz mieli transmisję, pokazałby, z jaką prędkością rzuciłeś mi piłkę, jaki dystans ona pokazała. System określa też, jakie było prawdopodobieństwo zdobycia gola. Pozwala zrozumieć każdy aspekt meczu. Jesteśmy prekursorami w Europie. Telewizja Polska stawia na innowacje, a właśnie zaoferowanie widzowi transmisji z technologią Hawk-Eye jest taką innowacją. I widzimy, i słyszymy - w całej Europie poniosło się. Mamy dla państwa wszystkie mecze w najlepszej jakości i z dźwiękiem Dolby Atmos, żeby móc się poczuć, jakbyśmy byli na stadionie. Z Berlina dziś to już wszystko. Jutro o tej porze obiecuję państwu pełną relację po spotkaniu Polska-Austria - z komentarzami i perspektywami dla Biało-Czerwonych. Moniko. To była Joanna Dunikowska-Paź. Ja już też państwu dziękuję za uwagę. Czas na Pytanie Dnia. U Marka Czyża jest wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski, PSL - Trzecia Droga.