Często krótka, ale potężna nawałnica, a skutki to ogromne straty, zalane drogi i budynki, chaos na drogach. W 19.30 Polska po burzy, Zbigniew Łuczyński, zapraszam. Przez całą Polskę przetaczają się ulewne deszcze. Woda wdziera się wszędzie. Trwa usuwanie skutków, ale wiele tras jest nieprzejezdnych. Ze szkodami próbują się mierzyć setki strażaków, podczas tysięcy interwencji. Stolica - pod wodą. W punkcie kulminacyjnym pracowało nas 380 osób, działania te polegały przede wszystkim na odpompowywaniu wody z różnych miejsc zalanych. Pod wodą znalazła się przecinająca Warszawę trasa S8. Efekt - komunikacyjny paraliż i apele służb, by samochody zostawić domach. Ci, którzy apeli posłuchali, walkę z żywiołem brali we własne ręce. Zaczęła nam się tutaj lać woda do garażu, w tym budynku. Potok Służewiecki przepełnił się do tego stopnia, że przelało się to przez te wszystkie wały. Poziom wody na -1 był gdzieś tak do kostek, no i szybko przestawiłem pojazd, sąsiedzi też zadziałali z workami i trochę zatamowali tę wodę. Władze stolicy powołały sztab kryzysowy. Pełne ręce roboty mieli stołeczni strażacy. W dzielnicy Ursus błyskawicznie wzbierająca woda zaskoczyła kierowców. Ale nie tylko stolica walczy z żywiołem. Tak wyglądał dzisiaj jeden z placów największej giełdy rolniczej w Polsce. W podwarszawskich Broniszach w niektórych miejscach woda sięgała nawet 1,5 metra. Zgłaszają się do nas producenci rolni, którzy sprzedają z samochodów, niektórzy z nich nie zdążyli wyjechać, za wcześnie jednak, żeby oszacować straty. W Łomży pod wodą znalazło się m.in. to przedsiębiorstwo. Rzeka, która znajduje się obok, z powodu obfitych opadów wystąpiła. Ona wcześniej wylewała, ale nie na takim poziomie jak dzisiaj. Mieszkańcy Aleksandrowa Łódzkiego liczą straty. Ale na podwyższony stan wód muszą uważać mieszkańcy całej południowej i wschodniej Polski. Nadchodzącej nocy do Polski dotrze niebezpieczny front atmosferyczny, który przyniesie, po pierwsze, ponownie intensywne opady deszczu, po drugie również burze, pojawi się grad oraz silniejsze porywy wiatru, nawet do 80 km/h. Dlatego służby apelują o dokładne zamknięcie okien i drzwi oraz zabezpieczenie rzeczy na tarasach, balkonach czy podwórkach. Zabetonowane ulice, parkingi czy osiedlowe drogi. W polskich miastach panuje wszechobecna betonoza. Szczególnie w takiej sytuacji jak teraz, gdy przez Polskę przechodzą ulewy, skutki bywają opłakane. Woda nie ma gdzie odpływać, a studzienki kanalizacyjne przestają być wydolne. Czy zabetonowane miasta muszą stać w wodzie po każdym większym deszczu? Odpowiedzi szukał Marek Smółka. Na wielką wodę nie ma rady... Żadne miasto, nie tylko w Polsce, nie jest przygotowane na taką ulewę. To Madryt w czerwcu tego roku i włoskie Campi Bisenzio. A to niemieckie Reichertshoffen. A to już Warszawa, gdzie sumy pojedynczych opadów biją kolejne rekordy. To był opad ekstremalny. W różnych miejscach w Warszawie było różnie, ale np. na Bielanach, północ Warszawy, to było ok. 120 l/m2. A proszę pamiętać, że średnio w sierpniu w Warszawie pada około 60 litrów. Jednego dnia spadło dwukrotnie więcej deszczu niż zwykle w ciągu całego miesiąca. To efekt zmian klimatu. Długotrwałe susze przerywają nawałnice z opadami, które zamiast wsiąkać w ziemię, spływają, lub kiedy nie mają ujścia, zalewają ulice. Musimy zrobić wszystko, żeby nasze miasta stały się zielone, zachowywały się jak gąbka, ale do tego potrzebujemy mniej betonu i potrzebujemy przyrody, potrzebujemy roślinności. To odnowiony rynek w Pabianicach. Zieleni jest niby więcej niż było, ale... Pabianice to jednak betonowa pustynia. Nie ma o czym mówić, co było przedtem, prawda... Mogłoby być trochę bardziej zielono, na środku samym, bo tutaj tak, ale tam jest trochę betonoza taka. To słowo klucz. Wszechobecna w miastach kostka brukowa, asfalt, beton, które uszczelniają nawierzchnie. Wiele polskich miast próbuje odwrócić ten proces, z różnym skutkiem. Wiosną ten efekt będzie zupełnie inny, dosadzimy jeszcze trochę kwiatów, krzaki, krzewy byliny. Przez cały czas to robimy, to znaczy trwa odbetonowywanie podwórek, staramy się również wprowadzać więcej zieleni. Inwestycje za miliardy złotych, dzięki którym budujemy wielkie zbiorniki retencyjne. Kolektory retencyjne zabezpieczają przed zalewaniem ulic, ale odprowadzona woda trafia do kanalizacji. A to rozwiązuje tylko jeden z problemów. Bardzo istotnym elementem jest, żebyśmy retencjonowali wodę, ale ją trzeba zatrzymywać nie w wielkich zbiornikach, bo to nie rozwiązuje na ogół problemów, np. suszy, natomiast powinniśmy ją zatrzymywać tam, gdzie ta woda spada. Plan walki z betonozą już uruchomił resort klimatu i środowiska. To jest blisko 7 mld zł środków europejskich na małą i dużą retencję, na odbrukowywanie miast. Na razie są to niewielkie fragmenty, które są odbetonowywane, bo trudno znaleźć ciągle w naszych miastach chociażby rynki, centra miast, które stały się takimi oazami zieleni. Wiele też w naszych rękach. Stąd apele o podlewanie ogrodu zbieraną deszczówką, rezygnację z koszenia trawy i zastąpienie kostki brukowej kratownicami, które przepuszczają wodę. Choć w Sejmie wakacje, rząd pracuje także wtedy, gdy premier ma kilka dni urlopu. Premier i koalicjanci zapowiadają nowe rządowe otwarcie, które miałoby zacząć działać w pełni w rocznicę wyborów 15 października. Chodzi o wyraźne przyśpieszenie, które ma ułatwić specjalna grupa robocza. Rada Koalicji ma pomóc w dochodzeniu do kompromisu w wielu spornych kwestiach, z którymi koalicjanci jak dotąd radzą sobie średnio. Czy dzięki przyśpieszeniu rząd będzie miał już z górki? Nie premier, a wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz prowadził dzisiejsze obrady rządu. Donald Tusk ma kilka dni urlopu. Tuż przed nim zapowiedział nowe rządowe otwarcie na rocznicę wyborów 15 października. Rozmawialiśmy generalnie o potrzebie takiego drugiego otwarcia. O rządowym przyspieszeniu premier rozmawiał z marszałkiem Sejmu zaraz po czwartkowej defiladzie z okazji Święta Wojska Polskiego. Rząd był właściwie przez te pierwsze miesiące takim wielkim zbiorowym zakładem oczyszczania państwa. I wszyscy koalicjanci 15 października bez wyjątku uważają, że powinniśmy ogłosić tę nową agendę już skierowaną do przodu. Oprócz rozliczeń, które są niezbędne, potrzebujemy szybkiego szarpnięcia cugli do przodu. Rozmawialiśmy też o jakiejś formule wspólnego wystąpienia w okolicy 15 października. Rozmowy Tusk - Hołownia dotyczyły też powołania koalicyjnej grupy roboczej. Nazwaliśmy to rady koalicji, czyli tej grupy naszych najbliższych współpracowników, którzy co tydzień będą naradzali się wspólnie nad rzeczami, które mamy zrobić razem, które osobno. Rada koalicji miałaby ruszyć w ciągu dwóch tygodni. Lewica nieco zaskoczona, ale pomysł chwali. Ja nie słyszałem, żeby były ustalenia między liderami dotyczące powołania Rady Koalicji, jak to ładnie się nazywa. Natomiast pomysł jest bardzo dobry. Rada liderów ona funkcjonuje, ale oczywiście ten poziom parlamentarny byłby bardzo ważny. Rząd rusza z pracami nad przyszłorocznym budżetem. W najbliższych dniach mają spotkać się partyjni liderzy. Po okresie wakacyjnym, po tym jak troszeczkę odpoczęliśmy, przewietrzyliśmy głowy, dobrze jest zacząć dobrym akcentem. Zwłaszcza, że tematów spornych nie brakuje: składka zdrowotna, polityka mieszkaniowa, handel w niedzielę, kwota wolna od podatku, czy aborcja. Jesteśmy blisko porozumienia ws. obniżenia składki zdrowotnej z Ministerstwem Finansów. Dziękuję już panu ministrowi Domańskiemu za tę deklarację, że ona nie może być płacona od środków trwałych, bo to jest po prostu bez sensu i to się zmieni. Kompromis potrzebny będzie też w sprawie budownictwa i kredytów mieszkaniowych. Nie będziemy się kłócili. Poszukamy optymalnego rozwiązania, Rada koalicji tu nie pomoże - komentuje PiS. Myślę, że to jest takie pudrowanie trupa, ta koalicja staje się powoli martwa. Dlatego, że jeżeli nie dogadują się liderzy, to trudno, żeby dogadali się politycy, którzy liderami nie są. Jesteśmy po pierwszych doświadczeniach koalicyjnych, one były czasem łatwiejsze, czasem trudniejsze. Wiemy co działa, wiemy co nie działa. Jedziemy do przodu. A to już komentarz premiera na Instagramie. Pierwsze posiedzenie Sejmu po wakacjach, 11 września. To jest 19.30. Już za chwilę emocjonalne wystąpienie prezydenta USA podczas konwencji Demokratów, a także... Tysiące wakatów szkolnych psychologów. Szukam na wszelki możliwy sposób - rozeznanie w terenie, informacja na stronie. Coraz więcej młodych ludzi, dzieci potrzebuje pomocy. Seniorzy za kierownicą. Powinien być przedział wieku, gdzie trzeba by zrobić jakieś badania dodatkowe. Są pojedyncze przypadki, kiedy stan zdrowia obliguje, to jest związane z niektórymi chorobami. W Chicago trwa konwencja partii demokratycznej. Na miejscu są wszyscy najważniejsi politycy tej partii. Prezydent Joe Biden, oficjalnie przekazał pałeczkę Kamali Harris. "Kocham tę pracę, ale bardziej kocham ten kraj" - powiedział. Wystąpienie Harris przewidziane jest na czwartek. W Chicago jest Marcin Antosiewicz. Wystąpienie prezydenta Bidena było bardzo emocjonalne. Jak zostało odebrane? Jedność nie jest na pokaz. Bo stawka jest wysoka. Nic tak nie łączy polityków na tej sali jak wspólny front przeciwko Donaldowi Trumpowi. Prezydent Joe Biden też nie ukrywa, że zrezygnował z walki o reelekcję, bo zaakceptował rzeczywistość, że jego wiceprezydentka ma większe szanse niż on, by powstrzymać Trumpa przed powrotem do Białego Domu. Taka też była ocena partii, w tym byłem prezydenta Baracka Obamy, którzy dzisiaj wieczorem wspólnie z żoną Michelle wystąpi na konwencji. To będzie wieczór Obamów. Wczorajszy należał do wciąż urzędującego prezydenta. Historia pełna jest polityków, którzy musieli odejść, bo stracili partyjne lub społeczne poparcie. Jednak Tylko niewielu z nich mogło liczyć na takie pożegnanie jak Joe Biden. Jeśli miarą politycznych osiągnięć jest sposób pożegnania i wybór następcy, to Joe Biden może być pewny, że historia będzie dla niego łaskawa. Joe, dziękujemy za historyczne przywództwo, za twoją życiową służbę dla naszego narodu i za wszystko, co będziesz nadal robił. Jesteśmy ci dozgonnie wdzięczni. Popełniłem wiele błędów w swojej karierze. Ale dałem wam wszystko, co najlepsze. Przez 50 lat oddawałem swoje serce i duszę naszemu narodowi. Byłem albo za młody, aby zasiadać w Senacie, ponieważ nie miałem jeszcze 30 lat, albo za stary, aby pozostać prezydentem. Mam nadzieję, że wiecie, jak bardzo jestem wam wszystkim wdzięczny. W Chicago tysiące delegatów Partii Demokratycznej dziękowało mu za służbę dla kraju i za decyzję o rezygnacji. Byłam na wszystkich narodowych konwencjach od 1964 roku. I na żadnej konwencji nie widziałam tyle ciepła i miłości jak dzisiaj, i wtedy, kiedy Robert Kennedy wygłosił przemówienie po zabójstwie brata. Kocham Joe Bidena i popierałam go do samego końca aż sam zdecydował, by ustąpić. Potrzeba naprawdę sporo odwagi, by podjąć decyzję, jaką podjął. Chciał być pewny, że Kamala wygra. Biden wygłosił swój polityczny testament. "Wierzę w Amerykę bez nienawiści" - mówił. Interes klasy średniej i związkowców stawiał ponad korporacjami. Obniżył ceny leków. Miliardy dolarów zainwestował w infrastrukturę i budowę fabryk półprzewodników. Rozpoczął transformację energetyczną. I stał przy sojusznikach Ameryki. Żaden dowódca nie powinien się nigdy kłaniać dyktatorowi w sposób, w jaki Trump kłaniał się Putinowi. Nigdy tego nie zrobiłem i obiecuję, że Kamala Harris też nigdy tego nie zrobi. Nigdy się nie kłania. O to tym zapewnia nas także Pete Buttigieg, sekretarz transportu u Bidena, typowany na sekretarza stanu w administracji Harris. To oczywiście ona będzie podejmować decyzje. Ale możecie być pewni poszanowania naszych transatlantyckich sojuszników. Mamy świadomość, że potrzebujemy przyjaciół, by obronić demokrację. I przyjaźń z Polską jest dla nas niezwykle ważna w tej sprawie. Biden przyznał, że demonstranci protestujący przeciwko wojnie w Strefie Gazy mają rację. "Ginie wielu niewinnych ludzi. Wojna musi się skończyć" - powiedział. Zawieszenie broni jest bliskie, obiecał. Zostało mi 5 miesięcy prezydentury i wciąż mam wiele do zrobienia. Gdy Biden po raz pierwszy wszedł do Senatu, Kamala Harris miała 10 lat. Gdy 4 cztery temu startował w wyborach, mówił, że jego prezydentura będzie miała charakter przejściowy, będzie międzypokoleniowym mostem. Sam jeszcze wtedy pewnie nie wiedział, jak bardzo miał rację. W Lipsku Trybunał Federalny podtrzymał wyrok skazujący na 2 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu byłą sekretarkę niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Stutthof. Kobieta została skazana za pomoc w zamordowaniu ponad 10 tysięcy osób i próbę zabójstwa w pięciu przypadkach. Na jej biurko trafiała korespondencja obozu Stutthof. Nastoletnia wówczas Irmgard Furchner była sekretarką komendanta obozu w latach 1943-45. Dyktował jej rozkazy o egzekucji czy listy deportowanych do Auschwitz. Obrona kobiety domagała się jej uniewinnienia. Argumentując, że nie można ponad wszelką wątpliwość udowodnić, że kobieta wiedziała o zabójstwach w obozie. Taką argumentację Trybunał Federalny jednak kategorycznie odrzucił. Podkreślając, że choć 99-letnia dziś Niemka nie była główną sprawczynią, to pozostaje winna. We wcześniejszym wyroku zaznaczono także, że nie została zmuszona do bycia sekretarką i stenotypistą w obozie, sędzia Trybunału Federalnego tłumaczyła także, że chociaż przestępstwa zasadniczo ulegają przedawnieniu, to morderstwa nie. Kobieta nie trafi jednak do więzienia. Była sądzona jako osoba nieletnia. W chwili zakończenia II wojny światowej miała 19 lat. Podczas procesu dwa lata temu powiedziała, że jest jej przykro z powodu tego, co się stało, i wyraziła żal, ale nie przeprosiła i nie przyznała się do winy. W niemieckim nazistowskim obozie koncentracyjnym Stutthof zginęło ponad 60 tys. osób. Ciała 6 zakładników porwanych przez Hamas do Strefy Gazy 7 października sprowadzono dziś do Izraela. Wśród ofiar jest Alex Dancyg. Ocalały z holokaustu, posiadający polskie i izraelskie obywatelstwo, urodzony w Warszawie, wyemigrował z Polski razem z rodzicami w 1957 roku. Razem z kilkoma osobami został porwany z kibucu Nir Oz. O tym, czy teraz są szanse na zwieszenie broni. To miejsce, z którego porwano mojego ojca. Oded Mozes pokazuje dom w kibucu Nir Oz. W ataku 7 października Hamas zamordował 40 mieszkańców osady. Porwał 60. Oded z żoną odliczają dni ojca w niewoli i nadal żyją nadzieją, że żyje. Dopóki nie wróci do domu, nie zaczniemy dalej żyć. Wśród porwanych z kibucu Nir Oz był także polsko-żydowski historyk Alex Dancyg. Jego ciało - wraz z pięcioma innymi - dziś wojsko sprowadziło ze Strefy Gazy do Izraela. Chcę podkreślić: podejmujemy wysiłki na rzecz uwolnienia maksymalnej liczby żywych zakładników - już na pierwszym etapie porozumienia. Po 2,5-godzinnych rozmowach z izraelskim premierem sekretarz stanu USA przekazał, że Izrael poparł wspieraną przez Amerykanów propozycję zawieszenia broni i uwolnienia zakładników z Gazy. Premier Netanjahu potwierdził, że Izrael akceptuje propozycję pomostową. Że ją popiera. Teraz Hamas musi zrobić to samo. Hamas zgadza się na zawieszenie broni z Izraelem, ale na innych warunkach niż zaproponowane. Izrael przybył na spotkanie w Dausze z nowymi żądaniami i dodatkowymi warunkami, które są wręcz sprzeczne z propozycją amerykańskiego prezydenta. Najważniejsza kwestia sporna to obecność izraelskich żołnierzy w Gazie i wzdłuż granicy z Egiptem. Hamas chce, by wszyscy wrócili do domu, Tel Awiw zamierza zostawić część sił na miejscu. By już nigdy nikt nie zagroził bezpieczeństwu kraju. Izrael twierdzi, że mogą się dogadać. Ale powiedziano mi, że Hamas się wycofuje. To się jeszcze okaże. Będziemy nadal naciskać. Z Izraela Antony Blinken poleciał do Egiptu, gdzie - w sprawie zawieszenia broni - prowadzi kolejne rozmowy. Mówią, że są negocjacje, a potem, że nic nie dały. Kłamią tylko po to, by coraz bardziej nas niszczyć. W dzisiejszym izraelskim nalocie na szkołę w Gazie, która służyła jako schronisko dla uchodźców, zginęli kolejni Palestyńczycy. Kobieta poszukiwana po zagadkowym zaginięciu 9 sierpnia odnalazła się w Bolesławcu, w województwie dolnośląskim. Izabela P. zostawiła wtedy swój samochód przy autostradzie A4 i zniknęła bez śladu. Odnaleziona jest cała i zdrowa. Poszukiwania zakończone - po jedenastu dniach Izabela P. została odnaleziona. Zapukała do drzwi swoich znajomych w Bolesławcu. Śledztwo prokuratury jednak nadal trwa. Przybyli na miejsce zdarzenia policjanci zastali panią Izabelę, wezwali na miejsce zespół ratownictwa medycznego, który wstępnie zbadał panią Izabelę. Ci ratownicy stwierdzili, że co prawda jest wycieńczona, zmęczona, ale jej życiu i zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Pod lupą śledczych teraz wszystkie okoliczności. Cały czas pod uwagę brana jest teoria porwania. Wykluczyć ją może tylko przesłuchanie Izabeli P. To będzie możliwe dopiero wtedy, kiedy stan zdrowia kobiety na to pozwoli. Dziś od rana jednostki policji wraz z grupą poszukiwawczą przeczesywały teren przy autostradzie A4 na terenie powiatu złotoryjskiego. W miejscu, gdzie odnaleziono samochód kobiety. Do tej pory ustalono, że 35-latka 9 sierpnia jechała do swojego ojca do szpitala. Na trasie od Bolesławca do Wrocławia zepsuł się jej samochód. O fakcie poinformowała ojca. Potem ślad po niej zaginął. W pustym aucie zabezpieczono m.in. jej telefon komórkowy. Co się działo z kobietą przez 11 dni - nadal pozostaje zagadką. Jak poinformowała prokuratura, Izabela P. nie chce kontaktować się ze swoją rodziną. Polska szkoła pogrąża się w depresji. Sprawa jest poważna, bo uczniowie borykają się z kłopotami psychicznymi, rodzice nie mają często o nich pojęcia, a liczba samobójstw wśród uczniów rośnie lawinowo. Pomóc mógłby w tym np. szkolny psycholog. Gdyby był. A najczęściej go nie ma. 2 lata poszukiwań i nic. W szkole w Rudnej Małej psychologa szkolnego brak. Szukam na wszelki możliwy sposób - rozeznanie w terenie, informacja na stronie urzędu pracy, na stronie kuratoryjnej, zapytania ościennych dyrektorów. Jednak nie ma tych rezultatów. Takich historii są setki. W 308 gminach - choć rok szkolny za pasem - nie ma ani jednego psychologa szkolnego. A być powinien. Skalę problemu pokazuje ta mapa przygotowana przez fundację Grow Space. Wakatów zanotowano 2306,32. To są wakaty dla psychologów i psycholożek. To mniej niż przed rokiem. Sytuację, jak podkreśla wiceministra edukacji, nieco poprawiły styczniowe podwyżki dla nauczycieli, które objęły też szkolnych psychologów. O ponad 1/3 zmniejszyła się liczba gmin, w których w ogóle dotychczas nie było psychologa. To jednak kropla w morzu potrzeb. Szkołom trudno walczyć o absolwentów psychologii, których kuszą wysokimi zarobkami korporacje i prywatne poradnie. A z zapaścią pomocy psychologicznej mierzą się przede wszystkim małe miejscowości. W gminie Cedry Wielkie na Pomorzu dotąd psycholog był zatrudniony na pół etatu. Teraz udało się znaleźć specjalistę na pełen. Jesteśmy zadowoleni, że taka osoba się znalazła, że będzie w tym miejscu na cały etat pełniła te obowiązki, że nasze dzieci będą lepiej zaopiekowane pod kątem psychologicznym. To szkoła jest często jedynym miejscem, w którym młody człowiek może liczyć na pomoc psychologa. I to właśnie w szkole można zauważyć, że z uczniem dzieje się coś złego. Obserwuję te pierwsze sygnały, że dziecko zaczyna się inaczej zachowywać, że przestaje przychodzić do szkoły, że traci zainteresowanie takimi rzeczami, którymi wcześniej bardzo się interesowało. Jako pierwszy może zauważyć symptomy przemocy w rodzinie, kryzysów psychicznych, depresji, która jest tak powszechna wśród młodzieży. W zeszłym roku odnotowano ponad 2100 prób samobójczych u dzieci i młodzieży. Niemal 150 z nich zakończyło się śmiercią. Dzieci, jak ja to nazywam, są coraz bardziej kruche, więc potrzebują więcej uwagi i pomocy. Pan psycholog ma dyżury nawet w czasie wakacji, wczoraj go nawet widziałam w szkole, przychodzi, bo są takie dzieci, których nie może zostawić bez pomocy. Dostęp do psychologa we wszystkich szkołach był częścią umowy koalicyjnej rządu. Prawo jazdy tylko do osiemdziesiątki? Większość dorosłych Polaków ma prawo jazdy, ale wielu z nas zadaje sobie pytanie czy uprawnienia do prowadzenia pojazdów ograniczone są czasowo, a ci, którzy prawo jazdy zdobyli wiele lat temu, będą musieli ponownie zdawać egzamin. To czy nadchodzą zmiany w przepisach, a jeśli tak, to to kiedy wejdą w życie sprawdziła Małgorzata Nowicka Aftowicz. Najpierw wjechał w metalową wiatę, później uderzył w ścianę, uszkadzając rynnę i parapet. Zatrzymał się dopiero na ogrodzeniu. Za kierownicą auta, które zniszczyło budynek przychodni na warszawskim Wilanowie, siedział Jan Pietrzak - satyryk i komentator. Był trzeźwy, nie odniósł obrażeń, z ustaleń wynika, że mężczyzna podczas jazdy zasłabł. Pietrzak w kwietniu skończył 87 lat, a prawo jazdy uzyskał w 1954 r. Nie mają już takiego wzroku, koordynacji ruchowej, jak ludzie młodsi. Powinien być przedział wieku, gdzie trzeba by zrobić jakieś badania dodatkowe. W Finlandii kierowcy muszą przechodzić takie testy już od 45. roku życia, a we Włoszech po pięćdziesiątce. W Polsce obowiązkowych badań dla seniorów za kółkiem nie ma. Są pojedyncze przypadki, kiedy stan zdrowia obliguje, to jest związane z niektórymi chorobami, ale ten obowiązek spoczywa wyłącznie na kierowcach zawodowych. I nic nie wskazuje na to, by prawo miało się zmienić, choć wkrótce zmienią się prawa jazdy. Prawo jazdy, które było bezterminowe, straci ważność, czyli każdy z nas po roku 2028 będzie musiał wymienić dokument, ale nie ma tu obostrzeń, jeśli chodzi o badania. A takich kierowców na drogach będzie coraz więcej, bo do 2050 r. co druga osoba w Unii Europejskiej skończy pięćdziesiąt lat. I choć sceny takie jak ta z udziałem 92-latka, który potrącił 2 osoby na chodniku - zatrważają, to policyjne statystyki jasno pokazują, że seniorzy za kierownicą powodują najmniej wypadków. Mamy taki współczynnik wypadków na 10 tys. ludności, ten współczynnik wynosi 3602, czyli było to 3 tys. wypadków spowodowanych przez tę grupę kierowców 60 plus, porównując to z grupą młodych kierowców, gdzie ten współczynnik wynosi ponad 11. Starsi stronią od brawury i pirackich rajdów. Wybierają znajome trasy, rzadziej kierują po zmroku. U nich zawodzą raczej zmysły i gorsza koncentracja. Często zażywają leki, nie chcą się przyznać, że gorzej słyszą, gorzej widzą. Niektórych przerasta też drogowa rzeczywistość i technologia dzisiejszych aut. Ci ludzie najlepsze lata spędzili za kierownicą polonezów i fiatów, w tej chwili samochody są naszpikowane cudami techniki, to samochody cyfrowe, kokpit samochodu przypomina czasem kokpit samolotu. Dlatego odpowiedzialny kierowca, to taki, który niezależnie od wieku mierzy siły na zamiary. Pełnia księżyca, wielu z nas nie może wtedy spać, ale może ta niebyt przyjemna okoliczność, skłoniła - przynajmniej niektórych - do spojrzenia na niezwykłe zjawisko. Właśnie wczoraj miała miejsce superpełnia, nazywana jest pełnią jesiotrów. Blask Księżyca podczas niej wydaje się nawet o 30% większy niż w trakcie przeciętnej pełni. O ile pogoda nie pokrzyżowała planów, prawdziwy spektakl na niebie tej nocy można było podziwiać z każdego zakątka na Ziemi. W 19.30 to wszystko, za chwilę Pytanie Dnia: prof. profesor Artur Nowak-Far będzie gościem Doroty Wysockiej-Schnepf. My mówimy - do zobaczenia jutro.