Dron wabik rozbi¾ si- na polu na Lubelszczy÷nie. Putin zgadza się na rozmowy z Zełeńskim. Czy, kiedy i gdzie dojdzie do spotkania? Nastolatka z Polski na prestiżowej liście magazynu "Time". Na początek niepokojący i nadal niestety tajemniczy incydent w Osinach na Lubelszczyźnie. Wojskowy dron, prawdopodobnie typu Szahed, eksplodował w polu kukurydzy. Nie ma poszkodowanych ani ofiar. Resort obrony komunikuje o rosyjskiej prowokacji, i to w czasie, gdy rozmowy o pokoju w Ukrainie wchodzą w nową fazę. Toczą się prokuratorskie czynności, polityczne też. Igor Sokołowski jest na miejscu. Powiedz, co wiemy o sprawie. Według najnowszych doniesień prokuratury na dronie wojskowym znajdują się koreańskie napisy. Za wcześnie mówić o producencie, ale Ministerstwo Obrony Narodowej mówi o rosyjskiej prowokacji. Wspominało, że do takich incydentów dochodziło w innych krajach NATO. Radosław Sikorski zapowiada protest dyplomatyczny, a mieszkańcy tej miejscowości zastanawiają się, czy będą mogli spokojnie spać. Dla mieszkańców Osin to była nerwowa noc. To nagranie z monitoringu domu sąsiadującego bezpośrednio z miejscem wybuchu. Tuż po północy mieszkańców obudził huk. Wybudził mnie ogromny wybuch. Nie wiedziałam, co się dzieje, myślałam, że może samochód wybuchł? Zobaczyłam, że w salonie jest otwarte na oścież okno, było otwarte normalnie z klamek. Wyszłam na zewnątrz i zobaczyliśmy, że okno w garażu jest wybite. Siła wybuchu była tak potężna, że słychać ją było w odległości nawet kilkunastu kilometrów od miejsca zdarzenia. Część mieszkańców niepokojące dźwięki słyszała jeszcze przed eksplozją. Rozmawialiśmy z sąsiadami, oni tam dalej mieszkają i oni zgłaszali przed godziną 20.00, że coś leci, ale jakby ostatkiem sił, jakby silniki przestawały pracować. I to było dzwonione na 112 przed dwunastą, przed wybuchem jeszcze. Straszny huk był, po dwunastej 3, 5 minut, bo nie patrzyłam na zegarek, ale okropnie. Aż mieszkanie zadrżało. To wstałam i myślę: co się dzieje? Psy strasznie zaczęły ujadać. Służby pojawiły się na miejscu około godziny 2.00 w nocy. Z pierwszych podawanych informacji wynikało, że doszło do eksplozji niezidentyfikowanego obiektu latającego, a w zdarzeniu nikt nie ucierpiał. Pierwsze ustalenia śledczych rozwiały wątpliwości. Po raz kolejny mamy do czynienia z prowokacją Federacji Rosyjskiej, z rosyjskim dronem, mamy do czynienia w szczególnym momencie, kiedy trwają dyskusje o pokoju. Ta prowokacja najlepiej pokazuje o słuszności strategii wojsk dronowych i systemów antydronowych w Polsce. Do eksplozji drona doszło w polu kukurydzy w okolicach wsi Osinów w powiecie łukowskim na Lubelszczyźnie. To miejsce znajduje się ponad 100 km od naszej granicy z Białorusią i Ukrainą. Był przeznaczony do tego, żeby był bardzo ciężko wykrywalny. Był to dron wabik, który nie przenosił głowicy bojowej. Natychmiast podniesiono śmigłowce, żeby sprawdzić inne miejsce, nie stwierdziliśmy nic takiego. Na miejscu eksplozji trwają czynności prokuratury i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Służby muszą odpowiedzieć na pytanie, jak doszło do tego, że rosyjski obiekt eksplodował w miejscu położonym godzinę drogi od Warszawy. Polskie systemy radiolokacyjne nie wykryły naruszenia przestrzeni powietrznej. Drony też latają na bardzo niskiej wysokości i nasze systemy, czy wszelakie systemy radiotelegraficzne na całym świecie, mają też swoje ograniczenia i nie są w stanie pewnych rzeczy wyłapać. Według ekspertów wcale nie jest oczywiste, że ten przyleciał do nas ze wschodu. Mógłby być odpalany z terytorium Polski, po to aby stworzyć poczucie zagrożenia czy wywołać chaos, ale to by było niezwykle niepokojące, bo to by oznaczało, że na terenie Polski prowadzane są akcje sabotażowe. Oczywiście inspirowane przez służby rosyjskie. Poleciłem zadanie przygotowania raportu dotyczącego rosyjskiej prowokacji i zaleceń, które wynikają z tej sytuacji. W przeszłości podobne incydenty zdarzały się między innymi na Litwie i w Rumunii. Stąd decyzje - Polska zakupiła już system, który ma wykrywać takie zagrożenia. Jako pierwsze państwo w NATO budujemy całościowy system antydronowy. Niezależnie od tego, do jakich wniosków dojdzie badający incydent w Osinach, pewne jest że mieszkańcy tej niewielkiej miejscowości zapamiętają ten dzień na zawsze. Wojny jeszcze nie przeżyłam, ale wiadomo, co może być? Może się zanosi. Może nas tak tylko straszą? Teraz najgorsza będzie następna noc, czy ona będzie spokojna, czy nic się nie wydarzy? Na pewno taka trauma pozostanie teraz na bardzo długo. Moskwa, Genewa, Budapeszt - takie są propozycje lokalizacji dwustronnych rozmów Putin-Zełenski po waszyngtońskim szczycie. Żadna nie jest przesądzona, niektóre wątpliwe, inne nie do przyjęcia, ale jest zgoda Moskwy na takie rozmowy. Jest też zgoda na gwarancje bezpieczeństwa, ale Moskwa ma ich własną wizję i chyba jest inna niż wizja koalicji chętnych. Ostatnia prosta czy kolejny zakręt? Genewa. To propozycja prezydenta Francji. Moskwa. Ta zaś - według francuskich mediów kuriozalna - miała paść w trakcie rozmowy Putina z Trumpem. I miała dotyczyć nie tylko wizyty amerykańskiego prezydenta, a spotkania twarzą w twarz Wołodymyra Zełenskiego z rosyjskim dyktatorem. Według magazynu Politico na szczycie listy preferencji Białego Domu jest jednak inna lokalizacja. Czy Biały Dom rozważa Budapeszt jako możliwe miejsce? Nie zamierzam ani potwierdzać, ani temu zaprzeczać. Podamy szczegóły tak szybko, jak to będzie możliwe. Wybór stolicy Węgier - państwa, które otwarcie mówi "nie" akcesji Kijowa do Unii Europejskiej i blokuje pakiety wymierzonych w Rosję sankcji, skrytykował premier Donald Tusk. Budapeszt? Może nie wszyscy to pamiętają, Choć Trump twierdzi, że Putin na takie dwustronne spotkanie się zgodził, to Rosjanie mówią co najwyżej o rozmowach o... rozmowach. Jesteśmy gotowi na każdy format, ale jeśli chodzi o spotkania na wysokim szczeblu, konieczne jest bardzo staranne przygotowanie ich na wszystkich poprzednich etapach. Putin będzie próbował uniknąć tego spotkania tak długo, jak tylko będzie to możliwe. Chce przejąć jak najwięcej terytorium Ukrainy i umocnić swoją pozycję. Po spotkaniu w Białym Domu w europejskich stolicach trwa opracowanie szczegółów potencjalnych gwarancji bezpieczeństwa dla Kijowa. Według dziennika "Guardian" Londyn wyraził gotowość obrony portów morskich i przestrzeni powietrznej Ukrainy. O wsparciu z powietrza dla Kijowa mówił też Donald Trump, ale wykluczył obecność armii USA na ziemi. Prezydent zdecydowanie stwierdził, że amerykańscy żołnierze nie pojawią się na Ukrainie, ale z pewnością możemy pomóc w koordynacji działań i być może dostarczyć inne środki gwarancji bezpieczeństwa naszym europejskim sojusznikom. Do wysłania żołnierzy na Ukrainę - według agencji Bloomberg - gotowych jest dziesięć państw, wśród nich: Wielka Brytania i Francja. Ale nie na linię frontu. W tym gronie nie ma Polski. Nie wyślemy polskich żołnierzy na Ukrainę. To jest stanowisko rządu nie od tygodnia, tylko od wielu miesięcy. Wśród zadań Warszawy szef MON wymienił ochronę wschodniej flanki NATO, a także wsparcie logistyczne dla ewentualnej misji pokojowej. Ta nie działałaby pod flagą NATO. Ale dowódcy wojskowi państw Sojuszu też dziś rozmawiali o Ukrainie i kwestiach bezpieczeństwa. Secret Service miało już podobno sprawdzać Budapeszt, który jest jedną z lokalizacji rozmów prezydentów Ukrainy i Rosji. Jest zgoda Moskwy, by w ogóle się odbyły, i jest pytanie, czy nie jest to kolejna zasłona dymna. Bo Kreml zwodzi od miesięcy. To pytanie do Marcina Antosiewicza. Czy w Waszyngtonie jest nie tylko nadzieja, ale i wiara w spotkanie przywódców i trwały pokój? Tak, Donald Trump wierzy, że Putin zakończy wojnę dla niego. Biały Dom chce szybko doprowadzić do spotkania Putina z Zełenskim. Amerykanie chcą szybko wyznaczyć miejsce, bo to wymusi wyznaczenie daty. Europejscy liderzy przekonywali, że Putin gra na zwłokę. Trump twierdzi, że to się okaże w ciągu najbliższych tygodni. Dlatego jest gotowy na ustępstwa. Odstąpił już od żądania zawieszenia broni i groźby kolejnych sankcji gospodarczych. Motywacja Trumpa do zakończenia wojny jest ogromna. W wywiadzie stwierdził, że kiedy doprowadzi do zakończenia zabijania w Ukrainie, to utoruje mu drogę do pokojowej nagrody Nobla i nawet prosto do nieba. Prezydent do Waszyngtonu nie poleciał i dobrze, bo nie jesteśmy w koalicji chętnych wysyłać wojska do Ukrainy - to poseł Czarnek o polskiej absencji podczas rozmów w Białym Domu. Skąd wniosek, że udział w rozmowach to deklaracja wysłania wojsk - nie wiadomo, wiadomo natomiast, że w koalicji chętnych jesteśmy i byłoby dobrze wiedzieć, przy jakim stole ona obraduje. Ten falstart jest raczej trudny do nadrobienia. Tak były szef dyplomacji za rządów PiS ocenia nieobecność polskiego prezydenta przy tym stole i takie... Prezydent Donald Trump już 3 września będzie miał w Waszyngtonie dwustronne spotkanie. ...tłumaczenia jego kancelarii. Pojedzie Karol Nawrocki tak trochę w roli petenta, będzie prosił o zapewnienie bezpieczeństwa, kontynuowanie misji wojskowej, a nie ma nic do zaoferowania. Politycy PiS jeszcze dwa dni temu o nieobecność Polski w Waszyngtonie obwiniali rząd. To jest porażka Donalda Tuska. Teraz przekonują, że nic takiego się nie stało. Gdybym ja miał być tym, który podpowiada Panu prezydentowi, czy ma być przy stole, przy którym uzgadnia się, że oto państwa europejskie pożyczą Ukrainie 200 mld dolarów, żeby kupić sprzęt od USA, to ja nie wiem, czy ja bym doradził panu prezydentowi, żeby przy takim stole był. Nie mam wątpliwości, że powinniśmy wspierać Ukrainę, bo to jest polska racja stanu, ci, którzy twierdzą, że jest inaczej, jakoś dziwnie zmieniają narrację. To konferencja sprzed trzech lat. Musimy być cierpliwi we wspieraniu Ukrainy. Podczas której ówczesny premier Mateusz Morawiecki dziękował przewodniczącej Komisji Europejskiej za przekazanie 6 mld euro na pomoc Ukrainie. Teraz - już w opozycji - o wsparciu, choćby dyplomatycznym, PiS mówi tak. Gdybym miał doradzać prezydentowi, czy ma być przy stole, przy którym siadają sekundanci Zelenskiego, który nie szanuje Polski, wielokrotnie dawał temu wyraz, to nie wiem, czy bym doradzał prezydentowi, żeby tam był. Pan Czarnek gra w orkiestrze Brauna i Mentzena. PiS dostosowuje swoją narrację nie do interesu Polski, tylko do emocji wyborczych. To spotkanie przed drugą turą wyborów prezydenckich. Zgadzam się, tak. I podpis Karola Nawrockiego pod deklaracją Sławomira Mentzena. W piątym punkcie - zobowiązanie do weta wobec ustawy w sprawie ratyfikacji akcesji Ukrainy do NATO. Na pewno z tym ma problem Karol Nawrocki, natomiast dla mnie istotną rzeczą jest to, że jeżeli się deklaruje jedność, a Kancelaria Prezydenta deklarowała jedność w sprawie bezpieczeństwa, to nie wolno dawać się rozgrywać. Deklarowana w zeszłym tygodniu jedność... Pakt dla bezpieczeństwa. ...prysła w poniedziałek, kiedy nieobecność Karola Nawrockiego w Waszyngtonie była przez PiS tłumaczona tym, że to spotkanie koalicji chętnych. To nie było spotkanie koalicji chętnych. To pamiątkowe zdjęcie z Białego Domu. Gdyby było to spotkanie koalicji chętnych, byłoby tu 31 przywódców, bez Donalda Trumpa, ale za to z udziałem Polski. Cel koalicji to szeroko pojęte wspieranie Ukrainy, ale PiS od kilku dni przekonuje, że jest inaczej. Koalicja chętnych, chętnych do czego? Do wysyłania wojsk na Ukrainę. Pan prezydent nie zapisuje się do koalicji chętnych do wysyłania wojsk na Ukrainę. Właśnie chętnych do wysłania sił pokojowych. Polityka rządu nie zmieniła się. Wojsko Polskie obecnie stacjonuje w tych państwach Europy, Azji i Afryki. Nie ma wśród nich Ukrainy i nie ma też planów, by Ukraina wśród tych krajów się pojawiła. Uważajcie, szanowni państwo, na wszelkie fake newsy, również prowokacje, niestety też części polityków, którzy próbują zyskać swój kapitał polityczny na straszeniu Polaków, że wyślemy wojska polskie na Ukrainę. Po co PiS to robi? PiS wpisuje się w retorykę Kremla i wpisuje się w ruską narrację. PiS nazywa to troską o interes ojczyzny. Prezydent zaprasza, ministrowie rządu gotowi. 27 sierpnia Rada Gabinetowa. Pierwsze takie spotkanie, ale nie pierwszy polityczny ból głowy, bo nie spotkają się partnerzy, ale wyraźni antagoniści. Prezydent ustrojowo może co najwyżej recenzować, ale to mogą być bolesne recenzje, bo oparte o weto. Szykuje się spotkanie na polu do dyskusji czy na polu minowym? Rząd gotowy na spotkanie z Karolem Nawrockim? Absolutnie jesteśmy gotowi. Ministrowie już zwierają szyki. W rządzie przygotowania do Rady Gabinetowej. O każdej porze dnia i nocy mogę rozmawiać na tematy infrastrukturalne. Prezydent podpisał już postanowienie o zwołaniu Rady. Przy jednym stole zasiądą premier i jego ministrowie. Obradom będzie przewodniczył prezydent, któremu towarzyszyć będą ministrowie z jego kancelarii. Rząd nie pójdzie na ustawkę z panem prezydentem. My nie jesteśmy od ustawek, tylko od ustaw. Jeżeli mają być mają wspólne ustawy - niech będą. Dogadajmy się w sprawach kluczowych. Tematy posiedzenia zostały już oficjalnie ogłoszone i są to kwestie, które wyraźnie dzielą rząd i nowego prezydenta. Na początek rolnictwo. Tu Karol Nawrocki chce pytać o napływ produktów rolnych spoza Unii Europejskiej. Odpowiedź przychodzi błyskawicznie. Za naszych rządów doprowadziliśmy do zakończenia otwartych granic dla produktów rolno-spożywczych przez UE jako całość. Minister rolnictwa przypomina ten slogan z kampanii Karola Nawrockiego. Polski rolnik, polskie pole, polski chleb na polskim stole. I dodaje od siebie: Gdybyśmy nie zatrzymali tego nadmiarowego zboża z Ukrainy, dzisiaj te chleby mogłyby być wypiekane z ukraińskiego zboża. Na radzie poruszony zostanie też temat wyprzedaży polskich ziem cudzoziemcom. Prezydent Karol Nawrocki złożył w tej sprawie swój projekt ustawy. Rządzący przypominają... Była dużo większa, kilkukrotnie większa. ...że najwięcej polskiej ziemi trafiało w zagraniczne ręce za czasów rządów PiS-u. Ograniczyliśmy tę sprzedaż, ale jest też procedowana ustawa, która zablokuje ziemi... Ziemia nie będzie trafiać w obce ręce do 2036 roku. Obok ministra rolnictwa w centrum uwagi znajdzie się także minister finansów i gospodarki. To powód. Rada Gabinetowa będzie dotyczyć przede wszystkim kwestii związanych ze stanem finansów publicznych. Stan finansów nie jest prosty. Mamy konflikt zbrojeń, gigantyczne wydatki. A do tego działania poprzedników, których skutki są do dziś odczuwalne - słyszymy od rządzących. Chciałbym przypomnieć wszystkie pisowskie afery, to wydatkowanie pieniędzy, elektrownie Ostrołęka, w piach. Politycy PiS-u w Sejmie przy każdej okazji ostrzegają przed alarmującym stanem finansów publicznych. Rekordowy deficyt. Ale gdy prezydent Karol Nawrocki składa kosztowne obietnice... Zwolnienie z PIT-u rodziców. ...ten poseł PiS-u rozkłada ręce i odsyła po pieniądze do rządu. To jest pytanie do rządzących. To są projekty z programu Karola Nawrockiego, ale rzeczywiście rząd Donalda Tuska doprowadził do załamania w finansach publicznych. Na Radzie Gabinetowej wszystkie reflektory także na ministra infrastruktury. Temat: projekty inwestycji rozwojowych, w tym budowa CPK. To, co chciałbym powiedzieć panu prezydentowi, żeby spał spokojnie i żeby nie martwił się o projekty infrastrukturalne. Projekt CPK wreszcie ruszył, wreszcie jest realizowany. Poprawiliśmy jego parametry. Przedstawiciele Kancelarii Prezydenta nie znaleźli dziś czasu, by wypowiedzieć się przed naszą kamerą w temacie Rady Gabinetowej. To jest 19.30, a przed nami jeszcze takie tematy: Dwóch ratowników zostało uderzonych u nas w SOR-ze. Złapał mnie za rękę, zaczął okładać mnie pięściami. Stop agresji. Chodzi o to, by zwiększyć ochronę funkcjonariuszy publicznych. Tak małego dziecka w życiu nie widziałam pobitego. Piekło na ziemi. Przyznaje się do pobicia. Katar i Egipt mają plan na pokój w Gazie, 60 dni zawieszenia broni w zamian za wypuszczenie przez Hamas połowy przetrzymywanych zakładników. Niosą pomoc, ratują życie, mają nawet status funkcjonariuszy publicznych. To powinno wystarczyć, by załogi karetek pogotowia były traktowane ze szczególnym szacunkiem, ale bywa, że są ofiarami napaści - bywa wcale nie rzadko. Ratownicy starali się o zmiany w przepisach, które będą dla nich mocniejszą tarczą i właśnie przyjął je rząd. Ratując - ryzykowała własnym życiem. Złapał mnie za rękę, zaczął okładać pięściami i tutaj z zeznań kolegów wiem, że straciłam przytomność. Barbara Podalicz podczas interwencji stała się ofiarą ataku. Agresorem - mężczyzna pod wpływem narkotyków. Do dziś wciąż bezkarny. Policja, po kilku miesiącach przysłała mi pismo, że względu na to, że nie byli w stanie zlokalizować miejsca pobytu, sprawę umorzono. To mają zmienić nowe przepisy, a receptą ma być zastrzeżenie kar za napaść m.in. na medyków. Projekt ustawy przyjął rząd i teraz za taki czyn ma grozić nawet 5 lat więzienia. Chodzi o to, by zwiększyć ochronę funkcjonariuszy publicznych oraz osób, które narażają swoje życie i zdrowie, podejmując interwencje w obronie innych, np. ratując kogoś. Niestety, takie obrazy to codzienność. W Zakopanem mężczyzna zaatakował ratowników medycznych. Dwóch ratowników zostało uderzonych u nas, w SOR-ze. Jeden został pogryziony, koleżanka ma potarganą koszulkę. To już Oława i inny mężczyzna, który nie chciał czekać na swoją kolej. Wtargnął do gabinetu, zaczął wyzywać i dusić lekarza. Stwierdził, że w gabinecie znajduje się inna osoba, której udzielana jest pomoc medyczna. Zdenerwował się na to, że pielęgniarki każą mu czekać, ponieważ lekarz jest zajęty, więc zaatakował tego lekarza. To tylko 2 z tysięcy ataków. Wszyscy powinniśmy tego typu zachowanie piętnować. Jak osoba, która ratuje życie, może być atakowana. Rocznie to 3,5 miliona interwencji. Nawet co siódma kończy się agresją pacjentów. Ataki praktycznie codziennie się zdarzają. Agresywni pacjenci często są pod wpływem alkoholu lub narkotyków. Zmiany mają przyspieszyć egzekwowanie kar. Niestety, dzisiaj te ataki i sprawy, które potem są prowadzone, one się bardzo mocno w czasie wydłużają, i niestety, w konsekwencji, kończy się to tak, że osoba jest w jakiś sposób łagodnie potraktowana. Impulsem do poprawy bezpieczeństwa były te tragiczne wydarzenia. W styczniu w Siedlcach zamordowano ratownika medycznego. W kwietniu w Krakowie pacjent śmiertelnie zaatakował nożem lekarza. Obaj ratowali czyjeś życie. Liczymy na uświadomienie społeczeństwa, na przekazanie mu tego, że w momencie, kiedy udzielamy pomocy, nie powinniśmy być karani za to. Kary to jedno, ale system też ma się zmienić. Szybciej, sprawniej i z limitem do 45 minut na dowiezienie pacjenta na SOR. Będzie też więcej takich motoambulansów. Mamy zarówno respirator, defibrylator, tlen. Wszystkie leki. Jednak to wszystko na nic, gdy medyk - zamiast ratować - musi się bronić. Dziewczynka była bita pięściami, trzonkiem od miotły, paskiem, była podtapiana. Kiedy była głodna, dostawała do jedzenia papier. To jest historia gehenny 5-letniej Oliwii z Gniezna, maltretowanej przez swojego ojczyma. Dziś ruszył proces i wróciły pytania. Nie tylko w tej sprawie, ale też w wielu innych, gdy krzyk dziecka za ścianą nie musiał pozostać prywatną sprawą. Ja jeszcze tak małego dziecka w życiu nie widziałam pobitego. To słowa doświadczonej policjantki, interwencję w domu Oliwii zapamięta na długo. Wielokrotnie stosował wobec małoletniej przemoc fizyczną polegającą na uderzaniu pięścią, otwartą ręką po głowie i twarzy. Piekło dziewczynce miał zgotować ojczym. Na tym lista okropności się nie kończy. Usiłował umieszczać ją pod prysznicem w ubraniu, oblewał zimną wodą, w tym w otwory nosowe, utrudniając jej oddychanie, kazał jej jeść papier. Ten koszmar rozgrywał się w mieszkaniu w centrum Gniezna, gdy ofiara sama została ze swoim oprawcą. Jej matka była wtedy w szpitalu z drugim, ich wspólnym, dzieckiem. Czuje się pan winny? Mężczyzna został aresztowany w styczniu, sam oddał się w ręce policji. Jak mu powiedziałam, że zadzwonię na policję powiedzieć, co zrobił, to on mi tylko powiedział, że poczekaj, aż się narąbię do końca, i zadzwonię. 39-latek tylko częściowo przyznał się do zarzutów. Ja przyznaję się do pobicia. Twierdził, że na dziecko rękę podniósł tylko raz, wtedy złamał Oliwii nos. Czasem tylko mówiła "ja nie lubię taty", a na następny dzień "mama, a ja was kocham wszystkich". Zarzuty znęcania się psychicznego i fizycznego nad Oliwią usłyszała także jej matka, zdaniem prokuratury doskonale wiedziała, co dzieje się w domu. Parze grozi do 8 lat więzienia. Mam nadzieję, że trafi w dobre ręce i że pani Karolina i pan Robert już jej więcej nie zobaczą. Policyjne statystyki mówią o 25 tys. dzieci doświadczających przemocy, ale pamiętajmy, że to tylko ujawnione dramaty. Oprawcami są w ogromnej większości mężczyźni, często za milczącym przyzwoleniem swoich partnerek. Sprawcy wzmacniają takie przekonanie u tych kobiet, że bez nich nie będą miały życia, albo je zastraszają. Zdaniem Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę nawet co trzecie dziecko doświadcza w domu przemocy. Czasami tendencja jest do traktowania właścicielskiego dzieci, że są własnością rodziców i to oni decydują o wszelkich działaniach wobec. Jeśli mamy podejrzenie, że dziecku dzieje się krzywda, to naszym obowiązkiem jest powiadomić policję albo ośrodek pomocy społecznej. Większą ochronę dzieciom ma dawać tzw. Ustawa Kamilka. Zakłada ona m.in. lepsze zbieranie sygnałów o przemocy od dzieci w szkołach czy klubach sportowych. Jest jasna procedura, rozmowa, zapewnienie dyskrecji i odseparowanie od potencjalnego oprawcy. Nowelizacja ustawy czeka na podpis prezydenta. Kornelia Wieczorek. Dla niektórych nadal Nelka, bo ma 17 lat, ale to wąskie grono, więc dla większości szacunek i podziw dla pani Kornelii. Młoda Polka na liście 10 najbardziej wpływowych dziewczyn roku amerykańskiego magazynu "Time". Z sukcesami zajmuje się dziedzinami nauki, których nawet nazw większość z nas nie rozumie. Gdy miała 14 lat, wynalazła biodegradowalny nawóz, a teraz zajmuje się chorobami neurodegeneracyjnymi. Studia dopiero planuje. To twarze przyszłości. Dziewczyny roku prestiżowego amerykańskiego magazynu "Time". 10 nastoletnich liderek, które inspirują świat. Wśród nich Polka - Kornelia Wieczorek. Za co została doceniona? Sporo jak na 17-latkę. Wspomniana przez magazyn brachyterapia - to najstarsza metoda radioterapii. Kornelia opracowała też biodegradowalny nawóz. Skromna, choć lista jej sukcesów jest imponująca. To pierwsze w historii takie zestawienie "Time". Kornelia podkreśla, że wiele zawdzięcza swoim mentorkom z Oxfordu i Dublina oraz szkole. Osiągnęła olbrzymi sukces i jesteśmy dumni, ale to bardzo dumni. Kształtujemy postawę kreatywności i ciekawości świata. Następne kroki to już uczelnie wyższe. Nawiązanie kontaktów z naukowcami z różnych uczelni, umożliwienie startu w różnych konkursach, gdzie ten geniusz mógł się rozwijać. Żywy dowód, że charyzma nie ma wieku. Obok Kornelii - sportsmenki, artystki i innowatorki. Przedstawicielka Turcji jest najmłodszą pilotką w Turcji. Przedstawicielka Chin zajmuje się popularyzacją systemu STEM, a więc nauk jak fizyka czy matematyka. To jest kolektyw zupełnie różnych osobowości. Kornelia to nie tylko wybitna naukowczyni, ale i dziewczyna o złotym sercu, która łączy pasję do nauki z empatią. I właśnie to ujęło komisję rekrutacyjną programu mentoringowego "Our Future Foundation". W wieku 16 lat założyła pierwszy start-up - aplikację dermatologiczną, drugi start-up - produkcję nawozów biodegradowalnych, i jest niesamowicie utalentowana. I się nie zatrzymuje. Wakacje spędza na stażu naukowym w Amsterdamie i właśnie stamtąd opowiedziała nam, nad czym pracuje. Pomagam w badaniach nad Parkinsonem i bardziej społecznym wymiarem neurobiologii. Oprócz tego pracuję nad kilkoma projektami w obszarze onkologii. Najbardziej interesuje ją zastosowanie komórek macierzystych w leczeniu choroby Parkinsona. Przyszłość należy do niej. A może dzięki niej - do nas wszystkich. To wszystko w "19.30", a za chwilę Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, ministra funduszy i polityki regionalnej, w "Pytaniu dnia" u Justyny Dobrosz-Oracz.