Echa wizyty prezydenta Ukrainy w Polsce i pytania o jej znaczenie. Prokuratura złoży kolejny wniosek o Europejski Nakaz Aresztowania ws. Marcina Romanowskiego. Kraków ma nowego metropolitę. W katedrze na Wawelu ingres kardynała Grzegorza Rysia. Monika Sawka, dobry wieczór. "Polska i Ukraina są jednością, a wszelka wrogość mogłaby zagrozić nie tylko przetrwaniu Ukrainy, ale i bezpieczeństwu Polski" - przekonywał w wywiadzie udzielonym polskim nadawcom publicznym Wołodymyr Zełenski. Ukraiński prezydent, który był wczoraj w Warszawie, mówił o wdzięczności za polskie wsparcie, znaczeniu europejskiej wspólnoty oraz kulisach rozmów o dalszej pomocy finansowej i możliwym pokoju. Obrazki i gesty to jedno. Drugie to słowa. W tym przypadku oba przekazy dość spójne. Bardzo dobrze, że doszło do tej rozmowy. Jesteśmy najbliższymi sąsiadami i powinniśmy mieć najbliższy możliwy kontakt. "Dobra wizyta" - tak rozmowy Nawrocki - Zełenski ocenia większość polityków. Narosła pewna niechęć, różne fobie ukraińskie i należy je rozładować. Z tego punktu widzenia ta wizyta może być wizytą bardzo pozytywną. To było pierwsze dwustronne spotkanie Wołodymyra Zełenskiego z Karolem Nawrockim. Podobnie ocenia to w wywiadzie dla publicznych mediów ukraiński prezydent. To nasze pierwsze spotkanie i sądzę, że po przełamaniu pewnego dystansu jedynie wzmocnimy nasze relacje. Bardzo bym chciał, żeby nie doszło do zrujnowania tego, co zbudowaliśmy między naszymi krajami do tej pory. Tym bardziej, że z Warszawy popłynął jasny sygnał na Wschód. Ta dzisiejsza wizyta jest złą informacją dla Moskwy. Te słowa odbiły się największym echem w Ukrainie. Słowa, które dla nas Ukraińców były najważniejsze - że to jest zły news dla Moskwy. Mogło być o wiele gorzej - takie są teraz komentarze. Oczywiście byliśmy wszyscy świadkami tego, jak pogarszała się retoryka i relacje. Ukraińska prasa pisze o ważnym etapie w stosunkach między Polską a Ukrainą. Podkreśla pierwsze spotkanie prezydentów i słowa, że wizyta to zła wiadomość dla Rosji. Odnotowano też, że Karol Nawrocki przekazał publikację na temat zbrodni wołyńskiej. Ważny etap w stosunkach między Ukrainą a Polską. Zełenski i Nawrocki spotykają się po raz pierwszy. Realizując 26 wniosków, wybijamy właśnie Federacji Rosyjskiej pewien argument i próby nas dzielenia i dezinformowania. Polska pragnie przyspieszyć ekshumacje. Ukraina jest gotowa wyjść naprzeciw. To nie deklaracje, a konkretne działania. Przypomnijmy: ekshumacje ofiar zbrodni wołyńskiej zatrzymane przez Kijów kilka lat temu, wznowiono na początku tego roku. Tu nie chodzi o miłość do Ukraińców, my tu nie rozmawiamy o historiach miłosnych, rozmawiamy o bezpieczeństwie naszego kraju. Była wizyta, jest zaproszenie. Zapraszam pana prezydenta Nawrockiego do Ukrainy. Będziemy myśleć o ewentualnej rewizycie wtedy, kiedy będzie ku temu powód. Natomiast na pewno do pewnego otwarcia w tych relacjach doszło. Zaproszenie przyjął już za to marszałek Sejmu. Włodzimierz Czarzasty odwiedzi Kijów w lutym, w czwartą rocznicę rosyjskiej wojny. Codziennie Ukraińcy dają krew. To jest ważna sprawa. Nie ma niepodległej Polski bez silnej i niepodległej Ukrainy. Wołodymyr Zełenski przyjechał do Polski prosto z Brukseli, gdzie zdecydowano o pomocy dla Ukrainy. Teraz Zełenski masz mocniejsze karty. To jasne nawiązanie do lekceważących słów Donalda Trumpa z lutego. Ukraina w tej wojnie broni nie tylko siebie, ale też Europę, w tym Polskę. Polska nam też pomaga, za co jesteśmy wdzięczni. Oni dzisiaj na swoich barkach dźwigają największy ciężar obrony przed tym zagrożeniem. Zdaniem pracowników konsulatu za incydentem może stać rosyjska propaganda. Marcin Romanowski nie jest już ścigany poza Polską. Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił europejski nakaz aresztowania wydany wobec posła PiS. Jego mecenas przekazał, że sąd w uzasadnieniu wskazał polityczny wpływ na śledztwo. Minister sprawiedliwości zapowiedział złożenie ponownego wniosku. Waldemar Żurek tłumaczył, że decyzja została podjęta jednoosobowo, na posiedzeniu niejawnym, bez zawiadomienia prokuratury, co budzi wątpliwości. Rządzący przecierają oczy ze zdumienia. Znaczy, że co? Każdy może łamać prawo? Wyprowadzać pieniądze, po czym wyjechać z kraju i powiedzieć: "A mnie prawo nie interesuje"? A wszystko po decyzji sądu, która w żaden sposób nie przesądza o jego winie. Mowa w niej o uchyleniu wobec niego Europejskiego Nakazu Aresztowania. Mimo że w Polsce wciąż on obowiązuje. Tych wątpliwości minister ma więcej, bo sędzia Dariusz Łubowski swoją decyzję oparł na, jak twierdzi, nowych, fundamentalnych okolicznościach. Tak nazywa węgierski azyl i odmowę wydania przez Interpol czerwonej noty. Obie decyzje zapadły rok temu. To zadziwiające, co sąd mówi, że to jest nowa okoliczność. I nie chodzi tylko o to, że o obu sprawach rok temu obszernie informowały media. Informacja o tym, że Marcin Romanowski dostał azyl na Węgrzech, co ważne z proceduralnego punktu widzenia, w marcu znalazła się w aktach sprawy. Miesiąc później - trafiła tam adnotacja o tym, że Interpol odmówił wydania czerwonej noty. Jeszcze dwa miesiące temu sędziemu Dariuszowi Łubowskiemu nie przeszkadzało to w rozszerzeniu Europejskiego Nakazu Aresztowania o kolejne zarzuty. Ale teraz - zmienił zdanie. I twierdzi, że sytuację w Polsce można zakwalifikować jako kryptodyktaturę. Jego wyrok udowadnia, że w Polsce żadnej dyktatury nie ma. Bo chociażby sędzia może wydawać wyroki, które z punktu widzenia opinii publicznej mogą być zaskakujące. I żadne konsekwencje z tego tytułu mu nie grożą. Rządzący wskazują też na to, że słowa sędziego brzmią tak samo: dyktatura w Polsce jest, nie ma cienia wątpliwości. Łamana jest praworządność jak narracja polityków PiS. Sędzia wchodzi w buty polityków PiS-u, zachowuje się jak polityk, polityk PiS-u, który chroni swojego kolegę. Marcinowi Romanowskiemu prokuratura zarzuca działanie w zorganizowanej grupie przestępczej i przywłaszczenie ponad 100 mln zł z Funduszu Sprawiedliwości. Grozi mu do 25 lat więzienia. Od roku ukrywa się na Węgrzech, którym Unia zarzuca łamanie zasad praworządności. Viktor Orban jest uznawany za przyjaciela Władimira Putina. Sędzia Dariusz Łubowski stawia jednak Węgry za wzór. skoro państwo Węgierskie uznało, Na Węgrzech panuje ustrój o charakterze dyktatury, takiej wschodniej satrapii oligarchii. I wszystko jest okej, jeśli chodzi o Węgry, według pana sędziego. A jeśli chodzi o Polskę - mamy system autokratyczny. No to jest w żaden sposób nielogiczne. Prokuratura zapowiada ponowny wniosek o Europejski Nakaz Aresztowania wobec Marcina Romanowskiego. Jeśli sprawa znów trafi do sędziego Łubowskiego, śledczy będą wnioskować o jego wyłączenie. Dlatego że te sformułowania zawarte w uzasadnieniu, sprzeczne z faktami, sprzeczne z logiką, zawierające taki ogromny ładunek polityczny. Dziś przypominane są mu też inne orzeczenia, takie jak zgoda na ekstradycję do Rosji, na podstawie zapewnień tego kraju, że spełnia on europejskie standardy praw człowieka. Oglądają państwo "19:30". W programie jeszcze m.in. grypa. Szczególnie niebezpieczna dla naszych serc. Zapalenie mięśnia sercowego, jako powikłanie pogrypowe, rzeczywiście tak okazało się, że ratuje mnie już tylko przeszczep. Sprawa Epsteina wraca z impetem. Kolejne dokumenty ujawnione. Ofiarom najbardziej zależy by ujawniono dokumenty, demaskujące bogatych i wpływowych mężczyzn. Przejrzymy każdą stronę i pociągniemy ich do odpowiedzialności. Dla krakowskiego Kościoła rozpoczyna się nowy rozdział. Kardynał Grzegorz Ryś zaczyna urzędowanie jako metropolita. Wcześniej to stanowisko zajmował arcybiskup Marek Jędraszewski. Nowy metropolita krakowski zapowiedział powstanie niezależnej komisji do badania nadużyć seksualnych. Przeprosił też Żydów w Polsce za zachowanie Grzegorza Brauna. Tak zaczyna się nowe otwarcie. W archidiecezji krakowskiej posługę objął nowy metropolita kardynał Grzegorz Ryś. Ingres - wejście do katedry to podniosła uroczystość. Był okazją do podziękowania wiernym z Łodzi, którą kardynał po ośmiu latach opuścił, i przywitania z Krakowem. Bądź pozdrowiony, krakowski kościele, pełen łaski. Podczas kazania nowy metropolita cytował Jana Pawła II, Pawła VI i Franciszka. Przestrzegał nas przed Kościołem, który opisywał jako autoreferencyjny. Taki Kościół, który myśli tylko o sobie, dba tylko o siebie, słucha tylko siebie, to jest Kościół przerażający. Jaki więc będzie krakowski Kościół pod nowym przewodnictwem? Przede wszystkim jest człowiekiem, który słucha. Słucha, analizuje i w tym jest bardzo podobny do papieża Leona XIV. To co mi się spodobało to ta różnorodność w Kościele. Wszyscy tworzymy Kościół, a nie tylko jakieś wybrane grupy. Kościół nie jest po to, żeby karmić narcyzm klerykalny. Tak, dlatego "nihil sine plebe" - nic bez ludu. Ryś jest orędownikiem Kościoła synodalnego, w którym o nauczaniu decydują wspólnie duchowni ze świeckimi. Urząd przejął po kontrowersyjnym arcybiskupie Jędraszewskim. Niby ten sam Kościół, ale dwa zupełnie różne światy. Nawet z katolickiego punktu widzenia jest dość kontrowersyjne, jeśli się ma wrażenie, że słyszymy agendę jakiejś partii. U kardynała Rysia tego spodziewać się nie musimy. Grzegorz Ryś bronił też migrantów i przeprosił Żydów za zachowanie Grzegorza Brauna, który w Sejmie zgasił świece chanukowe. Przed ingresem zorganizował dla krakowskich księży rekolekcje. Chodziło o to, aby ten mocno podzielony, także w sferze hierarchii i kleru Kościół krakowski, aby go zjednoczyć. Podczas rekolekcji zebrał od księży prawie sto tys. zł jałmużny. Zostanie przeznaczona na żywność dla mieszkańców Lwowa i Zaporoża. Tam jest wojna, wszyscy wiemy. Jest już zima, wojna staje się podwójnie ciężka. No i jest też czas świąteczny, więc niechby chociaż coś się na stole pojawiło. Wielka zmiana będzie dla Kościoła krakowskiego i chcemy takiego Kościoła, który prezentuje Kardynał Grzegorz Ryś, a nie to co się działo w ostatnich latach. Hierarcha wrócił do Krakowa, gdzie był biskupem pomocniczym, to tu został ochrzczony, tu kończył seminarium. Tu z rąk kardynała Macharskiego otrzymał święcenia. Bóg, który w jakiś sposób rozpoczyna dzisiaj w nas dobre dzieło, sam go dokona. Amen. USA rozpoczęły bombardowania na dziesiątki celów związanych z tzw. Państwem Islamskim. To odpowiedź na brutalny atak, w którym zginęli amerykańscy żołnierze. Według oficjalnych informacji, celem nalotów byli bojownicy oraz ich infrastruktura i magazyny broni. Operacja jest określana jako jedna z największych od czasu zakończenia wojny domowej w Syrii. Była północ czasu lokalnego w Damaszku, gdy Amerykanie poderwali myśliwce. By po chwili rozpocząć zmasowany atak na cele tzw. Państwa Islamskiego. W tym samym czasie na wiecu w Karolinie Północnej do swoich zwolenników przemawiał prezydent Donald Trump, który poinformował o operacji. Zaatakowaliśmy bojowników ISIS w Syrii, którzy próbowali się przegrupować po zdziesiątkowaniu ich przez moją administrację pięć lat temu. Uderzyliśmy z całą mocą. Dowództwo CENTCOM odpowiedzialne za Bliski Wschód przekazało, że w ramach operacji Hawkeye Strike zaatakowano ponad 70 celów w środkowej części kraju - Infrastrukturę i miejsca przechowywania broni terrorystów. Amerykanie do przeprowadzenia ataku wykorzystali myśliwce F-15 i A-10, śmigłowce Apach i pociski Himars. Wsparcia w postaci samolotów myśliwskich udzieliła też Jordania. Szef Pentagonu mówi wprost Jeśli obierzesz sobie za cel Amerykanów gdziekolwiek na świecie, spędzisz resztę swojego krótkiego, pełnego niepokoju życia, wiedząc, że USA będą cię ścigać, znajdą i bezlitośnie zabiją. Tydzień temu doszło do ataku na amerykańsko-syryjski konwój. Zginęło dwóch żołnierzy armii USA oraz cywilny tłumacz, a trzech kolejnych wojskowych zostało rannych. Sprawca powiązany z ISIS został zastrzelony na miejscu, a prezydent Donald Trump zapowiedział wówczas odwet. Ich zdjęcia zamieszczono na stronie Pentagonu. Z kolei armia opublikowała te fotografie, pokazujące przygotowania do misji odwetowej. Uchwycono na nich moment uzbrajania myśliwców. Na jednym ze stu użytych pocisków znalazły się imiona zabitych żołnierzy. Operację przeprowadzono w porozumieniu z syryjskim rządem. Władze Syrii, które po obaleniu reżimu Baszara al-Asada, są kierowane przez byłych rebeliantów i polityków wywodzących się z różnych frakcji, zadeklarowały zdecydowaną walkę z bojownikami ISIS. Rozkochiwali w sobie kobiety, później zmuszali do prostytucji. Policjanci z Łodzi rozbili zorganizowaną grupę przestępczą zajmującą się handlem ludźmi. Zatrzymano dziewięć osób. Najpierw okazywali zainteresowanie swoim ofiarom i nawiązywali z nimi relacje uczuciowe. Później zaczynał się koszmar. Ofiarami mogło paść nawet kilkadziesiąt kobiet - zarówno Polek, jak i cudzoziemek. Gang sutenerów rozbity. Dziewięć osób zatrzymanych. Szereg zarzutów i kilkanaście ofiar. Rozkochiwali w sobie, obiecywali piękne, cudowne życie u swoim boku, a później namawiali do tego, żeby te kobiety uprawiały prostytucje. To tak zwana metoda na lover boya. Członkowie grupy wyszukiwali kobiety w trudnej sytuacji życiowej i finansowej. Uzależniali je od siebie emocjonalnie. Później przemocą i groźbami zmuszali do prostytucji. Grupa w ten sposób działała od stycznia zeszłego roku. Wśród ofiar nie tylko Polki. Przestępcy wykorzystywali komunikatory internetowe do nawiązania znajomości. Z czasem relacja oparta na pozornej bliskości przeradzała się w całkowitą kontrolę. Miały one zainstalowane lokalizatory GPS, jak również lokale, w których przyjmowani byli klienci, były wyposażone w kamery, które rejestrowały przebieg spotkań. Gdy ofiary nie chciały wykonać poleceń - bito je i odurzano narkotykami. Tylko dlatego, żeby zarabiać więcej na ich krzywdzie. Zapewne te kobiety potrzebowały po prostu wsparcia, miłości, opieki i dlatego poddały się temu uczuciu. To są bardzo głębokie ślady, które będą towarzyszyły im do końca życia. Wśród zatrzymanych trzy kobiety i sześciu mężczyzn - w tym prawdopodobny lider grupy. Gang miał określoną hierarchie i podział obowiązków - od wyszukiwania kobiet, przez utrzymywanie z nimi kontaktu, kończąc na umawianiu spotkań z klientami i odbieraniu pieniędzy. Były też osoby odpowiedzialne za bicie ofiar. Podejrzanym grozi nawet 15 lat więzienia. Sprawa jest rozwojowa. To nie ma cieniu humanizmu w tym, że do tego biznesu podchodzi się inaczej. To jest traktowanie ludzi na zasadzie towaru. Szacuje się, że rocznie w Polsce ofiarami handlu ludźmi pada nawet kilkaset osób. Jednak prawdziwa liczba może być znacznie większa, bo ofiary nie zawsze zgłaszają się na policję. Te osoby nie czują się ofiarami, one czują, że zawiódł je chłopak, dla którego się na to zdecydowały. On pokazał im świat, w którym taka jest norma. Czyli że kobiety zarabiają seksem. Dlatego tak ważne jest reagowanie na niepokojące sygnały, bo jeden telefon może zapobiec tragedii. Po wielu miesiącach zapowiedzi Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych upublicznił część akt Jeffreya Epsteina, finansisty i przestępcy seksualnego. Wśród ujawnionych materiałów znalazły się między innymi rejestry lotów i rozmów, a także fotografie z udziałem znanych polityków, widać na nich byłego amerykańskiego prezydenta, Billa Clintona. Z opublikowaniem tych materiałów Donald Trump zwlekał do ostatniej chwili. Departament Sprawiedliwości zaledwie kilka godzin przed wyznaczonym przez Kongres terminem upublicznił kolejne części akt Jeffreya Epsteina - zmarłego finansisty i przestępcy seksualnego. To jedne z ujawnionych wiadomości. Pytanie wieńczy dokładny opis jednej z kobiet - 18-letniej Rosjanki. Resort sprawiedliwości zidentyfikował już ponad 1200 ofiar Epsteina i ich bliskich. Ale w całej sprawie chodzi o ujawnienie nazwisk oprawców. To około 10% z wszystkich dokumentów. A zgodnie z ustawą powinniśmy otrzymać całość. Pojawiają się zatem mieszane uczucia: co jest ukrywane? Nikt nie stoi ponad prawem, nawet prezydent, nawet książę, co udowodniła Wielka Brytania. Teraz kolej na Stany Zjednoczone. Przejrzymy każdą stronę i pociągniemy ich do odpowiedzialności. Wśród opublikowanych zdjęć jest wiele takich, które łączą znane postacie z Epsteinem. To miedzy innymi założyciel Microsoftu Bill Gates, reżyser Woody Allen, muzycy Mick Jagger i Michael Jackson. A także były prezydent USA Bill Clinton. Z Epsteinem znał się i przyjaźnił też Donald Trump. Dla niego to skrajnie niewygodny temat, przez który traci poparcie nawet w szeregach ruchu MAGA. Bo choć w kampanii wyborczej obiecywał ujawnienie wszystkich materiałów, teraz sprawę bagatelizuje. Wszyscy znali tego człowieka. Był wszędzie w Palm Beach. Ma zdjęcia z każdym. To znaczy, są setki ludzi, którzy mają z nimi zdjęcia, więc to nic wielkiego. Publikacja dokumentów, wymuszona przez demokratów i republikanów, wywołała wśród nich konsternację. Bo wiele materiałów zostało całkowicie ocenzurowanych. Jak te 119 stron. Ofiarom najbardziej zależy na tym, aby ujawniono dokumenty, które demaskują bogatych i wpływowych mężczyzn, którzy albo je zgwałcili, albo wykorzystali seksualnie, albo byli obecni na tych imprezach seksualnych i patrzyli, jak są wykorzystywane. Demokraci grożą członkom departamentu sprawiedliwości ściganiem za opóźnienie w ujawnianiu akt, a nawet impeachmentem. Grypa w natarciu. Jej powikłania mogą być groźne dla zdrowia, a nawet życia. Szczególnie niebezpieczna jest dla naszych serc. Bywa, że kończy się zakrzepami oraz falą ataków serca i udarów mózgu. Najbardziej narażone są osoby w dojrzałym wieku, a także te z obniżoną odpornością. Lekarze przestrzegają: grypy nie wolno lekceważyć. A najgorsze dopiero przed nami. Gwałtowny wzrost zachorowań na grypę notują Niemcy. Lekarze w Wielkiej Brytanii szacują, że przed Bożym Narodzeniem nawet 8 tys. zakażonych wirusem może wymagać hospitalizacji. W Polsce w ciągu tygodnia potwierdzono ponad 30 tysięcy zachorowań. Obserwujemy w tej chwili intensywny wzrost, mniej więcej co tydzień liczba przypadków się podwaja. Właśnie przez to, że ten wirus jest nieco inny, to i szybciej się ludzie zarażają. Lekarze wskazują, że ten sezon może być wyjątkowo trudny ze względu na nowy podtyp K wirusa grypy, który odpowiada za większość zachorowań. Różnice jeśli chodzi o objawy są niewielkie, zwraca uwagę wysoka gorączka i bóle kostno-stawowe. Wraz ze wzrostem zachorowań rośnie też liczba pacjentów z powikłaniami, które dotykają zwłaszcza układu sercowego. Zapalenie mięśnia sercowego to jest to powikłanie, którym najbardziej się martwimy, dlatego że jest bardzo trudne do rozpoznania, niestety przebiega często w sposób skąpoobjawowy, mogą się pojawić zaburzenia rytmu, brak tolerancji wysiłku. Eksperci wskazują, że wirus może bezpośrednio atakować serce, ale część powikłań wynika z niedoleczenia choroby. Scenariusz w wielu przypadkach jest podobny. Niewyleczona grypa, niewyleżana, 2-3 tygodnie później pojawiają się objawy ostrej niewydolności serca. Niektóre postacie grypy uszkadzają tak komórki mięśnia sercowego, że one się nie regenerują, to znaczy, że ten pacjent w przyszłości będzie musiał być kierowany do transplantacji. Tak było w przypadku Moniki Buraczewskiej. Jak trafiłam do szpitala w styczniu, to wyszłam pod koniec marca i potem się okazało, że ratuje mnie tylko przeszczep, więc w moim przypadku na tyle ta choroba dała mi popalić, że moje życie trochę się zmieniło. Kardiochirurg profesor Michał Zembala wskazuje też na niepokojąco wysoką liczbę pacjentów z infekcyjnym zapaleniem wsierdzia. Szczególnie w ostatnim tygodniu, dwóch obserwujemy naprawdę wielu chorych, którzy wymagają leczenia chirurgicznego. Wielu to znaczy jeden, dwóch dziennie. Źródłem zakażenia może być na przykład niedoleczona infekcja. Objawy nie zawsze są oczywiste, dlatego wielu chorych trafia do szpitala w skrajnie ciężkim stanie. Leczenie chirurgiczne i to jak najszybciej. Trzeba wymienić uszkodzoną zastawkę serca, wymienić na protezę tej zastawki i dalej kontynuować antybiotykoterapię przez tygodnie. Dlatego lekarze jak mantrę przypominają o szczepieniach przeciwko grypie, nadal nie jest na nie za późno. Epidemiolodzy prognozują, że szczyt zachorowań na grypę zacznie się za trzy tygodnie. Ponad 350 szkół i kolejna odsłona "Polski na Tak". W ten weekend wydarzenia w ramach projektu zorganizowano w Głuchołazach i Zielonej Górze. Były warsztaty dla uczniów i muzyczne widowisko. Celem akcji jest pokazanie, jak wygląda współczesna Polska, widziana przez pryzmat szkolnych społeczności - ich codzienności, osiągnięć, pasji i zaangażowania. Liceum społeczne w Głuchołazach. To tu biło serce "Polski na tak". W szkole odbyły się warsztaty zorganizowane przez TVP. Bardzo cieszymy się z całą nasza społecznością szkolną, że możemy w takich warsztatach i koncercie wziąć udział. Bo jednak nie każda szkoła, czy to z terenu województwa, czy to z kraju ma taką możliwość. Czym jest dezinformacja i jak z nią walczyć? O tym rozmawiał z uczniami laureat nagrody Grand Press Veritas Witold Tabaka. Dzisiaj o tych narzędziach rozmawialiśmy, by przede wszystkim ostudzić emocje, post który wzbudza oburzenie, by się zastanowić, jakie są źródła postu. Dorośli nie rozumieją, że dla młodego pokolenia Internet jest równoznaczny z życiem w realu. To, co w Internecie, oznacza to samo w realu. Jeśli jestem wyrzucony z grupy w Internecie, to znaczy że jestem separowany z klasy. To się odbija na nas. Internet powoduje też to, że jesteśmy samotni. Tak było dziś było w auli liceum w Głuchołazach. Pochodząca z Opolszczyzny Meg Krzemień to laureatka konkursu "Debiutów" na festiwalu w Opolu. Do "Polski na tak" zgłosiło ponad 350 szkół. Celem akcji jest pokazanie współczesnej Polski oczami lokalnych społeczności. Uważamy, że każdy może być dumny z tego, co nas otacza. Więc z jednej strony były miasta, z drugiej są szkoły, uczniowie, nauczyciele. Będą seniorzy, planów jest naprawdę bardzo wiele. Plan na jutro to Zielona Góra. To tę małą ojczyznę odwiedzi studio "Polska na tak" i nasza redakcyjna koleżanka. Spotkamy mieszkańców i mieszkanki, którzy od lat tworzą muzyczną, kulturalna i sportową siłę miasta, są symbolem lokalnego patriotyzmu. Opowiemy też o legendarnym Bachusie, który każdego roku na kilka dni przejmuje klucze do miasta. Spotykamy się przy zielonogórskim ratuszu. Aby podzielić się opłatkiem. Złożyć sobie życzenia. Aby pobyć wspólnie i pokolędować. To też Polska, to też przecież "na tak"! I to "tak" będzie nam bardzo przyświecało tego dnia. Tuż przy Uniwersytecie Zielonogórskim powstał ten mural. Jutro nastąpi jego uroczyste odsłonięcie. Seniorzy, kibice, czteroosobowa rodzina, strażak i singielka z akordeonem mają przekonywać przechodniów, że Polska jest na tak. Ja już dziękuję za uwagę. Za chwilę "Pytanie dnia". W studiu są już Mariusz Piekarski i jego gość. Spokojnego wieczoru. Do zobaczenia jutro o 19.30.