19.30, niedziela 21 lipca, Zbigniew Łuczyński, zapraszam. Polacy na wysokości. Jesteśmy po raz pierwszy w historii szybowcem nad K2. Dla Polaków nie ma rzeczy nie do osiągnięcia. Kuźnia kadr pod lupą prokuratury. W Ministerstwie Sprawiedliwości panowała stajnia Augiasza. Poczekajmy na wyjaśnienia, wtedy będziemy komentować. To mały krok dla człowieka i wielki dla ludzkości. Kosmiczny krok. To był prestiż, że my potrafimy. Zrobili to. "Widzieliśmy wszystkie ośmiotysięczniki dookoła". Sebastian Kawa razem z Sebastianem Kotem-Lampartem jako pierwsi na świecie przelecieli szybowcem na wysokości ponad 8600 metrów nad poziomem morza - nad szczytem K2, w paśmie górskim Karakorum. Śmiałkowie skromnie dodają, że ten wyczyn był możliwy dzięki zjawisku fali. Czy tylko? Drugi najwyższy szczyt świata i wyczyn, którego nikt do tej pory jeszcze nie dokonał. Jesteśmy po raz pierwszy w historii szybowcem nad K2. Widok zapierający dech w piersiach. Emocje trudne do opisania. Sebastian Kawa i Sebastian Lampart ruszyli w Karakorum, pasmo górskie na pograniczu Indii, Pakistanu i Chin, po marzenia. W powietrze wzbili się dokładnie o 13:50 czasu polskiego. Lot trwał około czterech godzin. Powoli na nas to spływa, że byliśmy w takich miejscach, w których nie było jeszcze nikogo, i ja się ogromnie z tego cieszę. Opowiadali chwilę po wylądowaniu. Wyczyn udał się nie tylko dzięki wiedzy i umiejętnościom, ale też sprzyjającym siłom natury. Bardzo szybko dostaliśmy się do góry Maszerbrum, gdzie niebo było pokryte chmurami. Ale znaleźliśmy falę, dzięki której dostaliśmy się ponad pokryciem chmur i z tych chmur wystawał jeden jedyny wierzchołek - to było właśnie K2. Kciuki za powodzenie wyprawy najmocniej trzymali najbliżsi. Choć im towarzyszył też niepokój. Mocno mnie ściskało serce, kiedy zbliżali się w takim wysokim grzbiecie do właściwego celu, szybowiec szybko opadał i nagle znacznik zamarzł. Odszedłem od komputera, bo to było ponad siły, ale za chwilę wróciłem i jest. Wracają. K2 zaliczone. To góra, która nie wybacza błędów. Zimą po raz pierwszy została zdobyta dopiero w 2021 roku. Wówczas na szczycie zameldowało się 10 Nepalczyków. Podczas letnich wypraw szczyt zdobywali też Polacy. Teraz jako pierwsi podziwiali go z powietrza. Niesamowite osiągnięcie, z którego wszyscy Polacy niezależnie od dziedziny sportowej są bardzo dumni. K2 - góra gór, drugi najwyższy ośmiotysięcznik. Choć droga, by wzbić się ponad szczyt, była wyboista. Przygotowania trwały dwa lata. Samo przewiezienie szybowca z Polski do Pakistanu było nie lada wyzwaniem. Maszyna przejechała ponad 7 tysięcy kilometrów. Wszystko po kolei się nie układało, były problemy sprzętowe, szybowiec był w warsztacie za długo, nie mogliśmy go odpowiednio przygotować. Potem kolejne problemy na granicach. Trudności trzeba było pokonać też na miejscu - w Pakistanie - kraju, w którym o szybowcu mało kto w ogóle słyszał. Dwa tygodnie trwało załatwianie formalności. Deptaliśmy w miejscu, odbiliśmy się od biurek, od urzędników. Nie mieli na latanie szybowcami żadnych procedur. Nie mieli pojęcia niektórzy, jak wygląda szybowiec. Teraz wszyscy już wiedzą, a o wyczynie Polaków usłyszał cały świat. By planować kolejne wyprawy. Zatrudnienie dla swoich, kuźnia kadr Ministerstwa Sprawiedliwości i przejmowanie nieruchomości. Akademia Wymiaru Sprawiedliwości stała się półprywatnym bastionem Suwerennej Polski. Marcin Romanowski nadzorował uczelnię, a Zbigniew Ziobro przekazywał mu pod zarząd mieszkania, nieruchomości, a nawet ośrodki wypoczynkowe odebrane Służbie Więziennej. Teraz sprawą zajmuje się prokuratura. O kolejnych aferach obozu Zbigniewa Ziobry. Kuźnia przyszłych prawników - taka miała być Akademia Wymiaru Sprawiedliwości. Powołana za czasów rządów PiS, dziś ma problemy i to poważne. Nieruchomości, z których korzysta publiczna uczelnia, miały zostać zabrane Służbie Więziennej. Mienie służby więziennej jest mieniem państwowym, więc absolutnie nie można dysponować nim w zależności od zapotrzebowania politycznego. Służba Więzienna domaga się zwrotu, bo nieruchomości Zbigniew Ziobro oddawał lekką ręką w bardzo atrakcyjnych cenach. W prokuraturze są już cztery zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa. Między innymi przez byłego szefa resortu sprawiedliwości, byłego kierownictwa służby więziennej czy kierownictwo Akademii Wymiaru Sprawiedliwości. Zawsze mogą się pojawiać jakieś nieprawidłowości, ale od tego jest prokuratura, od tego jest sąd. Niezależnie od złożonych zawiadomień prokuratura już prowadzi śledztwo w tej sprawie. Mnie to nie dziwi, bo gdzie się nie dotkniemy, to tam wypadają pieniądze lub nieprawidłowości właśnie z finansowaniem, a szczególnie jeżeli chodzi o Solidarną Polskę. W kolejne ujawniane nieprawidłowości związane z otoczeniem Zbigniewa Ziobry nie wierzy Prawo i Sprawiedliwość. Nie wyobrażam sobie. Czyli jeżeli miało to miejsce, to musi być wyjaśnione? Panie redaktorze, rozmawiamy o spekulacjach medialnych, więc nie będę ich komentować. Lista wątpliwości jest jednak długa. Na początku tygodnia do budynku Akademii Wymiaru Sprawiedliwości weszli funkcjonariusze ABW. Okazuje się, że Marcin Romanowski miał tu sekretne biuro. Nieoficjalnie śledczy zabezpieczyli dokumenty, który mogą dotyczyć Funduszu Sprawiedliwości. Bo Romanowski, kiedy był wiceministrem sprawiedliwości, miał nadzorować uczelnie. Jednym z głównych zadań jest bycie swoistą kuźnią kadr dla całego wymiaru sprawiedliwości. Dlaczego tam był, co tam załatwiał, jaki to miało cel i myślę, że wiele pytań zostanie postawionych. I mogą się zamienić w zarzuty prokuratorskie. Kolejne, bo prokuratura przedstawiła mu już 11 zarzutów dotyczących Funduszu Sprawiedliwości. Przeszukanie służb skomentował rektor uczelni. Akademia - jak opisuje "Newsweek" - była półprywatnym bastionem Suwerennej Polski. Miała zatrudniać ludzi powiązanych z ziobrystami i pozyskiwała nieruchomości. Miejsce miało być gwarantem pracy i dobrych pieniędzy na wypadek przegranych przez PiS jesiennych wyborów. Jej budżet tylko w tym roku wynosi 150 milionów złotych. Pan minister Romanowski został po prostu wkręcony przez swój obóz polityczny do tego, aby brać te kwestie na siebie i dawać twarz temu bezprawiu. Obecnie kierownictwo resortu sprawiedliwości chce Akademię Wymiaru Sprawiedliwości zamknąć. W jej miejsce miałaby powstać Szkoła Służby Więziennej. Szef PSL twierdzi, że nie boi się ani biskupów, ani lewaków. Adrian Zandberg ripostuje, mówiąc o tym, że obelgi warto dobierać ostrożnie, zwłaszcza będąc spadkobiercą ZSL-u. Czy przy okazji patriotycznego wychowania ktoś tu zapomina o dobrym wychowaniu? Członkowie koalicji rządzącej coraz częściej używają słów mało koalicyjnych. Czy zdołają się dogadać w naszym - wyborców - interesie? To my zdecydowaliśmy, że po raz kolejny premierem jest Donald Tusk. Polityczną ofensywa ludowców zdumiewa koalicjantów. Zwłaszcza słowa dotyczące ustawy o wychowaniu patriotycznym. To pomysł PSL, projekt mamy poznać w najbliższych dniach. Będzie zbiorem rozwiązań mających na celu zatrzymanie jakiejkolwiek rewolucji, czy to lewackiej, czy prawackiej. Na te słowa zareagował Adrian Zandberg. Nie sądzę, żeby te słowa były kierowane do Adriana Zandberga, myślę, że jego środowisko nie akceptuje agresji i nienawiści w przestrzeni publicznej. Mówiąc o agresji, ludowcy wskazują na ten incydent, za który obwiniają środowiska lewicowe. To poznańska siedziba partii, zniszczona po sejmowym głosowaniu w sprawie zniesienia kary za pomoc w aborcji. Ustawa przepadła, bo przeciw był PiS, Konfederacja i 24 posłów PSL. Kosiniak-Kamysz nie powinien bać się lewaków, a kobiet. Mówi Lewica, która też stała się obiektem agresji. To zdjęcia z wczoraj i siedziba partii we Wrocławiu. Poseł Arkadiusz Sikora pisze o prawicowych i faszystowskich standardach. Potępienie takich incydentów to jeden z niewielu punktów łączących Lewicę i PSL. To nie my jako Lewica jesteśmy przeciwnikiem PSL, które głosuje razem z PiS-em. Oni się będą musieli rozliczyć przed kobietami, które głosowały naprawdę mężnie za koalicją 15 października. Ludowcy odpowiadają, że ich stanowisko w sprawie aborcji nie zmieniło się i jest takie jak przed wyborami. PSL skręca w prawo - takie słychać komentarze. Nie, PSL jest w centrum, przez lata był i tak pozostanie. Ale w kwestiach światopoglądowych jest daleko od reszty koalicjantów. Lewica zapowiada ponowne złożenie wniosku w sprawie depenalizacji aborcji. Po wakacjach do Sejmu ma trafić rządowy projekt ustawy o związkach partnerskich. To przedwyborcze obietnice Koalicji Obywatelskiej i Lewicy. PSL jest konsekwentne i zapowiada, że podczas głosowań dyscypliny w klubie nie będzie. Każdy głosuje tak, jak mu podpowiada sumienie i głos wyborców. Co się dzieje w koalicji? Nic, koalicja pracuje ciężko, my jesteśmy koalicją różnych partii, mamy różne poglądy i staramy się wypracowywać kompromis w tych rzeczach, które nas dzielą, ale w kwestiach zasadniczych mówimy jednym głosem. Czy wspólne stanowisko uda się znaleźć także w innych kwestiach? Okaże się po wakacjach. To jest 19.30, główny serwis informacyjny Telewizji Polskiej. Za chwilę o pomyśle na turystyczne ożywienie na Podlasiu, a także... Coraz więcej zakażeń. Nieoczekiwanie w środku lata mamy początek wysypu. To już nie jest ten covid co w 2020 roku. Tykająca ekologiczna bomba. Dusił nas jakiś dym, zapach gryzł w gardło, bolały głowy. W miejscowościach przygranicznych jest bezpiecznie i spokojnie, ale pusto, bo turyści podlaskie omijają szerokim łukiem. Dlatego przedsiębiorcy z Białowieży biorą sprawy w swoje ręce. Proponują wprowadzenie bonu turystycznego, dostępnego dla wszystkich. Cel to ożywienie turystyki w regionie. Pomysł podchwycił marszałek Sejmu Szymon Hołownia. O tym, czy i kiedy bon stanie się faktem. Podlasie i legendarna gościnność. Zapraszamy. Tylko tu spróbujemy prawdziwej tatarskiej kuchni, przyroda zachwyca dzikością, a czas płynie wolno. Mimo to w tym sezonie turyści omijają Podlasie. Szacujemy, że około 56 procent tego, co było w latach poprzednich, oczywiście nie mówię o koronawirusie, tyle turystów jest mniej po prostu w Białowieży. Obawy budzi wprowadzona w czerwcu strefa buforową przy granicy z Białorusią. Jest wąska, a wszystkie szlaki - otwarte. Baza hotelowa i gastronomiczna czekają. Ci, którzy przyjechali, są zadowoleni. Wszędzie jest pusto, parkingi puste, restauracje puste, nie trzeba nigdzie czekać. Cudownie, jest superatmosfera, w ogóle nie czuć takiego zagrożenia. Nie boję się. Przed przyjazdem tutaj rozmawiam z przyjaciółmi, pytam ich. Wiem, że jest trudna sytuacja przy samej granicy, ale ja tutaj nie widzę problemu. Jest spokojnie, cicho. Tak, jest sporo wojska i policji, ale czujemy się całkiem bezpieczni. Jest bezpiecznie, ale i pusto. Przedsiębiorcy z regionu liczą, że rząd zachęci urlopowiczów bonem turystycznym. Takim, który byłby do zrealizowania wyłącznie na terenie województwa podlaskiego. Polak zostanie w ten sposób przekonany i z lekka zdopingowany. Ja opieram się tutaj na doświadczeniach z poprzednim bonem turystycznym. Ten bon turystyczny, jeżeli zostanie rozdany, to on zostanie rozdany pod koniec roku, zakładam, bo to nie jest prosta sprawa, żeby to wprowadzić, tak że będzie okej, ale na przyszły rok. Rząd już zapowiedział wsparcie lokalnych biznesów i zachęca, by spędzić wakacje w regionie. Jest swego rodzaju, i apeluję o to, pewnym patriotycznym obowiązkiem wszystkich nas, mieszkańców innych regionów Polski, wesprzeć branżę turystyczną, przedsiębiorców na Podlasiu. Bon turystyczny, który byłby do wykorzystania tutaj, na terenie województwa podlaskiego, ze szczególnym uwzględnieniem tych gmin przygranicznych, byłby na pewno bardzo konkretnym wsparciem. Jak dotąd na promocję Podlasia rząd przeznaczył milion złotych. Efekty już są widoczne. Sobota i piątek pokazały, że chyba media zrobiły, to co miały zrobić, czyli odwrócić tą negatywną reklamę. Widzimy, że trochę się zmieniło, tak że jest nadzieja. Na razie nie wiadomo, jaką wartość miałby bon, który turyści mogliby wydać na Podlasiu. Ale wspomnienia, jakie można z Podlasia przywieźć, są bezcenne. Jego nazwa brzmi niewinnie, bo najnowszy wariant COVID-19 nazwano FLiRT. To kuzyn oswojonego już wariantu omikron. Gorączka, dreszcze, kaszel czy duszności - to wszystko może oznaczać zakażenie. Warto więc wykonać test i rozważyć szczepienie, bo COVID-19 wciąż daje o sobie znać, a choroba nie ominęła nawet prezydenta Stanów Zjednoczonych. Czy kolejna fala zagraża już Polsce? Ból głowy, osłabienie, ból gardła. W wielu przypadkach po wykonaniu testów okazuje się, że to COVID-19. Zachorowań na covid jest więcej, testujemy pacjentów z infekcjami i nieoczekiwanie w środku lata mamy początek małego wysypu koronawirusa. U wielu dominują dolegliwości przypominające zatrucie pokarmowe. Objawy nie są typowe, mogą występować też objawy z przewodu pokarmowego, a to, co kiedyś było wskaźnikiem covid - utrata węchu, smaku - nie występują tak często jak na początku. W Stanach Zjednoczonych wzrosty zachorowań i hospitalizacji zaczęły się już w czerwcu. Kilka dni temu pojawiły się informacje o tym, że choruje między innymi prezydent Joe Biden. Wiele wskazuje na to, że teraz letnia fala covid dotarła do Polski. Jest znaczny przyrost dodatnich wyników w ostatnich trzech tygodniach, czyli w tej chwili jesteśmy na poziomie ok. 20% dodatnich wyników. Dane resortu zdrowia wskazują na około 170-190 zachorowań dziennie, ale to dane mocno zaniżone, bo tylko część pacjentów zgłasza się do lekarzy. Wielu kupuje testy w aptekach i bada się na własną rękę. Pytają pacjenci o testy i to zainteresowanie jest cały czas. Najlepszym potwierdzeniem, że koronawirus nie daje o sobie zapomnieć, jest wzrost zawartości wirusa w próbkach pobranych w warszawskich ściekach. To jest najbardziej obiektywny sposób oceny, czy ilość patogenu wzrasta czy nie. Dominujące obecnie warianty koronawirusa najczęściej wywołują łagodny przebieg choroby. Groźniejsze są długofalowe skutki zakażenia, zwłaszcza powikłania neurologiczne. Dotyczy to nadal zaburzeń funkcji poznawczych, czyli ta słynna mgła covidowa, ale pojawiają się liczne zespoły wynikające z uszkodzenia nerwów obwodowych. Nawet co piąta osoba po COVID może po infekcji cierpieć na przewlekły stan zapalny, który zwiększa ryzyko schorzeń autoimmunologicznych. Większość powikłań odległych to są skutki przewlekłego stanu zapalnego i niestety dzisiaj nie umiemy sobie zbyt dobrze radzić z tymi powirusowymi stanami zapalnymi. Według ekspertów jesteśmy na początku kolejnej fali zakażeń. Bardzo dużo zachorowań będzie jesienią, myślę, że to będzie październik. Dopiero wtedy pojawią się nowe wersje szczepionek. Planuje się, że na jesieni będzie dostęp do nowych szczepionek, one w tej chwili są aktualizowane i poprawiane. Dwuletnie dziecko wypadło z trzeciego piętra bloku w Kraśniku w województwie lubelskim. Jego stan jest ciężki. Dwulatek przebywał pod opieką rodziców, którzy byli trzeźwi, ale w organizmie ojca dziecka wykryto narkotyki. Więcej o okolicznościach wypadku. Do tragedii doszło przy ul. Juliusza Słowackiego w Kraśniku. Dwulatek wypadł z uchylonego okna na trzecim piętrze i spadł na kostkę brukową. Dziecko zostało przetransportowane śmigłowcem do szpitala, gdzie przebywa w chwili obecnej w stanie, który lekarze określają jako ciężki. Chłopiec był opieką rodziców i siostry. Wciąż nie wiadomo, jak doszło do wypadku. Wstępne badanie narkotestem wykazały środki odurzające w organizmie ojca, a to właśnie on zawiadomił służby. Rodzina wcześniej nie była objęta nadzorem opieki społecznej. Małe dzieci to tak jak żywe srebra i trzeba je na każdym kroku pilnować. Jestem w szoku, że rodzice nie zapewniają opieki dzieciom tak małym. Kilka tygodni temu do podobnej tragedii doszło w Katowicach. Dwuipółletni chłopiec wypadł z okna na trzecim piętrze. Stan chłopczyka szczęśliwie się poprawił. Chłopczyk został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej, oddycha samodzielnie. To dramaty, których można było uniknąć. Pamiętajmy, aby nie pozostawiać dzieci bez opieki. Należy zabezpieczyć okna i usunąć meble, które umożliwią najmłodszym wejście na parapet. Uwaga na zabawy na balkonie. To, co znajduje się za oknem, jest dużo bardziej atrakcyjne, więcej kolorów, dźwięków, ptaki. Dla dziecka jest to bardzo duża zachęta, żeby w pobliżu okna się znaleźć. A dziecięca ciekawość nie zna granic. Dwa na trzy wypadki z udziałem najmłodszych zdarzają się w domach. To między innymi upadki, zadławienia, skaleczenia, utonięcia, do których szczególnie często dochodzi latem. Dzieci nie mają wykształconego myślenia przyczynowo-skutkowego, więc ich wyobraźnia działa w zawężonym obszarze i nie są świadome konsekwencji swoich zachowań. Jeżeli widzimy dziecko w niebezpieczeństwie - reagujmy. Bo to obojętność często bywa przyczyną tragedii. Kolejne nielegalne składowisko odpadów. Tym razem Paniówki w województwie śląskim. Kilkaset pojemników wypełnionych chemikaliami, a obok - osiedle domów. Mieszkańców zaniepokoił gryzący dym i zapach. Po interwencji strażaków okazało się, że doszło do wycieku z jednego z ogromnych zbiorników. Okazuje się, że prokuratura nie tylko wie, ale zajmuje się tą sprawą od 5 lat. Nielegalne składowisko - prawie 800 pojemników z chemikaliami - odkryto w Paniówkach w województwie śląskim. Dowiedzieliśmy się przez przypadek zupełny. Wezwałem przez 112 straż pożarną, ponieważ dusił nas jakiś dym, zapach gryzł w gardło, bolały głowy. Jedna z beczek pękła, kilkadziesiąt metrów od domów jednorodzinnych. Dokonano pomiarów atmosfery wokół tych zbiorników, nie stwierdzono gazów niebezpiecznych. Dokonany pomiar wykazał substancję ropopochodną. Szczegółowe wyniki badań mają być znane za dwa tygodnie. Teren należy do prywatnej firmy. Zastanawiam się, że wcześniej tego nikt nie widział, przecież to jest obszar duży. Z góry widać. To jest zaskoczenie. Nie dla inspektorów środowiska. Obszar jest pod stałym nadzorem. W 2019 roku właściciel terenu otrzymał nakaz wywiezienia i utylizacji tych substancji. Samorządowe Kolegium Odwoławcze jednak wstrzymało tę decyzję. Gmina się nie poddaje. Problem w tym, że właściciel terenu jest tzw. słupem. Ustalaliśmy wszystkie możliwe osoby, które są czy były zaangażowane. Przesłuchiwaliśmy w zakładach karnych wszystkie osoby, jest to tzw. odprysk mafii śmieciowej. Mafii, która odpowiedzialna jest za nielegalne odpady w województwie śląskim. Największym do tej pory było składowisko w Mysłowicach, gdzie zalegało 8 tysięcy ton niebezpiecznych substancji. 2 lata temu wywieziono ostanie beczki. Odpowiedzialni trafili do aresztu. Takich miejsc w Polsce może być nawet tysiąc. Wszystkie niebezpieczne i toksyczne. To bomby ekologiczne. Resort środowiska nie ma wątpliwości - potrzebne są zmiany. Planowana jest reforma, która ma ułatwić ściganie takich przestępców. Te zmiany według zapowiedzi w życie mają wejść jesienią tego roku. To był pierwszy wiec po zamachu na jego życie. Donald Trump odpowiedział na zarzuty demokratów, którzy twierdzą, że jest zagrożeniem dla demokracji. W ubiegłym tygodniu przyjąłem kulę za demokrację - odpowiada kandydat republikanów. Jednocześnie nie milkną spekulacje na temat kandydatury Joe Bidena. Formalna nominacja demokratów w prezydenckim wyścigu jest planowana na początku sierpnia. Gdy pod Białym Domem grupa wyborców wzywała Joe Bidena do rezygnacji z prezydenckiego wyścigu, tysiące ludzi dla Donalda Trumpa przyjechało do Michigan. By wziąć udział w pierwszym po zamachu wiecu wyborczym stali nawet w pięciokilometrowej kolejce. Sądzę, że został ocalony, by zostać naszym prezydentem. Chciałam pokazać swoje poparcie i to była najlepsza koszulka, jaką miałam na tę okazję. Wiec odbył się przy zaostrzonych środkach bezpieczeństwa. Secret Service przyznała, że przed atakiem odmawiała Trumpowi dodatkowej ochrony. Były prezydent w blisko dwugodzinnym przemówieniu wrócił do ulubionej retoryki. Nie mówił już o narodowej jedności. Chwalił siłę dyktatorów takich jak Putin i Xi, mówił o słabości Joe Bidena i szydził z kłopotów demokratów. Oni mają wiele problemów. Po pierwsze nie wiedzą, kto jest ich kandydatem. Z kim chcielibyście najbardziej walczyć, by wygrać? Z Kamalą Harris? Czy z krzywym Joe Bidenem? Chcę, by nominowali Joe Bidena. Bo ludzie w całym kraju będą mieli duży problem, by głosować właśnie na niego. Potwierdzają to najnowsze sondaże. W każdym zwycięża Donald Trump. Choć jego przewaga nad Joe Bidenem w niektórych badaniach jest niewielka. Ale przy uwzględnieniu rozkładu na głosy elektorskie rośnie znacząco. Były prezydent wygrałby także w wyścigu z Kamalą Harris. Ta pod nieobecność chorego na covid Joe Bidena prowadzi kampanię. I ma największe szanse, by zastąpić go w wyścigu do Białego Domu. Do rezygnacji ze startu wezwało Bidena już ponad 35 członków Kongresu. Chce tego także blisko 2/3 wyborców demokratów. Tyle że ten ustępować nie zamierza. I już w przyszłym tygodniu, gdy wyzdrowieje, planuje wznowić kampanię. Absolutnie prezydent jest wciąż w tym wyścigu. I jest najlepszą osobą, aby zmierzyć się z Donaldem Trumpem. Na początku sierpnia demokraci mają formalnie nominować Joe Bidena na kandydata na prezydenta. Taką informację przekazał dziś Krajowy Komitet Demokratyczny. Głosowanie odbędzie się wirtualnie. "To mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości" - te słowa przeszły do historii. Joe Biden wycofuje się z kandydowania. Podaje to agencja Reutersa. Będziemy o tym mówić w kolejnych serwisach. "To mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości" - te słowa przeszły do historii. 55 lat temu Neil Armstrong stanął na powierzchni Księżyca. Od tego czasu minęło wiele lat, zmienił się świat, ale nikt od tamtego czasu nie powtórzył wyczynu amerykańskich astronautów. Pierwszy krok na Srebrnym Globie. 21 lipca 1969 roku Neil Armstrong wypowiedział słowa, które przeszły do historii. To miało ogromne znaczenie, to podkreślało, że wojnę w kosmosie na tym etapie Amerykanie wygrywają. Wygrywają ze Związkiem Radzieckim, bo podbój kosmosu był częścią zimnej wojny między tymi mocarstwami. Do momentu lądowania na Księżycu wyścig wygrywała Moskwa i jej kosmonauta, Jurij Gagarin. Wyścig też był oczywiście pokazem siły poszczególnych mocarstw, ale też poszczególnych armii, bo jak spojrzymy na astronautów amerykańskich czy sowieckich, to to są wszystko wojskowi. Transmisję z misji kosmicznej Apollo 11 dzięki telewizji na całym świecie obejrzało około pół miliarda ludzi, także nad Wisłą. Na takich odbiornikach jak ten widzowie telewizji polskiej mogli zobaczyć na żywo pierwszy krok człowieka na Księżycu. I za żelazną kurtyną byliśmy jedyni. Ten wyjątkowy moment uwiecznili twórcy serialu "Dom". Nie śpijcie chłopcy, patrzcie. Taki moment się już nie powtórzy. Decyzja zapadała na poziomie Komitetu Centralnego, istnieje wersja, że tę decyzję osobiście podjął Gomułka, ówczesny pierwszy sekretarz, nie zdając sobie do końca sprawy z wydźwięku propagandowego tej sytuacji. Kolejne misje załogowe to już mniejsze emocje, ale równie ważne doświadczenia i odkrycia naukowe. Program załogowych lotów na Księżyc zamknięto w 1962 roku. Dzisiaj myślimy o Księżycu zupełnie inaczej. Ten Księżyc musi nam się zwrócić. Jeżeli tam wyślemy ludzi, to musimy wysłać po coś. Bo to, co dla nas ważne, mogą zbadać statki bezzałogowe. Ale to nie oznacza, że całkowicie zrezygnowaliśmy z eksploracji jedynego satelity Ziemi. Jest wiele pomysłów jednak, żeby astronautki również wylądowały na Księżycu. Takie są założenia misji Artemis, więc miejmy nadzieje, że w ciągu najbliższych lat nie tylko mężczyźni, ale i kobiety wylądują na Srebrnym Globie. Najpierw jednak Amerykanie planują lot załogowy wokół Księżyca bez lądowania na jego powierzchni. Następnym krokiem ma być powtórzenie tego pierwszego, historycznego kroku. Co znaczy być odważną? Jak być queerową matką? Jak odnaleźć się w społeczeństwie jako rodzic queerowego dziecka? O marzeniach i rzeczywistości, trudnym temacie tożsamości, a także "wyrzutkiniach" i "odrzutkiniach" w "Rozmowach (nie)wygodnych". Sylwia Chutnik opowiada Mariuszowi Szczygłowi. TVP INFO o godzinie 20.00. Z hejtem nie możesz sobie poradzić. Hejt jest po prostu pobiciem człowieka i nie możesz sobie poradzić z tym, że leżysz właśnie na murawie i krwawisz. Absolutnie! Ale jeśli wiesz, co chcesz robić i wierzysz jakoś w to, wierzysz w siebie w tym wszystkim, no to po prostu robisz swoje. Czyli ten, kto wierzy w siebie, lepiej sobie radzi z atakami? Tak, jeżeli nawet robi to nieświadomie, ponieważ wie, że ma jakiś tam cel, że ma jakieś rzeczy do zrealizowania. To jest trochę tak, że wstajesz, otrzepujesz się, plasterek sobie nakleisz, plasterkiem mogą być rozmowy z innymi osobami, np. tymi, które też doświadczają hejtu, to może być długa kąpiel albo zresetowanie się filmem mało ambitnym, cokolwiek, co sprawi, że przestaniesz analizować, myśleć, i właśnie otrzepujesz się i lecisz dalej. Jest godzina 20.00, więc "19.30" dobiegła końca. Wracamy jutro. Do zobaczenia.