Czas zmian - kto po¼egna si- w tym tygodniu z rz@dem? Szczelna granica - wsp#lne dzia¾ania Polski i Niemiec. Epidemia cholery? Eksperci uspokajają. "19.30", Zbigniew Łuczyński, dobry wieczór. Rekonstrukcja rządu i ostatnie przed zmianami rozmowy koalicjantów. Narada liderów koalicji właśnie trwa. W pobliżu miejsca, gdzie toczą się rozmowy, jest Anna Łubian-Halicka. Zmiany i ogłoszenie rekonstrukcji przesunięto z powodu urlopu marszałka Sejmu. Szymon Hołownia wrócił i uczestniczy w rozmowach. Czy wiemy już, kto pożegna się ze stanowiskiem w rządzie? W gronie tych osób wymieniany jest minister rolnictwa, którego na stanowisku miałby zastąpić partyjny kolega Stefan Krajewski. Posady mają też stracić ministrowie bez teki, choć część z nich, jak np. Marcin Kierwiński, ma otrzymać nowe zadania w rządzie. Ale istotna jest też lista osób, które czekają awanse. Najważniejsze nazwisko pojawiło się po południu. Radosław Sikorski miałby zostać trzecim wicepremierem w rządzie Donalda Tuska. To jednak tylko nieoficjalne informacje. Wszystko wskazuje na to, że w kancelarii premiera trwa jeszcze ostatnie spotkanie przed rekonstrukcją. Czy Ministerstwo Sportu przetrwa rekonstrukcję? Każde z ministerstw czeka na decyzję pana premiera. Która ma zostać ogłoszona w środę. Ale już dziś Krzysztof Gawkowski potwierdza, że powstaną 2 superresorty. Jeden bardzo duży, odpowiadający za sprawy gospodarcze, i drugi odpowiadający za sprawy kluczowe dla państwa dzisiaj, bo to energetyka na pewno. Na czele resortu gospodarki, w którego skład mają wejść ministerstwa finansów oraz rozwoju i technologii, ma stanąć Andrzej Domański. Resort energii ma przejąć część kompetencji tych 4 ministerstw. Ale wszystkie mają pozostać w rządzie jako oddzielne resorty. Paulina Hennig-Kloska zostaje w rządzie, jest nowy pomysł w różnych aspektach na rząd, ten rząd będzie trochę mniejszy. Obecne stanowiska mają stracić Krzysztof Paszyk, Jakub Jaworowski, Andrzej Szejna, Adriana Porowska, Marzena Okła-Drewnowicz i Katarzyna Kotula. W tym ostatnim przypadku w grę wchodzi tylko zmiana tytułu, bo rząd zgodnie z unijnymi przepisami musi mieć pełnomocnika ds. równości. Szczegóły mają zapaść podczas dzisiejszych rozmów liderów. Zanim się rozpoczęły, parlamentarzyści Polski 2050 poza Warszawą spotkali się na posiedzeniu klubu. Po nocnej wizycie Szymona Hołowni w domu Adama Bielana emocji było tu najwięcej. Czy Polska 2050 pogodziła się z tym, że od sierpnia nie będzie mieć wicepremiera w rządzie? To jest sytuacja, kiedy czekamy na koniec negocjacji, ale tak, my oczekujemy wicepremiera wraz z ustąpieniem marszałka Sejmu w listopadzie. Teraz trwa walka o nadzór nad mieszkalnictwem. Powinno być w resorcie pani Pełczyńskiej-Nałęcz. Ona już pokazała, że ma mocną pozycję, nie boi się lobby deweloperskiego. Lewica ma swojego kandydata, to obecnie odpowiedzialny za mieszkalnictwo wiceminister rozwoju i technologii Tomasz Lewandowski. Pamiętacie państwo takie hasło: "Mieszkanie prawem, nie towarem"? To jest hasło lewicowe od wielu, wielu lat. Za dwa dni wszystko ma być jasne. Potem jest proza życia, rekonstrukcję robimy nie dla blichtru medialnego, tylko dla poprawienia sprawczości sprawowania rządów. Tak zapowiadał Donald Tusk po wyborach prezydenckich. Dziś w taki sposób... Wakacje? Jakie wakacje? Nie ma wakacji od legislacji. ...ministra rodziny, pracy i polityki społecznej ogłasza rozpoczęcie prac nad ustawą stażową. Tak, żeby praca na śmieciówkach liczyła się do stażu pracy. Ten projekt będzie czytany na tym posiedzeniu Sejmu. Na koalicyjnej liście obietnic do spełnienia także: złagodzenie zapisów aborcyjnych, wprowadzenie związków partnerskich, podwyższenie kwoty wolnej od podatku, przywrócenie praworządności. W tym ostatnim... ...nieoczekiwanie pomoc oferuje pierwsza prezes Sądu Najwyższego, zapowiadając to: Ja jestem gotowa zrzec się swojego stanowiska, ale tylko dla dobra Polski, w tym sensie, żeby skończyła się ta szarpanina w UE. Małgorzata Manowska jednocześnie proponuje, by członkowie Krajowej Rady Sądownictwa byli wybierani w wyborach powszechnych. Zapowiada też, że zaprosi na spotkanie w tej sprawie przedstawicieli wszystkich sił politycznych. Ale już po zaprzysiężeniu nowego prezydenta. Traktuję tę okazję jako pewne nowe otwarcie dla polityków. Rządzący komentują to tak: Propozycja Małgorzaty Manowskiej: propozycja ciekawa, osoba prezentująca nieciekawa. Jeśli planuje zrezygnować, to należy jej w tym tylko kibicować. I przypominają tę ubiegłotygodniową decyzję prokuratora generalnego o wystąpieniu z wnioskiem o uchylenie immunitetu Małgorzacie Manowskiej w związku z tymi trzema postępowaniami. Więc jest pytanie, czy działa pod presją odpowiedzialności karnej. Przyglądamy się tej całej sytuacji. Za cały bałagan w systemie sprawiedliwości odpowiada pani Manowska, która wcześniej była wiceministrem w rządzie i w ministerstwie pana Ziobry. Na razie rząd z pierwszą prezes Sądu Najwyższego zgadza się w jednym. Wejście Karola Nawrockiego do Pałacu Prezydenckiego to na pewno będzie nowe otwarcie. Zwalczanie nielegalnej migracji powinno odbywać się na zewnętrznych granicach UE - taki wniosek płynie z dzisiejszego spotkania ministrów spraw wewnętrznych Polski i Niemiec. To pierwsze takie spotkanie od czasu wprowadzenia przez nasz kraj czasowych kontroli na granicach z Niemcami i Litwą. Kontrole przynoszą konkretne rezultaty, ale w tym czasie opozycja organizuje protesty, które podsycają nastroje wrogości wobec obcokrajowców. Tak od 2 tygodni wygląda rzeczywistość na granicach: z Niemcami i Litwą - trwają wyrywkowe kontrole straży granicznej we współpracy z policją. Koncentrujemy się na tym, żeby polskie granice były bezpieczne. Koncentrujemy się na tym, żeby nie mogły wjeżdżać do Polski osoby, które nie spełniają warunków wjazdu i pobytu. Od początku kontroli pogranicznicy sprawdzili blisko 245 tys. osób i 115 tys. pojazdów. Wjazdu do Polski odmówiono 90 osobom. Zatrzymaliśmy 10 kierowców, którzy próbowali przerzucić cudzoziemców spod granicy litewskiej dalej na zachód. Bo to z kierunku Litwy przesunął się szlak nielegalnej migracji, gdy udało się niemal całkowicie uszczelnić granicę z Białorusią. Dziś przy zaporze minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak rozmawiał ze swoim odpowiednikiem z Niemiec. Robimy wszystko, żeby zatrzymać tutaj nielegalną migrację, liczymy na wsparcie Niemiec w UE na rzecz różnych działań, także wsparcie finansowe dla obrony granic zewnętrznych UE. Szef MSWiA poinformował też o zakończeniu budowy zapory elektronicznej na całej długości - także na odcinkach rzecznych. Niemiecki minister zapewnił o dobrej współpracy służb obu krajów. Innego zdania są politycy PiS, którzy cały czas mówią o ataku na zachodnią granicę, nie przedstawiając na to żadnych dowodów. I chwalą samozwańczych obrońców pod wodzą Roberta Bąkiewicza. Musimy werbować się do ruchu obrony. Z sondażu dla Rzeczpospolitej wynika, że ponad 60% Polaków uważa, że ruchu obrony granic nie powinno być na polskiej granicy. Pozytywnie działania ocenia 34%. Samozwańcy, jakieś hufce Bąkiewicza, które przeszkadzają służbom mundurowym, już nie mówiąc o tym, że Bąkiewicz nie ma żadnych kwalifikacji, żeby tam być. Politycy PiS w sondaż nie wierzą. A służby nie chronią granicy odpowiednio - słyszymy. Jeżeli tego nie robią, i to nie jest wina tych służb, tylko decyzji podejmowanych na szczeblu rządowym, to obywatele muszą im pomóc. Bez pomocy obywateli straż graniczna tylko w weekend na granicy polsko-niemieckiej skontrolowała ponad 49 tys. obywateli i nie wpuściła do Polski 23 osób. O ataku na polskie granice mówią też politycy Konfederacji, którzy w sobotę współorganizowali kilkadziesiąt protestów pod hasłem: "Stop migracji". Ale usłyszeliśmy wiele takich haseł: Naprawdę nigdy nie miałem problemów w Polsce. Poseł zapewnia, że nie walczą z ludźmi. Walczymy z problemem, który rząd generuje. Ale te zapewnienia mogą nie wystarczyć. To tylko jedno wydarzenie z ostatnich kilkudziesięciu godzin - w Starogardzie Gdańskim niedługo po antyimigranckim proteście zaatakowany został trener młodych piłkarzy lokalnego klubu. Napastnicy wulgarnie go obrażali, jeden rzucił go w głowę zgrzewką wody. Dziś ze strachu chce pozostać anonimowy. Co ci ludzie do pana mówili? Sp***aj stąd. Naprawdę nigdy nie miałem problemów w Polsce. Znam bardzo dużo ludzi w Polsce, kocham ich. Czuję się bardzo w domu. Respektuję kulturę. Klub, w którym pracuje obcokrajowiec, potępił atak i zaapelował o szacunek. Sprawcy są już w rękach policji. Zatrzymano 2 mężczyzn w wieku 25 i 39 lat, obecnie wyjaśniamy okoliczności tego zdarzenia. Rasistowskim atakiem zajmie się prokuratura. Dotarła do nas smutna wiadomość. Nie żyje gen. Waldemar Skrzypczak. Tę informację przekazał minister obrony narodowej. Waldemar Skrzypczak był cenionym ekspertem do spraw wojskowości. 20 lat temu kierował Wielonarodową Dywizją Centrum-Południe w Iraku. W latach 2006-2009 był dowódcą Wojsk Lądowych. Pełnił też funkcję wiceministra obrony narodowej. 26 osób na kwarantannie i 85 pod nadzorem epidemiologicznym. To obostrzenia po wykryciu bakterii cholery u pacjentki w Stargardzie. Życiu kobiety nie zagraża już niebezpieczeństwo - jest pod opieką lekarzy zakaźników. Ale nieznane jest ciągle źródło tego zakażenia, bo przypadki groźnej choroby są ultrarzadkie w naszym klimacie. To jest przypadek dziwny. Mowa o podejrzeniu zakażenia cholerą u starszej kobiety ze Stargardu. Pacjentka przebywa w tym szczecińskim szpitalu. Jest w stanie stabilnym. Szpital funkcjonuje bez żadnych przeszkód, znajduje się pacjentka pod opieką lekarską wykwalifikowanych zakaźników. Naukowcy próbują ustalić, czy przecinkowiec cholery wykryty w organizmie kobiety to toksyczna odmiana. Służby chcą też odkryć źródło pochodzenia patogenu. Zwykle jest przywlekany z innych krajów. 6 lat temu w Świnoujściu na cholerę zachorował marynarz z Indii. Teraz nic nie wskazuje na trop zagraniczny. Zaskakujące jest to, że jest to pacjentka, która nigdzie nie wyjeżdżała, która nie miała kontaktu z nikim, kto mógłby być chory na cholerę. Dzień po dniu prześledzimy ten ostatni tydzień przed pojawieniem się objawów, bo być może czegoś nie wiemy. Osoby, które miały kontakt z zakażoną kobietą, skierowano na kilkudniową kwarantannę. Cholera to tzw. choroba brudnych rąk. Przenosi się głównie przez zanieczyszczoną wodę i żywność. Cholera jest taką biegunką, która doprowadza do piorunującego odwodnienia organizmu i w następstwie tego może doprowadzić do szybkiej śmierci. Cholera na masową skalę występuje przeważnie w krajach tropikalnych, w Afryce, na Bliskim Wschodzie, Karaibach i w Azji Południowo-Zachodniej. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia w tym roku wykryto ponad 300 tys. zakażeń w 28 krajach. Cholera zabiła niemal 3,5 tys. ludzi. Nieoficjalnie zachorowań jest dużo więcej. Przerażające. Adam Krysiak dwukrotnie był w Kenii na misjach medycznych. Widział dramatyczne skutki cholery. I dramatyczne przyczyny jej wysokiej śmiertelności. Ci pacjenci często są w ogóle nie diagnozowani, oni są leczeni w ramach swoich bardzo małych ośrodków zdrowia, którym daleko do szpitali. Istnieje skuteczna szczepionka przeciwko cholerze. Jest nieobowiązkowa, ale zalecana podróżnym, którzy wybierają się do krajów zmagających się z epidemią. Wśród nich są popularne kierunki turystyczne, jak Indie, Tanzania czy Dominikana. Ktoś, kto jedzie w takie warunki, nawet w dobrym hotelu, ale gdzieś może czegoś dotknąć, napić się wody - rekomendujemy. Niebezpieczny jest nawet lód robiony z wody niekonfekcjonowanej podany do drinków. Do największych epidemii cholery dochodziło głównie w 19. i 20. wieku. Żyjemy w 21. wieku, gdzie leczenie jest zdecydowanie bardziej skuteczne, ale jednak przypadki śmiertelne cholery w dalszym ciągu się zdarzają. Dlatego zalecenia lekarzy o szczepieniach przed wyjazdem do egzotycznych krajów warto traktować poważnie. To jest "19.30" w poniedziałek, 21 lipca, za chwilę o sytuacji w Ukrainie, a co jeszcze? Bezlitosne tajfuny. Mój syn stracił życie, a ja chciałabym się z nim zamienić. Złapaliśmy się drewnianego krzesła i dryfowaliśmy przez trzy godziny. Zmora naszych dróg. Po prostu kierowcy czują się bezkarni. Powinni stracić prawo jazdy. Polska drugim Kuwejtem? Trzeba wykonać kolejne wiercenia. Czysty pieniądz w dzisiejszych czasach. Ich koncert był dwukrotnie przerywany alarmami przeciwlotniczymi. Kijowski występ fińskiego zespołu The Rasmus okazał się aktem bohaterstwa i przejdzie do historii. Dochód artyści przeznaczyli na pomoc ukraińskiej armii. To ważny gest i wsparcie - nie tylko finansowe - w czasie gdy rosyjskie ataki nie ustają. Właśnie przyjechaliśmy do Kijowa. Tak z fanami z Ukrainy przywitał się The Rasmus - jeden z najsłynniejszych fińskich zespołów rockowych. Mamy bardzo głęboką więź z Ukrainą, koncertowaliśmy tu co najmniej 5 razy przed wybuchem wojny. Muzycy odwiedzili szpital dziecięcy w Kijowie, wsparli zbiórkę na zakup sprzętu medycznego. Ale przede wszystkim wystąpili na festiwalu Atlas. Pieniądze z biletów przekazano na ukraińską armię. To jedyny tak znany zespół, który nie bał się przyjechać. Atmosfera jest wspaniała. I to mimo nieustającego zagrożenia rosyjskimi atakami. Organizatorzy zadbali o to, by było bezpiecznie, są przygotowane schrony. Uczestnicy imprezy schodzili do nich dwukrotnie, gdy tylko zawyły syreny alarmowe. Rozległy się też minionej nocy i to niemal w całym kraju. W rosyjskim ataku najbardziej ucierpiał oddalony o 170 km od granicy z Polską Iwano-Frankiwsk. Rosjanie na terytorium Ukrainy wystrzelili łącznie ponad 400 dronów i 26 rakiet. Uderzyły w 10 obwodów - w tym kijowski. Mieszkańcy stolicy schronienia szukali m.in. w metrze. Jedna ze stacji została uszkodzona. To było straszne. Mnóstwo dymu i kurzu, wszyscy byliśmy przerażeni. Służby ratunkowe pracowały w czterech dzielnicach Kijowa, zniszczone zostały bloki mieszkalne, sklepy i przedszkole. Budynek płonął, ale strażacy nie mogli rozpocząć pracy, bo wciąż trwały eksplozje. Chwilę po tym, gdy ustały, do Kijowa przyjechał minister spraw zagranicznych Francji. Zniszczenia zobaczył na własne oczy. Później spotkał się z prezydentem Ukrainy. 2 dni temu rozmawiałem z prezydentem Macronem i dziś musimy omówić te ważne kwestie. Chodzi m.in. o drony, których produkcję rozpoczną francuskie firmy w Ukrainie. U sojuszników z Wielkiej Brytanii i Niemiec o wsparcie dla Kijowa zabiegał też Denys Szmyhal. Już nie jako premier, ale nowy minister obrony Ukrainy. Ukraina potrzebuje 6 mld dolarów, aby zasypać tegoroczną lukę w zamówieniach zbrojeniowych. Pieniądze pozwoliłyby na zwiększenie produkcji dronów i systemów obrony powietrznej. Ukraińcy najbardziej liczą jednak na obiecane przez Zachód patrioty. Jeden ma kupić Kopenhaga, dwa Berlin. Szef niemieckiego ministerstwa obrony mówił dziś o większej liczbie. Niemcy przyczynią się do jak najszybszego dostarczenia 5 pilnie potrzebnych systemów Patriot. Potrzebnych zwłaszcza podczas wykorzystywanego na atakowanie Kijowa przez Rosję 50-dniowego ultimatum Trumpa, który uderzy w Moskwę sankcjami, jeśli nie dojdzie do negocjacji. Te, jak poinformował Kreml, mogą rozpocząć się jeszcze w tym tygodniu. Odwołane loty, paraliż komunikacyjny, ludzie w schronach. Tajfun Wipha uderzył, a skutki to ogromne zniszczenia, podtopienia i powalone drzewa. Katastrofalny wiatr poprzez Filipiny i Tajwan przetoczył się m.in. przez Hongkong, chińskie prowincje, uderzając także w Wietnam. Poszkodowanych jest niemal 400 tysięcy ludzi. Wystarczył moment. Niebo zasnuły ciężkie, burzowe chmury. Tajfun Wipha uderzył z niszczycielską siłą. W ciągu zaledwie kilku godzin ulewy sparaliżowały trzy prowincje na południu Chin. Alarmy pogodowe objęły tysiące kilometrów wybrzeża. Ta część kraju funkcjonuje teraz w trybie kryzysowym. Władze uruchomiły ponad 250 schronisk. Z terenów najbardziej zagrożonych ewakuowano ponad 64 tysiące osób. Warunki są dobre. Pościel miękka, temperatura komfortowa. Po wejściu nad ląd, tajfun osłabł do burzy tropikalnej, ale nadal przynosi ulewne deszcze. To zwiększa ryzyko powodzi i osunięć ziemi. Wipha uderzyła także w Tajwan. Na Filipinach żywioł zabił 5 osób. Jego skutki odczuło ponad 800 tysięcy mieszkańców. Wczoraj zakończono przygotowania ewakuacyjne we wszystkich szkołach. Zorganizowano też program żywieniowy. Tajfun szalał też nad Hongkongiem wstrzymując ruch lotniczy. Wiatr wiał z prędkością niemal 170 km/h. Na szczęście problemy ograniczyły się do powalonych drzew i zawalonych bambusowych rusztowań. Nie ma ofiar. Do tragedii doszło w zatoce Ha long - to jedno z najpopularniejszych miejsc turystycznych Wietnamu. Na pokładzie było 49 osób, gdy nagła burza przewróciła łódź. Wywróciła się, gdy wszyscy byli zamknięci w kabinach. Wcześniej trochę kropiło, więc ludzie zeszli do środka i pozamykali drzwi. Ludzie zostali uwięzieni. Nie mieli szans na ucieczkę. Nie mogliśmy skontaktować się z bratem. Bardzo się martwiliśmy, ale byliśmy pewni, że wszystko jest w porządku. Aż do dziś, do godziny 7 rano, kiedy policja nas poinformowała. Zginęło 35 turystów, głównie z Wietnamu. Czuję się okropnie, jedyne, czego chcę, to umrzeć. Mój syn stracił życie, a ja chciałabym się z nim zamienić. Nadal cztery osoby pozostają zaginione. Ekipy ratunkowe pracują dzień i noc, aby odnaleźć żywych. Złapaliśmy się drewnianego krzesła i dryfowaliśmy przez trzy godziny, aż zauważył nas lokalny rybak. Mieliśmy ogromne szczęście. Nie znam żadnej z ofiar, ale nie mogłam spać, myśląc o nich i o ich rodzinach. Tej nocy tajfun Wipha ma ponownie uderzyć w wybrzeże Wietnamu. Prognozy mówią o ulewnych deszczach, a to oznacza realne ryzyko powodzi i osuwisk. Żywioł nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Piłkarz co prawda czwartoligowy, ale to co zrobił jako kierowca kwalifikuje go jeszcze niżej. I nie jest to powód do śmiechu, bo jego popisy na drodze były śmiertelnie niebezpieczne. Przerażające jest to, że sam pirat drogowy nie widzi problemu i uważa, że jeśli go stać na drogie auto, "to może". Czy rzeczywiście? O tym przykładzie drogowego przestępcy i innych równie groźnych. Prawie 200 na godzinę na liczniku i zero wyobraźni. Ani podwójna ciągła, ani teren zabudowany nie stanowiły przeszkody dla kierowcy mercedesa, który postanowił na drodze krajowej niedaleko Milicza na Dolnym Śląsku urządzić sobie rajd. Jego koledzy nagrali szaleńczą jazdę i opublikowali w internecie nagranie, którym zainteresowała się policja. Analizujemy zebrany materiał i na koniec wzywamy sprawcę tego wykroczenia i przedstawimy szereg zarzutów w oparciu o zebrany do tej pory materiał dowodowy. Za kierownicą siedział najprawdopodobniej 23-letni piłkarz występujący obecnie w klubie czwartej ligi. Pod artykułem lokalnego portalu krytykującym jego zachowanie opublikował taki komentarz: To nie pierwszy raz, kiedy piraci drogowi chwalą się w sieci swoją bezmyślnością. Nagraniem tego kierowcy, który miał jechać ponad 300 km/h warszawską ekspresówką zajmują się śledczy. Prokuratura Rejonowa umorzyła postępowanie w tej sprawie. Zasadność tej decyzji zbada teraz wyższa instancja. Uznaliśmy, że nie doszło do wypełnienia znamion przestępstwa ale doszło do wypełnienia drastycznego, bardzo bezczelnego znamion między innymi wykroczenia. Bezczelnego, bo w pogoni za internetową popularnością niektórzy sami umieszczają w sieci dowody na to, że złamali prawo. Po prostu kierowcy czują się bezkarni. Myślę, że jest to bardzo duży problem, że uważamy, że jest to takie nasze pole do zabawy, a nie miejsce gdzie się współodpowiedzialnie poruszamy. Dlatego rząd pracuje nad nowelizacją przepisów, które będą bezwzględne dla kierowców, mylących drogi publiczne z torami wyścigowymi, takimi jak ten. Jeżeli ktoś chce sprawdzić swoje umiejętności za kierownicą, może to zrobić w miejscu takim jak to, z zachowaniem wszelkich zasad bezpieczeństwa i pod okiem specjalistów. Tutaj za szybką jazdę zamiast mandatu można zdobyć puchar i uznanie, dlatego eksperci zapraszają na tor wszystkich z "ciężką nogą". Żeby realizowali to w ramach motosportu, na torze wyścigowym, a nie robili sobie i innym ryzyko utraty zdrowia lub życia na drodze publicznej. I tutaj też mogą zdobyć popularność, na której niektórym tak zależy. Polska ropa i gaz ziemny pozwoli zmniejszyć uzależnienie od zewnętrznych dostawców i wzmocnić bezpieczeństwo energetyczne Polski? To całkiem możliwe, zwłaszcza w świetle odkrycia, o którym już za chwilę. Odkryto właśnie największe konwencjonalne złoże ropy w naszym kraju. A zasoby Wolin East mogą sięgnąć 22 milionów ton ropy. Czy to dużo i czy warto je wydobywać? To nie Zatoka Perska, a polski Bałtyk. I choć wygląda spokojnie, to gdzieś tam, głęboko pod dnem, kryje się sensacja - czarne złoto. Czysty pieniądz w dzisiejszych czasach. Ha ha, a to na pewno sobie z nas pan żarcik robi. Jednak to nie żart, w sieci zawrzało - około 6 kilometrów od Świnoujścia kanadyjska spółka odkryła największe konwencjonalne złoże ropy naftowej i gazu ziemnego w historii Polski. Niecałe 3 kilometry pod Ziemią. 22 miliony ton ropy. Do tego 5 miliardów metrów sześciennych gazu. To historyczny moment zarówno dla Central European Petroleum, jak i polskiego sektora energetycznego. Traktujemy to odkrycie jako fundament do długofalowego, odpowiedzialnego zagospodarowania polskich zasobów morskich. To jest komunikat spółki. To, co ministerstwo może powiedzieć w tym względzie, będzie mogło powiedzieć po złożeniu przez spółkę dokumentacji geologicznej. Po jej ocenie i zatwierdzeniu. Czyli za kilka miesięcy. I to tyle z entuzjazmu. Eksperci również studzą emocje. Kuwejtem Polska szybko się nie stanie. Całe te złoże wystarczyłoby na zapewnienie niezależności energetycznej Polski, jeśli chodzi o ropę naftową, na rok. Na początek biurokracja. Droga z dna na powierzchnię to nawet cztery lata. I choć nie da się zaprzeczyć, że odkrycie jest spore, to trzeba liczyć się z tym, że nadzieje mogą okazać się zbyt duże. Najważniejszy jest jednak pierwszy krok. Trzeba wykonać kolejne wiercenia, trzeba potwierdzić wydajność, cechy jakościowe tej ropy naftowej, no i może być pięknie. Pięknie już miało być. Ostatni raz tak głośno o ropie w Polsce było 45 lat temu. W Karlinie wybuchła wtedy gorączka czarnego złota. Po zapłonie odwiertu już liczono złotówki w kieszeniach przyszłych polskich szejków. A Karlino na chwilę stało się zachodniopomorskim emiratem. Niektórzy zaczęli już szyć turbany, żeby się upodobnić do szejków arabskich, ale rzeczywiście były to ogromne nadzieje na poprawę bytu Polaków. Skończyło się dziurą w Ziemi i zawodem, bo ogień udało zgasić się dopiero po miesiącu. Walczył z nim wtedy pan Kazimierz. Na miejsce przyjechał jako jeden z pierwszych strażaków. Ludzie cieszyli się, że będzie pieniędzy trochę. Spaliło na panewkach, jak to mówią. I tak uleciało 30 tysięcy ton ropy. Zamiast zysku były straty - 300 milionów złotych. No bogactwo miało być. Na razie nikt nie mówi o zyskach - pozostają pytania, czy ropa made in Poland oznacza rewolucję na rynku i spadek cen. Kończymy "19.30". Za chwilę stery przejmie Justyna Dobrosz-Oracz w Pytaniu dnia. A gościem będzie Krzysztof Rączka - sędzia Sądu Najwyższego. Do zobaczenia!