Co w Paryżu robiło 13 prezesów związków sportowych, które nie zakwalifikowały się na igrzyska - pyta minister sportu i chce, by wydatki w Polskim Komitecie Olimpijskim prześwietliła Najwyższa Izba Kontroli. To jest "19.30", w środę, Joanna Dunikowska-Paź, zapraszam. A zaczynamy od rozliczeń w Polskiej Fundacji Narodowej. "To pierwszy przypadek, gdzie państwo sponsorowałoby akcję przeciwko własnym organom i podważało zaufanie do sądów" - mówił w "Pytaniu dnia" aktualny prezes fundacji o działaniach jej poprzednich władz. Ze spółek skarbu państwa do Polskiej Fundacji Narodowej miało trafić 1,5 mld zł, a na liście wydatków jest m.in. jacht za milion euro, czy kampania sprawiedliwe sądy. Za to w perspektywie gruntowny audyt. Siedziba Polskiej Fundacji Narodowej w Warszawie na pierwszy rzut oka bardziej przypomina galerię sztuki, ale to właśnie tu zapadały twarde biznesowe decyzje na co wydawać setki milionów złotych od spółek skarbu państwa. Pierwsze miliony poszły na kampanię "Sprawiedliwe sądy", która nie miała nic wspólnego z promowaniem Polski za granicą. Miała służyć kompromitacji środowiska sędziowskiego, bo to było na rękę ówczesnej władzy. Teraz sprawą nadużycia uprawnień i niedopełnienia obowiązków zajmuje się prokuratura. Trwają przesłuchania, weryfikujemy poszczególne faktury, jak również badamy w jakich okolicznościach doszło do wyłonienia wykonawców. Twórcą kampanii "Sprawiedliwe sądy" była firma Solvere, założona przez 2 byłych pracowników kancelarii premiera. W śledztwie chodzi o szkodę wielkich rozmiarów - ponad 8 mln zł wydanych niezgodnie ze statutem fundacji. Pierwszy raz w historii... A cele powołania fundacji były szlachetne. PFN będzie pokazywać Polskę piękną, przyjazną. Był też słynny jacht I love Poland. Kosztował ponad 900 tys. euro, a jego utrzymanie kolejne miliony. Mateusz Kusznierewicz miał promować polską niepodległość, jednak umowa kilka miesięcy później została zerwana. To się może tak wydawać, że jacht to był niepotrzebny wydatek, ale może z tym jachtem były związane setki innych pośrednich projektów. Jacht ostatecznie w tym roku został sprzedany, ale władze fundacji wiele decyzji podejmowały na ostatnią chwilę, już po przegranych przez PiS wyborach. Wydano 50 mln zł, a nie wiadomo, co zyskaliśmy. Były prezes Maciej Świrski - aktualnie przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji - w fundacji jest na bezpłatnym urlopie. Nowy wiceprezes PFN nie rozumie też decyzji poprzednich władz w sprawie projektu promowania Polski wśród żołnierzy NATO w Polsce. Już po wyborach 12,5 mln złotych trafiło do znajdującego się na Litwie Wileńskiego Centrum Kultury i Duchowości, Instytutu Polskiego Dziedzictwa Narodowego. To zdjęcia z ubiegłego roku, z otwarcia instytutu. W tej chwili mamy do czynienia z sytuacją, że to ogon macha psem, a nie pies ogonem. W przyszłym roku do Polskiej Fundacji Narodowej wejdą kontrolerzy NIK. Bedą też audyty, jednak część spółek skarbu państwa już rezygnuje z finansowania Fundacji, w tym Grupa Azoty i Enea. Świat ma bardzo zróżnicowany obraz na temat Polski i na temat Polaków, natomiast to wymaga naprawdę długofalowej strategii, żeby to zmieniać, to jest główne wyzwanie. Do tej pory strategii nie było, mimo to Polska Fundacja Narodowa wydała prawie pół miliarda złotych. Milionowe kredyty na kampanie wyborcze. W ostatnim roku w Polsce wybieraliśmy parlament, samorząd i europarlament. Zadłużyły się wszystkie partie - najbardziej Platforma Obywatelska, ale największy problem ma PiS. Partia za tydzień pozna decyzję PKW w sprawie sprawozdania finansowego, czas na spłatę kredytu minął w lipcu, bank ma naliczać odsetki i żądać zapłaty. PiS przetrwa i PiS sobie poradzi. Te zapewnienia padły dziś przed Państwową Komisją Wyborczą, która za tydzień ma podjąć decyzję w sprawie sprawozdania finansowego PiS za tę... Jarosław! ...ubiegłoroczną kampanię. Termin był kilkukrotnie przekładany, bo PKW po raz pierwszy sprawdza to, czego w sprawozdaniu nie ma. I czy takie - organizowane za publiczne pieniądze wydarzenia... Głosujcie na PiS. ...można uznać za agitację wyborczą. Do czasu podjęcia decyzji przez PKW PiS nie otrzyma z tytułu subwencji ani grosza. To już teraz jest problemem, tak dużym, że PiS rozważa nawet pozwanie PKW. Powodem jest bankowy kredyt zaciągnięty przed wyborami. Wszystkie partie polityczne biorą kredyty, ale wszystkie je spłacają, za wyjątkiem PiS, jak się okazuje. Chodzi o ponad 20 milionów złotych kredytu obrotowego, które PiS zaciągnęło tuż przed jesiennymi wyborami. Termin spłaty minął z końcem lipca. I jak wynika z informacji "Newsweeka" bank zażądał natychmiastowej spłaty. Dzisiaj wreszcie PiS zacznie się przekonywać jak działa wolny rynek i dzisiaj w efekcie tego politycy PiS będą musieli sięgnąć do własnych kieszeni i spłacić zobowiązania, które podjęli. O takiej konieczności działacze PiS mówią od kilku tygodni. To jest naturalny proces, że partie polityczne zbierają pieniądze od swoich członków, sympatyków, wystarczy spojrzeć na kampanię, która się teraz toczy, na USA, gdzie olbrzymie środki są zbierane od sympatyków, od wyborców. Takie zbiórki mogą okazać się jedynym wyjściem. Jeśli PKW odrzuci sprawozdanie finansowe partii, PiS straci część pieniędzy z subwencji. Czy pan składałby się na partię w takiej sytuacji? Ja na PiS zawsze! A ile byłby pan w stanie przeznaczyć? Wie pani, tyle ile będzie trzeba, żeby odsunąć Tuska od władzy. Całą dietę poselską? Wie, pani, byłbym w stanie przeznaczyć wszystko co mam, nie tylko dietę poselską. PiS jednak długów ma więcej. Poza 20 milionami, które trzeba spłacić już, partia ma jeszcze jeden kredyt na 15 mln złotych, zaciągnięty przed wyborami samorządowymi. Termin spłaty minie z końcem kwietnia. Kredyty na wybory - to norma w polskiej polityce. Kampania goni kampanię, więc nikt nie ma odłożonych tak dużych pieniędzy. Najbardziej na potrójne wybory zadłużyła się PO. To najpierw 20 mln zł kredytu obrotowego, potem kolejne 25 mln zł przed wyborami parlamentarnymi i kolejne 20 - przed samorządowymi. W sumie to 65 mln zł długu, z czego część została spłacona. PSL musi spłacić 13 mln zł, Polska 2050 - w sumie ponad 11 mln zł, Nowa Lewica - 7,5 mln zł. Konfederacja to jedyna partia, która nie zadłużyła się na kampanię. Były wakacje służbowym samochodem w Słowenii i tankowanie za publiczne pieniądze - są przeprosiny i dymisja. Bartłomiej Ciążyński, polityk Lewicy, zanim został wiceministrem sprawiedliwości, był zatrudniony w Polskim Ośrodku Rozwoju Technologii. I to właśnie z pieniędzy tego ośrodka skorzystał podczas urlopu. Dziś przeprasza, zasłaniając się niewiedzą, a Donald Tusk przyjmuje jego dymisję. To jest błąd. Nie miałem świadomości, nie miałem wiedzy, że nie mogę tak uczynić. Pozostaje to błędem, za który muszę ponieść odpowiedzialność. Chcę też zaznaczyć, że środki, które spożytkowałem, zwróciłem na konto. Chcę też z głębi serca szczerze przeprosić. Błędy się zdarzają, ale trzeba za nie płacić. Oglądają państwo "19.30" w środę. Za chwilę powiemy o największym ataków dronów na Moskwę, a potem także... Jesteśmy gotowi na prezydentkę Kamalę Harris. Pochwały i wsparcie. My skupiamy się na przyszłości, a Donald Trump na przeszłości. Igrzyska prezesów. Wstydziłbym się na miejscu takich prezesów. Nie wstydzimy się niczego, niczego nie będziemy ukrywać. Wycena zwycięstwa. Te dysproporcje są absolutnie szokujące. Kobiety przez dziesiątki lat były po prostu niedopuszczane do uprawiania sportu. Prezesi zamiast związków sportowych na igrzyskach - Sławomir Nitras chce wyjaśnienia kilkunastu takich przypadków, ale minister sportu pytań o sportowe wydatki ma zdecydowanie więcej. Nakłady są duże - wątpliwości budzi ich wydatkowanie, dlatego szef resortu prosi o pilną kontrolę NIK w Polskim Komitecie Olimpijskim, a ma chodzić o 92 mln zł przekazane w ostatnich 3 latach. Rozliczanie związków sportowych i Polskiego Komitetu Olimpijskiego po igrzyskach trwa. Minister Sportu poprosił NIK o przeprowadzenie pilnej kontroli doraźnej w PKOl-u. Dotyczącej wydatkowania pieniędzy z budżetu państwa oraz ze spółek skarbu państwa. Jak usłyszeliśmy, Polski Komitet Olimpijski otrzymał w ostatnich 3 latach 92 mln zł. Prezes Komitetu wcześniej odmówił przekazania informacji o wydatkach na igrzyska w Paryżu, twierdząc, że minister nie jest uprawniony do żądania wyjaśnień. W poniedziałek podczas półminutowego oświadczenia dla mediów Radosław Piesiewicz zapowiedział opublikowanie wydatków. Nie wstydzimy się niczego, nie będziemy niczego ukrywać, wszystko będzie transparentnie pokazane na co zostały wydatkowane środki PKOL. Prezes PKOL nie sprecyzował kiedy to się stanie. Jak się dowiedzieliśmy - Najwyższa Izba Kontroli już od kilku tygodni przygotowuje się do działań w Polskim Komitecie. Z inicjatywy własnej, ponieważ Departament Kontroli Doraźnych zaczął już przygotowywać analizę ryzyk z tym związanych, ponieważ widzimy ich coraz więcej. Minister sportu wysłał dziś oficjalne pismo do prezesa PKOL, w którym pyta: ile z milionów od spółek skarbu państwa i ministerstwa trafiło do sportowców i związków, o wydatki na udział w igrzyskach, ale też o wynagrodzenia prezesa Piesiewicza i członków prezydium Komitetu i podstawę prawną ich wypłacenia. To ma sprawdzić też kontrola, o którą Sławomir Nitras poprosił prezydenta Warszawy, który pełni nadzór nad stowarzyszeniami, a takim jest Polski Komitet Olimpijski. Stołeczny ratusz wystąpi o wyjaśnienia i dokumentację. Wniosek pojawił się dzisiaj, więc nie jestem w stanie jeszcze powiedzieć państwu kiedy ta kontrola będzie miała miejsce, ale oczywiście będzie miała miejsce, bo reagujemy pozytywnie na tego typu wnioski. Minister Sportu przedstawił dziś także zestawienie, dotyczące wyjazdów polskich delegacji do Paryża. Informacje przesłały wszystkie związki. Ile wysłały sportowców na IO, ilu wysłały trenerów, psychologów, fizjoterapeutów, sparingpartnerów, a ilu działaczy związków sportowych? Niektórzy sportowcy skarżyli się, że nie mogli zabrać ze sobą na przykład sparingpartnera. Pierwszy trener Natalii Kaczmarek musiał sam opłacić sobie wyjazd. Oszczepnicy pojechali bez trenera, podobnie jak dyskobolka Daria Zabawska. Na igrzyska pojechało 55 delegacji. 12 ze związków nie miało żadnego sportowca reprezentującego Polskę we Francji. To na przykład związek badmintona, który oficjalnie wysłał do Paryża 2 osoby: prezesa i wiceprezesa. Ale też włodarze związków sportów zimowych. Za każdym działaczem, który pojechał, stoi nazwisko osoby, której odmówiono biletu na samolot, odmówiono noclegu. Związek Badmintona tłumaczy, że prezesi na wyjeździe nie byli jako działacze. Nie był ich jako przedstawicieli Polskiego Związku Badmintona, tylko jako członków zarządu PKOL. Minister Nitras oczekuje od związków dalszych wyjaśnień. I zapowiada nowe standardy - transparentność w wydatkach i w sposobie kwalifikacji na igrzyska. Rozmowy ze związkami sportowymi - we wrześniu. O wartości demokracji i zagrożeniu polaryzacją. Była pierwsza amerykańska para: Barack i Michelle Obamowie pojawili się na konwencji Demokratów w Chicago. Z podziękowaniem dla prezydenta Bidena, ostrzeżeniem przed Donaldem Trumpem i przede wszystkim mocnym wsparciem dla Kamali Harris. W Chicago jest Marcin Antosiewicz. Marcinie, pojawienie się Obamów było gwoździem programu, powiedz jak zachęcali Amerykanów do głosowania na Kamalę Harris? Obamowie zwracali się przede wszystkim do niezdecydowanych wyborców: zadajcie sobie pytanie, mówili, kto będzie walczył o Wasz interes? Kamala Harris, która pochodzi z klasy średniej i zna wasze problemy z własnego doświadczenia, czy miliarder z Florydy, który głównie zajmuje się swoimi problemami prawnymi i oferuje obniżkę podatków dla bogatych. Oprócz tego Barack Obama wygłosił wielkie przemówienie o demokracji, w której nie musimy się ze sobą zgadzać, ale obowiązkiem polityków jest nie dzielenie nas, a szukanie rozwiązań, z którymi wszyscy możemy żyć. Polaryzacja, mówi Obama, niszczy demokratyczne społeczeństwa. Zbyt mało czasu poświęcamy na poznanie siebie nawzajem, zbyt dużo na ocenę innych. I stawką tych wyborów jest właśnie wizja demokracji, mówią Obamowie. Kamala wie, podobnie jak my, że niezależnie od tego, skąd pochodzisz, jak wyglądasz, kogo kochasz, w co wierzysz lub ile masz na koncie bankowym, wszyscy zasługujemy na możliwość zbudowania przyzwoitego życia. Nie potrzebujemy kolejnych 4 lat wrzasków, bumelanctwa i chaosu Trumpa. Widzieliśmy ten film, a wszyscy wiemy, że kolejne części filmów są zwykle gorsze. Trump wymyśla dziecinne przezwiska. Szalone teorie spiskowe. Ma jakąś dziwną obsesję na punkcie wielkości tłumów. Donald Trump ciągle twierdzi, że na jego wiece przychodzi znacznie więcej ludzi niż do Kamali Harris. Tu się śmieją, że zaraz powie, że do niego przychodzi więcej ludzi niż na koncerty Taylor Swift. Wczoraj wieczorem przemawiał także mąż Kamali Harris, Doug Emhoff, zdradził, że właśnie mija 10. rocznica odkąd się poznali na randce w ciemno. Emhoffa przedstawiał syn z pierwszego małżeństwa. A wideo - wizytówkę, która zapowiedziała jego przemówienie wyprodukowała jego była żona, która jest producentką filmową. To model nowoczesnej rodziny, którego Amerykanie jeszcze nie widzieli w kampanii wyborczej. To największy atak dronów na Moskwę w historii - przyznaje mer stolicy, odnosząc się do wydarzeń, do których doszło minionej doby na rosyjskim niebie. Dziesiątki bezzałogowców wystrzelono m.in. z obwodu kurskiego, w którym od 2 tygodni przebywają Ukraińcy. Prezydent Zełenski mówi o wzmocnieniu pozycji i "funduszu wymiany", mając na myśli proces uwalniania Ukraińców z rosyjskiej niewoli. Ukraińskie siły zaatakowały rosyjską stolicę. Wybuchł. Patrz! I kolejny. Pierwsza z maszyn miała zostać strącona ok. 3.00 nad ranem w rejonie Podolska. Potem nastąpiły kolejne eksplozje. To jedna z największych przeprowadzonych kiedykolwiek prób zaatakowania Moskwy z użyciem dronów. Nadal monitorujemy sytuację. Na samą Moskwę Ukraińcy wysłali 11 bezzałogowców. Ale celem było także 5 innych rosyjskich regionów. Kijów do ataku wykorzystał co najmniej 45 dronów. M.in. takich - produkowanych w zakładach gdzieś pod Kijowem. Ze względu bezpieczeństwa dokładna lokalizacja jest utrzymywana w ścisłej tajemnicy. Rosjanie mają ogromną przewagę pod względem liczby ludzi, czołgów, samolotów i pieniędzy. Jedynym sposobem dla nas na wygraną jest posiadanie przewagi technologicznej. Według amerykańskiego Instytutu Badań nad Wojną Ukraina znacząco przerasta rosyjskie siły w produkcji i efektywności dronów, które mają rekordowe zasięgi - nawet tysiąca kilometrów. To płonący od 3 dni skład rosyjskiej ropy pod Rostowem. Trafiony ukraińskim bezzałogowcem. Kijów masowo wykorzystuje też drony w obwodzie kurskim. Tu widać je na nagraniu z pierwszych dni ofensywy - opublikowanym przez ukraińską armię. Na kierunku kurskim osiągamy wyznaczone cele. A priorytetem, tak jak poprzednio, jest uzupełnienie funduszu wymiany jeńców. W rękach Ukraińców jest już niemal 1300 km2 rosyjskiego terytorium. Ciężkie walki toczą się na północ od Sudży, gdzie ukraińskie siły są bliskie zajęcia Koronewa, a po zniszczeniu wszystkich mostów na rzece Sejm, w tym pontonowego - okrążenia nawet 2 tys. rosyjskich żołnierzy i wzięcia kolejnych do niewoli. Jesteśmy poborowymi. A przeciwko nam byli ukraińscy spadochroniarze. Nie było sensu walczyć. Według portalu RBK-Ukraina Władimir Putin zażądał, by rosyjskie wojska wyzwoliły teren obwodu kurskiego do października. I to bez wycofywania sił z Donbasu, gdzie wciąż prowadzą ofensywę. Wizyta taka jak ta dzisiejsza w Czeczenii - pierwsza od 13 lat, gdzie spotkał się z ochotnikami jadącymi na wojnę w Ukrainie, ma pokazać, że wciąż panuje nad sytuacją. Dostarczają nam wyjątkowych sportowych emocji, są narodową dumą, a na swój sukces pracują równie mocno. Ale ten sukces w przypadku kobiet w sporcie ma słodko-gorzki smak, bo zwycięstwo wyceniane jest wielokrotnie niżej niż w męskiej rywalizacji. Przykładów jest mnóstwo, najnowszego dostarcza Tour de France. Triumfatorka wśród kobiet Katarzyna Niewiadoma zarobiła 10 razy mniej niż lider męskiej rywalizacji, co stało się punktem wyjścia do szerszej dyskusji o zrównaniu zarobków kobiet i mężczyzn. Według idei olimpijskich ludzie powinni żyć w przyjaźni, wolności i równości. Ale z równością w sporcie jest problem - jeśli popatrzymy na zarobki kobiet i mężczyzn. Kobiety przez dziesiątki lat były niedopuszczane do uprawiania poszczególnych dyscyplin sportu. Pracę, którą oni wykonują, a którą wykonują kobiety jest taka sama, a często kobiety muszą rezygnować, nie wiem, np. z rodziny. Ostatnim przykładem tej nierówności jest Tour de France. Katarzyna Niewiadoma, za wygraną dostała zaledwie 10% tego co triumfator męskiej edycji - Aleksander Pogaczar. Kolarz zainkasował 554 tys. dolarów, czyli dwa razy tyle co cała pula nagród dla pań. Te dysproporcje są absolutnie szokujące. Bo co jest najważniejsze w sporcie? Najważniejsze w sporcie są emocje. A czy występ Katarzyny Niewiadomej daje nam mniejsze emocje niż naszych zawodników na Tour de France? Emocje w kobiecym footballu rozgrzewał transfer Ewy Pajor do FC Barcelony. To pierwsza taka sytuacja w historii, gdy najlepsza polska napastniczka i najlepszy polski napastnik będą decydowali o wynikach utytułowanego klubu z ligi hiszpańskiej. Robert Lewandowski za sezon inkasuje prawie 21 mln euro, według mediów Ewa Pajor ma otrzymać 500 tys. Tutaj powinniśmy dążyć do pewnego rodzaju równouprawnienia, niestety wiemy doskonale, że w footballu nigdy nie osiągniemy dobrego konsensusu. Na liście Forbesa 50 najlepiej opłacanych sportowców na świecie nie znalazła się żadna kobieta. Otwierający stawkę Cristiano Ronaldo zainkasował ponad 10 razy więcej niż najlepiej zarabiająca wśród pań Iga Świątek. Oglądalność i sponsorzy mają znaczenie. Sport to jest biznes. Sport kieruje się wieloma aspektami, przede wszystkim aspektami biznesowymi. Prawami, sponsoringiem i tak dalej, i tak dalej. I sport mężczyzn, np. piłka nożna, zarabia niesamowite pieniądze. To, że zmiana zaczyna się w nas samych pokazała reprezentacja Danii. Po Euro 2024 wyrównano podstawę wynagrodzeń dla piłkarzy i piłkarek reprezentujących kraj. Dodatkowo panie dostały wyższe ubezpieczenie. Piłkarze Danii powiedzieli wprost do przedstawicieli federacji duńskiej - nie chcemy zwiększenia naszych wynagrodzeń, zwiększcie wynagrodzenia kobiet, naszych koleżanek, które reprezentują Danię w piłce nożnej. Na paryskich igrzyskach olimpijskich 8 z 10 medali dla Polski zdobyły kobiety. Mogą wystąpić w całym kraju, ale najbardziej niebezpiecznie będzie na południowym wschodzie. Przez Polskę przetacza się kolejna fala burz, alerty Rządowego Centrum Bezpieczeństwa rozesłano do 6 województw - to ostrzeżenie przed ulewami i silnym wiatrem. W oczekiwaniu na wielką burzę w stolicy trwa wielkie sprzątanie, a rekordowe opady obnażyły luki w infrastrukturze. Jak zatrzymać cenną deszczówkę? Powodzie błyskawiczne - znak naszych czasów i zmian klimatu. W stolicy tak obfitego deszczu jak w poniedziałek jeszcze nie było. Przykład zalewiska, które - nie pierwszy zresztą raz - utworzyło się na trasie S8, pokazuje, że problem narasta razem z kolejnymi rekordami opadów. Projektując trasę S8, przeanalizowaliśmy odwodnienie, i jest tam grawitacyjne i mnóstwo zbiorników retencyjnych. Pod powierzchnią trasy S8 na odcinku od Prymasa do Modlińskiej jest ich 22. A to jednak nie wystarcza. Odwodnienie drogi jest podłączone do miejskiej kanalizacji, ale i ta nie jest w stanie przyjmować więcej niż 400 litrów na sekundę, co było wiadomo już na etapie projektu trasy. Tylko czy deszczówka rzeczywiście powinna trafiać do kanałów? Woda deszczowa to jest nasze dobrodziejstwo, bo przypomnijmy, mamy coraz bardziej rozwijające się i wydłużające okresy suszy. I tej wody żal, żeby wrzucać ją po prostu do ścieku, tę wodę należy retencjonować. W Warszawie deszczówka z ulic wpływa m.in. do wybudowanych niedawno dużych kolektorów. Ta 9-kilometrowa rura wzdłuż Wisłostrady może przyjąć 50 tys. m3 wody opadowej. Jednak miesza się tam ze ściekami i płynie do oczyszczalni. Nieco inaczej rozwiązała to Bydgoszcz. Sieć zbiorników retencyjnych jest przeznaczona tylko na deszczówkę. Będziemy wykorzystywać ją do nawadniania terenów zielonych, do rewitalizacji stawów. Czy wody ubyło na ulicach? Wśród mieszkańców odczucia są różne. Rzeczywiście jest jakoś tak mniej wody, jakieś 2 tygodnie temu czy miesiąc temu też były te ulewy i było po prostu w porządku, nie? Wie pani co, tam, gdzie mieszkam, akurat zalewa nas systematycznie. Halę garażową. Więc zauważyłam, że jest więcej. To pokazuje, że potrzebne są inwestycje w infrastrukturę, by skutecznie walczyć ze skutkami nawałnic. Bez przebudowy odwodnienia S8 w Warszawie nadal będziemy oglądać tego rodzaju widoki. Wygląda na to, że nie obędzie się bez sporych inwestycji ze strony generalnej dyrekcji, ale będziemy o tym rozmawiać. W całej Warszawie spadło tym razem 80 litrów wody na m2, deszczomierz na Bielanach wskazał aż 129 litrów. To dwukrotnie więcej niż suma miesięczna z ostatnich lat. Na projekty adaptacji miast do takich skutków zmian klimatu Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska ma prawie 7 mld zł z unijnych środków. Jeżeli mamy przygotować miasta na tego typu zjawiska, to musimy w nich zmniejszyć ilość betonu, a zwiększyć ilość terenów, które są w stanie przyjmować wodę w takich momentach. A to nie przelewki. Odnawialne zasoby słodkiej wody w Polsce należą do najniższych w Europie. Za kilka dni będzie walczył o medal igrzysk paralimpijskich w Paryżu, na co dzień walczy z rzadkim i groźnym nowotworem dróg żółciowych. Szermierz Michał Dąbrowski doskonale wie, co znaczy walka z trudnym rywalem, ale choroba onkologiczna, która jako jedyna w Polsce nie jest objęta nowoczesnym programem lekowym, to wyjątkowo wymagający przeciwnik. Istnieją preparaty, które wydłużają czas przeżycia, ale pacjenci muszą je sobie kupować sami. Ostatnie treningi przed igrzyskami paralimpijskimi w Paryżu. Michał Dąbrowski, medalista mistrzostw świata i mistrz Europy w szermierce. Od 10 miesięcy toczy walkę także z najgroźniejszym przeciwnikiem. Rakiem dróg żółciowych. Moja choroba zaczęła się od kaszlu. Kaszel był męczący i podejrzewałem grypę. Od stycznia leczy się chemioterapią połączoną z immunoterapią. Na immunoterapię zbiera pieniądze sam. A to kosztuje 20 tys. miesięcznie. W podobnej sytuacji jest Michał Kaleja, fizjoterapeuta, także sportowiec. Na raka dróg żółciowych leczy się od marca. I też zbiera pieniądze na immunoterapię. Zawsze byłem przy ludziach chorych i potrzebujących, dzisiaj to oni mi dają to światło nadziei i wspierają mnie. Raka dróg żółciowych co roku wykrywa się u 1700 pacjentów, najczęściej to młodzi i aktywni ludzie. Fundacja Europakolon wspiera ich w staraniach o nowoczesne terapie, bo to nowotwór o złych rokowaniach. Większość tych pacjentów umrze w ciągu 5 lat, dlatego tak ważne jest, żeby dać im szansę na dłuższe życie. Jest nas mało, ale to nie znaczy, że nie istniejemy. O siebie walczą też sami pacjenci, pokazując się w spocie. Jedna z nich, Marzena Bańdura, napisała petycję do parlamentarzystów i ministra zdrowia, którą podpisało blisko 3 tysiące osób. Uznałam, że dobrze byłoby pokazać osobom decyzyjnym, że są takie osoby jak ja, które potrzebują tej immunoterapii. Ministerstwo zdrowia nie podjęło dotąd decyzji o refundacji terapii, bo pieniędzy musi wystarczyć także dla pacjentów z innymi nowotworami. Te negocjacje jeszcze się nie zakończyły, w związku z rekomendacją Agencji Oceny Technologii Medycznych czekamy jeszcze na ruch ze strony firmy. To jedyny nowotwór, w którym nie jest refundowana nowoczesna terapia ani diagnostyka molekularna niezbędna do wdrożenia nowoczesnego leczenia. W przypadku nowotworów dróg żółciowych ten pociąg trochę nam odjechał, jak patrzymy dzisiaj na wytyczne międzynarodowe, to one różnią się od tego, czym dysponujemy na co dzień. To terapia, która ma szansę znacznie przedłużyć czas przeżycia, co w przypadku choroby z bardzo złymi rokowaniami ma ogromne znaczenie. Szermierz na początku choroby nie wierzył, że jeszcze będzie walczył na planszy. Jeżeli ktoś zapytałby w styczniu, czy wystartuję na paraolimpiadzie - no nie. Wtedy byłem pewny, że to już koniec i że trzeba się pakować. Dzięki terapii odzyskał 80% procent swoich możliwości sprzed choroby i szansę na medale. W "19.30" to już wszystko. Bardzo dziękuję, że byli państwo z nami i polecam "Pytanie dnia". Na spotkanie z państwem czeka Dorota Wysocka-Schnepf i jej gość Ryszard Kalisz, członek Państwowej Komisji Wyborczej. Spokojnego wieczoru, do zobaczenia.