Jutro s@d rozpatrzy wniosek ws. aresztu dla Zbigniewa Ziobry. Prokuratura obawia się matactwa. Kolejne negocjacje pokojowe. Według amerykańskiego wywiadu Putin chce zająć całą Ukrainę. Genialny jazzman i kompozytor, osobowość światowego formatu. Nie żyje Michał Urbaniak, miał 82 lata. Monika Sawka, dobry wieczór! To będzie sądny dzień dla Zbigniewa Ziobry. Jutro sąd rozpatrzy wniosek Prokuratury Krajowej w sprawie aresztowania byłego ministra sprawiedliwości. Jeśli go uwzględni, to za posłem PiS zostanie wydany list gończy. Kolejnym etapem może być uruchomienie poszukiwań na podstawie europejskiego nakazu aresztowania. Śledczy uważają, że Ziobro może utrudniać śledztwo. Na byłym ministrze sprawiedliwości ciąży 26 zarzutów. To będzie spektakl bez głównego aktora. Od czasu tej decyzji Zbigniew Ziobro w Polsce widywany jest tylko w takiej formie. Jako miejsce pobytu podaje Brukselę lub Budapeszt, gdzie może liczyć na wsparcie, nie tylko takie. Węgry Viktora Orbana już raz udzieliły azylu temu politykowi PiS. Czy Zbigniew Ziobro boi się wrócić do Polski? Oczywiście, że się boi, bo Zbigniew Ziobro doskonale wie, czego dopuszczał się w ministerstwie sprawiedliwości. A dokładnie w Funduszu Sprawiedliwości. Śledczy przełożyli to na 26 zarzutów, wśród nich kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. Zabierali pieniądze ofiarom przestępstw i dawali je swoim politycznym przyjaciołom. Jak to wyglądało, wiadomo dzięki nagraniom Tomasza Mraza. To rozmowa z Marcinem Romanowskim o dotacjach dla prawicowych organizacji. Recław jest na 4, Pospieszalski jest na bańkę. I jeszcze ten Rydzyk. Jest siedem. Do tego dołożymy ewentualnie coś, co byłoby sensownego. Żeby był tym listkiem figowym. Pieniądze przeznaczone dla ofiar przestępstw szły też na takie przedwyborcze prezenty wręczane przez polityków PiS. A także na zakup Pegasusa. Przed wyborami w 2019 roku inwigilowano nim szef sztabu Koalicji Obywatelskiej. To ksiądz Michał O., który z Funduszu Sprawiedliwości dostał blisko 70 milionów zł. Milion poszedł na hotele, restauracje i podróże opłacane kartą, kolejny został wypłacony w gotówce. 55 milionów kosztował ten budynek w warszawskim Wilanowie. W środku sala widowiskowa, studia nagrań, reżyserki, serwerownie. To według PiS miało służyć ofiarom przestępstw. Zgodnie z umową z ministerstwem tylko przez rok. PiS budowało tam centrum medialne - to głos rządzących. Posłowie PiS za Zbigniewem Ziobro stoją murem. Jestem człowiekiem niewinnym, jest wielka hucpa polityczna organizowana przeciwko mnie. Były minister sprawiedliwości jutro ma pierwszą okazję, by udowodnić to przed sądem. Jestem przekonany, że nie chce pan przejść do historii jako fujara czy miękiszon. Apelował premier, ale Zbigniew Ziobro, mimo takich słów... Mam nadzieję, że nie okażecie się takimi fujarami. ...wracać nie zamierza, bo, jak przekonuje, od kiedy przestał być ministrem, w Polsce skończyła się praworządność. - Kiedy pan minister wróci do Polski? - Jak Polska będzie znowu demokracją, a sędziowie niezawiśli. To że PiS opowiada, że w Polsce nie ma praworządności, to mnie nie dziwi. Bo ich prawie każdy polityk ma problem z wymiarem sprawiedliwości. Zbigniew Ziobro przed organami ścigania ukrywa się od końca października. To oczywiście nas topi. Ocenił Ryszard Terlecki, wskazując na sondaże, w których PiS traci, a wyjazd byłego ministra z Polski przez większość oceniany jest źle. Robi to tylko po to, żeby nie stanąć przed wymiarem sprawiedliwości, żeby chronić siebie, zresztą sam powtarzał, niewinni nie mają się czego bać. Ale mówił to, gdy był prokuratorem generalnym. Teraz ma inny punkt widzenia. To miała być dla Polski przepustka do sali obrad 20 największych gospodarek świata. Zamiast wspólnej organizacji jest jednak kolejna wojna między Pałacem Prezydenckim a rządem. Tym razem spór toczy się wokół przygotowań do przyszłorocznego szczytu G20. Nasz kraj będzie reprezentować prezydent. Ale za politykę zagraniczną i gospodarczą odpowiada rząd. Jakby pan opisał stan relacji rząd - prezydent w polityce zagranicznej? - Niepokojąco zły. Bardzo dynamiczne, bardzo dynamiczne. To dyplomatyczna odpowiedź. Najnowsza odsłona sporu na linii prezydent - rząd dotyczy przygotowań do przyszłorocznego szczytu G20 na Florydzie, na który Polskę zaprosili organizujący go Amerykanie. Cały ten temat został załatwiony podczas rozmowy w Białym Domu miedzy prezydentem Nawrockim i Trumpem. Ale z amerykańskim sekretarzem stanu rozmawiał też szef polskiej dyplomacji. Prezydent próbuje łokciami i absolutnie niezgodnie z konstytucją rozpychać się i w obszarze polityki zagranicznej, i obronnej. Polskę reprezentować będzie prezydent. Ale za politykę zagraniczną i gospodarczą odpowiada rząd. Według Gazety Wyborczej rząd zaproponował, aby przygotowania koordynował zarówno przedstawiciel rządu, jak i prezydenta. W Białym Domu poskarżyć miało się otoczenie Karola Nawrockiego. W efekcie zajmuje się tym prezydencki minister Marcin Przydacz. Nieprawdą jest, że strona rządowa chciała mieć dwóch koordynatorów. Chciała mieć jednego, swojego, izolując przedstawicieli kancelarii prezydenta. Zupełnie inaczej sprawę komentuje premier. Rząd nie będzie w niczym przeszkadzał, ale nie będę akceptował sytuacji, w której w każdym dowolnym momencie prezydent i jego ludzie będą chcieli zmieniać ustrój siłą faktów albo podstępem czy intrygą. To jest niedopuszczalne i wbrew polskim interesom. Na szczycie omawiane będą sprawy finansów, gospodarki, cyfryzacji czy energii, za które odpowiada rząd. Co tak wytyka Marcinowi Przydaczowi Miłosz Motyka. Poleciał do USA się lansować, a nie załatwiać polskie sprawy, bo nie ma o nich pojęcia. Myślę, że nie ma pojęcia, o czym jest G20. Mówiąc wprost, nie kiwnął palcem w nosie, żeby się Polska znalazła w G20. Krajowa walka o władzę w Warszawie rozlewa się na arenę międzynarodową, osłabiając pozycję dyplomatyczną Polski - komentuje amerykańskie "Politico". Wyjątkiem na tym tle piątkowe słowa prezydenta. Pytany o obecność Polski w rozmowach pokojowych w Ukrainie wskazywał, że w spotkaniach koalicji chętnych bierze udział premier. To jest z różnych względów pole, na które jako prezydent nie wchodzę, także ze względu na wieloletnie relacje pana premiera Donalda Tuska z przywódcami europejskimi. To jest lepsze dla Polski i Ukrainy. Sam wspomniał swoje rozmowy z Donaldem Trumpem. Poza tym częściej iskrzy. Kolejny miesiąc trwa pat w sprawie nominacji ambasadorskich. Wysyłamy pisma do pana prezydenta, pan prezydent na nie nie odpowiada. Do tego incydent w Pentagonie. Żołnierz, dwugwiazdkowy generał przez delegację pana prezydenta z BBN nie został zaproszony. Taka sytuacja nie może mieć miejsca, bo to nie są spotkania przy kawie. Generał Krzysztof Nolbert pomagał organizować to spotkanie. Na stanowisko attache obrony w Waszyngtonie został powołany jeszcze przez prezydenta Andrzeja Dudę. Pyta pani nieodpowiednią osobę - ja nie wiem. Szef MON rozmawiał o sprawie z prezydentem. Samo BBN lakonicznie informuje, że skład delegacji leżał wyłącznie w jego gestii. Kwestie dotyczące składu delegacji leżały w wyłącznej gestii BBN. Chłopaki w krótkich spodenkach teraz mają dużo miejsca w Pałacu Prezydenckim. Stół okrągły wyjechał, niech im tam pan Nawrocki zrobi piaskownicę. Rządzący dodają, że sprawy bezpieczeństwa zawsze były wyjęte poza polityczny spór. Rząd nie pogodził się z tym, że w Pałacu Prezydenckim jest Karol Nawrocki, a nie Rafał Trzaskowski. Ale to prezydent podobno nie odbiera telefonu od premiera. - No ja nie wiem, czy odbiera, czy nie odbiera, to myślę, że premier powinien się zastanowić. Bezpośredniego kontaktu, jak mówił premier, nie ma od wielu tygodni. Oglądają państwo "19:30", już za chwilę: Internetowy lincz na 12-latce z Jeleniej Góry i jej rodzinie. Nie będę tłumaczyła i nie będę również osądzała, bo to przykre. Te informacje nie są weryfikowane. One są takim upustem emocji wielu osób. Żerowanie na tej ogromnej tragedii dwóch rodzin jest po prostu obrzydliwe. Świąteczny czas, który kiedyś kojarzył się z radością, dla seniorów bywa najtrudniejszym w roku. Żeby być w domu, to każdy pragnie wśród bliskich. Niestety co roku mamy taką sytuację. Pamiętajmy, zestarzejemy się wszyscy i czy na naszą starość chcielibyśmy poczuć się tak jak ci, których dziś sami oddajemy. W Miami trwają rozmowy na temat możliwego zakończenia wojny na Ukrainie. Wołodymyr Zełenski zapowiedział, że nie zgodzi się na nierówne kompromisy w sprawach terytorialnych. A jedyną szansą na pokój jest większa presja wobec Rosji, stąd postulat zwiększenia dostaw broni na Ukrainę i zaostrzenie sankcji wobec całej rosyjskiej gospodarki. Amerykanie proponują z kolei bezpośrednie negocjacje Kijowa z Moskwą. W tej odeskiej szkole dzieci mogą codziennie chodzić na zajęcia, bo sale lekcyjne ogrzewają kotły. Sam czyszczę kocioł i ładuję go. Wkładam dwie bele, potem rozpalam, włączam wentylator, dmuchawę i tak 3 razy dziennie. Po ostatnich rosyjskich atakach w obwodzie odeskim prądu nie miało blisko 300 tysięcy mieszkańców, służby odbudowują system energetyczny, ale region jest pod ciągłym ostrzałem. Rosjanie próbują odciąć Ukrainie dostęp do Morza Czarnego. Drony od kilku dni regularnie uderzają w kluczowy most w mieście Majaki, łączący Odessę z Izmaiłem. Jeśli go zniszczą, Kijów może stracić główny szlak, którym importowane jest paliwo. Według źródeł Agencji Reutera Władimir Putin, wbrew zapewnieniom Donalda Trumpa, nie chce pokoju, do tego chce odzyskać część Europy, która "należała do dawnego imperium sowieckiego". Do tych doniesień odniosła się dyrektorka wywiadu narodowego USA, nazywając je kłamstwem. Prawda jest taka, że "amerykański wywiad" ocenia, iż Rosja nawet nie ma zdolności podbicia i okupowania Ukrainy, a co mówić o "atakowaniu i okupowaniu" Europy. Po rozmowach ze stroną ukraińską na Florydzie w Miami rosyjska i amerykańska delegacja kontynuują negocjacje pokojowe. Kreml reprezentuje Kiriłł Dmitrijew, a stronę amerykańską wysłannik Steve Witkoff, zięć prezydenta Jared Kushner i sekretarz stanu Marco Rubio. Zdaniem Rosji zmiany wprowadzone do planu pokojowego przez Ukrainę i państwa europejskie nie przybliżają porozumienia. Ameryka musi jasno to powiedzieć: jeśli nie dyplomacja, to będzie presja: silny pakiet uzbrojenia i sankcje na całą gospodarkę, na wszystkie sektory, które przynoszą Rosjanom pieniądze. Bez tego jest to po prostu niemożliwe. Nie widzę na horyzoncie trwałego pokoju, ewentualnie czasowe zawieszenie broni pod warunkiem, że USA będą w stanie przycisnąć Wladimira Putina. Prezydent Ukrainy po rozmowach w USA chce szerszych konsultacji z europejskimi liderami. Do zaangażowania Europy w rozmowy niechętnie podchodzi Moskwa. Nie potrzebujemy pomocy Europy. Lepiej, żeby nie ingerowali, wtedy wszystko będzie dobrze. Władimir Putin stwierdził, że gotowy rozmawiać jest jedynie z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem. Po ujawnieniu danych 12-latki z Jeleniej Góry podejrzewanej o zabójstwo rok młodszej koleżanki w internecie doszło do wirtualnego linczu. Pojawiły się groźby, zdjęcia i oskarżenia wobec nastolatki i jej rodziny. Fala hejtu narasta. Policja apeluje o zgłaszanie przestępstw. MSWiA reaguje na dezinformację, tłumaczy, że podejrzana nie jest Ukrainką i przestrzega przed sianiem nienawiści. To tragedia dwóch rodzin i dwóch dziewczynek. Jedna zginęła, druga została zatrzymana. Nie będę tłumaczyła i nie będę również osądzała, bo to przykre i współczuję rodzinie obu dziewczynek. To głos rozsądku, którego zwłaszcza w sieci dziś brakuje. Sprawa dotyczy dzieci, a mimo to fala hejtu uderzyła w 12-latkę, która może mieć związek z zabójstwem o rok młodszej Danusi w Jeleniej Górze. To jest tragedia po prostu, tragedia. W internecie pojawiły się obraźliwe, skandaliczne komentarze dotyczące zarówno 12-latki, jak i jej rodziców. Nie będziemy ich cytować. Ujawniono też dane i wizerunek dziecka. Te informacje nie są weryfikowane. One są takim upustem emocji wielu osób. Jest to bardzo niebezpieczne. Sieć obiegły też fałszywe informacje dotyczące narodowości 12-latki. Masowo powielane. Stąd reakcja MSWiA. Żerowanie na tej ogromnej tragedii dwóch rodzin jest po prostu obrzydliwe. Policja nie pozostawi tej sytuacji, która wydarzyła się w sieci bezkarnie. Grozi za to do 3 lat więzienia. Eksperci z kolei ostrzegają: hejt tylko pogłębia traumę. Dziecka i otoczenia. Pamiętajmy o tym, że z drugiej strony tam również jest dziecko i to w jaki ono radzi sobie z tym wszystkim i rodzina tego dziecka może być zupełnie inne, niż nam się wydaje. O rozsądek i wstrzymanie się od wydawania pochopnych osądów apelują też władze Jeleniej Góry. Ich skutkiem będzie tylko i wyłącznie wzmacnianie poczucia zagrożenia, budowanie aury sensacji i pogłębiane wzajemnego hejtu i wrogości. Ciało jedenastolatki odnaleziono w poniedziałek w pobliżu szkoły podstawowej w Jeleniej Górze. W sprawie zatrzymano 12-latkę. Zabezpieczono prawdopodobne narzędzie zbrodni. Nieletnia została wysłuchana. Sąd zastosował wobec niej środek tymczasowy. Przyczyny tragedii wyjaśniają śledczy. Takie są fakty. Zwracam się do państwa z prośbą o zachowanie powagi w związku z sytuacją, jaka miała miejsce i tragedią. Słowa ranią, często tak samo jak czyny. Przemoc jest zawsze przemocą. To, że pisane są za wirtualną ścianą, nie zmienia nic. Jest to dramat, który dotknął dwoje dzieci, dwie rodziny i powinniśmy zostawić finał tej sprawy wymiarowi sprawiedliwości. W tej sprawie obok ofiary jest też dziecko, które stało się celem publicznego linczu. Był jednym z głównych bohaterów afery hejterskiej. Sędzia Jakub I. i jego współpracownicy atakowali sędziów krytykujących wprowadzane przez PiS zmiany w wymiarze sprawiedliwości. Dziś jest podejrzewany o prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu i doprowadzenie do kolizji. Nie postawiono mu zarzutów, bo zasłania się immunitetem. Czy odpowie za swoje przewinienie? O tym dziś w Raporcie Specjalnym w TVP Info. Podawał sędziów, co do których ma pomysł, jak ich zaszczuć. Działali w zorganizowanej grupie przestępczej. Metody były tak odrażające. Mogą spodziewać się tego, że kiedyś ta strzelba wypali. Powinien świecić przykładem, przestrzegać prawa. Wystarczające do skierowania do sądu wniosku o uchylenie immunitetu. Według obrony to nie sędzia siedział za kierownicą. Ten człowiek nie może być sędzią. Nie może orzekać. Dopuścił się poważnych przewinień. Gdyby na drodze tych wszystkich sędziów, przede wszystkim pana sędziego, raz stanęła etyka, to nie musiałoby na niej stawać drzewo. 47 dni zostało do Zimowych Igrzysk Olimpijskich. To będzie walka o medale i bardzo konkretne premie. PKOL właśnie ujawnił listę nagród dla polskich sportowców. Wśród kibiców prawdopodobnie nie będzie ministra sportu, bo władze PKOl-u zerwały z tradycją i nie przygotowały dla niego specjalnej akredytacji. Pytanie, co z rządowym planem polskiej kandydatury do organizacji igrzysk, bo tu też swoją rolę ma PKOL. Do startu igrzysk trochę ponad półtora miesiąca. Przygotowania idą pełną parą. Władze Cortiny mówią, że to już ostatnia prosta. To ostatnie 100 metrów, gdzie, mam nadzieję, że nie będzie już żadnych problemów. Ale są. W Mediolanie. Opóźnia się budowa lodowiska do hokeja. A to tu mają się pojawić największe gwiazdy NHL. Czas jeszcze jest. Kwalifikacje trwają, a jakie są szanse medalowe Polaków? Liczę na to, żeby chociaż 5, 7 medali może. Myślę, że to taki bardzo optymistyczny scenariusz. Mógłby się spełnić, gdyby miło zaskoczyli nas skoczkowie. Oczekiwania medalowe mamy na przykład w łyżwiarstwie szybkim. Tu z nadzieją patrzymy na występy Kai Ziomek-Nogal, Damiana Żurka i pochodzącego z Rosji Władimira Semirunnija. Jeśli chodzi o short track, to Natalia Maliszewska. No i zdecydowanie jeszcze snowboard, czyli slalom gigant równoległy, Aleksandra Król-Walas i Oskar Kwiatkowski. A jest o co walczyć, bo wynik oprócz prestiżu daje jeszcze bardzo wysoką premie finansową. Za złoty medal jest 500 tysięcy w złotówkach i plus 250 tysięcy w tokenach. Do tego mieszkanie i samochód. PKOl nie przyznał ministrowi sportu, zgodnie z tradycją, akredytacji na igrzyska w Mediolanie i Cortinie. Ten, niezrażony, robi swoje. Na początku grudnia był w Paryżu. Rozmawiamy na temat doświadczeń dotyczących organizacji wielkiej imprezy, jaką były igrzyska olimpijskie w Paryżu. Bo jako Polska przygotowujemy się do tego, aby składać aplikacje. Tyle że szef PKOL wciąż nie złożył do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego oficjalnie polskiego akcesu do organizacji igrzysk w 2040 roku. Marzy nam się organizacja igrzysk olimpijskich, za czym ja jestem dwoma rękoma i nogami, tylko trzeba najpierw zacząć od tego, żeby było więcej pieniędzy w polskim sporcie, Jesteśmy największym sponsorem polskiego sportu przez ten cały cykl przygotowań, jeżeli chodzi o lata 2023-2026 to jest 115 milionów złotych zainwestowanych. W resorcie sportu pracują zespoły złożone łącznie z około stu ekspertów. Przygotowują plany organizacji igrzysk. Ministerstwo pracuje pełną parą. Po stornie PKOl jest przede wszystkim formalne zgłoszenie Polski do MKOl i o to poprosiliśmy. W grę wchodzą letnie igrzyska olimpijskie w 2040 lub 2044 roku. Miastem-gospodarzem byłaby Warszawa. Szpitale w okresie świątecznym zapełniają się starszymi ludźmi. Wiekowi rodzice czy dziadkowie teściowie przy świątecznych stołach coraz częściej trafiają na szpitale łóżka. Nie dlatego, że potrzebują pomocy lekarzy, ale dlatego, że nie ma się kto nimi zająć w domu. Serce pęka, gdy tłumaczą, że najwidoczniej przeszkadzali. To dobrze, że się jeszcze w pionie trzymam. Maria Oziębło stara się nie tracić optymizmu mimo ogromnych problemów ze zdrowiem. Już nie czeka na odwiedziny bliskich. Namiastkę rodziny zastępują jej podopieczni domu pomocy społecznej. Zostałam w domu sama, bo jak to w życiu bywa, poumierali mi najbliżsi, mąż, syn, siostra. Aż 1/4 seniorów mierzy się z samotnością. Dla nich świąteczny czas, który kiedyś kojarzył się z radością, bywa najtrudniejszym w roku. Święta daleko od domu i bliskich są szczególnie trudnym doświadczeniem, zwłaszcza dla tych, którzy muszą je spędzić w szpitalu. Cześć chorych już wie, że ze względu na stan zdrowia nie wróci do domu na wigilię. Żeby być w domu, to każdy pragnie wśród bliskich, ale jak się nie da, to trudno, trzeba wytrzymać. Część pacjentów zostaje przymusowo w szpitalach, nie ze względów zdrowotnych, ale dlatego, że bliscy nie chcą ich odebrać. Problem jest z wypisem pacjenta, to jest główny problem. W okresie przedświątecznym w szpitalach rośnie liczba seniorów celowo podrzucanych przez rodziny. Obserwujmy wzmożoną ilość seniorów, którzy trafiają do nas na tak zwane przechowanie, których rodziny chcą mieć wolne. Przyjmujemy ich do oddziału i staramy się nie odsyłać, jeżeli wiemy, że tej opieki w okresie przedświątecznym nie będzie. To nie są odosobnione przypadki. W każdym szpitalu jest kilku, a nawet kilkunastu takich pacjentów. Po co te dziadki mają leżeć, narzekać. Babcia i dziadek nie pasują do choinki, brzydko pachną, chcielibyśmy wyjechać gdzieś dalej, a senior wymaga opieki, dla mnie osobiście to jest niepojęte. Doktor Dawid Kacprzyk kilka dni temu miał taki przypadek podczas dyżuru. Pacjentkę przywiozła do szpitala córka. Trzy dni temu pani przywiozła mamę na SOR i wyjechała. My stwierdziliśmy, że tej pani nic nie było, córka mówiła, że się źle czuje, gdy chcieliśmy oddać do domu i odesłać naszą karetką, to córka już nie odbierała. Przymusowy pobyt w szpitalu to dla większości seniorów traumatyczne przeżycie, przez to często ich stan rzeczywiście ulega szybkiemu pogorszeniu. Dlatego lekarze i wolontariusze apelują o większą wrażliwość i podkreślają, że czas to najcenniejszy dar, który możemy podarować bliskim. Nie tylko na święta. Zawsze powtarzam, żeby zrozumieć ten problem, pamiętajmy: zestarzejemy się wszyscy i czy na naszą starość chcielibyśmy poczuć się tak jak ci, których dziś sami oddajemy. Jego twórczość daleko wykraczała poza jazz. Angażował się w różne, nie tylko muzyczne projekty, występował w filmach i jako jedyny Polak wystąpił na płycie wybitnego jazzmana Milesa Davisa. Nagrał kilkadziesiąt płyt i zagrał tysiące koncertów. Był wirtuozem gry na skrzypcach i saksofonie, kompozytorem i aranżerem. Michał Urbaniak zmarł w wieku 82 lat. Zawsze mówił o wolności. Twórczej, bezkompromisowej. Był o krok przed trendami. Jego muzyka daleko wykraczała poza jazz, choć to jazz był jego największa miłością. Mistrz skrzypiec. Kompozytor. Aranżer. Wizjoner. Człowiek, który wprowadził hip-hop do filharmonii. Takie wspomnienia powiedziałbym, wielkiego mistrza, dobrego kolegi, kolorowego ptaka, osoby barwnej, obywatela świata, człowieka, z którym połączyła mnie miłość do takiej muzyki, jaką Michał wykonywał. To on przecież jeszcze z Komedą tworzył w latach 60. zespół i z Andrzejem Trzaskowskim. To były początki polskiego powojennego jazzu. Nagrał kilkadziesiąt płyt i zagrał tysiące koncertów. Za oceanem razem z Urszulą Dudziak podbijał nowojorską scenę jazzową. Otaczał się genialnymi muzykami. Jako jedyny Polak wystąpił na płycie Milesa Davisa. Wtedy się rzeczywiście pobeczałem i wtedy zrozumiałem, że nagrałem płytę z Milesem. I tego nigdy nie zapomnę. Mam dreszcze i jestem wzruszony nawet w tej chwili. Ale współpracował również z Herbiem Hancockiem czy Quincy Jonesem. Był częścią światowej elity, artystą, który nie musiał niczego udowadniać, a mimo to wciąż szukał nowych brzmień. Król życia, człowiek, który spełniał swoje marzenia. Jako jeden z pierwszych artystów w Europie łączył jazz z funkiem i muzyką elektroniczną, zmieniając sposób myślenia o skrzypcach w jazzie. On był jednym z praojców nowojorskiego fusion, więc z tym przyjechał do Polski i okazało się, że wszyscy słuchają rocka, grunge, Hey, Edyty Bartosiewicz. Nie walczył z rzeczywistością, wsłuchał się w nią. Był otwarty na to, co dzieje się dookoła. Jego żona Dorota wspomina, że Michał był złożony z muzyki, pasji, ale też słabości, które potrafił nieprawdopodobnie przekuwać w siłę. Kochał ludzi. Kochał scenę. Kochał życie. Chciał, żeby rytm, serce i dusza po nim zostały. I myślę, że jego muzyka będzie opowiadała o nim cały czas. Pozostawił po sobie nie tylko nagrania i kompozycje, ale przede wszystkim ducha twórczej niezależności. Wiarę w to, że muzyka może być rozmową ponad językami, granicami i pokoleniami. Ja już państwu dziękuję, czas na Pytanie Dnia. W studiu jest już Aleksandra Pawlicka i jej gość. Spokojnego wieczoru.