Gwałtowny wzrost zakażeń. 5. fala koronawirusa w natarciu. Szczegóły już za chwilę. Jest 19.30, Michał Adamczyk, witam państwa i zapraszam na Wiadomości. Mój kolega był chory i w szpitalu przeszedł taką nieprzyjemność, że wszystkich namawiam, żeby się szczepili. Wciąż przybywa zakażeń. Ostatnia doba to ponad 40 tys. przypadków. Od nas zależy naprawdę bardzo dużo i powinniśmy się na tym cały czas koncentrować. Wyrok jest całkowicie niesłuszny i niezgodny z prawem. Sąd uniewinnił pirata drogowego, bo ten miał panować nad samochodem. Sąd dał wyraźny sygnał piratom drogowym, że mogą się czuć bezkarni, że zostaną uniewinnieni. Bardzo długa historia, ponad pół wieku polskich badań oceanograficznych. Badał dno Bałtyku i Atlantyku, trafił do muzeum w Gdańsku. Pojazd mógł przebywać pod wodą nawet przez 10 godzin. Ponad 40 tys. nowych wykrytych przypadków koronawirusa w Polsce. 5. fala koronawirusa przyspiesza. Zdaniem ekspertów będzie krótka, ale intensywna i niebezpieczna, dlatego raz jeszcze apelują o szczepienia, ale też ograniczanie do minimum kontaktów, w tym pracę zdalną wszędzie tam, gdzie to możliwe. Zgodnie z przewidywaniami liczba nowych przypadków zaczyna szybko rosnąć, tak będzie najprawdopodobniej przez najbliższe tygodnie. Będzie to bardzo dużo zakażeń w ciągu całej doby, ale także może się to przełożyć na liczbę osób, które będą mogły być hospitalizowane. Mam nadzieję, że ta fala będzie dość krótka, ale na pewno bardzo intensywna. Na to wskazują doświadczenia Wielkiej Brytanii czy Francji, krajów wcześniej niż Polska dotkniętych falą wywołaną wariantem omikron, gdzie dobową liczbę nowych przypadków liczono w setkach tysięcy, jednocześnie notując mniej hospitalizacji. Mamy do czynienia niewątpliwie z naciskiem na zakażenia o nieco łagodniejszym charakterze, stąd ta rola podstawowej opieki zdrowotnej, po drugie będziemy mieli na pewno - przynajmniej w początkowej fazie - mniej hospitalizacji i mniej zgonów. Oczekiwany szybki wzrost nowych przypadków to dla wielu osób powód, by się zaszczepić 1. dawką lub przypominającą. W punktach znów zaczyna się pojawiać więcej osób. Mój kolega był chory i w szpitalu przeszedł taką nieprzyjemność, że wszystkich namawiam, żeby się szczepili. Mam rodzinę, znajomych, lubię ludzi. Obowiązek sumienia i zdrowego rozsądku. Trzeba dbać też o innych, a nie myśleć tylko o sobie. Rząd w związku z kolejną falą zwiększa liczbę łóżek covidowych w szpitalach, ale też wprowadza darmowe i łatwe testowanie w aptekach czy szybkie wizyty lekarskie dla osób powyżej 60. roku życia z pozytywnym wynikiem testu. Skrócona zostanie też kwarantanna. Wszędzie w Europie obserwujemy, że te zachorowania są krótsze, okres, w którym jest ryzyko przenoszenia również, dlatego podjęliśmy decyzję o skrócenia kwarantanny do 7 dni. Podstawowe zasady jak maseczki, dystans czy dbanie o swoją odporność pozostają niezmienne. Od nas zależy naprawdę bardzo dużo i powinniśmy się na tym cały czas koncentrować. W trakcie, kiedy Rosja przeprowadza manewry wojskowe przy granicy z Ukrainą, Niemcy blokują decyzję Estonii, która chce udzielić wsparcia militarnego naszemu wschodniemu sąsiadowi. Tak informuje "The Wall Street Journal". Decyzje sprzyjające Kremlowi nie zaskakują, tym bardziej po słowach szefa niemieckiej marynarki wojennej, który stwierdził, że Putin zasługuje na szacunek. Widmo rosyjskiej inwazji na Ukrainę coraz bardziej realne. Armia Putina pręży muskuły przy granicy, a dyplomatyczne próby przekonania Kremla do zrobienia kroku wstecz kończą się fiaskiem. Dlatego niektóre kraje chcą pomóc, wysyłając Ukrainie sprzęt do obrony. Estonia postanowiła eksportować haubice D-30. W przeszłości sprzęt należał do NRD, następnie Finlandii. Ze względu na zawarte umowy zgodę na dalszy eksport broni muszą wyrazić poprzedni właściciele. Rząd Niemiec odmówił, tym samym blokując pomoc dla Ukrainy. To podważa wspólną politykę demokratycznego Zachodu wobec agresji Putina. Mamy pewien wyłom w tej jedności, takie niejasne stanowisko naszego zachodniego sąsiada. Eksperci mówią wprost: postawa Niemiec może okazać się zabójcza dla Ukrainy. Niemcy robią wszystko, żeby w dobrej i miłej atmosferze złożyć Ukrainę do grobu, to, co robią, jest oczywiście wyrazem ich postawienia na Rosję. Potwierdzają to także szokujące słowa dowódcy niemieckiej marynarki wojennej. To, czego Putin naprawdę chce, to szacunek. Mój Boże, przecież szacunek to coś, co nic nas w zasadzie nie kosztuje. Łatwo jest okazać mu szacunek, którego się domaga i na który prawdopodobnie również zasługuje. Dodatkowo, co również może porażać, zdaniem niemieckiego wojskowego Putin naciska, "bo może", a okupowany przez Rosjan Krym nie wróci do Ukrainy. Nie dziwi zatem słabnące zaufanie do Niemiec. W tym tygodniu Brytyjczycy zdecydowali się ominąć naszych zachodnich sąsiadów, lecąc z pomocą dla Ukrainy. 2,5 mld dolarów - tyle jest warta amerykańska pomoc wojskowa dla Ukrainy od 2014 roku. Oprócz USA Kijów otrzymuje regularne dostawy uzbrojenia z Wielkiej Brytanii i Kanady. Poza tym wiele europejskich krajów - w tym państwa bałtyckie - zadeklarowały dostawy broni i sprzętu wojskowego na Ukrainę w razie rosyjskiej agresji. W Kijowie jest Marcin Czapski. Jak te deklaracje odbierane są na miejscu? Ukraińcy doceniają te deklaracje o pomocy militarnej. Mają z drugiej strony nadzieję, że ta broń nie będzie musiała zostać użyta. Deklaracje to jedno. Są też konkretne działania. Dziś w Kijowie wylądował transport z USA. Z bronią. Jeśli porównać potencjał militarny Rosji i Ukrainy, to Rosja ma przewagę, ale ukraińska armia jest inna niż kilka lat temu. To lekkie wyrzutnie przeciwpancernych pocisków rakietowych. Właśnie takie sprawdzone w boju zestawy Kijów otrzymał od Londynu. To tylko ułamek pomocy, jaka trafiła na Ukrainę w ostatnich latach. Nie ma żadnych wątpliwości, że to zwiększy nasze możliwości obronne. I chcę od razu zaznaczyć, że to broń defensywna do ochrony naszych żołnierzy, infrastruktury i cywilów. Ukraińskie wojsko prowadzi od kilku lat ćwiczenia z państwami NATO. To szkolenia z taktyki walki, pomocy medycznej czy planowania. Regularnie przeprowadzamy ten rodzaj manewrów przez naszą grupę Południe, której zadaniem jest ochrona granicy z tymczasowo okupowanym terytorium Krymu. Same USA wpompowały w Ukrainę pomoc liczoną w miliardach dolarów. I chociaż na każdym kroku i Kijów, i Waszyngton podkreślają, że to wyłącznie inwestycje w obronę, dla Rosji każda pomoc utrudniająca inwazję to prowokacja. Na Ukrainie wsparcie Zachodu jest odbierane jako carte blanche do przeprowadzenia militarnej operacji w Donbasie. Siły ukraińskie nie przestają ostrzeliwać cywilów na wschodzie kraju. Tyle że na wschodzie nikt nie strzela w cywilów, a w pozycje separatystów, którzy od 2014 roku prowadzą tu wojnę pozycyjną. Od północy coraz bardziej zagrażają stacjonujące na Białorusi rosyjskie wojska, od południa - desant. Ukraina jest w takim okrążeniu i tą swoją 200 tys. armią musi zabezpieczyć każdy kierunek, bo nie wiadomo, kiedy i w jaki sposób uderzy Putin. Z drugiej strony Kijów nie może - przynajmniej na razie - liczyć na pomoc wojskową z zewnątrz, i to jest dla Moskwy największą niewiadomą. Czy w przypadku pełnej ofensywy kraje NATO zdecydują się wysłać na Ukrainę swoich żołnierzy? Kolejne kraje na świecie informują o problemach firm i gospodarstw domowych spowodowanych wysokimi cenami gazu. Szantaż gazowy Rosji wykracza coraz bardziej poza Europę. Paradoksalnie polska opozycja od tygodni próbuje jednak przekonywać swoich wyborców, że to tylko problem naszego kraju. Choć Wielka Brytania podkreśla swoją niezależność od kontynentu, także ten kraj dotknął europejski problem wysokich cen gazu. O 50 funtów miesięcznie więcej zapłacą za gaz miliony rodzin w Wielkiej Brytanii. Dla wielu rodzin będzie to problem, bo w tym samym czasie wzrosną składki na ubezpieczenie społeczne. Problemy z cenami tego paliwa to efekt świadomego szantażu Putina. Moskwa, która w przeszłości potrafiła odciąć od dostaw taki kraj jak Ukraina, teraz uderzyła we wszystkie europejskie państwa jednocześnie. Wystarczyło przed okresem zimowym nie napełnić odpowiednio magazynów gazu. W krajach takich jak Niemcy, Austria, Holandia, spora część infrastruktury magazynowej została oddana, sprzedana firmom zależnym od Gazpromu. I ten w ubiegłym roku zadbał o to, żeby poziom wypełnienia tych magazynów tuż przed sezonem był naprawdę niski. Rosja na taki monopol pracowała wiele lat. Sukcesywnie uzależniała Europę od gazu, bo europejscy politycy na to pozwalali. Kluczowy moment to ostatnie lata, gdy Rosjanie budowali Nord Stream 2 za pełnym przyzwoleniem Niemiec i przy braku skutecznego sprzeciwu ówczesnego szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska, który dziś narzeka na wysokie ceny gazu. Polskę przed biernością Merkel i Tuska może ochronić tylko uniezależnienie się od gazu z Rosji. To jednak stopniowy proces, który trwa już od 2015 r. O ile w 2015 r. zależność Polski od gazu wynosiła aż 90%, to już w ubiegłym roku było to 60%. Udział Rosji spada, bo więcej gazu kupujemy z USA czy z Kataru. A spadnie jeszcze bardziej po ukończeniu budowy gazociągu Baltic Pipe. Trzeba mieć portfel mocno zdywersyfikowany. Gazociąg ma być gotowy w tym roku. Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości. Zobaczmy, co jeszcze przed nami. Straż Graniczna otwiera się na rekrutów. W muzeum czy na stoku - pomysły na ferie. To było największe i najdłuższe powstanie w historii Polski. 159 lat temu Polacy, mając dość szykan i represji, rzucili się na rosyjskiego zaborcę, chcąc wywalczyć sobie wolność. Tak rozpoczęło się powstanie styczniowe. Ponad półtora roku walk, około 1200 bitew i blisko 200 tys. Polaków przelewających krew - to bilans powstania styczniowego. Jednym z walczących był Antoni Jabczyński, uczestnik bitwy pod Bychawą, gdzie został ranny. Wywieziony stamtąd - na wozie pod słomą przez polską granicę z powrotem - udało mu się wrócić tutaj do swojego miasta. Bez odnowienia jego grobu pamięć mogłaby nie przetrwać. Powstańcy dali następnym pokoleniom przykład prawdziwej ofiarności. Nie tylko krwi. W 1918 roku syn powstańca Franciszka Chmielewskiego przypadkowo odkopał w piwnicy skarb. Znalazł garnek wypełniony monetami, okazało się, że była to kasa powstańców styczniowych. Mógł skorzystać i żyć dostatnio. On jako syn powstańca styczniowego, a to było w 1918 roku, wszystko przekazał na Skarb Państwa, do tego jeszcze dołożył. Rosjanie z powstańcami styczniowymi jeszcze wygrali, ale ich dzieci i wnuki w 1920 r. przegonili już czerwoną zarazę. W tamtym czasie szefem rządu był Wincenty Witos. Przyjęcie przez niego teki premiera w czasie zagrożenia bolszewickiego to naprawdę było wielkie wyzwanie. Ci, którym po 123 latach przyszło żyć w wolnej Polsce, rozumieli, jak wielkie znaczenie miało powstanie styczniowe. Nie byłoby niepodległej Polski w 1918 roku, dlatego Józef Piłsudski tak bardzo honorował powstańców. W 1863 r. udało im się rozniecić bunt w całym rosyjskim zaborze. W Kownie wicepremier Piotr Gliński z wiceministrem kultury Litwy złożyli hołd przed pomnikiem ks. Antoniego Mackiewicza. Jednego z przywódców naszego wspólnego wtedy - polsko-litewsko-rusińskiego - powstania styczniowego przeciwko caratowi. Został zamordowany przez Rosjan. Podzielił los Romualda Traugutta i komisarza Rządu Narodowego Wincentego Kalinowskiego, który, już uwięziony, zdążył przestrzec: Powstanie styczniowe upadło, a Rosjanie bestialsko rozprawiali się z jego uczestnikami. Jednak bunt wyhamował politykę realizowaną przez część polskiej elity, ugody wobec rosyjskiego zaborcy. Straż Graniczna ostatniej doby odnotowała 87 prób nielegalnego wtargnięcia do Polski. Ostatnie miesiące pokazały, jak ważną i potrzebną służbą jest Straż Graniczna, która właśnie ogłosiła rekrutację. Tylko ostatniej doby 87 osób próbowało nielegalnie dostać się do Polski. W ostatnim czasie wiele takich prób kończy się na podejściu do granicy i oddaleniu się po zauważeniu patrolu. To jest już niemal przekrój przez cały świat. Bo mieliśmy obywateli Gwinei, Kamerunu, Sri Lanki, tak że to już nie tylko Afganistan czy Irak. Presja na wschodnią granicę jeszcze bardziej pokazała, jak wielką pracę wykonują polskie służby na czele ze Strażą Graniczną. Teraz jest szansa, by zasilić jej szeregi. Rekrutacja już się rozpoczęła. Trzeba mieć ukończoną minimum szkołę średnią, polskie obywatelstwo, ważny dowód osobisty i już. Dokumenty trzeba złożyć w tej placówce, w której chce się podjąć służbę. Po pozytywnej weryfikacji... Kandydaci mają do zaliczenia, zdania 6 konkurencji, one są odpowiednio punktowane w zależności od wieku, czyli kandydaci do 30. roku życia to jedna kategoria wiekowa, ci powyżej 30. roku życia to druga kategoria. Od stycznia obowiązują nowe zasady rekrutacji, które m.in. znoszą górny limit wieku kandydatów, który dotąd wynosił 35 lat. Straż Graniczna to jest to, co chcę robić, nie jest tutaj na pewno nudno i nie jest też łatwo, a jak jest łatwo, znaczy, że nudno. Służba codziennie niesie za sobą nowe wyzwania, zarówno na lądzie, na ziemi, jak i w powietrzu. Zajmujemy się szeroko rozumianym bezpieczeństwem, na samym terminalu lotniska, też na płytach postojowych samolotów, statków powietrznych, podejmujemy szeroko rozumiane interwencje na pokładach statków powietrznych. Wstąpienie do formacji, co podkreślają sami strażnicy, to stabilne zatrudnienie i szerokie spektrum rozwoju, a przede wszystkim możliwość ochrony granic własnego kraju. Polityczna historia Pawła Adamowicza i bratobójcza walka pomiędzy prezydentem Gdańska i Platformą Obywatelską, której politycy atakowali go przez lata bez niemal żadnych za hamowań. W ślad za nimi poszły przychylne im media. I tak to wszystko działało, jak dobrze naoliwiona maszyna hejtu. Której kulisy ujawnił film dokumentalny "Jesteś mechanizmem niszczącym..." wyemitowany wczoraj na antenach Telewizji Polskiej. To nie była zwykła krytyka. Prezydent Gdańska atakowany był przez lata. "Jesteś mechanizmem niszczącym...". To słynne zdaniem Jarosława Wałęsy. Politycznego konkurenta Pawła Adamowicza. I tytuł filmu odsłaniającego kulisy bratobójczej wojny wewnątrz PO. Zobaczyliśmy, kto wytoczył działa przeciwko Pawłowi Adamowiczowi. Te działa polityczne i medialne. Był to obóz PO, który z furią zaatakował swojego polityka. Przykładów jak na dłoni. I wśród polityków... Jest politykiem skompromitowanym. Jest elementem destabilizującym. ...i w mediach. Tych sprzyjających PO. Szkodził im, bo usamodzielnił się wizerunkowo, mieli z nim kłopot, mieli innych kandydatów i inne frakcje na jego miejsce. Po śmierci Pawła Adamowicza o tragedię politycy PO zaczęli oskarżać TVP. Żeby zakrzyczeć swój wyrzut sumienia, znaleźli sobie wroga w TVP. Dobrze, że zostało to przypomniane. Festiwal hipokryzji. I tyle. Musi mieć tego konsekwencje. Żegnamy naszego przyjaciela Pawła Adamowicza. Mam nadzieję, że Schetyna przekona Adamowicza, żeby nie kandydował w wyborach. Ten hejt był olbrzymi. Koniec republiki deweloperów. To pokazuje, jak bardzo łatwo puścić język nienawiści. To są mali ludzie. Bez kręgosłupa. Przypominamy też polityczną historię i przemianę Pawła Adamowicza. Polityk, który w sposób autorytarny wykonuje swoją władzę, nie waha się użyć swojego stanowiska do zapewnienia sobie bezpośrednich korzyści materialnych. Ogromne pieniądze i sytuacje, które służby oceniły jako korupcję. Zakup apartamentów za śmieszną cenę. Tuż przy plaży. Przez prezydenta, jego żonę i teściową. W Gdańsku nazywanym "republiką deweloperów". To jest gigantyczny rynek nieruchomości i ten rynek nieruchomości jest spoiwem, łączy się z władzą samorządową ze względu na decyzje, jakie podejmują właśnie oni. Premierę filmu "Jesteś mechanizmem niszczącym..." w TVP obejrzało 2,5 mln widzów. Na specjalne państwa życzenie film będzie można zobaczyć w niedzielę o 17.45 w TVP Info. Donald Tusk oskarża rząd o to, że ten nie pomaga przedsiębiorcom. W czasie serii spotkań z właścicielami firm próbował wykreować wrażenie, że zostali oni zostawieni sami sobie w czasie kryzysu. W rzeczywistości wszyscy przedsiębiorcy, z którymi w minionym tygodniu spotkał się lider PO, otrzymali od państwa od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych. Zakład fryzjerski, restauracja, hostel, chłodnia, producent rolet i moskitier. Donald Tusk odwiedza kolejnych przedsiębiorców i próbuje wykreować narrację o braku pomocy państwa w trudnym gospodarczo czasie. Trzeba mieć dużo determinacji, żeby czasami nie popaść w depresję po tym, co się słyszy w różnych miejscach kraju. W rzeczywistości rząd pomaga przedsiębiorcom, reagując na globalne kryzysy związane z koronawirusem czy inflacją. Tylko w pierwszym roku pandemii przedsiębiorcy otrzymali 185 mld zł wsparcia. Wśród nich także ci, których sztabowcy Tuska wytypowali do spotkań ze swoim szefem. Eksperci przypominają, że w czasie kryzysu finansowego sprzed 15 lat stojący wówczas na czele rządu PO-PSL Donald Tusk zostawił przedsiębiorców samych sobie. Donald Tusk jest doskonale kojarzony z latami 2007-2014, wtedy nie podejmował żadnych działań na rzecz przedsiębiorców, podniesienia ich standardu życiowego, poprawy losu. Wtedy zamiast rządowej pomocy była podwyżka podatków, a nawet cięcie niektórych świadczeń. Jego premierostwo to nie jest czas, który jest wspominany jakoś wyjątkowo przez przedsiębiorców. Wiele firm upadło, tych, które powinny zarabiać, choćby na wielkich inwestycjach infrastrukturalnych. Dzięki decyzjom rządu PiS z pomocy państwa polskiego skorzystało 86% polskich firm. Wsparcie otrzymywali wszyscy spełniający kryteria, o czym powinien wiedzieć Donald Tusk. Wśród beneficjentów znaleźli się też najbliżsi szefa PO - jego córka i zięć. Mąż Katarzyny Tusk dostał niemal 1,5 mln zł publicznego wsparcia. Blogerka w internetowym wpisie sama pochwaliła się torebką, którą otrzymała od męża. Luksusowy produkt mógł kosztować blisko 30 tys. zł. Tusk psuje reputację polskim przedsiębiorcom. Skłania ich do tego, żeby narzekali na rząd i zapominali o tym, że dostali często milionowe nawet dotacje na to, by utrzymać miejsca pracy, by się rozwijać, a jednocześnie jego rodzina pokazuje, co z takimi dotacjami mogło się stać. 30 tys. złotych to niemal tyle, ile wynosi średnia roczna emerytura w Polsce. Szokujący wyrok w sprawie pirata drogowego, który zuchwałym łamaniem prawa chwalił się w Internecie. Robert N., ps. "Frog", został uniewinniony, bo sąd uznał, że panował nad samochodem. Prokuratura Krajowa zapowiedziała wniosek o kasację. Robert N., ps. "Frog", który urządzał sobie pseudorajdy w Warszawie i w okolicach Kielc, został prawomocnie uniewinniony. Sąd Okręgowy w Warszawie zmienił wyrok I instancji skazujący pirata na 2,5 roku więzienia. Niedorzeczne. Młodzi ludzie widzą to, uczą się, widzą, że to nie jest złe, bo nie jest to karane. Zbulwersowani są również eksperci. Wyrok jest całkowicie niesłuszny i niezgodny z prawem. "Frog" powinien być skazany za sprowadzenie niebezpieczeństwa w ruchu drogowym - 174 kk. Absolutnie nie zgadzam się z tą kwalifikacją prawną, że to jest tylko wykroczenie. Sprzeciw budzi nie tylko wyrok, ale też jego uzasadnienie. Sąd tłumaczył, że osoba stwarzająca takie zagrożenie w krytycznym czasie panowała nad pojazdem. Sąd dał wyraźny sygnał piratom drogowym, że mogą się czuć bezkarni, że zostaną uniewinnieni. Co roku na polskich drogach, m.in. w wyniku takich zachowań, giną 2000 osób. Ja bym chciał, żeby ten, kto sprawił, że "Frog" został uniewinniony, spojrzał w oczy rodzinom ofiar i powiedział im, że "Frog" nie zrobił nic złego. Oburzenie budziły też wyroki w sprawach zachowania celebrytów na drogach. Piotr Najsztub, który potrącił na pasach starszą kobietę, został uniewinniony. Beata Kozidrak za jazdę z 2 promilami alkoholu dostała pół roku prac społecznych, a gwiazda TVN Piotr Kraśko 7,5 tys. zł grzywny za 6 lat prowadzenia samochodu bez prawa jazdy. Z kolei w ostatnich dniach Sąd Najwyższy wyjątkowo utrzymał złagodzenie kar więzienia dla opiekunów 3 dziewczynek, którzy przez 2 lata podczas libacji alkoholowych brutalnie gwałcili kilkuletnie dzieci. Sędziowie powinni się również liczyć z tym, że wyroki nie mogą być aż tak sprzeczne ze społecznym poczuciem sprawiedliwości. W związku z decyzją Sądu Najwyższego gwałciciele dziewczynek trafią za kratki na 12 i 11 lat. Kary są o 6,5 roku niższe od pierwotnie zasądzonych. W tym przypadku również szokuje uzasadnienie. Sąd podkreślał, że oskarżeni nie spowodowali u dziewczynek obrażeń fizycznych. Jeżeli sędziowie chcą, by szanowano ich i ich wyroki, muszą stosować się do ludzkiego poczucia przyzwoitości i racjonalności. Ci, którzy jako pierwsi zaczęli ferie, pierwszy tydzień wolnego mają już za sobą. W górach warunki są dobre i oczywiście nie brakuje miłośników nart i snowboardu. Ale ten wolny czas w ciekawy sposób można też spędzać w swojej okolicy. Zimowe igrzyska olimpijskie za mniej niż 2 tygodnie. Na start szykuje się Pekin. W stolicy Chin - co nie zdarza się często - sypnęło nawet śniegiem. Do Polski zima też wróciła. W końcu taka zima, jaka powinna być w tym czasie. Tak biało nie było już dawno. Fani szusowania z takiego obrotu sprawy są bardzo zadowoleni. Się fajnie jeździ, po prostu fajnie jest. Ci, którzy urlop dopiero planują, mogą jedynie pozazdrościć. Jeśli chodzi o kolejki, nie trzeba długo czekać, tak że rewelacja. Ale by ferie były udane, wcale nie trzeba wyjeżdżać daleko. W okolicy na pewno dzieje się coś interesującego. W Kielcach np. zorganizowano zajęcia, podczas których trzeba było mieć naprawdę dobrego nosa. Miały na celu przypomnieć dzieciom, jak ważne są dla człowieka zmysły, dzięki którym poznajemy i bezpiecznie poruszamy się w świecie. Uczestnicy najpierw musieli wywęszyć, co to za zapach. Mieli też okazję przygotować własne, w 100% naturalne perfumy. Robiłam z herbaty cytrynowo-jabłkowej. Robiłem perfumy dla mojego taty. Czas wolny może rozwijać - zachęca Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W ramach "Ferii z Kulturą" ponad 60 instytucji, m.in. muzeów, filharmonii i teatrów, przygotowało bogatą ofertę. Zainteresowanie mamy już dosyć spore. W Muzeum Tatrzańskim w Zakopanem na pewno nikt nie będzie się nudził. I to bez względu na wiek. Cały czas można się zapisywać. Oferta jest na naszej stronie internetowej - muzeumtatarzanskie.pl. Jest na Facebooku, również w informatorach miejskich. My towarzyszyliśmy dziś dzieciom podczas zajęć artystycznych. Mój obrazek prezentuje misia Puchatka z prosiaczkiem w górach. Takie cuda tylko na Podhalu... Unikatowy egzemplarz i wyjątkowy zabytek polskiej techniki - batyskaf "Delfin II" - trafił właśnie do Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Służył do badań głębinowych nie tylko Bałtyku, ale też Atlantyku. Udało się go odkupić od prywatnego kolekcjonera dzięki wsparciu Ministerstwa Kultury. Centrum Konserwacji Wraków w Tczewie. To tu trafił, mimo że wrakiem wcale nie jest, statek podwodny, jak go kiedyś nazywano. Niesamowity pojazd, właściwie unikatowy egzemplarz, nie ma seryjnie produkowanych tego typu pojazdów podwodnych. Bardzo długa historia, ponad pół wieku polskich badań oceanograficznych. To głębinowe obserwatorium powstało w 1973 roku. Za konstrukcję odpowiadał Antoni Dębski, nurek i mechanik okrętowy. Jednostka badała m.in. głębiny Bałtyku, Atlantyku i wybrzeża Afryki. Nurkowie obserwowali ławice ryb i sprzęt do ich łowienia, by sprawdzić, który jest najbardziej efektywny. Przeznaczony był dla 2 osób - uwaga - niewielkich i szczupłych, pojazd mógł przebywać pod wodą nawet przez 10 godzin. Batyskaf nie miało swojego napędu, w czasie pracy był holowany. Pływał na statku badawczym "Profesor Siedlecki". Tu widać łódź w 1988 roku po powrocie do gdyńskiego portu z rejsu po Antarktydzie. Na tym czarno-białym zdjęciu "Delfin II" opuszczany jest do wód Atlantyku, kolorowa fotografia dokumentuje prace badawcze prowadzone na szelfie północno-zachodniej Afryki. Podwodny szybowiec przejdzie teraz gruntowny remont. Żeby nie zniszczyć szybek, rozkręcimy iluminatory, te rzeczy będziemy konserwować osobno, również w środku jest oryginalny fotel, więc go również wyjmiemy, będzie konserwowany osobno. To cenny nabytek dla muzeum. Jego brat bliźniak - "Delfin I" - był wykorzystywany m.in. w scenach filmowych. My też do naszej kolekcji staramy się pozyskiwać takie perełki, zajmujemy się badaniem morza, pokazujemy, jak Polacy badali dno oceanu. Podobno więcej wiemy o Księżycu niż o tym, co się znajduje w naszym wszechoceanie. Badacza morskich głębin udało się odkupić od prywatnego kolekcjonera za 100 tys. zł. Zakup dofinansowało Ministerstwo Kultury. Na "Gościa Wiadomości" z napisami zapraszamy do kanału TVP Info.