W nocy Rosja rozpoczęła inwazję na Ukrainę. Zachód wprowadza sankcje. Co dalej, o tym już za chwilę. Dobry wieczór, Edyta Lewandowska, witam Państwa i zapraszam na Wiadomości. A oto co dziś w programie. Inwazja Rosji na Ukrainę. Nie boimy się nikogo ani niczego. Nikomu niczego nie jesteśmy winni i nikomu niczego nie oddamy. Trzeba uczynić wszystko, aby zatrzymać inwazję na Ukrainę i aby zachować pokój. Dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj - na Polskę. Polska musi być bezpieczna, Ukraina musi być ocalona. Polska rozbuduje siły zbrojne. Zwracamy się do ludzi młodych, żeby wybrali służbę w Wojsku Polskim. Co z nadchodzącym meczem Polska - Rosja? Żadne poważne międzynarodowe imprezy sportowe w Rosji nie powinny się odbywać. To jeden z najczarniejszych dni Ukrainy i współczesnej Europy. Po decyzji Władimira Putina o uznaniu niepodległości kontrolowanych przez prorosyjskich separatystów republik donieckiej i ługańskiej wczoraj wieczorem rosyjskie czołgi wkroczyły na okupowane terytoria należące do Ukrainy. Eksperci nie mają wątpliwości - to początek rosyjskiej inwazji na naszego wschodniego sąsiada. Uznanie separatystycznych republik - ten dekret podpisany przez Putina to jasny sygnał dla rosyjskich wojsk zgromadzonych przy ukraińskiej granicy: możecie wjeżdżać do Donbasu - ukraińskiego regionu okupowanego przez rosyjskich rebeliantów. Rosyjskie czołgi już wjechały do Donbasu i rozpoczeły inwazję. Rosjanie otrzymali od separatystów prawo do budowy baz wojskowych. Prezydent Ukrainy Wołodymir Zełeński w specjalnym orędziu zapowiedział, że Ukraina się nie podda i nie odda Doniecka oraz Ługańska Rosji. Kraj, który od 8 lat popiera wojnę, nie może popierać pokoju. Jesteśmy zdeterminowani do rozwiązania konfliktu na drodze dyplomatycznej i pokojowej. Jesteśmy na swojej ziemi. Nie boimy się nikogo ani niczego. Nikomu, niczego nie jesteśmy winni i nikomu niczego nie oddamy. Rosyjscy rebelianci wzywają władze w Kijowie, aby dobrowolnie wycofały swoje wojska. Grożą atakiem. Wyższa izba parlamentu Rosji zaakceptowała ratyfikację umów o współpracy z tzw. "republikami ludowymi" w Donbasie. Porozumienie określa zamiar współdziałania stron w zakresie polityki zagranicznej, ochrony suwerenności i integralności terytorialnej oraz zapewnienia bezpieczeństwa, w tym poprzez udzielanie sobie nawzajem niezbędnej pomocy, w tym wojskowej. Dodatkowo rada wydała zgodę na użycie rosyjskich sił zbrojnych poza granicami kraju w związku z sytuacją w Donbasie. To de facto pozwolenie na inwazję na całą Ukrainę. Polskie władze wzywają do nałożenia na Rosję ostrych sankcji. Jeżeli to, co w tej chwili robi Putin, będzie tolerowane, to będzie to oznaczało, że są państwa, które po prostu nie muszą przestrzegać prawa międzynarodowego, ani w ogóle żadnych ustalonych w świecie cywilizowanym reguł. Szokują kłamstwa szefa rosyjskiej dyplomacji Sierjeja Ławrowa, który stwierdził, że Ukraina nie ma prawa do suwerenności. Prawo do suwerenności mają tylko te kraje, które reprezentują interesy wszystkich ludzi na swoim terytorium. Reżim Ukraiński nie jest jednym z nich od zamachu stanu w 2014 roku. Rosja chce, abyśmy ulegli prowokacjom, przejawili emocje, żebyśmy nie wytrzymali ciśnienia. Zapewniam was, że to nie nastąpi. Jesteśmy gotowi do zdecydowanych kroków, ale każda decyzja będzie przemyślana i pozbawiona emocji. Jesteśmy zainteresowani tym, żeby utrzymany został pokój i będziemy działać na jego rzecz. Na rosyjską agresje i decyzje Putina zareagował Sojusz Północnoatlantycki. To jest kryzys wywołany wyłącznie przez Rosje, którą potępiamy. Wyrażamy nasza solidarność z narodem Ukraińskim, wspieramy ich suwerenność, wspieramy integralność terytorialną w granicach uznanych przez społeczność międzynarodową. Wszyscy sojusznicy potępili te decyzje. Wszyscy sojusznicy łączą się w nieuznawaniu tej nielegalnej decyzji, oraz USA. Jeszcze wczoraj wieczorem w związku z sytuacją w Donbasie polskie władze rozpoczęły wspólne działania. Dziś z kolei odbyło się posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Musimy działać. Mamy poczucie tego głębokie, że trzeba uczynić wszystko, aby zatrzymać inwazję na Ukrainę i aby zachować pokój. Ukraina musi być ocalona, bo to jest interes odnoszący się zarówno do sytuacji strategicznej Polski i innych krajów w tej części Europy, i w ogóle całej Europy. Premier Mateusz Morawiecki podpisał zarządzenie wprowadzające w całej Polsce trzeci stopień alarmowy CRP, dotyczący cyberprzestrzeni. Niestety widać wyraźnie po dyslokacji wojsk, że taka agresja, dalsza agresja już na terytorium, głębiej w terytorium Ukrainy nakierowana, jest możliwa. Stąd działania polskiej dyplomacji. Dziś minister spraw zagranicznych profesor Zbigniew Rau spotkał się z Sekretarzem Generalnym NATO. To w połączeniu z presją militarną na Ukrainę prowadzi - co do tego zgodziliśmy się - do załamania się dotychczasowej architektury bezpieczeństwa. Nie tylko w Europie Wschodniej, ale także wobec wschodniej flanki NATO. Inwazję Rosji na Ukrainę potępiło więszość największych państwa świata, w tym Turcja. A także przewodnicząca francuskiego zjednoczenia narodowego Marine Le Pen. W momencie, kiedy polski rząd walczy o suwerenność Ukrainy, polska opozycja walczy wraz z przedstawicielami Parlamentu Europejskiego, aby w naszym kraju zmienić władzę. Z kolei Donald Tusk dopiero po konferencji kanclerza Niemiec postanowił w mediach społecznościowych opublikować krótki wpis. Na dodatek w mediach pojawiły się informacje, że Tusk w momencie rosyjskiej agresji na naszego wschodniego sąsiada wypoczywał na nartach. Był na wakacjach, na wyjeździe na nartach wczoraj na przykład. Gdzie przebywał przewodniczący Tusk? Bo kilka dni temu zwołał quasi radę gabinetową, Czy państwo dziennikarze macie jeszcze jakieś pytania? Nie widzę pytań od dziennikarzy, dziękuję bardzo. No to pokazuje pewne też lekceważenie i brak takiej powagi, jaką powinien prezentować mąż stanu. Na pewno Donaldowi Tuskowi nie można tego zarzucić, że ma w sobie cechy takiego męża stanu. Teraz wyjątkowo ważna jest jedność i zdecydowane działania, które mogą powstrzymać Putina przed atakiem na całe terytorium Ukrainy. Rozwój sytuacji na Ukrainie na miejscu śledzą nasi dziennikarze - w Kijowie Tomasz Jędruchów, a w Zaporożu Marcin Tulicki. Przenieśmy się najpierw do Kijowa. Jakie kroki podejmuje i może jeszcze podjąć prezydent Wołodymir Zełenski? Przede wszystkim prowadzi teraz bardzo intensywną ofensywę dyplomatyczną, rozmawia z przedstawicielami zachodnich państw i organizacji międzynarodowych. Stara się ich namówić do tego, żeby sankcje nakładane na Rosję były jak najbardziej dotkliwe. Minister spraw zagranicznych Ukrainy zasugerował prezydentowi zerwanie stosunków dyplomatycznych z Moskwą. Na stole jest również kwestia stanu wojennego. Ale prezydent Zełenski stwierdził, że to za rozwiązanie ostateczne. Po tym, jak Władimir Putin podjął decyzję o wprowadzeniu rosyjskiego wojska na teren Ukrainy, nie ma już wątpliwości, że każdy scenariusz jest możliwy. I to w ciągu najbliższych godzin - a nie dni. Przenieśmy się teraz na wschód Ukrainy, do Zaporoża. Tam jest Marcin Tulicki. Powiedz, które miejsca są teraz najbardziej zagrożone? Rzecz jasna najbardziej zagrożone są miejsca położone najbliżej linii frontu. Te położone na Donbasie i strategiczne gospodarczo. To może być przede wszystkim Mariupol. Miasto portowe. Jest strategiczny gospodarczo. Leży na terenie, To odgłosy wybuchów i ostrzałów - które było słychać w nocy w Mariupolu. Pochodzące z frontu, które jest stąd oddalony o zaledwie kilkanaście kilometrów. To akurat moment niedługo po tym gdy Władimir Putin wydał rozkaz skierowania rosyjskich wojsk na Donbas. Tylko w ciągu ostatniej doby na linii frontu z terenów okupowanych rosyjscy separatyści zaatakowali prawie sto razy. W wyniku ostrzału zginęło niestety dwóch ukraińskich żołnierzy, a 18 zostało rannych w akcji. Obecnie są leczeni w placówkach medycznych Mariupola. Miasto ukraińskie i przez Ukrainę kontrolowane. Ale chyba najbardziej narażone na rosyjski atak. Jest to strategiczny port Ukrainy, który Rosjanie chcą zająć. Przez ten port bardzo dużo dostaw idzie na Ukrainę i oczywiście wpływa to na ich gospodarkę. Mariupol leży w Obwodzie Donieckim. A rosyjscy separatyści chcą mieć pod swoją kontrolą cały obwód - i Doniecki, i Ługański. A nie tak jak teraz - mniej więcej jedną trzecią. Rozmawiamy z mieszkanką Mariupola. Pytamy o nastroje. Nie ma paniki, ale ludzie przewidują, że miasto może zostać zaatakowane. Już raz przecież było zaatakowane. W 2014 roku udało się je obronić. Jedni planuja wyjechać, jak rodziny z małymi dziećmi, Rosyjskie MSZ najpierw twierdziło, że to za wcześnie, aby mówić o granicach republik, które Putin uznał za niepodległe. A wyższa izba parlamentu Rosji wydała zgodę na użycie sił zbrojnych poza granicami kraju "w związku z sytuacją w Donbasie". Tak naprawdę przesunięcie sił rosyjskich w głąb samozwańczych republik już jest złamaniem wszelkich możliwych umów. Tyle tylko, że ani z umów, ani z reakcji świata na ich łamanie Putin chyba niewiele sobie robi. Rozmawiamy z Aliną Nahorną, mieszkanką Zaporoża. To jakieś dwie i pół godziny drogi od Donbasu. Oczywiście, że jest niespokojnie. Nikt nie wie, co będzie dalej. Nikt nie wie, co robić w takiej sytuacji. Wszyscy maja przecież dzieci i pracę. Nikt nie wie, dokąd jechać. Tym bardziej, że Władimir Putin podczas przemówienia do narodu nie skupiał się tylko na Donbasie. On wręcz odmówił Ukrainie prawa do bycia państwem. Prezydent USA Joe Biden tuż po godzinie 19.00 ogłosił nowe sankcje na Rosję. Już wczoraj Waszyngton wprowadził restrykcje gospodarcze na dwie samozwańcze republiki w Donbasie. To odpowiedź Ameryki na rosyjską agresję. Cały czas czekamy na wystąpienie prezydenta Bidena. Było zaplanowane na godzinę 19.00. Wtedy prezydent ma ogłosić nowe sankcje na Rosję. Mają być bolesne i dotkliwe dla Rosji. Ale to nie będzie ten pakiet, o którym Ameryka mówił od kilku tygodni. Choć minęła blisko doba od wtargnięcia rosyjskich sił na Ukrainę, Zachód wciąż nie zdecydował się na dotkliwe sankcje, które uderzyłyby w Moskwę. Niemcy zapowiadają opóźnienie uruchomienia gazociągu Nord Stream 2, Sankcjami chcemy uderzyć w sektory mające szczególne znaczenie dla Kremla. Objęliśmy nimi 5 rosyjskich banków, wprowadzamy również sankcje, które uderzą w osoby prywatne. Niemcy, które od lat budują z Rosją gazociąg Nord Stream 2, nie zdecydowały się zrezygnować z tego projektu. Berlin zapowiedział jedynie wstrzymanie procesu pozwolenia na uruchomienie gazociągu. Choć ta procedura i tak jest zawieszona od ubiegłego roku z powodów formalnych. Tu są jeszcze potrzebne kroki administracyjne, aby w tej chwili nie doszło do certyfikacji gazociągu, bez której nie może on być eksploatowany. Pierwsza reakcja USA to zerwanie interesów z dwoma samozwańczymi republikami, a nie z całą Rosją. Równie łagodna reakcja przyszła ze strony UE. Członkowie Dumy, rosyjscy posłowie, którzy zagłosowali za uznaniem niepodegłości republik ludowych, trafią na listę sankcji. Rosja nie została wykluczona z żadnego systemu finansowego, żaden kraj nie zerwał też wielkich interesów gospodarczych z Moskwą. Nie zdecydowano się też na zamrożenie ogromnych majątków ludzi Putina ulokowanych na Zachodzie. A to zdaniem ekspertów uderzyłoby boleśnie w Rosję. Nic dziwnego, że łagodne sankcje zostały przyjęte na Kremlu bez emocji. Grożą wszelkimi możliwymi piekielnymi sankcjami czy, jak mówią, matką wszystkich sankcji. My się do tego przyzwyczailiśmy. Prezydent określił swoje stanowisko. Wiemy, że sankcje będą wprowadzane tak czy inaczej. Przez lata Zachód ignorował ostrzeżenia o budowaniu monopolu gazowego przez Rosję. Unijni urzędnicy z Angelą Merkel i Donaldem Tuskiem na czele nie przeszkadzali w uzależnianiu Europy od rosyjskiego gazu. W efekcie Moskwa wie, że ma Europę w gazowych kleszczach. Taki jest porządek historii ludzkiej, że wcześniej czy później będą zmęczeni tą sytuacją i sami będą prosić o powrót do dyskusji i rozmów we wszystkich aspektach zapewnienia strategicznego bezpieczeństwa. Już po aneksji Krymu Putin przekonał się, że Zachód nie zrobi krzywdy rosyjskiej gospodarce. Przez kolejne lata pieniądze płynęły do Rosji szerokim strumieniem. Nawet rząd Holandii, której Rosjanie zestrzelili samolot pasażerski, negocjował później biznesy z Kremlem. Druga strona musi mieć takie przeświadczenie, że te sankcje będą działały do skutku. To znaczy, że to nie będzie tak, że to zostanie szybko czy za jakieś drobne ustępstwa lub bez ustępstw wycofane. Niestety wygląda na to, że na razie Zachód nie wyciągnął wniosków z popełnionych wcześniej błędów. Liczniejsza, jeszcze lepiej wyszkolona i nowocześniej wyposażona - tak ma wyglądać polska armia. Gwarancją tego ma być ustawa o obronie ojczyzny przyjęta dziś przez radę ministrów. To kluczowy krok do zwiększenia bezpieczeństwa Polski w obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę. Działania Rosji coraz bardziej agresywne i krwawe. Kreml dokonuje brutalnego rozbioru Ukrainy. Nie ma wątpliwości, że w tej sytuacji Polska musi znacząco wzmocnić siły zbrojne. Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o obronie ojczyzny. Jedna duża, kompleksowa ustawa ma uporządkować i zastąpić 14 poprzednich regulacji. Polska musi dysponować siłami zbrojnymi adekwatnymi do tej sytuacji, która dzisiaj jest, to znaczy siłami, które będą zdolne odeprzeć atak i które będą - i to może jest najważniejsze - na tyle silne, by do tego ataku nie doszło. W myśl tego historycznego projektu liczba polskich żołnierzy ma wzrosnąć do minimum 300 tys. Ćwierć miliona żołnierzy zawodowych i 50 tys. wojsk obrony terytorialnej. Obok zawodowej służby wojskowej, obok terytorialnej służby wojskowej wprowadzamy dobrowolną zasadniczą służbę wojskową. A więc zwracamy się do ludzi młodych, do tych, którzy jeszcze nie zdecydowali o swojej przyszłości, żeby wybrali służbę w Wojsku Polskim. Chętni będą mogli rozpocząć 28-dniowe szkolenie i całkowicie, co jeszcze raz warte podkreślenia - dobrowolną - 11-miesięczną służbę wojskową. Ustawa o obronie ojczyzny to uproszczona droga do służby, podwyżki w armii, prostsza i bardziej elastyczna ścieżka awansu. Ta ustawa daje możliwości rozwoju zawodowego, awansów, no i przede wszystkim motywuje młodych ludzi, żeby wstępowali w szeregi armii. To jest bardzo ważne dla naszego bezpieczeństwa, szczególnie teraz. Utworzone mają zostać nowe jednostki Wojska Polskiego. W ramach projektu ustawy o obronie ojczyzny powstanie fundusz wsparcia sił zbrojnych. To wpływy ze skarbowych papierów wartościowych, wpłaty z budżetu państwa, wpłaty z zysku Narodowego Banku Polskiego oraz środki z obligacji Banku Gospodarstwa Krajowego. Wypracowany mechanizm finansowania zapewni możliwość pozyskania dodatkowych pieniędzy na zakup najnowocześniejszego uzbrojenia dla Wojska Polskiego i całkowitą modernizację posiadanego już wyposażenia. Rozmawiano o tym także podczas posiedzenia Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Takie są czasy, takie potrzeby i musimy na te potrzeby odpowiedzieć. Kiedyś przez wiele lat - i to było zrozumiane - przede wszystkim braliśmy pod uwagę nasze możliwości. Dzisiaj trzeba przede wszystkim brać pod uwagę potrzeby, a możliwości dostosowywać do tych potrzeb. Polska musi być bezpieczna, Ukraina musi być ocalona. To, jak realne jest zagrożenie ze wschodu, cały czas pokazuje także sytuacja na polsko-białoruskiej granicy. Miała miejsce próba siłowego przekroczenia granicy na odcinku ochranianym przez placówkę straży granicznej w Czeremsze. Tam zostało zatrzymanych 9 osób. Te osoby również rzucały kamieniami w stronę polskich patroli. To element wojny hybrydowej Mińska i Moskwy. Bezpieczeństwo Polaków ma wzmocnić wytrzymała i supernowoczesna zapora na granicy, która już powstaje. Armia Rosyjska poważna jest na Białorusi. Wiele wskazuje na to, że może się nie wycofać. To wymaga podjęcia przez nas odpowiednich kroków, jeżeli chodzi o politykę obronną Rzeczypospolitej, jak i w naszym przekonaniu wymaga także konkretnych działań ze strony Sojuszu Północnoatlantyckiego. Polski rząd ma dobre relację z administracją USA reprezentowaną zarówno przez republikanów jak i demokratów. Bazę lotnictwa taktycznego w Łasku wizytowali dziś amerykańscy senatorowie. Jestem dumny z tego, że mogę być tu dzisiaj. Że mój stan i mój naród stoimy ramię w ramię z polskim narodem. Ścisła współpraca na linii Warszawa-Waszyngton to zwiększanie obecności amerykańskich żołnierzy w Polsce do 10 tys. To także dostęp do najnowocześniejszych technologii i amerykańskiego sprzętu. Dla USA jesteśmy zaufanym partnerem militarnym. Rośnie też nasza pozycja z uwagi na to, co dzieje się obecnie na Ukrainie. Polska armia za oceanem zakupiła już systemy Himars czy Patriot, Blackhawki czy myśliwce F-35. Chcemy pozyskać sprawdzone w boju czołgi Abrams. Nie zawsze tak było. Polski lotnik poleci nawet na drzwiach od stodoły. Za rządów koalicji PO-PSL systematycznie ograniczano potencjał sił zbrojnych. Głównym zadaniem jest racjonalizacja wydatków. Likwidowano także jednostki wojskowe. Potrzeby militarne nie wskazują na potrzebę i użytkowania dużych jednostek. Polską armię rozbrajano. Likwidowano wszystkie większe jednostki na wschód od Wisły. Polska nie miała żadnej obrony przed ewentualnym atakiem Rosji a nawet Białorusi. Politycy z tego samego środowiska nie tak dawno chcieli także likwidacji Wojsk Obrony Terytorialnej. Trzeba zlikwidować Wojska Obrony Terytorialnej, bo one nie służą. Niestety można odnieść wrażenie, że Donald Tusk i jego polityczni sprzymierzeńcy są w opozycji do polskiego bezpieczeństwa nawet w obliczu Rosyjskiej agresji na Ukrainę. Orędzie Władimira Putina do narodu. Teoretycznie było skierowane do Rosjan, ale rosyjski prezydent, zanim poinformował o uznaniu niepodległości samozwańczych republik, postanowił historię napisać na nowo - obrazić Ukraińców, dotknąć Polaków, Amerykę i Zachód. Ukraiński protest przed rosyjską ambasadą w Kijowie. Oprócz ukraińskiego hymnu też hasła: "imperium musi umrzeć", "Ukraina to nie Rosja". Władimir Putin jednak uważa inaczej. Współczesna Ukraina została w całości stworzona przez Rosję, a dokładniej przez bolszewicką, komunistyczną Rosję. Proces ten rozpoczął się niemal natychmiast po rewolucji 1917 roku. Dzięki bolszewickiej polityce powstała sowiecka Ukraina, którą i dziś można słusznie nazwać "Ukrainą imienia Włodzimierza Iljicza Lenina". On jest jej autorem i architektem. Ambasada USA w Kijowie te wywody Putina na twitterze skomentowała tak: Putin zawraca historię? Nie. Putin ją fałszuje. Tak np. tłumaczy atak Związku Sowieckiego na Polskę we wrześniu 1939 roku i zmianę granic po II wojnie światowej: W przededniu i po Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej Stalin włączył już do ZSRR i przekazał Ukrainie część ziem należących wcześniej do Polski, Rumunii i Węgier. W tym samym czasie Stalin jako rodzaj rekompensaty nadał Polsce część pierwotnych terytoriów niemieckich. To było chyba takie najmroczniejsze, najbardziej budzące wręcz grozę wystąpienie Władimira Putina w ciągu jego 20-letnich rządów. Wystąpienie, które pokazuje, że ten człowiek jest oderwany od rzeczywistości. Putina uwiera historia, irytują go fakty. Oprócz gróźb pojawiła się też dawka strachu, przeznaczona dla Rosjan. Wiemy też - pojawiły się już wypowiedzi - że Ukraina zamierza stworzyć własną broń jądrową i nie jest to tylko czcza fantazja. Ukraina rzeczywiście wciąż ma radziecką technologię jądrową i środki dostarczania takiej broni. Zebrał wszystkie swoje szalone myśli w jeden tekst i go wypowiedział w tak kulminacyjnej chwili, przed wprowadzeniem otwartym, oficjalnym wojsk na teren okupowanego ukraińskiego Donbasu. W jednym tylko Putin się ani nie pomylił, ani nie skłamał. Głównym wrogiem USA i NATO, też o tym wiemy, jest Rosja. Dokumenty NATO oficjalnie uznają nasz kraj za główne zagrożenie dla euroatlantyckiego bezpieczeństwa. Putinowska Rosja nie bierze jeńców. Po aneksji Krymu wyciąga ręce po Donbas. Uznanie niepodległości samozwańczych republik to zaledwie początek. Proszę mówić wprost: "Popieram propozycję...". Szef Służby Wywiadu Zagranicznego Rosji Siergiej Naryszkin. Kolega, ba! przyjaciel Putina. A tu taka niespodzianka. Internauci szybko zauważyli, że to nie była transmisja na żywo, a starannie zaplanowany spektakl. Widocznie Putinowi bardziej opłacało się upokorzyć kolegę niż pominąć kolejną groźbę - aneksji Donbasu. Przyszliśmy tutaj, by im pokazać, że stawimy opór, będziemy walczyć o nasz kraj, o naszą ziemię. I nikt nas nie zatrzyma. I jeśli tylko spróbują tu przyjść, będą w piekle. Piekło - zdawał się powiedzieć wczoraj światu Putin - to ja. Od ponad dekady ostrzeżenia przed rosyjskim imperializmem płynęły z krajów całego regionu. Od dwóch dekad Władimir Putin dawał dowody swoich zamiarów. To co dzieje się dzisiaj na Ukrainie, to jak mówią analitycy, efekt miękkiej polityki ustępstw. Wrzesień 1999 roku. W atakach bombowych na 4 bloki w Rosji ginie ponad 300 osób. Miesiąc później Rosja uderza na Czeczenię. Tamtejszych bojowników Moskwa oskarża o przygotowanie zamachów. W kilka miesięcy ówczesny premier Władimir Putin kierujący operacją zdobywa kontrolę nad całą republiką. Buduje na tym swoją kampanię prezydencką i wygrywa wybory. Rok później były agent FSB Aleksander Litwinienko ujawnia, że zamachy zorganizowały rosyjskie służby na polecenie Putina. Umiera w męczarniach otruty radioaktywnym polonem. Mamy do czynienia z politykiem bezwzględnym, ale nie ma co się dziwić, mamy w końcu też do czynienia z pułkownikiem KGB. W tych służbach nigdy nie jest się "byłym". Wtedy po raz pierwszy świat wyrażał potępienie i stanowczy sprzeciw. Ale równie szybko Zachód zaczął mówić o potrzebie nowego otwarcia i resetu. Putin umiejętnie to wykorzystał sięgając dalej - tym razem po sąsiednią Gruzję. Wtedy z oburzonego Zachodu wyłamało się kilku przywódców z Europy Środkowo-wschodniej, którzy ruszyli do Tbilisi pod przewodnictwem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Do dziś Gruzini mówią, że gdyby nie tamten gest, Gruzja podzieliłaby los Czeczenii. Dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj - na Polskę. Mimo stanowczej postawy i ostrzeżeń ponawianych przez polskiego prezydenta Zachód dalej bagatelizował zagrożenie. Naruszanie integralności terytorialnej, które jest zawsze złem - było wtedy, jest i dzisiaj - to problem nie tylko totalitaryzmu, to problem wszelkich imperialnych czy neoimperialnych skłonności. Przekonaliśmy się o tym w zeszłym roku. W 2014 roku po raz kolejny Putin przekroczył granicę. Rosja próbuje za wszelką cenę osiągnąć swoje cele polityczne, gospodarcze, używając nawet tych instrumentów militarnych, które wydają się archaiczne. Ale to sprawdzony przez Kreml mechanizm. Wykorzystywania pola oddawanego przez Zachód. Grunt pod negocjacje to zaproszenie do inwazji. Widać to było wyraźnie już w ubiegłym roku. Operacja Śluza opracowana przez FSB była testem. Mińsk wykorzystał ten mechanizm, by sprawdzić, jak w obliczu nieznanego zagrożenia zadziałają kraje NATO na wschodniej flance. Widać wyraźnie, że to, co działo się przy wschodniej granicy Polski i to, co się cały czas dzieje, ale z mniejszym natężeniem, to jest i było połączone z tym, co Moskwa realizuje na wschodzie Ukrainy. Wtedy polskie służby broniły granicy przed hybrydowym atakiem koordynowanym przez białoruskie służby. W podziękowaniu polska opozycja określała ich mianem psów i śmieci. Mam wrażenie, że to jest wataha, wataha psów, która otoczyła biednych, słabych ludzi. Tak nie postępują żołnierze. Śmiecie po prostu. Dziś po drugiej stronie granicy poza białoruskimi służbami i migrantami są też rosyjskie wojska. Nasi żołnierze bronią granicy i są gotowi na każdy scenariusz. A więcej o agresji Rosji na Ukrainę w specjalnym wydaniu programu "Co dalej?". Emisja o 21.00 jednocześnie w TVP Historia, TVP Kultura, TVP Wilno, TVP Polonia oraz w kanale internetowym TVP Kultura2. W czasie międzynarodowego kryzysu, gdy Rosja atakuje Ukrainę,