19.30. Czwartek 22 lutego, Zbigniew Łuczyński. A dziś wśród wiadomości dnia... Mamy sytuację gigantycznego chaosu, anarchii, bezprawia. Minister Bodnar sprząta, naprawia wymiar sprawiedliwości. Panie ministrze, najniższe ukłony, to pańska wielka praca. Zaufanie do ministra. Teksty staropolskie, archaiczne to zmora dla uczniów. Literatura współczesna to nie są banały. Spór o kanon. Polska porcelana jest szalenie popularna. Tygodniowo do Danii szły 2 kontenery, Ameryka - 4 kontenery. Skarby z porcelany. To miała być burzliwa debata. I była. Wotum nieufności wobec ministra Adama Bodnara wzbudziło ogromne emocje. Nie zabrakło mocnych słów, argumentów za i przeciw i dyskusji pełnej wzajemnych zarzutów. "Jego pracę można określić mianem kroniki kryminalnej" - mówił poseł Sebastian Kaleta z PiS, "Minister Bodnar nie wymaga obrony" - argumentował premier. Głosowanie w sprawie wotum przyniosło odrzucenie wniosku. Wotum nieufności odrzucone. Koalicja rządząca obroniła ministra sprawiedliwości Adama Bodnara. Minister Bodnar sprząta. Naprawia wymiar sprawiedliwości po waszych 8 fatalnych latach. Wniosek o wotum nieufności złożyło PiS. Mamy sytuację gigantycznego chaosu, anarchii, bezprawia, zamachu stanu i nielegalnego prokuratora krajowego. To jest taka hucpa polityczna. Politycy PiS mają czego się bać. Zjednoczona Prawica zarzucała szefowi resortu sprawiedliwości przystąpienie do Prokuratury Europejskiej. Służalczość nie wobec polskiego narodu, tytko wobec instytucji międzynarodowych. Rozściela czerwony dywan przed urzędnikami, którzy przez lata atakowali polską suwerenność. Wreszcie usłyszymy z ust przedstawicieli europejskich, że Polska ma odblokowane środki z KPO. Panie ministrze, najniższe ukłony, to pańska wielka praca. Wniosek PiS poparła też Konfederacja. Przez 2 miesiące udało mu się jeszcze pogorszyć sytuację. Adam Bodnar z mównicy sejmowej przypomniał, jak funkcjonował wymiar sprawiedliwości za jego poprzedników. Sędziowie byli szykanowani przez rzeczników dyscyplinarnych. I odpierał zarzuty. Musimy doprowadzić do naprawienia naszego porządku prawnego w zgodzie z orzecznictwem TSUE Zmiany w wymiarze sprawiedliwości są faktem. Wczoraj minister Bodnar odwołał z funkcji prezesa Sądu Apelacyjnego w Warszawie Piotra Schaba. To były rzecznik dyscyplinarny sędziów, awansowany przez Zbigniewa Ziobrę. To była długo wyczekiwana przez wielu sędziów dymisja - słyszymy od Piotra Gąciarka, który przez Schaba został dyscyplinarnie zawieszony. Nie orzekał przez 15 miesięcy. To osoba, która z jakimś wręcz fanatyzmem realizowała chore wizje sądownictwa a la Zbigniew Ziobro. Ścigał z pasją sędziów, którzy bronili naszego prawa do sądu. Zarzutów pod adresem byłego rzecznika dyscyplinarnego jest więcej. Bezprawnie przesuwał niezależnych, porządnych sędziów z wydziału karnego do sądu pracy. Szereg tych postępowań doprowadzało do niszczenia życia zawodowego i życia osobistego tych sędziów, którym te postępowania były wszczynane. Gotowy jest już projekt ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. W kolejce: sądy powszechne, Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy i rozdzielenie urzędu ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. W ostatnich 8 latach to był kompletny rozbiór polskiej konstytucji. To, co jest w konstytucji jako sacrum obywatelskie, zostało do końca sprofanowane. Polityczna ocena reformy wymiaru sprawiedliwości zawsze będzie różna, ale dla obywatela najważniejsze jest to, że gdy jego sprawa trafi do sądu, to zostanie rozpoznana szybko i bezstronnie, a np. europejskie trybunały nie zakwestionują wyroku, który został wydany przez niekonstytucyjny organ. Rolnicze protesty nie ustają. Unijne regulacje dotyczące tzw. Zielonego Ładu i ukraińska konkurencja to główne przyczyny protestów. Drogi ekspresowe, autostrady, centra miast blokują ciągniki, a zdesperowani rolnicy z uporem powtarzają swoje argumenty i oczekują na zdecydowaną reakcję władz. To nie jest lokalny problem polskich rolników. W Cieszynie ramię w ramię protestowali dziś Czesi i Polacy. To dotyka nie tylko nas, ale też rolników w całej Europie. 14 państw strajkuje. Stoimy razem jako europejscy rolnicy. My w UE chcemy chronić swój rynek. Tylko w Czechach na ulice wyjechały dziś 3 tys. traktorów. Jesteśmy za sprowadzaniem towarów, których jakość jest porównywalna z tymi wytwarzanymi przez rolników czeskich, słowackich, polskich i węgierskich. Towary z Ukrainy unijnych norm nie spełniają, dlatego rolnicy chcą zakazu ich importu. Są także przeciwni Zielonemu Ładowi, który wprowadza obowiązkowe ugorowanie części gruntów oraz zakazuje używania niektórych środków ochrony roślin. Przyszłość rolnictwa to nasza wspólna przyszłość. Tak jeszcze w 2021 r. o Zielonym Ładzie mówił komisarz ds. rolnictwa z nadania PiS. Europejska wspólna polityka rolna i Zielony Ład to wielka szansa dla rolnictwa w Polsce, szczególnie dla małych i średnich gospodarstw rodzinnych. Teraz jeździ na protesty. Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, Jarosław Kaczyński chyba jednak nie podziela tego zdania, bo chciałby, żeby rekomendowany przez PiS komisarz zrezygnował ze stanowiska. Dziś PiS przekonywał, że to jednak nie wina ich komisarza, ale Europejskiej Partii Ludowej, do której w europarlamencie należą m.in. PO i PSL. Ci z koalicji 13 grudnia jedynie gwarantują, że będą wykonywać polecenia Webera, który powiedział, że EPL jest partią Zielonego Ładu. Ale nawet minister rolnictwa rządu PiS nie ma wątpliwości. Polska za późno zareagowała, za późno postawiła się KE. To obciąża PiS, trzeba było wcześniej reagować, nie godzić się na import tak duży. Donald Tusk alarmował jeszcze jako lider opozycji. Nasz gorący apel, żeby pomoc dla Ukrainy nie oznaczała dotkliwych strat dla polskich rolników. Dziś zapewnia, że jest w stałym kontakcie ze stroną ukraińską, jednak na prośbę prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, by pilnie zorganizować spotkanie obu rządów na granicy, odpowiada, że termin takiego spotkania został już ustalony podczas wizyty polskiej delegacji w Kijowie. Uzgodniona wtedy data to 28 marca. Nie trzeba tutaj kolejnych strzelistych aktów solidarności, bo ona jest bezdyskusyjna. Czego nam dzisiaj naprawdę trzeba, to konkretnych propozycji, bezpiecznych dla naszego rynku i dla naszego rolnictwa. Premier zdecydował, że przejścia graniczne z Ukrainą zostaną wpisane na listę infrastruktury krytycznej. Ma to ułatwić transport amunicji, środków medycznych i humanitarnych. Protestujący obawiają się, że to działanie uniemożliwi protesty na granicy. Dwa lata w cieniu wojny. Czy można się do niej przyzwyczaić? Zobojętnieć? W zwycięstwo w tej wojnie wierzy już tylko 1 na 10 Europejczyków. Tak wynika z sondażu Europejskiej Rady Stosunków Zagranicznych. Tymczasem taurusy nie dla Ukrainy. Niemcy odmówili przekazania pocisków manewrujących. Kijów pilnie ich potrzebuje, bo Rosjanie po zdobyciu Awdijiwki próbują przeć naprzód. Celem Putina ma być zajęcie całego obwodu ługańskiego, nim rozpocznie swoją piątą kadencję. Szkoła wojskowa w Kijowie. Najmłodsi kadeci mają dopiero 15 lat. Niektórzy w wojnie stracili rodziców, ale nie marzenia. Chcę zostać pilotem. Myślę, że będę latać na F-16. Olesia ma 16 lat. I jak mówi, jest gotowa pójść na front i walczyć za ojczyznę. Nawet jeśli oznacza to, że możesz zginąć? Tak. Tym się nie przejmuję. Ukraińskiej armii dramatycznie brakuje żołnierzy, podczas gdy liczebność rosyjskich sił cały czas rośnie. Obecnie to około 470 tys., i to tylko żołnierze sił lądowych. Wkrótce spodziewamy się kolejnej fali dużych ataków. Z użyciem ciężkiego sprzętu i dużej liczby piechoty. Po wycofaniu się Ukraińców z bronionej od 10 lat Awdijiwki Rosjanie kontynuują ofensywę. Szturmują Łyman, Kupiańsk i Robotyne, ale popełniają aroganckie błędy. W tym uderzeniu z wyrzutni Himars zginęło około 60 Rosjan zgromadzonych na otwartym polu. To z kolei jeden z siedmiu rosyjskich myśliwców Su zestrzelonych przez Ukraińców w ciągu zaledwie 72 godzin. Ich łączna wartość to ponad miliard dolarów. Mamy doprawdy dobre wyniki, jeśli chodzi o rosyjskie samoloty wojskowe. Choć wielu jest zmęczonych, wielu poniosło rany, będziemy walczyć aż do zwycięstwa. Tyle że wierzy w to już tylko 10% Europejczyków. A tę średnią zawyżają m.in. Polacy. Kompromis Kijowa z Moskwą przewiduje 37% badanych, a 20% - wygraną Kremla. Jeśli nie dostaniemy niezbędnych funduszy od Senatu, Ukraina będzie musiała dokonać wyboru i podjąć decyzję, których miast bronić tym, co mają. Taki scenariusz wojny - bez pomocy USA - przewiduje Pentagon. Kijów wciąż czeka na pakiet pomocowy o wartości 60 mld dolarów. Tego nie da się znieść. Oni bombardują i niszczą wszystko. Nas też zabiją. Dlatego po 2 latach życia w cieniu wojny zdecydowała się wyjechać. Więzienie za pobicie wiceszefa KNF. 10 lat dla Piotra Polaszczyka, byłego członka władz SKOK Wołomin, i 2 lata więzienia dla współoskarżonego w tej sprawie Jacka W. Wojciech Kwaśniak jako wiceprzewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego nadzorował kontrolę SKOK Wołomin, z którego według prokuratury wyprowadzono ponad 3 mld zł. W 2014 roku został brutalnie pobity przed swoim domem. Atak według sądu zlecił Piotr Polaszczyk, były oficer Wojskowych Służb Informacyjnych i były wiceszef rady nadzorczej wołomińskiego SKOK-u. Poza karą więzienia ma zapłacić Wojciechowi Kwaśniakowi zadośćuczynienie w wysokości 500 tys. zł. Wyrok jest nieprawomocny. To jest 19.30, a przed nami jeszcze... Absurdalnie wysokie ceny paliw. Bardzo drogo. Nie stać mnie, żeby pracować na taksówce. Stacje grozy. Złoty się stabilizuje, więc to też będzie stabilizowało poziom hurtowych cen paliw. Przyjechaliśmy tu szukać środków do życia dla swoich dzieci. Cena życia. Wszyscy ci, którzy byli obok mnie, moi koledzy, zginęli. Więcej współczesności, mniej archaicznego języka - tak ma wyglądać nowy kanon szkolnych lektur. Nad zmianami pracuje ministerstwo edukacji, bo ostatnie wprowadzono, gdy polską szkołą kierował Przemysław Czarnek. Wśród propozycji wielkie powroty i nowe nazwiska. Czy przekonają uczniów, by odłożyli smartfon i do ręki wzięli książkę? Mickiewicz, Sienkiewicz, może nawet Słowacki. Dzieł tych panów wśród lektur obowiązkowych ma być mniej. My nie możemy żyć w szkole XX wieku tylko dlatego, że my żeśmy czytali, my 40-, 50-, 60-latkowie, to nie znaczy, że dzisiejsza młodzież tego starego kanonu potrzebuje. Nowe władze ministerstwa edukacji od kilku tygodni pracują nad nową listą lektur. Podkreślają, że nie pracują sami, ale konsultują zmiany z nauczycielami. Te podstawowe to zmniejszenie liczby lektur. Nauczyciel ma mieć też większą wolność w ich doborze. Te nieobowiązkowe wybierze sam albo z uczniami. Jeżeli chodzi o kanon lektur mamy bardzo dużo lektur, które są napisane archaicznym językiem, niezrozumiałych dla uczniów, mamy za dużo tych lektur. Co konkretnie ma wypaść z kanonu lektur? Tego jeszcze nie wiadomo. Jednak wielce prawdopodobne jest to, że uczniów od przyszłego roku ominą: Pod nóż może pójść "Quo vadis" Sienkiewicza "Katarynka", a może nawet "Lalka" Prusa. Negatywnie oceniam zmiany zaproponowane przez nową minister edukacji. Uważam, że klasyka powinna być w programie nauczania, literatura popularna, współczesna niekoniecznie. Ministerstwo podkreśla jednak, że nie kieruje się żadną polityką historyczną. Od dłuższego czasu widać przeciąganie liny między zwolennikami literatury sienkiewiczowskiej, patriotycznej, historycznej, gombrowiczowskiej, takiej bardziej prześmiewczej. Nauczyciele ze smutkiem przyznają, że młodzież generalnie do czytania książek się nie garnie. Nauczyciel tak jak bohater " Dnia świra" staje przed klasą, która nie jest zainteresowana literaturą. Najważniejszym dla nas wyzwaniem jest to, by znaleźć takie sposoby, nowe sposoby wyjaśniania tych zawiłości w języku i literaturze, żeby one były dla ucznia interesujące. By to osiągnąć, niezbędna jest też współpraca nauczycieli z rodziców. Tato nie wraca; ranki i wieczory we łzach go czekam i trwodze; rozlały rzeki, pełne zwierza bory I pełno zbójców na drodze. "Powrót taty" Mickiewicza nasze babcie recytowały w szkole z pamięci. Nasze dzieci nawet nie będą musiały go przeczytać. Świat zmienia się błyskawicznie, ale jedno jest niezmienne. Jeśli dzieci widzą, że rodzice nie czytają, to one robią to samo. Ceny paliw rosną w zastraszającym tempie. A to nie koniec - według ekspertów może być jeszcze drożej. Czy jedyną przyczyną tego stanu jest sytuacja na Bliskim Wschodzie i zakłócenia na ważnym szlaku przez morze Czerwone i Kanale Sueskim. Co będzie dalej i czy jest szansa, że ceny się zatrzymają? Na tych cenach paliw nie stać mnie, żeby pracować na taksówce. Jeździć trzeba. Ceny paliw rosną i zbliżają się do tych z listopada. To się nie zmieni - mówią eksperci. Koniec maja to jest taki czas, kiedy te ceny benzyny bardzo mocno rosną. To efekt wyższych cen ropy naftowej i rosnących marż rafinerii. Wciąż jeszcze zima, wciąż jeszcze luty, ale biznes rafineryjny powoli myśli już o wiośnie. Jeśli chodzi o samą baryłkę ropy, w tym momencie płaci się za nią około 83 dolarów. Podwyżki cen najbardziej odczuwają posiadacze pojazdów z silnikami Diesla. Litr oleju napędowego podrożał w ciągu ostatniego tygodnia o 9 groszy. Za litr benzyny, popularnej dziewięćdziesiątki piątki, zapłacimy 5 groszy więcej. Najmniej - bo 2 grosze - podrożał autogaz. Wszystko zależy jednak od lokalizacji stacji. Najtaniej benzynę zatankujemy w Wielkopolsce. Olej napędowy najtańszy jest w woj. łódzkim. Popularna dziewięćdziesiątka piątka najdroższa jest na Mazowszu. Olej napędowy w województwie świętokrzyskim. Najbliższe dni zdaniem części ekspertów mogą być dla kierowców nieco spokojniejsze. Na razie ryzyko podwyżek się oddaliło, a co do dalszych korekt w dół, to szansa na chwilę obecną nie jest zbyt duża i jednoznaczna, ponieważ ceny ropy już nie spadają, złoty się stabilizuje, więc to też będzie stabilizowało poziom hurtowych cen paliw. Wilki do odstrzału? W ostatnich latach ich populacja, podobnie jak w całej Europie, wzrosła u nas kilkukrotnie. A co jednych cieszy, innych martwi. Ci drudzy to głównie rolnicy, którzy skarżą się, że coraz częściej drapieżniki atakują ich gospodarstwa. Jaka jest skala zjawiska i czy uda się znaleźć rozwiązanie tego problemu? Takich obrazów nie chce oglądać żaden hodowca. Siedzieliśmy z rodziną w altance, wilk wyszedł, usiadł na górce, a owieczki uciekały dołem. Taka niby śmieszna historia, ale był. I za trzy dni już były pierwsze zagryzienia. Zbigniew Domalewski stracił już 30 owiec. Podobny problem mają hodowcy w całej Polsce. Najlepszym rozwiązaniem byłby po prostu odstrzał. Natomiast docelowo trzeba wyjąć wilka spod obrony ścisłej. Sprawą obok przyrodników zajęli się politycy. Widzimy potrzebę podjęcia działań zapewniających kontrolę liczebności tych zwierząt oraz aktywne zarządzanie ich populacją. W 2022 roku odnotowano prawie tysiąc zgłoszeń szkód, wyrządzonych przez wilki. Odszkodowania kosztowały skarb państwa ponad 2 miliony złotych. Ale zgłoszenie szkody nie zawsze jest możliwe. Owieczka jest wyciągnięta poza teren ogrodzenia, zostają po niej szczątki lub nie ma kolczyków, to wtedy odszkodowania nie chcą przydzielić. A systemy ochronne, jak elektryczne pastuchy, według hodowców wilków nie powstrzymują. Wyciągnęliśmy wilka ze stanu zagrożenia i teraz mamy etap taki, że musimy się zająć wilkiem w inny sposób. To nie może być strategia ratowania tego gatunku, bo on już jest uratowany. Zaskoczona przebiegiem sejmowej dyskusji o odstrzale wilków jest profesor Sabina Nowak. Głównie brali tam udział rolnicy i myśliwi, a ekspertem był naukowiec, który jednocześnie jest myśliwym. Ile dokładnie jest w Polsce wilków? Nie wiemy, ale ich liczbę szacuje się na ponad 2000. Spotkać można je w całym kraju, największe skupiska to Pomorze, Podlasie i Bieszczady. Obecny status wilka na to pozwala, występować o odstrzał konkretnych osobników, które są wyspecjalizowane w atakowaniu konkretnych zwierząt gospodarskich. Ale to nie rozwiąże problemu na dłuższą metę. Potrzebny jest plan, który sprawi, że wilk będzie syty i owca cała. Po niemieckich landach krąży Polenmobil, właśnie zawitał do szkół w Berlinie. Nazwa nie jest przypadkowa, bo to jeżdżący wykład o Polsce. Także o historii, także tej trudnej, polsko-niemieckiej. Niemcy znają badania, z których wynika, że za mało o tym wiedzą, więc się dowiadują. O Auschwitz, o Warszawie, ale także o powojennej Polsce, tej w NATO, tej w Unii, tej po sąsiedzku. Zachodnia część Berlina. Cel - opowiedzieć uczniom o Polsce. Stały punkt programu: walizka pełna biało-czerwonych gadżetów. Wielu uczniów widzi je po raz pierwszy. Nie tylko uczniom przybliżamy Polskę, ale zachęcamy też nauczycieli, by poświęcali Polsce na lekcjach większą uwagę. Językowi. Cześć, jak się masz? Kulturze. I historii. To, że z wiedzą Niemców o Polsce mogłoby być lepiej, pokazują wyniki corocznego badania polsko-niemieckiego barometru Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich w Darmstadt. Tylko co trzeci pytany kiedykolwiek był w Polsce. Osoby z przygranicznych landów tylko na parę godzin, najczęściej na zakupach. Kuleje też wiedza o przeszłości. Niemcy zamordowali w Warszawie w ciągu tylko trzech dni 50 tys. ludzi. Dzieci kobiety, młodych i starszych. Każdego. Robili wszystko, by zniszczyć to miasto. To strasznie i nie powinno się wydarzyć nigdy więcej. Potrafię po tych zajęciach rozróżnić, że były 2 powstania: warszawskie i w getcie. Najtrudniejszy moment takich spotkań to konfrontacja z odpowiedzialnością Niemiec za wojenne zbrodnie. Ale to element niezbędny - przekonuje nauczyciel historii. Relacje między Polską i Niemcami są naznaczone niemieckimi zbrodniami. I ludzie, którzy żyją w Niemczech, muszą wiedzieć, że kształtują je zarówno ponury rozdział historii, jak i znacznie bardziej przyjazne rozdziały teraźniejszości. Do nich zalicza się też piłka nożna. Oczywiście znają Lewandowskiego. Ale z szerszą wiedzą nie jest już tak różowo, przyznaje ojciec projektu Matthias Kneip. Prawdą jest, że młodzi ludzie w Niemczech powinni wiedzieć więcej o swoim wschodnim sąsiednim kraju, niż ma to miejsce w rzeczywistości. To fakt, ale ten problem nie dotyczy tylko Polski, też innych krajów. W ubiegłym roku Polenmobil odwiedził ponad 200 niemieckich szkół. Zaproszeń jest tak wiele, że organizatorzy nie nadążają z ich realizacją. To przejaw rosnącego zainteresowania, ale i sygnał tego, że takich akcji potrzebnych jest więcej. Ponad 30 osób zginęło, a kilkadziesiąt trafiło do szpitala. W Wenezueli zawaliła się nielegalna kopalnia złota. Kolejna już w ostatnim czasie. W państwie kwitnie nielegalne wydobycie surowców, które wspiera sam rząd Maduro. To duży problem, bo właściciele najczęściej ignorują podstawowe zasady bezpieczeństwa. Wystarczył moment. 35-metrowa ściana zawaliła się na pracujących górników, zabijając kilkadziesiąt osób. Górnicy zostali uwięzieni, zasypani w kopalni La Bulla Loca. Akcja ratunkowa trwa już drugą dobę. Nielegalna kopalnia złota znajduje się w stanie Bolivar na południu kraju. Miejsce tragedii oddalone jest kilka godzin od najbliższego miasta, w dżungli, do której ratownicy muszą dopłynąć. Jest tam jeszcze wielu zabitych, których nie zabrano, oni tam są zasypani. Służby nadal ich wynoszą. Dziękuję Bogu, że żyję. Modliłem się i wiem, że mnie ocalił. To cud. Wszyscy ci, którzy tam byli obok mnie, moi koledzy zginęli. Liczba nielegalnych kopalni wrosła po tym, jak Waszyngton nałożył sankcje na ropę. Rząd Maduro stworzył dlatego specjalną strefę wydobywczą. Rzeczywiście to wydobycie nielegalne wzrosło, a jest to jedna z możliwości ominięcia sankcji, bo jeżeli nie możemy sprzedać legalnie, to nielegalnie, na czarnym rynku, możemy to nadrobić. W niebezpiecznych warunkach pracują tysiące górników, zatrudniani są ci najbiedniejsi, w tym dzieci. Większość nie ma umiejętności i odpowiedniego sprzętu. Warunki pracy są skrajnie niebezpieczne. Przyjechaliśmy tu szukać środków do życia dla swoich dzieci. Tutaj, w La Paragua, nie ma firmy, dla której można by pracować, która zapewniałaby nam utrzymanie. Do wydobycia potrzebne jest korzystanie z rtęci, ta rtęć zanieczyszcza środowisko, jest także wywołane obniżenie wód gruntowych, są powodowane różne osunięcia ziem. To już kolejna taka katastrofa w regionie. Kilka miesięcy temu kopalnia zawaliła się w pobliżu osady rdzennej ludności. Najstarsze polskie zakłady produkujące porcelanę odchodzą w przeszłość. Często upadają po cichu, ludzie tracą pracę, a niepowtarzalne wyroby trafiają do rąk kolekcjonerów i osiągają zawrotne ceny. Choć moda na polską ceramikę trwa, to ceny energii, pandemia czy wojna na Ukrainie powodują, że kolejny zakład upada. Kilka dni temu, po 160 latach działalności, do historii przeszła fabryka porcelany w Jaworzynie Śląskiej. Nazywana jest białym złotem. Kojarzy się z elegancją i luksusem. I choć czasy się zmieniają, moda na porcelanę nie przemija. Przed Zakładami Porcelany "Karolina" w Jaworzynie Śląskiej ustawiają się kolejki. To firma z ponad 160-letnią tradycją. Zastawa stołowa w promocji to okazja. Produkty Karoliny trafiały choćby na rynek amerykański i skandynawski. Tygodniowo przykładowo do Danii szło 2 kontenery. Ameryka - 4 kontenery. - Pani prezes będzie z nami rozmawiać? - Nie będzie. Według związkowców gwoździem do trumny fabryki była zmiana większościowego właściciela. Nowa pani prezes poinformowała nas, że nie zamierzają wznowić produkcji, co było dla nas nożem w serce. "Dolnośląski przemysł porcelanowy reprezentuje światowy poziom". Podobny los podzieliła 200-letnia fabryka Krzysztof z Wałbrzycha. Z jej wyrobów korzystał prezydent Barack Obama czy brytyjska rodzina królewska. Firma przegrała jednak z inflacją i cenami gazu. Ogromny nacisk był na wynagrodzenia. Koszty rosły w górę. Dziś wygląda tak. Podobnie jak fabryka Wałbrzych czy Książ. Dwa lata temu wartość polskiego eksportu produktów ceramicznych wyniosła ponad 5 mld zł. Największym eksporterem są Chiny, ale w Europie obok Niemiec czy Francji liczy się też Polska. W okresie międzywojennym projektował dla fabryki "Ćmielów", działającej nieprzerwanie od XVIII wieku. Unikatowe przedmioty można podziwiać w domu aukcyjnym Desa Unicum. Twórcy polskiej porcelany wychwytywali trendy. Pojawiały się inspiracje angielskimi wyrobami "Wedge Wooda", a w okresie powojennym abstrakcyjne picassowskie realizacje w stylu new look. To jest piękna rzecz - sygnatura Ćmielów. O takie produkty mnóstwo pytań dostaje Michał Nowocin. Jak zaznacza, polska porcelana to jakość sama w sobie. Warto też sprawdzić sygnatury na spodzie. Być może nabyliśmy przedmiot o ogromnej wartości. W tej chwili polska porcelana jest szalenie popularna. Klienci pytają o nią. Ręczne zdobienia i kunsztowne wykonanie. Dobra jakość. Nasz znak rozpoznawczy na świecie kosztuje. Szczególnie dawna porcelana może osiągać zawrotne kwoty: od kilkuset do kilkudziesięciu tysięcy złotych. A dzisiaj u nas to wszystko. Już za chwilę Joanna Dunikowska-Paź i jej goście: Sylwia Gregorczyk-Abram i sędzia Piotrem Gąciarek. Do zobaczenia. Dobry wieczór państwu, Joanna Dunikowska-Paź. Dziś moimi gośćmi są Sylwia Gregorczyk-Abram i sędzia Piotr Gąciarek.