Laptopy dla uczniów IV klas i bony na komputery dla nauczycieli. Będzie rządowe wsparcie dla szkół. Marta Kielczyk, zapraszam na główne wydanie Wiadomości. Nam chodzi, proszę państwa, o to, by wyrównywać poziom. To długie zadanie na wiele lat, ale o to chodzi. Programy dla samorządów i lokalne inwestycje. Prawo i Sprawiedliwość o równym rozwoju kraju. Absolutnie nie można panu Tuskowi wierzyć. Dla mnie to jest oszust. Jak Polacy przyjmują obietnice przedwyborcze? Co mówią sondaże? Donald Tusk i jego rząd podejmował działania zupełnie sprzeczne z deklaracjami. Szlak w Dolinie Jaworzynki zamknięty. Mamy tam niedźwiedzicę z młodymi. Przyroda budzi się do życia. Jak jej nie wejść w drogę? Żeby nie płoszyć zwierzyny, dla której jest to naturalne środowisko. Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński zainaugurował w Janowie Lubelskim akcję "Polska jest jedna - Inwestycje lokalne". To, jak już udało przyśpieszyć rozwój i zmienić Polskę i jak może się rozwijać w następnych latach - o tym przez najbliższe tygodnie chcą rozmawiać politycy tej partii. Na początek Lubelszczyzna. To tu Prawo i Sprawiedliwości wystartowało z nową inicjatywą "Polska jest jedna - Inwestycje lokalne". Ta równość to jest dla nas fundament, to jest fundament wspólnoty. Inwestycje i rozwój każdego regionu Polski to cel Prawa i Sprawiedliwości - mówił prezes Jarosław Kaczyński. Wiele regionów przez długie lata rządów koalicji PO-PSL nie miało na to szans. Wiele miejscowości traciło na rzecz większych ośrodków. Realizowane przez rząd Zjednoczonej Prawicy programy społeczne i rozwojowe pozwalają to zmieniać. To jest przełom, ale oczywiście tego będzie jeszcze więcej, bo będziemy te programy kontynuować. Tylko jeden mały warunek: musimy wygrać wybory. To jak przez ostatnie lata dzięki rządowym programom zmieniała się Polska, widać również na Lubelszczyźnie. Rządowy fundusz drogowy, Fundusz inicjatyw lokalnych, Rządowy fundusz inwestycji strategicznych, Polski Ład, Fundusz gmin popegeerowskich - tu w województwie lubelskim, skrupulatnie to podliczył wojewoda, to jest 7,2 mld w 3 lata! To są gigantyczne pieniądze. A to realne zmiany, które dostrzegają mieszkańcy regionu. Niebo a ziemia. Teraz to jest niebo, a była ziemia. Się dużo lepiej żyje na pewno. To, że mamy suwerenność, nie mamy złodziejstwa, nie mamy Tuska. Była tragedia, a teraz mamy naprawdę dobrze. Programy finansujące rozwój inwestycji w regionach czy drogi lokalne wciąż są realizowane w całym kraju. Dziś podpisano kolejne umowy na dofinansowanie inwestycji w Słupsku. Polska jest jedna, ale żeby to słowo nie było tylko pustym sloganem, musi przekładać się też na konkretne środki finansowe, które trafiają do gmin. Prawo i Sprawiedliwość konsekwentnie realizuje swój program, z którym wygrywało poprzednie wybory parlamentarne. Program PiS charakteryzuje się programem strategicznym. Jest nastawiony na redukcję nierówności społecznych, poprawia stopy życiowe, rozwój gospodarczy Polski. Temu służą także programy prospołeczne - to kolejna zmiana i jeden z symboli obecnego rządu. Jest to zmiana filozofii patrzenia na rozwój państwa. Chcemy, aby Polska była państwem nowoczesnym, intensywnie się rozwijającym, dumnym, dbającym przede wszystkim o największy potencjał, jakim są rodziny. Inwestycje w politykę prospołeczną, rozwój infrastruktury czy bezpieczeństwo - rząd Prawa i Sprawiedliwości realizuje przy jednoczesnym obniżaniu podatków. Kraj nie może się rozwijać tylko w oparciu o 20-30% społeczności. Jeżeli ma się rozwijać, jeżeli ma doganiać Europę, musi się rozwijać w całości, musi budować infrastrukturę wszędzie i wszędzie musi być przyjazny dla pracownika i mieszkańca. Inwestycje w kolejnych regionach wpływają na rozwój całego kraju. Polska gospodarka wciąż rośnie i zyskuje na znaczeniu. W ten sposób znajdziemy się w tej grupie państw europejskich, już powyżej Włoch, powyżej Hiszpanii, najbogatszych. Nie na górze tej grupy, ale już w tej grupie. W niedzielę w ramach akcji "Polska jest jedna - Inwestycje lokalne" odbędą się kolejne spotkania polityków Prawa i Sprawiedliwości w całym kraju. Ponad 57% mieszkańców Elbląga chce, by miasto przyjęło ofertę dokapitalizowania portu. Tak wynika z sondażu przeprowadzonego przez IBRiS dla Dziennika Elbląskiego. Mieszkańców Elbląga zapytano, czy zgadzają się ze stwierdzeniem, że "miasto powinno przyjąć rządową ofertę dokapitalizowania portu kwotą 100 mln zł oraz wpisania go jako czwartego z portów o strategicznym znaczeniu dla polskiej gospodarki." Mieszkańcy chcą rozwoju Elbląga. Z takim stwierdzeniem zgadza się 57,3% badanych. Elbląg topi pieniądze. Wszystko przez to, że tutejszy port przynosi straty. Mimo znacznych możliwości przeładunkowych jednostka wykorzystuje zaledwie ułamek swojego potencjału. Port w Elblągu ma olbrzymią szansę, żeby być motorem napędowym rozwoju całego regionu, nie tylko miasta, całego regionu elbląskiego. Żeby to się stało, miasto, włodarz tego miasta powinien przyjąć dobrą, kompromisową propozycję rządu. Rząd chce wesprzeć port niebagatelną kwotą, chodzi o 100 mln zł. Dalsze plany rozwoju zakładają nadanie jednostce strategicznego znaczenia dla gospodarki narodowej, objęcie przez państwo większościowego pakietu udziałów i uczynienie jej czwartym polskim portem morskim. Samorządowcy z PO, PSL i Lewicy torpedują jednak ten plan. Porty małe, takie jak port w Elblągu, powinny być w rękach samorządu lokalnego. Problem w tym, że miasto w obecnym budżecie przeznacza na inwestycje w porcie dokładnie zero złotych, choć jednostka podupada. Port zamiast się rozwijać, zamiast robić w tej chwili inwestycje, jest tak naprawdę jednym wielkim parkingiem dla tirów i miejscem, które czeka na lepsze. A te lepsze czasy mogłyby być już dzisiaj i teraz. Dzięki dotacji rządowej Elbląg może stać się miastem portowym z prawdziwego zdarzenia. Mieszkańcy chcieliby z tego skorzystać. No jak najbardziej, żeby nasze miasto się rozwijało, i jak najwięcej, żeby ożyło. Przekop Mierzei Wiślanej to dla Elbląga początek nowej ery rozwoju. Kolejnym etapem tej giga inwestycji ma być właśnie hamowane przez samorząd pogłębienie toru wodnego na rzece prowadzącej do elbląskiego portu. Jest to tak naprawdę strata czasu. Przekop jest gotowy, pogłębienie toru podejściowego będzie gotowe w tym roku. Warto by było, żeby port w Elblągu ożywić. Prawo i Sprawiedliwość stawia na współprace rządu i samorządu. Problem w tym, że cześć samorządowców z opozycji w roku wyborczym torpeduje inwestycje centralne korzystne dla mieszkańców i regionu. Ukraińskie zboże i produkty żywnościowe od piątku są wyłącznie przewożone przez Polskę tranzytem. Nie można ich rozładować i sprzedać na terenie naszego kraju. Wjeżdżając do naszego kraju ciężarówki są specjalnie zabezpieczane i konwojowane do samej granicy lub bezpośrednio do portu. To pierwszy konwój z ukraińskimi produktami rolnymi - zbożem, mięsem i jajami - który przejechał przez Polskę. Ciężarówki wyruszyły z Dorohuska w piątek w nocy. Dziś bezpiecznie pod okiem celników dotarły na granicę z Niemcami. Zostały wyznaczone miejsca, w których są sobie przekazywane nawzajem dokumentacja wraz z konwojem i kontynuują funkcjonariusze z kolejnego urzędu celno-skarbowego. Na terminalu w Świecku celnicy zdjęli specjalne elektroniczne plomby wyposażone w nadajniki GPS oraz zabezpieczenia sytemu SENT. Transport zmierza do Holandii. Zatrzymanie napływu ukraińskich produktów rolnych do Polski to jeden z elementów "Konkretów Kaczyńskiego" dla polskiej wsi. Nasza władza potrafi być zdecydowana, nawet wtedy jeżeli sytuacja jest trudna. Bo naprawdę tu jest trudna, trudna politycznie, nawet w jakimś sensie można powiedzieć trudna moralnie. Dzięki tym trudnym decyzjom początkowo krytykowanym w Brukseli udało się zahamować kryzys zbożowy. Jutro wznowione zostaną negocjacje ministrów rolnictwa 5 krajów - Polski, Bułgarii, Rumunii, Słowacji i Węgier - z wiceszefem Komisji Europejskiej. Rozmowy o poszerzeniu unijnej listy produktów, które Komisja wzorem Polski chce objąć zakazem importu. Polska staje się pionierem w reagowaniu na problemy - np. w przeszłości, jeśli chodzi o politykę energetyczną czy migracyjną - i w tej chwili jeżeli chodzi o problemy ze szlakami solidarnościowymi Bruksela dodatkowo proponuje 100 mln euro na wsparcie dla rolników z tych krajów. Polska miałaby otrzymać 39,3 mln euro. Oprócz tego polski rząd przeznaczy rekordowe 10 mld zł na wsparcie dla rolników. To realizacja zapowiedzi prezesa Prawa i Sprawiedliwości z Kongresu dla polskiej wsi. Chodzi m.in. o skup i dopłaty do poziomu 1400 zł za tonę pszenicy, dopłaty do nawozów oraz podniesienie zwrotu za paliwo rolnicze do 2 zł na litr oleju napędowego. Prawo i Sprawiedliwość partią, która będzie broniła interesów polskiej wsi. I ten plan, by na polskiej wsi żyło się równie dobrze jak w dużych miastach, będzie zrealizowany. Te działania są doceniane. Jak wynika z sondażu Kantar Public, aż 46% mieszkańców wsi popiera Prawo i Sprawiedliwość. Teraz w Wiadomościach echa spotkania grupy kontaktowej w Ramstein. Kijów kompletuje sprzęt niezbędny do odbicia okupowanych przez Rosję ziem, a kraje wspierające Ukrainę szykują zaplecze. Wiele wskazuje na to, że to w gliwickim Bumarze powstanie centrum serwisowe czołgów Leopard 2. Leopardy 2 są już na Ukrainie. Maszyny przekazały m.in. Polska, Niemcy, Kanada i Portugalia. Same czołgi to jednak nie wszystko. Dodatkowe wsparcie i znowu nie tylko nowe platformy, ale także utrzymanie istniejących platform. Aby mieć czołgi bojowe, potrzeba ogromnej ilości amunicji, paliwa. Ale też serwisu, którego wymagają maszyny. Polska zaoferowała taką możliwość w naszych zakładach - wiele wskazuje na to, że w gliwickim Bumarze. Ma doświadczenie 20-letnie w serwisowaniu i naprawie czołgów Leopard, a wi-c jest@ przygotowana za¾oga. Jest to szansa, z której jestem przekonany, że polski przemysłowy, zbrojeniowy skorzysta. Amerykanie deklarują, że do końca lata przekażą Ukrainie czołgi Abrams. Te również muszą być gdzieś serwisowane. Nasze przekleństwo geografii i historii w tym momencie może sprawić, że staniemy się ważnym centrum logistycznym, a to jest korzystne i dla Polski, i dla sojuszu. Sojusznicy nie zawsze jednak kierują się interesem ogółu. Francja blokuje pieniądze na dostawy amunicji dla Ukrainy, bo żąda kontraktów tylko dla firm wyłącznie z unijnym łańcuchem dostaw. Z kolei Niemcy rozważają wycofanie z Polski baterii Patriot. Budujemy własne zdolności obronne. Posiadając nowoczesne silne siły zbrojne, system obrony powietrznej, nie tylko odstraszamy, ale możemy reagować w pierwszych dniach wojny. Inwestycje w bezpieczeństwo przekładają się bowiem na sytuację w kraju. Nawet teraz w tym szczególnym momencie, gdy za naszą wschodnią granicą rozgrywa się ten wielkoskalowy konflikt, poczucie bezpieczeństwa wśród Polaków jest bardzo wysokie. Do tego rośnie świadomość Polaków dotycząca obronności. Widać to po kolejnym weekendzie akcji "Trenuj z wojskiem". Uważam, że te podstawowe elementy, jak trzymanie broni, przede wszystkim pierwsza pomoc przedmedyczna, to są rzeczy, które każdy człowiek powinien wiedzieć. Za tydzień szkolenia prowadzić będą żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej. Od miesięcy Rosjanie próbują zająć Bachmut, równają z ziemią ulicę po ulicy. Kluczowa dla utrzymania Bachmutu jest miejscowość Czasiw Jar. Najeźdźcy codziennie zasypują tę miejscowość gradem pocisków. Nasz wysłannik Marcin Nowak dotarł na pierwszą linię frontu w Donbasie. Tego dnia w Donbasie leje. Mamy szczęście. Jak pada deszcz, to mniej strzelają. Jak jest bezchmurne niebo, to spada deszcz, ale rosyjskich pocisków. Gdy wjeżdżamy do miasta na ulicach nie ma nikogo. Każde wyjście na zewnątrz to ogromne ryzyko. Przekonujemy się o tym błyskawicznie. Czy tu jest w miarę bezpiecznie nagrywać? Tu nigdzie nie jest bezpiecznie. Nie ma bezpiecznych miejsc w Czasiwym Jarze. Nawet w miejscu, gdzie ludzie przychodzą odebrać pomoc humanitarną czy wypić kubek gorącej herbaty. Raz uderzyły w nas 4 pociski. Tam jeden pocisk wylądował koło domu i nie wybuchł. Teraz jest to zaznaczone wstążką. Więc obchodzimy go. No bo po co to usuwać? Przynajmniej dobrze, że jest po drugiej stronie budynku. Tu mieliśmy wybuchy, tam mieliśmy wybuchy, i tak, mieliśmy też wybuchy po tej stronie. W mieście pozostało ok. 1000 mieszkańców. Nie wyobrażają sobie, by mogli porzucić swoje domy, choć strach jest wszechogarniający. A człowiek się boi, rozumiesz? Bo zebrałem pół słoika odłamków pocisków 82 mm i 120 mm. A odłamek w kształcie sztyletu przeleciał metr obok mnie. Uderzył w ścianę. Rozpędził się tak, jak śmigło. W Czasiwym Jarze ludzie codziennie walczą o przeżycie. Musimy zbierać się do wyjazdu. Na zewnątrz się rozpogadza. Za chwilę spadnie jeszcze więcej "rosyjskiego deszczu". O tak, tak teraz wygląda życie. W głównym wydaniu Wiadomości dziś jeszcze: Będzie 58 tys. zł dla tych, którzy wytwarzają energię elektryczną w gospodarstwach domowych. Program "Mój Prąd" w nowej odsłonie, czyli dofinansowanie instalacji fotowoltaicznych. I "Zdrowe Życie" - mobilne miasteczko medyczne wyruszyło w Polskę. W sumie nawet 58 tys. zł - tyle w ramach startującej dziś 5. edycji programu "Mój Prąd" mogą otrzymać beneficjenci, którzy wytwarzają energię elektryczną z instalacji fotowoltaicznej na potrzeby gospodarstw domowych. Są także dobre informacje dla nauczycieli. Rząd, podtrzymując obietnicę zakupu laptopów dla czwartoklasistów, zapowiada bony na komputery dla prowadzących lekcje. Wnioski można już składać. Program "Mój Prąd" radykalnie zwiększył liczbę instalacji fotowoltaicznych w gospodarstwach domowych w ostatnich latach. Opłacają się. Po roku użytkowania widać, czuć w domowym budżecie, że jest taniej. Każdy, kto na dzień składania wniosku będzie miał zainstalowaną taką instalację, mikroinstalację i będzie podłączony do rozliczenia w systemie net-billing, będzie mógł starać się o udział w tym programie. Nowością 5. edycji są dopłaty do pomp ciepła czy kolektorów słonecznych. Właściciele tych urządzeń w sumie mogą uzyskać nawet 58 tys. zł. Kwalifikują się te inwestycje, które są od 2020 roku zrealizowane. Z dotacji mogą skorzystać zarówno wnioskodawcy, którzy do tej pory nie skorzystali z dofinansowania, a także ci, którzy zakupili nowe urządzenie. Jeżeli ktoś już skorzystał z "Mojego Prądu" i ma fotowoltaikę, a chce uzupełnić sobie finansowaniem pompy ciepła nawet do 28 tys., może to zrobić uzupełniająco. Z kolei ministerstwo cyfryzacji rozszerza pomysł zakupu laptopów dla uczniów o bon dla nauczycieli, który będzie można przeznaczyć także na zakup komputera. Bon o wartości 2500 zł. To będzie bon, który nauczycielowi będzie przysługiwał raz na 5 lat. Rozpoczął się przetarg na laptopy dla czwartoklasistów ze szkół podstawowych - publicznych i niepublicznych. To wtedy w systemie edukacji rozpoczyna się nauka licznych przedmiotów. Myślę, że to fajny innowacyjny pomysł. Trzeba korzystać z nowych technologii. Nie wszyscy uczniowie mają dostęp do sprzętu komputerowego. Ustawa przewiduje sfinansowanie laptopów dla uczniów IV klas także w kolejnych latach. Nie będę się męczyła, żeby nosić te książki, tak targać. I bolą wtedy plecy, jak nosimy te książki. Pandemia i nauka zdalna pokazały, jak istotne jest nie tylko posiadanie komputera, ale także umiejętność posługiwania się nim. Sprzęt trafi do uczniów na jesieni. Gdyby wybory odbywały się w ten weekend, to wygrałoby je Prawo i Sprawiedliwość, a do Sejmu weszłyby tylko 4 partie - tak wynika z najnowszego sondażu przeprowadzonego przez CBOS. Spójrzmy na szczegóły. Na Prawo i Sprawiedliwość swój głos chce oddać 36% badanych. Koalicja Obywatelska może liczyć na 20-procentowe poparcie. Konfederacja uzyskała w badaniu 9%, a Polska 2050 - 5%. Według sondażu, pozostałe ugrupowania nie przekroczyłyby progu wyborczego. Na dynamikę sondażową wpływ mają wypowiedzi podczas licznych osobistych spotkań z Polakami. A tu nie brakuje obietnic, które weryfikują przyszli wyborcy. Jak w przypadku Donalda Tuska. Babciowe - 1500 zł dodatku dla kobiet, które po urodzeniu dziecka chciałyby wrócić do pracy. Jedna z najnowszych obietnic Donalda Tuska nie przekonuje jednak wyborców - tak wynika z sondy opublikowanej przez należący do wydawnictwa Ringier Axel Springer Polska dziennik "Fakt" z niemieckim kapitałem. Nie wierzę w to. Obiecuje, obiecuje, a wychodzi zupełnie inaczej. Perspektywa jest inna. Czy w takim razie są to czcze obietnice? Tak. Pan wierzy w to? Ja pytam, czy pan wierzy? Nie, ja nie wierzę. Brak zaufania do obietnic Donalda Tuska, zdaniem komentatorów, wynika wprost z jego dotychczasowej działalności politycznej. Często Donald Tusk i jego rząd podejmował działania zupełnie sprzeczne z deklaracjami, jak w przypadku podwyższenia wieku emerytalnego, zagarnięcia pieniędzy z OFE. Sprzeczne są też opinie Donalda Tuska o flagowym programie społecznym Prawa i Sprawiedliwości. Jako premier przekonywał, że wsparcie polskich rodzin wykracza poza możliwości polskiej gospodarki. No, jeśli ktoś wie, gdzie te pieniądze są zakopane, bo tu w Zakopanem nie. Pieniędzy nie ma i nie będzie. Teraz, kiedy program okazał się sukcesem, przekonuje, że to jego zasługa. Się okazało, że można zbudować za te pieniądze, jakie myśmy przygotowali, największy program społeczny w Europie. Nam zabrakło czasu. Jeżeli chodzi o moją wiedzę, moje przeżycia, absolutnie nie można panu Tuskowi wierzyć. No, panie, gdzie tam? W życiu. Dlaczego? Jakaś porażka. Z tego co ja tam wiem, pamiętam to nie, nie. On tam ludziom wiek emerytalny podnosił. Nie, nie ma szans. Tusk zmieniał zdanie wiele razy w wielu sprawach. Tak mówił o zaporze na granicy z Białorusią, kiedy rząd ogłosił plany jej budowy. Ten mur nie powstanie ani w ciągu roku, ani w ciągu trzech lat. A tak teraz, kiedy zapora powstała. Ja nigdy nie mówiłem, że ten mur nie powstanie. Jeszcze jako premier wielokrotnie zapewniał, że nie wybiera się do Brukseli. Bycie premierem Polski to dla mnie rzecz stukrotnie ważniejsza niż potencjalne awanse europejskie. Ostatecznie wybrał jednak karierę i pieniądze. Jak wiarygodny? Powiedział, że do Unii nie wyjedzie. Pół roku, pojechał? Pojechał. Oszukał nas? Oszukał. Dla mnie to jest oszust. Stracił zaufanie przez to swoje postępowanie. Już po powrocie z Brukseli Donald Tusk obiecywał odpowiadać na pytania dziennikarzy. Każdy z Państwa będzie mógł zadać oczywiście pytanie i to jest standard, któremu będę także wierny w przyszłości. Na pytania dziennikarzy TVP odpowiadać jednak nie chce. Nie współpracujemy z państwem. Państwo nie mają akredytacji na nasze spotkania. Bardzo państwu dziękujemy. Tusk odrzucił też 67 zaproszeń do studia TVP. Na pewno Donald Tusk nie chce, aby Telewizja Polska przekazywała prawdę o nim samym. Ta sprzeczna z fundamentalną dla demokracji wolnością słowa próba cenzury zostanie zapewne rozliczona przez wyborców. To okazja, by podziękować tym, którzy pomagają innym. W całym kraju Caritas Polska po raz drugi obchodzi Dzień Dobra. Wolontariusze, pracownicy i podopieczni przez cały dzień wspólnie świętują podczas różnego typu wydarzeń. Józefów pod Warszawą. Trzy, dwa, jeden! I bieg charytatywny - jeden z elementów święta Dzień Dobra Caritas Polska. W tym roku organizowany pod hasłem "Spotkanie". W całej Polsce ponad 450 serc, czyli tych miejsc, gdzie się cokolwiek dzieje. W tym pikniki rodzinne, festyny, warsztaty, kiermasze, gry i zabawy, koncerty. I wiele innych atrakcji. Główny cel Dnia Dobra to podziękowanie wszystkim wolontariuszom Caritas, a jest ich ponad 90 tys. To są wolontariusze czasami jednej akcji, ale to są także wolontariusze wieloletni, którzy pomagają dzieciakom, pomagają seniorom, niepełnosprawnym, ludziom, którzy są bezdomni. Robią to z potrzeby serca, bo chcą nieść dobro. Dobro to talerz ciepłej zupy dla osoby w kryzysie bezdomności. To spotkanie z seniorką w parku. Dobro to kolejne kilogramy, które trzeba nosić. To otwieranie serca na gości i dawanie poczucia bezpieczeństwa. Caritas Polska to sieć zorganizowanej pomocy w ponad 40 diecezjalnych ośrodkach. Prawdopodobnie miliony osób otrzymują pomoc od nas. To są działania nie tylko w Polsce, nie tylko od najmłodszych - od okien życia po seniorów, po wsparcie na leczenie, na rehabilitację czy wsparcie materialne, ale również wsparcie osób ubogich poza granicami naszego kraju. W sumie pomoc Caritas dociera do 30 krajów misyjnych na całym świecie. Polski Komitet Olimpijski ma nowego prezesa. Został nim Radosław Piesiewicz. Zastąpił na stanowisku Andrzeja Kraśnickiego, który kierował PKOL-em od 2010 roku. Nowy prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego został wybrany w głosowaniu podczas walnego zgromadzenia sprawozdawczo-wyborczego. Uzyskał 138 głosów. Jego kontrkandydat Kevin Rozum zdobył 24 głosy. Nowy prezes powiedział, że "dziś PKOL staje się prawdziwym głosem całego polskiego sportu". Mobilne miasteczko zdrowia stanęło dziś w Skierniewicach. To w ramach II edycji projektu "Zdrowe Życie" z inicjatywy prezydenta Andrzeja Dudy i jego małżonki Agaty Kornhauser-Dudy. Okazało się, że pierwszy piknik promujący zdrowie cieszył się tak dużym powodzeniem, "Zdrowie jest najważniejsze", "jak masz zdrowie, to wszystko inne samo przyjdzie" - podobne truizmy każdy z nas powtarza często. Nie zdając sobie być może sprawy, że to prawda stara jak świat. O zdrowie musimy dbać z kilku względów - dlatego żebyśmy byli szczęśliwi, będąc zdrowymi, ale też musimy dbać o zdrowie dla Polski. Bo zdrowe państwo to zdrowi obywatele. Pytani, dlaczego zaniedbujemy zdrowie, zgodnie odpowiadamy, że z powodu braku czasu. I to głównie do tych zaganianych skierowany jest projekt "Zdrowe Życie". Żeby żona mogła zrobić jakieś badania. Bo codziennie, jak człowiek biega, to po prostu nie ma na to czasu. Człowiek jest zaganiany, nigdy nie ma czasu się przebadać. A tu taka okazja się nadarza, czemu nie skorzystać? To nasze zdrowie przecież. Jako pierwsi z tegorocznej edycji prezydenckiego projektu skorzystali mieszkańcy Skierniewic. Każdy chętny mógł tu zbadać ciśnienie tętnicze czy zmierzyć wydajność oddechu. Zaniepokojeni szmerami w płucach czy bólami za mostkiem mogli wykonać badania echa serca i EKG. I to bez kolejki. Raz za razem. Trzema paluszkami. Tak. Mieszkańcy przebadani, ci niezdiagnozowani, zostali skierowani do specjalistów. Do Skierniewic mobilne miasteczko zdrowia zawitało w tym roku w pierwszej kolejności. I dawało możliwość zbadania się, weryfikacji swojego stanu zdrowia, konsultacji z lekarzami oraz wykonania usług medycznych na wyciągnięcie ręki w sposób bezpłatny. Mobilne miasteczko zdrowia ruszyło w Polskę. Następny na mapie - Żyrardów w ostatni weekend kwietnia. W tym roku miasteczko zawita łącznie do 22 miejscowości w całym kraju. Rok 1905, Warszawa pod carskim zaborem. Brudna, tajemnicza i buzująca od strajków i zamachów. W tle tęsknota Polaków za upragnioną wolnością. Już jutro kolejny premierowy odcinek serialu "Polowanie na Ćmy", który przed ekrany przyciągnął miliony widzów. Po 40 latach od powstania styczniowego Polacy po raz pierwszy odpowiadają strzałami w carskiego despotę. To jest czas przebudzenia narodowościowego Polaków. To jest zapowiedź 1918 roku. Dochodzi do przesilenia. Wielkimi krokami zbliża się rewolucja przeciwko znienawidzonemu rosyjskiemu zaborcy. Ładuje się akumulatory do tego, żeby potem nastąpiła taka swoista erupcja. I myślę, że rok 1905 jest tutaj przełomowy, bo on pokazuje, jak bardzo oczekiwania polskie były powszechne. Następuje zryw społeczny i narodowy. To są takie etapy w naszej historii. Najpierw powstania, później rewolucja 1905 roku, a wreszcie Legiony. A po Legionach niepodległość, którą wywalczyli nam bojownicy z 1905 roku. Nieznane karty polskiej historii z początku XX wieku odkrywa serial "Polowanie na ćmy". Tom co słyszę w państwa opiniach, to docenienie świata, który został wykreowany. Mamy Warszawę 1905 roku w scenografii, w plenerze, w kostiumach i ten cały świat nam również opowiada historie poszczególnych postaci. "Polowanie na ćmy" już jutro o 20.20 w TVP1. Teraz komunikat dla wszystkich, którzy wybierają się na weekend w góry, konkretnie w okolice Zakopanego. Jeden z popularnych szlaków został zamknięty, by nie przeszkadzać niedźwiedziej rodzinie po zimowym śnie. O tym, jak przyroda budzi się do życia i kiedy turyści powinni jej ustąpić. Z Kuźnic w kierunku Doliny Gąsienicowej nie pójdziemy. I nie jest to niczyje widzimisię. Ktoś sobie tak wymyślił i tak jest. Może niedźwiedź grasuje. Dokładnie tak jest. A widzi pan, jak trafiłem. Trafić na górę lepiej innym szlakiem, bo w pobliżu tego widziano niedźwiedzice z młodymi. Oczywiście, że trzeba uważać. To jest mieszkanie, dom zwierząt, to my jesteśmy gośćmi. Dokładnie - mówią strażnicy parku - dlatego trasa jest zamknięta do odwołania, by i zwierzęta i ludzie byli bezpieczni. W górnych piętrach doliny ten niedźwiedź gawruje, dopiero co się obudził. I żeby go nie wypłoszyć, chcemy zmniejszyć ten ruch turystyczny. W Tatrach za to coraz większy ruch przyrodniczy. Przyszedł też do nas ze słowackiej strony duży niedźwiedź. Tylna łapa jest 24 cm na 15 cm, przednia 15 na 15 - to już jest taki misiu wielki. Nie tylko misie się budzą. Ta roczna wydra buszuje po Wigierskim Parku Narodowym. To stała bywalczyni rozlewiska. Większa aktywność dzikich zwierząt powinna wzmóc naszą uwagę, szczególnie na trasie. Patrzę, jakieś stado małych zwierzątek. Podjeżdżam, a tam małe prosiaczki i się okazuje, że locha się cofnęła. Ja oczywiście awaryjne. Tak że naprawdę proszę uważać. A gdy się dojedzie, odpoczywać. Jutro też 20 stopni w całym kraju. Opalanko, korzystamy ze słoneczka, jeździmy na rolkach, jemy kiełbaskę. Ciepło jest, nie ma tej zimy, nie trzeba nosić kurtek przede wszystkim. Może w Szczecinie, bo w górach - wracamy do Tatr - jeszcze się przydają. Dzisiaj będzie bardzo dobry dzień. Dlaczego? Bo się przejdziemy z moją mamusią i zobaczymy bardzo dużo krokusów. To jest taki cały urok Chochołowskiej, niespotykany widok. Na "Gościa Wiadomości" z napisami zapraszamy do kanału TVP Info.