Monika Sawka, dobry wieczór, zaczynamy "19:30". Stan bezpieczeństwa. Wy zrywaliście kontrakty, które my zawieraliśmy, a my je kontynuujemy. Tworzyliście drogę Putinowi, by napadał na Polskę. Pan nie może przeżyć, że nie jest już pan ministrem obrony. Słowne potyczki. Odpowie pan na jedno pytanie chociaż? Pan naprawdę się do "Jeden z dziesięciu" się przygotowuje? Do raportu się przygotowuję. Jesteś szmatą, jesteś k***a, szmatą, k******ą szmatą. Szokujące nagrania europosła PiS. Nie ma wątpliwości, że zostanie usunięty. Kariera polityka w takiej sytuacji powinna być skończona. Bezpieczeństwo - to najważniejsze zadanie dla rządu mówi minister obrony narodowej. I przekonuje: wszystkie służby są w stanie najwyższej gotowości. Władysław Kosiniak-Kamysz przekonywał w Sejmie, że dla tych, którzy wybrali drogę na Wschód, nie ma litości. Były minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak wystąpienie wicepremiera nazwał spektakularnym fikołkiem logicznym. To rzadki widok. Niemal pełna sala plenarna w czasie debaty. Ale i temat kluczowy: bezpieczeństwo. Nie da się budować silnej wielkiej Polski bez zadbania o jej bezpieczeństwo. Debacie przysłuchiwał się prezydent, premier, korpus dyplomatyczny państw NATO oraz dowódcy polskiej armii. Działania Rosji i Białorusi to największe zagrożenie dla Polski od zakończenia II wojny światowej - mówił szef MON. Jest naszym największym zadaniem w tej kadencji parlamentu. Jest najważniejszym zadaniem rządu Donalda Tuska. Mówił o migrantach z rosyjskimi wizami i presji na wschodnią granicę. Zapowiedział budowę wartej 10 mld zł Tarczy Wschód, modernizację zapory, gotowość zwiększenia liczby żołnierzy na granicy. Bardzo dziękuję funkcjonariuszom straży granicznej, policji i żołnierzom Wojska Polskiego. To jest powód naszej wielkiej wdzięczności. Zabrakło przeprosin za te wszystkie ataki, które były przypuszczane przez obecnie rządzących. Szef MON ripostował. Zabrakło przeprosin za wykorzystywanie munduru, zabrakło przeprosin za nieinformowanie o rakiecie. Władysław Kosiniak-Kamysz przedstawił listę zakupów sprzętu dla polskiej armii. To tylko część. Będą setki tysięcy dronów, system kierowania obroną przeciwlotniczą, przeciwrakietową IBS. Do tego ustawa o obronie cywilnej, stworzenie wojsk medycznych, podwyżki i poprawa wyposażenia żołnierzy. Rozwój WOT. Pomimo sceptycznego nastawienia na początku, chciałbym powiedzieć, że Wojska Obrony Terytorialnej dobrze się przysłużyły Polsce. Ja bym to nazwał spektakularnym fikołkiem logicznym. Wytykał były szef MON. Nie przedstawił własnej wizji, jeżeli chodzi o obronność, zapowiedział kontynuację. De facto mówił językiem Prawa i Sprawiedliwości, ale jednocześnie krytykował rząd PiS. Mariusz Błaszczak mówił o likwidacji jednostek za poprzednich rządów PO-PSL. Otworzyliście drogę Putinowi, żeby napadał na Polskę. Pan nie może przeżyć, że nie jest już pan ministrem obrony. My dzisiaj rozmawiamy o tym, co zrobić, żebyśmy byli bezpieczni. Największym wewnętrznym zagrożeniem dla naszego bezpieczeństwa jest skłócenie. Debata trwała ponad 5 godzin. Za mało akcentował to znaczenie, jakie maja USA w NATO i nasza współpraca ze USA. Wzmacnianie UE, kiedy większość państw jest w NATO, jest wzmacnianiem sojuszu północnoatlantyckiego. Te dwa sojusze się uzupełniają. Symbolem europejskiego bezpieczeństwa ma być Żelazna Kopuła. To jest po prostu racja stanu Polski, żebyśmy Europę ochronili Żelazną Kopułą. Rozumiem, ze europejski, niemiecki przemysł też potrzebuje zarobić, natomiast powiedzmy sobie otwarcie: to będzie element dodatkowy. Nie tylko kwestia kopuły budziła emocje. Na sali bywało też gorąco z powodu tego polityka. Pan Macierewicz cały czas tu krzyczy. Ale o panu to będzie osobna debata, o komisji smoleńskiej. O byłym szefie MON w kontekście rosyjskich wpływów tak mówił premier. Ta pętla informacji, jakie gromadzimy, zaciska się wokół Antoniego Macierewicza. Pętla, jeśli chodzi o problem agenturalności w związku z agentura pana Donalda Tuska, na nim się coraz bardziej zacieśnia. Dziennikarze pytali o współpracę z pułkownikiem Gajem i jego prorosyjskie wypowiedzi. Został wyrzucony przez mnie. Ale współpracował pan z nim. Co pan mówi? Było gorąco. Krok po kroku scenariusz pisany na Kremlu. Tak o prezesie PiS mówi Borys Budka. Pytany o efekty prac komisji ds. rosyjskich wpływów nie wyklucza... Pan wyobraża sobie wniosek o delegalizację PiS-u z tego powodu? Ja sobie wyobrażam taki wniosek. Trzeba by nas jeszcze internować, panie Borysie. Cząstkowy raport komisja ma przedstawić po czerwcowych wyborach. Były premier Mateusz Morawiecki znów przed komisją śledczą do spraw wyborów kopertowych. Były opinie ekspertów, ostra wymiana zdań, w tym inwektywy i upomnienia. Były szef rządu podczas przesłuchania podkreślał, że decyzja o głosowaniu korespondencyjnym została podjęta wspólnie przez kierownictwo partii. Nie padło żadne nazwisko. To już drugie przesłuchanie byłego premiera. Na wezwanie komisji stawił się pan Mateusz Morawiecki. I znów iskrzyło. Na pytanie: "Jest pan w stanie chociaż jedno pytanie dzisiaj odpowiedzieć?" - Pan naprawdę do tego "Jeden z dziesięciu" się przygotowuje? Mogę dokończyć? Nie, do raportu się przygotowuję i do wniosku do prokuratury. W zeszłym tygodniu komisja zdecydowała, że jedno posiedzenie to za mało i chce byłemu premierowi zadać więcej pytań. Nastąpiła jedna bardzo ważna rzecz - to jest orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. Proszę nie cytować tego pseudo wyroku. Proszę przejść do pytań. To jest wyrok Trybunału Konstytucyjnego. To nie jest szwedzki stół prawny, z którego możecie sobie wybierać wyroki, które wam pasują. Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej stwierdził wczoraj, że zastosowanie przepisów "antycovidowych" do przygotowania wyborów korespondencyjnych w stanie epidemii było zgodne z konstytucją. Wspierał realizację norm zawartych w ustawie zasadniczej. Trybunał orzeczenie wydał jednogłośnie W takim składzie: Stanisław Piotrowicz, Krystyna Pawłowicz, Bartłomiej Sochański, Rafał Wojciechowski, Julia Przyłębska. W gronie sędziów m.in. Julia Przyłębska, nazywana przez prezesa PiS odkryciem towarzyskim. Stąd takie pytanie podczas przesłuchania byłego premiera. Czy pan się w ogóle konsultował z sędziami Trybunału Konstytucyjnego, a w szczególności Julią Przyłębską, treść wyroków osobiście lub przez przedstawicieli? Oczywiście nie konsultowałem się i nie wiem, co to ma za związek ze sprawą. Koalicja wskazuje na termin, w którym zapadł wyrok. Na pytanie o datę słyszymy: To zbieg okoliczności. Poza tym to nie jest nowość. wcześniej w tej sprawie orzekały sądy, na które nie chce zwracać uwagi pan przewodniczący Joński. Wyraźnie Sąd Rejonowy w Warszawie napisał: Poseł PiS Przemysław Czarnek został wykluczony z posiedzenia komisji, bo wielokrotnie przerywał wypowiedzi innych uczestników. Wy możecie zadawać pytania, ja nie. Członkowie komisji pytali o kulisy organizacji wyborów. Decyzję o ich przeprowadzeniu według Mateusza Morawieckiego podjęło kierownictwo PiS. Pamiętam dyskusję na temat wyborów kopertowych prowadzoną w gronie kierownictwa politycznego. Nie pamiętam, i to też mówiłem poprzednio, kto konkretnie w tej kwestii pomysł rzucił. Według planów komisji ostatnim świadkiem ma być prezes PiS Jarosław Kaczyński. Europoseł Grzegorz Tobiszewski zawieszony w prawach członka Prawa i Sprawiedliwości. Taką decyzję podjął prezes Jarosław Kaczyński. To reakcja na ujawnione przez Onet nagrania, w których można usłyszeć, jak polityk w wulgarny sposób obraża swoją partnerkę. Dochodzenie w sprawie psychicznego znęcania się nad kobietą prowadzi prokuratura w Zabrzu. To fragment nagrania sprzed czterech miesięcy, do którego dotarł Onet. Europoseł PiS Grzegorz Tobiszowski zwracał się w ten sposób do swojej partnerki po powrocie z górniczej imprezy. Był pijany i dlatego został poproszony o to, by spał w innym pokoju. Polityk PiS wiedział, że jest nagrywany. Mimo to nie przestawał wyzywać partnerki. Kobieta w końcu wezwała policję. W prokuraturze zeznała, że polityk PiS znęcał się nad nią psychicznie od ponad 3 lat. Zostało wszczęte dochodzenie z art. 207 KK, którego górna granica zagrożenia wynosi 5 lat pozbawienia wolności. I jest to artykuł, który mówi o znęcaniu się? Grzegorz Tobiszowski to były wiceminister energii w rządzie Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego, a także do niedawna najważniejszy polityk PiS na Śląsku. Wczoraj wieczorem po publikacji Onetu rzecznik PiS poinformował o jego zawieszeniu i o tym, że Jarosław Kaczyński wystąpił do rzecznika dyscypliny partyjnej o wykluczenie go ze struktur. Mamy okres przedwyborczy, w związku z tym takie decyzje podejmuje się szybko, bo one będą szkodzić całemu ugrupowaniu. Jeżeli ktoś postępował nieetycznie, natychmiast wyciągamy konsekwencje. Ale o agresji Grzegorza Tobiszowskiego wobec kobiet było wiadomo już wcześniej. 5 lat temu jego była już żona, wówczas senator PiS Dorota Tobiszowska, złożyła pozew o rozwód. W uzasadnieniu sędzia powołała się na zeznania ich córki. Podczas pobytów w domu ojciec wszczynał awantury, wyzywał matkę, W uzasadnieniu wyroku rozwodowego mowa jest też o siniakach u byłej żony polityka PiS, awanturze z użyciem kuchennego noża, a także o tym, że wraz z córką kobieta kilka razy uciekała z domu. Dlaczego, skoro wcześniej docierały informacje o niewłaściwym zachowaniu ministra, to już wcześniej nie było decyzji o usunięciu z partii? Dlatego, że to były sygnały, że jedni mówili tak, a inni inaczej. Rodzi się pytanie, czy złożył zawiadomienie do prokuratury i jak długo taką informację posiadał. Grzegorz Tobiszowski dziś nie odbierał telefonu. W rozmowie z Onetem przyznał, że nie jest dumny z zachowania, które zarejestrowała jego partnerka. 900 tysięcy złotych na - jak mówi premier - fikcyjne etaty w Rządowym Centrum Legislacji. Krzysztof Szczucki, były szef RCL z PiS, miał zatrudnić 6 osób, które nie wykonywały żadnej pracy, a jedynie były zaangażowane w jego kampanię wyborczą do Sejmu. Szczucki zarzuty odpiera. I przekonuje, że to nieprawdziwe informacje. Sprawa już trafiła do prokuratury. Pan Krzysztof Szczucki, będąc szefem Rządowego Centrum Legislacji, zatrudnił na tych kilka miesięcy 6 pracowników, którzy nie świadczyli tu żadnej pracy - ani w RCL-u, ani w żadnej innej podległej tutaj instytucji. Nie logowali się nawet na komputerach. Tych sześciu pracowników organizowało kampanię wyborczą panu Szczuckiemu. W ciągu tych kilku miesięcy wypłacono im 900 tys. zł. Do tego dodatkowo 120 tys. zł na gadżety wyborcze. Jak mogli pracować, skoro nie ma dowodów na to, że pracowali jako zatrudnieni? Ale, pani redaktor, oczywiście, że pracowali, są na to dowody. Ale jakie, konkretnie? Uczestnictwo w różnego rodzaju działaniach, które RCL podejmował, chociażby szkolenia z zakresu prawa miejscowego. Te szkolenia się codziennie odbywały, przez 200 dni? Ale ja nie nadzorowałem, pani redaktor, pracy poszczególnych osób. Oglądają Państwo "19:30". Już za chwilę: Pasażerowie o turbulencjach. Chora Natalia ma nowy dom. Polska rusza z operacją "Barbara"! Minister obrony narodowej ogłosił podpisanie umowy na dostawy 4 amerykańskich aerostatów z radarami do wczesnego ostrzegania. Systemy zostaną rozmieszczone wzdłuż wschodniej i północno-wschodniej granicy. Polska jest pierwszym krajem, który dostał od USA zielone światło na zakup. Wojsko polskie wzbogaci się o aerostaty rozpoznawcze "Barbara". Dziś zawarto umowę pomiędzy Ministerstwem Obrony Narodowej a Stanami Zjednoczonymi. Jesteśmy drugim krajem na świecie, który będzie dysponował tym systemem radiolokacyjnym. To ważny element wyposażenia armii, który podnosi nasze zdolności i bezpieczeństwo Polski. Wartość podpisanego kontraktu to prawie miliard dolarów. Zgodnie z umową kupimy 4 aerostaty wraz z całą logistyką. Ich zadaniem będzie monitorowanie nieba od obwodu królewieckiego po Białoruś i Ukrainę. Barbara jest też ważna z punktu widzenia Sojuszu. Nie udostępniamy tych wysoko rozwiniętych systemów nikomu. To pokazuje fundamentalne zaufanie, które jest między USA a Polską, to reprezentuje pogłębiające się partnerstwo amerykańsko-polskie. Ta umowa definiuje nasze bezpieczeństwo. To jest kolejny akt współpracy pomiędzy Polską a USA. System Barbara w odróżnieniu od tradycyjnych radarów jest w stanie ominąć naturalne przeszkody terenu. Urządzenia te będą operować na wysokości kilku tysięcy metrów i obserwować nawet 400 km w głąb terytorium potencjalnego przeciwnika. Nasi wojskowi będą więcej wiedzieli, będą bardziej pewnie podejmować decyzje co do tego, jak można reagować na pojawiający się obiekt w polskiej przestrzeni powietrznej. O bezpieczeństwie przestrzeni powietrznej dobrze wiedzą włoscy piloci stacjonujący w bazie w Malborku w ramach NATO Baltic Air Policing. Ich misja w Polsce właśnie dobiega końca. Byliśmy tu, żeby szybko reagować na alarmy. Realizowaliśmy misje w czasie pokoju, broniąc przestrzeni powietrznej NATO i całej wschodniej flanki. Zadaniem Włochów było patrolowanie przestrzeni powietrznej - poza Polską trzech krajów nadbałtyckich: Litwy, Łotwy i Estonii. Ale ich misja to również szkolenie i wymiana doświadczeń. Robimy z nimi wspólne misje treningowe. Mówimy tutaj o misjach w powietrzu naszymi samolotami MiG-ami-29. To jest dla nas wielkie doświadczenie. Gdy w Rosji tuż przy granicy z Ukrainą trwają manewry nuklearne, wojskowe szkolenia nabierają nowego znaczenia. Nieoczekiwany zwrot w sprawie. Rosja chciała zawłaszczyć wody morskie we wschodniej części Zatoki Fińskiej oraz wody oblewające obwód królewiecki. Projekt uchwały został jednak usunięty z rosyjskiej rządowej bazy. Na postulowane przez Moskwę zmiany zareagowały władze Finlandii, Litwy i Niemiec, które wezwały Rosję do przestrzegania prawa międzynarodowego. Wołczańsk w obwodzie charkowskim - zrównany z ziemią. Każdego dnia Rosjanie zrzucają tu kilkadziesiąt bomb lotniczych. Obrońcy miasta mówią, że walki są bardziej zaciekłe niż w Bachmucie. Tam było mniej intensywnie w porównaniu z tym, co dzieje się w Wołczańsku. Ale wciąż ich odpychamy. Ukraińcy kontrolują ok. 60% miasta. Resztę zajęli Rosjanie. Cywilów wykorzystują jako żywe tarcze, biorą do niewoli i mordują. Zastrzelili starszego mężczyznę. Chciał uciec z Wołczańska, ale Rosjanin cynicznie strzelił mu w głowę. By bronić swojego kraju potrzebujemy więcej broni - mówią Ukraińcy. Chcą ją wykorzystać nie tylko do odpierania ataków. Ukraina powinna móc uderzyć w cele wojskowe na terytorium Federacji Rosyjskiej, ponieważ jest to terytorium, z którego na Ukrainę przychodzi śmierć i zniszczenie. Kijów naciska też na zachodnich partnerów w sprawie przechwytywania rosyjskich rakiet nad terytorium Ukrainy. Strona ukraińska przedstawia taki postulat, aby polskie wojsko, polska obrona przeciwlotnicza zestrzeliwała pociski lecące nad terytorium Ukrainy. Czy mogą to zrobić? Jestem pewien, że tak. Czy byłby to atak krajów NATO, zaangażowanie? Nie. Przekonuje Wołodymyr Zełeński. Kreml już mówi o zagrożeniu ze strony zachodu. I przy granicy z Ukrainą rozpoczyna ćwiczenia wojskowe z użyciem taktycznej broni nuklearnej. W odpowiedzi na prowokacyjne oświadczenia i groźby Argumentuje ministerstwo obrony Rosji i dodaje, że w ten sposób chce zapewnić integralność terytorialną kraju. Rano pojawiła się informacja, że Kreml chce zmienić granice na Morzu Bałtyckim. Jest to oczywista eskalacja przeciwko NATO i Unii Europejskiej, Zmiany miałyby dotyczyć okolic Mierzei Wiślanej i Kurońskiej oraz kilku wysp niedaleko wybrzeża Finlandii. Nie mamy żadnych oficjalnych informacji na temat tego, co planuje Rosja. I zdecydowanie nie widzimy tu żadnej prowokacji na tym etapie. Uspokaja fiński MSZ. Litewski od ambasadora Rosji domaga się wyjaśnień. Po południu projekt uchwały w sprawie zmian granic morskich został usunięty z rosyjskiej rządowej bazy aktów prawnych. Sytuacja w Ukrainie, w Strefie Gazy i przygotowania do lipcowego szczytu NATO. Zwykła podróż samolotem zamieniła się w horror. Spadały bagaże, na podłodze obok kawy widać było plamy krwi. W 19:30 teraz przerażające relacje pasażerów lotu z Londynu do Singapuru. Maszyna wpadła w ekstremalne turbulencje. Jedna osoba zmarła, a ponad 70 zostało rannych. Ci, którym nie udało się zapiąć pasów bezpieczeństwa, w jednej chwili boleśnie uderzyli w sufit. Samolot wypełniły krzyki. O piekle na niebie - Artur Kieruzal. Ten mężczyzna był na pokładzie samolotu z Londynu do Singapuru. Maszyna wpadła w duże turbulencje. W szpitalach w Bangkoku, gdzie lądował boeing, wciąż przebywa 79 pasażerów i sześcioro członków załogi feralnego lotu. Stan 29 osób jest bardzo poważny. Ludzie mieli bardzo rozległe rany na głowach, byli zdezorientowani. Widok był przerażający. Jeden z pasażerów w wyniku olbrzymiego stresu doznał ataku serca. Położyliśmy go na podłodze w korytarzu, na szczęście na pokładzie samolotu było kilku medyków. Wszyscy próbowaliśmy mu pomóc. Medycy reanimowali go przez ponad 20 minut. 73-letni Brytyjczyk niestety zmarł. Za kilka godzin miał rozpocząć sześciotygodniowy urlop w Singapurze. W mediach społecznościowych pojawiły się nagrania z samolotu. Zdjęcia dowodzą, że turbulencje były naprawdę bardzo gwałtowne. Eksperci są zgodni - mógł je wywołać tzw. silny prąd zstępujący. Czyli ogromny, niewidzialny dla oka słup pędzącego zimnego powietrza, który sprawił, że samolot gwałtownie stracił wysokość. Jeżeli uderzenie jest od góry, to samolot zostaje nagle rzucony w dół z ogromnym przyspieszeniem i ludzie, którzy sobie siedzą na fotelach nieprzypięci, nagle lecą do góry. Podróżni zwracają uwagę, że turbulencje pojawiły się nagle, bez ostrzeżenia. Mimo że piloci dysponują specjalistycznymi radarami, które potrafią wykryć takie zjawiska pogodowe, warto zadbać o własne bezpieczeństwo w najprostszy sposób. Mieć zapięte pasy od startu do lądowania. Było o krok od tragedii. 63-latek na torach łączących Katowice z Wisłą i Cieszynem położył pocisk moździerzowy. Szlakiem zdążyło przejechać kilka pociągów. Według ekspertów eksplozja mogła spowodować katastrofę. 63-latek został już aresztowany. Niewiele brakowało, by w tym miejscu doszło do tragedii. Przez dwa dni na torach w miejscowości Zabrzeg, na Śląsku, leżał ten radziecki pocisk moździerzowy z II wojny światowej. Niebezpieczny ładunek został odnaleziony przez pracowników kolei, którzy zgłosili sprawę policji. Został zabrany przez policyjnych pirotechników w bezpieczne miejsce, gdzie został poddany tzw. próbie bojowej. Ona potwierdziła, że było to bardzo niebezpieczne znalezisko, w pełni sprawne. Tą trasą bardzo często kursują pociągi, zarówno pasażerskie, jak i towarowe. Pocisk odnaleziono w pobliżu dużego węzła kolejowego. Konsekwencje, gdyby eksplozja nastąpiła w przypadku najechania pociągu, mogłyby być bardzo poważne, mogłoby nastąpić wykolejenie, a co za tym - idzie straty w ludziach. Na podstawie monitoringu służby ustaliły, że pocisk został podłożony celowo. Sprawcą okazał się 63-letni mężczyzna pochodzący z pobliskiej miejscowości. Zatrzymany przez policję trafił do aresztu. Sprawa wstrząsnęła mieszkańcami okolicy. Nierozważne to było, bo to zagrożenie dla ludzi. Takie zachowanie to wstyd. Nie wiem, skąd miał do dyspozycji granat moździerzowy. Mężczyzna przyznał się do winy. Nie wiadomo, dlaczego na torach położył pocisk. Zachowanie podejrzanego nie miało charakteru terrorystycznego w rozumieniu Kodeksu karnego. Sprawca działał w pojedynkę, brak jest ustaleń, by działał w porozumieniu z osobami trzecimi. Mężczyźnie postawiono zarzut spowodowania niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia oraz sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym. Grozi mu 8 lat więzienia. Trzyletnia Natalia znalazła w końcu prawdziwy dom. Wcześniej jej domem było hospicjum, a codziennością zmagania z genetyczną chorobą kości. Teraz będzie miała swój pokój i zastępczą mamę. Choroba została, ale pojawiła się miłość. Już nie będziemy spały w takim łóżeczku, tylko będziesz miała piękne łóżeczko. Tak. Natalia ma trzy lata i bagaż trudnych doświadczeń. Większość swojego życia spędziła w hospicjum. Byliśmy świadkami pierwszych kroków, pierwszego karmienia, próbowaliśmy sadzać Natalkę na nocniczek. Wszystko, co kojarzy się z pierwszymi razami, to miała z nami, opiekunami. Natalia choruje na rzadką chorobę genetyczną - dysplazję obojczykowo-czaszkową. Jej biologiczni rodzice nie mogli się nią zająć, ale utrzymują z nią kontakt. Było ryzyko, że dziewczynka nie będzie siedzieć ani chodzić, na szczęście przebieg choroby jest łagodniejszy, niż przewidywano. To jest trudne znaleźć rodzinę dla chorego dziecka. To jest bardzo duże wyzwanie dla osób, które z takim dzieciątkiem zostają, więc z reguły te procesy są trudne i długotrwające. W sierpniu ubiegłego roku fundacja zaczęła szukać rodziny zastępczej dla Natalii. W sprawę zaangażowały się też media, opisując poruszającą historię dziewczynki. Po blisko roku poszukiwań zdarzył się cud. Pani Monika poznała historię dziewczynki i poczuła, że chce stworzyć dla niej prawdziwy dom. Zapoznanie nastąpiło w hospicjum i widać było, że rzeczywiście panie nadają na tej samej fali. Mama zastępcza woli pozostać anonimowa. Dotychczasowi opiekunowie Natalii nie mają wątpliwości, że dziewczynka trafiła pod dobre skrzydła. Miłość to najlepszy lek, tak rzeczywiście jest. Często zdarzało nam się, że kiedy dziecko z hospicjum trafiało do rodziny, zaczynało się inaczej rozwijać, inaczej zachowywać. Myślimy, że takie małe wielkie cuda będą się działy również w domu u Natalki. Niestety nie wszystkie historie kończą się happy endem jak w przypadku Natalii, która od wczoraj mieszka w nowym domu. W Polsce działa 36 tys. rodzin zastępczych, ale chętnych z roku na rok jest coraz mniej. Jeżeli uda nam się znaleźć jakąś rodzinę zastępczą, to na to miejsce bardzo szybko znajduje się kolejne dziecko w potrzebie. Statystycznie każdego dnia w Łodzi jakieś dziecko trafia do pieczy zastępczej. W całym kraju jest ponad tysiąc niezrealizowanych postanowień sądów dotyczących odebrania dzieci rodzinom biologicznym. Szarlotka górą. Polskie ciasto z jabłkami zajęło pierwsze miejsce w zestawieniu 78 najlepiej ocenianych słodkich wypieków na świecie. Wyprzedziło między innymi amerykański placek jabłkowy, angielskie ciasto banoffee czy francuską tartę cytrynową. Poza nią nie trafił tam żaden inny placek z Polski. Czym szarlotka ujęła oceniających? Moim zdaniem najlepsze, co może nas spotkać z deserów. Krucha, wypełniona jabłkami z sadów. Nie potrzebuje dodatków, choć w wydaniu z lodami prezentuje się wyśmienicie. Każdy etap jest ważny - od spodu po kruszonkę. 10 kg zużyliśmy. Ale kluczem są jabłka. Solidna porcja. Ja używam champion i ligol. Champion charakteryzuje się soczystością, twardością, a ligol jest ciut bardziej miękki i aromatyczny. Klienci odwiedzający stołeczną restaurację nie mają wątpliwości, który deser króluje. Jesienią i zimą z racji tego, że jest serwowana z lodami, bo latem szukamy czegoś lżejszego. Ale zdecydowanie szarlotka to jest hit, nie tylko naszej restauracji, ale i całego kraju. W rankingu Taste Atlas wyprzedziliśmy amerykański placek jabłkowy czy francuską tartę cytrynową. Tuż za nami na drugiej pozycji wypiekany od średniowiecza niemieckie ciasto z migdałowym nadzieniem. Podium zamyka grecki przysmak sfakianopita. Ale nic w tym dziwnego, że świat pokochał szarlotkę, skoro nawet włoski kucharz Matteo Brunetti się nią zachwyca. Jak zaznacza, w Italii najpopularniejszym deserem jest polski wypiek. Hymn Polski mówi "z ziemi włoskiej do Polski", a tutaj jest na odwrót - z ziemi polskiej do włoskiej. I to jest babba, ciastko nasączone likierem i aromatami. Wracając do szarlotki, wszystko zaczyna się tutaj. Od wyboru owoców. Żona często robi szarlotki bardzo dobre. Muszą być kwaśne jabłka. My słyniemy z tego, że takie mamy. Redakcja Taste Atlas docenia również fakt, że szarlotkę można zrobić na wiele sposobów. Szarlotkę można przygotować z każdych owoców. To nie tylko jabłka, gruszka, malina, poziomka. Natomiast nasz tradycyjny jabłecznik z jabłek. Jeszcze można na biszkopcie upiec i na trzech żółtkach i wtedy też jabłka sparzyć. Ja już państwu dziękuję. Czas na Pytanie Dnia. U Marka Czyża dziś Marcin Kierwiński, były szef MSWiA. Dziękuję i do zobaczenia.