Opozycja przeciwna pomocy dla Polaków przy zakupie węgla. Szczegóły już za chwilę. Jest 19.30, Michał Adamczyk, witam państwa i zapraszam na Wiadomości. Pomimo sprzeciwu opozycji Sejm przyjął ustawę o dopłatach do zakupu węgla. 3000 zł wsparcia dla każdego, kto ogrzewa dom czy mieszkanie paliwem stałym, węglowym. Nowoczesna broń z Korei Południowej wzmocni Wojsko Polskie. Zdajemy sobie sprawę z agresywnej polityki Putina. Naszym celem jest odstraszenie agresora. Jest przepięknie, jest ciepło, cudownie. Ale upały są też śmiertelnie niebezpieczne. Ustawa o dopłatach do zakupu węgla przyjęta przez Sejm. Projekt zakłada dopłaty w wysokości 3000 zł dla ogrzewających domy tym paliwem. Tego projektu nie poparła większość posłów opozycji. A rząd zapewnia, że jesienią i zimą węgla nie zabraknie. Posłowie przyjęli ustawę o dopłatach do zakupu węgla. 3000 zł wsparcia dla każdego, kto ogrzewa dom czy mieszkanie paliwem stałym, węglowym. Dopłat nie poparły m.in. Koalicja Obywatelska i większość Lewicy. Opozycja atakuje rząd w związku z sytuacją na rynku węgla, która wynika z embarga na import z Rosji, za którym głosowali jej politycy. Stąd głosy, że jest to gra obliczona na wywołanie chaosu i paniki wśród Polaków, a właśnie to jest celem Władymira Putina. Przejściowe niedobory mają zostać uzupełnione zakupami w różnych częściach świata i zwiększeniem krajowego wydobycia. Mamy plan, mamy strategię i jesienią i zimą nie zabraknie węgla z całą pewnością. W mediach pojawiły się też doniesienia o czasowych wyłączeniach bloków energetycznych w dużych polskich elektrowniach. Tymczasem dane Polskich Sieci Energetycznych wskazują, że zdecydowana większość takich jednostek pracowała zgodnie z planem. W żadnym wypadku nie groził nam blackout, czym straszy opozycja. Polskie magazyny gazu są wypełnione w 98%, a do gazoportu w Świnoujściu dziś przypłynął kolejny transport skroplonego surowca. U progu poważnego kryzysu energetycznego stanęły natomiast Niemcy, które świadomie uzależniały siebie i Europę od rosyjskiego gazu. Teraz rękami brukselskich biurokratów chcą zmusić resztę państw Unii do cięcia zużycia o 15% i dzielenia się z nimi własnymi zasobami. Jak donosi Politico, "nie" tym żądaniom mówią Polska, Hiszpania, Portugalia, Grecja i Cypr. Szef rządu w Berlinie zapowiedział, że większość kosztów kryzysowych zakupów surowca przerzuci na obywateli. To doprowadzi do wzrostu rocznych rachunków czteroosobowej rodziny o 200-300 euro. Problem z inflacją w strefie euro urósł na tyle, że Europejski Bank Centralny po raz pierwszy od ponad 10 lat podniósł stopy procentowe, i to mocniej niż oczekiwali ekonomiści. Jednocześnie musiał uruchomić kryzysowy skup obligacji państw, które wraz ze wzrostem odsetek mogą mieć problem ze spłatą długu. Np. Włochy mają w tym momencie dług publiczny rzędu 150% PKB, więc tutaj 1% wyżej, jeżeli chodzi o stopy procentowe, oznacza dla nich całkiem niebagatelną kwotę. Ponad 1% PKB oczywiście. Stan polskich finansów na tle większości państw Unii jest bardzo dobry. Według Eurostatu dług publiczny Polski w ubiegłym roku spadł z 57% do niespełna 54% PKB. Trwa 149. dzień rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Już za chwilę połączymy się z naszymi reporterami. W Kijowie jest Tomasz Jędruchów, a w Bejrucie Marcin Czapski. Najpierw zajrzyjmy do stolicy Ukrainy. Tomku, jest przełom w sprawie odblokowania ukraińskich portów czarnomorskich. Zarówno Ukraina jak i Rosja podpisały porozumienie, które pozwoli na wywóz ukraińskiego zboża z portów nad Morzem Czarnym. Jednak w ostatniej chwili Kijów postawił pewien warunek. Powiedz, o co dokładnie chodzi? Prezydent Zełenski powiedział, że Ukraina nie podpisze żadnej umowy z Rosją, bo Rosja cały czas morduje ukraińskich cywilów. Ostatecznie udało się wypracować kompromis. Kijów podpisał umowę z Ankarą i ONZ. Moskwa podpisała lustrzane porozumienie. Teraz porozumienie mówi, że Rosja zobowiązuje się do zawieszenia broni. Ustawy dotyczące przystąpienia Szwecji i Finlandii do NATO prezydent Andrzej Duda podpisał w Gdyni na pokładzie fregaty ORP Kościuszko. Bardzo liczę na to, że we wszystkich krajach NATO takie procesy jak u nas zakończa się jak najszybciej. Liczę też na to, że ta współpraca z Finlandią, ale także Szwecją, która jest bałtycką potęgą morską, będzie dla nas mobilizacją do wzmocnienia naszego potencjału, naszej marynarki wojennej. Szwecja i Finlandia mogą stać się pełnoprawnymi członkami NATO jeszcze w tym roku. Decyzja obu państw o przystąpieniu do sojuszu jest podyktowana rozpętaną przez Rosje brutalną wojną na Ukrainę. A tam rosyjskie ataki nie ustają, w tym również na kolejne obiekty cywilne, m.in. w Charkowie. Trzy osoby zostały zabite, a ponad 20 jest rannych. Okupanci ostrzelali także ludność Słowiańska i Kramatorska. Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE opublikowało właśnie raport, który potwierdza rosyjskie zbrodnie na Ukrainie. Poważne naruszenia międzynarodowego prawa humanitarnego Rozpętana przez Władimira Putina wojna to także problem głodu - przede wszystkim w Afryce, gdzie przed wojną docierało zboże z Ukrainy. Spójrz, spłonęło tu 220 hektarów. To Rosjanie palą naszą ziemię, naszą pszenicę. Chcą zniszczyć nasze rolnictwo i spowodować głód na Ukrainie i na całym świecie. Teraz na polu są miny i niewybuchy. To, co zebrano wcześniej, Rosjanie kradną albo blokują w portach na morzu Czarnym. Porozumienie w tej sprawie zawarto dziś w Stambule w obecności przedstawicieli Ukrainy, Rosji, Turcji i ONZ. To bezprecedensowa umowa między dwiema stronami zaangażowanymi w krwawy konflikt. Ale ten konflikt trwa, ludzie umierają każdego dnia. Postanowienia umowy odblokowującej ukraińskie porty ma zbyć realizowana w ciągu kilku tygodni. USA zapowiedziały, że będą śledzić, czy Rosja faktycznie wywiązuje się z postanowień. Rosyjska agresja na Ukrainę wpływa na sytuację żywnościową na całym świecie, zwłaszcza na bliskim wschodzie, gdzie Ukraina jeszcze niedawna zapewniała dostawy zboża. Dla krajów takich jak Liban wstrzymanie ukraińskiego eksportu oznacza kryzys żywnościowy. W Bejrucie jest Marcin Czapski. Czy na miejscu brakuje jakiś poszczególnych produktów? Braki niektórych produktów są na miejscu bardzo odczuwalne. Składa się na to wojna na Ukrainie, drogie paliwo i eksplozja sprzed 2 lat w porcie w Bejrucie. Zniszczyła ten gigantyczny silos. To jedna z piekarni na przedmieściach Bejrutu. Właśnie przywieźli tu chleb. Kolejka błyskawicznie się ustawiła i za chwile znikła, bo chleba już nie ma. Przyjechałem 20 km, żeby kupić tu chleb. Na dojazd wydałem więcej niż na sam chleb. Nie mogę kupić na zapas, bo chętnych jest wielu. A i tak nie wystarcza dla wszystkich. Sytuacja pogorszyła się kilka miesięcy temu. Od początku wojny na Ukrainie pojawiły się problemy z dostawami pieczywa. Bo 96% libańskiego zapotrzebowania na zboże dotychczas pokrywał import - głównie z Ukrainy. Zauważamy, że coraz więcej rodzin ma problem z tym, żeby codziennie kupić pieczywo, które jest tu podstawa wyżywienia. Ale rząd szuka nowych kierunków dostaw zboża. Ale dopóki Liban nie znajdzie alternatywnych źródeł importu, problem będzie narastał. Tym bardziej, że wszystkie produkty żywnościowe drastycznie podrożały. To wszystko przez ceny paliwa, które są teraz bardzo wysokie i to wpływa na koszt wszystkich produktów spożywczych. Ludzi nie stać na jedzenie. Problem dotyka także uchodźców, którzy dotychczas uciekając z Syrii znajdowali tu schronienie. Od początku roku zauważamy coraz więcej rodzin zarówno libańskich jak i syryjskich, które próbują opuścić Liban z powodu panującego tu kryzysu. Tych, którzy nie wyjeżdżają, coraz częściej można spotkać na ulicach, gdzie proszą o wsparcie. I tak problem, który rozpoczął się na Ukrainie, dotyka Bliskiego Wschodu, ale wkrótce może powrócić do Europy w postaci fali nielegalnych migrantów. Wracamy na Ukrainę. Nasza reporterka w obwodzie charkowskim tuż przy linii frontu towarzyszyła z kamerą ukraińskim żołnierzom, którzy przeczesują opuszczone przez Rosjan pozycje dokonując szokujących odkryć. Więcej w relacji Karoliny Pajączkowskiej. Jedziemy wśród łąk i pól uprawnych. Mijamy zniszczone domy. W tym niepozornym aucie przed nami znajdują się ukraińscy żołnierze. Niebawem dowiemy się, czego dokładnie szukają. Tymczasem samochód zatrzymuje się na poboczu. Mieszkańcy wsi informują o tym, co dzieje się w okolicy. Ludność cywilna to dla armii wiarygodne źródło informacji. Pada konkretny adres. To dom nieopodal. Miał być bazą dowództwa wroga w tym rejonie. W tym domu tutaj pośrodku pól chowali się przez wiele tygodni rosyjscy żołnierze. Wchodząc do środka odkrywamy pozostałości - ładownica, część stroju, łuski po pociskach. Wszędzie porozrzucane śmieci, rysunki na ścianach. Dom runął ostrzelany przez siły ukraińskie. Dowódca jednostki w końcu ujawnia nam cel dzisiejszej akcji. Naszym celem jest znalezienie ciał żołnierzy Federacji Rosyjskiej dla przyszłej wymiany na ciała naszych funkcjonariuszy. Mówi się, że wojna nie może się skończyć aż do tego momentu, dopóki każdy żołnierz nie wróci do domu. Aleksander opowiada nam o przypadku, gdy za ciało syna członka rosyjskiej Dumy udało się uwolnić 20 żywych Ukraińców. Nieopodal żołnierze odnajdują zbombardowany czołg wroga. Na miejsce przybywają saperzy. Muszą sprawdzić teren. Ukraiński żołnierz pokazuje nam miejsce, gdzie znaleziono rosyjską minę. W tym miejscu trzeba bardzo uważać, każdy krok może grozić śmiercią. Zabezpieczona śmiertelna pułapka jak inne pozostałości po okupancie zostają spakowane i usunięte. W oddali, zaledwie kilka kilometrów na północ unosi się dym po ostrzale artyleryjskim. To znak do odwrotu. Kontaktujemy się innym żołnierzem z oddziału, który zajmuje się poszukiwaniem zwłok. 34-letni Anton przyznaje, że od początku inwazji odnalazł i zabezpieczył sto ciał rosyjskich. Opowiada, jak wygląda jego praca. Jest procedura ewakuacji, potem jest możliwość oględzin i rozpoznania zwłok. Zgodnie z rozporządzeniem rządowym tworzy się specjalna komisja, która przeprowadza oględziny i identyfikacje zwłok. Pobierane jest DNA, które później trafia do jednolitego rejestru DNA. Potem zwłoki trafiają do chłodni i na wymianę. Mężczyzna zabiera nas do jednej z chłodni. Ze względów bezpieczeństwa pokazać możemy jedynie pojedynczy, nieoznakowany wagon. Wchodzimy właśnie do wagonu kolejowego, w którym znajdują się zwłoki rosyjskiego żołnierza. Ciało owinięte jest w foliowy worek. Mężczyzna zginął w wyniku ostrzału rakiety. Jego ciało jest praktycznie zwęglone. Pytamy Antona, jak to jest pracować w takim oddziale. Z rozbrajającą szczerością odpowiada: Czuje się dobrze, to jest moja praca i trzeba ją wykonywać, by nasze matki mogły pochować poległych żołnierzy, albo żeby żołnierze wrócili żywi, a są takie przypadki. Ja mam dobrą pracę. Wicepremier i minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak potwierdził zakup blisko 50 samolotów FA-50 oraz 180 czołgów K2 z Korei Południowej. Czołg K2, nazywany Czarną Panterą, to południowokoreański czołg podstawowy nowej generacji. Maszyny mają automatycznie ładowane działo kalibru 120 mm, pozwalające oddać aż 15 strzałów na minutę. Czołg wyposażony jest też w zaawansowany pancerz i systemy aktywnej ochrony. Czarne Pantery weszły do służby w koreańskich siłach zbrojnych w 2014 roku. Są przez to jednymi z najnowocześniejszych maszyn na rynku. Obok samych czołgów Koreańczycy zapewniają pełny transfer technologii do polskich zakładów zbrojeniowych. W przyszłości w oparciu o czołg K2 ma powstać polski wariant K2PL. Mówienie o przemyśle zbrojeniowym Korei Południowej wymaga choć pobieżnego spojrzenia w przeszłość. To jeden z nielicznych krajów świata, który od przeszło pół wieku jest formalnie w stanie wojny ze swoim sąsiadem z Północy. Życie w ciągłym zagrożeniu ze strony Pjongjangu wymusiło na Seulu gigantyczne nakłady na zbrojenia. Większość projektów realizowano we współpracy z USA. Właśnie dlatego dziś Korea Południowa dysponuje sprzętem uważanym przez wielu za światowy top. Lepsze systemy kierowania ogniem, możliwość wykrywania celów nawet na 10 km, rażenia nawet do 8 km. I co istotne, są wciąż testowane, ulepszane i modernizowane. Co najważniejsze, są dostępne w zasadzie od zaraz i jak ujawnił szef polskiego resortu obrony w rozmowie z dziennikarzami tygodnika Sieci, Polska właśnie zamawia pierwsze dostawy sprzętu z Korei. Jeszcze w tym roku pierwsze armatohaubice, jeszcze w tym roku pierwsze czołgi, w przyszłym roku pierwsze samoloty wielozadaniowe dla Sił Powietrznych. Samoloty to wymiana polskich migów na myśliwce FA-50. Chodzi o dywersyfikację dostaw części zamiennych z wiadomego kierunku. Technika rosyjska - wiemy, że wojna sprowadzona na Ukrainę, a my jesteśmy uzależnieni od części zamiennych, jak by nie było, z tamtej strony i nad nami wisi cały czas taki miecz, że może się okazać, że będę musiał z dnia na dzień uziemić całą flotę. Współpraca z Koreą Południową opiera się na dwóch istotnych elementach - sprawdzonym i dobrym sprzęcie i jego natychmiastowej dostępności. Ukraina nas uczy, że aby się obronić, to trzeba być naprawdę bardzo silnym, ale przede wszystkim byśmy chcieli, aby wojna Polski nie dotknęła. A żeby tak się stało, polskie wojsko musi mieć wystarczający potencjał odstraszania. Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości. Zobaczmy, co jeszcze przed nami. Kolejne miliardy złotych dla rolników, czyli rządowe wsparcie dla polskiej wsi. Sejm poparł kandydatury 3 członków do Rady Mediów Narodowych zgłoszonych przez Klub Prawa i Sprawiedliwości: Joannę Lichocką, Krzysztofa Czabańskiego i Piotra Babinetza, który na stanowisku zastąpi Elżbietę Kruk. Joanna Lichocka i Krzysztof Czabański zostali wybrani po raz kolejny. Dla Piotra Babinetza będzie to pierwsza kadencja. W skład Rady Mediów Narodowych wchodzi 5 osób - 3 wybrane przez Sejm i 2 powołane przez prezydenta spośród kandydatów zgłoszonych przez dwa największe kluby opozycyjne. Kadencja członków trwa 6 lat. Już ponad miliard złotych pomocy trafiło do polskich rolników w ostatnich dniach. To dopłaty do nawozów rolniczych, które są częścią rządowej tarczy antyinflacyjnej. Łącznie do gospodarstw domowych, które złożyły wnioski o pomoc, ma trafić prawie 4 mld zł. W najbliższy poniedziałek w gospodarstwie pana Krzysztofa z Winnik na Mazowszu ważny dzień - początek żniw. Nastroje są dobre, choć decydująca będzie pogoda w weekend. W tej chwili wydaje się, że będą bardzo piękne plony, ale to jeszcze może przyjść gradobicie, może być jakaś wichura, tak że my nie oceniamy tego wcześniej, dopiero po zbiorach. Żniwa to zwieńczenie prac z ostatnich miesięcy. A nie były to łatwe miesiące, bo kryzys energetyczny odbił się na cenach gazu, niezbędnego do produkcji nawozów. Najpierw w nawozu uderzyły rekordowe ceny unijnych praw do emisji CO2, potem działania Rosji. Nawozy zdrożały z powodu wojny na Ukrainie, z powodu wzrostu cen gazu, wobec tego pomagamy rolnikom, aby te nawozy kupili. Już jesteśmy w trakcie wypłat. Wypłacono ok. miliard złotych już przez te kilkanaście dni. Każdy rolnik, który zgłosił się po rządowe wsparcie, a jest ich ponad 400 tys., otrzyma dopłatę w wysokości 500 zł na jeden hektar. To w jakiś sposób stabilizuje dochody rolników, bez dwóch zdań. Czy to będzie 5000, czy 25 000, ale zawsze to są jakieś pieniądze. To swoista tarcza antyinflacyjna dla rolników i dla konsumentów. Bo dzięki dopłatom rolnicy nie będę musieli przerzucać kosztu nawozów na konsumentów. Wspieramy sektor rolno-spożywczy, finalnie również konsumenta, który dzięki temu, że rolnik będzie mógł taniej wyprodukować swój towar, rzeczywiście w sklepach ta żywność nie będzie drożała. Rządowe wsparcie płynie do rolnictwa, bo oszczędności, zwłaszcza teraz w okresie kryzysu energetycznego, mogłyby uderzyć w gospodarkę. Dlatego nie dochodzi do zmian także w wydatkach na drogi. Wsparcie z Funduszu Inwestycji Lokalnych trafiło m.in. na modernizację mostu drogowego w Toruniu. To ponad 70 mln zł. Trudno byłoby miastu, samorządowi znaleźć te środki. I ważna wiadomość dla samorządowców: właśnie rozpoczął się nabór wniosków o dofinansowanie zadań miejskich ze środków Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg. Prawo i Sprawiedliwość utrzymuje bardzo wysoki poziom poparcia - tak wynika z najnowszego sondażu, przeprowadzonego przez pracownię Social Changes na zlecenie portalu wPolityce.pl. Spójrzmy na szczegóły. Na prowadzeniu Prawo i Sprawiedliwość, na które chce głosować 39% ankietowanych. Na 2. Miejscu Koalicja Obywatelska z poparciem na poziomie 27%. Podium zamyka Polska 2050, na którą popiera 10% badanych. Konfederacja może liczyć na 9% poparcia, w Lewica na 8%. Pozostałe partie nie przekraczają progu wyborczego. Pracownica gorzowskiego WORD-u nie chciała zgodzić się na seks i straciła pracę. Wcześniej aby ją otrzymać musiała wstąpić do Platformy Obywatelskiej - informuje Gazeta Lubuska. Kobieta o sprawie alarmowała gorzowską poseł PO Krystynę Sibińską, ale w związku z brakiem reakcji była pracownica WORD-u zgłosiła się do mediów. Aby dostać prace w gorzowskim ośrodku ruchu drogowego pani Magdalena musiała przyjąć legitymację partyjną Platformy Obywatelskiej. Potem według kobiety dyrektor ośrodka Jarosław Śliwiński - wówczas działacz PO - kazał donosić jej na innych pracowników, śledzić ich i notować, kto z kim się spotyka. Ale to nie koniec. Kiedy mi się kończyła umowa o pracę, powiedział wprost po prostu: jeśli będzie seks, będzie umowa. Kobieta nie zgodziła się i przez to pod koniec ubiegłego roku straciła pracę. Pani Magdalena o wszystkim poinformowała poseł Platformy Obywatelskiej Krystynę Sibińską, która zna się z dyrektorem ośrodka ruchu drogowego - nadzorowanego przez samorządowców Platformy. Posłanka miała zgłosić sprawę do urzędu marszałkowskiego. Dotarło to do bezpośredniego przełożonego WORD-u, który nadzoruje pracę WORD-u. W taki sposób ta interwencja się odbyła. I ma pani spokojne sumienie, że pomogła pani tej kobiecie? Absolutnie. Ale pani Magdalena twierdzi, że nikt jej nie pomógł. Dlatego sprawą zainteresowała media. Sprawę opisała Gazeta Lubuska. To nie jest pierwsza sprawa o mobbing w tej jednostce. Gorzowska afera obyczajowa dotarła na sam szczyt władzy w Platformie Obywatelskiej. Wszystko za sprawą marszałek województwa Elżbiety Polak - samorządowca Platformy - która zaprosiła na spotkanie panią Magdalenę. Wziął w nim udział także działacz społeczny Stanisław Czerczak. Dziennikarze programu "Minęła 20" w TVP Info dotarli do zapisu tej rozmowy. Próbowaliśmy spytać posła Kierwińskiego, czy przekazał szefowi partii informacje o zarzutach mobbingu i molestowania seksualnego w środowisku samorządowców Platformy Obywatelskiej. Nie rozmawiam z funkcjonariuszami PiS. Proszę Obajtka pytać o to, co się dzieje w Lubuskim. Ale dlaczego nie chce pan z nami rozmawiać? W sytuacji, w której trzeba stanąć w obronie szeregowego Polaka, szeregowej Polski, to okazuje się, że interes partyjny jest ponad to i zawsze tutaj będą bronić tak zwanych swoich. To jest bardzo ścisły i zamknięty krąg. Za to działacze Platformy Obywatelskiej wytoczyli działa przeciwko dziennikarzom, którzy opisali aferę. Jak informuje Gazeta Lubuska, Marszałek Województwa Lubuskiego Elżbieta Polak domaga się od redakcji zerwania współpracy z autorem artykułu o skandalu obyczajowym. Do redakcji trafiło pismo od rzecznika zarządu województwa. Próbuje wywrzeć nacisk na nas, na niezależną redakcję Gazety Lubuskiej, która od ponad roku opisuje różnego rodzaju mankamenty, afery lubuskiej władzy i to bardzo nie podoba się rządzącym tutaj w regionie. W tej sprawie redakcja skierowała zawiadomienie do prokuratury przeciwko lubuskiej marszałek Elżbiecie Polak z Platformy Obywatelskiej, która zdaniem dziennikarzy próbuje tłumić krytykę prasową i zaatakowała wolność słowa oraz mediów. Prowadź nas do zwycięstwa. Komentatorzy przypominają, że nie po raz pierwszy w środowisku polityków związanych z PO kobiety są poniżane i traktowane seksistowsko. No i pani od seksu. Przepraszam, ale tak mi się pani kojarzy, naprawdę. Kilka lat temu Polaków zszokowała postawa prezydenta Legionowa Romana Smogorzewskiego, który tak prezentował kandydatki w wyborach samorządowych. Jest z tobą kłopot, bo jesteś trochę za ładna, ale masz wiele innych walorów i kompetencji. Wszystkiemu z szerokim uśmiechem przysłuchiwał się Jan Grabiec, wpływowy polityk Platformy Obywatelskiej i rzecznik prasowy partii. Ludzie mówią, że to jest niezwykłe miasto, niezwykle zarządzane, że chcieliby mieć takiego prezydenta czy burmistrza u siebie. Zazdroszczą nam Romka Smogorzewskiego. Maja usta pełne frazesów, jak dbają o prawa kobiet. Dla PR, dla ludzi mówi się różne rzeczy, a co innego tak naprawdę w rzeczywistości, dlatego to jest niebywały skandal. Reforma Służby Więziennej coraz bliżej. Sejm uchwalił nowelizację ustawy, która nie tylko umożliwi skuteczniejsze wykrywanie przestępstw popełnianych w zakładach karnych, ale także tworzy lepsze warunki dla funkcjonariuszy. Posłowie poparli też prawo karzące przestępców środowiskowych, a także ustawę zapewniającą ochronę kredytobiorcom. Nowe prawo umożliwia skazanym odpracowanie niespłaconych grzywien, a w razie potrzeby włączenie ich do prac w usuwaniu skutków klęsk żywiołowych. Z drugiej strony nowelizacja ustawy znosi przywileje w służbie zdrowia, które mieli dotychczas osadzeni. Więzienie to nie sanatorium, a osadzeni to nie kuracjusze. Dlatego wprowadzamy przyzwoitość i normalność do polskich zakładów karnych. Minister sprawiedliwości przypomniał, że przed 2016 rokiem pracujących więźniów było jedynie 36%. Dziś to blisko 90%. Ustawy nie poparła Koalicja Obywatelska. Opiera się na zaostrzaniu wszystkiego i odbieraniu przywilejów więźniom. Brawo pani poseł! Tak, to jest kwintesencja tejże ustawy. Bingo! Rozumiem, że dbacie o swój najbardziej twardy elektorat. Faktycznie Platforma Obywatelska miała dotychczas olbrzymie poparcie w zakładach karnych. Posłowie tej partii sprzeciwili się powołaniu Inspektoratu Wewnętrznego Służby Więziennej, który zajmie się zwalczaniem przestępstw, popełnianych przez więźniów i kontrolą działań funkcjonariuszy. Czy też chodzi o to, żeby wybranych przez pana więźniów, przydatnych na przykład dla partii, otoczyć parasolem ochronnym, ułatwić im ucieczkę, załatwić nową tożsamość, a może lewy akt zgonu? Za lewy import odpadów, a także zanieczyszczanie wody czy zaśmiecanie lasów do tej pory kary były niewielkie. To właśnie się zmieniło. Odpowiedź państwa to więzienie plus gigantyczna nawiązka, gigantyczne środki finansowe. Dodatkowo wprowadzamy element motywujący. Za nielegalny import odpadów niebezpiecznych będzie grozić 12 lat więzienia. Nowelizację ustawy o przeciwdziałaniu przestępczości środowiskowej poparły wszystkie ugrupowania. Tak jak przepisy o kredycie hipotecznym zapewniające ochronę konsumentom poprzez zwracanie dodatkowych kosztów kredytu w czasie oczekiwania na wpis do hipoteki. Wcześniej prezydent podpisał ustawę umożliwiającą wakacje kredytowe - odłożenie spłat 4 rat w tym roku. Zidentyfikowano szczątki kolejnych bohaterów bestialsko pomordowanych przez niemieckich okupantów i komunistów. Wśród nich żołnierze niezłomni z warszawskiej "Łączki". Prace poszukiwawcze prowadzi Instytut Pamięci Narodowej. Noty identyfikacyjne 30 odnalezionych wręczono ich rodzinom w Belwederze. Cześć i chwała bohaterom, na których pracy, wysiłku i krwi budujemy lepszą przyszłość. 4 nazwiska z Kwatery "Ł" na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie wśród zidentyfikowanych. W sumie 30 bohaterów walki z agresorem, których szczątki odnalazł Instytut Pamięci Narodowej. Dzisiaj w sposób symboliczny wracają do wolnej i niepodległej Polski, która tym gestem i w tym miejscu oddaje im tą miłość, jaką ją obdarzyli. Szacuje się, że w bezimiennych dołach śmierci leżą szczątki ponad 50 tys. ofiar komunistów. Głównie byli to żołnierze podziemia niepodległościowego. Ciała chowano w pobliżu cmentarzy i do dziś nieznanych miejscach. Polska nigdy nie zapomina o swoich córkach, o swoich synach, o tych, o tych, którzy przelewali za nią krew, o tych, którzy oddali za nią życie, i zawsze powraca po swoich. Do tej pory zespół kierowany przez profesora Krzysztofa Szwagrzyka przebadał setki miejsc, odnajdując ponad 1500 osób, z czego 220 zostało zidentyfikowanych. Ulicami Warszawy przeszedł Marsz Pamięci. To hołd dla żydowskich mieszkańców stolicy, których 80 lat temu zamordowali Niemcy. Marsz Pamięci wyruszył spod pomnika Umschlagplatz i przeszedł symboliczną trasą "od śmierci do życia", ulicami, które przed wojną zamieszkiwała społeczność żydowska. W lecie 1942 roku Niemcy wywieźli z okupowanej Warszawy do Treblinki blisko 300 tys. Żydów. Do listopada 1943 roku, głównie za pomocą gazu, Niemcy zamordowali blisko 2 mln Żydów w obozach Bełżec, Sobibór, Treblinka i Majdanek. Były wielkie emocje, zwroty akcji, w końcu tie-break i na szczęście zwycięstwo reprezentacji Polski! Nasi siatkarze po thrillerze pokonali 3:2 Iran w ćwierćfinale Ligi Narodów i są dwa kroki od wygrania tych rozgrywek pierwszy raz w historii. To był popis siatkówki na najwyższym poziomie, morderczej walki o każdy punkt, efektownych zagrań i ogromnych emocji. I brawo! Zaczynamy od prowadzenia! Bo na wygrane przez Polaków partie Irańczycy od razu odpowiadali. Na szczęście w tej decydującej karty rozdawali już tylko Biało-Czerwoni! 3:2! Jesteśmy w półfinale! Tak te mecze z Iranem ostatnio wyglądają, że jest bardzo równo, bardzo gorąco, ale najważniejsze dla nas to, że mimo tego, że w 4. Secie zagraliśmy słabo i Iran miał pełną kontrolę, to wyczyściliśmy nasze głowy i do tego 5. seta przystąpiliśmy w pełni skoncentrowani. Wczoraj w Bolonii naszych siatkarzy wspierało kilkaset biało-czerwonych gardeł. Genialnie, było cudownie! Świetny mecz! Ani przez sekundę ja nie wątpiłam. Ja wiedziałam, że będziemy w półfinale. Wiedziałam! Dziś siatkarze i kibice mają czas na regenerację i przygotowanie się do jutrzejszej batalii o finał. Rywalem Polaków będą Amerykanie, którzy w środę pokonali Brazylijczyków.