Poniedziałek, 22 lipca, Monika Sawka, zaczynamy 19:30. Joe Biden rezygnuje z walki o Biały Dom. Wygląda na to, że jest zmęczony, smutny i nie ma ognia. Chyba nie było innej możliwości jak rezygnacja. Spuścizna Joego Bidena przez ostatnie lata nie ma sobie równych. Kamala Harris może być nową kandydatką. Pełniła tę funkcję przy Bidenie i ma dostęp do funduszy kampanii wyborczej. Republikanie będą musieli przeformułować cały sens swojej kampanii. Trybunał w Strasburgu zbada inwigilację za rządów PiS. W moim przypadku ci bandyci posunęli się do kradzieży danych z telefonu. Czekam z zainteresowaniem na ten wyrok. Ten fałsz i obłuda polityków PiS w tej sprawie przekraczała wszelkie granice. To decyzja, o której mówi dziś cały świat. Joe Biden zrezygnował z wyścigu o Biały Dom. W oświadczeniu napisał, że wierzy, że to najlepsze, co może zrobić dla partii i kraju. Ogłosił to, na co większość komentatorów i polityków czekała od tygodni. Swoje poparcie przekazał wiceprezydentce Kamali Harris. Łączymy się z Marcinem Antosiewiczem. Co mogło przesądzić o wycofaniu się z walki o drugą kadencję? Złe sondaże. Zbyt wysokie ryzyko przegranej. Presja partii, żeby ustąpił. Także własne ograniczenia. Teraz koronawirus. 4 lata temu Biden mówił, że jego prezydentura będzie mieć e charakter przejściowy. To ostatnie zdjęcia prezydenta Joe Bidena z ubiegłej środy. Kiedy okazało się, że jest zakażony koronawirusem, przerwał kampanię i wrócił do domu w Delaware. To tam, będąc w izolacji - podjął najważniejszą polityczną decyzję. To bardzo dramatyczny moment. Nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek inny ustąpił dosłownie trzy miesiące przed wyborami. Postawił kraj ponad własnymi ambicjami. Większość ludzi ślepo trzyma się władzy. On z niej rezygnuje. Zrezygnował pod presją. Każdego dnia przybywało polityków Partii Demokratycznej, którzy publicznie namawiali go do wycofania się z wyścigu o drugą kadencję. Część darczyńców zamroziła środki wpłacone na kampanię. W sondażach dwie trzecie wyborców demokratów oczekiwało, że ustąpi. Są pewne rzeczy, które nadal może robić, ale nie może już prowadzić kampanii. Jestem więc zasmucony. Jest prawdziwym patriotą, że ustąpił. To pierwsze pochwały dla Bidena od czasu telewizyjnej debaty z Trumpem. Amerykanie zobaczyli wtedy, że jest w słabej formie, i usłyszeli kruchy, zachrypnięty głos. Myślę, że zdecydowanie chodziło o to, ile ma lat. Po debacie chyba nie było innej możliwości jak rezygnacja. Biden i jego sztab próbowali zatrzeć złe wrażenie po debacie. Występował na wiecach, udzielał wywiadów, zorganizował dużą konferencję prasową. Ale nie uniknął nowych gaf i przejęzyczeń. Na szczycie NATO, zapowiadając Zełenskiego, pomylił go z Putinem. Wygląda na to, że jest zmęczony, smutny i nie ma ognia, którego potrzebujemy, ponieważ znajdujemy się w tak egzystencjalnym momencie. Demokraci bali się, że po zamachu na Donalda Trumpa i spektakularnej konwencji Partii Republikańskiej stracili jakiekolwiek szanse na wygranie wyborów z Bidenem na czele. Stąd w partii duża wdzięczność za umożliwienie nowego otwarcia. Prezydent Biden jest jednym z największych, najodważniejszych i najbardziej konsekwentnych prezydentów w historii Ameryki. Wiadomość z Waszyngtonu poruszyła świat i wywołała reakcje przywódców. Choć decyzja kandydata demokratów była spodziewana, to w sztabie republikanów wywołała dezorientację. Trump i jego otoczenie skoncentrowali się na atakowaniu Bidena, który właśnie się wycofał. Trump stwierdził, że Biden to "zdecydowanie najgorszy prezydenta w historii naszego kraju". W stu procentach chcemy, by pozostał w wyścigu. Dlaczego? Bo Trump go zmiażdży. Chcę, by został, bo skopiemy mu tyłek. Zwyciężymy. To wypowiedzi delegatów Partii Republikańskiej przed rezygnacją Bidena, która resetuje kampanię. Prezydent ma w najbliższych dniach wystąpić z orędziem do narodu, by wytłumaczyć powody swojej decyzji i bronić osiągnięć swojej prezydentury. Choć Biden udzielił jej poparcia i jest naturalną faworytką, nie wszyscy demokraci stoją za nią murem. Niektórzy wątpią, czy Amerykanie zobaczą w niej silną liderkę, zdolną stawić czoło wyzwaniom światowym i sytuacji na granicy z Meksykiem. Jakie szanse w wyścigu o Biały Dom i zjednoczenie partii ma Kamala Harris? W Partii Demokratycznej pytanie: kto zmierzy się w wyścigu o Biały Dom z Donaldem Trumpem? Joe Biden zaraz po rezygnacji przekazał pałeczkę Kamali Harris, a wiceprezydent z chęcią ją przejęła. Dziś podziękowała Bidenowi za kadencję. Harris poparli czołowi demokracji, w tym Bill i Hillary Clintonowie. Mam nadzieję, że ludzie staną za nią i ją wypromują, abyśmy mogli zapewnić jej urząd, tak jak zrobiliśmy to z prezydentem Obamą. Od początku głosowałem na Kamalę. Chciałem, żeby to ona została nominowana. Donald Trump szybko, choć niezbyt merytorycznie, skomentował możliwą rywalkę. Nazywam ją "śmiejącą się Kamalą". Widziałeś kiedyś jej śmiech? Ona jest szalona. Wiesz, po śmiechu można wiele powiedzieć. Namaszczenie ze strony Bidena nie oznacza, że to Harris zmierzy się z Trumpem, ale nie ma wątpliwości, że to właśnie ona jest najbardziej naturalną kandydatką ze względu na rozpoznawalność i kwestie finansowe. Pełniła tę funkcję przy Bidenie i ma dostęp do funduszy kampanii wyborczej. Pamiętajmy, że były zdobywane fundusze na ten właśnie duet. Biden - Harris. W przypadku każdego innego kandydata sprawa się komplikuje, ona może korzystać z tych środków. Decydujący głos w tym wypadku mają delegaci. To oni za miesiąc w Chicago podejmą decyzję, kto powalczy o fotel prezydenta. teraz ci przedstawiciele demokratów rozjeżdżają się do swoich okręgów z Kapitolu i wsłuchują się w głos domów partyjnych i ten głos może być zróżnicowany. Zobaczymy, jaką decyzję ostatecznie podejmą. Poza kandydaturą Harris na liście demokratów pojawia się kilka nazwisk. Mówi się o gubernatorce Michigan - Gretchen Whitmer, która prowadziła kampanie Bidena. Brany pod uwagę jest też gubernator Pritzker ze względu na swoją pozycję w partii i na to, że jest zdolny do samodzielnego finansowania kampanii. Konwencja rozpoczyna się 19 sierpnia. Mają cztery tygodnie na umocnienie się wokół kandydata, logicznym wyborem jest wiceprezydentka Harris lub zorganizowanie otwartej konwencji, której nie widzieliśmy od 1968 roku, i wycofanie się Johnsona. Po decyzji Bidena pojawiły się pierwsze sondaże. Pokazują, że Harris ma większe szanse na pokonanie Trumpa, niż miał Joe Biden. Na razie wygraną dają byłemu prezydentowi, ale kampania oficjalnie dopiero się zaczyna. Według amerykańskich mediów kampanię musi zmienić też Trump. Republikanie będą musieli przeformułować cały sens swojej kampanii. Do tej pory głosił, że Biden jest za stary i jego rodzina była skorumpowana. To wszystko teraz znika. Ale na pewno szybko przejdą do ataku. Bo do wyborów nieco ponad 3 miesiące. Nie żyje historyk i orędownik dialogu polsko-żydowskiego Alex Dancyg. W październiku ubiegłego roku został porwany przez Hamas z domu przy granicy ze Strefą Gazy. Według izraelskiego wojska był najprawdopodobniej przetrzymywany w okolicach miasta Kan Junis. Bardzo szacowna postać i zasłużona dla dialogu polsko-żydowskiego. Człowiek, który o sobie sam mówił, że ma podwójną tożsamość - polską i żydowską. Sprawa jest bardzo przykra. Zwłoki pozostają po stronie kontrolowanej przez Hamas, tak że nie wiadomo, kiedy armia izraelska do nich dotrze. Dancyg urodził się w Polsce w 1948 roku. W wieku 9 lat wyjechał z rodziną z Warszawy do Izraela. Przez wiele lat współpracował z Instytutem Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Jad Washem. W 2007 roku został odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi. Mieszkał w Kibucu, tuż przy granicy ze Strefą Gazy. I właśnie stamtąd został porwany. Oglądają państwo 19:30, już za chwilę - Trybunał w Strasburgu zbada inwigilację za rządów PiS, a później jeszcze... Tragiczny wypadek. Byli to dwaj bracia. 20 lat Muzeum Powstania Warszawskiego. Powiedziałbym, że jest to miejsce, bez przesady święte. Jest to takie miejsce, gdzie można tej historii dotknąć i zwyczajnie z nią obcować. Pegasus w Polsce pod lupą Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Sędziowie zbadają skargę złożoną dziewięć osób związanych z Koalicją Obywatelską. Wszyscy byli zaangażowani w kampanię wyborczą przed wyborami europejskimi i krajowymi w 2019 roku. I wszyscy twierdzą, że mogli być inwigilowani programem szpiegowskim. Według opozycji wszystko było zgodne z prawem. Oczekuję sprawiedliwości. Krzysztof Brejza jest wśród dziewięciu osób podpisanych pod skargą do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Wszystkie mogły być inwigilowane Pegasusem. W skardze wykazaliśmy, że wszystkie te osoby były członkami sztabów wyborczych, pełniły kluczową rolę w wyborach w 2019 roku. Krzysztof Brejza pięć lat temu był szefem parlamentarnej kampanii Koalicji Obywatelskiej. Służby nadzorowane przez polityków PiS mogły znać każdy jego ruch. Posunęli się do kradzieży danych z telefonu narzędziem za miliony złotych do walki z terroryzmem. Kiedy im nie pasowało do tezy, to pomiksowali wiadomości i stare SMS-y w kłamliwej i zmanipulowanej formie puszczano w kampanii, żeby mnie zniszczyć. Wśród autorów skargi - także Jacek Karnowski. W 2019 prezydent Sopotu z ramienia Koalicji Obywatelskiej odpowiadał za wspólną listę partii opozycyjnych do Senatu. Najbardziej bulwersująca jest próba skręcenia wyborów poprzez pozyskiwanie informacji ze sztabów politycznych konkurentów. To między innymi dlatego sprawa trafia teraz do międzynarodowego trybunału. Nie ma takiej sprawy w Europie. To jest sprawa o charakterze bezprecedensowym. Postępowanie przed Trybunałem Praw Człowieka może zakończyć się przyznaniem zadośćuczynienia pokrzywdzonym, ale także zaleceniami na przyszłość. Trybunał Praw Człowieka wyznaczy granice stosowania technik operacyjnych przez państwa, podsłuchów, inwigilacji przez państwo wobec swoich obywateli. Politycy PiS nie mają sobie nic co zarzucenia. Pytani o Pegasusa najpierw twierdzili, że nie wiedzą, o co chodzi. Może chodzi o konia, który ma skrzydła i lata. Potem przyznali, że Pegasus był, ale używany zgodnie z prawem. Za zgoda sądu podejmowano kontrolę operacyjną. Dziś wracają do wcześniejszej retoryki. Nie znam tej sprawy. Nie słyszał pan o inwigilowaniu polityków Pegasusem? Słyszałem o inwigilowaniu, ale nie bardzo wiadomo, co jest prawdą, a co jest mitami. Doskonale wiedzieli, co to za system, po co go zakupują. Wszechobecny fałsz i obłuda polityków PiS w tej spawie myślę, że przekracza wszelkie granice. Sprawą inwigilacji opozycji za rządów PiS zajmuje się sejmowa komisja śledcza. Od kwietnia - także specjalnie powołany zespół prokuratorów. To pięciu śledczych zajmujących się wcześniej między innymi zorganizowaną przestępczością. Jest to dość komplikowane postępowanie, oparte w dużej mierze na materiale niejawnym. Na razie nikt nie usłyszał zarzutów. Miliony za serial produkcji TVP za czasów Zjednoczonej Prawicy. Według Gazety Wyborczej "Reset" wymierzony w ówczesną opozycję kosztował ponad 5,5 miliona złotych. Połowa z tej kwoty to honoraria. Najwięcej zarobić mieli pomysłodawcy produkcji. Na liście płac są też inne nieprzypadkowe osoby. Dla wielu to propaganda. Dla innych - rzetelny, pełen faktów serial. Reorientacji polityki zagranicznej RP... Jedno jest pewne - kiedy był emitowany, wzbudzał kontrowersje i był drogi. Nawet bardzo - co za chwilę pokażemy. Mamy ten tekst wyjątkowo dobrze udokumentowany. Mamy rozliczenia w formie rachunków i rozpisane co do grosza i co do osób. Wojciech Czuchnowski, dziennikarz Gazety Wyborczej, dotarł do informacji, ile kosztowała produkcja, której główną tezą było pokazanie, że rząd Tuska i dyplomacja Sikorskiego chciały rzekomo zbliżyć się do Rosji. Za serial odpowiadali Michał Rachoń i Sławomir Cenckiewicz. To była taka propaganda. Ale myślę, że panowie mają do dużej satysfakcji, że za propagandowe komentowanie polityki zagranicznej zarabiają znacznie więcej niż polscy dyplomaci. "Reset" składał się z dwóch sezonów. Wyprodukowano 17 odcinków. Serial kosztował ponad 5,5 miliona złotych. Czyli średnio jeden okołogodzinny odcinek kosztował 327 tysięcy złotych. Wszystkie bezpośrednie relacje pomiędzy premierem Tuskiem a premierem Putinem utrzymywane były w tonie pełnej uległości. Za taką propagandę zapłaciliśmy my wszyscy, podatnicy. Genialny film. Wart każdych pieniędzy. Prawa o tej sprawie jest tego warta. Jaki był cel tego serialu? Prawda. To jest nieprawda. Polska zawsze we wszystkich dyskusjach wewnątrz Zachodu była najbardziej ostrożna w swoim podejściu do Rosji. Jak zauważa dziennikarz, autorzy "Resetu" - były rzecznik sopockiego PiS wspólnie z bliskim współpracownikiem Antoniego Macierewicza - mieli serialem wspierać komisję do spraw rosyjskich wpływów, której przewodniczył Cenckiewicz. Jej głównym celem było wykluczenie Donalda Tuska z życia publicznego. Wierzyli w to, że serial w jakiś sposób przeważy szalę na korzyść PiS-u, że da PiS-owi trzecią kadencję. Czego autorzy produkcji nie kryli. To fragment. Tylko zmiana okoliczności politycznych jest czymś, co potrzebne jest do tego, żeby polityka resetu powróciła znowu. Rachoń według Wyborczej przy "Resecie" zarobił niemal pół miliona złotych. Co warto zaznaczyć - pracując jednocześnie na innych umowach. Zresztą jak sam Cenckiewicz, który miał otrzymać milion złotych za osiem miesięcy pracy. To się ogląda bardzo dobrze, widowiskowo. Bo produkcja była kręcona w kilku miastach w Europie i w Stanach Zjednoczonych. Jak się okazuje, autorzy dotarli do różnych autorytetów w tym dyskursie. Co ciekawe, niektóre te autorytety wyraźnie się potem odcięły od tego, jak Michał Rachoń ich wypowiedzi w tym serialu wykorzystał. Decyzją nowego szefostwa Telewizji Polskiej kontrowersyjny serial zniknął ze stron TVP. Bez kasków i bez szans na przeżycie. W Jemiołowie w Lubuskiem 33-latek i jego o rok starszy brat, jadąc motocyklem, wjechali w zaparkowany samochód. Siła uderzenia była ogromna. Policjanci wyjaśniają, jak doszło do tragedii. I ostrzegają: z roku na rok liczba wypadków z udziałem motocyklistów rośnie. Brawurowa jazda to zastrzyk adrenaliny. Ale też igranie z ogniem. Jemiołów w Lubuskiem. Dwóch braci na jednym motocyklu. Rozpędzony jednoślad uderzył w zaparkowany samochód. 33- i 34-latek zginęli. Kierujący pojazdem poniósł śmierć na miejscu, druga osoba pomimo walki medyków po dwóch godzinach zmarła w szpitalu. Okoliczności wypadku ustala policja i prokuratura. Widać, że siła uderzenia była ogromna. Zniszczone auto uszkodziło kolejny samochód. To tylko szkody materialne. Dwie osoby straciły życie. Być może nie doszłoby do tego, gdyby miały na głowie kask. Nie chroni ich karoseria, nie chronią ich pasy bezpieczeństwa, poduszki, kurtyny powietrzne. Te osoby ponoszą najcięższe konsekwencje zdrowotne. Ochrona głowy to ABC motocyklistów. Jak uderzymy w coś ręką czy nogą, to z takim urazem da się żyć, da się wrócić do zdrowia. Rozwalenie głowy kończy się pogrzebem. Niestety liczba wypadków z udziałem motocyklistów rośnie. To policyjne dane z zeszłego roku. Było więcej zdarzeń niż rok wcześniej, było też więcej ofiar śmiertelnych - niemal o jedną czwartą - i więcej osób rannych. Dlatego przejażdżka bez kasku motocyklem, ale też rowerem, to ogromne ryzyko. Pokazuje to ten eksperyment ratowników medycznych. Jak podkreślają fachowcy - równie ważne, by nie był to pierwszy lepszy kask. Kask musi mieć atest, musi być dopuszczony do ruchu przez stosowne organy, czyli wszywka, na której jest informacja o homologacji w Unii Europejskiej, powinna być na kasku. Osobną homologację ma też szybka, która osłania oczy motocyklistów. Nie może się rozpaść od uderzenia owada lub kamienia wystrzelonego spod kół samochodu. Według mnie przyzwoity kask zaczyna się w granicach 1400 złotych. Ale kask z homologacją dający minimum bezpieczeństwa można kupić za połowę tej kwoty. W porównaniu z ceną, jaką jest życie i zdrowie, to niewiele. Czarny weekend nad wodą. W Skawie w powiecie oświęcimskim utonęło dwoje siedemnastolatków. Ich koleżanka stojąca na brzegu widziała, jak tonęli. Na ratunek było za późno. W czasie wakacji w Polsce nie ma dnia, żeby ktoś nie utonął. A im jest cieplej, tym gorsze są statystyki. Zalew Zegrzyński pod Warszawą. Wczoraj były tu dwa śmiertelne wypadki. Podobno pan spadł z rowerka wodnego, od nas od razu wypłynęły 3 załogi interwencyjne z płetwonurkami, oczywiście ratownicy z plaży również dobiegli na miejsce i podjęli akcję poszukiwawczą. Jednak Na ratunek było już za późno. Zaledwie dwa kilometry dalej z tego pomostu do wody wskoczył trzydziestoletni mężczyzna i już nie wypłynął. Szukała go straż i policja. Po godzinie zlokalizowano go pod wodą. Mimo reanimacji na brzegu nie udało się go uratować. Nie próbujmy po miesiącach spędzonych za biurkiem nagle przepływać 50 metrów i sprawdzać naszej wydolności, bo przy rozgrzanym organizmie bardzo szybko kończy się to tonięciem. Takich tragedii w całej Polsce w weekend było aż siedemnaście. Najwięcej na Mazowszu i w Małopolsce. Według policji do tragedii dochodzi najczęściej w jeziorach i rzekach. Zdecydowanie mniej utonięć zdarza się nad morzem. Najczęstszymi przyczynami utonięć są kąpiel w miejscach niestrzeżonych lub zabronionych, kąpiel po alkoholu lub wejście do wody bezpośrednio po spoczynku na słońcu. Tak właśnie było w województwie kujawsko-pomorskim. W miejscowości Włęcz i w Jeziorze Warpalice. Jedna osoba utonęła przy domowym stanie, druga przy rzece Wiśle, osoba chciała się tylko schłodzić w rzece, niestety utonęła. A to już rzeka Skawa w Małopolsce. Jej nurt porwał dwoje siedemnastolatków w miejscowości Grodzisko, w powiecie oświęcimskim. Mimo szybkiej akcji strażaków nie udało się ich uratować. Od początku roku najwięcej osób utopiło się w województwach warmińsko-mazurskim, pomorskim i mazowieckim. W całym kraju to aż 240 utonięć. O jedną piątą więcej niż w zeszłym roku o tej samej porze. 20 lat temu otwarto Muzeum Powstania Warszawskiego. Projekt udało się zrealizować w zaledwie 13 miesięcy. W murach stuletniej elektrowni tramwajowej jest najnowocześniejsza ekspozycja muzealna w kraju, nagradzana i podziwiana. Co roku odwiedza ją kilkaset tysięcy ludzi. Na tak wyjątkowe miejsce pamięci powstańcy czekali kilkadziesiąt lat. To hołd dla bohaterów tamtych dni. Cała ściana z oryginałami opasek powstańczych. Dla Bogdana Bartnikowskiego szczególne znaczenie ma znajdujący się w muzeum mur pamięci z nazwiskami wszystkich powstańców, w tym jego taty. Ile razy jestem, przychodzę i mówię: jestem, tato. Powiedziałbym, że jest to miejsce, bez przesady, święte. Miejsce pamięci powstało w niecały rok w murach stuletniej elektrowni tramwajowej. Walczyli o wolną Polskę, walczyli o niepodległość, o prawo bycia u siebie. Jak przyznają sami bohaterowie, wśród przedstawicieli starszego pokolenia warszawiaków trudno o rodzinę, w której po powstaniu nie zabrakłoby kogoś. Dlatego muzeum to dla nich coś więcej. I to pozostaje osiągnięcie w naszym sercu na co dzień, a zwłaszcza w uroczystościach obchodów. To również wspaniała lekcja historii dla kolejnych pokoleń. Opaska powstańca, podziurawiona przez kulę spódnica sanitariuszki czy modlitwa. Dziesięcioletniej Basi, którą jej tata trzymał w portfelu. Ta kula zatrzymała się na portfelu i to urwany kawałek kartki. W uroczystym otwarciu muzeum 20 lat temu wzięło udział 4 tysiące powstańców. Przemawiali Jan Nowak-Jeziorański i Władysław Bartoszewski. Zastępca ambasadora USA przywiózł na to otwarcie prezent od George'a W. Busha, ówczesnego prezydenta Stanów. Świat dostrzegł, że dzieje się coś ważnego dla Polaków. Jest to takie miejsce, gdzie można tej historii dotknąć i zwyczajnie z nią obcować. Często jeszcze, na szczęście, będąc tuż obok powstańców warszawskich. Przez dwie dekady odwiedziło je ponad 10 milionów ludzi. Dyrektor placówki mówi, że na kolejny jubileusz życzy sobie, aby przybywali równie licznie i mieli świadomość, jak ważnym miejscem jest muzeum ostatniego powstania. Stanąć na podium to marzenie każdego sportowca. W tym roku po raz pierwszy w historii igrzysk olimpijskich swój wkład do jego stworzenia miał każdy z nas. Wszystkie elementy pochodzą z recyklingu. Wykorzystano bezprecedensowy system modułowy. Jest lekki i wytrzymały. Ma też podkreślić paryski szyk i elegancję. To ostatnie kosmetyczne poprawki. Podium olimpijskie można już oglądać w pełnej krasie. Design jest prosty, bo chcieliśmy uhonorować sportowców, to jest przecież ich moment chwały i oni mają lśnić. Stąd też szary kolor - takiego koloru są dachy Paryża, a sportowcy podczas ceremonii medalowej wznoszą się na dach świata. O tym, żeby stanąć na olimpijskim podium, marzą wszyscy sportowcy. Pierwsze pojawiło się na igrzyskach w 1932 roku. Na przestrzeni lat było świadkiem wielkich sukcesów i ważnych momentów w historii. Do powstania paryskiego podium swoją cegiełkę dołożył każdy z nas. Używamy recyklingowanego plastiku, wszystko pochodzi z gospodarstw domowych. Taki granulat jest podgrzewany, kompresowany i schładzany, co daje nam podium. To bezprecedensowy system. Paryż zobowiązał się o połowę obniżyć ślad węglowy igrzysk. Podium zrobione jest z używanych plastikowych opakowań po jogurtach, napojach i kosmetykach, a jego struktura to drewniana sklejka z recyklingu. Podium musi być lekkie, a zarazem wytrzymałe. Waży tylko 50 kilogramów, a musi wytrzymać ciężar całej olimpijskiej drużyny. Musieliśmy opracować specjalny system. Specjalny system to prawie 700 identycznych modułów, które jak puzzle układają się jeden za drugim. Najdłuższe podium - dla drużyny piłkarzy - ma 40 metrów długości. Wszystkie łączy jeden wzór - filary symbolu Paryża, czyli wieży Eiffla. Ten sam można znaleźć też na olimpijskich medalach. Chciałem, żeby zarówno medale, jak i podium wyglądały podobnie, bo to przecież ta sama ceremonia. To musiała być wieża Eiffla, ale ona stoi poziomo, a podium pionowe, dlatego na dole odwzorowaliśmy jej łuki. Na igrzyska olimpijskie i paraolimpijskie przygotowano łącznie 68 identycznych podiów. Te dla paraolimpijczyków mają dodatkowy podjazd dla wózków inwalidzkich. A ilu Polaków stanie na tym najwyższym stopniu podium? Pierwsza okazja medalowa już 27 lipca. A teraz podziękowania dla państwa. W miniony weekend w zestawieniu dziesięciu najchętniej oglądanych programów dominowały te Telewizji Polskiej. W czołówce znalazło się niedzielne wydanie "19.30", które zgromadziło ponad 1,3 mln widzów. W minionym tygodniu telewizyjna Jedynka była najchętniej wybieraną anteną. Za to kolejna odsłona wakacyjnej trasy "Lata z Radiem i Telewizją Polską" była bezkonkurencyjna w sobotni wieczór. Do Dwójki przyciągnęła ponad milion widzów. Wśród najchętniej oglądanych programów weekendu aż siedem tytułów było na antenach TVP, wśród nich na podium znalazła się "19.30". Dziękujemy. Ja już państwu dziękuję. Czas na "Pytanie dnia", u Doroty Wysockiej-Schnepf dziś Anne Applebaum, dziennikarka, publicystka, laureatka Nagrody Pulitzera. Później w TVP Info "Bez retuszu" wśród gości Marka Czyża między innymi Andrzej Domański, minister finansów.