Rolnicy obawiają się o swoją przyszłość. Chcą jasnych deklaracji od polityków. Marta Kielczyk, dobry wieczór. Zaczynamy główne wydanie Wiadomości. Są środowiska lewicowe, które są generalnie niechętne rolnictwu, niechętne hodowli zwierząt. Rolnicy zaniepokojeni przyszłością swoich gospodarstw: To jest, że tak powiem brzydko, głupotą, żeby likwidować bydło. Myślę, że z prawdopodobnym nowym polskim rządem będziemy mogli wrócić do dobrej współpracy, która istniała już. Niemcy chcą rządu Donalda Tuska, Berlin forsuje rewolucję w Unii: Suwerenem staje się UE i w kompetencji zostają te obszary, które Unia zechce zostawić. Nie zdajemy sobie sprawy dopóki nie hamujemy awaryjnie, że jedziemy już praktycznie po lodzie. Łatwo już było. Jesienna aura na polskich drogach. Jeżeli chodzi o poślizg nadsterowny, należy założyć kontrę w przeciwnym kierunku, w którym samochód nam ucieka. Organizacje rolnicze apelują do polityków o jasną deklarację co do przyszłości polskiego rolnictwa. Wątpliwości dotyczące produkcji rolnej pojawiły się po tym, jak poznaliśmy oficjalne wyniki wyborów. Rolnicy obawiają się, że partie lewicowe będą forsowały w nowym parlamencie pomysły związane ze zmniejszenia produkcji mięsa. W tym gospodarstwie w Zabełkowie na Śląsku jest ponad sto mlecznych krów. Przez ostatnie lata produkcja nie była tu zagrożona . Ale to może się zmienić, bo rośnie znaczenie polityków, którzy sprzeciwiają się np. dojeniu krów... To jest, że tak powiem brzydko, głupotą, żeby likwidować bydło z tego względu, że trzeba liczyć się z tym, że likwidując bydło zlikwiduje się również mleko, nabiał, wszystko. Więc automatycznie Polska będzie musiała to sprowadzać z innych stron. Rząd wkrótce może składać się z m.in. ugrupowań lewicowych, które domagają się ograniczenia produkcji mięsa czy mleka. Jeśli chodzi o prawa zwierząt i o stanie na straży praw zwierząt to tutaj absolutnie nie będzie kompromisów ze strony Lewicy. Lewica i Zieloni, którzy mogą współtworzyć rząd, proponują np. ograniczenie hodowli zwierząt. Jeżeli będzie agenda lewicowa, pseudoekologiczna realizowana, to jest uderzenie wprost w rolnictwo. Ale też trzeba być świadomym, że uderzenie w rolnictwo to bardzo mocne uderzenie w konsumentów. Rolnicy zrzeszeni w związkach zawodowych w obawie o wprowadzenie niekorzystnych przepisów uderzających w polską wieś, jeszcze przed wyborami, opracowali tzw. rolniczą dwunastkę. Wśród wielu postulatów jest sprzeciw wobec ograniczeń wprowadzanych z powodów ideologicznych. Będziemy absolutnie bronić interesu przedsiębiorców. W tym rolników. W tej kwestii uważamy, że takie mechanizmy w tej chwili ręczne nie powinny być stosowane. I tu pojawia się problem, bo w jednym rządzie mogą zasiadać wkrótce siły, które mają zupełnie różne wizje przyszłości polskiego rolnictwa. Będzie taka sytuacja, że np. PSL będzie tworzyć rząd, a PiS będzie w opozycji. Jeżeli będą takie projekty, które będzie popierać PiS, może Konfederacja, czy PSL zagłosuje wtedy przeciwko swojemu własnemu rządowi? Stanowisko PSL-u w tej sprawie jeszcze się kształtuje. Stosunek PSL-u do rolniczej dwunastki? Rolniczą dwunastkę popierają politycy PiS oraz Konfederacji. Rolnik musi mieć swobodę hodowli, musi mieć swobodę gospodarowania, rozwijania gospodarstw. Rolnictwo musi mieć dobre warunki rozwoju, a nie być ograniczane przepisami krajowymi i unijnymi. Bo także w Brukseli nie brakuje urzędników, którzy proponują ograniczanie produktów odzwierzęcych, co może oznaczać, że przed polskim rolnictwem trudny okres... Niektóre pomysły dotyczące nawyków żywieniowych, płynące ze strony opozycji, spotykają się z ostrą reakcją, zwłaszcza te dotyczące zakazu promowania mleka, serów czy produkcji mięsa. Rolnicy pytają: czy już mamy likwidować hodowle? Mamy czas już po wyborach. Wiemy, że lewicowe poglądy wchodzą w rząd. Będą miały ingerencję w nasze tutaj hodowlane sprawy. To głos nie tylko Łukasza Buhajczyka. Niepokój czuje wielu rolników. Wynika z poglądów choćby Szymona Hołowni, który o branży producentów mięsa mówi tak: Nie ma szynki bez przemocy, krwi, śmierci. Nie ma takiej możliwości. Mamimy się określeniami "humanitarny ubój", a przecież "humanitarny" to zgodny z ludzkim przekonaniem i interesem, na pewno nie z interesem zwierzęcia. Polska hodowla zwierząt bardzo dobrze się rozwija, jest ceniona na świecie i niestety takie ingerencje czy takie hasła, że jesteśmy źli źle wpływają, chcą osłabić naszą pozycję na rynku Zakazu promowania mięsa, mleka i nabiału - w końcu także całkowitego zakazu produkcji mięsa chce Sylwia Spurek, europosłanka z ramienia Zielonych. Na wegańską wigilię zapraszała już Władysława Kosiniaka-Kamysza. Sylwia Spurek to była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara, który został senatorem z ramienia Koalicji Obywatelskiej. A w sejmie Zieloni to jeden z jej koalicjantów. Krowy są gwałcone po to, żeby zostać zapłodnione, po to, żeby mogły urodzić i dawać mleko. Żadna krowa, tak jak żadna kobieta, nie daje mleka. Proszę zobaczyć, tu jest masa kobiet. One nie dają mleka. Postulatów ograniczających hodowlę jest więcej. Czy hodowla zwierząt na futra winna być legalna w Polsce? Z tego procederu trzeba wyjść. Z kolei Nowa Lewica chce uderzać w branżę drobiarską. Mamy też program dotyczący zakazu chowu klatkowego. Chowu ptaków, które są hodowane po to, żeby je utuczyć jak najbardziej. Polska to największy producent drobiu w UE, a w systemie klatkowym jest obecnie ponad 70% kur. Branża tłumaczy, że likwidacja chowu klatkowego doprowadziłaby do wzrostu inflacji i naruszenia bezpieczeństwa żywnościowego wielu krajów. Jesteśmy spadkobiercami naszych rodziców, naszych dziadków. Oni najpierw hodowali dla siebie, dla sąsiadów, a my hodujemy dla całej Polski, dla świata. To co dobre chcą nam zniszczyć. Sztuczne mięso lub to produkowane z owadów ma być alternatywą. Izrael znów wezwał Palestyńczyków do ewakuacji z północnej części Strefy Gazy. I grozi, że jeśli nie udadzą się na południe, mogą zostać uznani za sympatyków Hamasu. W sytuacje w regionie angażują się Chiny i USA, które po atakach na amerykańskie bazy w Iraku kierują na Bliski Wschód dodatkowe systemy obrony powietrznej. Tak Izrael przygotowuje się do inwazji na Strefę Gazy. Rozpoczniemy kolejny etap wojny w warunkach, które są najlepsze dla naszej armii. Izrael zintensyfikował bombardowanie Strefy Gazy. I przeprowadził na Zachodnim Brzegu nalot na obóz, w którym mieli ukrywać się terroryści z Hamasu. Ostrzeliwuje też pozycje Hezbollahu w południowym Libanie oraz syryjskie lotniska w Damaszku i Aleppo. Dzień ataku zostanie zapamiętany jako dzień, który zapoczątkował ostateczne i całkowite zniszczenie Hamasu. Który według najnowszych danych przetrzymuje 212 zakładników. Z dwójką uwolnionych rozmawiał prezydent USA. Cieszę się, że udało nam się was wydostać. Wyciągniemy ich wszystkich, jeśli Bóg da. Sytuacja w Strefie Gazy po izraelskich ostrzałach jest dramatyczna. Pomoc humanitarna, która dotarła na miejsce to kropla w morzu potrzeb. Wcześniej nie zgadzał się na nią Izrael. Dwa miliony ludzi nie mają wody, jedzenia, elektryczności i leków. Kolejni przywódcy demonstrują solidarność z zaatakowanym Izraelem. Ale rośnie też wsparcie dla palestyńskich cywilów. To stutysięczna demonstracja w Londynie. Podobne, nawet kilka razy w tygodniu, odbywają się w innych europejskich stolicach. Również w Niemczech. Panuje bardzo napięta atmosfera. Wielu Żydów obawia się, że mogą zostać zaatakowani. O pokój na Bliskim Wschodzie ponownie zaapelował papież. Po Luwrze, dworcu, znowu Wersal i kolejna w tym tygodniu ewakuacja. Powód ten sam co poprzednio: alarm bombowy. Zaczęły się po zabójstwie nauczyciela przez islamskiego terrorystę. Przed ryzykiem nowych zamachów ostrzega nie tylko Francja, gdzie obowiązuje najwyższy stopień zagrożenia terrorystycznego. W Paryżu jest Maksymilian Maszenda. Co to oznacza i jak sytuacja w stolicy Francji przekłada się na życie mieszkańców? To oznacza, że zagrożenie ze strony islamskich ekstremistów jest realne. Dlatego wyprowadzono na ulice tysiące żołnierzy. Aby chronić bezpieczeństwo obywateli Francji, licznych tutaj turystów. Sytuacja z dnia na dzień staje się coraz bardziej nerwowa. Wersal. Kolejny alarm bombowy. To już 7. ewakuacja w ciągu 7 dni. Odwiedzający jeden z symboli Francji są coraz bardziej zmęczeni tą napiętą sytuacją i ciągłym poczuciem zagrożenia. Najwyższy alert terrorystyczny jest w całej Francji. Przybyliśmy, ale najwyraźniej istnieje zagrożenie bombowe. A potem kazano nam uciekać jak najdalej od lotniska i teraz cały czas czekamy. Podwyższony stan zagrożenia terrorystycznego również w Niemczech, Holandii, Hiszpanii, Portugalii i we Włoszech. To efekt wojny izraelsko-palestyńskiej. Gdy nasiliły się ataki w Strefie Gazy uaktywniły się też środowiska wspierające Hamas w Europie. Wszelkie konflikty na Bliskim Wschodzie zostały wraz z tą grupą przesiedleńców przeniesione na teren Europy. Na ulicach wielu europejskich miast muzułmańscy imigranci wykrzykują, zapowiadają ataki na wspierających Izrael. To nie ulice Bliskiego Wschodu czy Afryki. To europejskie stolice w 2023 roku. Mimo to Bruksela i Berlin chcą problemem zachodu obdarować całą Europę, w tym Polskę. Elity europejskie mają świadomość, że trzeba podjąć zdecydowane działania. Ale z drugiej strony to podnosiło notowania Polaków, bo Polska stawała się taką enklawą, a to irytowało, wkurzało Niemcy, bo przecież Niemcy nas pouczali, ze mamy sobie sami nałożyć pętlę na szyję. Tubą europejskich elit wielokrotnie stawały się w Polsce przeciwne rządowi media, które od dawna przekonują, że musimy przyjmować imigrantów. Każdy tysiąc uchodźców z Afryki to tysiąc klientów, którzy kupią buty, jedzenie, ubranie. Rozpisuje się Wyborcza. To, że imigranci przychodzą do sklepów, to fakt. Inna sprawa to, czy za towary płacą i w jakim stanie zostawiają sklepy. Wyborcza jednak w przeprowadzonym wywiadzie przekonuje jak imigranci pomogliby Wenecji. Zakupów, za które i tak musieliby zapłacić uczciwie pracujący Włosi. A niemiecki Weltwoche opisuje, że niewykwalifikowani imigranci z Bliskiego Wschodu i Afryki nie zarobią w normalnej pracy tyle, ile cała rodzina dostanie z zasiłków. Dlatego większość Syryjczyków i Afgańczyków w Niemczech nie pracuje. Sederot to jedno z miast, do których ponad dwa tygodnie temu wtargnęli terroryści z Hamasu. Dziś praktycznie nie ma tam mieszkańców. Z tymi, którzy mimo zagrożenia zdecydowali się pozostać w mieście rozmawiała Justyna Wróblewska. 30-tysięczne kiedyś rozwijające się miasto, jest niemal opustoszałe. Ponad 90% mieszkańców zdecydowało się na ewakuację. Miasto od Strefy Gazy dzieli niecały kilometr. W tym miejscu był posterunek policji. Po 7 października zostały z niego tylko zgliszcza. Tego dnia w Sederocie - Hamas pozostawił po sobie więcej zniszczeń. Tu przyleciała pierwsza rakieta od naszych sąsiadów z Palestyny. Właśnie tu mieszkała starsza kobieta, inwalidka, zniszczyli jej dom. Hamas zostawił po sobie nie tylko zniszczenia, ale też traumatyczne przeżycia. Na ulicach Sederotu wszędzie leżały ciała. Jechałem samochodem, jeden z nich odwrócił się do mnie z karabinem. Zacząłem zawracać, zobaczyłem mężczyznę, kazałem mu wsiadać, bo strzelają. Potem podbiegła jeszcze kobieta-żołnierz, była pokrwawiona, krzyczała, że do niej strzelali. Część mieszkańców ewakuowała się przed spodziewaną ofensywą lądową Izraela. Część została. Czekamy na wejście izraelskiego wojska do Gazy. Służyłem w armii, byłem czołgistą. Jak będzie trzeba - teraz też pójdę walczyć. Tym którzy nie opuścili miasta, z pomocą przychodzą wolontariusze. Ale to miejsce jest niebezpieczne i dla nich. Nie wiadomo, czy terroryści opuścili miasto. To jest nasza nadrzędna misja teraz w Izraelu - wspierać się. Adi zostawił rodzinę i pomaga tym, którzy zostali w mieście. W głównym wydaniu Wiadomości za chwilę jeszcze list gończy po zabójstwie 6-latka. Poszukiwany Grzegorz Borys. Tak wygląda podejrzany o zabicie syna. Opozycja odsłania karty. Co Polacy mogą stracić? Są najnowsze zdjęcia mężczyzny poszukiwanego listem gończym. Opublikowała je policja, która od 3 dni poszukuje Grzegorza Borysa podejrzanego o zabicie ze szczególnym okrucieństwem swojego 6-letniego syna. Zostało wydane postanowienie o przedstawieniu zarzutów, zagrożone jest karą pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 15, maksymalnie do 30 lat, albo dożywotnia kara pozbawienia wolności grozi sprawcy takiego czynu. To najbardziej aktualny wizerunek Grzegorza Borysa sprzed kilku dni. 44-latek może teraz być ubrany tak samo albo podobnie. Mężczyzna jest poszukiwany listem gończym. W akcję jest zaangażowanych tysiąc funkcjonariuszy. Sekcja zwłok zamordowanego 6-latka wykazała, że przyczyną śmierci był krwotok z rany ciętej. Niemieckie władze i media już nie mogą się doczekać odwołania rządu PiS - tak wynika z artykułów i z komentarzy polityków zza Odry. Chcą rządu opozycji, bo nie w smak im wygrany wyborów, czyli PiS, stawiający polskie interesy nad niemieckimi. A Berlin forsuje teraz w unii zmianę traktatów, czemu ostro sprzeciwia się obecny rząd w Warszawie. Tydzień po wyborach parlamentarnych, jeszcze nic nie jest przesądzone. Prezydent dopiero zdecyduje o tym, komu powierzyć misję utworzenia rządu. Tymczasem zza Odry już płyną gratulacje do obozu Donalda Tuska. To dobre dla Polski i dla Europy, że prawdopodobnie powstanie proeuropejski i demokratyczny rząd. W niemieckich mediach - też już wiedzą lepiej, kto będzie rządził w Polsce, wskazując nie na zwycięzcę wyborów, a na opozycję: Suddeutche Zeitung pisze, że to Polska z Węgrami były w Europie problemem. W DeutchlandFunk - nadzieja na ustępstwa pod dyktando Berlina. Ale są tez obawy, że na drodze polsko-niemieckiej współpracy może stać prezydent. Berliner Zeitung zwraca uwagę, że utrzymanie opozycyjnej koalicji może być dla Tuska nie lada wyzwaniem. A prezydent Andrzej Duda oraz PiS mogą to wykorzystywać. Ale jest niemiecka recepta: jeśli nowy rząd naprawdę chce rządzić, musi skierować całą siłę państwa policyjnego, które PiS zbudował, przeciwko PiS i prezydentowi. Niemcy już nastawiają się na współpracę z Tuskiem i jego ekipą: Myślę, że z prawdopodobnym nowym polskim rządem będziemy mogli wrócić do dobrej współpracy, która istniała już wcześniej. Bo, w ostatnim czasie Berlin musiał mierzyć się z polskim "nie" na unijnym forum. Tak było przy polityce migracyjnej. I tak jest w sprawie zmiany unijnych traktatów, czyli fundamentu działania całej Wspólnoty. Potrzebujemy więcej decyzji Rady UE, które będą zapadać kwalifikowaną większością. Do tej pory kluczowe decyzje, dotyczące np. bezpieczeństwa, musiały zapadać jednomyślnie, a każdy kraj miał prawo weta. proponowane zmiany są szczególnym zagrożeniem dla zasady równości. Wszystkie państwa są równo traktowane, ale też wszystkie mają równe reprezentacje w instytucjach europejskich. I to też może się zmienić, bo Komisja Europejska, w której dziś zasiada po jednym reprezentancie z każdego państwa po zmianach ma mieć maksymalnie 15 przedstawicieli. 12 państw nie będzie miało swojego reprezentanta i tym samym bezpośredniego wpływu na prowadzenie bieżącej europejskiej polityki. To jest rewolucja kopernikańska. Suwerenem staje się UE i w kompetencji zostają te obszary, które Unia zechce zostawić. Wśród propozycji zmian - także utworzenie unijnych sił zbrojnych. Dziś każde państwo może samodzielnie kreować politykę obronną. Będziemy po prostu terenem zarządzanym z zewnątrz. Nie żadnym państwem, chociaż pozory państwa, cały teatr demokratyczny, pozostanie. Zmianą traktatów Parlament Europejski ma się zająć w środę. Przyszłość Centralnego Portu Komunikacyjnego zależy od tego, kto będzie u steru władzy - alarmują jego pomysłodawcy z PiS. Opozycja zapowiadała, że po wyborach zweryfikuje ten projekt. Argumenty za i przeciw - Konrad Warzocha. Uważam, że to jest gigantomania. Przy tym, że będziemy mieli w ciągu dwóch lat lotnisko w Berlinie. Powstanie CPK Platforma torpedowała od początku. CPK to przepustowość 40 mln pasażerów lotniczych rocznie. Maksymalna lotniska Chopina w Warszawie - to 21 mln pasażerów, a już w tym roku Okęcie przyjmie około 19 milionów i zaraz pęknie w szwach. Szacuje się, że do roku 2040 wszystkie porty lotnicze w Polsce obsłużą około 100 mln pasażerów. Mówi się też o gigantycznych środkach, których wysokość przerasta polskie możliwości inwestycyjne. Pełnomocnik rządu do spraw CPK tłumaczy więc, jak finansowane jest przedsięwzięcie. Finansowane ze środków dłużnych, finansowane również ze środków prywatnego inwestora, którego zaprosimy do mniejszościowego pakietu, bo pakiet większościowy, czyli kontrola właścicielska, musi pozostać po stronie polskiej. Inwestycja powstaje przecież, żeby zarabiać. Do tego stopnia, że jej uruchomienie ma spowodować w perspektywie 30-letniej, z tytułu ceł i podatku VAT zyski nawet 200 mld zł. Nie ma nikt złudzeń, że kiedy jest taka prosta konkurencja, że albo interes polski, albo interes niemiecki. Albo dwieście miliardów w polskim budżecie, albo w niemieckim - to Platforma Obywatelska wybierze ten niemiecki. Projekty inwestycyjne i projekty infrastrukturalne, które pomagają rozwijać się naszemu państwu, które pozwalają włączyć ten piąty bieg rozwoju Polski. Oni w to nie wierzą, oni nie uważają, że Polacy są to w stanie zrobić. Lotniska połączone z szybką koleją już z powodzeniem funkcjonują, a kolejne państwa stawiają na takie projekty. To przyszłość transportu i Polacy też będą tak podróżować po świecie. Gra toczy się o to, czy będą mogli to zrobić w swoim kraju, czy będą musieli jechać do Niemiec. "Transparenty wzywające do nienawiści ze względów narodowościowych, etnicznych to złamanie prawa i podstawa do rozwiązania zgromadzenia". Tak MSZ skomentował propalestyński marsz w Warszawie z plakatem przedstawiającym kosz na śmieci i gwiazdę Dawida w środku. Do sprawy odnieśli się przedstawiciele środowisk żydowskich w Polsce: 800+, 13. i 14. emerytury, liczebność armii - co dalej z priorytetami dotychczas rządzących? Pytania wyborców mnożą się po wypowiedziach polityków ugrupowań, które dążą do przejęcia władzy. A tych, także przez tydzień po wyborach, nie brakowało. PO nigdy nie ukrywała, że jej wyborcy kupują kota w worku. Od wielu miesięcy politycy Tuska zapowiadali, że rzeczywisty program partia zacznie prezentować dopiero po wyborach. Zapewniam pana. Jak wygramy wybory - przedstawimy wszystkie szczegóły. Z otoczenia Platformy dochodziły głosy, że wyborcom wręcz trzeba składać obietnice bez pokrycia. Politycy muszą kłamać, aby wygrać wybory - tak czy nie ? Tak. Kłamać, czyli nie zdradzać np. planów dotyczących podnoszenia podatków. Trzeba podnieść podatki. Będzie trzeba podnieść VAT do maksimum, czyli maksimum europejskie to jest 25%. Na pytania o programy społeczne PiS politycy partii opozycyjnych często nerwowo odpowiadają, że "nic co dane, nie będzie odebrane". Jednak już w pierwszych dniach po wyborach ta narracja zderzyła się z rzeczywistymi planami. Nad czternastką trzeba się oczywiście bardzo mocno zastanowić, ale podstawowy problem, który trzeba dzisiaj rozwiązać to sposób finansowania. Po pierwsze trzeba się zastanowić, czy systemowo można rozwiązać inne rozwiązania. Do tego dochodzą zapowiedzi wycofania 800+. Waloryzacja 500+ z długu będzie podpalać inflacje. To jest ogromny problem dla nas wszystkich. Po zdobyciu władzy wycofamy się z 800+, tak czy nie? Zobaczymy jaki będzie klimat polityczny do tego, ja uważam, że trzeba będzie na poważnie się nad tym zastanowić. Nie będzie pieniędzy, będzie próba lawirowania, będzie próba sprzedaży tego, czego do tej pory nie udało się sprzedać. Politycy frakcji Tuska czy Trzeciej Drogi twierdzą, że nie będą mogli utrzymać programów PiS ze względu na rzekomo zły stan finansów państwa. Jednak tej narracji nie potwierdzają ani polskie, ani unijne statystyki. Np. dług publiczny w relacji do PKB jest niższy niż pod koniec rządów Ewy Kopacz. Sytuacja finansów publicznych jest stabilna, bezpieczna, budżet państwa jest ponad dwukrotnie wyższy niż w 2015 roku. Aspirujący do władzy politycy opozycji zapowiadają również zmniejszenie potencjału Wojska Polskiego. Nie ma potencjału na 300 tys. Optymalnym wariantem jest 150 tys. Musimy zobaczyć, co jest realne, co jest do uniesienia przez nas wszystkich, jeżeli chodzi o wydatki zbrojeniowe. Polacy szybko zobaczą, czy aspirujący do przejęcia władzy potrafią unieść jej ciężar. "Misje sercem Kościoła" - to hasło światowego Dnia Misyjnego. To dzień, który przypomina, że powołaniem Kościoła jest głoszenie Ewangelii na całym świecie. Pokazują to świeccy wolontariusze misyjni, którzy mimo młodego wieku, zdecydowali wyjechać w nieznane, by ewangelizować. Rozmawiała z nimi Anna Pawelec. No to był boski plan, tak. Przemysław Puzio do wyjazdu na misje dojrzewał wiele lat. Decyzje podjął po ukończeniu studiów prawniczych. Kierunek - Chile. Mieszkałem w slumsie, w trudnej dzielnicy, gdzie nie brakowało strzałów, gdzie roiło się od narkotyków. Policja nawet nie przyjeżdżała do tej dzielnicy. Zadaniem wolontariuszy-misjonarzy było stworzenie bezpiecznej przystani dla okolicznych mieszkańców. Przykładem najlepszym jest taki Mimi, 23-latek z porażeniem mózgowym. Wszyscy go popychali, często się śmiali. W domu wielka przemoc. A u nas w domu mógł się podzielić wynikiem meczu piłkarskiego, napić się herbaty. Zwykła - niezwykła pomoc. Odwiedzałam po prostu osoby starsze, osoby samotne. Mieliśmy tez zawsze mnóstwo dzieci na ulicy, więc często byliśmy też takim domem dla nich. Joanna Błasiak posługiwała w Salwadorze. W czasie misji odkryłam, że to mi też dało dużo personalnie i tak naprawdę to nie było tylko doświadczenie, tylko coś, co mnie uformowało na całe moje życie. Niezależnie od kraju, do jakiego zostali wysłani, dzielili się przede wszystkim miłością. Oferujemy swoją obecność, swoje serce tym ludziom, wszystkim ludziom, których tam napotykamy i staramy się być przyjaciółmi dla tych, którzy tych przyjaciół nie mają. Pojechałem z przeświadczeniem, że będę próbował być misjonarzem, że będę próbował ewangelizować, będę próbował kochać. To najważniejsze w naszej misji. Polacy na misjach są bardzo potrzebni. W sumie 1740 polskich misjonarzy pracuje w prawie stu krajach na pięciu kontynentach. Najwięcej posługuje w Ameryce Południowej, Środkowej i w Afryce. Niedziela misyjna to dzień solidarności ze wszystkimi misjonarzami. To również dzień, kiedy my na nowo w sobie te tajemnice odkrywamy, że każdy z nas jest misjonarzem. W swoim najbliższym otoczeniu. Zmienne warunki, ulewne deszcze, mgły, wcześnie zapadający zmrok i śliska nawierzchnia. Jesień to szczególnie niebezpieczny czas na drogach. O tym jak bezpiecznie jesienią dojechać do celu - Joanna Paprocka. Zalane ulice i podtopione budynki. To krajobraz po ulewach, które przeszły nad Polską. W całym kraju strażacy interweniowali 300 razy. W samej Warszawie - ponad sto. Głównie są to zalane piwnice, garaże podziemne, zalane ulice. Okropnie wyglądało, całe ulice były zalane. Zalane ulice, mgły i wcześnie zapadający zmrok. Jesień, to trudny czas dla kierowców. Nie wszystkie zagrożenia widać gołym okiem. Wyjątkowo niebezpieczny jest tzw. "czarny lód". To jest najgorszy rodzaj nawierzchni, wygląda jak mokre, opony nie szumią, bardzo lekko nam się kierownica trzyma w rękach, bardzo lekko się wóz prowadzi. Natomiast nie zdajemy sobie sprawy, dopóki nie hamujemy awaryjnie, że jedziemy już praktycznie po lodzie. W takiej sytuacji nie tylko wydłuża się droga hamowania. Wzrasta też ryzyko poślizgu. Jeżeli chodzi o poślizg nadsterowny należy założyć kontrę w przeciwnym kierunku, w którym nasz samochód nam ucieka, nasz tył nas wyprzedza. Jeżeli pojawia się ten poślizg podsterowny, czyli skręcamy, a pomimo to jedziemy prosto, to co należy zrobić? To odpuścić delikatnie nogę z gazu i wyprostować kierownicę. Choć do wypadków głównie dochodzi za dnia - to te po zmroku najczęściej kończą się tragicznie. Dlatego tak ważne jest właściwe ustawienie świateł. Aby oświetlić nam drogę, oświetlić nam jezdnię, aby zauważyć jak najszybciej przeszkodę, która może wystąpić podczas naszej jazdy. Często samochody z naprzeciwka mają źle ustawione światła, przez co oślepiają. O to, by być widocznym na drodze powinni zadbać także piesi i rowerzyści. I jeszcze "Dewajtis", czyli serial, który niewątpliwie podbił państwa serca, o czym co tydzień świadczy oglądalność. Opowiada o miłości, honorze i rodzinie. Wieczorem w Jedynce kolejny, premierowy odcinek i nie lada emocje. Odbudujesz dom. Nowe życie wyrasta na tym, co spalone. Widziałeś, ile masz przyjaciół w tym nieszczęściu? Siła, moc! Wie pan, że pana kocham? Dziś o 20.20 w Jedynce. Za chwilę gośćmi Wiadomości będą publicyści Adrian Stankowski i Piotr Grzybowski. Rozmowa w TVP Info. Za spotkanie w Jedynce bardzo dziękuję. Na "Gościa Wiadomości" z napisami zapraszamy do kanału TVP Info.