Bez werdyktu. Decyzja w sprawie aresztu Ziobry - odroczona. Polityczna drożyzna. PiS, wbrew gospodarczym danym, straszy rosnącymi cenami. Przy wspólnym stole. Wigilijne spotkania dla potrzebujących i osób w kryzysie. Zbigniew Łuczyński, dobry wieczór. Najpierw przerwa, a po niej decyzja o odroczeniu posiedzenia w sprawie aresztu dla Zbigniewa Ziobry. Powód: brak materiałów niejawnych. Odroczenie posiedzenia do połowy stycznia przyszłego roku to zwrot w sprawie. Pełnomocnicy byłego ministra sprawiedliwości mówią o dość istotnych brakach. Materiały nie miały istotnego znaczenia, ale zostaną dosłane - zapewnia prokuratura. Takie rzeczy dzieją się, to świadczy o tym, że działamy zgodnie z literą prawa. Ministra sprawiedliwości nie dziwi decyzja sądu o odroczeniu posiedzenia aresztowego Zbigniewa Ziobry. Celem dołączenia do akt postępowania materiałów niejawnych wygenerowanych w śledztwie, które nie zostały omyłkowo dołączone przez prokuratora do wniosku. Prokuratura dokumentów, jak słyszymy, nie dołączyła celowo. One nie były powołane we wniosku o zastosowanie tymczasowego aresztowania, bo naszym zdaniem nie mają znaczenia. Natomiast sąd powinien dysponować całością materiałów, to był błąd. Materiały niejawne dotyczą kluczowego zarzutu wniosku o zastosowanie tymczasowego aresztowania. Wniosek o odroczenie sprawy złożyli obrońcy Ziobry. Został uwzględniony przez sędzię Agnieszkę Prokopowicz. I tu warto się zatrzymać, by skonfrontować to, co wydarzyło się na sali sądowej. Z tym, co politycy PiS mówią o sprawie Zbigniewa Ziobry. Po wylosowaniu sędzi do prowadzenia sprawy, Ziobro przekonywał o nieprawidłowościach: w mojej sprawie wylosowała się sędzia Agnieszka Prokopowicz z Iustitii. I, jak widać, wylosowała się od razu z gotowym rozstrzygnięciem. Zdaniem posła PiS sędzia zamówiła konwój dla aresztanta wcześniej, co miało świadczyć o tym, że wyrok już zapadł. Obajtkowi wtórowali inni politycy partii Jarosława Kaczyńskiego. Rządzący te oskarżenia odrzucają. Sądy działają niezależnie i to jest podstawa demokratycznego państwa. Oskarżenia polityków PiS nie wytrzymują konfrontacji z faktami - komentuje prezes Iustitii. Wszyscy jako sędziowie wykonujemy swoją pracę tak, żeby prawu stało się zadość. Tak, żeby przeanalizować ten materiał dowodowy, który stanowi podstawę decyzji. Prokuratura chce postawić Ziobrze 26 zarzutów w związku z Funduszem sprawiedliwości - w tym ten o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. Byłemu ministrowi sprawiedliwości w rządzie PiS grozi do 25 lat więzienia. Zdaniem śledczych z Funduszu Sprawiedliwości przywłaszczono ponad 150 mln zł. Świadczyć o tym mają także nagrania byłego dyrektora Funduszu Tomasza Mraza z byłym wiceministrem sprawiedliwości Marcinem Romanowskim o dotacjach dla wybranych wcześniej prawicowych organizacji. Za Marcinem Romanowskim prokuratura właśnie ponownie wystawiła Europejski Nakaz Aresztowania. Śledczy nie zgadzają się z decyzją sądu o jego uchyleniu, a zwłaszcza z jego uzasadnieniem. Naszym zdaniem ma elementy politycznej oceny, a nie prawnej i jest dla nas nie do zaakceptowania. Wracając do byłego ministra, według PiS-u zarzuty dla Ziobry to nagonka polityczna. Ta koalicja rządowa regularnie wsadza do więzień polityków opozycji. Tu małe sprostowanie: żaden z polityków opozycji nie jest w więzieniu ani w areszcie. Ziobro unika polskiego wymiaru sprawiedliwości, prokuraturze podał dwa adresy - w Brukseli i na Węgrzech, gdzie wzorem Romanowskiego może poprosić o polityczny azyl. Posiedzenie aresztowe odroczono do 15 stycznia. To może 15 stycznia panów klient, pan Ziobro, pojawi się w polskim sądzie, przed polskim sędzią? Szanowni państwo, to jest stanowisko zawsze naszego klienta. Ziobro zapowiada, że do Polski nie wróci. Koalicja rządząca nie ma wątpliwości, że powinien. Gdzie jest dzisiaj ten twardziel? chowa się za adwokatami, bo boi się stanąć przed sądem i odpowiedzieć na trudne pytania. To jest dopiero miękiszon. Gdyby był niewinny, to by był w Polsce, gdyby miał czyste ręce, to nie uciekłby na Węgry razem z panem Romanowskim. Przed prokuraturą stanął wcześniej ten polityk PiS-u. Daniel Obajtek w połowie listopada usłyszał zarzuty. Atakował i atakuje prokuraturę i rząd. Wydano polecenie: oskarżyć Obajtka! I polecenie wykonano. Dziś wpłynął do sądu akt oskarżenia za to, że gdy był prezesem Orlenu, wynajął firmę detektywistyczną, która miała gromadzić informacje o nieuczciwej konkurencji, a zdaniem śledczych robiła coś innego. Gromadziła informacje nt. życia prywatnego, stanu majątkowego ówczesnej opozycji. Danielowi Obajtkowi grozi 5 lat więzienia. To jest "19.30" w poniedziałek, a dziś u nas jeszcze między innymi: W razie zagrożenia... Gdyby teraz, nie daj Boże, byłyby syreny alarmowe, to co by pani zrobiła? Do metra chyba bym zeszła. Na pytanie "Gdzie się ukryć" odpowiada aplikacja. Żeby wiedzieć gdzie znajduje się najbliższy punkt schronienia. Mamy ponad 40 lat zaległości w tej sprawie, odrabiamy je, potrzebujemy czasu. To miejsce spełnia te potencjalne miejsce schronienia. Prawo i Sprawiedliwość straszy najdroższymi świętami w historii. Politycznej narracji przeczą jednak dane z polskiej gospodarki i ceny na sklepowych półkach. Jak jest, sprawdził Daniel Chaliński, który ma dla państwa precyzyjne, a nie polityczne dane. Dokładnie, Zbyszku. Dane Głównego Urzędu Statystycznego. Cofnijmy się do listopada 2022 roku. Wtedy za czasów rządu Mateusza Morawieckiego inflacja była dwucyfrowa. Ponad 17%. A to i tak nie był rekord, bo kilka miesięcy później w lutym 2023 Polska doświadczyła najwyższej od kilkudziesięciu lat inflacji - ponad 18%. Pamiętają państwo z pewnością gwałtowny wzrost cen żywności, transportu czy energii. Rok później w listopadzie, kiedy PiS jest już w opozycji, inflacja jest na poziomie ponad 6%. I spada do dziś. A to ma realny wpływ na aktualne ceny. Na bazarach w całej Polsce ostatnie świąteczne zakupy. Schodzi karp, schodzą dzwonki z karpia, płaty, dużo sprzedajemy łososia. Czasu do wigilii mało. W natłoku przedświątecznych obowiązków PiS, a raczej sam prezes partii wraca do narracji o tym, że podobno jest drogo. Drożyzna! Prawie 70% Polaków w tym roku ograniczy swoje wydatki świąteczne z uwagi na wzrastające koszty życia. Polacy mówią: stać nas na mniej. Zbliżają się #DrogieŚwięta. To jest absolutne kłamstwo, bo w tym badaniu nie o to pytano. Odpowiadają prezesowi eksperci, którzy akurat przytoczone badanie znają i je rozumieją. Zapytano Polaków o sposoby na ograniczanie wydatków na święta, więc chodziło o sprawdzenie, jakich sposobów Polacy szukają, żeby ograniczyć nadmiarowe wydatki. Tego jednak w przekazie PiS-u zabrało. Mamy do czynienia z bardzo drogimi świętami. Tylko ktoś, kto ma krótką pamięć albo wredny charakter może mówić, że ceny w Polsce rosną. Nie, to za PiS-u były najdroższe historycznie święta w ostatnich dwóch dekadach. A te dane tylko to potwierdzają. Za PiS-u inflacja w grudniu w 2022 roku wynosiła ponad 16%. Dla porównania od czasów rządów koalicji 15 października znacząco spadała. PiS za "swoją" inflację wini pandemię, ale nie tylko. Duża cześć tej inflacji to putininflacja. Czyli inflacja Putina. Obciążali Putina, a wojna nadal trwa, a inflacja spadła poniżej 3%. To pokazuje, że źle zarządzali gospodarką. I teraz przed świętami organizują konferencje o rzekomej drożyźnie. Drożyzna, drożyzna tych świąt, za nią odpowiedzialny jest Tusk. Miejsce konferencji, Hala Mirowska, jeden z najdroższych bazarków w kraju. Jeśli wybiera się miejsce, w którym jest dużo sklepów, które oferują bardzo wysokiej jakości towary, to nie da się porównać z tym, co można kupić w zwykłym supermarkecie. Zresztą tu warto przypomnieć podejście polityków PiS-u do prawdziwej drożyzny. To wypowiedź Przemysława Czarnka z czasu, gdy był ministrem, wtedy, kiedy inflacja była dwucyfrowa. Bez przesady, drożyzna nie oznacza, że nie można jeść. Można jeść trochę mniej i trochę taniej. Trochę taniej z pewnością dziś nie jedzą politycy PIS. To szef kancelarii prezydenta, który pochwalił się stekiem z antrykotu. Cena za kilogram - nawet 160 złotych. To, co pokazali, to hipokryzja - słyszymy. Taki PiS. Tak jak widzę tych pączusiów z europarlamentu, oni przed Halą Mirowską stoją, jak każdego miesiąca zarabiają 60 tysięcy złotych, no przecież to jest żenujące. Żenujące zdaniem rządzących jest też straszenie podwyżką prądu. Około 10% szacunkowo rachunek za prąd przeciętnej rodziny będzie wyższy od stycznia. Ceny powinny być na ustabilizowanym, podobnym poziomie. Uspokaja minister energii. Łączny wzrost rachunków za prąd wyniesie średnio ok. 6 zł miesięcznie. To 3, a nie 10%. I jeszcze trochę danych. Według różnych badań Polakom żyje się dziś lepiej. Pensja minimalna wzrosła o ponad 50%, a coraz mniej osób żyje w biedzie. Bardzo dziwię się PiS-owi, że oni weszli na ten grunt, bo to jest bardzo grząski grunt dla nich i tutaj jakby chcieli tą rzeczywistość zakłamać i wmawiać, że ludziom żyje się gorzej, niestety na tym polu tej bitwy nie wygrają. Według raportów tegoroczny świąteczny koszyk dla 4-osobowej rodziny będzie tańszy o około 150 złotych w porównaniu ubiegłym rokiem. Choć to wciąż nie oznacza, że będzie tanio. Takie same ceny są do wszystkiego, nic się nie zmieniło, szczerze mówiąc. Tanieje za to paliwo. Premier wrzucił dziś do sieci zdjęcie ze stacji benzynowej. Nawiązał tym samym do obietnicy sprzed wyborów parlamentarnych, gdy obiecywał paliwo po 5,19. 14 lat więzienia dla głównego oskarżonego w sprawach SKOK Wołomin. Piotr Polaszczyk został uznany za winnego w procesie dotyczącym wyprania około 350 mln zł. Pieniądze pochodziły z wyłudzonych pożyczek i kredytów. To nieprawomocny finał ponad 5-letniego procesu. Oprócz pozbawienia wolności, Piotr Polaszczyk został ukarany także grzywną w wysokości 510 tysięcy zł i w ramach częściowego naprawienia szkody ma wpłacić blisko 35 milionów złotych na konto wołomińskiej kasy. Prokuratura żądała dla oskarżonego kary 15 lat więzienia. Sąd uznał, że skazany jest winny większości zarzucanych mu czynów - większości, ale nie wszystkich. On sam nie przyznaje się do winy. To raczej też odbieram w ramach żartu, a nie sprawiedliwego rozstrzygnięcia. Dziękuje bardzo. - Będziecie się odwoływać? Na pewno tak. Piotr Polaszczyk miał być pomysłodawcą i koordynatorem grupy przestępczej, która w latach 2006-2014 wyłudzała pożyczki na tak zwane słupy i prała pieniądze. Bardzo dobry wyrok, oparty na bardzo długim procesie, bardzo szczegółowo omówiony i przy wykorzystaniu wszystkich możliwych dowodów wskazujących i wyczerpujących znamiona popełnienia przestępstwa. W marcu Polaszczyk został prawomocnie skazany w związku z brutalnym pobiciem byłego wiceszefa KNF Wojciecha Kwaśniaka nadzorującego SKOK Wołomin. W grudniu ruszyło także postępowanie w tak zwanym głównym procesie dotyczącym wołomińskiego SKOK-u. Na ławie oskarżonych razem z Polaszczykiem zasiądzie ponad 60 oskarżonych, którzy odpowiedzą za wyłudzenie ponad 3 miliardów złotych. Jastrzębska Spółka Węglowa. To około 30 tysięcy zatrudnionych. A średnia pensja to kilkanaście tysięcy złotych. Jednak w spółce nie dzieje się dobrze, bo ogromna strata finansowa stawia firmę na skraju bankructwa. Górnicy protestują, a minister aktywów państwowych proponuje komercyjną pożyczkę. Więcej o turbulencjach na drodze do uzdrowienia spółki. Jastrzębska Spółka Węglowa - gigant nad przepaścią. Tylko w tym roku strata spółki to niemal trzy miliardy złotych. Przyszły rok może przynieść utratę płynności finansowej. Potencjalnie moglibyśmy nie wypłacić wynagrodzeń. Zwiastunem turbulencji była wypłata tak zwanej barbórki. Górnicy dostali tylko 30% tego dodatku. I w proteście wyszli na ulice Katowic. Dopiero wtedy sobie pracownicy naprawdę uświadomili, że jest problem w spółce. JSW potrzebuje gotówki. Trwają rozmowy na temat planu ratunkowego. Jak przyznaje wiceminister aktywów państwowych. To są bardzo duże pieniądze. Więc nie ma mowy o dosypywaniu publicznych pieniędzy. Można je pożyczyć, ale na zasadach rynkowych. Czyli nie bezwarunkowo. To musi być na koniec zdrowa spółka, która generuje wynik, która będzie zdolna do spłacenia tych pożyczek. Dlatego przygotowaliśmy plan restrukturyzacji. To słowo klucz - na związki zawodowe działa jak płachta na byka. Restrukturyzacja przeważnie wiąże się ze zwolnieniami, utratą przywilejów lub cięciem wynagrodzeń. W grupie kapitałowej JSW pracuje około 30 tysięcy ludzi. Średnia pensja to kilkanaście tysięcy złotych. Utrzymanie tych warunków pracy i płacy jak najwięcej i jak najlepiej - to jest nasz postulat. Niestety nie wszystkie związki wykazują wolę porozumienia i kompromisu. Według nieoficjalnych informacji najmniej skłonna do ustępstw, które mogłyby uzdrowić kondycję spółki, jest Solidarność, od której usłyszeliśmy dziś tylko krótkie: nie ma żadnych negocjacji. Rozmowy nie należą więc do najłatwiejszych. Trudno się dziwić, związki stoją w opozycji do tych zmian, bo one będą mimo wszystko wymagać od pracowników pewnego zrozumienia i też rezygnacji z pewnych przywilejów. Dla JSW nadeszły chude lata. Spółka produkuje koks do produkcji stali. Surowiec drastycznie potaniał i koszty szybko prześcignęły przychody. Spółka ma bardzo wysokie koszty pracy i od ich regulacji trzeba zacząć, bo inaczej problem po prostu wróci i będzie się tylko pogłębiał. Od stycznia zacznie obowiązywać ustawa górnicza. To przede wszystkim pakiet osłon dla górników. Ci, którzy zechcą zrezygnować z pracy, mają dostać nieopodatkowane odprawy. Inną opcją są długie urlopy górnicze z niepełnym wynagrodzeniem. To też pomoc w przebranżowieniu. Rząd szacuje, że dzięki tej propozycji z pracy w JSW dobrowolnie odejdzie 10% załogi. W kopalni Pniówek doszło do wybuchu. W zagrożonym rejonie przebywało 10 górników. 8 zostało ewakuowanych. To pierwszy taka transakcja w naszej historii. Huta Częstochowa trafiła w ręce Ministerstwa Obrony Narodowej. Dziś podpisano akt notarialny zakupu strategicznej dla bezpieczeństwa państwa spółki. To jest niezwykła siła i niezwykła moc dzisiejszego wydarzenia, dzisiejszego dnia. To jest dzień historyczny dla, nie tylko bezpieczeństwa Polski, ale też dla łańcucha dostaw, produktów strategicznych dla potrzeb polskiego przemysłu zbrojeniowego, dla rozwoju Częstochowy, makro regionu częstochowskiego i województwa śląskiego i dla bezpieczeństwa przemysłu polskiego. "Produktywne i konstruktywne" tak serię spotkań dyplomatycznych w sprawie zakończeniu wojny w Ukrainie oceniają Kijów, Moskwa i Waszyngton. Strona amerykańska rozmawia osobno z wysłannikami Ukrainy i Rosji. Czy można mówić o konkretnych ustaleniach, które prowadzą do trwałego pokoju? To pytanie do Marcina Antosiewicza, naszego korespondenta w USA. Nie. Tak naprawdę mało wiemy o wynikach tych rozmów doradców prezydentów i wojskowych. To co dostaliśmy, to kurtuazyjne bon moty, a nie poważne relacje ze spotkań. Dzisiaj uczestnicy tych rozmów informują swoich szefów o ich przebiegu. Trump chciał do świąt zawieszenia broni w Ukrainie. Putin ma jeszcze jeden dzień, żeby wyjść mu naprzeciw. W tle negocjacji na Florydzie w Waszyngtonie toczy się walka o politykę wobec Rosji. W Kongresie wpływowy senator Partii Republikańskiej Lindsey Graham mówi publicznie, że ludzie, którzy negocjują z wysłannikami Putina przeceniają ich wolę do zawarcia pokoju. Dlatego jego zdaniem, by powstrzymać Putina przed siłowym zajęciem Donbasu, Kongres powinien w końcu przegłosować surowe sankcje na kraje wciąż kupujące od Rosji surowce energetyczne, jak Chiny czy Indie. Jednak Biały Dom wciąż nie daje zielonego światła na wywieranie presji na Putina. "Gdzie się ukryć" to nazwa nowej aplikacji, która ma pomóc obywatelom odnaleźć bezpieczne miejsce na wypadek niebezpieczeństwa. W aplikacji punkty na mapie i ich adresy. Aplikacja wyznaczy także trasę do takich miejsc w promieniu kilku kilometrów. Szczegóły projektu zaprezentowało dzisiaj Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Co robić, gdy usłyszymy taki sygnał? Uciekać. Pytanie tylko: dokąd? Nie mam pojęcia. Wie pani, gdzie jest najbliższy schron? Nie. Odpowiedź była bliżej niż się wydawało - konkretnie w budynku, obok którego przeprowadziliśmy sondę. W tym schronie w podziemiach urzędu dzielnicy Bemowo jest miejsce dla około 100 osób, są tutaj magazyny żywności, toalety i pokoje do wypoczynku. Każde pomieszczenie wyposażone jest w takie otwory wentylacyjne. Schronów w stolicy jest ponad dwieście. Oprócz tego warszawiacy mają do dyspozycji około 1300 ukryć i ponad 16 tysięcy miejsc doraźnego schronienia. Jak wygląda sytuacja tu i w innych miastach i jak znaleźć miejsce, w którym będziemy bezpieczni? Odpowiedzi na te pytania znajdziemy w zaprezentowanej dziś aplikacji "Gdzie się ukryć". Aplikacji, która stanowi całkowicie nowatorskie podejście do identyfikacji i zobrazowania punktów schronienia. Aplikację można pobrać ze strony internetowej gdziesieukryc.pl na smartfona, tableta lub komputer. Interaktywna mapa pozwoli nam znaleźć 70 tysięcy obiektów zweryfikowanych przez Straż Pożarną. Jej funkcjonalność na pewno jest bardzo ważna i bardzo przydatna, natomiast jest bardzo duży problem z jej wykonaniem. Wiele punktów znajduje się na terenach prywatnych, a ich mieszkańcy o tym nie wiedzą. O czym sami przekonaliśmy się, testując aplikację w praktyce. To reakcje mieszkańców budynków już zaznaczonych na mapie. - Ale gdzie się schować, za drzewo? - Joliot Curie 5? - No to tutaj jest. 65 lat tu mieszkam i tu nie ma żadnego schronu. - A może miejsce schronienia? Może to jakaś piwnica? - Nie przypominam sobie, żeby ktoś jakieś remonty w piwnicy robił. Są piwnice, ale czy one są traktowane jako schrony, to tego nie wiem. Twórcy aplikacji podkreślają, że na mapie uwzględniono przede wszystkim miejsca ukrycia, a nie schrony. Ponadto nie oznaczono w niej jeszcze wszystkich bezpiecznych miejsc. Te są i będą weryfikowane. Przez najbliższe lata w miarę tego, jak będziemy remontować infrastrukturę, jak zaczniemy te właściwe remonty, zawartość tej aplikacji będzie się zmieniać, będzie coraz bardziej komplementarna. Jak mówią eksperci, warto w wolnej chwili zainstalować tę aplikację i sprawdzić, gdzie jest najbliższe miejsce ukrycia. To trochę tak jak z pasami bezpieczeństwa w samochodzie. Nie zapinamy ich, bo planujemy wypadek, robimy to po to, żeby być na niego ewentualnie gotowym. Lepiej wiedzieć. I oby ta wiedza nigdy nam się nie przydała. Nie żyje legendarny muzyk Chris Rea. Brytyjczyk był jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci muzyki rockowej i bluesowej. Jego najbardziej znany utwór "Driving Home for Christmas", wydany w latach 80., na stałe wpisał się w świąteczny repertuar radiowy. Karierę muzyczną rozpoczął w latach 70. Grał rocka, bluesa i country. Jego charakterystyczny, głęboki głos oraz gitarowe brzmienie przyniosły mu światową popularność. Nagrał 25 solowych albumów, z których dwa znalazły się na szczycie brytyjskiej listy przebojów. Sprzedał ponad 40 milionów płyt. Odszedł spokojnie w szpitalu po długiej chorobie, w otoczeniu bliskich - przekazał rzecznik rodziny. Miał 74 lata. A teraz, w czasie gdy wokół przedświąteczna krzątanina, zakupy, gotowanie, chcę namówić państwa na chwilę refleksji o tych, których mijamy, którzy nie usiądą do stołu z bliskimi. Samotni, bezdomni, ubodzy, chorzy. Na szczęście są miejsca, gdzie nie czują się wykluczeni. O ludziach dobrej woli i tych, którzy mogą na nich liczyć. Karp już skwierczy, a siostrom Elżbietankom z Poznania robota dosłownie pali się w rękach. Dla nas to jest radość, żeby rano wstać i już przygotowywać potrawy wigilijne. Do środy muszą usmażyć blisko pół tony ryb. Gdy dodamy do tego 600 litrów barszczu i góry ciasta, to mamy przepis na największą wigilię pod dachem w Polsce. Ogromne ilości kilogramowe, które trzeba obrobić. Przygotować i na ciepło podać, więc ogromne przedsięwzięcie logistyczne. W hali międzynarodowych targów poznańskich morze stołów, za dwa dni za nimi zasiądzie 1300 osób samotnych i potrzebujących. Ja bardzo nie rozumiem życzeń spokojnych świąt, bo dla mnie święta kojarzą się z takim przygotowaniem, spotkaniami, z takim gwarem rozmów. To gorący czas dla setek wolontariuszów, wśród których jest Julia, to już jej trzecia wigilia Caritas. Można się wzruszyć, bo ci ludzie chcą spędzić czas z nami. Wigilia w Poznaniu to nie tylko 1300 miejsc za stołami, ale tyle samo ludzkich historii, których bohaterowie szczególnie tego dnia chcą być zauważeni. Pan Czesław przez 6 lat nocował w parkach i na dworcach. Dziś pomaga innym, w środę zasiądzie przy wspólnym stole. Wspólna rodzina, to są moi znajomi jeszcze z czasów bezdomności, no i się dobrze czuję tam, wśród nich. W Głuchołazach ostatnie szlify. W Wigilię w jednej ze szkół podstawowych do stołu usiądzie tu ponad sto osób. To drugie takie spotkanie w historii, ubiegłoroczne pomogło wielu osobom, którym powódź odebrała wszystko. Były łzy wzruszenia i takiej wdzięczności, że udało nam się stworzyć rodzinną atmosferę. To już Kraków i kolejna największa wigilia w kraju, tyle że pod chmurką. Tutaj się spotykamy, widzimy się i zjemy coś lepszego niż przez cały rok. W ręce potrzebujących trafiło ponad 10 tysięcy paczek, każdy mógł najeść się do syta, a także na miejscu zrobić podstawowe badania. Nie pytamy o PESEL, nie pytamy o ubezpieczenie, każdy jest tu anonimowo. Każdy człowiek nosi w sobie królewską godność. Warto o tym pamiętać i o tym, że obok nas są ludzie, którzy potrzebują wsparcia przez cały rok, nie tylko od święta. Uwaga, uwaga - to już ostatni moment, żeby wysłać list albo przynajmniej zostawić wiadomość, bo on ma swoje sposoby, by je odczytać. Święty Mikołaj jest chyba najbardziej zapracowany w tym czasie, ale na szczęście pomagają mu elfy. Z dobrze poinformowanych źródeł wiem, że Mikołaj opuścił już daleką północ, gdzie w Laponii, miejscu okrytym magią i tajemnicą, mieszka na co dzień. Ten dźwięk i ten okrzyk to znak, że zaczyna się magia. Fińska telewizja twierdzi, że uchwyciła moment, gdy święty Mikołaj rusza w świąteczną podróż. Pytanie, czy to sprawdzony news, czy tylko próbna jazda. Wiemy za to z innego źródła, jakie prezenty w tym roku będzie wręczać. Popularne są klocki, podobnie jak i książki. Ale również elektronika, nowe telefony czy laptopy i tym podobne rzeczy. Do położonej na kole podbiegunowym siedziby Mikołaja wciąż przychodzą listy z listą prezentowych życzeń. Najczęściej od Polaków, Włochów i Japończyków. Nawet 30 tysięcy dziennie. W sumie ponad pół miliona. Krążyła plotka, że mówię, że dzieci muszą być przez cały czas bardzo miłe i uprzejme. To niemożliwe. Myślę, że dorośli o tym wiedzą. To niemożliwe i nie jest wymagane. Po prostu starajcie się jak najlepiej, to wystarczy. Dzieci próbują być grzeczne od niepamiętnych czasów. I od niepamiętnych próbują rozwikłać tajemnicę, jak prezenty w jednym dniu trafiają do wszystkich domów na całym świecie. Mikołaj jednak swoje sposoby ma. To nagranie z 1938 roku. A to z siedziby Dowództwa Obrony Północnoamerykańskiej Przestrzeni Powietrznej i Kosmicznej, które już od 70 lat pilnie śledzi każdy ruch Mikołaja. Zaczęło się od przypadkowego telefonu na tajną wojskową linię. Pułkownik, który odebrał telefon, usłyszał pytanie dziecka: gdzie jest Święty Mikołaj? Zdał sobie sprawę, że śledzimy wszystko, co dzieje się nad Ameryką, więc oczywiście możemy zobaczyć też, gdzie znajduje się Święty Mikołaj. Z takim pytaniem do sił zbrojnym USA zadzwoniło w zeszłym roku niemal 400 tysięcy osób. Dlatego do operacji namierzania Mikołaja wojsko wykorzystuje dziś radary, satelity, a nawet myśliwce. Czy może pan zapewnić chłopców i dziewczynki w tym kraju, że Siły Powietrzne są w pełni przygotowane do ponownego śledzenia Świętego Mikołaja? Nie posiadam pełnego raportu wywiadowczego, panie senatorze, ale rozumiem, że renifery zostały nakarmione odpowiednią ilością owsa i są gotowe do dostarczenia wszystkich prezentów tym, którzy byli grzeczni. Śledzenie Mikołaja to niełatwe zadanie. Ponoć ostatnio był widziany w okolicach Florydy. I w amazońskiej dżungli. A także w stolicy Pakistanu. Umie też dobrze ukryć się w tłumie. Mikołaj się zbliża, a my kończymy dzisiejsze wydanie "19.30". Za chwilę padnie tutaj Pytanie Dnia zadane przez Justynę Dobrosz-Oracz. W studiu już Andrzej Domański, minister finansów i gospodarki. Do zobaczenia!