Joanna Dunikowska-Paź, dobry wieczór państwu. Zapraszam na 19.30 w piątek, który przynosi m.in. takie wydarzenia. Mamy to! Słuchajcie, to jest na polskie 600 miliardów złotych. "Tak" dla miliardów z Unii. Jesteśmy pod wrażeniem wysiłków Polaków w kierunku odtworzenia praworządności. Generał Szymczyk miał pełne możliwości, aby nakazać sprawdzenie tego granatnika. Nie zrobił tego. Kłopoty byłego szefa policji. Ja nie wiem, jak było, nie czytałem raportu. Ja mówię: "Panie doktorze, ale to nie była ta ręka". Czy lekarz się pomylił? Zoperowana została ta ręka, która najbardziej dawała dolegliwości bólowe. "Mam dobre wiadomości" - mówi szefowa Komisji Europejskiej podczas wizyty w Warszawie i zapowiada uwolnienie do 137 miliardów euro dla Polski. "Bardzo się cieszę z jasnej mapy drogowej prowadzącej do odtworzenia praworządności" - dodaje Ursula Von der Leyen. A radości z - jak mówi - "góry pieniędzy" nie kryje polski premier i obiecuje dobrze je wykorzystać. Konkretne decyzje w przyszłym tygodniu, a pierwsze środki mają trafić m.in. do rolników. To wspaniała wiadomość dla Polaków i dla Europy. To wasze osiągnięcie. Oficjalne decyzje zapadaną w przyszłym tygodniu, ale już dziś w Warszawie przewodnicząca Komisji Europejskiej ogłosiła odblokowanie 137 miliardów euro z funduszy europejskich dla Polski. Mamy to! Na polskie to jest ponad 600 mld złotych, to jest naprawdę góra pieniędzy, którą naprawdę dobrze wykorzystamy. Wcześniej były zablokowane ze względu na obawy Brukseli związane z praworządnością w Polsce. Ta wizyta ministra sprawiedliwości i przedstawiony plan okazały się wystarczające, by unijne miliardy odblokować. Jest to bardzo silne oświadczenie, jasna mapa drogowa dla Polski, a wasze działania są zdecydowane. To właśnie w związku z wdrożonymi reformami w kierunku niezawisłości sądów przywożę te dobre wieści. Ci, których polityka doprowadziła do zablokowania środków, żadnych zmian nie zauważają. Blokowanie środków dla Polski miało od początku przyczyny polityczne. To się dzisiaj potwierdza. Proszę spojrzeć - w prawie polskim, w ustawach nic się nie zmieniło. Krajowy Plan Odbudowy powstał jako reakcja Unii na osłabienie gospodarki po pandemii COVID-19. Inne kraje od trzech lat korzystają już z tych środków. Polska dopiero zacznie. Tramwaj na Maślice miał być już gotowy na Euro 2012. Wtedy nie powstał, mieszkańcy wrocławskich Maślic liczą na to, że tym razem właśnie dzięki pieniądzom z KPO w końcu się uda. Tak dużo budynków nabudowali, że rano jak auta stoją w kolejkach, to trudno przejść, już nie mówiąc o przejechaniu. Wrocławski tramwaj idealnie wpisuje się w unijne założenia, bo część tego budżetu trafi na cele klimatyczne. To prawie 47%. A ponad 21% na transformację cyfrową. Jednak Polska krok po kroku musi wypełniać kolejne ustalone przez Unię kamienie milowe. Te pieniądze nie ruszą dzisiaj, nie będą wypłacane wszystkie. To 600 miliardów to ogromna kwota, ale będą wypłacane stopniowo w zależności od tego, jak te standardy zapisane w KPO będziemy spełniać. Premier zapowiada szybkie wsparcie dla rolników z KPO. Na początek 1 mld 400 mln euro. To będzie pierwszy taki zastrzyk, który może przynieść poczucie bezpieczeństwa i perspektywę także dla naszych rolników. Stoimy tutaj, żeby zlikwidować Zielony Ład, a to, że oni nam dadzą jakieś ochłapy, to jest krótkowzroczne, to nic nie da. Szefowa Komisji deklaruje, że Zielony Ład będzie jeszcze negocjowany. 137 miliardów euro to gigantyczna kwota. Na tyle wielka, że dla większości Polaków zupełnie abstrakcyjna. Jej rzeczywisty wymiar będzie zależał od sprawności rządu, samorządów i konkretnych firm w inwestowaniu tych pieniędzy. Lista 27 poważnych uchybień i zapowiedź złożenia doniesień do prokuratury m.in. na byłego szefa policji generała Jarosława Szymczyka. To po audycie przeprowadzonym w Komendzie Głównej Policji w związku z wybuchem granatnika, który były komendant główny przywiózł jako prezent z Ukrainy. O pokontrolnych wnioskach. Sprawa wybuchu granatnika w Komendzie Głównej Policji ma swój ciąg dalszy. Zostaną złożone zawiadomienia do prokuratury. Przypomnijmy, w grudniu 2022 roku w gabinecie byłego szefa policji, generała Jarosława Szymczyka, doszło do eksplozji granatnika, który - jak twierdził inspektor - miał być atrapą. Eksplozji prezentu, który otrzymałem w czasie mojej wizyty na terenie Ukrainy, według zapewnień osób przekazujących ten prezent - bezpieczny, rozbrojony. Nowe kierownictwo MSWiA podjęło decyzję o kontroli w tamtej sprawie. Jej efektem są trzy wnioski do prokuratury. 27 uchybień pokazujących skalę upadku i degrengolady zarządzania policją przez pana komendanta Szymczyka, ale także przez polityków PiS-u. Główny zarzut wobec Jarosława Szymczyka to niedopełnienie obowiązków służbowych. W momencie gdy ten granatnik został detonowany, nie zarządzono ewakuacji, nie zadziałały żadne procedury. Mieliśmy do czynienia z sytuacją bezpośredniego zagrożenia zdrowia i życia osób przebywających w tym budynku. Ale to nie wszystko. Posiadanie broni, granatnika wbrew obowiązującym przepisom. Oraz zarzut przewiezienia broni przez granicę. Po eksplozji ówczesne kierownictwo policji nie informowało o konkretach od razu. Zdaniem rządzących była to próba ukrycia sprawy. Pełno jest różnego rodzaju dziur, luk, które miały spowodować, że opinia publiczna nie pozna pełnej prawdy. Wszystkie sprawy, które były za czasów PiS-u, były zamiatane pod dywan, wszystkie afery, wszystkie przekręty. Ludzie z biura prasowego policji kłamali, unikali odpowiedzi. Opinia publiczna zobaczyła na własne oczy efekt eksplozji, dopiero gdy ówczesny senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza opublikował w sieci zdjęcia z miejsca zdarzenia. Jeżeli komendant, który powinien być wzorem dla wszystkich policjantów, wnosi granatnik przeciwpancerny i doprowadza do takiej eksplozji, powinien wylecieć na zbity pysk - przepraszam - z pracy i wobec niego powinny być wyciągnięte konsekwencje. Były szef MSWiA Mariusz Kamiński tak jak i wtedy, tak i dziś broni byłego komendanta głównego. Pisze o niegodziwym ataku na dobre imię Jarosława Szymczyka oraz że pełną odpowiedzialność wzięła na siebie strona ukraińska. Zdaniem MSWiA postępowanie wyjaśniające ze strony policji było jednak niewystarczające. Straty oszacowano na 20 tysięcy złotych. Prowadzono postępowanie wyjaśniające, w ramach którego niczego nie wyjaśniono. Podobne głosy słyszymy od części byłych funkcjonariuszy. Nikt tej sprawy nie starał się wyjaśnić. To bardzo mocno bulwersowało wszystkich ludzi i bardzo mocno wpłynęło także na postrzeganie policji. Minister Kierwiński nie wyklucza także zawiadomień do prokuratury w sprawie jakości prowadzenia postępowań wyjaśniających. "Pigułka dzień po jak bomba hormonalna" - mówi prezydent i pod znakiem zapytania stawia podpis pod przyjętą wczoraj przez Sejm ustawą, gdyby ta trafiła na jego biurko. A dałaby dostęp do antykoncepcji awaryjnej bez recepty. Dziś do Sejmu trafił też projekt Trzeciej Drogi zakładający przywrócenie tak zwanego kompromisu aborcyjnego. Z kolei Lewica chce przyspieszenia prac nad ustawami dotyczącymi praw kobiet. Sejmowe "tak" dla pigułki dzień po. Ta awaryjna antykoncepcja powinna być dostępna. To coś, na co Polki czekały. Czekały siedem lat, bo właśnie w lipcu 2017 roku wprowadzono na tę tabletkę receptę. Za podtrzymaniem tego prawa byli posłowie PiS. To tabletka, która demoluje zdrowie dziewczynki i nie powinna przyjmować. Jeśli nowe prawo wejdzie w życie. Antykoncepcja awaryjna dostępna bez recepty dla osób powyżej piętnastego roku życia. Od piętnastego roku życia możliwe jest współżycie. O kroku w dobrą stronę mówią środowiska prokobiece. Jest to absolutna podstawa, nie powinniśmy tego traktować jak wielką rewolucję, bo w krajach UE jest to całkowity standard. Działacze prolife mają na ten temat inne zdanie. Nie powinny być dostępne na rynku polskim, bo wykazują działanie wczesnoporonne. Ginekolodzy uspokajają. Nie jest to tabletka wczesnoporonna. Teraz ustawę musi poprzeć Senat. Następnie trafi ona na biurko prezydenta, który na pytanie o podpis odpowiedział tak. Antykoncepcja awaryjna to nie jedyny temat, którym obecnie zajmuje się Sejm. Trzecia Droga ogłosiła złożenie projektu tzw. ustawy ratunkowej, która ma powrócić do kompromisu aborcyjnego. Istotne jest, aby odwrócić ten haniebny wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Kolejnym krokiem ma być zorganizowanie referendum. Aby temat aborcji był na wiele lat rozwiązany. Z kolei Lewica wnioskuje o pilne procedowanie i głosowanie ustaw aborcyjnych. Prawa kobiet nie mogą dłużej leżeć w zamrażarce. W listopadzie ubiegłego roku wypłynęły dwa projekty ustaw: dekryminalizujący aborcję i pomoc w aborcji oraz legalizujący aborcję do dwunastego tygodnia ciąży. Putin przekroczył wszystkie czerwone linie. Jest człowiekiem, który zagraża całemu światu - ostrzega prezydent Wołodymyr Zełenski w przededniu drugiej rocznicy pełnoskalowej rosyjskiej agresji na Ukrainę. W kalendarzu to 730. dzień walk - w wojennej rzeczywistości kolejne ataki, zabici i ranni. W Kijowie jest Mateusz Lachowski. Co dzieje się na froncie? Bez zmian. Cały czas Rosjanie atakują. Najcięższe walki oczywiście w Donbasie. A Ukraińcy zadają straty. I tak udało im się zastrzelić kolejny ultranowoczesny samolot rosyjski wczesnego reagowania. To jest kolejny taki samolot zestrzelony w ostatnich miesiącach. Rosjanom zostało takich samolotów około 10. To jest sukces, ale to nie przysłania Ukraińcom jednak lęku, bo Rosjanie na wschodzie zgromadzili duże siły i starają się przejść do przodu. Zobaczymy w ciągu najbliższych dni, jak ta sytuacja na froncie będzie wyglądała. Natomiast na zachodzie Ukrainy przejście graniczne odwiedził premier Denys Szmyhal. Odwiedził je razem z ministrami ze swojego rządu. Czekali na spotkanie z premierem Donaldem Tuskiem albo przedstawicielami polskiego rządu. Dzisiaj nie doczekali się. Tak pisze premier Denys Szmyhal. Wcześniej Polski premier zapowiadał, że do takiego spotkania nie dojdzie. W tej chwili ukraińscy ministrowie i premier wracają do Kijowa, a tu w Kijowie wszyscy żyją drugą rocznicą rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Nic innego nie mogę zrobić, idę walczyć, nie wiem, czy wrócę, ale inaczej nie mogę. Taką wiadomość półtora roku temu dostała Iryna Rewa. Jej syn Władysław walczył na pierwszej linii frontu. Zaginął. Do dziś go szukam. Dopóki nie zobaczę jego ciała, uważam, że żyje. Do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża do tej pory zgłosiło się sto tysięcy ukraińskich rodzin, które szukają swoich bliskich. W laboratoriach porównywane są twarze, badane jest DNA. Technologia w tym przypadku daje choć cień nadziei i nie możemy tej szansy zignorować. Cień nadziei także w Dnieprze. w nocy w ten blok mieszkalny trafiły rosyjskie drony. Trwa akcja poszukiwawcza. Ewakuowaliśmy mieszkańców bloku, ale pod gruzami wciąż szukamy żywych. W Odessie w wyniku nocnego ostrzału zginęły trzy osoby. Co dzień kładę kwiaty na grobach. Jutro rano mijają dwa lata pełnoskalowej rosyjskiej agresji. Ale wojna trwa tu już dekadę. Zaczęła się w lutym 2014 roku od zajęcia przez Rosję Krymu i ataku na Donbas. Od 2022 roku 19 milionów Ukraińców opuściło swoje domy. 2 miliony do tej pory do nich nie wróciły. Zdecydowaliśmy się z mamą wyjechać. Mówi Marharyta, 16-latka, która uciekła z Chersonia. 24 lutego 2022 roku jej życie zmieniło się bezpowrotnie. Schronienie znalazła w Gdyni. Nagle zaczynam płakać, ryczeć, bo zdałam sobie sprawę, że wszystko, w co wierzyłam, przez dwa lata zniknęło, po prostu nie ma tego już. Mijają dwa lata. Wiele matek wierzy w powrót synów. Iryna cytuje jeszcze jeden fragment wiadomości od swojego syna. "Mamo, przepraszam, bardzo cię kocham, bardzo kocham też Ukrainę". Szacuje się, że straty Rosjan to ponad 400 tysięcy zabitych, rannych i zaginionych. Po stronie Ukrainy ta liczba może sięgać nawet 250 tysięcy. A dziś Rada UE przyjęła trzynasty pakiet sankcji wobec Kremla, nową czarną listę przygotowały także Stany Zjednoczone. To ważne decyzje, jednak to wciąż za mało, by skutecznie osłabić Rosję, zwłaszcza gdy nie brakuje tych, którzy gotowi są agresorowi pomagać. Dzień przed drugą rocznicą rosyjskiej inwazji jedno wydaje się pewne - sytuacja na polu bitwy pokazuje, że nasze nieustanne wsparcie jest niezbędne. Wsparcie to z jednej strony bezpośrednia pomoc Ukrainie, z drugiej natomiast osłabianie Rosji. Temu drugiemu celowi mają służyć europejskie sankcje. Nowe sankcje mają utrudnić dostarczanie sprzętu wojskowego bądź jego komponentów dla rosyjskiej armii. To wielkie osiągnięcie pokazujące, że 27 państw stanowi jedność we wspieraniu Ukrainy. Z tą jednością bywa jednak różnie. O pomaganie Rosji w omijaniu sankcji oskarżane są głównie Indie oraz państwa Bliskiego Wschodu. Ale europejskie firmy też nie są bez winy. Wiele z nich nadal eksportuje do Rosji komponenty dla jej sektora militarnego. One są przyjmowane na poziomie Unii Europejskiej, ale ich implementacja i wdrażanie jest na poziomie państw członkowskich. Trzeba trochę patrzeć na ręce państwom członkowskim. Nowe sankcje na Rosję nałożą też Stany Zjednoczone. Będą one wymierzone w kompleks wojskowo-przemysłowy w Rosji, ale także w krajach trzecich. W przedsiębiorstwa, które ułatwiają Rosji dostęp do potrzebnych jej towarów. Sankcje to jednak za mało, by powstrzymać ataki Moskwy. Rosyjskie postępy na froncie to w dużej mierze efekt problemów z wyposażeniem ukraińskiej armii. Brakuje głównie amunicji oraz pocisków do obrony przeciwlotniczej. Tu sytuacja wygląda jednak gorzej. Przyjęty przez amerykański Senat pakiet wsparcia dla Ukrainy utknął w zdominowanej przez republikanów Izbie Reprezentantów. Pomoc dla Ukrainy jest stałym wątkiem w kampanii prezydenckiej teraz. Na przewodniczącego Izby Mike'a Johnsona naciska Donald Trump, który w ogóle nie chce poddać ustawy pod głosowanie. Johnson odsuwa więc głosowanie, wiedząc, że szansa na przyjęcie pakietu jest duża. Wielu polityków z partii republikańskiej podziela stwierdzenie prezydenta Bidena, że to leży w interesie narodowym Stanów Zjednoczonych. Unia Europejska przyjęła już pakiet o wartości 50 miliardów euro. Po raz pierwszy od rozpoczęcia wojny Europa może więc wyprzedzić Stany Zjednoczone w zakresie pomocy dla Ukrainy. Czy Ukraińcy przetrwają bez wsparcia Kongresu? Oczywiście, ale nie wszyscy. Czy Izba Reprezentantów przyjmie pakiet pomocy? Dowiemy się pod koniec lutego. Zobaczmy, co jeszcze przed nami w programie. Odyseusz na Księżycu. Gratulacje dla wszystkich zaangażowanych w tę wspaniałą wyprawę. ŚPIEW: Mam supermoce! Komu Fryderyki? Wakacje kredytowe - dobrze, gdy są dłuższe. Gorzej, gdy przedłużają się prace nad projektem. Podobno ma wejść w życie 1 kwietnia. Bankowcy się sprzeciwiają. Ci, którzy kredyty spłacają, liczą na zielone światło, bo choć inflacja spada, to szanse na obniżki stóp procentowych wciąż są niewielkie. Wakacje kredytowe miały wejść w życie 1 marca, ale nie ma na to szans. Prace nad projektem przedłużają się. Jeżeli chodzi o wakacje kredytowe, to zostałem poproszony o przedstawienie dodatkowych informacji, dodatkowych scenariuszy. Według dotychczas znanych założeń z zawieszenia rat będą mogły skorzystać osoby, które na spłatę kredytu wydają ponad 35% swojego miesięcznego budżetu domowego i których kredyt jest niższy niż 1,2 mln złotych. Te dodatkowe ograniczenia zdecydowanie zmniejszą tę liczbę kredytów objętych wakacjami, zmniejszą też koszty w związku z tym. Ministerstwo Finansów ocenia, że roczny koszt wakacji kredytowych to maksymalnie 3,6 mld złotych. I w tym kształcie obejmą one około 420 tysięcy umów. To dużo mniej niż w latach poprzednich, kiedy z zawieszenia rat skorzystać mógł każdy. Wakacje na kredytach mieszkaniowych były bardzo popularne. Skorzystało z nich w sumie ok. 2 milionów kredytobiorców, dotyczyły 1,2 mln rachunków na kwotę 286 miliardów złotych. Przedłużeniu wakacji kredytowych sprzeciwiają się bankowcy. Ich zdaniem wysoka inflacja i rosnące stopy procentowe to już przeszłość. Wątpliwości budzą też warunki udzielenia wsparcia. Limit kredytów, jaki zaproponowano - najpierw 2 miliony, teraz 1,2 mln - tak naprawdę odcina niewielką liczbę kredytobiorców i wcale nie gwarantuje, że ta pomoc nie trafi do osób, które jej nie potrzebują. Zdaniem ekonomistów projekt ma jednak sens. Wciąż jest wiele takich osób, które mają naprawdę bardzo wysoką ratę i im bardzo trudno będzie się utrzymać, jeżeli samodzielnie tę ratę musieliby zapłacić, więc w tym kontekście te wakacje moim zdaniem są potrzebne. Bo też prognozy mówią o tym, że co prawda inflacja nam spada, ale szanse na obniżki stóp procentowych są bardzo niewielkie. Wakacje kredytowe prawdopodobnie wejdą w życie 1 kwietnia, czyli miesiąc później, niż pierwotnie zapowiadano. Ból był nie do zniesienia, zabieg miał przynieść ulgę. I prawdopodobnie tak by się stało, gdyby lekarze zoperowali właściwą rękę. Teraz w wyniku błędu niesprawne są obie obie dłonie 74-latki z Zamościa, która szukała pomocy w hrubieszowskim szpitalu. O dramatycznej pomyłce, którą zajmuje się prokuratura. Kobieta kilka miesięcy temu zgłosiła się do lekarza z silnym bólem lewej ręki. Ortopeda zdiagnozował u niej zespół cieśni nadgarstka i polecił jej szpital w Hrubieszowie, gdzie miał ją szybko zoperować. Zabieg odbył się w grudniu bez powikłań. Po wybudzeniu pacjentka zorientowała się jednak, że zoperowano jej nie tę rękę. Ja mówię: "Panie doktorze, ale to nie była ta ręka, to miała być lewa ręka". "Nie, tak jak na skierowaniu". Więc nic się już nie odezwałam. Szpital ma inną wersję wydarzeń. Pacjentka narzekała na ból w obydwu nadgarstkach, a zoperowany został ten, który podobno bardziej bolał. Miała dolegliwości z obu rąk. Lekarz, który skierował tę pacjentkę, dokładnie znał przebieg choroby tej pacjentki. Podczas operacji pacjentka została poddana narkozie, więc nie mogła zaprotestować, kiedy lekarz zabierał się za niewłaściwą rękę. Zoperowana niepotrzebnie, bo ani nie była leczona, ani nie nadawała się do operacji. Tylko miała być cały czas lewa. Lewa ręka została więc zoperowana kilka tygodni później w szpitalu w Lublinie. Ale każda operacja u seniorów niesie za sobą zwiększone ryzyko. Takie błędy nie powinny się już zdarzać, bo przed każdą operacją lekarze muszą bezwzględnie dopełnić procedur obowiązujących na salach operacyjnych. Chodzi o wypełnienie karty okołooperacyjnej z udziałem pacjenta, jeszcze przed znieczuleniem. Zespół operacyjny spotyka się z pacjentem i kontroluje, czy to jest ten pacjent, czy miejsce operowane się zgadza, czy stanowisko jest przygotowane odpowiednio do znieczulenia i do operacji. Prokuratura prowadzi śledztwo, a startosta zwolnił dyrektorkę za bałagan organizacyjny w szpitalu. Sonda Odyseusz jest już na Księżycu i z powodzeniem transmituje sygnał na Ziemię. To nie tylko wielki sukces małego biznesu z Houston, ale i ważny dzień dla NASA i całej kosmicznej społeczności. Dlaczego? Na Księżycu wylądował pierwszy komercyjny statek kosmiczny. Ostatni raz Amerykanie lądowali tu 50 lat temu. Stany Zjednoczone wróciły na Księżyc. Gratulacje dla wszystkich zaangażowanych w tę wspaniałą wyprawę. Co za triumf! Odyseusz zdobył Księżyc! Lądownik osiadł na południowym biegunie. Ma to kluczowe znaczenie, bo rejon bogaty jest w lód. Woda jest cennym surowcem, do którego chcemy zmierzać. Jedno, że jest potrzebna ludziom do życia, a druga rzecz, że rozkładając wodę na wodór i tlen, mamy idealne paliwo rakietowe. To paliwo możemy potem wykorzystać do wylecenia jeszcze dalej w Kosmos, jeszcze szybciej. Główne zadanie: zebranie danych, które pomogą bezpiecznie powrócić człowiekowi na Księżyc w programie Artemis. NASA deklaruje, że będzie to rok 2026. Może jeszcze to się opóźni. Przy czym te opóźnienia nie są złe. Bo w przypadku wysyłania ludzi mówimy tu już o dużo większym ryzyku. W przyszłości z Księżyca możemy pozyskać cenne złoża, które mogą na przykład całkowicie zrewolucjonizować energetykę. Hel-3 to jest znakomite paliwo, które bardzo by nam się przydało. Gdzie go szukać? U nas tego nie ma, bo mamy atmosferę. Ono płynie ze strony Słońca i osiada w tamtejszym piasku. Takie loty to też krok w kosmicznym wyścigu o stałą bazę na Księżycu, który od lat prowadzą Stany Zjednoczone z Chinami i Rosją. Baza byłaby takim punktem wyjścia dla nas, by w przyszłości udać się na przykład na Marsa. Księżyc jest taką bramą prowadzącą dalej do Układu Słonecznego. Niewykluczone, że pod koniec lat 30. dojdzie do takiego bezpośredniego wyścigu z Chinami. Ponieważ Chiny na Księżycu nie były, a ich program księżycowy jest znacznie prostszy. Odyseusz zasilany jest energią słoneczną, co oznacza, że może nie przetrwać księżycowej nocy, dlatego misja zakończy się, gdy zajdzie Słońce. Potrwa około tygodnia. To będzie jubileuszowa 30. edycja i tradycyjnie wyjątkowe muzyczne święto. Znamy nominacje do tegorocznych Fryderyków. Chcesz burzyć ze mną mury? Daj znać. Mam supermoce! Supermoce i super talent, który porwał publiczność. Vito Bambino ośmioma nominacjami, rozbił Fryderykowy bank. Zresztą ten utwór może zostać piosenką roku, a kolega z teledysku - Mrozu powalczy z Mateuszem Dopieralskim o tytuł najlepszego artysty. Dla Vito Bambino to podwójny powód do świętowania. Właśnie przywitał na świecie nowego członka rodziny. Wśród kobiet najwięcej, bo pięć nominacji trafiło do Sanah, pierwszej polskiej artystki, której udało się wyprzedać bilety na koncert na Stadionie Narodowym. W głównej kategorii mocna konkurencja - w postaci Dziewczyny Pop, czyli Darii Zawiałow oraz Mary Spolsky, która razem z ostatnim albumem ogłosiła nową erę. Szansę na miano artystki roku mają również Hania Rani, Kasia Lins i Kaśka Sochacka. Są płyty, artyści, którym kibicuję. Jest trio Łona, Konieczny, Krupa, który nagrał płytę "Taxi". Ona wyrezonowała opowieścią o polskich taksówkarzach. To kategoria hip hop. Również godnie reprezentowana. Bijący rekordy popularności zespół PRO8L3M. Do tego Włodi i Zdechły Osa. I najchętniej streamowany artysta w Polsce - Taco Hemingway. Tegoroczna edycja jest wyjątkowa. Fryderyki obchodzą swoje trzydziestolecie. W ciągu trzech dekad przyznano prawie 900 statuetek. Zgłasza się tysiące albumów, tysiące artystów. Jedną z osób, które decydują o tym do kogo trafi statuetka jest Stanisław Trzciński, członek Akademii Fonograficznej, który przez 12 lat organizował galę Fryderyków. Jak przyznaje to wciąż najważniejsze nagrody muzyczne w naszym kraju, ale przydałby się mały lifting. Należy zredukować niepotrzebne kategorie, do których zgłasza się tylko po kilkunastu wykonawców czy albumów - album dziecięcy roku, metal, elektronika. To są niestety martwe kategorie. 30 lat temu było niewiele wytwórni, a podpisanie kontraktu i wydanie albumu było naprawdę dużym wyróżnieniem. Ale jedno się nie zmieniło, żeby porwać tłumy, trzeba mieć Supermoce! I gwarantuję nieprzespane noce. Bardzo państwu dziękuję za uwagę i polecam rozmowę Moniki Sawki z Krzysztofem Kukuckim, wiceministrem rozwoju i technologii.