Oni ścigają i zamykają łapówkarzy, ich chce zamknąć Platforma. Dobry wieczór, Edyta Lewandowska, witam Państwa w polskiej telewizji i zapraszam na Wiadomości. A oto co dziś w programie. Nie ma nic wspólnego z prawem pierwotnym UE. Oczywiście nie ma nic wspólnego z polską konstytucją. To byłby koniec Unii jaką znamy. Bruksela forsuje zmiany w traktatach. Tak naprawdę będzie to strata dużej części suwerenności. To ma być wymówka zgodnie z tym hasłem: "Pieniędzy nie ma i nie będzie", Środki w budżecie są, ale Platforma znowu straszy. Przewidywała, że nie będzie środków finansowych na 500 Plus. Rozsypał tą substancję na telefonie i po prostu tą zawartość wciągnął. Nie wierzyłem własnym oczom. Ogromne niebezpieczeństwo, o którym możemy nie wiedzieć. Powinniśmy poinformować policjantów, bo szybkie zgłoszenie to szybka reakcja. 5 eurodeputowanych z Niemiec i Belgii zaproponowało kilkaset zmian w unijnych traktatach. Wśród 267 poprawek są takie, które zagrażają suwerenności państw członkowskich - alarmują prawnicy i politycy. Tym najniebezpieczniejszą zmianą jest odebranie prawa weta. Głosowanie nad dokumentem w Brukseli już w środę. Euro jako obowiązkowa waluta, zmniejszony skład Komisji Europejskiej, a więc pozbawiony przedstawicieli wszystkich państw członkowskich, i likwidacja prawa weta, a w praktyce dominacja Berlina. To propozycje niemieckich i belgijskich europosłów. Nie można być pod naciskiem jednego państwa. Musimy szybko reagować, dbać o bezpieczeństwo. Atak na dotychczasowe traktaty jest już w oficjalnym dokumencie unijnym, zapowiadającym wieloetapową procedurę zmiany Wspólnoty. Propozycja antyfederalistyczna, antydemokratyczna, bo nie poddana kontroli społecznej. Głosowanie nad dokumentem miało odbyć się przed wyborami w Polsce. Zostało przeniesione na najbliższą środę. W zasadzie całe spektrum z wyjątkiem konfederacji polskiej opozycji tutaj przez swoich reprezentantów popiera ten zamach ustrojowy. Faktycznie przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej nie widzą zagrożeń. Tym zagrożeniem dla Unii Europejskiej za naszej obecności były rządy Prawa i Sprawiedliwości. To było największe zagrożenie. W sukurs politykom opozycji idzie część mediów. USA Europy to konieczność. Zacznijmy o tym rozmawiać. Zmiany ograniczają kompetencje państw członkowskich w zakresie bezpieczeństwa i obrony, jednolitego rynku, gospodarki i budżetu. Najbardziej uderzające w kraje średnie, bo to one utracą swoje możliwości samostanowienia, które dzisiaj w istotnym stopniu jeszcze mają. Kilkaset zmian w traktatach ma doprowadzić do zmiany ustroju unii - wzmocnienia najsilniejszych, czyli Niemiec, kosztem słabszych. Przeniosą swoje dzisiejsze uprawnienia na rzecz instytucji europejskich. Tak naprawdę będzie to strata dużej części suwerenności. My będziemy po prostu terenem zarządzanym z zewnątrz. Nie żadnym państwem, choć pozory państwa, cały ten teatr demokratyczny pozostanie. Projekt poprawek do unijnych traktatów zakłada także gruntowne zmiany w prowadzeniu polityki zagranicznej. Wprowadza zupełnie inną procedurę umów międzynarodowych, w moim przekonaniu procedurę niezgodną zarówno z prawem międzynarodowym jak i z polską konstytucją. Duże emocje wzbudza także propozycja przymusowego przyjęcia waluty euro. To będzie prawo mniej więcej takie, jakby grupa państw afrykańskich przyjęła, że u nas będą ich waluty obowiązywać. Nie ma nic wspólnego z prawem pierwotnym UE. Oczywiście nie ma nic wspólnego z polską konstytucją. W unijnym dokumencie są także propozycje usunięcia w traktatach sformułowań o kobietach i mężczyznach i zastąpienia ich określeniem płci społeczno-kulturowej. Rolnictwo może okazać się kością niezgody w powyborczych układankach między Platformą, Lewicą a Trzecią Drogą. Tuż przed wyborami rolnicze organizacje związkowe pytały polityków o tzw. "rolniczą dwunastkę". Poparcie dobrych dla wsi postulatów deklaruje Prawo i Sprawiedliwość, Konfederacja i PSL. Jak więc ludowcy zamierzają dojść do porozumienia z Platformą? Rolnicy od lat wybierają Prawo i Sprawiedliwość. W ostatnich wyborach ponad 2/3 rolników poparło tę partię. Nic dziwnego, że teraz, gdy wizja tworzenia rządu przez Platformę jest realna, są pełni obaw. Żebyśmy sobie nie musieli rano zadawać pytania, czy nasze inwestycje są słuszne czy nie - po to były te wybory. Z niepokojem w przyszłość patrzy i ten hodowca świń z Łodzi i ten rolnik z Lubelskiego. Takie gospodarstwo jak moje będzie też musiało zakończyć produkcję, bo nie będzie dla kogo tego sprzedać. Dyskusja toczy się o tzw. "dwunastkę dla zwierząt", czyli postulaty, które tuż przed wyborami zaproponowały rolnicze centrale związkowe. Ta "12 rolnicza" dla rolnika to jest taka świętość jak 10 przykazań dla katolika. Pod dokumentem podpisało się PiS, a także Konfederacja i PSL. Te trzy partie są przeciwne ograniczaniu hodowli zwierząt i ograniczaniu produkcji mięsa. Platforma i Lewica dobrych dla rolników rozwiązań nie poparły. Jest to niszczenie polskiego rolnictwa i ta "12" to głos desperacji. Platforma i Lewica chciałyby za to odchodzić od chowu klatkowego i wprowadzić zakaz sprzedaży żywych ryb. I to rodzi pytanie: czy Tusk uszanuje zdanie mniejszego gracza, jakim jest PSL? PSL, jeśli wejdzie do tego rządu, zostanie ograny. PSL analizuje sytuację. Oczywiście kwestia przekonania lewej strony jest znacznie trudniejsza. wszyscy popierają "12" dla zwierząt. Nie. Platforma się nie podpisała. Czy rolnicze postulaty zostaną wpisane w ewentualną umowę ludowców z Platformą? Lewica studzi ten optymizm. PSL decyzji partii Tuska nie może być pewne. Czy pana zdaniem powinno to zostać zapisane w umowie koalicyjnej? Ja jestem tylko skromnym pracownikiem winnicy pańskiej. Być może także te rolnicze postulaty będą elementem rozmów z prezydentem. Jutro Prawo i Sprawiedliwość i Koalicja Obywatelska, a w środę Trzecia Droga, Lewica i Konfederacja. Dopiero po odbyciu wszystkich spotkań głowa państwa podejmie decyzje o powierzeniu misji formowania rządu. Walczą z korupcją, zamykają łapówkarzy. Platforma też zapowiadała zamknięcie, ale całego Centralnego Biura Antykorupcyjnego. A były szef tej formacji insynuuje, że CBA miało rzekomo ustalić działania wymierzone przeciw ugrupowaniom opozycyjnym. To kłamstwo - odpowiada koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński i zawiadamia prokuraturę. Zlikwidujemy też CBA. Taki plan dla Centralnego Biura Antykorupcyjnego politycy Platformy powtarzają systematycznie. Z całą pewnością do likwidacji. Z całą pewnością gros obowiązków antykorupcyjnych Były szef CBA stawia pytania obecnemu szefowi MSWiA, a każde brzmi niemal jak zarzut. Pracownicy stacji powtarzają insynuacje Pawła Wojtunika, który CBA kierował podczas rządów Donalda Tuska i Ewy Kopacz. Podczas odprawy w Lucieniu dwa dni przed wyborami, aby w kontekście wyborów parlamentarnych masowo stosować kontrole operacyjną wobec przedstawicieli ugrupowań opozycyjnych. Okazji nie przepuścił Donald Tusk. Dowodów oczywiście brak. Ja się nie chce zajmować i nie zajmuje się plotkami. To, co pan mówi, brzmi bardzo wiarygodnie. Ja nie byłem uczestnikiem tych wydarzeń. Na rewelacje Wojtunika zdecydowanie reaguje minister Mariusz Kamiński. O co więc chodzi? Mamy do czynienia mam wrażenie z celowym działam o charakterze politycznym, po to żeby destabilizować opinię publiczną. Aby budować grunt pod likwidację służby walczącej z korupcją. Zlikwidujemy, oczywiście że tak. Bo to jest polityczna służba. Absolutnie CBA jest najbardziej upolitycznioną służbą. Platforma Obywatelska chce zlikwidować służbę specjalną, która doprowadziła do tego, że zarzuty usłyszał szereg działaczy tego ugrupowania bądź osoby związane, sympatyzujące z tym ugrupowaniem. Pierwszą głośną akcją CBA była sprawa korupcji posłanki Platformy - Beaty Sawickiej. Biuro zajęło się też Sławomirem Nowakiem i Włodzimierzem Karpińskim. Prawdziwym chichotem losu jest fakt, że być może o losie CBA zdecydują politycy, którymi CBA się interesuje. Chodzi o oskarżanych o korupcję Tomasza Grodzkiego czy Stanisława Gawłowskiego. Oni w następnej kadencji dalej będą senatorami. Sam Wojtunik usłyszał prokuratorskie zarzuty. Chodziło o wyłudzenia zwrotu podatku VAT. Były szef CBA zaistniał także na tzw. taśmach prawdy Platformy. Na nagraniach tłumaczył, na czyj rozkaz 10 lat temu spalona została budka przed ambasadą Rosji podczas Marszu Niepodległości. Koncepcja obowiązująca wśród polityków Platformy i jej sojuszników to likwidacja formacji, która walczy z korupcją. Dlaczego Platforma chce się jej pozbyć? Na to każdy może odpowiedzieć sobie sam. Ponad 5000 Palestyńczyków, w tym 2000 dzieci zginęło dotychczas w Strefie Gazy w wyniku izraelskich ostrzałów. Jak informuje tamtejsze Ministerstwo Zdrowia, ponad 15 tys. osób zostało rannych od początku konfliktu. Tymczasem wcale nie zanosi się, by sytuacja na Bliskim Wschodzie się unormowała. Drugi konwój z pomocą humanitarną dotarł dziś do Strefy Gazy. Kilkanaście tirów z wodą, żywnością i lekami trafi do potrzebujących. Ale ponad 150 ciężarówek ze wsparciem dla palestyńskich cywilów wciąż nie zostało wpuszczonych do kraju. Na razie wojskowa operacja lądowa, którą zapowiadał Tel Awiw, została przesunięta w czasie. Za to izraelskie lotnictwo atakuje z powietrza. Według palestyńskich mediów pociski spadły m.in. w pobliżu trzech szpitali w Strefie Gazy. To właśnie tam, zdaniem Izraela, miały znajdować się obiekty dowództwa Hamasu. Siły Obronne Izraela dokonały nalotu na Gazę - to misja krajowa o najwyższym priorytecie w odpowiedzi na atak oraz uprowadzenie naszych obywateli. Mieszkańcy, apelujemy, zintensyfikowaliśmy nasze ataki, więc prosimy o ewakuację na południe. Nad ranem Izrael zaatakował też obiekty Hezbollahu w Libanie. Benjamin Netanjahu ostrzegł przed akcjami odwetowymi. Jeśli Hezbollah zdecyduje się przystąpić do wojny, to popełni największy błąd w swoim życiu. Wówczas uderzymy w nich z niewyobrażalną siłą. To będzie oznaczać zniszczenie dla Hezbollahu i całego Libanu. Ale wkroczenie do Libanu może nie być wcale takie proste. IDF, czyli siły obronne Izraela, będą miały problem, jeśli wejdą na południe Libanu, bo Hezbollah zna tam każdą drogę, każdy krzak, każdą górę. Sytuacja komplikuje się coraz bardziej, a eksperci wskazują kraje, którym na rękę jest podpalenie Bliskiego Wschodu. Pierwszym zainteresowanym jest oczywiście Rosja, która nie radzi sobie na Ukrainie, ale są też spekulacje, czy to nie Chiny także mieszają na Bliskim Wschodzie, dlatego że jest to wygodne dla nich, ponieważ percepcja amerykańska jest rozproszona, a wiadomo, że chodzi o Tajwan. Chiny wysłały w rejon Bliskiego Wschodu 6 okrętów wojennych, co zdaniem obserwatorów może zaostrzyć sytuację. Są gotowi na każdy scenariusz - od wojny konwencjonalnej po biologiczną i chemiczną. Szpital Rambam w Hajfie dysponuje największą ufortyfikowaną podziemną placówką medyczną. Ten obiekt w czasach pokoju miał zupełnie inne zastosowanie. Na pierwszy rzut oka to parking jak każdy inny. Ale centrum medyczne Rambam w Hajfie w zaledwie 30 godzin było w stanie przerobić go na ufortyfikowaną placówkę medyczną. W przypadku wojny niekonwencjonalnej, np. ataku chemicznego, mamy zapasy wody, jedzenia i powietrza, dzięki którym jesteśmy w stanie przeżyć 3 dni bez pomocy z zewnątrz. O takim rozwiązaniu szpital myślał od czasu drugiej wojny libańskiej w 2006 roku, gdy nie był dostatecznie chroniony, a wokół niego spadło prawie 70 pocisków. To zobowiązanie wobec naszych pacjentów - móc zapewnić im pełną opiekę medyczną, gotową na każdy scenariusz. I tę gotowość widać tu na każdym kroku - od rozwiązań sanitarnych po technologiczne. Mamy tu pełne połączenie ze światem zewnętrznym. Nawet telefon alarmowy, z którego można połączyć się z dowództwem armii. Armia pomagała w tworzeniu podziemnego szpitala. Gdy zajdzie tak potrzeba, w razie ataku zadbamy o pacjentów i sprowadzimy ich tu, do bezpiecznego miejsca. Żołnierze zadbają także o bezpieczeństwo pacjentów już pod ziemią. Gdy pojawi się taka potrzeba, cała operacja przeniesienia pacjentów ze szpitala tutaj, pod ziemię zajmie nie więcej niż 8 godzin. W tej chwili jest tu 2000 łóżek, ale szpital ma możliwości na więcej. W podziemnym szpitalu są już pierwsi pacjenci. To dializowane dzieci. Dopóki możemy być tu razem i pod opieką personelu szpitala, to miejsce nie ma znaczenia. Tak, jest inaczej niż zwykle, ale wiemy, że jesteśmy tu bezpieczni. Szpital leczy nie tylko cywilów, ale też rannych żołnierzy. Ci, którzy zmagają się z zespołem stresu pourazowego, mogą tu liczyć na wsparcie czworonogich terapeutów. To niesamowite, jak te zwierzęta wywołują uśmiech na twarzach ludzi. Dzięki nim wyzwalają się hormony szczęścia. Psy potrafią też przewidzieć zbliżające się ataki paniki i łagodzić ich skutki. Czwartą dobę trwa obława za poszukiwanym Grzegorzem Borysem, podejrzanym o zamordowanie ze szczególnym okrucieństwem swojego 6-letniego syna. Policjanci od piątku nawet na minutę nie przerwali tych poszukiwań. Skrawek po skrawku przeczesują te wytypowane miejsca. Do dyspozycji dowódca operacji ma blisko 1000 funkcjonariuszy. To są nie tylko policjanci, ale i żandarmi wojskowi jak również strażacy i strażnicy leśni. 44-letni Grzegorz Borys poszukiwany jest listem gończym, a prokurator wydał postanowienie o przedstawieniu mu zarzutu zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyzna może być niebezpieczny, stąd apele, aby osoby, które go zobaczą, nie podejmowały samodzielnej próby zatrzymania, tylko skontaktowały się z policją. Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości. Zobaczmy, co jeszcze przed nami. Niemcy chcą, by było jak dawniej. Berlin liczy na zmianę w Warszawie. Znowu rekord - ponad 2,5 mln widzów. Serial "Dewajtis" podbija serca. Objawy łatwo pomylić ze zwykłym zmęczeniem czy chwilową chandrą. Dziecko jest apatyczne, skarży się na nadmierne pragnienie. Po wykonaniu badania krwi rodzice przeżywają szok. Liczba dzieci chorujących na cukrzycę z każdym rokiem jest coraz większa. Powiemy teraz o tym, jak wygląda walka małych pacjentów o zdrowie. Wystarczy chwila - wynik stężenia glukozy we krwi pozwoli wykryć cukrzycę. Nie bolało. Trwało to 4 sekundy. Najczęściej błędnie myślimy, że cukrzyca dotyczy tylko dorosłych i to w jesieni życia. Tymczasem zarówno z pierwszym jak i drugim typem choroby borykają się także najmłodsi. Roksana podobnie jak 20 tys. dzieci w Polsce choruje na cukrzycę typu I. Niepokój rodziców wzbudziła nagła utrata wagi, nastolatka stała się także bardzo senna. Z wesołej dziewczyny stała się apatyczna, nic jej nie cieszyło. Aczkolwiek nikt nie brał pod uwagę, takiej sytuacji, że to może być cukrzyca. Ponieważ u nas w rodzinie nie ma cukrzycy typu I. O ile cukrzyca typu I to choroba autoagresywna, na której obecność nie mamy wpływu, o tyle typ II zależny jest od naszej diety i stylu życia. Z badań Ministerstwa Edukacji i Nauki wynika, że co piąty uczeń ma nadwagę, która w połączeniu z masowym unikaniem ruchu i sportu jest głównym powodem choroby. Odrzucamy fast foody, pilnujemy aby dzieci jadły zdrowo. Po drugie ruch. Ruch jest najważniejszą profilaktyką i dieta w profilaktyce otyłości i cukrzycy typu II u dzieci i dorosłych. Objawy cukrzycy typu I są zdecydowanie agresywniejsze. Rodzice szybciej diagnozują problem. W przypadku choroby typu II objawy mogą być zaskakujące. Bardzo duże pragnienie to jest nienaturalne pragnienie. Dzieci potrafią wypić wodę z kałuży, z wazonu - tak bardzo chce im się pić. Jednak ten typ cukrzycy można całkowicie zatrzymać. Ważne aby wprowadzić zdrowe nawyki. To od nas dorosłych zależy, jaką dietę serwujemy naszemu dziecku. To także od nas zależy, czy nasze dziecko uprawia wystarczającą dawkę sportu. Jeżeli te warunki spełnimy, to mamy szanse, że cukrzyca nie zapuka do naszych drzwi. Nasilają się spekulacje o problemach zdrowotnych Władimira Putina. Z nieoficjalnych informacji, które pojawiły się na Telegramie, wynika, że rosyjski dyktator miał przejść zawał. Zaczynamy przegląd wiadomości ze świata. Do ataku serca miało dojść w niedzielę wieczorem. Putin według niepotwierdzonych doniesień został znaleziony na podłodze w sypialni przez swoich strażników, miał mieć konwulsje i przewracać oczami. Z nieoficjalnych informacji wynika, że został reanimowany i przeszedł intensywną terapię. Rośnie napięcie na Morzu Południowochińskim. Dwa chińskie statki w pobliżu Drugiej Ławicy Thomasa celowo uderzyły w filipińskie jednostki. Do kolizji doszło, gdy straż przybrzeżna Chin blokowała dostawę żywności przez Filipiny do wysuniętej placówki Sierra Madre, w której stacjonuje kilkudziesięciu filipińskich żołnierzy. Ponad 1100 owiec i 200 kóz przeszło ulicami Madrytu - to coroczne święto tradycji pasterskich w Hiszpanii. Zwierzęta z północy są przeganiane na południe, by tam wypasać je zimą. W tym roku po raz pierwszy stado prowadziła kobieta. Niecałe 48,5% PKB - tyle według unijnego urzędu statystycznego wyniósł dług publiczny Polski po pierwszym półroczu. To jeden z niższych poziomów w Unii, w której średnio to 83%. Mimo to część polityków dotychczasowej opozycji usiłuje przekonywać, że finanse państwa są w złym stanie. Główne agencje ratingowe przed wyborami utrzymywały ocenę wiarygodności kredytowej Polski na wysokich poziomach. Ich analitycy podkreślali stabilną perspektywę wypłacalności państwa. Jeden z najniższych również długów publicznych w Europie. Relatywnie wysoki wzrost gospodarczy. Politycy Platformy wraz z innymi posłami pracowali w lipcu w Sejmie nad nowelizacją tegorocznego budżetu. A Donald Tusk obiecując choćby podwojenie kwoty wolnej od podatku czy 30-procentowe podwyżki dla nauczycieli podkreślał, że znajdzie na to pieniądze. Ma gruntowne pokrycie w naszych kompetencjach i obliczeniach. Pieniądze znajdą się w sposób niemalże automatyczny. Po wyborach politycy Platformy zaczęli jednak mówić o ogromnej dziurze budżetowej, choć po wrześniu deficyt to zaledwie 38% rocznego planu. Tutaj nie ma absolutnie żadnego zagrożenia - pod jednym warunkiem, że nie będzie się robić rzeczy nieodpowiedzialnych. To ma być wymówka, zgodnie z tym hasłem "pieniędzy nie ma i nie będzie", do tego aby nie realizować swoich zobowiązań wyborczych. W Gazecie Wyborczej eksperci już radzą Tuskowi wycofanie się z obietnicy, którą chciał przelicytować rządowy program "Pierwsze mieszkanie". Lepiej, aby przyszły rząd zapomniał o kredycie 0 proc. Do zaciskania pasa nawołują też potencjalni sojusznicy Tuska. Platforma zgłosiła 100 konkretów, ale dobrze wiemy, że nie tylko Platforma rządzi, a finanse publiczne ograniczą możliwości ich realizacji w krótkim okresie. Z szeregów dotychczasowej opozycji słychać też głosy o ograniczeniu programu 800 Plus czy wycofaniu 14. emerytur. Wszystko po to, by rzekomo uniknąć katastrofy finansowej, którą wbrew faktom opozycja straszyła przez ostatnie 8 lat. Przewidywała, że nie będzie środków finansowych na 500 Plus, że nie będzie środków finansowych na duże inwestycje, które rząd planował, ale oczywiście te prognozy się nie spełniły. Dług publiczny w relacji do PKB jest dziś niższy niż w latach rządów Platformy. Mimo wydatków na armię i ochronę miejsc pracy w pandemii to niecałe 48,5%. Traktatowy limit to 60% PKB, ale i tak połowa państw Unii wyraźnie go przekracza. Niemcy z nadzieja czekają na zmianę władzy w Warszawie. Już w dniu wyborów niemiecka telewizja ZDF mówiła o wygranej Tuska, zręcznie obchodząc fakt, że to Prawo i Sprawiedliwość zdobyło najwięcej głosów. Berlin liczy na powrót do tego, co było, czyli działań pod dyktando silniejszego, oficjalnie nazywane dobrosąsiedzkimi relacjami. Niespełna godzinę po zamknięciu lokali wyborczych w Polsce, w głównym dzienniku niemieckiej telewizji ZDF materiał o wyborach w Polsce. Z jasną tezą. Proeuropejska opozycja wygrała wybory parlamentarne w Polsce. W tamtej chwili jeszcze nic nie było przesądzone, nie było wyników wyborów. Dla niemieckiej redakcji scenariusz był już jednak jasny. Parlament prawdopodobnie powierzy misję tworzenia rządu Donaldowi Tuskowi. To bardzo poprawi relacje polsko-niemieckie. Te niemieckie nadzieje widać od kilku dni także w prasie. 11 mln wyborców głosowało za proeuropejską Polską, 8 mln było przeciw - stwierdził Tageszeitung. W Sueddeutsche Zeitung: "Przyjaciele Europy pokonali wrogów Europy". Sugestia jest jasna, to Tusk daje gwarancję uległości wobec Berlina - twierdzą komentatorzy. To jest coś, co nie mieści się w żadnym razie w dobrosąsiedzkich stosunkach. W Berliner Zeitung autor nakłania Tuska i jego ekipę do łamania prawa. Jeśli nowy rząd naprawdę chce rządzić, Niemcom zmiana władzy w Warszawie jest na rękę. I nie chodzi tylko o zaniechanie żądań reparacji od Berlina - o czym mówiła reporterka ZDF. Niemcy w Brukseli forsują ostatnio projekt zmian traktatowych, czemu głośno sprzeciwia się Warszawa. Polskie "nie" słychać też wobec propozycji obowiązkowego przyjmowania nielegalnych migrantów. Niemcy chcą narzucić Polsce swoją wolę, chcą nad nami panować po to, żeby czerpać z tego korzyści. W tym panowaniu nad innymi Berlina jest jedno z ważniejszych źródeł potęgi gospodarczej Niemiec. Dlatego niemieckich polityków cieszy perspektywa objęcia rządów przez Tuska - bo dobrze pamiętają współprace sprzed lat. To dobre dla Polski i dla Europy, że prawdopodobnie powstanie proeuropejski i demokratyczny rząd. Katarina Barley demokracje rozumie dość osobliwie. Groziła Polsce odebraniem funduszy europejskich. I mówiła o konieczności zagłodzenia Polski - rzekomo w imię walki o praworządność. To sytuacja, która nigdy nie powinna mieć miejsca. Jeden z mieszkańców Warszawy w mediach społecznościowych podzielił się nagraniem, na którym widać kierowcę taksówki - ten prawdopodobnie zażywa narkotyki. Teraz powiemy o problemie z przewoźnikami na telefon, od których nieraz zależy nasze życie. To nagranie wywołało oburzenie w mediach społecznościowych. Widać na nim, jak kierowca taksówki w centrum Warszawy wciąga nosem biały proszek - najprawdopodobniej narkotyki. Dotarliśmy do autora nagrania. Mężczyzna mówi wprost: sytuacja wyglądała jednoznacznie. Zobaczyłem, że kierowca tego samochodu wyjmuje aluminiowe sreberko spod fotela, Autor nagrania wezwał policję, ale kierowca uciekł. Film trafił już w rękach stołecznej policji. Jak tylko ta informacja trafiła w nasze ręce, to niezwłocznie zostało przekazane przede wszystkim do policjantów wydziału ruchu drogowego, ale także jednostek komend rejonowych na terenie garnizonu stołecznego. Postępowanie w tej sprawie trwa. O komentarz poprosiliśmy również warszawski ratusz, który wydaje licencje taksówkarzom. Z opinii warszawskich taksówkarzy wynika, że w minionych latach licencje były polem wielu nadużyć i niedopatrzeń, a rynek zalały przewozy na aplikację. Przyszedł kierowca do jednej z takiej spółdzielni, która jest podpięta pod aplikację. O tym, jak fatalne umiejętności mają niektórzy jeżdżący w przewozach na aplikację, inni kierowcy przekonują się często na drodze. Do tego kontrole niemal za każdym razem ujawniają, że wśród osób siadających za kierownicą tego typu taksówek są ci, którzy uprawnień do jazdy w ogóle nie mają. Od wielu lat na boiskach szlifują formę, rozwijają pasję, a potem grają, by wspierać innym. Reprezentacja TVP w piłce nożnej pokazuje, że zwycięstwa owszem cieszą, ale najważniejszy jest cel. Nie bez powodu ich hasło to "gramy i pomagamy". Reprezentacja TVP kontra Drużyna Tiger Hearts Mogilany. To coś więcej niż mecz. I piłkarze, i publiczność, która się zgromadziła, jak widzimy, ma wielkie, gorące serce i chcą wesprzeć zbiórkę dla Bartosza. 9-latka, u którego zdiagnozowano nowotwór złośliwy. Aby chłopiec mógł normalnie żyć, potrzebna jest stała opieka specjalistów. Bartusia wesprzeć może każdy. Gimnastyki czy fizjoterapii potrzebuje tak naprawdę codziennie. Bardzo też wskazany byłby dla niego masaż neurotaktylny. Stąd inicjatywy takie jak ta. Często bierze w nich udział reprezentacja TVP w piłce nożnej. To ponad 20 zawodników i ogromna pasja. Od dekady trenerem reprezentacji jest dziennikarz i prezenter TVP Rafał Patyra. Piłkarska reprezentacja TVP to jest takie ramie pomagające, wyciągnięte przez TVP w kierunku tych, którzy tej pomocy potrzebują. To mnóstwo spotkań, treningi, turnieje, a przy tym oczywiście boiskowe emocje. Jesteśmy grupą 25 facetów, a mimo to potrafimy sobie nawzajem ustępować. Stworzyliśmy tak naprawdę rodzinę. Dla wielu, w tym dla nas, ten sport to nie tylko "kopanie piłki", ale coś znacznie więcej. Pasja, a przy okazji możliwość budowania relacji i pomagania drugiemu człowiekowi. Ta produkcja TVP podbiła serca widzów. Serial "Dewajtis" z kolejnym rekordem. 6. odcinek sagi obejrzało ponad 2,7 mln widzów. Czym urzekła państwa historia na podstawie powieści Marii Rodziewiczówny? Dramatyczne wydarzenia i walka głównego bohatera o swoją własność. Im bliżej finału, tym więcej widzów śledzi losy Marka Czertwana. Dewajtis, prastary dąb, od początku spaja historie Marka i jego obowiązek przejęcia pieczy nad majątkiem ziemskim Poświcie. Robimy film o honorze i o tym, jak honor wpływa na postępowanie ludzkie generalnie. Ta opowieść jest przede wszystkim o takich wartościach, których jest współcześnie bardzo mało. Te inne pokazane w serialu są ponadczasowe. Wierność ojczyźnie i tradycji. Historia miłosna tylko dopełnia całość. I to jest piękne. Piękna jest sceneria, w której ten romans się rozgrywa, bo serial pokazał wspaniałą Polskę kresów. Widzowie ją pokochali. Od 1. odcinka przed telewizorami zasiadało coraz więcej widzów. Niedzielny odcinek obejrzała rekordowa liczba ponad 2,7 mln osób. To jeszcze podziękowania dla państwa, naszych widzów. W pierwszych trzech tygodniach października, podobnie jak we wrześniu, Wiadomości są liderem wśród serwisów informacyjnych ze średnią 2,8 mln widzów. To prawie 300 tys. więcej niż Fakty i ponad milion więcej niż Wydarzenia. A jeszcze dziś o 21.10 zapraszamy państwa do TVP1 na kolejną odsłonę Teatru Telewizji. "Zegarek" to dramat Jerzego Szaniawskiego i wzruszająca opowieść o relacji zegarmistrza i jego ucznia. W Wiadomościach to wszystko. Za chwilę nasi goście Radosław Fogiel i Arkadiusz Myrcha. Zapraszam do oglądania tej rozmowy. Do zobaczenia.