Joanna Dunikowska-Paź, dobry wieczór. Zapraszam na "19:30" w piątek, który przynosi m.in. takie wydarzenia... Jak coś będzie nie tak, to szef zapewnia osłonę. Kulisy dotacji z Funduszu Sprawiedliwości. Bzdury i brednie. Mamy do czynienia de facto ze zorganizowaną grupą przestepczą. Prezes PiS przed komisją. Ja tu uczestniczę, bo mam bardzo dobre serce. Pan tu uczestniczy, bo pan rządził 8 lat i podejmował decyzje z tylnego siedzenia. Festiwal gwiazd. Będzie to powrót do źródeł. Już przygotowujemy ten występ, dlatego cieszę się. Kolejne nagrania, a na nich poświadczenie nieprawdy, bańka do zwrotu i szef, który zapewnia osłonę. Zarejestrowana rozmowa dotyczy fundacji Profeto, której z Funduszu Sprawiedliwości przyznano niemal 100 mln zł. Były wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski ze swoim współpracownikiem rozmawia o lawinie, której nie da się zatrzymać i lawina reakcji rzeczywiście ruszyła. Co wiemy na teraz i jak duży to problem dla Suwerennej Polski? Jak duży to problem dla Suwerennej Polski? W odpowiedzi na to pytanie może pomóc analiza treści kolejnych nagrań, do których dotarliśmy. Dotyczą Funduszu Sprawiedliwości. Słyszymy rozmowę byłego wiceministra sprawiedliwości Marcina Romanowskiego ze swoim współpracownikiem - o fundacji Profeto. Ksiądz z Profeto to Michał O. Jego fundacja dostała z Funduszu Sprawiedliwości prawie 100 mln zł na budowę tego ośrodka dla ofiar przestępstw. Miały w nim być m.in. studia nagrań. To zdjęcia z marca, gdy duchowny trafił do aresztu. Chciał wyjść na wolność, ale przedwczoraj sąd podtrzymał decyzję o środku zapobiegawczym. Na nagraniach usłyszeliśmy, że były wiceminister sprawiedliwości dostał od byłego szefa departamentu Funduszu jasną informację: są nieprawidłowości przy dotacji dla Profeto. A ksiądz Michał O. mówi o osłonie, którą - w razie problemów - ma zapewnić szef. Pytanie, kto nim jest. Ksiądz miał też prosić o kolejne dotacje, choć, jak słyszymy, część powinien zwrócić. Ksiądz miał prosić o kolejne 2 miliony złotych na inwestycje. Ujawniliśmy nagranie, w którym Mraz i Romanowski mogli rozmawiać o planach zorganizowania ustawionego konkursu z Funduszu Sprawiedliwości. To było polecenie skierowane przez wiceministra sprawiedliwości do dyrektora Funduszu Sprawiedliwości, aby przed ogłoszeniem konkursu przygotował papiery dla organizacji, które mają ten konkurs wygrać. Mimo nagrań ich treści politycy Suwerennej Polski odpierają zarzuty. O sprawę pytaliśmy prezesa PiS. Wiarygodność zeznań byłego dyrektora Funduszu Sprawiedliwości potwierdziły prokuratura i sąd. Mówił wczoraj w programie Pytanie dnia w TVP premier Donald Tusk. Mamy do czynienia de facto ze zorganizowaną grupą przestępczą na czele której stał prokurator generalny. Nie było takiego państwa w Europie. Kolejne kryzysy pod znakiem zapytania stawiają przyszłość Zjednoczonej Prawicy, a pytanie numer jeden brzmi: czy wciąż jest zjednoczona? Afera w Funduszu Sprawiedliwości to tylko w teorii sprawa Suwerennej Polski, bo w rzeczywistości rząd był koalicyjny, więc i odpowiedzialność jest wspólna. Ta afera pociągnie PiS na dno, panie prezesie? Dziękuję za życzliwość. Nie o życzliwość jednak chodzi, ale o to, jak w sytuacji narastających problemów polityków Suwerennej Polski... To minister Ziobro decydował. ...zachowa się Jarosław Kaczyński. Zarzuty dotyczące Funduszu Sprawiedliwości są poważne. Na razie usłyszeli je: ksiądz, który dostał pieniądze na budowę tego ośrodka, oraz dwie urzędniczki Ministerstwa Sprawiedliwości. Po publikacji Onetu prokurator generalny zawiesił w obowiązkach prokuratora Jakuba Romelczyka. Wkrótce jednak będą wnioski o pozbawienie immunitetu polityków Suwerennej Polski. Jak wynika z nieoficjalnych informacji, mogą one dotyczyć byłych wiceministrów Michała Wosia i Marcina Romanowskiego. Jak deklaruje ich partyjny kolega, politycy sami z immunitetów nie zrezygnują. Dlaczego mają się zrzekać? Obronią się, spokojnie. Ja się nie martwię. Po co się mają zrzec immunitetu? Obronią się. Pozostali politycy Suwerennej Polski unikali dziś kontaktu z dziennikarzami. Żaden z nich nie pojawił się na posiedzeniu komisji sprawiedliwości. Jeszcze wczoraj PiS zapraszało na konferencję z udziałem byłego premiera. Dziś, godzinę przed jej rozpoczęciem, została odwołana. Opozycja nie ma wątpliwości, jaka przyszłość w związku z opublikowanymi nagraniami czeka Suwerenną Polskę. Taśmy rozsadzą tę partię od środka i chyba co do tego nikt nie ma cienia wątpliwości. To dla Suwerennej Polski będzie koniec, ale wydaje mi się, że oni to oni, ale też Jarosław Kaczyński będzie miał ogromny problem. Jarosław Kaczyński nie ma żadnego interesu, żeby trzymać przy sobie Suwerenną Polskę. A to, czy prezes PiS będzie bronił polityków Suwerennej Polski, czy się ich pozbędzie, zależy zdaniem Lewicy tylko od jednego. To jest pytanie, czy Zbigniew Ziobro ma haki na Jarosława Kaczyńskiego i resztę kolegów z PiS-u. Solidarna Polska powstała w 2012 r., kilka miesięcy po rozłamie w PiS-ie i po tym, jak z PiS-u wyrzuceni zostali Tadeusz Cymański, Jacek Kurski i Zbigniew Ziobro. Wszyscy razem, razem wygramy. W wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2014 r. partia nie przekroczyła progu wyborczego. Skłoniło to rozłamowców do podjęcia rozmów z PiS-em. I tak w 2014 r. utworzona została Zjednoczona Prawica. Ponad rok temu Suwerenna Polska bez PiS nie uzyskiwała nawet 0,5% poparcia. Sondaż z marca tego roku dawał partii Zbigniewa Ziobry 4%, ale nadal poniżej progu wyborczego. Te zeznania to może być punkt zwrotny w historii Suwerennej Polski. 2/3 polityków tej partii niedługo będzie miało zarzuty albo pójdzie do więzienia. Z tej sytuacji wyjdziemy wzmocnieni, nie ma cienia wątpliwości. Politycy Suwerennej Polski niezmiennie są na listach PiS-u do Parlamentu Europejskiego. To 10 osób, z czego 3 - Sebastian Kaleta, Marcin Warchoł i Michał Wójcik - to byli wiceministrowie sprawiedliwości. Oglądają państwo "19:30". Za chwilę opowiemy o zeznaniach prezesa PiS przed sejmową komisją do spraw wyborów kopertowych, a także... Trudna walka o zdrowie. Jesteśmy świadkami pandemii bez precedensu w historii świata. Zuchwały napad. Bardzo szybko uderzali w szyby ostrym narzędziem, a później naruszyli nietykalność cielesną konwojentów. "Doszedłem do wniosku, że to dobre rozwiązanie dla Polski" - to Jarosław Kaczyński o wyborach kopertowych podczas posiedzenia sejmowej komisji śledczej. Prezes PiS nie chciał odpowiedzieć na pytanie, kto był w gremium decyzyjnym, bo, jak mówi, mógłby się pomylić, ale wie, że winę za nieprzeprowadzenie wyborów ponosi PO. Oczekiwanie na ostatniego politycznego świadka. 70 mln zł za stracone wybory. Czy czuje się pan odpowiedzialny za wybory, które się nie odbyły? Prezes PiS w ogniu pytań dziennikarzy... i członków komisji. Już na początku przesłuchania przyznał... Sam nie ukrywam tego, że doszedłem do wniosku i inni doszli do takiego wniosku, że to jest dobre rozwiązanie także dla Polski. Choć tego, kto przygotował ustawę, kto się nią zajmował - nie pamiętał. Kto brał udział w gremium, które podjęło tę decyzję? Nie będę w tej chwili podejmował tego rodzaju wysiłku z tego względu, że mogę się pomylić. Winą za to, że wybory korespondencyjne się nie odbyły - tu niespodzianki nie ma - prezes obarczył ówczesną opozycję. Kto pana zdaniem doprowadził do zablokowania wyborów, za które podatnicy zapłacili? Platforma Obywatelska. Proszę, żeby pan nie wprowadzał w błąd. Ja nie wprowadzam w błąd, to PO zablokowała te wybory, dlatego że groziła jej klęska wyborcza. Przypomnijmy: wybory prezydenckie drogą korespondencyjną miały odbyć się w 2020 r., w czasie epidemii COVID-19. Głosowanie miała zorganizować Poczta Polska pod nadzorem ministra aktywów państwowych. Ostatecznie wybory się nie odbyły, ale kosztowały 70 mln zł. Może pan by oddał Poczcie Polskiej te pieniądze, panie pośle? Mam nadzieję, że przyjdzie taki moment, gdy PO rzeczywiście odda te pieniądze. Pani oczywiście też. Czy pan mnie straszy? Ja pani nie straszę. Podczas przesłuchania prezes PiS podkreślał, że komisja działa nielegalnie. Dlaczego bierze pan udział w czymś, co jest w pana przekonaniu nielegalne? Z dobroci serca. Były także słowne potyczki. Czy świadek może troszeczkę bliżej mikrofonu, bo wszyscy mówią, że nie słychać? Nie świadek, tylko co najmniej pan poseł. Jarosław Kaczyński to ostatni świadek. Komisja zapowiedziała wnioski do prokuratury ws. działań prezesa PiS. Z punktu widzenia samej organizacji wyborów korespondencyjnych w tym nie uczestniczył, nie był premierem, więc tych technicznych kwestii nie miał we własnych kompetencjach. Komisja przesłuchała w sumie prawie 30 osób, w tym Mateusza Morawieckiego, Elżbietę Witek i Jacka Sasina. Mamy wystarczająco dużo dowodów na to, że nastąpiło albo niedopełnienie obowiązków, albo przekroczenie uprawnień. Czy dojdzie do konfrontacji prokurator Ewy Wrzosek, która wszczęła śledztwo ws. organizacji wyborów prezydenckich, z prokurator Edytą Dudzińską, która przejęła to śledztwo, a następnie je umorzyła - jeszcze nie wiadomo. Raport końcowy komisji śledczej ds. wyborów kopertowych ma być znany najpóźniej przed wakacjami. Wtedy też planowane jest złożenie wniosków do prokuratury. Donald Tusk w wywiadzie dla TVP deklaruje, że nie będzie walczył o prezydenturę. Bo, jak dodaje, to, co ma do zrobienia jako premier, zajmie mu nawet lata. Obok dyskusji o przyszłej prezydenturze, równie ciekawa wydaje się ta o podziale kompetencji między głową państwa a rządem, także za sprawą ustawy kompetencyjnej. A nowa odsłona sporu to stanowisko ambasadora przy NATO. To pierwsza tak jednoznaczna deklaracja premiera. Nie będę kandydował w wyborach prezydenckich, jest cała grupa kandydatów zdeterminowanych, żeby walczyć o prezydenturę, a ja mam tutaj do wykonania naprawdę bardzo dużo roboty. I prawie natychmiast ujawnił, jak by zareagował, gdyby kandydatem PO na prezydenta był Rafał Trzaskowski. Ja byłbym bardzo zadowolony, gdyby spróbował ponownie. Wtedy był bardzo blisko zwycięstwa. Deklaracją premiera dotycząca startu w wyborach nie jest zdziwiona prof. Anna Pacześniak. Dlatego że uważa, że władza jest gdzie indziej. Rzecz jasna, że prezydent, co pokazuje chociażby Andrzej Duda, może komplikować życie rządzącym, czego przykładem jest przeciąganie liny, jeśli chodzi o ambasadorów. Chodzi konkretnie o ambasadora Polski przy NATO. Od 2019 r. jest nim Tomasz Szatkowski, były wiceminister obrony narodowej w rządzie PiS. Rząd Donalda Tuska chciałby na to stanowisko powołać Jacka Najdera, który był już stałym przedstawicielem przy NATO między 2011 a 2016. Mamy bardzo poważne powody. Powody, o których minister spraw wewnętrznych i szef służb mówić jednak nie chce. Ale sprawę stawia jasno. Mówił też, że informacje, które służby przekazały prezydentowi w ostatnich dniach, są "dyskwalifikujące dla Szatkowskiego w roli ambasadora przy NATO". Wczoraj sejmowa komisja spraw zagranicznych pozytywnie zaopiniowała kandydaturę Jacka Najdera. Nie podpiszę zgody na tak ustawionego ambasadora, absolutnie. Uważam, że to złamanie wszelkich zasad i jest to absolutny brak kultury politycznej. Polską politykę zagraniczną prowadzi rząd i prośba, by prezydent nam to umożliwił. Pod koniec rządów PiS parlament z inicjatywy Andrzeja Dudy przyjął jednak ustawę kompetencyjną, która daje prezydentowi wpływ na obsadzanie stanowisk w unijnych instytucjach. Jeżeli się podejmuje ustawę na chwilę przed tym, jak się ma świadomość, że się przegra wybory, to jest bardzo niedobrze. Ustawa kompetencyjna jest w Polsce prawem, które obowiązuje. Zjednoczona Prawica przyjęła ustawę kompetencyjną, mimo że w 2009 r. sąd w orzeczeniu podkreślił, że zgodnie z konstytucją politykę wewnętrzną i zagraniczną prowadzi Rada Ministrów. Ważniejsze od ustawy kompetencyjnej, jaką sobie PiS wymyślił wspólnie z prezydentem, są prawdziwe kompetencje, co można w Europie uzyskać, jak np. odblokować pieniądze. A kolejnym spornym tematem na linii rząd - prezydent może okazać się kandydat na polskiego komisarza w nowej Komisji Europejskiej. W poniedziałek poznamy w sztabie generalnym szczegóły dotyczące Tarczy Wschód - zapowiada premier. Donald Tusk w Białymstoku spotkał się z wyborcami. Chcemy, żeby to była najbezpieczniejsza granica w Europie. Kiedy tylko to ogłosiliśmy, zgłosili się premierzy Litwy, Łotwy, Estonii. Z Finami jestem w kontakcie. Bo chcą, by Tarcza Wschód była częścią europejskiego projektu. Wczoraj wysłałem do instytucji europejskich list, że musimy zacząć finansować jako Europa obronę powietrzną - żelazną kopułę. I po raz pierwszy odpowiedź jest jednoznaczna - na tak. Po raz pierwszy nie będzie wyścigów, kto tam więcej zarobi, kto na własną rękę, Od ponad doby trwa obława na sprawców napadu na konwój w Żarach w Lubuskiem. W poszukiwaniach obok miejscowych służb i jednostek z innych regionów bierze udział także policyjny black hawk. Napad był dobrze zaplanowany, przestępcy wiedzieli, na kogo chcą napaść, staranowali auto, a ich łupem padło nawet pół miliona złotych. Żary. 50 km od Zielonej Góry. I sceny jak z sensacyjnego filmu. Myślałem: gdzieś w Polsce, gdzieś w Europie, a to się okazało w Żarach. Jestem zdziwiona, że to w biały dzien. Wczoraj z tego kantoru wyjechał samochód z pieniędzmi i dwoma konwojentami. Zaledwie kilkaset metrów dalej w auto uderzył nadjeżdżający z naprzeciwka pojazd. Początkowo miało to wyglądać na zwykłą kolizję, ale kiedy dwóch napastników wybiegło z auta, które uderzyło w nissana, bardzo szybko uderzali w szyby ostrym narzędziem, a później naruszyli nietykalność cielesną konwojentów. Tak najprawdopodobniej wyglądała cała akcja. Napastnicy zabrali pieniądze. Porzucili swoje rozbite auto i wsiedli do drugiego. Tym samochodem przejechali kilometr i tu na ulicy Szarych Szeregów także go porzucili. W tym miejscu ślad się urywa. Do akcji poszukiwawczej zaangażowano m.in. taki helikopter black hawk. Bandytów szukały psy tropiące, oddziały kontrterrorystów i prewencji. Przestępców nie udało się jednak wytropić. Napadnięci konwojenci trafili do tego szpitala. 48-latek po diagnostyce i zaopatrzeniu medycznym został wypisany do domu, natomiast pacjent 49-letni wymagał niestety hospitalizacji i pozostanie w szpitalu. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Teraz policja będzie sprawdzała wszystkich, którzy mogą być z tą sprawą powiązani: pracowników kantoru, banku, ich rodziny i znajomych. Ekspert Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta, zwraca uwagę na jedną rzecz. Przy profesjonalnym konwojowaniu konwojenci powinni być wyposażeni w broń palną. Budzi moje zdziwienie fakt, że nie oddali kompletnie strzałów. Podobnie było 9 lat temu w Swarzędzu. Tam miał miejsce polski "skok stulecia". Zatrudniony w firmie ochroniarskiej fałszywy konwojent odjechał autem z 8 mln zł. Ile pieniędzy skradziono w Żarach - tego na razie nie wiadomo. Jednak żeby tak efektowny napad był opłacalny, musiało to być nie mniej niż 1 mln zł. Pacjenci z otyłością - ich liczba w Polsce rośnie najszybciej w całej Europie, a prognozy są jeszcze bardziej zatrważające. Za 9 lat na otyłość będzie chorować ok. 60% Polaków. Brakuje specjalistów i planu, jak pomóc chorym. Problemem zajęli się po raz pierwszy w historii parlamentarzyści. Czy to oznacza, że w końcu zostanie systemowo rozwiązany? To wystawa w Senacie "Nie oceniaj mnie, to nie moja wina". Zdjęcia osób, które tak jak Michał i Marta chorują na otyłość. Niemal u każdego pacjenta historia jest podobna. Diety nie przynosiły skutków: były dobre przez tydzień, dwa. A potem psychika brała górę i waga wracała ze zdwojoną siłą. O tym, że to choroba, którą można i trzeba skutecznie leczyć, dowiedzieli się dopiero niedawno. Zrozumiałam, że taka choroba istnieje, po drugie zrozumiałam, jak ważne jest leczenie dla mojego zdrowia. Otyłość jest widoczna, ale brakuje wiedzy na jej temat. Pacjenci są oceniani i obwiniani za to, że nie są w stanie sami sobie poradzić. Ona przez całe lata była źle postrzegana i sprowadzana do prostego przekazu złego trybu życia i zaleceń w stylu: jedz mniej i więcej się ruszaj. Wystawa zorganizowana przez Fundację Leczenia Otyłości ma przełamać stereotypy. Że jesteśmy gorsi, leniwi, zaniedbani, słabsi, że nie nadajemy się do wielu rzeczy, niewiele sobą reprezentujemy. Choć przybywa możliwości leczenia - operacyjnego i farmakologicznego - korzysta z nich zaledwie 1% osób. U pozostałych leczy się tylko powikłania, nadciśnienie, cukrzycę czy zwyrodnienia stawów i wiele innych. Brakuje rozwiązań systemowych i specjalistów. Nie mamy gdzie skierować pacjenta, są pojedyncze poradnie i zwykle są prywatne. W Sejmie pierwszy raz debatował parlamentarny zespół ds. przeciwdziałania otyłości. Bo to alarmujący problem. Jesteśmy świadkami pandemii bez precedensu w historii świata, Europy i Polski. 60% mieszkańców naszego kraju ma nadmierną masę. Mam nadzieję, że wraz z dalszymi pracami zespołu jest szansa na to, żeby przynajmniej u części Polaków zapobiegać rozwojowi choroby otyłościowej. I poprawić możliwości leczenia. Michał i Marta pół roku temu rozpoczęli leczenie. Udało mi się zostawić za sobą 50 kg. Jestem bardziej aktywna fizycznie, mam więcej sił, więcej chęci, Bez diagnozy i pomocy zespołu specjalistów nie mieliby szans ruszyć z miejsca. Świat z przyszłości do zobaczenia już dziś w Paryżu. Nowe technologie na największych takich targach w Europie mają być bezpieczne, zielone i dla ludzi, choć niektóre propozycje są zupełnie nie z tej ziemi. Samochody napędzane wodorowymi kapsułami. Niedługo zamiast paliwa na stacjach benzynowych będziemy ładować takie butle z wodorem. Inteligentna sztuka, egzoszkielety i bioniczne ręce. Nasza proteza analizuje wszystkie ruchy, sztuczna inteligencja je analizuje i sama proponuje stosowny ścisk, bez używania mięśni. W Paryżu zobaczyć można świat z przyszłości. Na te największe w Europie targi nowych technologii przyjechali też przedsiębiorcy z Polski. Polega na domontowaniu toru magnetycznego i nowego rodzaju napędu silnikiem liniowym do istniejących linii i wprowadzeniu nowych, lżejszych pojazdów, które dzięki lewitacji mogą poruszać się z prędkością nawet 550 km/h. Motywy przewodnie salonu to transport, zielone technologie i sztuczna inteligencja. Ale prezentowane w Paryżu technologie mają być przede wszystkim bezpieczne i służyć ludziom, tak ja ta karetka przyszłości. Na pokładzie jest tylko pielęgniarka, a lekarze specjaliści widzą wszystko na odległość, przez ten ekran 3D. Wynalazcy pokazują pomysły także dla instytucji i służb mundurowych. Ten przenośny symulator lotów wyszkoli żołnierzy do latania na jakimkolwiek samolocie i pojeździe. W przeciwieństwie do innych maszyn nie powoduje żadnych dolegliwości typu choroba morska czy lokomocyjna. Ten symulator i wszystkie inne nowinki można samemu zobaczyć w Paryżu do sobotniego wieczora. Za tydzień o tej porze zaledwie minuty będą nas dzieliły od początku wielkiego muzycznego święta. 31 maja o 20.00 rozpocznie się 61. Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu. A na scenie legendarnego amfiteatru największe gwiazdy i wielkie powroty. O długiej liście muzycznych atrakcji - Sandra Meunier. Rola, jaką w kształtowaniu polskiej sceny muzycznej odgrywał ten festiwal, jest nieoceniona. To w Opolu zaczynały Ewa Demarczyk, Edyta Geppert czy Beata Kozidrak. Do niedawna sama tabliczka z napisem Opole - człowiek czuł strach na plecach, nie tylko ja. Zbyszek Wodecki też. To były takie emocje. Cieszę się. Teraz poczuje je Tatiana Okupnik, która do Opola wraca z utworem "Wracam". Pierwszy raz w Opolu wystąpiłam 22 lata temu. To był pierwszy kontakt z tak dużą publicznością. Pamiętam tremę, jak patrzyłam na wszystkie rzędy, W koncercie premierowym zobaczymy 10 artystów. Konkurencja spora. Do premier opolskich zgłaszałam się 5 razy, nigdy się nie udało. To jest pierwszy raz. Potrzebowałam do tego Skubasa. Dla mnie to jest fajne, że śpiewamy razem i jest raźniej. Ta energia się jakoś dzieli na pół. Pierwszego dnia wystąpią również debiutanci. Zmierzą się z utworami Czesława Niemena. Czeka nas też wyjątkowy recital Michała Bajora w związku z 50-leciem jego debiutu na deskach opolskiego amfiteatru. Nad wszystkim czuwa on, Adam Sztaba, który odpowiada za oprawę muzyczną 61. edycji festiwalu. Chciałbym powrotu do orkiestry, nacisku na orkiestrę festiwalową, tak jak było w latach 70. Orkiestra siedziała w miejscu widocznym. Była bardzo dobrze słyszalna. Grała większość utworów. Czyli będzie to powrót do źródeł. A także powrót kabaretonu, bez cenzury, i Superjedynek, choć bez plebiscytu. W sobotnim koncercie wystąpią m.in. Krzysztof Zalewski, zespół Bajm czy Kasia Kowalska. Zwieńczeniem imprezy będzie wieczór poświęcony Januszowi Kondratowiczowi. Wykonam piosenkę "Dancing Queen", nie mylić z Abbą, bo to piosenka Janusza Kondratowicza. Będzie też Stanisław Sojka z utworem "Gdy kiedyś znów zawołam cię". On był w repertuarze Czerwonych Gitar i znalazł się na płycie Czerwonych Gitar, a tę płytę miała i słuchała jej moja mama, więc ja te piosenki znam na pamięć. Najważniejsza jest jednak publiczność. Bez państwa ta impreza nie byłaby tak wyjątkowa. Zapowiedź wyjątkowego muzycznego święta kończy "19:30" w piątek. Bardzo dziękuję, że byli państwo z nami i w imieniu Doroty Wysockiej-Schnepf zapraszam na "Pytanie dnia". Gościem będzie gen. Piotr Pytel, były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Spokojnego wieczoru, do zobaczenia.