Dobry wieczór, zapraszam na program 19.30, Zbigniew Łuczyński. Dziś w programie... Dogadywanie związków. Nic się w tej sprawie nie zmieniło, prowadzimy dialog. Czerwiec jest miesiącem dumy, powinien być też miesiącem decyzji. Ostatnia kolejka meczowa. Bez wątpienia to niebiescy są faworytem. Zawiedliśmy po raz kolejny, bo nie awansowaliśmy do kolejnej fazy mistrzostw. Policja ostrzega. Czasami kontrowersja jest potrzebna po to, by inni zauważyli to, co jest dużym problemem. To miał być jeden ze stu konkretów na sto dni obiecanych przez Donalda Tuska. Sto dni minęło już dawno, a koalicjanci na temat związków partnerskich mówią różnymi głosami, przeciągając temat i prowadząc kolejne i kolejne rozmowy, bez efektu. Kompromis - to słowo wybrzmiewa z wypowiedzi polityków niemal wszystkich opcji, ale czy za słowem przyjdą konkrety, które zamienią życie tysięcy ludzi oczekujących na realizację należnych im praw? Na ustawę o związkach partnerskich czekają setki tysięcy osób. Przez polityków, którzy od wielu lat nic nie robią, nie mam prawa do dzieci. Do dzieci, które codziennie witają mnie całusem. Największym koszmarem jest strach. Stąd marzenia o bezpieczeństwie. Jak kiedykolwiek coś by mi się stało, Karola nie będzie musiała podjąć najcięższej walki w swoim życiu, walki o nasze dzieci. Polska jest wśród pięciu państw członkowskich Unii Europejskiej poza Bułgarią, Litwą, Rumunią i Słowacją, które nie dają parom tej samej płci możliwości formalizacji związków. Od 1 lipca takie prawo będzie obowiązywać na Łotwie. Ale związki partnerskie dotyczą też osób heteroseksualnych, które nie chcą lub nie mogą być w małżeństwie. Założenia do projektu ustawy o związkach partnerskich są gotowe. Ale prace nad nim nie ruszają, bo w rządzącej koalicji nie ma dla niego pełnego poparcia. Dziś popołudniu w tej sprawie - kolejne rozmowy PSL z Lewicą. Mamy nadzieję, że do jakiegoś pakietu, który będzie możliwym porozumieniem, uda nam się PSL jednak pokonać. A jak się nie uda, to co? Nie myślę o tym jeszcze dzisiaj. Tzn. oczywiście, że mamy plan B. Ta droga jest długa. PSL nie chce, by w projekcie znalazł się zapis o możliwości przysposobienia dzieci. To jest tylko i wyłącznie próba przygotowania szerokiej drogi, autostrady do adopcji dzieci homoseksualne, ja jestem temu przeciwny. Nic się w tej sprawie nie zmieniło, prowadzimy dialog. Do przekazania PSL-owi ma coś jednak Lewica. Chrześcijańskie wartości to także miłość do drugiego człowieka. Ja bardzo apeluję do moich kolegów i koleżanek z PSL-u - znajdźcie na dnie waszych chrześcijańskich serduszek odrobinę takiego uczucia, jakim jest szacunek i miłość do swojego bliźniego, i wszystko będzie dobrze. Trzecia Droga zapowiada, że projektu blokować nie będzie. Prawo i Sprawiedliwość się dystansuje. To nie jest nasz problem, my tego nie obiecywaliśmy w kampanii wyborczej i nie zamierzamy w tym procesie uczestniczyć. Zarejestrowani w związku partnerzy w razie choroby mogliby mieć dostęp do dokumentacji medycznej, a także po sobie dziedziczyć. Chodzi również o kwestie dzieci. Nie tylko o tę, która budzi kontrowersje, czyli przysposobienie, ale zwykłe, codzienne sprawy, jak na przykład odebranie ze szkoły. Wprowadzenie związków partnerskich było jednym ze stu konkretów na pierwsze sto dni rządów Donalda Tuska. Związki partnerskie muszą być w Polsce uregulowane, bo wiemy, że ta regulacja to jest nic innego jak odzwierciedlenie w prawie tego, co ma miejsce w rzeczywistości. Decyzje w sprawie projektu ustawy mają zapaść wg zapowiedzi polityków w tym tygodniu. Zdrady i podziały? Janusz Kowalski, jeden z filarów Suwerennej Polski, opuszcza partię, aby swoje cele realizować w klubie parlamentarnym PiS, wbijając jednocześnie szpilę Patrykowi Jakiemu i wskazując na potencjalną szefową partii Patrycję Kotecką- Ziobro. Ryszard Terlecki, odnosząc się z kolei do sytuacji w sejmiku małopolskim, pisze o swoich partyjnych kolegach, mówiąc o osobistym interesie, łapczywości na pieniądze i walce o wpływy. Czy Zjednoczona Prawica się chwieje? Nie ma żadnych rozłamów. Jesteśmy jak pięść. Ale ta pięść nie jest tak zwarta, jakby się to posłowi PiS wydawało. Bo z drugiej ręki padają zupełnie inne słowa. Tak zaczyna się internetowy wpis Ryszarda Terleckiego, w którym atakuje partyjnych kolegów z Małopolski za to, że partyjny kandydat na marszałka województwa przegrywa kolejne głosowania. Warto jest analizować, kogo bierze się na listę. Tonąca łajba, kwestia tylko, kiedy zatonie. To może nastąpić 9 lipca, bo do tego czasu sejmik województwa musi wybrać marszałka. Jeśli to nie nastąpi, konieczne będą nowe wybory. Łukasz Kmita wciąż liczy na poparcie kolegów. Jak się gra w drużynie, to czasem ktoś podkłada nogę i się przewracamy. PiS boi się, że w Małopolsce będzie jak na Podlasiu - tam stracił władze w samorządzie województwa za sprawą dwójki swoich radnych, którzy wsparli koalicję rządzącą. Wtedy też politycy PiS mówili o zdradzie. Odpowiedzialnym za utratę władzy miał być Krzysztof Jurgiel, który został zawieszony, a ostatecznie sam oddał partyjną legitymację. To jest lustrzane odbicie sytuacji PiS w kraju. To pokazuje, że Jarosław Kaczyński nie ma już narzędzi do straszenia swoich radnych, nie ma też narzędzi do tego, żeby ich przekupić. Oni się tam też szczerze nienawidzą. To samo zjawisko można zauważyć także u koalicjantów PiS. Były już polityk Suwerennej Polski Janusz Kowalski krytykuje Patryka Jakiego, który podczas nieobecności Zbigniewa Ziobro został tymczasowym liderem partii. Gdybym był na miejscu Patryka Jakiego i zabrakło najważniejszej osoby dla Suwerennej Polski, czyli Zbigniewa Ziobro, to Patryk Jaki powinien przyjechać po Polski, rzucić wszystko i bronić całego środowiska. Ucieczka i atakowanie jej w najtrudniejszym czasie to moim zdaniem jest najgorszy sposób, aby przekonać do siebie członków tej formacji, ale możemy mieć w tej sprawie różne zdanie. Najtrudniejszy czas, o którym mówi Patryk Jaki, to chociażby rozliczenie polityków za nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości. Nie ma już tego środowiska politycznego, dlatego że oni wszyscy biorą tak potężną odpowiedzialność za rozmaite nadużycia, raczej będą zajęci wszyscy procesami. Dla Janusza Kowalskiego nowym liderem Suwerennej Polski powinna zostać Patrycja Kotecka-Ziobro, żona byłego ministra sprawiedliwości. To program 19.30. Już za chwilę o przygotowaniu do jutrzejszego meczu Polaków, a także... Pomocna dłoń. Czekamy tylko na wnioski i listy rodzin poszkodowanych. Sportowe ryzyko. Pani doktor myślała, że ja się biłem w MMA, a nie grałem w piłkę. Choć Polacy nie mają już szansy na wyjście z grupy, to dla kibiców ważne jest wrażenie, jakie Biało-Czerwoni zostawią po sobie w trwającym euro 2024. Do zdobycia są dla nas ciągle pierwsze i jedyne punkty w tych rozgrywkach. Mecz z Francją już jutro. A w Dortmundzie jest teraz Bartosz Filipowicz, powiedz, jakie nastroje w drużynie i czy to już pewne, że jutro nie zobaczymy w bramce Wojciecha Szczęsnego? Mecz o honor zagramy z wicemistrzami świata, więc to nie będzie łatwe zadanie. Mamy wystąpić w najmocniejszym składzie. Trener potwierdził, że nie zobaczymy w bramce Szczęsnego. Od pierwszych minut ma wystąpić Robert Lewandowski. Nie będziemy mieli nic przeciwko, jeśli nasz kapitan przypomni sobie chwile z tego stadionu, gdy grał w Borussii Dortmund. Na koniec Kamil Grosicki. Jeśli jutro zagra z Francją, będzie to jego ostatnie spotkanie na dużym turnieju w biało-czerwonych barwach. Francuzi, z którymi zmierzymy się jutro, są w dobrej sytuacji, jeśli chodzi o wyjście z grupy. Jednak i w przypadku Trójkolorowych trwa przedmeczowa arytmetyka i rozważane są różne scenariusze. Dominuje jednak przekonanie, że francuska kadra musi wygrać z Polską. Argumenty są mocne. A jakie? Ze złamanym nosem, ale w świetnej formie. Kylian Mbappe nie może doczekać się powrotu na murawę. Czuje się lepiej. Przyzwyczaja się do maski. Gwiazdor i kapitan reprezentacji Francji kontuzji doznał podczas meczu z Austrią. I chociaż nie pojawił się na przedmeczowej konferencji, to od kilku dni trenuje i nieoficjalnie wiadomo, że z Polską zagra. A to zła wiadomość dla Biało-Czerwonych. 25-latek to jeden z najlepszych napastników w historii, w 67 meczach reprezentacji strzelił aż 47 bramek. Francuzi przed jutrzejszym meczem liczą na jego pomoc, bo by wyjść z grupy z pierwszego miejsca, muszą mecz z Polską wygrać. Wiemy, jak świetnym zawodnikiem jest. Jego powrót pomoże. Statystyki nie pozostawiają złudzeń. Polska grała z Francją aż 17 razy i tylko trzykrotnie górą byli Biało-Czerwoni. Ostatni raz wygraliśmy z Francją prawie pół wieku temu, w 1982 roku. Bez wątpienia to Niebiescy są faworytem. Polska walczy już chyba tylko o honor, a Francuzi chcą w tym euro zajść daleko. Dotychczas raczej rozczarowują, więc przed tym meczem będą zmobilizowani. Bo na tym euro nie strzelili jeszcze ani jednej bramki. O wyniku w wygranym 1:0 meczu z Austrią przesądził gol samobójczy. Mecz z Holandią zakończył się bezbramkowym remisem. I chociaż Francuzi na razie na turnieju nie zachwycają, to takie jak ta - warte aż 170 euro - oficjalne koszulki reprezentacji w Paryżu rozchodzą się jak świeże bułeczki. Kibice na triumf w euro czekają już od 24 lat. Na razie nie gramy zbyt dobrze, szczególnie było tak podczas ostatniego meczu. Ale każdy może mieć gorsze dni, na pewno wezmą się w garść. Francja robi to, czego się od niej oczekuje. Dobrze broni. Trochę gorzej jest z atakiem, ale damy radę. Ponad 10 tysięcy wiernych francuskich fanów ma kibicować drużynie Niebieskich na stadionie w Dortmundzie. Zarówno oni, jak i wszyscy inni kibice w całej Francji liczą na to że zwycięstwo z Polską przybliży ich do upragnionego pucharu. Finał euro odbędzie się 14 lipca, w dniu francuskiego święta narodowego. A to według kibiców musi być dobry znak. Prawie 9 milionów widzów śledziło piątkowy mecz Polska - Austria w Telewizji Polskiej. Była to najliczniej oglądana propozycja programowa minionego weekendu. Łączny udział TVP1 i TVP Sport w czasie transmisji wyniósł ponad 65%. Zdecydowana większość śledziła mecz przed telewizorami - 7 milionów 300 tysięcy, a 1,5 miliona poza domem, np. w strefach kibica. W TOP10 programów weekendu aż 9 tytułów należało do TVP, z czego 7 pozycji to mecze euro 2024, które TVP transmituje jako jedyny oficjalny nadawca. W rankingu programów minionego weekendu trzecią pozycję zajęła "19.30", którą w piątek w TVP1 obejrzało 2,2 mln widzów. Przez cały weekend Jedynka była najchętniej wybieraną stacją telewizyjną. Pięć porozumień, w tym ważną umowę dotyczącą eksportu polskiego drobiu, podpisano w ramach kilkudniowej wizyty, którą prezydent Andrzej Duda odbywa w Chińskiej Republice Ludowej. Prezydenci Polski i Chin rozmawiali także o wojnie w Ukrainie i sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Według Andrzeja Dudy sytuacja polityczna ma wpływ na kwestie ekonomiczne jak na przykład plan stworzenia tak zwanego Pasa i Szlaku. Do Chin Andrzej Duda przyjechał w pierwszym roku swej prezydentury i teraz, u jej schyłku. A gdy większość świata zachodniego zbojkotowała otwarcie zimowych igrzysk olimpijskich, nasz prezydent był w Pekinie. Prezydent Duda przez te 9 lat zbudował dosyć mocne relacje z kierownictwem chińskim i z samym Xi Jinpingem. Podczas rozmowy z chińskim przywódcą polski prezydent poruszył temat wojny w Ukrainie i sytuacji na granicy z Białorusią. Przedstawiłem panu prezydentowi nasze spojrzenie na sytuację bezpieczeństwa dzisiaj w Europie i na świecie, ale w szczególności w naszej części Europy, wszystkie zagrożenia, które my jako Polska postrzegamy, nasz punkt widzenia na tę sytuację. Pekin oficjalnie do tego punktu rozmów się nie odniósł, ale można się spodziewać, że będzie realizować swoją politykę. Przedstawiciele Chin mimo zaproszenia nie pojawili się na szczycie pokojowym w Szwajcarii. Chiny nigdy bezpośrednio nie wpływają na swoich partnerów, zwłaszcza swoich dobrych partnerów, a zarówno Rosja, jak i Białoruś to są niesamowicie dobrzy partnerzy Chin i to jest docenianie w Pekinie. Rząd Chin zdecydował też o jednostronnym zniesieniu wiz krótkoterminowych do 15 dni dla obywateli Polski. Podpisano kilka porozumień gospodarczych, w tym w sprawie eksportu polskiego drobiu. Faktyczne otwarcie na polskie produkty rolne, polską żywność, mam nadzieję i zachęcam wszystkich do tego, żeby tymi możliwościami eksportowymi do Chin teraz się zainteresować. Dużo więcej emocji w Pekinie wywołuje pomysł wprowadzenia w Unii Europejskiej ceł na chińskie elektryki. Jeśli Chinom i Unii nie uda się dojść do porozumienia, cła zaczną obowiązywać 4 lipca. Nowe chińskie marki zastanowią się dwa razy, zanim wejdą na rynek europejski. W Pekinie prezydent wręczył również polskie odznaczenia państwowe. Bardzo jest to dla mnie istotne, żeby podkreślić wagę budowania polsko-chińskich relacji. Andrzej Duda wyróżnił m. in. chińskich tłumaczy i polonistów. Fentanyl, opioid nawet sto razy silniejszy od morfiny. Od lat stosowny w medycynie, przepisywany przez lekarzy jako środek przeciwbólowy, na przykład przy zaawansowanych nowotworach. O tragicznych skutkach jego używania głośno jest w Polsce od pewnego czasu. Na jaw wychodzą dane o pozaaptecznym obrocie śmiercionośną substancją. O nielegalnej dystrybucji, sfałszowanych receptach i przestępcach, którzy byli bezkarni do tej pory. Młode osoby w czarnych workach. Ten policyjny spot pokazuje efekt nierównej walki z narkotykiem. Czasami kontrowersja jest potrzebna po to, by inni zauważyli to, co jest dużym problemem. Tym problemem w ostatnim czasie jest fentanyl. Jeden gram tej substancji może zabić nawet pół tysiąca osób. Z powodu wyłączenia ośrodka oddechowego i szybkiego, czterominutowego niedotlenienia serca prowadzi do jego zatrzymania. Fentanyl nazywany jest narkotykiem zombie. To scena z Poznania i osoby najprawdopodobniej pod wpływem tej substancji. Po fentanyl sięgają niestety bardzo młodzi. Kielecki policjant zatrzymał 16-letniego złodzieja, u którego znalazł leki z fentanylem. Uzależnia bardzo szybko, bardzo szybko też powoduje wzrastanie tolerancji na tę substancję. W aptekach realizowanych jest coraz więcej recept na silne leki przeciwbólowe, w tym fentanyl. To są nie tylko recepty refundowane, ale także recepty stuprocentowe. Policjanci z Poznania zatrzymali lekarkę, która wystawiła ponad 800 recept na fentanyl. Przekazywała je mężczyźnie, który wykupił ponad 1600 opakowań leku. W tej chwili policjanci ustalają, co on z tymi lekami robił, czy przypadkiem nie przekazywał ich osobom, które tych leków brać nie powinny. Od kilku dni Ministerstwo Zdrowia prowadzi monitoring recept na opioidy. W ostatnim roku policja w Polsce wszczęła 20 postępowań w sprawie obrotu fentanylem. Jedyny potwierdzony przypadek śmiertelnego zatrucia odnotowano w Poznaniu. Fentanyl jest ogromnym problemem w Stanach Zjednoczonych. Kryzys zaczął się w drugiej dekadzie XXI wieku. Wtedy firmy farmaceutyczne agresywnie promowały przeciwbólowe opioidy. Wiele grup wykluczonych, Afroamerykanie, rdzenne społeczności, są przez fentanyl właściwie przeorane. W Polsce problem widoczny jest na ulicach, ale póki co jeszcze nie w policyjnych statystykach. Przechwycony z obiegu przez policjantów fentanyl stanowi jak dotąd nieznaczną ilość wszystkich zatrzymanych środków odurzających. Prokuratura zajmie się przekopem Mierzei Wiślanej. Trafiły do niej dwa zawiadomienia Najwyższej Izby Kontroli o możliwości przekroczenia uprawnień w Urzędzie Morskim w Gdyni i Ministerstwie Infrastruktury. Podobny wniosek trafił też do rzecznika dyscypliny finansów publicznych. Kontrolerzy NIK zarzucają dyrektorowi Urzędu Morskiego w Gdyni, że przekroczył budżet budowy przekopu o ponad 150 milionów złotych, a część pieniędzy przeznaczana była na cele niezwiązane z realizacją projektu. NIK wskazała także, że rząd nie był informowany przez odpowiedniego ministra, o ile rosną koszty. Przekop Mierzei Wiślanej to sztandarowa inwestycja rządu Prawa i Sprawiedliwości. Miała kosztować 880 milionów, a wydano niemal 2 miliardy złotych. Krajobraz po burzy. Oficjalnie kilkaset miejsc, gdzie nawałnica wyrządziła szkody, w rzeczywistości jest ich o wiele więcej. Zgłoszenia wciąż napływają, a poszkodowani liczą straty i proszą o pomoc. Podkarpacie dotkliwie ucierpiało podczas nawałnicy z gradem, która w sobotnie popołudnie przeszła nad regionem. Na szczęście teraz mieszkańcy mogą otrzymać wparcie. Wieś Harta, na Podkarpaciu. W tym sezonie zbiorów już tu nie będzie. 15-20 hektarów kukurydzy jest po prostu pod zaoranie. Tak wygląda krajobraz po nawałnicy, jaka przetoczyła się przez powiaty rzeszowski, jarosławski, przemyski i łańcucki. Rolnicy załamują ręce. Nie ma nic, nie ma kukurydzy, nie ma ziemniaków, soi. Nie ma nic. Wiatr zrywał gałęzie i kładł linie energetyczne. A gradowe kule wielkości piłek pingpongowych zniszczyły tu elewacje domów i dachy. Najwięcej dziur w dachu niestety starsze dachy, które mają pokrycia eternitowe, dachówkowe, zostały zniszczone. Trzeba to było poprzykrywać foliami. Tylko dla gminy Dynów wydano ponad sto sztuk plandek z linami mocującymi. Trwa usuwanie skutków wichur. Niektóre straty - szczególnie te rolnicze - sięgają stu procent. Wojewoda obiecuje wsparcie finansowe dla każdego, kto o nie poprosi. Chcemy uruchomić zasiłki doraźne, celowe, w pierwszej kolejności te do kwoty 6 tys. zł. Czekamy tylko na wnioski i listy rodzin poszkodowanych. Oficjalnie zgłoszonych jest na razie około pięciuset szkód. Ale będzie ich znacznie więcej. Mieszkańcy tych terenów sami przyznają - w większości nie ubezpieczyli swojego dobytku. Ubezpieczenie kosztuje kilkaset zł. Pomoc z urzędu oprócz wstępnych 6 tysięcy może później wynieść maksymalnie w zależności od uszkodzeń do 200 tys. zł. I choć tak intensywne opady zaskoczyły mieszkańców tego regionu, dziś muszą wiedzieć, że pogodowe anomalia, które kiedyś Polski nie dotyczyły, nad Wisłą będą zdarzać się częściej. To namacalny efekt zmian klimatycznych. My nie możemy w tej chwili planować naszych miast na pogodę i na warunki, które były 10, 15, 20 lat temu. W wyniku nawałnic na Podkarpaciu ranne zostały dwie osoby. Mecz Węgry - Szwecja podczas euro z pewnością będzie długo pamiętany. I to nie ze względu na poziom gry czy ostateczny wynik. 68. minuta to koszmarny wypadek z udziałem reprezentanta Węgier Bornobasza Vargi, który staranowany przez szkockiego bramkarza trafił do szpitala z licznymi złamaniami. Takich wypadków w zawodowym sporcie jest wiele. O tragicznej cenie sukcesów sportowych. To była scena mrożąca krew w żyłach. Podczas akcji Węgrów pod szkocką bramką kibice byli świadkami tragicznego w skutkach zderzenia Barnabasa Vargi z bramkarzem Szkotów. 29-letni węgierski napastnik padł nieprzytomny na murawę. Kibice zamarli. W tej feralnej akcji zderzyło się łącznie trzech zawodników, ale to Varga doznał najpoważniejszych obrażeń. Zdaniem węgierskich piłkarzy pomoc medyczna zwlekała. Myślę, że trwało to za długo. Wszyscy rozumieją protokół, że muszą czekać, ale myślę, że życie jest ważniejsze niż piłka nożna. To podobna scena do tej sprzed trzech lat. W trakcie meczu na mistrzostwach Europy na murawę upadł Duńczyk Christian Eriksen. Powód - atak serca. Piłkarz wrócił do gry i na tym turnieju strzelił nawet bramkę. Varga z kilkoma złamanymi kośćmi twarzy i wstrząśnieniem mózgu trafił do szpitala, gdzie przeszedł operację. Najbardziej takie niebezpieczne są uderzenia w okolice skroni i potylicy. Jeżeli doszło złamania kości czaszki, do pęknięcia, do wynaczynienia krwi, to jest ryzykowne i to jest niebezpieczeństwo, to jest stan bezpośredniego zagrożenia życia. Ryzyko poważnych kontuzji jest wpisane w sport na każdym poziomie. Pan Dominik od 18. roku życia grał w piłkę. W lidze amatorskiej. Bramkarz wleciał dosłownie we mnie głową, miałem połamaną podstawę czaszki, pękniętą kość skroniową, złamaną szczękę, wstrząs mózgu, pękniętą błonę bębenkową. Dominik już nie gra. Zawodowo sportu nie uprawia już Jan Mazoch. Siedemnaście lat temu czeski skoczek w trakcie zawodów w skokach narciarskich w Zakopanem runął na zeskok, uderzył głową o ziemię i stracił przytomność. Dla takich sportowców wyzwaniem staje się to, by po upadku móc się podnieść. Również psychicznie. Tak jak to zrobił Fabio Jakobsen pięć miesięcy po koszmarnym wypadku w Tour de Pologne. Znów wsiadł na rower. Pytania sobie zawodnik zadaje, czy wrócę do tej sprawności, którą miałem przed doznaniem urazu, czy przeciwnicy nie uciekną za daleko, czy po powrocie będzie dla mnie miejsce w drużynie. Dążenie do przekraczania swoich możliwości sprzyja kontuzjom, we wszystkich dyscyplinach. Kibice, oglądając takie sceny, wstrzymują oddech. Na chwilę. Sportowcy do formy wracają niekiedy latami. Niektórym nie udaje się to wcale. Jak brzmi słuchowisko na żywo, mogli przekonać się słuchacze i widzowie ostatniego dnia festiwalu "Dwa teatry" w Sopocie, którym zaprezentowano "Ferdydurke" według Gombrowicza. Festiwal Teatru Telewizji i Teatru Polskiego Radia to jedno z najważniejszych wydarzeń kulturalnych w kraju. Tegoroczny festiwal to czas powrotu wielkich nazwisk. Takiej liczby miłośników teatru nie było tu od lat. Na spotkanie z panią Olgą Lipińską. Kolejka jak za PRL. Ale cel lepszy, bo za PRL byśmy nie mieli tego spotkania. A oto królowa tego festiwalu. Laureatka nagrody siedemdziesięciolecia Teatru Telewizji, twórczyni słynnego kabaretu. Jest dobre kierownictwo teatru w tej chwili, które rozumie, jak bardzo potrzebna jest kultura, jak bardzo jest potrzebna w telewizji, która dociera wszędzie. Trzy dni festiwalu w Sopocie dały widzom szanse na obejrzenie najlepszych polskich sztuk tego sezonu. To, czym się pozyskuje widza, to jest łatwizna, budyń. To nie załatwia sprawy czegoś, co przez duże T jest teatrem. I aż 14 wybitnych przedstawień walczy o Grand Prix. Następuje odrodzenie Teatru Telewizji, dotyka sensu rzeczywistości, w której żyjemy. Największym zainteresowanie widzów cieszyły się na festiwalu "1989", "Zapiski z wygnania" Sabiny Baral, opowiadanie dokument z wydarzeń marcowych '68 roku. Oraz adaptacja powieści Marii Kuncewiczowej "Cudzoziemka". Mamy w tej chwili w polskim teatrze wspaniałą reprezentację wszystkich pokoleń. To jest niesamowite, ile ludzi przyszło obejrzeć współczesne realizacje naszych klasyków i jak bardzo potrzebujemy, żeby się pośmiać, rozczulić, aby być z sobą blisko i intymnie. A to już Teatr Polskiego Radia i "Ferdydurke" Gombrowicza. Rzadka okazja oglądania, jak na żywo powstaje słuchowisko. Na tej scenie już za kilkadziesiąt minut poznamy zwycięzców festiwalu. Dziś tutaj kończy się sezon 2023/24. Jedno jest pewne - zwycięzcą Sopotu jest ambitny teatr, który nie boi się współczesnych problemów. W "19.30" to wszystko, za chwilę "Pytanie dnia" i Dorota Wysocka-Schnepf w rozmowie z Ryszardem Petru. Do zobaczenia.