Pożar w Zielonej Górze opanowany, ale polityczne paliwo ciągle podsyca śmieciową zawieruchę - PO próbuje zapomnieć o swojej odpowiedzialności, PiS przypomina niemieckie śmieci i afery z odpadami. Dobry wieczór państwu, Marta Kielczyk, zaczynamy główne wydanie "Wiadomości". Budowanie takiej perwersyjnej i podłej ideologii jest niczym innym jak pogardą. Okazja czyni złodzieja, czy dla PO każda okazja ma być drogą do manipulacji? Wszystkie te metody mają ostatecznie prowadzić do takiego, a nie innego wynku wyborczego. Nasza partia prowadzi i będzie prowadzić ochronę polskich interesów. Np. tam, gdzie chodzi o rolnictwo. Rząd murem za polskimi rolnikami. To jest pomoc polskiemu rolnictwu, bo to jest zdabanie o bezpieczeństwo żywnościowe. Mamy naprawdę szeroką kadrę i nisamowią jakość. Nigdy się ten zespół nie poddaje. Fantastyczna gra i historyczne zwycięstwo polskich siatkarzy w Lidze Narodów. Wielkie zwycięstwo polskiej siatkówki. Pożar ugaszony, a mieszkańcy okolic Przylepy mogą czuć się bezpieczni - podkreślają eksperci. Opozycja oskarża Prawo i Sprawiedliwość o importowanie śmieci do Polski. Rząd odpowiada - to w czasach ich rządów niebezpieczne odpady trafiały do naszego państwa w hurtowych ilościach, a w samorządach, gdzie rządzi Platforma, nadal dochodzi o afer - także tych z ekologią w tle. Pożar składowiska niebezpiecznych niemieckich chemikaliów w Przylepie przez 2 dni gasiło prawie 400 strażaków. Pomagali im żołnierze - także ci z Wojsk Obrony Terytorialnej. Mieszkańcy regionu są bezpieczni. To informacja najważniejsza. Nie stwierdziliśmy zagrożenia, które skierowane by było do ratowników na miejscu działań, a także do miejscowej ludności. Pożaru można było jednak uniknąć. Sąd już 3 lata temu kazał władzom Zielonej Góry usunąć odpady. Miasto rządzone przez Platformę Obywatelską tego nie zrobiło. Choć w tym samym czasie przeznaczyło 90 mln zł na budowę kompleksu basenów. Zgodę na budowę śmietniska wydali samorządowcy PO, ale dla Donalda Tuska pożar to pretekst do ataku na Prawo i Sprawiedliwość. Tusk sobie, a prawda sobie. To rząd Zjednoczonej Prawicy zablokował możliwość wwożenia do Polski niebezpiecznych odpadów. Opozycja publikuje też taką grafikę sugerującą, że po 2015 roku do Polski trafia więcej śmieci niż w czasach rządów PO-PSL. Wykres zaczyna się jednak od 2013 roku. Ten pełny - od 2008 roku - wygląda tak. Samorządy wydawały zgody na konkretne odpady, na konkretne substancje - to jest szczególnie okres mając świadomość, jaka działalność będzie prowadzona. Ogromna część importowanych wtedy śmieci pochodzi z Niemiec. I do dziś zalegają na wielu wysypiskach. To są niemieckie śmieci, to jest przywóz niemieckich śmieci i tak będzie, tak będzie Polska wyglądała, gdyby oni przeszli do władzy. A stosunek Tuska - do Niemiec - i niemieckiego rządu - jest przecież powszechnie znany. To przecież Tusk, po niemiecku, chwalił europejską politykę rządzącej nad Renem partii CDU... ...której zawdzięczał swoją karierę w Brukseli. Dziś Platforma próbuje przekonywać Polaków, że jest partią proekologiczną. Wystarczy jednak sięgnąć pamięcią kilka lat wstecz, żeby przypomnieć sobie, jak ta rzekoma troska o środowisko wyglądała w rzeczywistości. Oto przykłady. Dwie awarie warszawskiej oczyszczalni ścieków "Czajka" i katastrofa ekologiczna na Wiśle. 120 mln drzew wyciętych w czasach rządów PO-PSL. I wisienka na torcie - afera śmieciowa, czyli ustawianie wartych 60 mln zł kontraktów z warszawskim MPO. Zarzuty w tej sprawie usłyszeli dwaj ministrowie w rządzie Tuska - Włodzimierz Karpiński i Rafał Baniak. Przebywają w areszcie. Prawda powinna być jedna, są jednak fakty i fakty medialne. Różnica między nimi jest istotna, ale dla polityków opozycji i jej medialnych pupili nie na tyle istotna, żeby się tym przejmować. Manipulacje stają się orężem walki politycznej i medialnej. Pożar składowiska niemieckich chemikaliów w Zielonej Górze stał się dla opozycji paliwem do wzniecania politycznego ognia. Donald Tusk starał się winą obarczyć rząd. Szybko jednak okazało się, że to samorząd, którym od lat rządzi PO, wydał zgodę na działanie tego składowiska. Murem za Tuskiem - oczywiście jego medialna asysta: Za pożarem idzie wizerunkowa porażka. Ale tę porażkę TVN przypisuje niewłaściwym osobom. Przypadek? Nie ma żadnego importu śmieci. Bo PiS wprowadziło już odpowiednie przepisy. Nie złożyli poprawki zakazującej importowania śmieci? Dlatego, że ten zakaz już jest. I oni doskonale o tym wiedzą. Rok temu, gdy w Odrze zakwitły złote algi, opozycja i jej medialne hufce grzmiały o rtęci i truciu rzeki po polskiej stronie. Mają wyniki badań, a stężenie rtęci jest tak wysokie, że skala tego nie ogarnia. Kłamstwa szybko się rozchodzą, a fakty nie pasujące do teorii są mniej interesujące. Rtęci nie było. Wiele mediów jest profilowanych politycznie, wrecz partyjnie i jak gdyby jest częścią, czy stanowi część kampanii wyborczej. Politycy PO obwieścili też, że znaleźli rzekome "tajne mieszkania dla ludzi PiS w centrum Warszawy" w budynku podległym Ministerstwu Infrastruktury. A to fakty: Budynek TDT nie był i nie jest hotelem dla prominentnych działaczy żadnej partii politycznej. Nie mieszka w nim żaden parlamentarzysta ani członek ich rodzin. Przestrzenie te nie są też wykorzystywane przez żadne osoby zajmujące kierownicze stanowiska państwowe. Transportowy Dozór Techniczny jest jednostką, do której budżet państwa nie dokłada, utrzymuje się z własnej działalności. Wykonuje prace eksperckie, które są wyceniane po cenie rynkowej. Ale społeczne emocje łatwo rozchwiać. Fakty są po to, żeby budować własną narrację, a jeżeli brakuje faktów - to nawet je stworzyć, Ostatnie dni zdominowała historia pani Joanny z Krakowa. TVN grzmiał o aborcji, jako powodzie interwencji policji. Powód był jednak inny. Obawa lekarza, że kobieta popełni samobójstwo. Oszukiwanie kobiet przy tak instrumentalnym wykorzystaniu innej kobiety, jest jakąś straszną formą manipulacji. To celowe działanie - tłumaczą politycy PiS. Pan Donald Tusk i PO są w stanie wykorzystać nawet tak trudną sytuację pani Joanny, tylko po to, żeby im drgnęło w sondażach, bo wiemy, że nie mają Polakom nic do zaproponowania. A tak potrafią rozmawiać politycy PO z kobietami w telewizyjnym studiu. Na pani wypowiedzi nikt nie zwróci uwagi, bo są niemądre i w ogóle szkoda nad tym się zatrzymywać. Doskonały przykład szacunku. Polska nie otworzy swojego rynku na ukraińskie zboże, nawet jeśli będzie tego wymagała Komisja Europejska. Rząd zapowiada, że ważniejszy od decyzji Brukseli jest los polskich rolników. A chodzi o blokadę ukraińskiego zboża, która formalnie ma obowiązywać tylko do połowy września. W niektórych miejscach już trwają, w innych zaraz się zaczną - tegoroczne żniwa. Już wiadomo, że nie będzie problemu z magazynowaniem zebranego plonu. To bardzo dobrze, że rząd wstrzymał import zboża z Ukrainy, ponieważ musimy i my mieć magazyny na nasz zbiór. Opróżnienie magazynów przed żniwami było priorytetem Ministerstwa Rolnictwa. To, że są magazyny puste, to jest najlepsza dla mnie informacja, że udało się przygotować polskich rolników do magazynowania nowych zbóż. W połowie września decyzją Komisji Europejskiej ukraińskie zboże znów będzie mogło wjeżdżać do UE bez cła. Trzeba tego zwycięstwa im życzyć, chociaż oczywiście pamiętajcie, że także wobec Ukrainy nasza partia prowadzi i będzie prowadzić politykę obrony polskich interesów. Np. tam, gdzie chodzi o rolników. Dlatego rząd zdecydował, że niezależnie od decyzji KE Polska utrzyma blokadę importu zbóż z Ukrainy po 15 września. Chcemy pomagać, musimy pomagać, to jest w naszym interesie, ale to nie jest na zasadzie, że jeden daje, a drugi tylko bierze, tak być nie może. Ochrona rolników wpisuje się w politykę państwa aktywnie działającego w gospodarce. Stąd też programy społeczne jak 13. i 14. emerytury. Ten byt ludzi, którzy są już w tym okresie zakończenia aktywności zawodowej, istotnie się poprawia. Państwo polskie staje w jakimś sensie na wysokości zadania. Tak mówił prezydent na spotkaniu z seniorami w Woli Karczewskiej. Obóz PiS wprowadził po 2015 r. taką rewolucje godnościową. Co więcej - programy społeczne nie uderzyły w budżet państwa. W dobrej kondycji są też spółki skarbu państwa. Miedziowy KGHM właśnie poinformował, że pierwsze półrocze zamknął najlepszym wynikiem od pięciu lat. Na co dzień niosą pomoc, nierzadko narażają własne życie. W dobie wojny na Ukrainie i wojny hybrydowej na granicy polsko-białoruskiej wzrósł zakres ich odpowiedzialności. Policjanci obchodzą swoje święto. Formacja powstała 104 lata temu. Policjanci z warszawskiego wydziału ruchu drogowego gotowi na patrol. Ruch jest bardzo duży, coraz więcej pojazdów. Osoba, która jest w patrolu, to tak, jakby drugi człowiek rodziny, że na skinienie okiem czy spojrzeniem wie, że coś może się wydarzyć. Codziennych zadań jest wiele. Tu kontrola prędkości i stanu trzeźwości kierujących. Dzień dobry, wydział ruchu drogowego. Najważniejsze jest to, aby być dobrze przygotowanym do służby, dbać przede wszystkim o bezpieczeństwo wszystkich uczestników ruchu drogowego. O pracy policjantów w całym kraju pamiętamy szczególnie dziś. To centralne obchody na warszawskim placu Zamkowym. Chcę wam złożyć wielkie podziękowania za waszą codzienną służbę, za wasz trud. Z oddaniem wypełniacie swoją misję, jaką jest zapewnienie bezpieczeństwa kraju i jego obywateli. W czasie uroczystości funkcjonariuszom wręczono odznaczenia państwowe. Dzięki waszej służbie i pracy możemy cieszyć się bezpiecznym wewnętrznie, spokojnym krajem. To ważne, tym bardziej w kontekście wojny hybrydowej wypowiedzianej przez reżim Łukaszenki. Tu za granicą, na Białorusi, tysiące ruskich bandytów z grupy Wagnera. Chyba nikomu nie muszę przypominać tych obrazków, kiedy realnie rzucano w funkcjonariuszy kamieniami, balami, to właśnie policjanci stali w pierwszym szeregu. Teraz jest podobnie. Policja wspiera służby, które chronią polsko-białoruskiej granicy. W tej chwili jest tam ponad 700 funkcjonariuszy. Polscy policjanci mają takie doświadczenie, które możemy nazwać doświadczeniem bojowym w bardzo trudnej, stresującej sytuacji, w bardzo trudnej służbie. Służbie, którą doceniają Polacy. Dla mnie policja jest najważniejsza, jak żyć bez policji. Jeżeli by nie było policji, to wiadomo, że by był bałagan. W pracę policjanta wpisane jest ryzyko czy gotowość do mierzenia się z różnorakimi zagrożeniami i wyzwaniami. To służba, w czasie której funkcjonariusze niekiedy narażają własne zdrowie i życie. Wszystko po to, aby pomóc drugiemu człowiekowi. Już nie tylko zakupy sprzętu i uzbrojenia od partnerów, ale również coraz większy nacisk na rozwój rodzimego przemysłu. Przed polskimi zakładami zbrojeniowymi szykują się nowe wyzwania. Silna armia wymaga ciągłej modernizacji - to cel, który stopniowo realizuje Ministerstwo Obrony Narodowej. To kolejna, spełniona obietnica rządu. Gliwicki zakład Bumar Łabędy rozpoczął serwisowanie czołgów Leopard 2. To szansa dla całego regionu. Śląsk, dotychczas kojarzony z przemysłem ciężkim, staje się ważnym ośrodkiem rozwoju przemysłu zbrojeniowego. Nowe szanse otwierają się jednak przed zakładami zbrojeniowymi w całym kraju. Do końca roku podpisana ma zostać m.in. umowa na dostawę do Wojska Polskiego kolejnych, sprawdzonych na polu bitwy Rosomaków. Procedura trwa. Myślę, że skończy się z sukcesem, a potrzeby w wojsku, jak zawsze są duże. Obserwatorzy nie mają złudzeń - obecny czas dla polskiej armii jest szczególny. Mamy wyjątkową sytuację, kiedy pieniądze płyną strumieniem i po prostu ją modernizują. O sile wojska stanowi jednak nie tylko sprzęt, lecz również wyszkolenie żołnierzy. Tych z roku na rok przybywa - zarówno wśród formacji zawodowych, jak i ochotniczych. To na prawdę możliwość uzyskania dobrej pozycji społecznej, to jest możliwość inwestycji we własne umiejętności. Umiejętności, które sprawdzają się w wielu sytuacjach kryzysowych. Od ponad roku czasu, gdy za naszą wschodnią granicą toczy się wojna, granica białoruska jest nadal atakowana, tam także są żołnierze WOT-u. Nie od dziś wiadomo, że dobrze wyposażone i wyszkolone wojsko umacniania pozycję państwa na arenie międzynarodowej. Polska z blisko 4-procentowym nakładem PKB, przeznaczanym na obronność, plasuje się na pierwszym miejscu wśród państw członkowskich NATO, pozostawiając daleko z tyłu m.in. Niemcy czy Francję. Strzały przed siedzibą telewizji Republika. Zaatakowana została kobieta pracująca w stacji. Sprawca został zatrzymany przez policję, to 35-letni mężczyzna. Dziennikarze mówią, że do podobnych przypadków dochodziło już w przeszłości. Ktoś sobie zrobił tarczę strzelniczą z ludzi, którzy wchodzą, wychodzą do telewizji Republika, a to już bym wiązał z atmosferą nakręcania, że tu są jacyś ludzie, którym się to należy. Sprawca strzelał do kobiety co najmniej 6 razy - z okna bloku naprzeciwko stacji. Strzały oddawał prawdopodobnie z wiatrówki. Nikomu nic się nie stało. Miał być senacki pakt opozycji, jest pat i kłótnie. Muzykę ma we krwi, a skrzypce grają w jego duszy. Przemysław Prucnal, polski mistrz skrzypiec. Kolejny atak ukraińskich dronów na rosyjskie składy amunicji na Krymie. Rosjanie odpowiadają atakami na ludność cywilną i niszczą magazyny ziarna na południu Ukrainy. Kto wysłał kolejne drony nad Moskwę, nie wiadomo. Jeden z nich pojawił się w pobliżu siedziby rosyjskiego ministerstwa obrony. Drony nad Moskwą. Kolejny raz. Obudził mnie wybuch. Wszystko się zatrzęsło. To ma bardzo mocny wydźwięk propagandowy, to pokazuje, że obrona rosyjska jest dziurawa, że tak naprawdę Rosja nie może się czuć stuprocentowo pewna. Jeden dron spadł w pobliżu budynków ministerstwa obrony. Drugi uderzył w wieżowiec centrum biznesowego. Kto je tam wysłał, oficjalnie nie wiadomo. Wiadomo za to, kto wysyła drony na Krym. Ukraińcy kolejny raz zaatakowali rosyjskie składy amunicji. Drony stały się bogiem wojny, pozwalają skuteczniej działać na odległość, osiągać cele i jednocześnie nie ponosić strat. Drony w rosyjskich rękach, to jednak bogowie śmierci. W nocy znów zostały wysłane nad Odessę. Wcześniej Rosjanie ostrzelali miasto rakietami. 19 rakiet różnego typu. Specjalnie, by trudniej było je zestrzelić i by spowodować więcej zniszczeń. Nabożeństwo na ruinach wpisanej na listę światowego dziectwa UNESCO katedry Przemienienia Pańskiego w Odessie. W ołtarz świątyni trafił rosyjski pocisk przeciwokrętowy. Rosyjskie ataki są coraz bardziej zuchwałe i nieprzewidywalne. W nocy Rosjanie uderzyli w ukraiński port Reni tuż przy rumuńskiej granicy. Do sprawy odniósł się prezydent Rumunii: Putinowska Rosja od lat próbuje zdestabilizować nie tylko kraje byłego Związku Sowieckiego. Także nasz region. O tym, jak przez lata polityka resetu z Rosją pozwalała zbrodniarzowi Putinowi na mordowanie i przygotowywanie się do kolejnych ataków, m.in., opowiada serial dokumentalny "Reset". Dziś ostatni odcinek 1. sezonu. O 21.30 w Jedynce i TVP Info. Później - debata. Pokażemy dokumenty pokazujące decyzje związane z tym, co miało wydarzyć się w kwietniu, które podjęte zostały bardzo wcześnie, jeszcze jesienią roku 2009. Kolejny sezon "Resetu" już niebawem. Pożary pustoszą popularne greckie wyspy. Po Rodos ogień objął Korfu, Kretę i Eubeę. W całym kraju strażacy walczą z ponad 80 pożarami. Grecki rząd powołał specjalny sztab kryzysowy, który ma pomóc w ewakuacji zagranicznych turystów. A część biur odwołuje wyjazdy. Największe pożary szaleją na Rodos. Z zagrożonych miejsc wywieziono ok. 30 tys. osób. Trafiają m.in. do takich miejsc. To największa ewakuacja w historii Grecji. Część Polaków oczywiście myśli o powrocie do kraju, ale te powroty organizują biura podróży, część turystów pozostaje jednak w miejscach bezpiecznych i chce kontynuować swój pobyt. Strażacy twierdzą, że ogień jest wyjątkowo trudny do opanowania. Wilgotność jest bardzo niska, do tego bardzo silny i zmienny wiatr, który w kilka sekund potrafi sprawić, że pożar nabiera wielkich rozmiarów. Wyborczy pat w Hiszpanii. W głosowaniu zwyciężyła centrowa Partia Ludowa, ale wbrew przedwyborczym sondażom nie będzie w stanie utworzyć koalicji z konserwatystami. Z tańcem, przy muzyce na kilkumetrowym arkuszu. Tak wyglądają japońskie popisy w pisaniu. W szranki konkursu kaligraficznego stanęły drużyny z całego kraju. Miał być senacki pakt, ale na razie jest pat. Choć opozycja deklaruje, że rozmowy o wspólnych kandydatach do Senatu toczą się w dobrym kierunku, wciąż są nazwiska, które dzielą. To przede wszystkim mecenas Roman Giertych. Lewica mówi o polityku skompromitowanym, PO, że takiej kandydatury nie ma. Oczywiście, że są wątpliwości, rożnice, na tym polega ten pakt. Po kilku tygodniach zawieszenia rozmów, opozycja znów siada do stołu. I zapowiada kolejne spotkanie, bo wątpliwości się mnożą. Wstępem do tego spotkania w sposób oczywisty jest spotkanie zespołu negocjacyjnego, które ma wyjaśnić te wszystkie wątpliwości. Opozycja chce wystawić w każdym okręgu wspólnego kandydata, w sumie 100 nazwisk. Ale problemem jest m.in. ten człowiek. Będę kandydował w najbliższych wyborach do Senatu. Po tym jak Giertych do wyborów zgłosił się sam - pojawiły się sugestie, że w okręgu poznańskim nie będzie miał rywala z opozycji. Jestem przekonana, że to się nie wydarzy, bo nikt w pakcie senackim nie chce wziąć odpowiedzialności za pana Romana Giertycha. Ale PO, przynajmniej oficjalnie, od kandydatury Giertycha się odcina. Jeśli chodzi o pana Romana Giertycha, to żadne z ugrupowań biorących udział w negocjacjach nie zgłosiło tej kandydatury, a więc nie ma tego tematu. Inne nazwisko, które budzi wątpliwości to obciążony licznymi oskarżeniami Stanisław Gawłowski. Podobnie jak marszałek Tomasz Grodzki, który do Senatu zapewne wystartuje, ale już 3. osobą w państwie nie będzie. Byłbym zaskoczony, jeśli okaże się, że marszałek Grodzki w kolejnej kadencji byłby marszałkiem Senatu. W tej kojarzy się głównie z zarzutami pacjentów o łapówki i usilnym trzymaniem się immunitetu. W Senacie opozycyjny pakt senacki... ...w Sejmie mityczna wspólna lista. W obu przypadkach nie brakuje ostrych sporów i zapewnień, że władze należy zmienić. Pytanie kto w te zapewnienia uwierzy. Nepotyzm i korupcja. Ostre oskarżenia stawia były radca prawny Dyrekcji Rozbudowy Miasta Gdańsk. Twierdzi, że w instytucji, która zajmuje się inwestycjami, zatrudniani są znajomi nowego dyrektora. A jedna z kancelarii prawnych, która jest powiązana z zatrudnionym przez dyrektora prawnikiem - w ciągu roku zarobiła prawie milion złotych na zleceniach ze spółki. O tym jak w Gdańsku wydawane są publiczne pieniądze - chcemy porozmawiać z prezydent Gdańska Aleksandrą Dulkiewicz. I bynajmniej nie chodzi dobór osobliwych artystów na miejskich wydarzeniach. Aleksandra Dulkiewicz ucieka od pytań. Proszę z biurem prasowym. Nie odpuszczamy, bo to miasto odpowiada za spółkę, w której ma dochodzić do nepotyzmu. Pierwszy raz o tym słyszę, proszę pana. Na pewno są odpowiednie organy, które wszystko będą wyjaśniać. Pani prezydent, ale kilka miesięcy temu były pracownik alarmował o tym nepotyzmie w tej instytucji i panią..., pani wie o tym przecież. Z odsieczą przychodzi prezydent Sopotu Jacek Karnowski, który wciela się w rolę osobistej obstawy prezydent Gdańska. Ale po kolei. W lutym tego roku były prawnik Dyrekcji Rozbudowy Miasta Gdańsk alarmował Aleksandrę Dulkiewicz, że nowy dyrektor ma zatrudniać swoich znajomych. Wobec braku odpowiedzi - skierował kolejne pismo. O to chcieliśmy więc zapytać nowego, posądzanego o nepotyzm dyrektora Karola Kalinowskiego. Nie udzielamy, żadnych informacji więcej, poza oświadczeniem. Czytamy, że nie złamano prawa. Innego zdania jest gdański poseł Kacper Płażyński. Ja myślę, że to jest po prostu wał. Poseł tłumaczy, że nowy dyrektor miejskiej spółki wprowadził nowe porządki, że zatrudnia znajomych. Wymienia szefa prawników w instytucji i wtedy do partnera tego nowego szefa prawników, trafia 900 tys. zł w rok, no to chyba nie jesteśmy dziećmi i widzimy, że coś tu bardzo śmierdzi. Miejska spółka choć ma na etacie prawników, podpisała umowę z zewnętrzną kancelarią prawną. Problem w tym, że jeden ze wspólników kancelarii wcześniej został zatrudniony jako koordynator działu prawnego Dyrekcji Rozbudowy Miasta Gdańsk, a drugi wspólnik otrzymuje teraz zlecenia z tej samej instytucji. To znaczy, ja tak jak panu mówię, ja w tym procesie nie uczestniczyłem i nie ja podejmuję decyzje. Z zawiadomienia do prokuratury, jakie złożył poseł Kacper Płażyński wynika, że było to w ciągu roku kilka umów na łączną kwotę prawie 900 tys. zł. Stawka miała wynieść ponad 400 zł za godzinę. Prawnik twierdzi, że mniej. Mi te usługi zlecono, ponieważ ja mam duże doświadczenie w obsłudze samorządów i inwestycji, w związku z czym ja nie będę się wypowiadał na temat tego czy to jest przypadek, czy nie przypadek. W Gdańsku nic nie dzieje się przypadkiem - mówi radny Andrzej Skiba. Widzimy jak szybko działają władze Gdańska, jeżeli chodzi o setki tysięcy, a niekiedy wręcz miliony złotych dla kolegów, znajomych królika, znajomych pani Aleksandry Dulkiewicz. Dyrektor miał także w spółce zlecać szkolenia, które prowadziła jego żona i wspólnik. Władze Gdańska nabrały wody w usta. Ale nie sprawi to, że pytania o nietransparentność i nepotyzm w miejskich instytucjach - nagle znikną. Polak rusza na podbój Australii. Pokonał niemal tysiąc skrzypków z całego świata. Przemysław Prucnal, student bydgoskiej Akademii Muzycznej, wygrał międzynarodowy konkurs i w nagrodę już jutro wystąpi w Sydney ze światowej sławy muzykiem Rayem Chenem. Z laureatem w Krakowie spotkała się Anna Pawelec. Pochodzi z muzycznej rodziny. Rodzice grali na skrzypcach, siostra również, więc innego wyboru chyba nie było. Choć na początku pasję do skrzypiec dzielił z piłką nożną. Przemek uczęszczał na treningi i bardzo angażował się w tę pasję, tak że ze skrzypcami było różnie. Ale ostatecznie to muzyka zagrała w jego duszy i do dziś gra pierwsze skrzypce w jego życiu. On był rewelacyjny. Od razu było widać, że to dziecko jest wszechstronnie uzdolnione. Tak ponadprzeciętnie. Tak się objawił. Jak cokolwiek mu się udawało, jak wyćwiczył jakieś rzeczy, to pierwsza recenzja, zawsze schodził: teraz posłuchajcie. Nie było możliwości, żeby powiedzieć, że nie mamy czasu, trzeba było tego wysłuchać. I tak każdego dnia krok po kroku, coraz bliżej spełnienia marzeń o grze z najlepszymi. Jestem wielkim fanem skrzypka Raya Chena. Jestem wielkim fanem gry, jego kariery. I jak tylko się dowiedziałem, że jest możliwość tak bliskiej współpracy z nim i tak wspaniałej orkiestry Sydney Symphony Orchestra, tym bardziej na ikonicznej scenie Opera House, decyzja była bardzo prosta. Zgłoszenie polegało na nagraniu brakującej partii pierwszych skrzypiec koncertu Jana Sebastiana Bacha do gotowego już materiału muzycznego. Jako mały chłopiec zawsze był takim liderem. Lubił scenę, lubił rządzić na scenie, lubił się pokazywać. Jakiś taki pierwiastek od samego początku w nim był. On ma jakiś dar, że jest w odpowiednim momencie w odpowiednim miejscu i potrafi każdą swoją szansę wykorzystać. A ma dopiero 20 lat i już wiele wyróżnień na swoim koncie. Jest też stypendystą ministra kultury i dziedzictwa narodowego. Marzy mi się to, abym mógł dzielić się muzyką i grać muzykę na całym świecie. Polacy ze złotem siatkarskiej Ligi Narodów. Biało-czerwoni pokonali Amerykanów 3:1. To historyczny sukces - nasi utytułowani siatkarze sięgnęli po to trofeum pierwszy raz. Komplet kibiców w Gdańsku to była gwarancja dopingu dla naszej drużyny. A ta udowodniła, że nie ma sobie równych. Ostatni serwis, jest złoto dla Biało-Czerwonych. To była siatkówka w najlepszym wydaniu. Zespół Nikoli Grbicia triumfował. To jest dla nas historyczny moment i szczęśliwy moment, niesamowite uczucie wygrać to trofeum na polskiej ziemi przy tych niesamowitych kibicach. Kibice po wygranej naszej drużyny oszaleli ze szczęścia. To było tak fantastyczne. Wszystkie mecze są fantastyczne. I wiecie co? Nigdy nie byłam na hali na przegranym meczu, a jeździłam prawie na wszystkie. Bo kto jest najlepszy? Polska! Emocje fantastyczne, podobało się, mecz wygrany, więc co tutaj dużo mówić, Polska, Biało-Czerwoni i do przodu. Wielkie zwycięstwo polskiej siatkówki. Fantastycznie było, na to liczyliśmy od lat i wreszcie się udało. Polacy już na początku meczu pokazali determinację, wygrywając pierwszego seta. Po zaciętej walce drugiego przegrali zaledwie 2 punktami. Weszliśmy na 3. seta i z nową energią pewnie go wygraliśmy. To jest fajne, że nigdy ten zespół się nie poddaje. Z każdą kolejna piłką łapali pewność siebie i choć Amerykanie też pokazywali, na co ich stać, ostatecznie to Biało-Czerwoni byli nie do zatrzymania. Mecze i zmiany, jakie zostały przeprowadzane w całej Lidze Narodów, pokazały, że mamy naprawdę szeroką kadrę i niesamowitą jakość. Jest co świętować, bo w Lidze Narodów Polacy 2 razy sięgali po brązowe medale, raz po srebrne, teraz przyszła kolej na złote krążki. Nasi siatkarze już od dawna pokazują nam i uświadamiają, że ich forma należy do światowej czołówki. Trzeba pamiętać, że to aktualni wicemistrzowie świata. Ich wczorajszy triumf w telewizyjnej Jedynce śledziło w momencie największej oglądalności 3 miliony 700 tysięcy widzów. To był finał na miarę mistrzów. Mistrzowskie akcenty na koniec "Wiadomości". Za chwilę rozmowa z ministrem spraw wewnętrznych w Dniu Święta Policji o ostatnich akcjach z udziałem funkcjonariuszy. To już w TVP Info. Do zobaczenia.