Premier chce włączenia polskich prokuratorów w śledztwo dotyczące Polaka zgwałconego w Monachium. Po zatrzymaniu podejrzanego Afgańczyka Mateusz Morawiecki uznał, że przestępstwo to skutek otwartych granic. Dyplomaci narzekają na zbagatelizowanie sprawy przez stronę niemiecką. Marta Kielczyk, dobry wieczór państwu, zaczynamy główne wydanie Wiadomości. Bezpieczny budżet w trudnych czasach. Bezpieczeństwo, programy społeczne, ochrona zdrowia i rosnące wpływy do kasy państwa. Jeśli się dobrze zarządza firmą, to płyną pieniądze do budżetu państwa. Europa oszalała w tej polityce otwartych drzwi. My Polki idziemy na referendum. Niekontrolowana migracja budzi lęk. W Polsce na razie o to bezpieczeństwo się nie boję i chcę, żeby tak zostało. Bezrobocie za czasów Donalda Tuska nie sięgało 15%, tylko 14,4%. Tak kuriozalnego wniosku nie widzieliśmy. Sądowy pozew paradoksalnie przypomina o gigantycznym bezrobociu w epoce Platformy. Niech pojadą i spojrzą tam ludziom w oczy. Ludzie pamiętają, jak musieli pracować za parę złotych. Finansowanie armii, programy społeczne i ochrona zdrowia - to 3 główne filary ustawy budżetowej na przyszły rok. Projekt przyjął rząd. Do kasy państwa ma wpłynąć ponad 680 miliardów złotych - dwukrotnie więcej niż w ostatnim roku rządów koalicji PO-PSL. Największym płatnikiem jest dziś rosnąca w siłę Grupa Orlen. Bezpieczny budżet na trudne czasy - tak szef rządu ocenił projekt finansów państwa na przyszły rok. Grubo ponad dwukrotnie. Dochody wzrosły o 136% w porównaniu z 2015 rokiem. Budżet państwa to trzy filary. Bezpieczeństwo i finansowanie armii pochłoną 158 mld, programy społeczne i wsparcie Polaków - 137, a ochrona zdrowia - 190 mld. Rząd Prawa i Sprawiedliwości jest jedynym gwarantem takiego budżetu. Przecież w czasach liberałów nie było ani polityki społecznej, ani nie było takich dynamicznych wydatków na bezpieczeństwo Polaków. Znacząco wzrosną wydatki na pensje w budżetówce. Wedle prognoz przyspieszy wzrost PKB. Jesteśmy w stanie stabilizować rozwój, stabilizować mechanizmy rozwojowe każdej rodziny. Mimo licznych zawirowań w latach 2016-2022 polska gospodarka urosła o jedną trzecią. Wzrost był najwyższy, wyższy był niż w jakimkolwiek innym państwie Unii Europejskiej. Wyniki finansowe za pierwsze półrocze podsumował też Orlen, obecnie jedna z pięciu najszybciej rozwijających się spółek na świecie. Połowa przychodów Orlenu pochodzi z działalności zagranicznej. Jeszcze rok temu Orlen nie mógł pochwalić się swoim portfolio takimi aktywami, jakie teraz posiada. To duma jest, że to nasz koncern. Jestem dumny, oczywiście. Polska firma. W pierwszym półroczu Grupa Orlen wpłaciła do budżetu 36,5 mld zł, w całym roku ma to być 70 mld. To dużo więcej niż pieniądze, jakie przez 8 lat rządów PO-PSL wpłynęły z wyprzedaży niemal 1000 państwowych spółek. Świadczyłoby to o totalnej niefrasobliwości, nieodpowiedzialności tych wszystkich, którzy prywatyzowali te przedsiębiorstwa. Te fuzje przynoszą bardzo wymierne efekty podatkowe dla budżetu państwa, więc dla wszystkich polskich obywateli. Dzięki dobrym wynikom Orlen mógł wprowadzić wakacyjną promocję. 30 gr robi dużą różnicę, zwłaszcza kiedy tankujemy do pełna. Orlen to polska spółka, dba więc o polskie interesy. Za poprzedników to, co polskie - wyprzedawano. Wyprzedaż majątku polskiego szła do budżetu, ale nie było polityki społecznej. Czy były jakieś trzynastki? Był natomiast przymus pracy do 67. roku życia. Kwestia wieku emerytalnego będzie przedmiotem referendum. Podobnie jak wyprzedaż majątku publicznego. Wielki sens ma pozyskiwanie czy nawet odkupywanie tego, co tanio i głupio kiedyś wyprzedano. Zamiast wyprzedaży majątku Polaków trwa era repolonizacji. Stopa bezrobocia utrzymała się w lipcu na poziomie 5% - podaje Główny Urząd Statystyczny. To ogromny kontrast do rządów PO-PSL - podkreślają ekonomiści - kiedy to stopa bezrobocia wynosiła nawet 14,4%. O wysokość bezrobocia za swoich rządów Platforma postanowiła walczyć w sądzie. Lata 2011-2014 - premierem jest Donald Tusk - w pośredniakach gigantyczne kolejki, a pracy brak. Przez 15 miesięcy bezrobocia wysłałem jakieś tysiąc maili z CV. To jest tak jak trafić szóstkę w totka - ciężko, bardzo ciężko. Szukam tą prace, ale tej pracy za wiele nie ma i jest ciężko. Prawo i Sprawiedliwość w spocie przypomina te czasy, zaokrąglając dane i mówiąc o 15-procentowym bezrobociu. To wywołało furię w Platformie i pozew w trybie wyborczym! To spójrzmy na twarde dane. W lutym 2013 roku bezrobocie sięga 14,4% - bezrobotnych jest ponad 2,3 mln osób. Dziś bezrobocie wynosi 5%, a bezrobotnych jest prawie trzykrotnie mniej - ponad 782 tys. osób. Co chcecie udowodnić, że bezrobocie było bardzo, bardzo wysokie, czy tylko bardzo wysokie? Sąd na wniosek PO zakazuje rozpowszechniania informacji o 15-procentowym bezrobociu za Platformy, ale PiS nie musi przepraszać partii Tuska. Sąd oddalił też wniosek o sprostowanie. Ale mimo to w Platformie euforia! Donald Tusk i Platforma Obywatelska cieszą się, że od dzisiaj można mówić, że bezrobocie za czasów Donalda Tuska nie sięgało 15% tylko 14,4%. Chcemy państwu powiedzieć, że tak kuriozalnego wniosku nie widzieliśmy. Odpowiedzią akcja Prawa i Sprawiedliwości "Tusk znaczy bezrobocie", która będzie przypominała, jak wyglądało ono w erze szefa PO. A wyglądało dramatycznie. W ponad 230 powiatach z 380 bezrobocie przekraczało 15%! To rekordowa dziesiątka. Politycy Platformy, rechoczą w Internecie, ciesząc się z tego, mówiąc, że wygrali z Prawem i Sprawiedliwością. Niech pojadą i spojrzą tam ludziom w oczy. Ludzie pamiętają, jak musieli pracować za parę złotych za godzinę. Boję się o swoją przyszłość, boję się, że nie znajdę pracy, Pracowali za 3-4 zł za godzinę - tak to wyglądało! Taka była rzeczywistość za Donalda Tuska i za Platformy Obywatelskiej. To jest właśnie wstyd Platformy Obywatelskiej. To jest wielka patologia tamtej władzy, której Polacy pokazali już czerwoną kartkę. Bo tego nie da się zapomnieć. Musimy zacząć konkretnie odpowiadać na to symboliczne pytanie: jak żyć? Wielu musiało odpowiedzieć: żyć za granicą - w pogoni za chlebem. Znam wiele ambitnych osób, które musiały wyjechać za granicę, bo tutaj nie było perspektyw, nie było szans. Będę starał się przez jakiś czas jeszcze znaleźć prace w Polsce, Radość polityków Platformy z częściowo "zwycięskiego" orzeczenia sądu wprawia w osłupienie. Bo duma z ponad 14-procentowego bezrobocia to jak siarczysty policzek wymierzony ofiarom swoich rządów. Policja w Monachium prowadzi śledztwo dotyczące Polaka, zgwałconego na stacji tamtejszego metra. W sprawie został zatrzymany Afgańczyk, który miał się tego dopuścić. Do zdarzenia doszło w sobotę w stolicy Bawarii. Strona polska zabiega o zapewnienie poszkodowanemu pomocy. To tu kilka dni temu o 3.00 w nocy zgwałcono Polaka. Mimo nadzoru kamer i ochrony metra. Od bawarskich władz, a szczególnie od policji oczekujemy większej współpracy. W tym przypadku żeśmy nie dostali żadnej informacji od policji bawarskiej. Do dzisiaj dosyć mało informacji do nas spłynęło. Do polskiego MSZ-u już wczoraj wezwano przedstawiciela ambasady Niemiec. Chargé d'affaires ambasady Niemiec nie był poinformowany o tym zdarzeniu. Polscy urzędnicy zaapelowali, by niemieckie służby współpracowały z polskim konsulem w sprawie pomocy poszkodowanemu Polakowi. Dobrze, że mamy taką zdecydowaną reakcje państwa polskiego, które chroni polskich obywateli i dba o ich interesy. Głośna sprawa wywołała również polityczne komentarze, nie zawsze rozsądne. Nie wiemy, czy ten, który gwałcił, to, nie wiem, był jakoś źle nastawiony do Polaków? Jest to przypadek. Właśnie o to chodzi, że to nie jest jeden przypadek. To jest całe mnóstwo przypadków, jeśli popatrzymy na liczbę przestępstw, gwałtów, które dzieją się w państwach, które przyjęły migrantów. I w których polityczna poprawność oraz strach przed oskarżeniami o rasizm i ksenofobię zamykają usta. W niemieckim dyskursie politycznym ta kwestia praktycznie jest nieobecna. W polskim obecna jest cały czas, a rząd Zjednoczonej Prawicy od lat przestrzegają, że nielegalni migranci to zagrożenie dla bezpieczeństwa. Potwierdzają to najnowsze dane przygotowane przez Eurostat. Największą liczbę gwałtów w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców zanotowano we Francji - prawie 30 - dalej jest Belgia, Austria, Luksemburg, Holandia i Niemcy. Dla porównania, w Polsce ten wskaźnik wynosi 2 przypadki na 100 tys. mieszkańców. W krajach, które na przestrzeni lat przyjęły migrantów, wzrost przestępczości z ich udziałem to wciąż temat tabu, a jest to fakt i efekt polityki danego kraju. Przypadek brutalnego gwałtu w Niemczech to nie pierwszy atak na polskiego obywatela w europejskim kraju, stosującym - w przeciwieństwie do Polski - politykę "otwartych drzwi" wobec nielegalnych imigrantów. Prawo i Sprawiedliwość deklaruje, że jest gwarantem bezpieczeństwa i namawia, by obywatele w referendum zdecydowali m.in. o kwestiach migrantów i zapory na granicy. Gwałt na 18-letnim uczniu w Monachium. W czerwcu brutalne zabójstwo Anastazji na greckiej wyspie Kos. Wcześniej okrutny gwałt Polki we Włoszech. Mianownik jest wspólny - sprawcy to imigranci. My matki, my Polki idziemy na referendum. Bo kwestie bezpieczeństwa są dla Polski kluczowe. Kobiety Zjednoczonej Prawicy namawiają, by jak najwięcej osób wzięło udział w referendum. Aby żadna władza kolejna, następna i następna nie mogła tego głosu Polaków pominąć. W Polsce kobiety mogą czuć się bezpiecznie. Musimy tu powiedzieć "nie", bo te pomysły idą coraz dalej. Unijny dyktat w sprawie relokacji wciąż jest realny. Pomysły Brukseli popiera polska opozycja. Chciała szeroko otwierać drzwi migrantom. W większości głosowała też przeciwko budowie zapory na granicy z Białorusią. Panie pośle, żałujecie, jak głosowaliście? To proste pytanie. Dziękuję bardzo. Sprawy zamknąć tak szybko się nie da. Ludzie Donalda Tuska zapory nie chcieli, później na użytek kampanii deklarowali, że nie będą jej rozbierać. Ale zdarzają się chwile szczerości. To, co miało być zaporą, zaporą nie jest. Jest panu wstyd za to, jak głosowaliście? Nie. Bedzie szczelna granica a nie bubel. Nie żałujemy tego głosowania! Pytani wprost o likwidację zapory - lawirują. Czy Platforma jest gwarantem, że zapora nie zniknie? Ja też na to chciałbym odpowiedzieć. Poglądy ludzi Platformy obrotowe - jak na karuzeli. W Polsce niedopowiedzenia, ale w Brukseli dobrze wiedzą, co robić. Opozycja grzmi, że referendum nie ma sensu, ponieważ problemy, których dotyczy, ponoć nie istnieją. W czerwcu, gdy głosowana była uchwała wyrażająca sprzeciw wobec unijnego mechanizmu przymusowej relokacji nielegalnych migrantów, Żal za grzechy jest zawsze dobry i obietnica poprawy. W Europarlamencie w lipcu Platforma, Lewica i PSL nie poparły poprawek zgłoszonych przez deputowanych Prawa i Sprawiedliwości. Ci chcieli, by Bruksela zakończyła prace nad mechanizmem przymusowej relokacji imigrantów. Okłamują Polaków. W Parlamencie Europejskim głosują za, nie sprzeciwiają się tej polityce, a w kraju u nas mówią, że są od kilku tygodni przeciwni. 15 października Polacy odpowiedzą nie tylko na pytania referendalne, ale też, czy warto zaufać politykom niekonsekwentnym, o chwiejnych poglądach. Przeraźliwy krzyk, strach, panika i rozpacz. I tak co pewien czas, gdy gdzieś w Europie dochodzi do eksplozji agresji ze strony migrantów, którym niektórzy europejscy przywódcy otworzyli drzwi na kontynent. A tymi drzwiami wdarli się także terroryści. Dokąd zmierzasz, Europo? - pytała kilka lat temu ówczesna premier Beata Szydło. To nienawiść, tak dużo nienawiści. Proszę, przestańcie nas zabijać! Nie mogę już tego znieść. Paryż, listopad 2015 roku. Terroryści uderzają równocześnie w sześciu restauracjach, klubie muzycznym Bataclan i na stadionie w Saint-Denis, gdzie odbywa się mecz Francja-Niemcy. Ginie 130 osób, 400 trafia do szpitali. 2016 rok, marzec. Islamscy terroryści atakują na międzynarodowym lotnisku w Brukseli i w metrze, zabijając 32 osoby, w tym Polkę. Ranią ponad 300 osób. Kilka miesięcy później, gdy Nicea świętuje Dzień Bastylii, Tunezyjczyk ciężarówką wjeżdża w tłum. Zabija 86 osób, w tym dwie Polki. W tym samym miesiącu dwóch Francuzów arabskiego pochodzenia uzbrojonych w noże bierze kilku zakładników w kościele w Normandii. Zabijają księdza, podcinając mu gardło, i ranią dwie inne osoby. Pod koniec 2016 roku w Berlinie podczas jarmarku bożonarodzeniowego Tunezyjczyk wjeżdża w tłum skradzioną ciężarówką polskiego kierowcy, którego wcześniej morduje. Zabija 18 osób. 2017 rok, koncert Ariany Grande w Manchesterze. Libijczyk detonuje bombę, gdy młodzież wychodzi z koncertu. Giną 22 osoby, w tym dwoje Polaków. To szok, coś potwornego. 2020 rok, październik. Nielegalny tunezyjski imigrant zabija w bazylice w Nicei trzy osoby, którym potem próbuje odciąć głowy. Rok później w Rimini we Włoszech uzbrojony w nóż 26-letni Somalijczyk rani pięć osób, w tym dziecko. 2022 rok. w Badenii-Wirtembergii pochodzący z Erytrei mężczyzna dźga nożem dwie dziewczynki idące do szkoły. Starsza z nich umiera. 2023, czerwiec. Na placu zabaw w Annecy na wschodzie Francji Syryjczyk atakuje nożem 6 osób, w tym 4 dzieci. Nożownik starał się o azyl we Francji, ale jego wniosek został odrzucony. I wreszcie przełom czerwca i lipca tego roku - Francja staje w ogniu walk ulicznych wywołanych przez imigrantów po przypadkowym zastrzeleniu przez policję nastolatka algierskiego pochodzenia. Co dalej, Europo? W Wiadomościach za chwilę o tym, co się stało z Prigożynem. Spekulacje wokół katastrofy samolotu szefa wagnerowców. Władze Rzeszowa bezczynne wobec śmiercionośnej bakterii. Gangsterskie porachunki między zbrodniarzami. Tak komentowane są doniesienia o prawdopodobnym zestrzeleniu samolotu z Jewgienijem Prigożynem. Szef Grupy Wagnera dwa miesiące temu niby zbuntował się przeciwko Putinowi. Wczoraj wieczorem miał zginąć we własnym odrzutowcu. Być może strąconym rakietą ziemia-powietrze. Szczątki samolotu. 10 zabitych. Wśród nich prawdopodobnie Jewgienij Prigożyn, rosyjski zbrodniarz wojenny, który miał zdradzić Putina. Wszyscy pamiętają jego wypowiedź sprzed kilku lat, kiedy on pytany przez dziennikarzy, czy jest w stanie wybaczyć, powiedział: "Wszystko, tylko nie zdradę". Świat rozpatruje różne scenariusze. Amerykański Instytut Studiów nad Wojną podkreśla, że śmierć szefa Grupy Wagnera to jest finał takiego 2-miesięcznego osłabiania nie tylko Jewgienija Prigożyna, ale także całej grupy Wagnera. Plotki mówią m.in. o zestrzeleniu odrzutowca lub wybuchu bomby w środku samolotu. Niektóre źródła podają, że na pokład została wniesiona skrzynka z bardzo drogim, ekskluzywnym winem, "Nie mam pewności, co dokładnie się wydarzyło, ale nie jestem zaskoczony. W Rosji niewiele dzieje się rzeczy, za którymi nie stoi Putin". To moment katastrofy zarejestrowany w serwisie monitorującym ruch lotniczy - Flightradar. Niezidentyfikowany samolot lecący na północny zachód znika z ekranu na północ od Moskwy. Katastrofa lotnicza na rosyjskiej ziemi z politycznym tłem w Polsce nasuwa oczywiste skojarzenia. Dobrze by było, żebyśmy się dowiedzieli, nawet bardziej, całej prawdy o katastrofie smoleńskiej. Po katastrofie samolotu Prigożyna świat bez wahania wskazuje palcem Putina. Po tragedii smoleńskiej brutalnie atakowano tych, którzy sugerowali działania Rosjan. Donald Tusk osobiście zakazał formułowania jakichkolwiek podejrzeń wobec Moskwy. Prawdziwe źródło niepokoju w Polsce to jest to, czy zrobili to Rosjanie - to są te najgroźniejsze spekulacje. Rząd Tuska automatycznie powielał tezy o przebiegu tragedii smoleńskiej napisane na Kremlu. Kontynuowanie polityki "resetu" po zamordowaniu prezydenta byłoby całkowicie nierealne, więc trzeba było znaleźć całkowicie innych winnych. Putin to bezwzględny zabójca. Potwierdzają to historie Aleksandra Litwinienki, Anny Politkowskiej czy Borisa Niemcowa. Ci, których Władimir Putin uznaje za zagrożenie dla swojej władzy, nie umierają w sposób naturalny. Prawdopodobna śmierć Prigożyna rodzi pytania o przyszłość Grupy Wagnera. Najprawdopodobniej psy wojny Putina wrócą do swojego pana. Szef łotewskiej straży granicznej ostrzega przed możliwą dużą prowokacją na granicy z Białorusią. Według informacji z Rygi reżim Łukaszenki przygotowuje kolumnę migrantów, która ma uderzyć na jednym z odcinków granicy z Polską, Litwą albo Łotwą. Mowa o nawet kilkuset osobach, które miałyby szturmować jedno ustalone wcześniej przez Mińsk miejsce. To stan najwyższej gotowości. Tak wygląda w tej chwili sytuacja na łotewsko-białoruskiej granicy. Nie ma dnia, by nielegalni migranci nie próbowali jej szturmować. W odróżnieniu od Polski i Litwy tu w wielu miejscach nie ma żadnej zapory. Łotewska straż graniczna zmobilizowała większe siły, dodatkowo wsparła ją też armia. Instytucje bezpieczeństwa są świadome zaostrzenia się sytuacji, są przygotowane i teraz zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja. Przewidywania nie są optymistyczne. Jak alarmuje szef straży granicznej, Łukaszenka nie odpuszcza. Chodzi o formowanie kolumny migrantów - liczącej nawet kilkaset osób - która ma zostać skierowana na jeden z odcinków polskiej, litewskiej albo łotewskiej granicy. Zdaniem łotewskich ekspertów do spraw bezpieczeństwa, Polska i Litwa odrobiły lekcję z bezpieczeństwa dużo wcześniej i skuteczniej. Obecnie zdaliśmy sobie sprawę, że wcześniej powinniśmy byli wykonać pracę domową dotyczącą pewnej "linii obrony", jeśli mogę tak nazwać to ogrodzenie. To naprawdę istotne. Potrzebna jest spójna polityka całego regionu wobec prowokacji Mińska. W tej sprawie w poniedziałek w Warszawie mają spotkać się ministrowie spraw wewnętrznych Łotwy, Litwy i Polski. Zamknięte strefy przygraniczne, kontrole wojska i konsekwentna taktyka pushbacków - czyli zawracania migrantów na Białoruś. To strategia łotewskich służb na hybrydowy atak Łukaszenki i, co znamienne, strategia, z którą tu nikt nie dyskutuje i której nikt nie kwestionuje. 34 lata temu około 2 mln mieszkańców Litwy, Łotwy i Estonii utworzyło żywy łańcuch o długości ponad 600 kilometrów, łączący 3 kraje - jeszcze republiki ZSRR. W ten sposób narody bałtyckie wyrażały tęsknotę za wolnością, którą tłamsiła sowiecka okupacja. Data była znacząca - rocznica podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow. Danuta Lipska 34 lata temu z całą rodziną wzięła udział w Bałtyckim łańcuchu. Ze sztandarami, z piosenkami - to było coś niesamowitego. Taką swobodę czuliśmy, taką euforię. 23 sierpnia 1989 roku ok. 2 mln mieszkańców Litwy, Łotwy i Estonii w 50. rocznicę podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow, który zabrał im wolność, połączyło ręce na szlaku bałtyckim, tworząc żywy łańcuch o długości ponad 600 kilometrów. Był to protest przeciwko sytuacji politycznej w nadbałtyckich republikach w ZSSR, jednocześnie był to pierwszy krok do wolności. W 1990 roku Litwa jako pierwsza ogłosiła niepodległość. Historyczne znaczenie Bałtyckiego łańcucha jest nie do przecenienia. Przygotował te narody do bycia równoprawnymi narodami w Europie. Dwa lata po proteście niepodległość wszystkich trzech krajów została uznana przez wspólnotę międzynarodową. Ukraina obchodzi Dzień Niepodległości. W związku z zagrożeniem rosyjskimi atakami rakietowymi nie odbyły się uroczystości. W centrum Kijowa zamiast parady ustawiono zniszczone rosyjskie pojazdy wojskowe. Dziś mija półtora roku tej wojny. To już trzeci miesiąc kontrofensywy. Co prawda front wschodni ledwie drgnął, ale są sukcesy. Np. w obwodzie zaporoskim we wsi Robotyne. Wyzwolili nas! Wiem, mamo! Nie płacz! Łzy szczęścia mieszają się tu z tymi po stracie najbliższych. Powiedział: "Jest wojna, idę do wojska". Wiedział więc, że idzie na wojnę. Te godziny, kiedy moja córka i ja pakowałyśmy go, to było jak deja vu. Oto nagrania sprzed dwóch lat. Oksana i jej córka z przyjaciółmi cieszą się z powrotu ojca do zdrowia. Pawlo przechodził załamanie nerwowe po tym, gdy poszedł na wojnę w 2014 roku z prorosyjskimi separatystami. Kiedy poczuł się lepiej, Rosja zaatakowała Ukrainę. Pojechał na front. I zginął pod Iziumem. Powiedział, że jego obowiązkiem jest chronić mnie i moją mamę. To była jego decyzja, a mój tata jest typem człowieka, który jeśli zdecyduje, na pewno to zrobi. Mama i ja mogłyśmy być tylko jego wsparciem, jego nadzieją. Na cmentarzu wojskowym w Dnieprze ukraińskie flagi ciągną się po horyzont. Dokładna liczba poległych nie jest znana. To jest wojna artyleryjska, co oznacza, że żołnierze giną od wybuchów pocisków, bomb, rakiet i min. Wiele identyfikacji odbywa się tylko na podstawie testów DNA, a często w ogóle nie są możliwe. Kobietom, które straciły swoich mężów, pomaga ojciec Wasyl Kołodij. Sam odprawił około 100 pogrzebów ukraińskich żołnierzy. W wielu przypadkach nie można przeprowadzić identyfikacji. Jest nazwisko wypisane na kurtce, ale przecież mógł ją zmienić. Czasem ktoś nosił czyjąś czapkę. Do identyfikacji potrzebujemy krewnych. Był przypadek żołnierza, którego rodzina rozpoznała tylko po specyficznym tatuażu. Switłana żyje w dwóch równoległych rzeczywistościach. Ciało męża Witalija pozostało na terenach okupowanych. Dowódca poinformował, że walki były zbyt ciężkie, aby go ewakuować. Switłana na cmentarzu zasadziła więc drzewo. Nadal próbuję go znaleźć, zobaczyć jakieś wideo z więźniami, ale nie ma żadnych informacji, żadnego ciała, przez półtora roku. W Dniu Niepodległości Ukrainy mija półtora roku od rozpoczęcia pełnoskalowej inwazji Rosji. Oto najwyższa cena tej wojny. Tak bardzo za nim tęsknię. Nie mogę bez niego żyć. Japonia rozpoczęła spuszczanie do Pacyfiku radioaktywnej wody z elektrowni jądrowej w Fukuszimie. Zmarła piąta osoba zakażona legionellą w Rzeszowie. Ponad 70 chorych jest w szpitalach. To pięć razy więcej niż tydzień temu, gdy wykryto pierwsze przypadki choroby. Mieszkańcy narzekają na chaos informacyjny i bezczynność władz miasta. Sztab kryzysowy zwołała minister zdrowia. Bakteria legionella najbardziej zagraża osobom starszym i z obniżoną odpornością. Przebieg taki jak przy zapaleniu płuc, czyli kaszel czasami z krwiopluciem, duszność, problemy z oddychaniem. Do tego wysoka gorączka. Czasem drgawki i zaburzenia pamięci. Wciąż nie wiadomo, co jest źródłem zakażenia. Dochodzenie epidemiologiczne trwa. Będą nam znane wyniki tych badań w poniedziałek. Mieszkańcy są zdezorientowani i apelują do władz Rzeszowa o jakiekolwiek informacje. Tu przez media społecznościowe. Strach, myślę, że trochę tak. Boje się teraz wody, myć się wodą. Prezydent Rzeszowa zareagował - dopiero tydzień po wykryciu pierwszego przypadku zakażenia - lakonicznie. Służby pracują i starają się tą sytuacje opanować. O konkretne działania pyta minister zdrowia. Na jej polecenie zwołano wczoraj wieczorem w Urzędzie Wojewódzkim sztab kryzysowy. W weekend planowana jest dezynfekcja sieci. Prawie pół tony niemal stuprocentowo czystej kokainy o czarnorynkowej wartości ponad 180 mln zł - przemyt takiej ilości narkotyków udaremnili funkcjonariusze Straży Granicznej i Centralnego Biura Śledczego Policji. Polskie służby przejęły ładunek w porcie w Gdyni, dokąd kokaina trafiła z Ameryki Południowej. Towar ukryty był w deskach podłogowych wykonanych z wysokiej jakości drewna tropikalnego. Wyjątkowo dobrze ukryty, deski wyfrezowane, dobrze sklejone - gołym okiem w ogóle nie było widać jakiejkolwiek ingerencji. Dopiero dokładny skan i przeszukanie kontenerów ujawniło przemyt. Zabezpieczono 440 kg kokainy. Aresztowany został 46-letni mieszkaniec województwa mazowieckiego pod zarzutem udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Planowane są dalsze zatrzymania. Konsekwencje remontu kościoła pod wezwaniem Nawrócenia św. Pawła w Lublinie zadziwiły najpierw proboszcza, a później naukowców. Pod posadzką skrywały się fundamenty murowanej wieży, która została wzniesiona w XIII wieku. To odkrycie, które zmienia spojrzenie na historię tego regionu. Mury średniowiecznej wieży mają ponad metr grubości. Znajdują się pod posadzką zakrystii lubelskiej świątyni. Historyczne źródła milczą o tej budowli. Nie ma żadnej takiej notatki, takiej informacji dostępnych dla mnie w dokumentach kościelnych. Wieża musiała zostać zburzona, gdy bernardyni budowali klasztor pod koniec XV wieku. Szeroka na ponad 8 metrów, miała prawdopodobnie aż 5 kondygnacji. Powstała prawdopodobnie w XIII wieku i wymusza korektę historii. Był to element systemu obrony Lublina przed wzniesieniem murów obronnych w połowie XIV wieku. Kto i w jakim celu wybudował wieżę? Może to element większych fortyfikacji? Badania skutecznie opóźniły remont kościoła, ale nie tylko archeolodzy połknęli bakcyla i chcą odkryć prawdę. Zostaje jeszcze prezbiterium. Zobaczymy, może coś tam jeszcze jest pod płytkami? Wieżę i część zabytkowych pomieszczeń klasztornych będą mogli zobaczyć wszyscy, bo ma powstać tu muzeum. Mamy kolejny medal lekkoatletycznych mistrzostw świata! Natalia Kaczmarek wywalczyła srebro w biegu na 400 metrów. Medal smakuje, tym lepiej, że od lat biegi sprinterskie są zdominowane przez zawodniczki spoza Europy. Na taki bieg czekaliśmy 40 lat! Będzie srebro! Natalia! Ostatnie metry! Jest srebro! Jeszcze nigdy Polka nie stała na podium biegu na 400 metrów na mistrzostwach świata. Finały mistrzostw świata są szalone i cały czas mówiłam sobie przed biegiem: "Nie daj się podpalić, bo wiesz, że twoim atutem jest końcówka, a dziewczyny są sprinterkami i pewnie są szybsze od ciebie". Ale wiedziałam, że tu trzeba zachować trzeźwy umysł. A tak na stadionie reagowała rodzina Natalii. W polskich domach reakcje były podobne! Czuję dumę, satysfakcję no i szczęście. Jestem bardzo szczęśliwy z tego, co zrobiła Natalia. Trudno nie być! W tym roku Natalia wiele razy była od krok od poprawienia 48-letniego rekordu Polski legendarnej Ireny Szewińskiej. W zeszłym roku pamiętam, jak pierwszy raz pobiegła poniżej 50. Złamała tę magiczną granicę i była przeszczęśliwa. W tym roku już pokazywała, że potrafi to biegać regularnie! Rywalki powinny zacząć obawiać się, co będzie za rok! Od 10 lat żadna Europejka nie stała na podium globalnej imprezy w biegu na 400 metrów. Natalia Kaczmarek pokazała, że można. Za chwilę Gościem Wiadomości będzie Stanisław Żaryn - pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej RP.