Tak Trumpa. Jest za zestrzeliwaniem obiektów nad krajami NATO. Nowy prezes NIK. Wracają stare problemy jego poprzednika. Ukradziona twarz. Lekarze ofiarami medycznych deepfejków. 19:30, Zbigniew Łuczyński, dobry wieczór. Państwa NATO powinny zestrzeliwać rosyjskie samoloty, naruszające przestrzeń Sojuszu, a amerykańska pomoc zależałaby od okoliczności - mówił Donald Trump w siedzibie ONZ podczas spotkania z ukraińskim prezydentem. Szef polskiej dyplomacji w żołnierskich słowach daje znać, że zrozumiał komunikat. Pytanie, ile rozumie z niego Rosja. Czy Donald Trump zmienia stanowisko wobec Rosji? W mediach społecznościowych amerykański przywódca pisze, że: Ukraina przy wsparciu Unii Europejskiej jest w stanie walczyć i zdobyć całą Ukrainę w jej pierwotnej formie, a nawet pójść dalej. Czy to zmiana reguł gry? Na zielone światło czeka też pakiet sankcji, ale prezydent uzależnia go od zaangażowania Europy. Nie ma zgody, żeby takie prowokacje przeprowadzać. Każde państwo sojusznicze musi podejmować decyzje, a my się musimy wspierać. Eskalacja prowokacji Rosji pokazuje, że trzeba z nią rozmawiać z pozycji siły. Żeby Rosja zdawała sobie sprawę z faktu, że nikt nie będzie tolerował być może eskalujących kolejnych działań. Wypowiedzi prezydenta Trumpa i naszego ministra spraw zagranicznych i innych przywódców Sojuszu wskazują, że NATO jest gotowe na podjęcie działań kontry eskalacyjnych. Donald Trump był pytany czy stany wesprą i pomogą sojusznikom w sytuacji zestrzelenia. T To zależy od okoliczności, ale jesteśmy silni z NATO. Sojusz zintensyfikował działania, gdy podwyższyli wydatki na obronność. To znak jedności. Wzmocnienie wschodniej flanki Sojuszu przez wysłanie samolotów. Unia szykuje tarcze antydronową. Rozmawiała o tym szefowa KE. I unijny komisarz ds. obrony. Mówimy o potrzebie muru dronowego. W tej sprawie w piątek mają rozmawiać państwa wschodniej flanki. Gościem będzie Ukraina. Polska może wieść prym w budowie obrony wielowarstwowej. Potrzebna jest rozpoznanie, co wylatuje w naszą przestrzeń. W tym mają pomóc mobilne węzły łączności. MON zamówiło je na potrzeby programu Wisła 2. Od zwalczania kinetycznego, czyli niszczenia dronów fizycznie, po zwalczanie cybernetyczne - radio znak-usuń, które może zakłócać prawidłowe działanie dronów. Jeśli Rosja nie będzie gotowa do zawarcia porozumienia, kończącego wojnę, USA są w pełni gotowe nałożyć bardzo wysokie cła, które, jak sądzę, bardzo szybko powstrzymałyby rozlew krwi. O sankcjach na Rosję Trump mówił wielokrotnie. Ale póki co, nałożył jedynie wysokie cła na Indie jako karę za transakcje z Rosją. Tym razem jednak na zapowiedziach może się nie skończyć. Chwilę po wystąpieniu na forum ONZ Trump spotkał się z Wołodymirem Zełenskim. Były pewne aspekty, którym poświęciliśmy uwagę w kontekście sytuacji na polu walki. Prezydent USA zna szczegóły. Myślę, że zna więcej szczegółów niż wcześniej. I najwyraźniej Donald Trump szczegóły te przemyślał. W nocy w mediach społecznościowych zamieścił wpis, który stanowi największy zwrot w jego polityce wobec Rosji i Ukrainy. Rosję prezydent USA określił mianem papierowego tygrysa, a Ukraińców - ludzi o wielkim harcie ducha. Padło też konkretnie zapewnienie. Będziemy nadal dostarczać broń NATO, aby NATO mogło z nią zrobić, co zechce. A wsparcie Unii Europejskiej? Zdaniem Trumpa to przede wszystkim jak najszybsze zakończenie importu rosyjskiej ropy i gazu. Trump ma absolutną rację. Pracujemy nad tym - to odpowiedź Ursuli von der Leyen. Prezydent Trump lubi zwycięzców, a Ukraina dość skutecznie atakuje rosyjskie rafinerie. Być może więc pan Trump dostrzega nową tendencję. Tymi atakami Ukraińcy zdołali wyłączyć z użytku niemal 15 rosyjskich mocy przerobowych. To na tyle poważny cios w gospodarkę Federacji Rosyjskiej, że Kreml musiał przedłużyć zakaz eksportu benzyny. Na forum ONZ zabrał także głos prezydent Karol Nawrocki, a słowo klucz jego wystąpienia to bezpieczeństwo. Prezydent podkreślał, że jesteśmy w punkcie zwrotnym historii, na polu walki o zasady i w ostatnim momencie, by podjąć konkretne działania. W słowa głowy państwa wsłuchiwał się m.in. szef polskiej dyplomacji. O szczegółach z Nowego Jorku - Marcin Antosiewicz. Zaczynamy doświadczać rosyjskiego imperializmu w Polsce - oświadczył prezydent Nawrocki w swoim przemówieniu w ONZ. Dodał, że drony, które naruszyły naszą granicę dwa tygodnie temu, były wystrzelone celowo. Ale Polacy nie dadzą się zastraszyć. Zapewniam, że Polska zawsze będzie odpowiednio reagować i jest gotowa do obrony swoich granic. Neutralność zawsze pomaga sprawcy - mówił Nawrocki, żądając pociągnięcia do odpowiedzialności przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości i Międzynarodowym Trybunałem Karnym agresorów z Kremla. W ten sposób polski prezydent zdystansował się od polityki Donalda Trumpa, który miesiąc temu rozłożył przed Putinem czerwony dywan na Alasce. Natomiast zgodził się z amerykańskim prezydentem w jego bardzo krytycznej ocenie europejskiej polityki klimatycznej, energetycznej i imigracyjnej. Europa pogrążyła się w ideologicznym szaleństwie, które doprowadziło do złych decyzji w zakresie migracji, do zielonego szaleństwa i Zielonego Ładu. Prezydent wzywał do poszanowania prawa międzynarodowego i pogłębienia współpracy międzynarodowej. Para prezydencka została wczoraj powitana przez Melanię i Donalda Trumpów na przyjęciu, które dla ponad stu przywódców wydał amerykański prezydent. Przekazał mi - stale to robi prezydent Donald Trump od naszego pierwszego spotkania - poprzez nasze kolejne rozmowy telefoniczne, że Stany Zjednoczone są z Polską. I bardzo się cieszę z naszej głębokiej, ważnej, opartej na wartościach relacji między Polską a Stanami Zjednoczonymi. W polskiej delegacji widać odwilż na linii Pałac Prezydencki - Ministerstwo Spraw Zagranicznych. To zdjęcie żartujących ze sobą Nawrockiego i Sikorskiego zostało opublikowane w internecie przez obu polityków. To jest 19:30 w środę. A co jeszcze przed nami? Poselskie rozliczenia. Posłowie nadużywają pieniędzy publicznych. Wy odpowiadacie swoim sumieniem przed swoimi wyborcami. Deepfake - oszustwo na autorytet. Zadzwonili z pytaniem, czy imbir i cytryna zwrócą im wzrok. Nie jesteśmy w stanie na czas blokować tych materiałów. Najwyższa Izba Kontroli ma nowego prezesa. Tuż przed zaprzysiężeniem Mariusza Haładyja do ministra sprawiedliwości trafiło zawiadomienie w jego sprawie. Nie zablokowało ono jednak procedury i Haładyj oficjalnie objął urząd. Marianowi Banasiowi nie udało się utrzymać stanowiska. Razem z nim stracił immunitet. Czy to oznacza, że wrócą stare problemy byłego prezesa? Proszę prezesa NIK, pana Mariusza Haładyja o złożenie przysięgi. W ten sposób nowy prezes NIK objął stanowisko. Tak mi dopomóż Bóg. Brawa, co zdarza się rzadko, bili i rządzący, i opozycja. Za kandydaturą Mariusza Haładyja głosowali tu niemal wszyscy. Nie interesuje się sporami politycznymi, a chce prowadzić instytucje, którą chce też naprawiać. Po owocach ich poznacie. Jego dotychczasowa działalność publiczna pokazała, że jego owoce pracy dla Polski są całkiem niezłe. A wszystko dlatego, że nowemu prezesowi NIK trudno przypiąć partyjną łatkę. Był wiceministrem gospodarki w rządzie Ewy Kopacz i wiceministrem rozwoju w gabinecie Beaty Szydło. Został szefem Prokuratorii Generalnej za rządów Mateusza Morawieckiego i pozostał nim po tym, jak urząd premiera objął Donald Tusk. Przepracowałem parę lat w administracji i ten okres, myślę, że pokazał, że w dotychczasowej pracy nie można mi zarzucić czy jakiś działań niewłaściwych, czy zależności od polityków. Dzisiejsze zaprzysiężenie to jednocześnie koniec tej prezesury. Marian Banaś mocno zaczął i mocno kończy okres swojej pracy na stanowisku prezesa NIK. Chodzi o publikację Rzeczpospolitej, według której doradca Mariana Banasia złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez nowego szefa NIK. Chodziło o urzędniczą decyzję sprzed lat. Gdyby złożył je miesiąc temu, gdyby złożył je pół roku temu, wszyscy powiedzieliby okej. Ale zrobił to teraz, nie kryjąc swoich intencji w piśmie do Prokuratora Generalnego. Wnioskujemy o wstrzymanie zaprzysiężenia przez Sejm RP pana Mariusza Haładyja na Prezesa NIK. W tle pojawia się pytanie o intencje osoby kierującej to podejrzenie, dlaczego akurat teraz, ale, tak jak powiedziałem, wszystko, co trafia do prokuratury, jest rzetelnie analizowane. Dziś rano, tuż przez zaprzysiężeniem Mariusza Haładyja, NIK wydał komunikat, w którym odcina się od sprawy. I choć oświadczenie już zdążyło zniknąć ze strony izby, to w Sejmie było komentowane zgodnie z zasadą uderz w stół. Działania Mariana Banasia przed wyborem nowego prezesa były wątpliwe. Myślę, że nie przystające do tego urzędu, i najważniejsza rzecz - to nie Marian Banaś wybiera nowego prezesa urzędu, tylko Sejm i Senat. Marian Banaś boi się utraty immunitetu? On już go stracił, bo przestał być prezesem NIK. Kończy się era Mariana Banasia, kończy się era - mam nadzieję - upolitycznienia NIK. To politycy PiS dziś, a to - 6 lat temu, kiedy ich głosami Marian Banaś został wybrany na prezesa NIK mimo wątpliwości dotyczących jego majątku. Bronili go wówczas tak. Jest człowiekiem krystalicznym, niezwykle uczciwym. Do czasu aż zdanie na temat Mariana Banasia zmienił prezes PiS. Zostało sformułowane wobec Mariana Banasia żądanie podania się do dymisji. Marian Banaś go nie spełnił i stał się wrogiem PiS. To zjawisko w jakimś sensie go uniezależniło od ówczesnej władzy, czyli od PiS-u, i pod tym względem jego kontrolerzy mieli wolną rękę. Za prezesury Mariana Banasia NIK przeprowadziła ponad tysiąc kontroli, wykazując nieprawidłowości na kwotę ponad 160 miliardów złotych. Kontrole dotyczyły między innymi afery wizowej, elektrowni w Ostrołęce, inwigilacji opozycji systemem Pegasus, nieprawidłowości w NCBiR. Choć byłem pełen obaw na początku kadencji Mariana Banasia, to z perspektywy czasu mogę powiedzieć: Poselskie zakupy biurowe, a na liście dublowane sprzęty, dziwne gadżety, a nawet drony. Problem jest ponadpartyjny i podobno głównie u parlamentarzystów, którzy przy Wiejskiej są pierwszą kadencję. Dziś wydatkom na biura poselskie przyjrzała się sejmowa komisja regulaminowa. Ba co wydawane są pieniądze podatników? Posłowie nadużywają pieniędzy publicznych. Dziękuję. Zaskakujący katalog niektórych poselskich wydatków i kilometrówki rozgrzały salę plenarną. Mamy kolejny odcinek pokazywania palcami, kto nadużywa kilometrówek ze wszystkich klubów. Jak rozumiem, pan marszałek zwrócił się z pytaniem, czy ta sprawa będzie uregulowana. Ja nie będę czuł się policjantem poselskim. Wy odpowiadacie swoim sumieniem przed swoimi wyborcami. Jeżeli robicie, przepraszam, powiem to wprost, wały na kilometrówkach albo na biurach poselskich, to was ludzie nie wybiorą w następnej kadencji. W poselskich oświadczeniach są najnowsze telefony, laptopy, nowoczesne roboty sprzątające, zmywarki, pióro z grawerem, a nawet dron. Do tego dziesiątki tysięcy złotych na strony internetowe oraz ekspertyzy. Lawina komentarzy ruszyła po reportażu TVN24. Dziś poselskie wydatki to ponad pół miliarda złotych w każdej kadencji. Pod lupę wzięła je komisja regulaminowa. Kancelaria Sejmu w tym roku sprawdziła ponad 80 biur poselskich. W przytłaczającej większości przypadków posłowie realizują to zadanie w sposób skrupulatny, rzetelny i bardzo solidny. Pojedyncze przypadki, w których dostrzegane są niedociągnięcia proceduralne, korygowane są na bieżąco. Temat wraca co roku i nie ma jednej barwy partyjnej. Janusz Cieszyński wpisał laptop za ponad 9 tysięcy złotych i krzesło za ponad 7 tysięcy. To są narzędzia, które na co dzień wykorzystuję do pracy poselskiej. Blisko 50 tysięcy na ekspertyzy wydał Grzegorz Płaczek. Nie kradniemy, potrzebuję czasem sięgnąć po zewnętrznych ekspertów, bo my nie jesteśmy ekspertami w każdym obszarze. Katarzyna Królak wpisała dwie zmywarki. Choć otwarte miała jedno biuro poselskie w Ostródzie. To biuro w Braniewie troszkę dłużej się otwierało, ale to nie znaczy, że bez oficjalnego otwarcia ono nie funkcjonowało. 88 tysięcy na korespondencję i ogłoszenia wydał Jarosław Sachajko. Jednym z ważniejszych punktów jest informowanie o własnej pracy, więc to ogłaszałem. Wreszcie Grzegorz Gaża kupił drona za ponad 5 tysięcy zł, ponoć w celu dokumentowania aktywności. Myślę, że nie będę komentował, bo to wszystko można wyczytać z mediów. Co miesiąc posłowie na biuro dostają z Kancelarii Sejmu ponad 23 tysiące złotych oraz ryczałt na podróże - mogą rozliczyć 3500 km miesięcznie. Na czele rankingu kilometrówek politycy PSL - Henryk Kiepura i Paweł Bejda. Ale są też wiceministrowie z PO i Polski 2050. Gdybym kiedyś był marszałkiem Sejmu, zmieniłbym wszystko wraz z zrównaniem z ziemią hotelu sejmowego. System rozliczania kilometrówek jest inny niż system rozliczania miejsc noclegowych. Wszystko jest tutaj postawione na głowie. I jest zapowiedź zmian. Marszałek chce częściowego limitu na kilometrówki. Posłowie mają jeździć po swoich okręgach. Do pewnego momentu weryfikujemy to fakturami, jest pułap, w którym posłowi ufamy. Tak już było - przypomina wiceszef Kancelarii Sejmu. Chyba w poprzedniej kadencji nawet przez tydzień funkcjonowały faktury. Ale potem wrócono do rozwiązania obecnego. - Bo? - Nie wiem. Bo to było wygodniejsze? Pytanie, czy kancelaria nie powinna mieć większych uprawnień. Większe narzędzia kontroli? Na pewno będziemy nad tym pracować. Ja niczego nie wykluczam. Szef komisji regulaminowej chce rozdzielenia ryczałtu poselskiego na pensje pracowników oraz pozostałe koszty prowadzenia biura. Może nawet w tym tygodniu uda mi się to zaproponować. Po reakcji sali widać, że tu panuje zgoda. Trzeba to wszystko przemyśleć, przedyskutować, w konsensusie podjąć decyzję. Zdaniem Grażyny Kopińskiej z Fundacji Batorego sama Kancelaria Sejmu ze sprawą się nie upora. Sprawdzaniem, w jaki sposób wydawane są pieniądze, powinny się zająć władze klubów, ponieważ one są bliżej posłów i mają więcej instrumentów. A posłowie powinni pamiętać, że na końcu i tak ocenią ich wyborcy. Zależy im na równym dostępie do nowoczesnego leczenia. Ponad 23 tysiące młodych osób z cukrzycą typu pierwszego podpisało się pod petycją do Ministerstwa Zdrowia o refundację pomp insulinowych bez ograniczeń wiekowych. Dziś takie urządzenia są refundowane tylko do 26. roku życia. Emilia jest prawniczką i modelką. Choruje na cukrzycę typu pierwszego. Pompa insulinowa ułatwia jej aktywne życie. Dostała ją w ramach refundacji jeszcze przed ukończeniem 26. roku życia. To nie jest tak, że muszę cały czas kontrolować swój cukier, nie muszę stresować się, czy mogę zrobić sobie tutaj zastrzyk, czy nie mogę. Bez tego urządzenia musiałaby podawać sobie insulinę kilka razy dziennie i kontrolować pory i porcje posiłków. Alicja, która jest pielęgniarką na oddziale intensywnej terapii noworodka, nie wyobraża sobie tego w swojej codziennej pracy. To jest bardzo nieregularny tryb życia, nie zawsze jest czas na zjedzenie posiłku, nie zawsze ten posiłek jest taki, jak zaplanowałam. Tylko pompa insulinowa jest w stanie naśladować pracę trzustki, tak jak ona naturalnie wydziela insulinę. Dla mnie to jest wolność, ale też dużo lepsze wyrównanie poziomów cukru. Tutaj mamy ponad 66 stron. Jest ich ponad 23 tysiące - młodych osób, które podpisały się pod petycją do Ministerstwa Zdrowia o refundację pomp insulinowych. Dziś takie pompy są refundowane tylko u osób do 26. roku życia. Po 26. roku życia cukrzyca nie znika, ale pompa znika. To koszt kilkunastu tysięcy złotych - nie do poniesienia dla osoby wchodzącej na rynek pracy. Petycję młodych diabetyków popierają specjaliści. Nie możemy tej osobie powiedzieć, że okej, skończysz 26 lat, ale będziesz sobie odkładać nie wiadomo jak i będziesz się dalej leczyć pompą albo musisz przejść na peny, to jest nawet nieetyczne. To jest właściwie dostęp do nowoczesnego leczenia, jakie w cukrzycy typu pierwszego rekomendują wszystkie towarzystwa naukowe. Resort zdrowia zapewnił nas, że ponownie analizuje możliwość refundacji pomp insulinowych dla osób powyżej 26. roku życia. Co roku na leczenie cukrzycy wydaje się nawet 7 miliardów złotych, z czego połowę przeznacza się na leczenie powikłań. Niedokładna kontrola cukrzycy to ryzyko uszkodzenia wzroku, zawału, udaru czy stopy cukrzycowej. Tego można uniknąć, jeśli poziom cukru jest dobrze wyrównany. Tak jak ja mogę to robić teraz na pompie, to mogę przeżyć 80 lat w zdrowiu, spełniając swoje marzenia. Rozpoczęła się kalendarzowa jesień, a to oznacza, że lada chwila pełną parą ruszy także sezon smogowy. A to oznacza poważny problem i liczby są na to najlepszym dowodem. Każdego roku w Polsce z powodu zanieczyszczenia powietrza przedwcześnie umiera około 40 tysięcy osób. To tak jakby z mapy znikało średniej wielkości miasto. Na razie w aplikacji na zielono, czyli jest dobrze. Jakość powietrza jest dobra lub bardzo dobra. Ostatni przypadek w tym roku przekroczenia poziomu to jest koniec marca. Można odetchnąć pełną piersią. Ale wraz ze spadkiem temperatury, zaczniemy grzać. Już niektórzy zaczynają przepalać w kotłach, może na początku drewnem, niektórzy węglem, to oznacza, że pierwsze oznaki zanieczyszczenia powietrza już możemy zaobserwować. Co roku w Polsce z powodu smogu umiera przedwcześnie około 40 tysięcy osób. To jeden z najwyższych wskaźników w Unii Europejskiej. To nigdy nie jest tak, że karetka przywiezie pacjenta pod hasłem "zatrucie smogiem", nie. Zawsze pacjent przyjedzie jako zaostrzenie niewydolności serca, zaostrzenie astmy, zaostrzenie POChP, zaburzenia rytmu serca, czyli jakby inna choroba. Ale czynnikiem sprawczym jest właśnie smog. Może wywoływać niewydolność serca, udary mózgu, u kobiet w ciąży - przedwczesny poród. 5 godzin na powietrzu, gdy jest smog, to tak jakbyśmy wypalili sześć papierosów. W perspektywie wieloletniej to jest zwiększone ryzyko nowotworów płuc u ludzi, którzy nigdy nie palili, ale całe życie mieszkali w zanieczyszczonym mieście. Jesteśmy w europejskiej czołówce, jeśli chodzi o najwyższe stężenia zanieczyszczeń powietrza. W poprzednich latach z reguły zajmowaliśmy czołowe pozycje: pierwsze, drugie, trzecie miejsce. Dzisiaj raczej to są miejsca czwarte, piąte, szóste, więc jest lepiej, ale trzeba mieć na uwadze, że w innych krajach jakość powietrza uległa poprawie. Najwięcej smogu w Polsce od lat jest w Małopolsce i na Śląsku, nawet w miastach uzdrowiskowych. W Warszawie najgorzej wypada Praga Północ. W samej Metropolii Warszawskiej dymi niemal 90 tysięcy kopciuchów. A jeden piec niespełniający norm może wyemitować kilkadziesiąt razy więcej pyłów niż nowoczesny kocioł. Program Czyste Powietrze pozwala uzyskać dofinansowanie - nawet 170 tysięcy złotych - na wymianę źródła ciepła i termomodernizację budynku. Idzie powoli. Średnia liczba wniosków spływających do programu to jest mniej więcej 1500-1700 wniosków tygodniowo. Dla porównania w zeszłym roku zdarzało się nawet 6 tysięcy wniosków w ciągu tygodnia. Cieszą się autorytetem i zaufaniem wśród pacjentów i jak się okazuje, te cechy coraz częściej wykorzystują oszuści. Lekarze padają ofiarami fałszywych informacji w internecie, a ich wizerunki są wykorzystywane do promowania konkretnych terapii czy leków. Do czego zdolni są oszuści i jak wykorzystują wizerunek niczego nieświadomych osób? To nagranie pokazuje profesora Jerzego Szaflika, specjalistę okulistyki, który przekonuje, że jeden suplement jest w stanie wyleczyć wiele chorób oczu. Ale naprawdę to deepfake, zmanipulowany obraz, w którym w usta profesora włożono słowa, jakich nie wypowiedział. To oszustwo. Dowiedziałem się o tym od pacjentów, którzy zadzwonili z pytaniem, czy imbir i cytryna zwrócą im wzrok. Podobnych przypadków wykorzystania w sieci wizerunku i głosu renomowanych lekarzy jest coraz więcej. To jest gotowy materiał do tego, żeby go wykorzystać w niecny sposób. Dlatego Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu apeluje do pacjentów, by w sprawach dotyczących zdrowia uważać na to, co czytamy i oglądamy w sieci. Kilka wizerunków naszych naukowców, naszych lekarz zostało wykorzystanych do promowania informacji, które są niezgodne z nauką. Dzieje się tak coraz częściej, bo wystarczy już dosłownie kilkanaście sekund oryginalnego nagrania, żeby stworzyć wideo, w którym znany lekarz przekonuje do wątpliwej z punktu widzenia medycyny terapii. I tu szczególnie powinni uważać seniorzy. Osoby starsze są statystycznie bardziej schorowane i mogły być zainteresowane takim rozwiązaniem jak magiczna terapia. Podobną magiczną metodę pozbycia się pasożytów w sieci promuje wizerunek chirurga profesora Krzysztofa Bieleckiego. To także oszustwo. W prawdziwym wideo nagranym dla naszej redakcji przyznaje, że w walce z deepfake'ami czuje się bezsilny. Zgłosiłem to do prokuratury w Legionowie, po dwóch tygodniach dostałem odpowiedź, że nie mogą znaleźć nadawcy. I to był początek całej gehenny. Bo kolejne fałszywe reklamy dalej trafiają do sieci. W tej kwestii jak na razie polskie prawo jest bezsilne. Nawet nie jesteśmy w stanie śledzić tego wszystkiego i na czas blokować tych materiałów. Poza tym portale, na których te informacje się pojawiają, nie współpracują z instytucjami. na oficjalnych źródłach i sprawdzonej wiedzy medycznej jest w kwestii leczenia chorób kluczowe. Tym bardziej że deepfake z dnia na dzień coraz bardziej przypomina prawdziwe wideo, a nasza czujność za tym rozwojem nie nadąża. Według badań, jakie ostatnio czytałem, 60 procent osób twierdzi, że potrafi rozpoznać. W praktyce tylko co trzeci deepfake rozpoznali poprawnie. Wiadomo, że będzie je rozpoznać coraz trudniej, a w sieci jest ich coraz więcej. Według danych Parlamentu Europejskiego w 2023 roku w internecie pojawiło się pół miliona fałszywych materiałów, a rok później - już 8 milionów. W 19.30 to wszystko dzisiaj. W studiu jest już Dorota Wysocka-Schnepf i jej gość - były szef MSZ Andrzej Olechowski. Pytanie Dnia startuje już z chwilę. Państwa uwadze polecam też dzisiejsze Bez Trybu Justyny Dobrosz-Oracz o 20.18. Do zobaczenia.