Donald Tusk kontra Bogdan Święczkowski w sprawie podsłuchów. W Katowicach kongres PiS. Prezes znowu straszy Zachodem. Jutro w Warszawie zjednoczenie ugrupowań KO. Monika Sawka, dobry wieczór. "To świństwo, nie odpuszczę" - mówi premier pytany o podsłuchiwanie członków jego rodziny Pegasusem. I wskazuje, że miał się tym interesować Bogdan Święczkowski, były prokurator krajowy. Prezes Trybunału Konstytucyjnego w odpowiedzi zapowiada pozew wobec szefa rządu. Zarzuty w sprawie zakupu programu do inwigilacji usłyszał już były wiceminister Michał Woś. Teraz skarży się, że komornik chce mu zająć 25 mln zł. To jest świństwo w sensie ludzkim. Premier nie przebiera w słowach, oceniając to, że jego córka za rządów PiS była podsłuchiwana przez służby. Gwałcące prawo i przyzwoitość działanie. Ja tego nie odpuszczę. Katarzyna Tusk-Cudna ma status pokrzywdzonej. Stała się ofiarą inwigilacji, choć wobec niej nie było prowadzone żadne śledztwo. To zostało wszczęte wobec jej adwokata i dotyczyło spółki deweloperskiej Polnord. Śledczy żadnej winy Romanowi Giertychowi nie udowodnili, ale dzięki wszczęciu postępowania mogli inwigilować go Pegasusem. Podsłuchiwane były też rozmowy z jego innymi klientami, także te z premierem i jego córką. Przepis mówi, że nawet jeśli zostały nagrane inne, to należy je zniszczyć, jak one nie są wykorzystywane w prowadzonym postępowaniu. Ale tak się nie stało, czego dowodem jest to. Tusk jest szczery w rozmowie Giertychem, że nagrania rozmowy Donalda Tuska z Romanem Giertychem trafiły do jednej ze sprzyjających PiS-owi stacji. Jak do tego doszło? Prokuratura wskazuje trop. Nagrania zostały przekazane ówczesnemu prokuratorowi krajowemu Bogdanowi Święczkowskim, który w sposób nieuprawniony uzyskał do nich dostęp, zlecił innemu prokuratorowi również zapoznanie się z nimi i dokonanie ich kopii. Zaufany prokurator PiS Bogdan Święczkowski w nagrodę został prezesem Trybunału Konstytucyjnego. Możliwe tylko w państwie Kaczyńskiego i Dudy. Prezesa Trybunału chroni immunitet, co uniemożliwia prokuraturze postawienie mu zarzutów. Pytany o sprawę, straszy premiera pozwem i ironizuje. Tak, słuchałem, słuchałem wszystkich nagrań, siedziałem w gabinecie i miałem cały czas słuchawki na głowie. Nigdy w życiu tych materiałów na oczy nie widziałem. Ale wypierając się wszystkiego, były bliski współpracownik Zbigniewa Ziobry powiedział też to. - Na pana polecenie? - Tak jest. Dlaczego zainteresowały go akurat te niezwiązane z żadnym śledztwem rozmowy między Romanem Giertychem a tym politykiem, jego córką i prawdopodobnie żoną? Na to pytanie Bogdan Święczkowski już nie odpowiedział. Stenogramy pan czytał? Jarosław Kaczyński wszystkiemu zaprzecza. To są bzdury. Co nie zmienia faktu, że Pegasus został wykryty na telefonach przeciwników politycznych PiS i osób krytycznych wobec decyzji tej partii. Te materiały mogą być manipulowane. Może być takie prawdopodobieństwo, że w najbliższych wyborach parlamentarnych będą używane przeciwko demokratycznemu rządowi, żeby PiS wrócił do władzy i dopełnił dzieła zniszczenia. Według pana PiS jeszcze sięgnie po materiały z Pegasusa? Rząd PiS kupił Pegasusa za 25 mln zł. Pieniądze wziął z Funduszu Sprawiedliwości, który miał wspierać ofiary przestępstw. Zgodził się na to ten były wiceminister sprawiedliwości, czym według prokuratury złamał prawo. Na poczet ewentualnych przyszłych kar śledczy chcieli zabezpieczyć majątek Michała Wosia, ale to okazało się niemożliwe, o czym doniósł sam oskarżony, chwaląc się, że kiedy komornik wszedł mu na konto, miał na nim tylko 12 groszy. Panie Żurek, panie Tusk, weźcie sobie 12 groszy, tylko nie płacz, proszę. Być może pan Woś nie wiedział o tym, że jest takie przestępstwo jak utrudnianie zaspokajania wierzyciela. Krzysztof Brejza też był inwigilowany Pegasusem. Służby za rządów PiS podsłuchiwały go, gdy odpowiadał za kampanię KO przed wyborami do Sejmu. PiS nie widzi w tym nic nagannego i broni Michała Wosia, sięgając po raz kolejny po logo solidarności z czasów, gdy ta walczyła z komunistyczną władzą. Oglądają Państwo 19:30. Już za chwilę ofensywa rządzących i opozycji, a później jeszcze: Kontrowersyjne otwarcie placu zabaw. Nie fair. To już nie lepiej kubek podać albo szklaneczkę? Tam na pewno mieli soki czy coś. Bez sensu robić z tego aferę. Wydaje się to takie błahe, a ta sytuacja pokazuje nam pewien symptomatyczny problem, z którym mamy do czynienia. Sprawą zajmie się kuratorium i Rzecznik Praw Dziecka. Nie zwracamy uwagi na to, jak szkodliwe jest budowanie w dzieciach takiego nawyku. Wiele rzeczy, które teoretycznie powinny bulwersować, nie bulwersują, bo on jest częścią naszego życia. PiS rozpoczyna walkę o powrót do władzy. W Katowicach wystartowała dwudniowa konwencja programowa pod hasłem "Myśląc Polska". Prezes wskazał filary programowe: ochrona zdrowia, bezpieczeństwo i gospodarka. To w kraju. A za granicą gra starymi, znanymi sloganami. Jarosław Kaczyński straszył, że Niemcy z Francuzami "chcą nam zabrać państwo". Rządzący przypominają, że fetysz PiS-u jest zaskakujący, bo wróg jest na Wschodzie. Zapraszam na scenę naszego lidera. Światła, podniosła muzyka i dumne hasło "Myśląc Polska". PiS na półmetku kadencji zwiera szyki. W Katowicach miało być nowe otwarcie, tyle że narracja okazała się nie nowa, lecz dobrze znana i wielokrotnie powtarzana. Plany Brukseli i Berlina. Jarosław Kaczyński straszy Unią Europejską i Niemcami, które zdaniem prezesa PiS-u zagrażają polskiej suwerenności. Niemcy i Francuzi chcą nam zabrać państwo. Francuzi razem z nimi. Nie wiem dlaczego, ale tak. Biurokracja europejska pali się aż do tego. Te słowa Jarosław Kaczyński wypowiada w czasie, gdy za wschodnią granicą trwa wojna, agresorem jest Rosja, a państwa UE, sojusznicy Polski, pomagają Ukrainie i gdy przychodzi czas próby, wspierają również Polskę. Zagrożenie jest ze Wschodu, a nie z Zachodu i to warto przypomnieć politykom PiS-u. Ucina wicepremier i minister obrony, ale prezes PiS-u dalej brnie i w szekspirowskim stylu mówi: Być albo nie być. Straszenie unijnymi sojusznikami to stały element polityki zagranicznej PiS. W polityce krajowej również nie widać zmian. Mamy w tym momencie kryzys, taki generalny kryzys naszego państwa. w tym kryzys gospodarczy, dodaje prezes PiS-u, ale tu pojawia się pewna sprzeczność, bo gdy Jarosław Kaczyński ostrzega przed kryzysem finansów publicznych, do mediów trafia dokument przygotowujący partię do wyborów. Zawiera on m.in. pomysły na coroczną waloryzację 800+, bony mieszkaniowe na 100 tys. zł za trzecie dziecko i dochód podstawowy 500 zł miesięcznie dla każdego Polaka. Lider Konfederacji już określił to jako socjalistyczny program PiS. I jeszcze się dziwią, że nie chcę mieć nic wspólnego z tym planem ostatecznego zrujnowania naszego państwa? Po tym wpisie interweniuje prezes PiS-u. W mediach społecznościowych uspokaja, że propozycje poszczególnych mówców nie stanowią programu PiS-u. Ten wpis nie powinien dziwić, bo w PiS-ie marzenia wielkie. Twórzmy większość konstytucyjną. Niech żyje Polska! Ale rzeczywistość szybko sprowadza na ziemię. Bez Konfederacji to marzenia bez pokrycia, bo PiS-owi do większości konstytucyjnej daleko. w ostatnim sondażu OGB PiS nie dobiło do 30%. Niepokojące są sondaże? Sondaże zawsze trzeba brać pod uwagę. Oczywiście ten też bierzemy. Oprócz sondażowych problemów jest też frakcyjna walka. Jakieś walki frakcyjne podobno w PiS. Panie, weź się pan puknij. Gdzie mam się puknąć, w co mam się puknąć? Nie walczycie ze sobą frakcyjnie? Tym razem poszło o miejsce na panelach. W trakcie dwudniowego kongresu zaplanowano blisko 130 takich spotkań w mniejszym gronie. Panie premierze, jakaś wojna frakcji w PiS. Pana ludzie byli usuwani, była jakaś bitwa o panele? Były premier mało rozmówny, ale nieoficjalnie słychać, że jego ludzie mieli mieć pretensje, że ten polityk będzie uczestnikiem panelu zatytułowanego, uwaga, "Reforma mediów publicznych". Czy panu się to podoba? Ale jako jeden z panelistów. Ale będzie Jacek Kurski. Nie jest tajemnicą, że tej wrażliwości Jacka Kurskiego nie byłem też jakimś entuzjastą. Tych, którzy entuzjastami wrażliwości Jacka Kurskiego nie są, jest więcej. Tak na pewno nie będzie, że wróci to samo, co było. Ale już Jacek Kurski wraca na panel o mediach publicznych. No dobrze, na panelu bardzo różne osoby wystąpią, ale to nie znaczy, że wracają na pierwszą linię, szczególnie wtedy, gdy uda się wygrać wybory. I tak wyglądają dyskusje o przyszłości z kliszami z przeszłości. Premier pełen optymizmu. Po ostatnich sondażach proponuje nawet zakład o zwycięstwo KO w kolejnych wyborach. Walczyć o wygraną będzie pod nowym szyldem. Po dekadzie z polskiej sceny politycznej zniknie partia założona przez Ryszarda Petru. Istnieć przestanie też Inicjatywa Polska. Od jutra razem z PO mają stać się nowym ugrupowaniem. 2 lata przed wyborami i dzień przed zjednoczeniem KO Donald Tusk rzuca PiS-owi wyzwanie. Nie lubię takich rzeczy robić i rzadko to robię, ale mogę przyjmować zakłady, jeśli chcecie, nie na duże kwoty, ale my wygramy wybory w 2027 roku i nie oddamy władzy Kaczyńskiemu, Świeczkowskiemu czy Ziobrze. To reakcja na wczorajszy sondaż, w którym KO wyprzedza PiS o 9 punktów procentowych. Ja mam osobistą satysfakcję, bo takie baty, jakie dostawałem w ostatnich 2 tygodniach z okazji dwulecia... Koalicjanci w tym badaniu są pod progiem, ale wierzą w jeden sondaż - ten w dniu wyborów. Nie mamy się czego obawiać. Musimy wyjść tylko odważniej w teren do Polski lokalnej i o swoich dokonaniach i o swoich działaniach mówić. Wygramy te wybory i będziemy rządzili nadal. Mobilizacja trwa po obu stronach. PiS w Katowicach. KO w Warszawie - w sobotę konwencja zjednoczeniowa, w niedzielę konferencja programowa z udziałem ekspertów w Centrum Nauki Kopernik. Świetne panele w obszarze gospodarczym, finansów, ustrojowym. Jak wykorzystać przemysł kosmiczny do rozwoju Polski. I to już ostatnie godziny, kiedy obowiązuje ten szyld PO. Od jutra będzie nowy. Platforma ma blisko 25 lat, a dzisiaj przekształca się w Koalicję Obywatelską. Czyli jednak KO? Wydaje mi się, że wszystkie znaki na niebie i na ziemi pokazują, że tak. PO, Inicjatywa Polska i Nowoczesna będą jedną partią. Po sobocie będziemy jeszcze mocniejsi, jeszcze silniejsi. W polityce dostaje się premię za jedność. W związku z fuzją dziś decyzję o samorozwiązaniu podjęła Nowoczesna. Istnieć przestanie też Inicjatywa Polska. Łza się w oku trochę kręci. Żałuję, że koledzy z Zielonych postanowili zostać z boku i przyglądać się, ale myślę, że być może w ciągu tych dwóch lat przystąpią jeszcze do nas. Zwłaszcza że jutrzejsza fuzja ma być początkiem budowania szerszego frontu. Etap budowania takiego bloku, który w 2027 wygra wybory. I wiadomo, kto tej kampanii nie poprowadzi. Znowu Sławomir Nitras? Znowu takie jastrzębie, które doprowadziły do sukcesu Trzaskowskiego, będą robiły tę kampanię? Nie. Polityczny krajobraz na półmetku kadencji zmienia się. Konsolidują się też byli samorządowcy. Wśród nich Wadim Tyszkiewicz, były prezydent Nowej Soli, dziś senator. W niedzielę w Poznaniu konwencję ma tworzona przez niego partia Nowa Polska. Będzie nowa partia, która mam nadzieję zagospodaruje środek sceny politycznej. Nie dopuścimy do tego, żeby Kaczyński doszedł do władzy. I trzonem mają być samorządowcy? Samorządowcy i przedsiębiorcy przede wszystkim. O wzięciu na sztandary postulatów wolnościowych i gospodarczych słychać też w Polsce 2050, która po zapowiedzi oddania sterów przez Szymona Hołownię znalazła się na politycznym zakręcie. Bardzo celuję w elektorat Konfederacji i tych, którzy nie głosowali na nas w ostatnich wyborach prezydenckich, czyli zostali w domach. Ten elektorat to wyzwanie dla obu największych partii. PiS kusi Konfederację paktem senackim. Ale ta do bliskiej współpracy podchodzi z dużym dystansem. Jak ja bym chciał być na jednej wspólnej liście z panem Kaczyńskim, to wstąpiłbym 8 lat temu do PiS-u. Jedno jest pewne - dwa lata przed wyborami wszystkie polityczne karty są w grze. W Brukseli bez przełomu w sprawie zamrożonych środków rosyjskiego banku centralnego, które miałyby posłużyć jako pożyczka dla Kijowa. Na wykorzystanie aktywów Rosji, w obawie o prawne i finansowe skutki tej decyzji, nie zgadza się Belgia. Dziś temat ponownie wrócił na szczycie w Londynie. Koalicja chętnych rozmawia o tym, jak wzmocnić Ukrainę przed rosyjskimi atakami. Windsor i spotkanie z królem Karolem III. Jednak Wołodymyr Zełenski do Wielkiej Brytanii przyjechał przede wszystkim po to, by rozmawiać z przywódcami państw Koalicji Chętnych. W spotkaniu wzięli udział premierzy Wielkiej Brytanii, Danii i Holandii, a także sekretarz generalny NATO. Kolejnych 20 polityków z Londynem połączyło się zdalnie. Główny temat rozmów - wzmocnienie Ukrainy przed rosyjskimi atakami. Premier Wielkiej Brytanii przekonywał też do odblokowania zamrożonych rosyjskich aktywów, wartych 140 mld euro. Pieniądze miałyby pomóc w finansowaniu obrony Ukrainy. Po wojnie - w jej odbudowie. Wczoraj w Brukseli na ten temat rozmawiali unijni przywódcy, ale do porozumienia nie doszło. Ukraina nie wygra tej wojny, to znaczy nie obroni się przed Rosją bez wsparcia finansowego. Oczywiście lepiej, gdyby się wszystkie państwa zdecydowały. Belgia, gdzie głównie zamrożone są rosyjskie aktywa, obawia się prawnych i finansowych konsekwencji takiej decyzji. Chce, aby ryzyko zostało rozłożone także na inne państwa członkowskie. Można rozwiązać wszystkie problemy techniczne. To oznacza, że to rozwiązanie jest wykonalne. Z Brukseli Wołodymyr Zełenski nie wyjechał jednak z pustymi rękami. Unijni przywódcy nałożyli na Rosję kolejny pakiet sankcji. Uderza w koncerny naftowe Rosnieft i Gazpromnieft, wprowadza też zakaz importu rosyjskiego gazu skroplonego. Dziękujemy za decyzję dotyczącą 19. pakietu. Jest dla nas bardzo ważna. I idzie w parze z decyzją prezydenta Donalda Trumpa dotyczącą nowych sankcji obejmujących rosyjski sektor energetyczny. Po prostu poczułem, że nadszedł czas. Długo czekałem. Chodzi o dwa giganty naftowe Rosnieft i Łukoil. Odpowiadają za około połowę produkcji rosyjskiej ropy i znaczną część jej eksportu. Znaczna część dochodów budżetowych jest wykorzystywana do finansowania rosyjskiego kompleksu przemysłu zbrojeniowego. Decyzja o nałożeniu sankcji na Rosję nie pozostała bez odpowiedzi Władimira Putina. Tak, są poważne, oczywiście, to zrozumiałe i będą miały pewne konsekwencje, ale nie wpłyną znacząco na nasz dobrobyt gospodarczy. Donald Trump jest innego zdania. Cieszę się, że on tak myśli. To dobrze. Dam wam znać o tym za sześć miesięcy, w porządku? Zobaczymy. Skutki amerykańskich sankcji już widać. Cztery duże państwowe chińskie spółki naftowe zawiesiły zakupy rosyjskiej ropy transportowanej drogą morską. Na otwarciu placu zabaw przy przedszkolu w Czerninie na Dolnym Śląsku dzieci dostały kieliszki do szampana. Władze gminy zapewniają, że w środku był napój bezalkoholowy. Sprawa trafiła do Rzecznika Praw Dziecka, który ma zbadać, czy nie doszło do naruszenia zasad bezpieczeństwa i wychowania. A specjaliści tłumaczą: takie zachowanie dorosłych to niedopuszczalne promowanie kultury picia. Jest święto, jest toast. Z takiego założenia wyszli dorośli. To zdjęcia z otwarcia placu zabaw przy szkole podstawowej i przedszkolu w Czerninie na Dolnym Śląsku. Wydarzenie postanowiono uświetnić toastem z udziałem burmistrza, proboszcza i dzieci. A w ich dłoniach kieliszki i napój przypominający szampana. Nie fair. To już nie lepiej kubek podać albo szklaneczkę? Robienie afery z tego powodu... W sylwestra również wznosimy kieliszki i w urodziny również, więc dla mnie śmiechu warte. W tym nie ma nic śmiesznego. Takie sytuacje bez względu na to, co jest w kieliszku, oswajają dzieci z piciem alkoholu - uważa terapeuta uzależnień. Przyzwyczają nasze dzieci od najwcześniejszych lat do symboliki toastu w związku z jakimś wydarzeniem. To jest normalizowanie spożycia alkoholu, przyzwyczajanie dzieci do tego, że alkohol się pije, nawet jeżeli one same tego nie robią, ale na tym etapie uczą się, że w ten sposób się świętuje. W tej sytuacji zawiedli dorośli. Osoby, które są profesjonalnymi nauczycielami, wychowawcami, powinny mieć świadomość, jak fatalne skutki ma nadużywanie alkoholu w Polsce. Przyzwalają na takie praktyki. Sprawą zajęła się Rzeczniczka Praw Dziecka. Sytuacja, w której wykonywane są gesty mogące nasuwać związek z konsumpcją alkoholu wśród dzieci, z całą pewnością wymaga dogłębnego zbadania i wyjaśnienia. Dyrekcja placówki nie chciała z nami rozmawiać, podobnie burmistrz, który razem z dziećmi wznosił toast. Kuratorium oświaty zapowiedziało kontrolę. Szkoła jest zobowiązana do kształtowania wśród uczniów właściwych postaw społecznych i wychowawczych, w tym do promowania zdrowego i trzeźwego stylu życia. Problem nie dotyczy tylko szkoły w Czerninie. Dzieci wznoszą razem z rodzicami toasty z okazji sylwestra, urodzin czy imprez rodzinnych. Gdy dorośli zachęcają dzieci do takich gestów czy zachowań, to zwiększamy prawdopodobieństwo, że dziecko będzie chciało to zachowanie powtórzyć. Rzeczniczka praw dziecka zapowiedziała, że przygotuje rekomendacje dla dyrektorów w sprawie zasad organizowania uroczystości szkolnych z udziałem dzieci. O tym, jak uczymy najmłodszych picia alkoholu, także o 22:35 w programie "Rozmowy nocą" w TVP Info. Rewizja - w tym wypadku słowo klucz. Polska dopięła swego - mówił premier po szczycie w Brukseli, ogłaszając bardzo poważny zwrot. Chodzi o system ETS2 i możliwość ewentualnego zablokowania jego wejścia w życie od 2027 roku. Jeżeli tak się nie stanie, to na przykład użytkownicy samochodów musieliby płacić za zużycie zbyt dużej ilości paliwa. Ponad 400 kierowców w tej firmie z Kostrzyna rozwozi towary po całej Europie. Tylko w tym roku zużyli już 7 mln litrów benzyny. Wiązałoby się to ze wzrostem ceny litra diesla między 50 albo więcej groszy, co by zwiększyło koszty naszej działalności na pewno, zwiększyłoby też koszty całej branży. Ten czarny scenariusz dzięki negocjacjom w Brukseli przynajmniej na razie polskim władzom udało się oddalić. To, co było dla Polski ważne, to rozmontowanie tego zagrożenia, zwłaszcza dla użytkowników samochodów i gospodarstw domowych, czyli związane z tzn. ETS 2. ETS, czyli Europejski System Handlu Emisjami, wprowadzono w Unii w 2005 roku. Do tej pory obowiązywał on elektrownie, firmy przemysłu ciężkiego, huty, cementownie, ale także transport lotniczy i morski. Przedsiębiorstwa z tych sektorów muszą kupować na aukcjach uprawnienia do emisji CO2. UE chce w ten sposób mobilizować je do inwestowania w bardziej ekologiczne technologie. Od 2027 roku Unia chce go rozszerzyć o transport drogowy i budownictwo. To w Polskę uderzyłoby najbardziej, bo to my jesteśmy liderem transportu drogowego w Europie, a do ogrzewania domów wciąż wykorzystujemy paliwa kopalne. Te wartości uśrednione to jest od kilku do 10 tys. zł w skali roku. To są poważne pieniądze, zwłaszcza jeśli mówimy o gospodarstwach poza obszarami miejskimi, gdy samochód do dojazdu do pracy, a domostwo ogrzewane we własnym zakresie. Polski premier na szczycie miał wynegocjować możliwość zmian w tych opłatach i ich obniżenie. Nie będę podskakiwał z radości, ale naprawdę kamień z serca. Mamy zapis o możliwości rewizji. To bardzo miękkie, bardzo nieprecyzyjne, bez podania konkretnych dat działań. Za bardziej elastycznym podejściem opowiedziała się też Komisja Europejska. Unijne państwa są w różnych sytuacjach, dlatego jedno podejście nie zadziała, powinny same decydować, jak będą realizować wspólny cel. Unijnym celem pozostaje osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 roku i związana z tym 90-procentowa redukcja CO2 już w 2040 roku. Trzeba różne rzeczy naprawiać, które poprzednicy zawalili albo głosowali za. Na Europejskie Prawo Klimatyczne na szczycie w Brukseli w 2020 roku zgodził się ówczesny premier PiS, Mateusz Morawiecki. Nie wahał się ani przez chwilę, bo wiedział, że nie ma chwili do stracenia. Dominik Okrasa, strażak z komendy w Skierniewicach, choć był już po służbie, kiedy zobaczył pożar, ruszył z pomocą. Uratował życie 90-letniej sąsiadce. Funkcjonariusze nie mają wątpliwości - nawet gdyby przyjechali po pięciu minutach od zgłoszenia, byłoby już za późno. Powiedziałem sobie w myślach: "Albo pomogę tej pani, albo ona zginie". Tego dnia miał wolne., ale ratowanie ludzkiego życia ma wpisane w swój kodeks. Nie wahał się ani chwili. Strażak Dominik Okrasa wbiegł do płonącego domu. W środku była ponad 90-letnia kobieta. Wiadomo, osoba w tym wieku ma problemy z poruszaniem się. Wiedziałem, że każda sekunda się liczy. Odezwał się instynkt strażaka, który od 15 lat pracuje w Państwowej Straży Pożarnej. Był sam. Nie czekał na przyjazd służb, które wcześniej powiadomił. Staruszka była przytomna, próbowała się wydostać, ale sama nie dałaby rady. Patrząc na naszą rotę ślubowania, wypełnił jej wszystkie punkty, ponieważ mamy tam pierwsze najważniejsze zdanie: "być ofiarnym i mężnym w ratowaniu życia ludzkiego. Ryzykował własnym życiem. Ale sam o swoim bohaterstwie mówi skromnie - każdy by tak postąpił. Dzięki natychmiastowej reakcji Dominika Okrasy staruszka z licznymi poparzeniami trafiła pod opiekę Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, które przetransportowało ją do jednego z łódzkich szpitali. Warunki, w jakich żyła w maleńkiej wsi Grodzisk w Łódzkiem, były bardzo trudne. W okolicy tylko jeden sąsiad. Połowa domu sie zerwała, w drugiej mieszkała taka starsza pani. Troje dzieci miała. Nikt sie tym nie zajmował. Syn trochę przyjeżdżał. Z gminy przyjeżdżali. Z domu zostały tylko kamienie. To był instynkt zawodowy. To jest sytuacja, że myślę, że mi się w życiu więcej nie powtórzy. To są skrajne przypadki. Bohaterstwo nie zawsze oznacza medale. Tym razem jest coś cenniejszego od podziękowania od wnuczka seniorki. Dom spłonął, ale jej życie zostało ocalone. Do Gibraltaru lecieli po pewne trzy punkty w Lidze Konferencji. Punktów nie ma, jest kompromitacja. Lech Poznań w meczu drugiej kolejki przegrał z Lincoln Red Imps 1:2. Po raz kolejny przekonaliśmy się, że "na papierze" nie oznacza "na boisku", bo o spotkaniu mówi cały piłkarski świat. I nie jest to powód do dumy. Co poszło nie tak? W Europie nie ma już słabych drużyn! Tym golem Christian Rutjens wprawił w euforię miejscowych kibiców, a piłkarzy Lecha w osłupienie. Półamatorski klub z Gibraltaru, Lincoln Red Imps, wygrał z mistrzami Polski 2:1 w rozgrywkach Ligi Konferencji. Tragedia, moja córka tak to przeżywa, że dzisiaj do szkoły nie poszła! Rozgoryczenie kibiców z Poznania jest jak najbardziej zrozumiałe. Lechici zapisali się w historii niewielkiego półwyspu. To było 1. zwycięstwo klubu z Gibraltaru w historii europejskich rozgrywek. Mecz w zasadzie nie do wyjaśnienia. Mam wrażenie, że Lech zupełnie zlekceważył drużynę z Gibraltaru Gibraltar zamieszkuje niecałe 40 tys. osób. To oznacza, że populacja tego zamorskiego terytorium Wielkiej Brytanii zmieściłaby się na stadionie Lecha. A wartość rynkowa Michaela Ishaka, który z rzutu karnego strzelił dla Poznania tego honorowego gola, to połowa składu Gibraltarczyków. Piłkarze rodem z Gibraltaru, którzy tam występują, na co dzień normalnie pracują. Są to zawodnicy, którzy pracują w służbie więziennej, w ministerstwach. Jest policjant. Lokalna liga liczy 12 drużyn, wszystkie rozgrywają mecze na jednym stadionie, W bramce wicelidera lokalnej tabeli, klubu Lions Gibraltar, stoi Polak Konrad Skuza. Eksperci uspokajają, że przegrana Lecha to wypadek przy pracy, zwracając uwagę na inne wczorajsze wyniki naszych klubów w Pucharze Konferencji - remisy Jagielloni Białystok i Rakowa Częstochowa z klubami z Francji i Czech oraz zwycięstwo Legii nad wyżej notowanym ukraińskim Szachtarem Donieck. Tak naprawdę ten wynik wszystkich naszych drużyn nie jest zły, chociaż oczywiście wybija się ta przegrana Lecha Poznań zdecydowanie. Mistrzowie Polski okazję do zmycia plamy na honorze będą mieli już w niedzielę o 20:15 podczas meczu z Legią w ramach Ekstraklasy. Ten klasyk polskiej ligi będzie można obejrzeć na antenie TVP Sport. Ja już państwu dziękuję. Czas na Pytanie dnia. W studiu są już Mariusz Piekarski i jego gość. Spokojnego wieczoru i do zobaczenia jutro o 19:30.