Przejmujące słowa przewodniczącego ukraińskiej Rady Najwyższej w polskim parlamencie. O tym już za chwilę. Marta Kielczyk, dobry wieczór państwu. A oto co dziś jeszcze w głównym wydaniu Wiadomości. Nie ma i nie będzie zgody na przymusową relokację. Bruksela wraca do pomysłu obowiązku umieszczania migrantów w państwach Wspólnoty. W tej sprawie zdania nie zmieniliśmy. Uważamy, że te mechanizmy po pierwsze są nieskuteczne, po drugie ingerują w suwerenność państw. Sytuacja naprawdę bardzo dziwna. Czy wrócą czy nie wrócą? Trwają poszukiwania małżeństwa, które porzuciło swoje dzieci. To jest taka chęć ucieczki od swojego życia, od rzeczywistości, która przytłoczyła. Wymiar sprawiedliwości wyjątkowo nierówno traktuje dziennikarzy. Sąd i PO kontra wolność słowa. Ja się absolutnie z tym wyrokiem nie zgadzam. To jest pogwałceniem wolności słowa. Podziękowania za pomoc w walce z rosyjskim terrorem, słowa uznania dla władz i narodku polskiego, w końcu wyrazy współczucia i zrozumienia wobec wydarzeń sprzed 80 lat. Szef Rady Najwyższej Ukrainy wystąpił w Sejmie. Jego wizyta ma być kolejnym filarem nowych relacji na linii Warszawa - Kijów. Przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy wystąpił w Sejmie ledwie kilka godzin po kolejnym zmasowanym ataku rosyjskich dronów na stolicę jego kraju. Mija 463 dni i dzielnie broni się nie tylko armia ukraińska, ale także naród ukraiński. Były podziękowania za wsparcie od pierwszych dni wojny i nieograniczoną pomoc płynącą z Polski. Wielki naród polski i nasz bliski sąsiad okazał bezwarunkową miłość wobec swego bliźniego. Był też bardzo ważny krok do rozliczenia trudnej historii. Zbliża się 80. rocznica straszliwych wydarzeń na Wołyniu. Rozumiemy wasz ból po stracie swoich najukochańszych. Wszystkim rodzinom i potomkom ofiar ówczesnych wydarzeń na Wołyniu składam wyrazy szczerego współczucia. Zdaniem historyków to niezwykle ważny gest, który może być realnym wstępem do uporządkowania naszych historycznych relacji. Krok naprzód w relacjach polsko-ukraińskich dotyczących przeszłości, ale przeszłości, która rzutuje na teraźniejszość i przyszłość relacji miedzy naszymi narodami. Tym bardziej że Ukraińcy doskonale zdają sobie sprawę z roli, jaką odgrywa dzisiaj dla nich Polska. Od pierwszych chwil zbrodniczej agresji Federacji Rosyjskiej bez chwili wahania otworzyliście swoje granice, domy i serca dla milionów Ukraińców. Bez obozów dla uchodźców, bez kryzysu humanitarnego. Polska wspiera Ukrainę na wielu płaszczyznach. To pomoc humanitarna, wsparcie dyplomatyczne, ale przede wszystkim militarne. Bez dostaw uzbrojenia z Zachodu Kijów nie byłby w stanie sam się obronić. Ta pomoc w większości przechodzi przez Polskę, Słowację i Rumunię. Dostawy uzgadniane są w tzw. grupie Ramstein, zrzeszającej niemal 50 krajów, które dostarczają Ukrainie broń i wyposażenie. Właśnie odbyło się jej kolejne spotkanie. Jednym z krajów najmocniej wspierających Ukrainę obok USA czy Wielkiej Brytanii jest Polska. Polska w ramach tej grupy dala wiele sprzętu pancernego, zmechanizowanego, artyleryjskiego i oczywiście amunicję, jak również szkolenie. Do tego budujemy własny potencjał, który ma odstraszyć agresora. Do Polski właśnie trafiły kolejne zestawy HIMARS. To są wyrzutnie z zamówienia z 2019 r. Negocjujemy teraz kontrakt dotyczący 500 wyrzutni HIMARS, które w tym wydaniu będą współprodukowane przez polski przemysł zbrojeniowy. Rząd proponuje też zmiany w konstytucji, które pozwoliłyby na przejmowanie majątków rosyjskich oligarchów w Polsce. Nie ma możliwości wbrew temu, co mówi wielu innych, dokonania takiego ruchu dzisiaj w stosunku do rosyjskich oligarchów bez zmiany konstytucji. Te pieniądze mogłyby zostać przekazane na pomoc Ukrainie. Chce rozmieścić w krajach Wspólnoty nawet 120 tys. imigrantów, a kraje, które zbuntują się, chce karać finansowo. Polski rząd mówi jasno: nie ma na to naszej zgody. Tak wygląda śródziemnomorski szlak migracyjny, który niemal codziennie próbują forsować migranci z Bliskiego Wschodu i Afryki. Tylko w tym roku, a mamy dopiero maj, do Europy dotarło już prawie 65 tys. nielegalnych imigrantów. Najczęściej z Wybrzeża Kości Słoniowej, Gwinei oraz Pakistanu. Liczba imigrantów znowu rośnie niepokojąco szybko. Dlatego UE wraca do starej koncepcji - przymusowej relokacji. Koncepcja, którą teraz próbuje odnowić pani komisarz Johansson, odpowiedzialna za problematykę migracyjną. Unijna komisarz ds. wewnętrznych Ylva Johansson przedstawiła ambasadorom państw członkowskich pomysł relokacji do krajów Unii nawet 120 tys. osób. Pod rygorem kary wynoszącej 22 tys. euro za każdego nieprzyjętego imigranta. Polska odpowiada krótko... Jako rząd PiS stawiamy sprawę jasno, nie zgodzimy się na żadne przymusowe relokacje nielegalnych migrantów do Polski. Kryzys migracyjny z 2015 r. wyraźnie pokazał, że mechanizm przymusowej relokacji nie działa. W tej sprawie zdania nie zmieniliśmy. Uważamy, że te mechanizmy po pierwsze są nieskuteczne, po drugie - ingerują w suwerenność państw. Czas przyznał rację krajom, które nie zgodziły się na przymusową relokację. Kryzys migracyjny zbiegł się ze zmianą władzy w Polsce. Odchodzący wówczas rząd PO-PSL chciał imigrantów przyjąć, choć nie potrafił powiedzieć ilu. Jest nasza gotowość do przyjęcia ewentualnie tych 2 tys., bo my tu jesteśmy wiarygodni. 7 tys. osób w Polsce by nikomu krzywdy nie zrobiło. Jako kraj jesteśmy przygotowani właściwie na każdą liczbę. Jako kraj jesteśmy przygotowani. A już po zmianie władzy Donald Tusk - wówczas szef Rady Europejskiej - groził nawet Polsce, która nie chciała przyjąć nielegalnych imigrantów. To będzie wiązało się nieuchronnie z pewnymi konsekwencjami. Takie są zasady w Europie. Dziś temat wraca, bo Unia znowu sięga po pomysł relokacji. Widać wyraźnie, że środowiska wokół Tuska, środowiska lewicowe będą parły do tego, żebyśmy przyjmowali jak najwięcej imigrantów, także z krajów bardzo dalekich kulturowo. Polska przyjęła miliony prawdziwych uchodźców wojennych z Ukrainy. A w sprawie nielegalnej migracji dała Europie przykład skutecznego działania. Postawiliśmy wojsko, policję i straż graniczną wzdłuż granicy, zbudowaliśmy zapory, pokazaliśmy Europie, jak trzeba sobie radzić w tym zakresie. Stanowisko PiS się nie zmienia. Właśnie wiarygodność jest tematem ostatniego spotu rządzących. "Oni mówią tylko o PiS". Z ostatniego sondażu dla Wiadomości wynika, że PiS jest partią o zdecydowanie najwyższej wiarygodności. PKN Orlen wyda w tym roku ponad 30 mld zł na inwestycje. Oprócz budowy małych elektrowni atomowych spółka rozpoczęła już stawianie infrastruktury potrzebnej do 1. morskiej farmy wiatrowej. Pierwsze prace już ruszyły. To budowa stacji elektroenergetycznej w pomorskiej gminie Choczewo. Za 3 lata stacja będzie odbierała prąd, który popłynie tu z 1. morskiej farmy wiatrowej, która równolegle będzie budowana na Bałtyku. Powinni być wszyscy zadowoleni: i ekolodzy, i my. Ja tutaj mam akurat działkę, więc jestem za. Będą miejsca pracy, będzie energia tańsza. Będą miejsca pracy dla młodych ludzi. Stacja to dzieło Orlenu. Spółka planuje w tym roku wydać na inwestycje rekordową kwotę 36 mld zł. Realizujemy dziesiątki inwestycji, które są inwestycjami koniecznymi tak na prawdę, by utrzymać naszą gospodarkę, by ona była konkurencyjna i by zabezpieczyć Polaków. Spółka wspiera też Centrum Zdrowia Dziecka. W tym roku przekaże placówce ponad 2 mln zł na zakup coraz bardziej potrzebnych tu samochodów. Do nas dzieci są przywożone, ale my bardzo często musimy odwieźć dzieci do innych szpitali na kontynuację leczenia, na dodatkowe leczenie. Orlen może sobie pozwolić na takie gesty, bo grupa notuje stabilne wyniki. M.in. dzięki ostatnim połączeniom z innymi spółkami. To się przekłada również na znaczące wpływy do budżetu państwa. Za 1. kwartał to ponad 16 mld zł podatków, tylko za 1. kwartał. Dobry kwartał ma za sobą także polski złoty. Gdy Rosja zaatakowała Ukrainę, polski złoty zaczął wyraźnie tracić, bo inwestorzy obawiali się, że wojna może zaszkodzić także polskiej gospodarce. W pewnym momencie za euro trzeba było płacić w okolicach 5 zł. W kolejnych miesiącach złoty jednak odzyskiwał siły i teraz wrócił do poziomów, na jakich był przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji. Złoty utrzymał mocną pozycję także wówczas, gdy PiS zapowiedziało nowe wydatki budżetowe w ramach ula programowego. W Sejmie trwają już prace nad ustawą znoszącą opłaty za przejazd autostradami. Na razie to 2 odcinki: A2 i A4. Zdecydowana większość kilometrów autostrad jest w Polsce zarządzana przez prywatne podmioty, ale i tam opłaty będą zniesione. Jeśli chodzi o prywatne - w ciągu roku to załatwimy. Przykładowo płatny odcinek A4 między Katowicami a Krakowem przestał być kontrolowany przez państwo w 1997 r. Ówczesny rząd Włodzimierza Cimoszewicza przekazał koncesję na autostradę spółce Stalexport. Umowa nigdy nie została ujawniona, a ministrem skarbu następnego rządu, którym kierował Jerzy Buzek, został Emil Wąsacz. Po pierwsze zbyt mało sprywatyzowałem, po drugie zbyt mało sprywatyzowałem i po trzecie zbyt mało sprywatyzowałem. Później Wąsacz został prezesem Stalexportu i pełnił tę funkcję aż do lutego bieżącego roku. M.in tej propozycji programowej PiS dotyczy sondaż przeprowadzony przez pracownię MANDS na zlecenie Wiadomości. Oto, jak ankietowani oceniają programy dla rodzin, seniorów i kierowców. Na pytanie "Jak oceniasz propozycję 800+?" odpowiedzi "pozytywnie" udzieliło 55% badanych. Przeciwnego zdania było 33%, a 12% respondentów nie ma zdania w tej sprawie. Kolejną propozycją PiS są bezpłatne leki dla dzieci, młodzieży i seniorów. Pozytywnie ocenia ją prawie 63% badanych. Negatywnie do propozycji darmowych leków podchodzi niemal 14%. Ponad 23% nie ma zdania w tej sprawie. Zapytaliśmy także o propozycję darmowych autostrad. Do tej sprawy pozytywnie odniosło się 58% badanych. 14% oceniło ją negatywnie, a 28% nie ma zdania na ten temat. A teraz poszukiwania małżeństwa, które zaginęło w niedzielę. W mieszkaniu w Warszawie został po nich list do ich 2 nastoletnich synów. Ostatni raz para była widziana w Tatrach. TOPR-owcy potwierdzili, że poszukiwani zostali nagrani przez monitoring po słowackiej stronie. Warszawski Mokotów. W tym bloku wraz z synami mieszkają 44-letnia Aneta Jagła oraz jej mąż - 49-letni Adam Jagła. Z domu wyszli w sobotę o północy, sąsiedzi widzieli ich jeszcze na drugi dzień. Oni w niedzielę rano nie mogli wejść na klatkę, bo nie mieli chipa. Ona otworzyła klatkę i oni weszli, ale zaraz wyszli i poszli w tamtą stronę. Sytuacja naprawdę bardzo dziwna. Czy wrócą czy nie wrócą? Rzadko który rodzic zostawia dzieci tak bez słowa. Synom zostawili list, w którym mieli napisać: "Chłopcy, jesteście dzielni. Poradzicie sobie w życiu. Jesteśmy z was dumni". Nie wiemy, co kierowało, co było motywem tych osób, czym kierowały się te osoby, zostawiając dzieci w miejscu zamieszkania. Małżeństwa poszukiwała policja w Warszawie i w Zakopanem. Do akcji wkroczył też TOPR. Ratownicy użyli śmigłowca, psów tropiących i drona. Przerwali działania, gdy dotarły do nich informacje, że para miała być widziana po słowackiej stronie. Nie wiadomo, co z tymi ludźmi, bo dzisiaj rano czytaliśmy, że byli w jakimś schronisku, ale poszli dalej w góry. Zakopiańska policja opublikowała najnowsze zdjęcia zaginionej pary. Myślę, że to jest taka chęć ucieczki od swojego życia, swojej rzeczywistości, która przytłoczyła, a jeśli ludzie są ze sobą długo, to bardzo często podobnie reagują. Od momentu zniknięcia małżeństwo nie nawiązało kontaktu z najbliższymi. Co roku policja notuje kilkanaście tysięcy zaginięć, wśród nich ponad 2 tys. to zaginione dzieci. Większość z nich w ciągu tygodnia wraca do domu, ale ponad setka przepada bez śladu. Jeśli mówimy o małych dzieciach, to jest to związane z niewystarczającą opieką ze strony osób dorosłych. Problemem również są porwania rodzicielskie. 25 maja ustanowiono Międzynarodowym Dniem Dziecka Zaginionego, by upamiętnić najmłodszych, którzy nie wrócili do domu. Czy prostytucja to praca jak każda inna? Czy zdrada może być planem na ubarwienie małżeńskiej rutyny? Takie tezy coraz nachalniej stawiają niektóre media. Brakuje tylko wzmianki o konsekwencjach takich wyborów, często dramatycznych dla kobiet i dla rodzin. Anna Zyzek jest młodą dziennikarką. Tak jak wielu jej czytelników, każdy dzień zaczyna od przeglądu prasy. Coraz częściej trafiam na takie artykuły, w których prostytucja jest ukazana jako normalna praca, i jest to dosyć szokujące, ponieważ młode dziewczęta łapią się na to, że jest to prawda. To tylko kilka przykładów. Treści sugerujące, że prostytucja to lukratywne zajęcie, bez negatywnych konsekwencji, pojawiają się w lewicowo-liberalnych gazetach, na portalach, a nawet w dużej komercyjnej telewizji. No a sex working, czyli praca seksualna? To nie jest sprzedaż towaru? Nie uważam, żeby moje ciało było towarem. My, pracując seksualnie, sprzedajemy usługę. Równie często tzw. postępowe media promują zdrady małżeńskie, przedstawiając je jako sposób na ubarwienie życia erotycznego. To jest taki niebezpieczny trend, który jest zauważalny też w mediach zagranicznych. Ta uderzająca w nasz system wartości manipulacja społeczna szokuje wielu Polaków, szczególnie młode kobiety. Nie chcę tego komentować, ale raczej to nie jest normalny zawód. Mówienie o tym jak o normalnym zawodzie jaki może dać efekt? Taki, że prostytucja będzie bardziej normalizowana i generalnie kobiety będą krzywdzone z tego powodu. O tym, jak wielka to krzywda, dobrze wie z zawodowego doświadczenia znany seksuolog prof. Zbigniew Lew-Starowicz. My w naszych gabinetach mamy do czynienia z tego typu kobietami, które nieraz nie mogą się z tym pogodzić. W nich tkwi bardzo często potrzeba stworzenia związku, udanego związku, i one mają naprawdę problemy. Kolejny skutek takiej tresury umysłów to widoczny coraz wyraźniej kryzys rodziny. To uprzedmiotowienie powoduje, że przestajemy na siebie patrzeć jako na osoby, które można darzyć szacunkiem, które naprawdę można pokochać. Stosunek do wartości rodzinnych to też jedna z osi sporu politycznego. A z drugiej strony nachalna promocja tęczowej ideologii. Na pewno czuję się urażona, jako kobieta, jako Polka. Kryzys rodziny to kryzys całego społeczeństwa. Nie ma to żadnego pozytywnego wpływu na rozwój społeczeństwa, na rozwój naszych rodzin. Takie treści po prostu nie powinny się pojawiać. Niestety, pojawiają się. I docierają do wszystkich, bez żadnych ograniczeń wiekowych. Już za chwilę w głównym wydaniu Wiadomości... O rocznicy śmierci bohatera. 75 lat temu komuniści zamordowali rtm. Witolda Pileckiego. Urwane schody w Gdańsku. Resztę mieszkańcy wykopali sobie sami. Ale najpierw Tina Turner żegnana przez fanów. Piosenkarka, producentka, królowa rock'n'rolla zmarła w wieku 83 lat. Jak poinformował rzecznik artystki, odeszła po długiej chorobie w swoim domu w Szwajcarii. Jej piosenki przez dekady nucił cały świat. Dziś królową rock'n'rolla żegnają fani w Kalifornii, Londynie czy tu, w szwajcarskim Kuesnacht, gdzie Tina Turner spędziła ostatnie lata życia. Dorastałam wraz z muzyką Tiny. Dla mnie była wspaniałą kobietą, która doznała wielu nieszczęść, ale umiała je wszystkie pokonać. "I Don't Wanna Lose You", "We Don't Need Another Hero" czy piosenka "Golden Eye" to niezapomniane przeboje, dzięki którym Tina Turner zdobyła łącznie kilkadziesiąt prestiżowych laurów, w tym aż 8 nagród Grammy. Tina śpiewała z takimi gwiazdami jak Mick Jagger, Brian Adams, David Bowie czy Eros Ramazotti. Trzeba przyznać, że ci panowie ledwo ledwo mogli swoimi głosami dorównać wspaniałej Tinie. Kariera i przeszkody, które musiała pokonać w swoim życiu, w pewnym sensie przewyższyły społeczne oczekiwania co do tego, co kobieta po 40. roku życia może zrobić. Uporała się z przemocą psychiczną i fizyczną, co przełamywało bariery na wielu poziomach. Jak podkreślił rzecznik artystki: "Wraz z nią świat traci legendę muzyki i wzór do naśladowania". Gubernator Florydy rzucił wyzwanie Donaldowi Trumpowi. Ron DeSantis ogłosił, że będzie walczył o fotel prezydenta USA. Najpierw jednak musi zdobyć nominację Partii Republikańskiej. I od tego zaczynamy krótki przegląd pozostałych informacji ze świata. Gubernator Florydy przekonuje, że w 2024 r. ma większe szanse niż Donald Trump na pokonanie Joego Bidena. 44-letni polityk zyskał popularność w czasie pandemii COVID-19, sprzeciwiając się nadmiernym ograniczeniom. 190-metrowy statek niemal na 2 godziny zablokował Kanał Sueski w Egipcie. Masowiec miał awarię silnika i osiadł na mieliźnie. Na tor wodny sprowadziły go z powrotem holowniki. Przez Kanał Sueski przebiega najkrótsza droga morska między Europą i Azją. 2 lata temu jeden z największych kontenerowców na świecie zablokował go na 6 dni, powodując spore perturbacje w światowej gospodarce. Melony za miliony. Parę owoców sprzedano na aukcji w Japonii za 3,5 mln jenów, czyli za ponad 120 tys. zł. Odmiana melonów pochodząca z miasteczka Yubari uznawana jest za jeden z najdroższych owoców świata. Znane są z głębokiego, słodkiego smaku i pomarańczowego miąższu. Wzmacniają tożsamość narodową uczniów polskich szkół na Litwie, ale także ze względu na zniżki pozwalają zobaczyć więcej Polski. Mowa o legitymacjach szkolnych. Polscy uczniowie z Wilna właśnie je odebrali. Takie same legitymacje mają wasi rówieśnicy w Polsce. Uprawniają do tego samego. Np. do zniżek w środkach komunikacji, a także w muzeach i parkach narodowych. Ja chcę bardziej pogłębić kulturę, tradycję, bo większość swojego dzieciństwa spędziłam tutaj. Ta legitymacja to dla młodzieży także wzmocnienie więzi z ojczyzną. To jest bardziej duma, jesteś dumny, że już nie jesteś po prostu Polakiem na Litwie, ale że tam już w Polsce też jesteś Polakiem. Wnioski o wydanie polskiej legitymacji szkolnej przyjmuje konsulat. Złożenie wniosku jest bardzo proste. Wystarczy kopia dokumentu tożsamości i zaświadczenie potwierdzające naukę w polskiej szkole. Wyrobienie legitymacji trwa zaledwie kilka dni, czasem szybciej. Czasami nawet tego samego dnia, gdy jest potrzeba, pilna potrzeba, tuż przed wyjazdem. Z roku na rok polska legitymacja cieszy się coraz większym zainteresowaniem. A polskie władze nie próżnują. Polska młodzież może liczyć na coraz większe wsparcie. Walczymy o to i to się nam udało, aby język polski wrócił na maturę litewską. To już w przyszłym roku będzie miało miejsce i to jest duży sukces. Bo język ojczysty jest priorytetem wielu Polaków na Litwie. Ósmoklasiści zakończyli trzydniowy maraton egzaminacyjny. Dziś ponad pół miliona uczniów zdawało test z języka obcego nowożytnego. Do wyboru były m.in.: angielski, francuski, hiszpański czy niemiecki. Zdecydowana większość wybrała ten pierwszy. Wszystko masz? wszystko mam, jak najbardziej. Nic nie zapomniałeś? Wydaje mi się, że nie. Poranek w domu Starzyńskich dziś nieco stresujący. Mimo że to już trzeci dzień egzaminów, 15-letni Stanisław poddenerwowany. Bardzo pomocne - ojcowskie wsparcie. Dobra Stachu, do zobaczenia! Cześć! Do szkoły wyrusza o 8.15. No i jak, Staszek, czujesz się przed egzaminem? Jest lekki stres, aczkolwiek jestem pozytywnie nastawiony. Podobnie jak rówieśnicy z Katolickiej Szkoły Podstawowej numer 109 w Warszawie. Łyk wody, głęboki oddech i punktualnie o 9.00 egzamin czas zacząć. Do dyspozycji 90 minut. Wrażenia po? Myślę, że bardzo dobrze mi poszło, myślałem, że będzie o wiele gorzej. O odczucia pytamy też innych ósmoklasistów. Coś was zaskoczyło? Wydaje mi się, że nie, jeśli już, to poziom, że było bardzo łatwe. Mail. Temat mieliśmy, aby napisać o koledze, który przyjechał po latach do Polski. Jestem praktycznie pewny, że będzie 100% i po prostu czekam na wyniki 3 lipca. Wtedy też zostaną ogłoszone wyniki z języka polskiego i matematyki. Mimo tego, że nie można go nie zdać, to jednak wynik tego egzaminu ma bezpośrednie przełożenie na rekrutację do szkoły średniej, wymarzonego liceum. Połowa wszystkich punktów do zdobycia to właśnie te za egzamin. Druga to punkty za oceny na świadectwie szkolnym i inne osiągnięcia ucznia. Życie wypełnione Polską. Te słowa idealnie pasują do Witolda Pileckiego. Za służbę ojczyźnie 75 lat temu został zamordowany przez komunistów. Mieliśmy o nim zapomnieć, ale pamiętamy. Za oddanie życia Polsce. Heroizm i poświęcenie. Czekał go strzał w tył głowy. Tu właśnie dokładnie 75 lat temu, 25 maja 1948 roku, został rozstrzelany przez komunistów. I skrycie wrzucony do bezimiennego dołu. Za to, że nie uznał sowieckiej władzy, że wcześniej walczył z Niemcami w powstaniu warszawskim, służył w Armii Krajowej, na ochotnika zgłosił się do niemieckiego obozu w Auschwitz, gdzie założył tajną organizację. Za to, że z obozu uciekł i napisał raport o zagładzie Żydów. "Żyłem tak, aby w godzinie śmierci bardziej się cieszyć niż smucić" - to są słowa rotmistrza. Podczas śledztwa zdarto mu paznokcie, miażdżono części ciała, nadziewano na nogę od stołka. Przed śmiercią poprosił żonę, by czytała dzieciom książkę: "O naśladowaniu Chrystusa". To ci da siłę do przetrwania trudnych czasów. Córka rotmistrza przekazała tę rodzinną relikwię Muzeum żołnierzy Wyklętych przy Rakowieckiej. Ci, którzy tu ginęli, możemy uznać, że przegrali, ale w kategoriach wspólnoty narodowej - zwyciężyli. Muzeum odtworzyło celę, w której Pilecki był więziony przed śmiercią. Podzielił los tysięcy żołnierzy wyklętych. Dziś żyjemy w przekonaniu, że oni byli z nami zawsze, ci bohaterowie. A przecież w Polsce socjalistycznej nie było dla nich miejsca, a niestety wolna Polska, III RP odradzająca się, także nie zadbała o pamięć. Na szczęście od kilku lat coraz lepiej odkrywamy ich bohaterskie czyny. I honorujemy. Imię rotmistrza Pileckiego mają zaszczyt nosić jednostki wojskowe, szkoły, stowarzyszenia, place i ulice w całej Polsce. Sąd prawomocnie skazał dwoje publicystów na kary grzywny. Za - jak to ujął - zniesławienie. "Jestem podwójną ofiarą" - mówi dziennikarka TVP Magdalena Ogórek. Ofiarą ataku tłumu i sądu, który nie kryje swoich poglądów politycznych. Magdalena Ogórek, publicystka TVP, znana z rozmów z politykami wszystkich formacji. I pisarz, publicysta Rafał Ziemkiewicz. Wystąpię o zamianę tego na areszt. Dziennikarzy skazał sąd. To kneblowanie ust mediom - mówi Jolanta Hajdasz ze Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Z artykułu 212 Kodeksu karnego, co oznacza, że będą wpisani do rejestru osób karanych, obok pospolitych złodziei, wyłudzaczy, nawet morderców. Powód - rzekome zniesławienie w TVP Info Elżbiety Podleśnej, organizatorki protestów przed siedzibą TVP 4 lata temu. Psychoterapeutki, ale znanej głównie... Jestem niebezpieczna! ...z agresywnej niechęci do polityków PiS. Co wystarczy, by znaleźć się na okładce magazynu "Gazety Wyborczej". Jest osobą prywatną, a tak sąd orzekł, to jest kolejne kuriozum, bo pani udziela wywiadów do kolorowych magazynów. Sama wrzuca filmy ze swojej działalności do Internetu, chwali się tym, co robi. Wyzwiska, słowna agresja aktywistów znanych z antyrządowych protestów. Gdy z budynku wyszła Magdalena Ogórek, tłum wpadł w szał. KRZYCZĄ: Dobrze jej tak! Nikt jej nie lubi! Według sądu można kogoś tak po prostu zaatakować. Oceniać tych, którzy to robią, już nie. To orzeczenie plasuje nas tak naprawdę wśród krajów, w których nie można swobodnie wygłaszać swoich poglądów. Swoich poglądów politycznych nie ukrywają za to sędziowie, którzy w kilku instancjach orzekali w sprawie dziennikarzy. Sędzia, który jawnie pokazuje na sali sądowej, jakie ma zapatrywania polityczne, daje temu wyraz na Twitterze, a wystarczy zwrócić uwagę na Twitter chociażby sędziego Cieszki. Sędzia Janusz Cieszko zabierał głos w sprawie aborcji i zatrucia Odry, zawsze w tonie bliskim opozycji. A to bohater antyrządowego portalu OKO.press, sędzia Łukasz Biliński, chwalony za uniewinnianie uczestników protestów przed Sejmem. I sędzia Małgorzata Drewin, związana ze skrajnie upolitycznionym stowarzyszeniem sędziowskim Iustitia. Skazywała Mariusza Kamińskiego, teraz skazała dziennikarzy. To w ramach wolności mediów. Likwidacja TVP i abonamentu, zgódźmy się w tej sprawie. Zlikwidować TVP Info. Politycy PO i sędziowie ramię w ramię na froncie z wolnością słowa. A teraz historia, której nie powstydziłby się mistrz Bareja. Dwa osiedla - jedno wyżej, drugie niżej - i schody, które zgodnie z logiką powinny je łączyć. Ale mieszkańcy Lawendowego Wzgórza w Gdańsku mają pecha, bo schody urywają się w połowie. Niektórzy mają w życiu pod górkę. Agnieszka Derdzińska tę trasę pokonuje bardzo często. Jak mówi, teraz i tak jest nie najgorzej. Bo gorzej jest, gdy pada. - Pani próbowała po nich schodzić? - Próbowałam. I jak się schodzi? Za suchego bardzo dobrze, a za mokrego już zjechałam. Jak to pani zjechała? Poślizgnęła mi się noga, upadłam na tyłek, ale wstałam i poszłam dalej. Grunt to samozaparcie, a tego mieszkańcom gdańskiej dzielnicy nie brakuje. Bo schody betonowe są, ale tylko do połowy wzgórza. A dalej - już nie. To rodzi problemy i spore wyzwania. Wchodziłem i jeszcze kiedyś nawet miałem okazję starszą panią wnosić na rękach. Bo sama starsza pani to chyba tutaj nie da rady. Jak sucho, to jeszcze można zejść, ale jak jest mokro, to jest glina i ślisko bardzo jest. Czyli jednak są plusy, bo zacieśniają się relacje sąsiedzkie. Może właśnie o to chodziło. A może o zdrowie i tężyznę fizyczną mieszkańców? Gdyby nie tymi schodami, to jak długa droga? 2 bloki dalej jest droga, koło zbiornika retencyjnego, i tam jest ta ścieżka, zbiorniczek, który widać na dole. No to jakiś kilometr. - 500 metrów? - Tak. W skrócie mówiąc, lokatorzy mają pieskie życie. Ktoś nie pomyślał na etapie planowania budowy. Miasto powinno wziąć pod uwagę infrastrukturę i jako warunek - połączenie osiedli. Trochę pochodziliśmy po okolicy. Okazuje się, że niby-schodów z piasku lub płyt jest więcej. Mamy takich sytuacji tutaj, na przestrzeni 600 m, w lewo, w prawo, w jedną i drugą stronę, sześć. Więc mamy sześć takich schodów prowizorycznych, które sobie przygotowali mieszkańcy. Wyglądają trochę stabilniej niż tamte. Ale i tak stromo. No, stromo, ale... życie! W życiu mieszkańców - w życiu pod górkę - pojawił się cień nadziei. W najbliższym czasie podpiszemy umowę na przygotowanie dokumentacji projektowej dla zadania związanego z budową schodów przy Lawendowym Wzgórzu. Trzeba przyznać, że faktycznie wygląda to nieco dziwnie. Mieszkańcy zachodzą w głowę, szukając rozwiązania, ale na razie piętrzą się przed nimi jedynie schody. Donikąd. Na "Gościa Wiadomości" z napisami zapraszamy do kanału TVP Info.