Dziś koniec roku szkolnego. Bardzo trudnego z powodu pandemii. Miejmy nadzieję, że od września uczniowie wrócą do szkoły już bez przeszkód. Dobry wieczór państwu, Danuta Holecka, zapraszam na główne wydanie Wiadomości. Po angielsku z rosyjskim akcentem przez radio pokładowe. Jeżeli przekroczycie granicę, otworzę ogień. Jeżeli nie zmienicie kursu, otworzę ogień. Z powodu agresywnej polityki Kremla nie ma zgody na otwarcie unijnych salonów dla reżimu Putina. Osobiście życzyłabym sobie odważniejszego kroku. Koniec świata to był, no nie wiem, naprawdę, świata widać nie było. Bilans strat po trąbie powietrznej i gwałtownych nawałnicach. Widać było jak wirowało, latały blachy, wszystko co popadnie, to było coś nie do opisania. Stanowczy sprzeciw Polski wobec prób obarczenia odpowiedzialnością za niemieckie zbrodnie. To jest obrażanie Polaków i tych wszystkich, którzy ponieśli w II wojnie światowej ofiarę. Nie będzie szczytu UE - Rosja. Po zdecydowanym sprzeciwie m.in. Polski unijni przywódcy odrzucili propozycję Francji i Niemiec. Agresywne działania Moskwy były jednym z głównych tematów zakończonego dziś szczytu w Brukseli. Europejscy przywódcy potępili też cyberataki na Polskę. Jeżeli przekroczycie granicę, otworzę ogień. Groźby ostrzału ze strony Rosjan usłyszała załoga brytyjskiego okrętu HMS Defender. Jednostka wpływała na wody uznane przez społeczność międzynarodową za ukraińskie. Okupujący Krym Rosjanie nazwali to wbrew faktom naruszeniem ich terytorium. Marynarka wojenna Wielkiej Brytanii będzie zawsze reagować na działania państw, które nie przestrzegają międzynarodowych zasad. Kreml zagroził zbombardowaniem brytyjskich okrętów, jeżeli ponownie wpłyną na wody rzekomo należące do Rosji. To już kolejne prowokacyjne zachowanie Moskwy w ostatnim czasie. Agresywne działania Rosji były tematem szczytu liderów państw UE. Jego uczestników zszokowała propozycja Francji i Niemiec, by zorganizować wspólny szczyt Unii z Władimirem Putinem. Tego rodzaju spotkania zostały zawieszone od czasu rozpoczęcia rosyjskiej okupacji Krymu w 2014 r. Przywódcom Polski i krajów bałtyckich udało się jednak zablokować pomysł zaproszenia Putina do Brukseli. Trzeba było to długo i dobitnie wytłumaczyć, że nie możemy nagradzać prezydenta Putina za to, że prowadzi swoją napastliwą i konfrontacyjną politykę. W tej sprawie unijni liderzy stoczyli burzliwą dyskusję. Na jej zakończenie kanclerz Niemiec Angela Merkel przyznała, że czuje się rozczarowana takim obrotem spraw. Osobiście życzyłabym sobie odważniejszego kroku, ale tak też jest dobrze i będziemy dalej nad tym pracować. Portal Politico, poświęcony polityce europejskiej, ocenił, że przywódcy Polski, Litwy Łotwy i Estonii swoimi argumentami "upokorzyli" Niemcy i Francję. Z punktu widzenia Polski, z punktu widzenia krajów bałtyckich, z punktu widzenia tych wszystkich państw UE, które oponowały przed rozpoczęciem takich rozmów bez odpowiedniego przygotowania, jest to słuszne, dlatego że musimy stworzyć wspólnie, jako wszystkie kraje europejskie pewną koncepcję. Dążenie Berlina i Paryża do nowego resetu w stosunkach z Moskwą to mieszkanka politycznej naiwności i chęci prowadzenia wspólnych interesów, np. Nord Stream 2. Dlatego mimo przetrzymywania więźniów politycznych takich jak Aleksiej Nawalny, wspierania reżimu Łukaszenki, a także, jak wszystko na to wskazuje, prowadzenia ataków w cyberprzestrzeni, Władimir Putin może odnosić wrażenie, że jest bezkarny. Pierwsza inwestycja związana z przekopem Mierzei Wiślanej jest już gotowa. Od dziś kierowcy mogą korzystać z Mostu Południowego nad budowanym kanałem żeglugowym. Wkrótce powstanie też drugi most. Przekop Mierzei Wiślanej to jedna z kluczowych inwestycji zwiększająca suwerenność Polski. Replika przedwojennego polskiego samochodu osobowego to pierwszy pojazd, który przejechał nowoczesnym mostem nad powstającym przekopem Mierzei Wiślanej. Jeszcze rok temu widzieliśmy pozostałości po wycince, a teraz mamy nową drogę lądową. To jeden z dwóch mostów nad kanałem żeglugowym. Gdy statki będą przepływały przez Mierzeję zawsze jeden z nich będzie otwarty, aby ruch samochodów był płynny. Za rok będziemy mogli się spotkać i podziwiać pierwszy statek, który będzie drogą wodną przepływał. Rozpoczęty w 2019 roku przekop Mierzei to jedna z inwestycji, która zwiększy suwerenność gospodarczą Polski. Kolejną z nich jest trwająca rozbudowa gazoportu LNG w Świnoujściu czy planowana budowa gazoportu pływającego. W Ostrołęce Orlen wybuduje ekologiczną elektrownię. Podpisaliśmy aneks zmieniający elektrownie węglową. Aneksowaliśmy na budowę elektrowni gazowej. W inwestycje energetyczne chce zaangażować się Narodowy Bank Polski, który chce współfinansować projekty związane z energetyką jądrową. Dla nas społeczna odpowiedzialność jest najważniejszym nakazem, najważniejszym celem. A potem dopiero są inne. Pokoronakryzysowe inwestycje to też te związane z kulturą. Właśnie zapadła decyzja o utworzeniu Muzeum Badań Polarnych w Puławach. Cieszę się, że w Puławach powstaje w tej chwili nowe muzeum - Muzeum Polarnictwa - i wiele nowych instytucji powstaje w całej Polsce. Niezależnie od rodzaju inwestycji te nie byłyby możliwe bez decyzji Sejmu, gdzie większość ma dziś Prawo i Sprawiedliwość. Choć klub Prawa i Sprawiedliwości właśnie zmniejszył się o 3 posłów. Postanowiliśmy opuścić Klub Parlamentarny Prawo i Sprawiedliwość i powołać własne, niezależne koło parlamentarne. To posłowie Zbigniew Girzyński, Małgorzata Janowska i Arkadiusz Czartoryski, którzy opuścili klub tłumacząc decyzję m.in. sprzeciwem wobec planów ograniczenia energetyki węglowej oraz zbyt małą pomocą dla przedsiębiorców. Jednak zapowiadają, że w głosowaniach będą popierali gospodarcze ustawy Prawa i Sprawiedliwości. Cieszymy się, że są wielkie, państwowe inwestycje - przekop Mierzei Wiślanej - bo jestem za tym - tunel do Świnoujścia, Centralny Port Komunikacyjny. Ta personalna roszada politycznie ma niewielkie znaczenie, bo w dalszym ciągu Zjednoczona Prawica ma większość w Sejmie. Ostatnie głosowania pokazały, że mamy większość. Powiedziałabym, że całkiem niezłą. Większość parlamentarna to m.in. efekt podpisania kilka dni temu porozumienia programowego Prawa i Sprawiedliwości z Kukiz'15. Rekord wszechczasów na warszawskiej giełdzie. Indeks WIG, który grupuje wszystkie notowane na niej spółki, znalazł się na najwyższym poziomie w historii. To historyczny moment dla inwestorów giełdowych. Indeks WIG, który obrazuje wartość i zyski wszystkich notowanych w Warszawie spółek, na zamknięciu notowań pobił rekord z 2007 roku, czyli z czasów, gdy premierem był Jarosław Kaczyński. W ciągu dnia WIG przekroczył też rekord sesyjny z 2018 roku. Giełda, która wyprzedza mniej więcej to, co się stanie w gospodarce o 6 miesięcy, już dzisiaj reaguje na poprawę koniunktury, na wzrost gospodarczy i ogólnie na poprawę sytuacji gospodarczej po COVID-zie. W ostatnich miesiącach produkcja polskich fabryk odbija w tempie kilkudziesięciu procent. W dwucyfrowym tempie rośnie sprzedaż krajowych sklepów. Ekonomiści spodziewają się kilku lat wzrostu PKB na poziomie ponad 5%, bo w gospodarkę zostaną wpompowane setki miliardów złotych. Został ogłoszony program Polski Ład i wtedy inwestorzy uwierzyli w to, że te środki finansowe, które zostaną zainwestowane, przełożą się na dodatkowe zyski spółek. To się przekłada na wyceny giełdowe. Tylko od połowy marca ubiegłego roku wartość indeksu WIG wzrosła aż o dwie trzecie. Po tych 30 latach publikowania indeksu WIG średni zwrot roczny był ponad 15%, czyli ktoś, kto kupował portfel spółek na warszawskiej giełdzie, zarabiał. W ostatnim czasie takich małych graczy przybyło. W świecie zerowych stóp procentowych ten udział inwestorów indywidualnych się podwoił. Po wybuchu kryzysu Narodowy Bank Polski, podobnie jak największe banki centralne świata, nie tylko obniżył stopy procentowe do rekordowo niskich poziomów, ale rozpoczął pompowanie pieniędzy w gospodarkę. Efekty tych działań prezes NBP opisał w artykule opublikowanym na łamach francuskiego dziennika l'Opinion. Własną walutę trzeba utrzymać, nie jak niektórzy mówią, najdłużej jak się da, ale utrzymać na zawsze. Prof. Adam Glapiński został wyróżniony Nagrodą "Gazety Bankowej" Bankowy Menedżer Roku 2020. Biskup senior Stanisław Napierała i biskup senior Stefan Regmunt zostali ukarani przez Watykan po śledztwie dotyczącym ich zaniedbań w sprawie nadużyć seksualnych wobec nieletnich. Stolica Apostolska poleciła zasugerować biskupowi seniorowi Stanisławowi Napierale wpłacenie środków na Fundację Świętego Józefa zajmującej się ochroną dzieci i młodzieży we wspólnocie Kościoła katolickiego oraz nieobecność na publicznych celebracjach. Z kolei emerytowany biskup diecezji zielonogórsko-gorzowskiej Stefan Regmunt dostał zakaz uczestniczenia w celebracjach i publicznych spotkaniach na terenie diecezji oraz nakazano mu finansowe uczestnictwo w wydatkach diecezji związanych z przeciwdziałaniem wykorzystaniu seksualnemu małoletnich. Po blisko 20 latach kończy się misja NATO w Afganistanie. Pierwsi polscy żołnierze, którzy w niej uczestniczyli, są już w domu. Zyskaliśmy nie tylko doświadczenie, ale i szacunek sojuszników, podkreślają dowódcy. W szczytowym okresie służyło tam ponad 2500 naszych żołnierzy, W 2002 roku Polacy pojechali na wojnę, odpowiadając na apel Amerykanów i NATO po atakach z 11 września 2001 roku, ruszyli do Afganistanu, by ubezpieczać, kontrolować i patrolować. Po broń byli zmuszeni sięgać tysiące razy. Z Afganistanu wracają z tarczą, kończąc największą operację NATO w historii. Ojczyzna wita. Każdy cieszy się, jak wraca do domu. Zamyka się pewien okres historii NATO, zamyka się również pewien okres historii najnowszej Polski. W ciągu 20 lat bezcenne doświadczenie w Afganistanie zdobyło ponad 30 tys. polskich żołnierzy, uczestnicząc najpierw w operacji ISAF. Stanowiła największe wyzwanie dla polskich sił zbrojnych po II wojnie światowej. A od 2015 roku w operacji doradczo-szkoleniowej. Jesteśmy aktywni wszędzie tam, gdzie Pakt Północnoatlantycki nas potrzebuje. Licząc na pomoc NATO, wtedy gdy Polska będzie jej potrzebować. Zdobyliśmy bezcenne doświadczenie, zostawiliśmy krew, pot i łzy. Od 2015 roku 21 grudnia obchodzony jest Dzień Pamięci o Poległych i Zmarłych w Misjach i Operacjach Wojskowych poza Granicami Państwa. Tego dnia w 2011 roku od miny pułapki zginęło 5 naszych żołnierzy. W Afganistanie poległo 44 Polaków, rany odniosło 361. Pamiętamy o nich. Wyrazem tej pamięci jest znowelizowana ustawa o weteranach 2 lata temu, znacząco rozszerzająca wsparcie dla weteranów i dla ich rodzin. W Afganistanie zdobyliśmy szacunek naszych sojuszników. Powierzano nam strategiczne zadania. Chociażby szkolenie afgańskich sił bezpieczeństwa, ale mówię o wojskach specjalnych. Byliśmy tam naprawdę bardzo wysoko postawieni. Najdłużej dowodzącym w Afganistanie był generał Rajmund Andrzejczak, którego dzisiaj prezydent Andrzej Duda mianował na drugą kadencję na stanowisku Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. To jedna z najważniejszych nominacji wręczanych przez prezydenta. Nominacji, która w godzinie próby może przesądzić o bezpieczeństwie czy wręcz dalszym istnieniu państwa. I o tym, jaki dalej będzie los obywateli. Wśród priorytetów bezpieczeństwa generał Andrzejczak przedstawił współpracę z NATO, wzmacnianie wschodniej flanki i relacji z państwami bałtyckimi, ale także bezpieczeństwo cybernetyczne. Sąd Apelacyjny w Warszawie utrzymał wyrok I instancji dla byłego szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego i Moniki B. w sprawie organizacji lotu do Smoleńska. Podlegli byłemu premierowi Donaldowi Tuskowi urzędnicy Sąd Apelacyjny w Warszawie podtrzymał wyrok I instancji, dodając że zarówno Tomasz Arabki jak i Monika B. działali na szkodę interesu publicznego i prywatnego. Przepisy przewidywały na różnych szczeblach wiele bezpieczników, które miały gwarantować bezpieczeństwo najważniejszych osób wykonujących najważniejsze funkcje w państwie. Te bezpieczniki - wszystkie zostały wyłączone. W czerwcu 2019 r. Sąd Okręgowy w Warszawie nieprawomocnie skazał Tomasza Arabskiego na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata. Teraz ten wyrok się uprawomocnił. Były szef kancelarii premiera Donalda Tuska został uznany winnym tego, że nie dopełnił obowiązków koordynatora odpowiedzialnego za organizowanie lotów samolotami wojskowymi. Sąd orzekł też wówczas o winie urzędniczki kancelarii premiera Donalda Tuska Moniki B., która została skazana na 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok. Za to, że dopuściła do zorganizowania i wykonania lotu z lądowaniem zaplanowanym w miejscu, które oficjalnie nie było lotniskiem. Obrona Tomasza Arabskiego nie składa jednak broni. Sąd Najwyższy musi tę sprawę zbadać na podstawie wywiedzionej przez nas kasacji. Prokurator przyjął wyrok z satysfakcją i podkreślił, że sprawiedliwości stało się zadość dzięki determinacji rodzin smoleńskich. To rodziny złożyły substydiarny akt oskarżenia i wykonały tytaniczną pracę, abyśmy się mogli tutaj spotkać w tym sądzie i usłyszeć sprawiedliwy wyrok. 10 kwietnia 2010 roku w katastrofie rządowego samolotu w Smoleńsku zginął prezydent Lech Kaczyński, jego żona Maria, wielu zasłużonych dla ojczyzny Polaków oraz załoga samolotu. To jest właśnie tak naprawdę jeden z pierwszych procesów. Mam nadzieję, że to będzie też przyczynkiem do dalszych. W sprawie trojga pozostałych oskarżonych w tym procesie Sąd Apelacyjny utrzymał wyrok uniewinniający. Po upalnych dniach przyszedł czas groźnej i niebezpiecznej pogody. Burze a nawet trąby nawiedziły południe Polski i Czechy. U naszych sąsiadów tornado zabiło 5 osób. Zjawisko było wyjątkowo groźne. A jak powstaje taka trąba? Na skutek starcia dwóch mas powietrza: chłodnego oraz ciepłego i wilgotnego. Im większa różnica temperatur między tymi masami, tym większe prawdopodobieństwo powstania trąby. Ciepłe powietrze unosi się do góry, co pokazują tutaj czerwone strzałki, na skutek nagrzania od podłoża, a dodatkowo jest wypychane w górę przez powietrze zimne. Po uniesieniu się w górę powietrze ochładza się i wędruje w dół. I ten proces się powtarza. Powstaje charakterystyczny lej. Ruch wirowy powoduje różnica ciśnień. Powstaje ogromna siła, zdolna do wytworzenia porywistego wiatru sięgającego nawet do kilkuset kilometrów na godzinę. Po przejściu takiej trąby nasi sąsiedzi z Czech liczą straty, a na pomoc w usuwaniu skutków żywiołu ruszyli polscy strażacy. Na tych zdjęciach widać, jak potężne było to tornado. Żywioł niszczył wszystko na swojej drodze, a towarzyszący mu wiatr osiągał prędkość ponad 300 km/h. Uniknęliśmy śmierci. To wszystko stało się w minutę. 5 osób zginęło, ok. 200 odniosło obrażenia. Wiele miasteczek zamieniło się w gruzowiska ze zniszczonymi domami i autami. Czeskie media piszą o apokalipsie. Wiesz, co jest najgorsze? Patrzysz na to w telewizji, w Oklahomie i tak dalej w Ameryce, i myślisz, że nam w Czechach to nie może się przydarzyć. I oto jesteś na Morawach Południowych i nagle to. Z uszkodzonych domów ewakuowano ludzi. Niektóre wioski zostały odcięte od świata. Nie potrafię tego nawet opisać, to było jak w strefie wojny. Wszystko kręciło się i fruwało w powietrzu, zabrało nam dach. To normalne, że kawałek kamienia odlatuje, gdy wieją silne wiatry. Ale zniszczenie całej wioski? Pokrycie strat spowodowanych przez żywioł może pochłonąć nawet kilkaset milionów koron. Na pomoc Czechom ruszyli Austriacy, Słowacy i Polscy strażacy w kilku brygadach. Będą pomagały w usuwaniu skutków tych wiatrołomów, czyli głównie udrażnianie szlaków komunikacyjnych, elementów konstrukcyjnych. To już Małopolska i trąba powietrzna, która przeszła przez miejscowości Librantowa i Koniuszowa koło Nowego Sącza. Koniec świata to był, świata widać nie było. W powietrzu dachy, okna. To jest naprawdę niesamowita rzecz, co się działo tu. Widać było, jak wirowało, latały blachy, wszystko co popadnie. To było coś nie do opisania. W Librantowej, gdzie zniszczonych zostało 58 budynków, o pomocy mieszkańcom zapewniał premier. Burza z gradem w całej Małopolsce spowodowała podtopienia. Zalanych zostało wiele budynków i dróg. Również na Śląsku i Lubelszczyźnie interweniowali strażacy. Najbliższej nocy mocniej zagrzmieć może na wschodzie i południu kraju. Parlament Europejski żąda możliwości swobodnego zabijania nienarodzonych dzieci. 45 lat temu Polacy powiedzieli "dość"! Rocznica robotniczych strajków. Parlament Europejski przyjął radykalny dokument uznający aborcję za prawo człowieka i wzywający państwa członkowskie do zapewnienia swoim obywatelom aborcji na żądanie. Wywołało to falę oburzenia. Nie tylko dlatego, że unijne organy nie mają prawa ingerować w prawo poszczególnych krajów dotyczące aborcji, Parlament Europejski przyjął tzw. "Raport Maticia". Wy dzisiaj państwo uważacie, że aborcja jest sposobem na życie? Czy widziałyście zdjęcie dziecka z USG 6,7,8-miesięcznego, a może jeszcze nawet wcześniejsze? Bijące serce pragnące życia? Radykalny dokument uznał aborcję - uwaga - za prawo człowieka. Bezczelnie twierdzi, że aborcja jest prawem człowieka i wszyscy powinni to uznawać. Czyli prawo do zabicia dziecka, według niektórych posłów nawet do 9. miesiąca ciąży na życzenie to jest prawo człowieka, mimo że w żadnej konwencji, którą Polska uznawała, nie ma takiego stwierdzenia. Zdaniem prawników to niezgodne także z unijnymi traktatami. Traktat z Lizbony - ten, który aktualnie obowiązuje - jest przecież odpowiedzią negatywną na dążenie biurokracji brukselskiej do wprowadzenia zasady nadrzędności prawa europejskiego nad prawem krajowym. Tymczasem przyjęta przez Parlament Europejski rezolucja wprost wzywa państwa członkowskie do zapewnienia swoim obywatelom aborcji na żądanie. Mam wrażenie, że jest to wyraz ideologicznego zacietrzewienia zachodu Europy i tych formacji lewicowych w zachodniej Europie, które postawiły sobie za wszelką cenę sprzeciwienie się podstawowym wartościom. Stanowisko w tej sprawie zajął przewodniczący konferencji Episkopatu Polski arcybiskup Stanisław Gądecki. Także komentatorzy podkreślają, że aborcja nie jest żadnym prawem człowieka, bo to właśnie przerywanie ciąży na żądanie jest pozbawieniem dziecka fundamentalnego prawa do życia. Mimo to za tą rezolucją zagłosowali eurodeputowani opozycji m.in. Magdalena Adamowicz, Ewa Kopacz, Bartosz Arłukowcz czy Radosław Sikorski. Temat aborcji, ochrony życia jest bardzo trudnym tematem, bardzo delikatnym. Stawianie tego jako jakiegoś prawa, niekiedy słyszymy na demonstracjach nawet jako czegoś dobrego rzekomo, no jakiejś przyjemności, jest czymś przerażającym. To jest tragedia. To jest zawsze tragedia. To jest zawsze nieszczęście. Tego, jak podkreślają komentatorzy, nie powinno się wykorzystywać do politycznej walki. Ten obrazek przedstawia prawo do życia. Tego, jak podkreślają komentatorzy, nie powinno się wykorzystywać do politycznej walki. Nowe prawo w Polsce, które wywołało skandaliczną reakcję Izraela. Chodzi o nowelizację przepisów, które mają uniemożliwić proceder dzikiej reprywatyzacji. Rząd w Tel Awiwie błędnie zinterpretował, że uniemożliwi ono zwrot mienia żydowskiego lub ubieganie się o rekompensatę za nie. Złodziejska reprywatyzacja. Przez lata niszczyła życie tysiącom lokatorów w Polsce. Prokuratura właśnie postawiła zarzuty kolejnym osobom zamieszanym w proceder. Dotyczą one przede wszystkim wyłudzania poświadczających nieprawdę dokumentów w postaci postanowień spadkowych, a także wprowadzania w błąd organów administracji. Takie sytuacje ma wykluczyć uchwalona przez Sejm nowelizacja Kodeksu postępowania administracyjnego zgodnie z którą m.in. po upływie 30 lat od wydania decyzji administracyjnej niemożliwe będzie postępowanie w celu jej zakwestionowania. Nowe przepisy bardzo nie spodobały się szefowi izraelskiej dyplomacji Jairowi Lapidowi, który niezgodnie z prawdą twierdzi, że nowelizacja uniemożliwi zwrot mienia żydowskiego lub ubieganie się o rekompensatę za nie. Z powagą podchodzimy do próby uniemożliwienia zwrotu prawowitym właścicielom mienia Na te słowa szybko zareagował polski MSZ. MSZ tłumaczy, że nowelizacja Kodeksu wynika z wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 12 maja 2015 roku. Zmienione przepisy nie będą miały wpływu na postępowania cywilne, których celem jest uzyskanie odszkodowania za odebrane bezprawnie mienie. Jednak uniemożliwią wyłudzanie majątków przez nieuprawnione osoby czy organizacje. Polacy tak jak Żydzi byli ofiarami straszliwych niemieckich zbrodni. Komentatorzy podkreślają, że oświadczenie Lapida jest oburzające nie tylko dlatego, że zawiera nieprawdziwe tezy, ale także z powodu próby przypisania Polakom współodpowiedzialności za Holokaust, czyli zbrodnię ludobójstwa zaplanowaną i przeprowadzoną przez Niemców. To nie pierwszy raz, kiedy Polacy próbują zaprzeczyć temu, To jest po prostu falsyfikowanie historii, to jest obrażanie Polaków i tych wszystkich, którzy ponieśli w II wojnie światowej ofiarę. Historycy nie mają żadnych wątpliwości. II wojnę światową wywołali Niemcy. I to Niemcy są odpowiedzialni za Holokaust. Polska z Hitlerem nigdy nie kolaborowała. A indywidualne przypadki takiej współpracy były karane śmiercią przez państwo polskie. W trakcie II wojny światowej polskie władze instytucjonalnie pomagały Żydom, z narażeniem życia własnej rodziny robiły to także tysiące zwykłych Polaków. Przecież to Polska jest ofiarą najazdu Hitlera i Niemców na Polskę, taką samą jak Żydzi, którzy byli przecież obywatelami Rzeczpospolitej. Tak w 1945 roku wyglądała Warszawa i wiele innych polskich miast, które Niemcy obrócili w gruzy. Wśród zburzonych kamienic były także te należące do Polaków żydowskiego pochodzenia, których wraz z całymi rodzinami Niemcy zamordowali w obozach zagłady. Po wojnie Polacy odbudowali miasta za własne pieniądze, bo Niemcy do dziś nie wypłacili nam reparacji. Stąd pytanie, dlaczego teraz Polacy mieliby płacić np. żydowskim organizacjom, niezwiązanym bezpośrednio z przedwojennymi właścicielami zburzonych kamienic, za zniszczenie budynków przez Niemców? Dlatego polski rząd konsekwentnie powtarza, że Polska nie będzie płacić rachunków za niemieckie zbrodnie. Władza Prawa i Sprawiedliwości jest jedyną gwarancją tego, że nie będziemy płacić, że nie poniesiemy ogromnych szkód finansowych i co jeszcze ważniejsze, wielkich szkód godnościowych. Przepisy, które mają uniemożliwić złodziejską reprywatyzację poparli nie tylko posłowie Zjednoczonej Prawicy, ale także Kukiz'15, Lewicy, PSL, Polskich Spraw i Polski 2050. Posłowie Koalicji Obywatelskiej i Konfederacji w większości wstrzymali się lub nie wzięli udziału w głosowaniu. 25 czerwca 1976 roku w wielu zakładach 80 tys. osób rozpoczęło strajk i demonstracje uliczne. Przyczyną protestu była zapowiedziana dzień wcześniej przez ówczesnego premiera W Radomiu, Ursusie i Płocku doszło do poważnych starć z milicją. 24 czerwca 1976 roku. Ówczesny premier komunistycznego rządu Piotr Jaroszewicz w Sejmie PRL ogłasza: Zmiany cen niektórych towarów i usług. Mięso i ryby drożeją o 69%, cukier o 90%. Polacy mają dość. Następnego dnia w ponad stu zakładach pracy rozpoczynają się strajki, a zdesperowani ludzie wychodzą na ulice. Tutaj w Ursusie, żeby świat się dowiedział, żeby świat usłyszał, wyszli na tory kolejowe, aby zatrzymać pociągi. W Ursusie i Płocku doszło do starć z milicją. W Radomiu do stłumienia protestów ściągnięto oddziały ZOMO z innych miast. Zatrzymanych brutalnie bito urządzając im tzw. "ścieżki zdrowia". Czyli przepuszczano osoby zatrzymane przez szpaler zomowców bijących ich wszędzie. Oczywiście także zidentyfikowani uczestnicy protestów dostawali "wilczy bilet". Wydarzenia czerwca '76 roku były ostatnimi dużymi protestami przed porozumieniami sierpniowymi w 1980 roku i dziś uważa się, że zapoczątkowały narodziny demokratycznej opozycji. Dziś także przypada 40. rocznica rejestracji Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Solidarność Rolników Indywidualnych. Z tej okazji prezydent Andrzej Duda odznaczył Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski długoletnich działaczy rolniczej Solidarności. Dziękuję za służbę dla prawdziwie wolnej, suwerennej i niepodległej Rzeczypospolitej Polskiej. Dla polskiej wsi, dla polskiego rolnictwa. Powstanie rolniczej Solidarności miało fundamentalne znaczenie dla formowania się ruchu opozycji antykomunistycznej, która ostatecznie doprowadziła do upadku komunizmu - powiedział prezydent Duda. Dziś o godzinie 20.35 na TVP1 premiera filmu dokumentalnego "Operacja - Lato'76", pokazującego, jak działał komunistyczny system przemocy wobec protestujących robotników. Pod koniec czerwca 1976 rząd PRL wprowadził drastyczne podwyżki. Polacy powiedzieli totalitarnej władzy nie. Strajki i protesty, które otworzyły Polsce drogę do wolności. To byli ludzie, którzy pragnęli lepiej żyć. Telewizja uczci rocznicę. To dla wielu uczniów najlepszy dzień w roku. Koniec roku szkolnego. A ten był wyjątkowo trudny, bo w pandemii i ze zdalnym nauczaniem. Ale mimo to nie był stracony. Przed uczniami teraz ponad 2 miesiące odpoczynku, by od 1 września miejmy nadzieję wrócić w szkolne mury. Nauka dobiegła końca. Ponad 4 mln uczniów rozpoczyna wakacje. Takie już uczucie relaksu, że już można w końcu odpocząć sobie i już mieć to wolne. Ten rok był wyjątkowo trudny. Ze względu na pandemię koronawirusa większość czasu uczniowie spędzili w domach przed komputerami na zdalnych lekcjach. Czasem tak się stawało, że jak my krzyczeliśmy, to pani nic nie słyszała przez ten komputer. Nie tylko uczniowie, ale i nauczyciele musieli w tym roku zdobyć nową wiedzę. Bardzo szybko nabywali nowe umiejętności potrzebne do tego, żeby zdalnie te zajęcia prowadzić. Dopiero kilka tygodni temu, pod koniec maja wszyscy wrócili w szkolne mury. To był czas niezwykle ważny, żeby odbudować wspólnotę, a przynajmniej w części przynajmniej spróbować odbudować relacje między uczniami, odbudować kontakty pomiędzy uczniami i nauczycielami, wrócić do normalności. Dlatego niektórzy mają niedosyt szkoły. Nie chcę tych wakacji, bo tak szczerze powiem, że jeszcze miesiąc bym został, żeby się poznać i pogadać z ludźmi. Nauka zdalna i brak kontaktu z rówieśnikami ma niestety swoje negatywne skutki, szczególnie psychiczne. Ministerstwo Edukacji i Nauki przygotowało specjalny plan na nowy rok szkolny. Przygotowaliśmy specjalne rekomendacje pedagogiczno-psychologiczne, o czym oczywiście nauczyciele wiedzą, ale takie wspierające - jak przyjąć dzieci i młodzież po tym trudnym byciu w nauczaniu zdalnym, byciu w izolacji. Teraz wszyscy będą mieli czas, by naładować baterie i z nową siłą od 1 września wkroczyć w miejmy nadzieję normalny tryb nauki. Na wywiad z gośćmi Wiadomości z napisami zapraszamy do TVP Info.