Efekt wyparcia polityków PO przybiera na sile. Wydawali zgody na sprowadzanie niemieckich śmieci. Teraz udają, że tego nie pamiętają. Podobnie jest zresztą z prorosyjską polityką Donalda Tuska. Opozycja próbuje zaprzeczać oficjalnym dokumentom. Za chwilę szczegóły. Jest 19.30, Michał Adamczyk, witam państwa w polskiej telewizji i zapraszam na Wiadomości. Pan stawia tezę, że autorzy tego serialu dokumentalnego mogli sfałszować notatki? Mogli, mogli. Ja się posunę tak daleko. Ja mogę zaprosić pana posła do archiwum WBH, żeby się skonfrontował z materiałami MON. Kłamstwa opozycji i ucieczki przed trudnymi pytaniami. Niech się Tusk nie boi, nie będzie miękiszonem i niech ujawni majątek. Niech pan wytłumaczy, dlaczego śmieci są. Bo wydaliście decyzję w 2015 r. Ściągali niemieckie śmieci do Polski. Teraz udają, że to nie oni. Prowadzone prace będą miały charakter interdyscyplinarny. To jest nasze dobro narodowe, super. Nowe życie zabytków. Ponad 3 mld zł na renowacje. Rozdzielenie wizyt w Katyniu na żądanie Kremla. Sensacyjną notatkę MSZ z 2009 r. ujawnili twórcy serialu "Reset". Wynika z niej, że Putin nie życzył sobie prezydenta Lecha Kaczyńskiego na uroczystościach zbrodni katyńskiej. Dialog z Rosją na ten temat rząd Donalda Tuska prowadził bez wiedzy polskiej głowy państwa. Wizyty faktycznie odbyły się osobno. Wtedy forsowali reset z Rosją. Chcemy dialogu z Rosją, taką, jaka ona jest. Dziś chcą zresetować pamięć o swojej błędnej polityce. I o tym, że dialog z Rosją prowadzili za plecami polskiego prezydenta. Pytamy tych, którzy aktywnie uczestniczyli w polityce resetu. Dlaczego rząd Donalda Tuska z rządem Władimira Putina prowadzili politykę wspólną przeciwko prezydentowi Kaczyńskiemu? Nie prowadzili. W świetle opublikowanych dokumentów o wizycie w Katyniu w 2010 r. Kreml chciał, żeby prezydent Kaczyński nie pojawił się. Szum ten nie sprzyjałby dziełu pojednania polsko-rosyjskiego. Pismo nie trafiło do nikogo z ówczesnej Kancelarii Prezydenta RP. Dlaczego o tych ustaleniach z Moskwą rząd Donalda Tuska nie informował prezydenta? Czy mogę panu powiedzieć jeszcze ostrzej i gorzej? Panie marszałku, ja proszę o odpowiedź po prostu. Pan jest propagandzistą, nie dziennikarzem, ja z panem nie będę rozmawiał. Próbują zakrzyczeć lub przemilczeć prawdę. Sekwencja zdarzeń pokazuje jednak jasno. W lutym 2010 r., po rozmowie Tuska z Putinem, plany wspólnej wizyty polskiego prezydenta i premiera w Katyniu porzucono. Nie było takich ustaleń. Dopytujemy, dlaczego rząd Tuska ukrywał ustalenia dokonane z Rosjanami przed prezydentem i opinią publiczną. Kreml nie chciał prezydenta Kaczyńskiego na obchodach w Katyniu. Faktycznie, do rozdzielenia tych wizyt doszło. To jest pana teza. To są fakty historyczne, panie pośle. Na tym polega cała ta katastrofa w tym wymiarze wewnętrznym polityki Donalda Tuska, że Rosjanie stali się partnerem w zakulisowych dyskusjach o kierunkach dyplomatycznych RP. Donald Tusk zabiegał o względy Putina. Prezydent Lech Kaczyński nie miał wobec Rosji żadnych złudzeń. Imperializmowi nie wolno ustępować. Nie wolno ustępować imperializmowi ani nawet skłonnościom neoimperialnym. Lech Kaczyński nie dotarł na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. Zginął w tragedii smoleńskiej. Telewizja Polska żąda przeprosin za kłamstwo, a prof. Sławomir Cenckiewicz zaprasza Tomasza Trelę do zapoznania się z dokumentami, których poseł Nowej Lewicy zapewne nie widział, ale nazywa sfałszowanymi. Opozycja w obliczu kolejnych twardych dowodów potwierdzających uległą politykę Donalda Tuska wobec Rosji jest coraz bardziej bezradna i ucieka w równoległą rzeczywistość. Pan stawia tezę, że autorzy tego serialu dokumentalnego mogli sfałszować notatki? Mogli. Ja się posunę tak daleko. Lub Sławomir Cenckiewicz? Poseł Nowej Lewicy Tomasz Trela. Nie zweryfikował, nie oglądał nawet. Ja to kwestionuję. Ale rzucił oszczerstwo na autorów "Resetu". Dla nich spreparowanie jednego czy drugiego materiału nie stanowi problemu. Na poczekaniu poseł opozycji spreparował kłamstwo. Ja mogę zaprosić pana posła do archiwum WBH, czyli zaprosić do tego, żeby się skonfrontował z materiałami MON z czasów Bogdana Klicha i Tomasza Siemoniaka i żeby wyrobił sobie sam zdanie. Przeprosin i sprostowania jego kłamstwa zażądał prezes Telewizji Polskiej Mateusz Matyszkowicz. Trela ma siedem dni na sprostowanie kłamstwa. "Zarząd Telewizji Polskiej podejmie wszelkie prawne kroki Histeryczne reakcje tylko utwierdzają w przekonaniu, Stąd kwestionowanie dowodów, i to łatwych do zweryfikowania. Politycy opozycji uciekają przed kompromitującymi dokumentami w sprawie resetu z Rosją. Stosują mechanizm wyparcia. Uciekają też przed innymi kłopotliwymi dla nich tematami jak choćby milionowymi zarobkami Donalda Tuska. Choć opozycja prześciga się w piętnowaniu innych za zarobki, to sprawa gigantycznych dochodów samego Tuska dla nich to temat tabu. Niech się Tusk nie boi, nie będzie miękiszonem i niech ujawni majątek. Tusk nie chce ujawnić, czy prawdą jest, że kiedy wyjechał z Brukseli pobierał tzw. świadczenie przejściowe w wysokości niemal 60 tys. zł miesięcznie. Co dałoby półtoramilionową kwotę ekstra, pomijając jego wcześniejsze zarobki na brukselskich salonach. Wiadomo, dlaczego ktoś nie chce pokazać swoich dochodów, gdyż wielkość tych dochodów byłaby szokująca dla wielu przeciętnych Polaków. Tyle tylko że na nieszczęście Tuska i jego partyjnych kolegów to mocno wątpliwe, aby Polacy dali się nabrać na kłamstwa czy udawanie, że trudnych tematów nie ma. Grecja w ogniu. Lokalne służby alarmują o pogorszających się warunkach. Tylko z samego Rodos ewakuowano już ponad 30 tys. ludzi. Zagrożona jest także Kreta. MSZ rekomenduje rozwagę przy wylotach na greckie wyspy. W każdej chwili Polska gotowa jest wysłać rządowe samoloty po swoich obywateli. To największa ewakuacja w historii wyspy Rodos. Ludzie z wycieczek prosto na lotnisko - bez niczego. Nie dopuszczono nas do hotelu. On zajął się ogniem. Żaden z polskich turystów nie ucierpiał. Część przedwcześnie wraca do kraju, innych ewakuowano na północ wyspy. Łącznie w strefie zagrożenia przebywało ponad 1200 Polaków. Niektórzy musieli uciekać przed płomieniami. Oczy łzawiły, szczypało w gardle i tak szliśmy około 5 km. 3 km po plaży. Potem wyszliśmy na drogę. Ludzie z małymi dziećmi... Sytuacja zmienia się z godziny na godzinę. Może być tak, że z niektórych urlopów będzie trzeba zrezygnować, natomiast bezpieczeństwo jest najważniejsze. Polskie MSZ jest w stałym kontakcie z biurami podróży i greckimi służbami. Kilkaset osób czeka na wylot do kraju. Staramy się udzielić tej pomocy najszybciej, jak to możliwe. W pierwszym rzędzie ten obowiązek spoczywa na biurach podróży, które mają obowiązek zapewnić albo inny hotel, albo powrót do domu. Możliwości jest kilka, także dla tych, którzy grecki urlop mają w planach. Podróż w innym terminie, bezkosztowe odstąpienie od umowy albo wylot do innego miejsca. Bo sytuacja jest nieopanowana. Miejscowe służby są niewydolne, dlatego każdy robi dosłownie, co może. Straciliśmy wszystko, nasze pola, domy. To musi się skończyć. Na wyspie Eubea, nieopodal Aten, tuż po zrzuceniu wody na płomienie rozbił się samolot gaśniczy. Na pokładzie były dwie osoby. To mordercza walka. Zagrożona jest także stolica. Na jej straży - Polacy. Mieliśmy już kilka przypadków naszych kolegów, którzy po wyczerpującej służbie musieli mieć podaną kroplówkę. Codziennie wybucha tu około 50 nowych pożarów. Płomienie docierają w głąb lądu. Rodos spłonęło już w 10%. Wystarczy chwila nieuwagi i mamy tutaj kilka hektarów spalonych. Rodos, Korfu płoną. Podobna sytuacja na Sycylii - ogień dotarł na lotnisko w Palermo. Odwołano ponad 20 lotów. Warunki pogodowe są coraz gorsze. Kolejna może być Kreta. Co drugi sprawca agresji seksualnej w Hiszpanii to obcokrajowiec, a co piąty pochodzi z Afryki - wynika z danych hiszpańskiego urzędu statystycznego. To oznacza, że odsetek przestępców seksualnych wśród imigrantów jest kilkukrotnie wyższy niż wśród miejscowych. Także inne zachodnie kraje mają problem z łamaniem prawa przez młodych mężczyzn pochodzenia muzułmańskiego. Bilbao na północy Hiszpanii. Grupa młodych ludzi grozi mężczyźnie. Jeden z napastników wyzywająco przybliża się. Za plecami trzyma przedmiot przypominający nóż. Kilka metrów dalej stoi dziecięcy wózek. Tym razem ojcu udało się opanować sytuację, ale Hiszpanom stanęły przed oczami sceny, które rozegrały się 1,5 miesiąca temu na placu zabaw we francuskim Annecy. Syryjczyk ranił nożem dzieci w wózkach. Liliana skarży się, że w jej dzielnicy rośnie przestępczość. Wracam z pracy wieczorami, albo w nocy. - Boi się pani? - Tak, nawet bardzo. - Czego? - Że ktoś mnie okradnie, albo zrobi mi coś innego. Z danych hiszpańskiego urzędu statystycznego wynika, że blisko połowę przestępstw seksualnych popełniają obywatele innych krajów. Z danych hiszpańskiego urzędu statystycznego wynika, że blisko połowę przestępstw seksualnych popełniają obywatele innych krajów. Co piąty gwałciciel pochodzi z Afryki, choć imigranci z tego kontynentu to zaledwie 2,5% społeczeństwa. Z kolei seniorzy z madryckiej dzielnicy Carabanchel narzekają na plagę rabunków. Krążą tu bandy młodych. Nie mają pracy, a chcą mieć na papierosy i dziewczyny, dlatego okradają nas starszych. Trzeba mieć oczy z tyłu głowy i wiedzieć, kiedy można wyjść z domu. Okradają mieszkania i ludzi na ulicach, nawet w środku dnia. Z kolei media za naszą zachodnią granicą informują, że większość Niemców boi się korzystać z publicznych basenów, ze względu na agresję młodych mężczyzn o pochodzeniu muzułmańskim. Kontrole tożsamości i obecność policji na niewiele się zdadzą, jeśli arabska młodzież generalnie nie przestrzega norm naszego społeczeństwa. W Hiszpanii też są już imigranckie getta takie, jak dzielnica Puche w Almerii, do której mieszkańcy innych osiedli nie zapuszczają się. Integracja ze społeczeństwami Zachodu i przestrzeganie reguł w nich panujących - o tym trudno mówić w przypadku wielu imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu. Lewicowo-liberalne rządy przymykają na to oko, choć to poważny problem społeczny, lub, mówiąc wprost, tykająca bomba. Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości. Oto co jeszcze przed nami. Gdzie podziały się pieniądze stowarzyszenia Szymona Hołowni? Patodeweloperka rządzi w dużych miastach. Lokatorzy - oburzeni. Patodeweloperka w zielonym sercu warszawskiego Ursynowa? Mieszkańcy nie kryją oburzenia, bo wśród propozycji urzędników prezydenta Rafała Trzaskowskiego, jest możliwa budowa bloków wysokich na dwadzieścia kilka metrów. A tego nie przewidywał miejscowy plan zagospodarowania. Trochę natury wśród bloków. Dla mieszkańców tej części Ursynowa tzw. Psia Górka to zielona enklawa. Ale 2 tygodnie temu ktoś odgrodził płotem część terenu. Przyszli robotnicy, postawili i poszli. W¾a¦ciwie, tylko informacja, ¼e powstanie nowa @ Mieszkańcy mocno się zaniepokoili, bo dotychczasowy plan zagospodarowania przewidywał tu "usługi zdrowia", a nie mieszkaniówkę. W tym nowym studium jest plan zagospodarowania, zabudowa do 25 pięter to już w ogóle. Ja, jako że mam balkon z tej strony, to bardzo bym nie chciał takiej inwestycji. Odgrodzony kawałek należy do prywatnego inwestora. Ale to miasto dyktuje warunki co tu powstanie. Dlatego mieszkańcy pytają, skąd ta propozycja warszawskich urzędników w nowym studium, która sprzyja deweloperom. Ludzie zabiegają o to, żeby tu było jak najwięcej przestrzeni, jestem przeciwna takim natłoczeniom bloków jeden na drugim. Już Ursynów jest tak zabudowany, że ciężko coś tu wkleić, za dużo mieszkańców na zbyt małym terenie. Zaskoczony jest ursynowski ratusz, który protestuje, protestują też radni PiS z Ursynowa i apelują do prezydenta Rafała Trzaskowskiego. Pan prezydent kreuje się na osobę, której leży na sercu ochrona środowiska. Tutaj, szanowny panie prezydencie, mieszka kilkadziesiąt gatunków zwierząt. Chrońmy je wspólnie, chrońmy zielone serce Ursynowa dla mieszkańców. Daje ogromne możliwości dla samorządów kreowania całej zabudowy, kreowania, planowania w sposób oderwany od takiej chaotycznej zabudowy. Deweloper jak na razie nie wystąpił o udzielenie pozwolenia na budowę na działce na Ursynowie. Nie odpowiedział też na nasze pytania o swoje plany, podobnie jak warszawscy urzędnicy. Choć nie zapadły jeszcze żadne decyzje, sprzeciw mieszkańców nie dziwi. Zielone tereny wśród blokowisk są bardzo cenne. Czy nadal nimi pozostaną, to już decyzja stołecznego Ratusza. Dwie organizacje uważają, że stowarzyszenie Szymona Hołowni sprzeniewierzyło środki na pomoc dla zwierząt z Ukrainy. Chodzi o ponad 100 tys. zł dotacji. Szymon Hołownia mówi o plugawych oskarżeniach. Ale najpierw zweryfikuje je prokuratura. 10 mln to jest taka kwota, która jest w naszym przypadku górną granicą. O taki kredyt na kampanię starają się obecnie politycy Polski 2050 i PSL-u. Z kolei Stowarzyszenie Polska 2050 sięga po dotacje. W teorii - na szczytne cele, np. na rzecz zwierząt z Ukrainy. Punkt pomocy dla czworonogów powstał w Centrum Pomocy Humanitarnej PTAK. Założyły go dwie organizacje - Zielony Pies oraz Mondo Cane. Pracownicy widzieli, kto pomaga, a kto pomoc pozoruje. Widzieli, kto przychodzi, jak często, i weryfikując stan rzeczy z tym jaka została udzielona dotacja, powzięli podejrzenie, że doszło do wyłudzenia dotacji. Chodzi o dokładnie 108 tys. zł dotacji wojewody mazowieckiego. W oświadczeniu stowarzyszenie Hołowni odpiera zarzuty. Czytamy, że liczne zabiegi były wykonywane poza punktem pomocy, a grant został prawidłowo rozliczony. I tu tkwi szkopuł. Bo zawiadomienie do prokuratury dotyczy także sfałszowania dokumentacji. Dotyczy m.in. podejrzenia popełnienia przestępstwa wyłudzenia dotacji poprzez przedłożenie poświadczających nieprawdę dokumentów umożliwiających jej rozliczenie. To są plugawe oszczerstwa, które godzą w dobre imię dziesiątek naszych wolontariuszy. Podejmiemy kroki prawne, złożymy na nich doniesienie do prokuratury, bo tego nie można tak zostawić. Oczywiście, że nie można. Dla dobra i zwierząt, i transparentności życia publicznego. Polacy mają przecież prawo wiedzieć. Powinien się Szymon Hołownia wykazać naprawdę rzetelnym rozliczeniem, a nie atakować te podmioty, które złożyły doniesienie do prokuratury. Pytanie, czy Szymon Hołownia sprawdziłby się w roli polityka decydującego o wielkich publicznych środkach. Łatwiej jest bowiem dostać kredyt w banku niż kredyt zaufania obywateli. Za rządów PO-PSL do Polski wjeżdżały góry zagranicznych śmieci, głównie z Niemiec. Zgoda na toksyczne składowisko w Przylepie to niejedyny ekologiczny skandal związany z PO. Dwa składowiska, o których ostatnio głośno: w Zielonej Górze i w Wołominie. W obu miejscach zgody wydali ludzie PO. Niech pan wytłumaczy, dlaczego śmieci są? Bo wydaliście decyzję w 2015 r. Naprawdę przed ośmiu laty? Ta niepamięć czołowego polityka PO może dziwić, bo za decyzją sprzed lat stoi ich człowiek - Adam Łossan, radny powiatu wołomińskiego i niedoszły poseł PO. Awanturze przysłuchiwali się zaniepokojeni mieszkańcy. PO nawarzyła piwa, a teraz szuka winnych, tak jak z Czajką. Rano kłamią, w południe kłamią, kładą się spać i też kłamią. Polityczna awantura wokół śmieci zaczęła się kilka dni temu, po wybuchu pożaru składowiska w Przylepie. Cała ta sprawa zaczęła się politycznie rozgrywać od momentu wpisu Donalda Tuska. Tusk pisze o smrodzie nielegalnych składowisk i smrodzie PiS-owskiej korupcji. W tym samym czasie w areszcie siedzi były minister skarbu w jego rządzie, Włodzimierz Karpiński, zatrzymany pod zarzutem korupcji w aferze śmieciowej w Warszawie. Wróćmy jeszcze na chwilę do płonących niebezpiecznych niemieckich odpadów w Przylepie. Próba zbicia kapitału politycznego na ludzkiej tragedii od kilku dni trwa w najlepsze. Za czasów PiS do Polski sprowadza się trzykrotnie więcej odpadów niż podczas rządów PO-PSL. Wykres prezentowany przez PO nie uwzględnia danych, które dosłownie miażdżą okres rządów PO-PSL. To lata 2008-2012. Wtedy Polska stała się wysypiskiem Europy i prawdziwym eldorado dla mafii śmieciowych. Schemat zawsze był ten sam. Firmy takie jak ta funkcjonująca w Przylepie dostawały zgody na funkcjonowanie. Szybko powstawały składowiska. Firmy zarabiały, a później znikały. Śmieci zostawały. Dlatego nielegalne składowiska rosły jak grzyby po deszczu. To głównie śmieci z Niemiec. Od roku 2016 nasz kraj blokuje większość niechcianych śmieci. A to już Sarnia i kolejne wysypisko. Zaniepokojeni widzowie informują o kolejnych lokalizacjach, jak te na Dolnym Śląsku, w Sobolewie i Starym Jaworze. Tu, w podwarszawskim Legionowie, prezydent do niedawna należący do PO chciał sprowadzić mieszkańcom dosłownie rzekę śmieci. Jak się okazało po odtajnieniu umowy, miał to być punkt składowania i przeładunku śmieci. Tym razem jednak opór mieszkańców okazał się skuteczny. Niemal natychmiast po wybuchu pożaru składowiska chemikaliów pod Zieloną Górą politycy PO próbowali wykorzystać go do celów politycznych. Nie pierwszy raz w sytuacjach kryzysowych wykorzystywała marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Polak z PO. Pani marszałek, dlaczego pani wprowadza dezinformację i mówi nieprawdę? Ale ja mam zapisane... Ja też sobie zapisywałem i słuchałem tego samego. Że będą robione na dachu. Nie, nie, że będą robione, tylko że były robione również na dachach, żeby były na różnej wysokości. To reakcja prezydenta Zielonej Góry Janusza Kubickiego na kłamstwa marszałek województwa lubuskiego Elżbiety Polak z PO. Chodzi o te słowa. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska poinformował, że będą dopiero robione badania na dachach, że w tej chwili nie posiadają takiego oprzyrządowania. W rzeczywistości badania pod kątem ewentualnego zagrożenia chemicznego były prowadzone na bieżąco. Mówienie, że nie było badań, jest typowym kłamstwem, manipulacją. Jest mi przykro, że ktoś może w ogóle tak twierdzić, bo przecież nikt z nas nie ryzykowałby zdrowiem i życiem mieszkańców. Dzięki kontroli stanu powietrza nie było potrzeby ewakuacji mieszkańców. Choć i w tym przypadku Elżbieta Polak wprowadzała w błąd Polaków. Zapadła już decyzja o ewakuacji 2,5 tys. mieszkańców miejscowości Przylep. To kłamstwo, powielone również przez "Gazetę Wyborczą", zdementował wojewoda lubuski Władysław Dajczak. Nie, nie było decyzji. Kolejna manipulacja Elżbiety Polak dotyczyła podobnych składowisk niebezpiecznych odpadów w innych miastach. Takich składowisk jest dużo więcej. Jest to olbrzymi problem w Polsce. Elżbieta Polak nie protestowała jednak, kiedy w 2012 r. samorządowcy z PO wydali zgodę na składowanie chemikaliów w Zielonej Górze. Dopiero, gdy w 2019 r. rząd Zjednoczonej Prawicy zaostrzył przepisy, a prezydent Zielonej Góry przekazał sprawę niebezpiecznych odpadów marszałek Polak, ta skierowała sprawę do sądu. Jest w Polsce takie powiedzenie: złodziej najgłośniej krzyczy: "Łapać złodzieja!", i chyba to jest jedyny komentarz. Ja tutaj mam nawet pismo do pani marszałek skierowane dokładnie 30 marca ubiegłego roku, w którym proszę o pomoc. Skąd więc te wszystkie kłamstwa? Być może Elżbieta Polak posłuchała swoich politycznych kolegów... Trzeba w polityce kłamać, trzeba jedno kłamstwo przykryć szybko drugim kłamstwem, żeby o tamtym pierwszym ludzie zapomnieli. ...i chce przed wyborami przypodobać się w ten sposób Donaldowi Tuskowi. Niewątpliwie tak, bo zabiega o miejsce na liście wyborczej. Już wiemy, że w województwie lubuskim PO umieściła ją na liście wyborczej do Sejmu. Elżbieta Polak z PO kłamała też w sprawie zatrutej przez algi Odry. Stężenie rtęci jest tak wysokie, że skala tego nie ogarnia. A dziennikarzom "Gazety Lubuskiej", którzy ujawnili prawdę o seksaferze w podległym jej Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego, wytoczyła proces. Ta sprawa jest niejawna. Elżbieta Polak pozwała też do sądu kobietę, która twierdzi, że aby dostać pracę w lubuskim WORD-zie, musiała wstąpić do PO, a żeby przedłużyć umowę - zgodzić się na seks z przełożonym. Stacja TVN bez oporów manipuluje nie tylko narracją związaną z pożarem niemieckich niebezpiecznych śmieci w Przylepie. Kłamstwa, manipulacje i półprawdy można wymieniać bez końca. Także wpisywanie się w rosyjsko-białoruską narrację czy straszenie kobiet. Tak jakby prawda nie miała znaczenia. Sprawa pani Joanny stała się nie tylko manipulacją stacji TVN. Także elementem brudnej politycznej rozgrywki, prowadzonej przez PO. Ten obraz to jest coś więcej niż dramat Polki w państwie rządzonym przez PiS. Właśnie dramatu udało się uniknąć. Bo zareagowały służby i zdążyły z pomocą pani Joannie. PO przyjęła kłamstwo jako metodę walki politycznej. Przychodzi im to równie łatwo jak oddychanie. A takie oddechy manipulacji można mnożyć. Kolejne dotyczą budowy rzekomego hotelu dla polityków PiS. Tajne mieszkania dla ludzi PiS. Program nazywany już Chatką +. Licznie miały korzystać osoby powiązane z władzą. Tutaj jednak po raz kolejny medialne zaplecze opozycji musi brutalnie zderzyć się z prawdą. To nie hotel, tylko siedziba dla pracowników Transportowego Nadzoru Technicznego. Zakłamana narracja. Nie tylko teraz. Niektórych opowieści słuchało się z niedowierzaniem. Np. tych, gdy polska granica stała się elementem wojny hybrydowej. A stacja z Wiertniczej - jak gdyby nigdy nic - powielała rosyjsko-białoruską propagandę. On płynął 6 dni w ciągu dnia w tej lodowatej wodzie. W nocy wychodził na brzeg, mokry i zmarznięty kładł się na gołej ziemi. Do stacji TVN - i to już od dawna - przylgnęło twórcze i wiele mówiące rozwinięcie skrótu jej nazwy. Też widziałem takie ciekawe stwierdzenie, jeśli chodzi o skrót TVN - "Tusk Vision Network". Nie da się ukryć, że manipulacje ze strony opozycji i przychylnych jej mediów nabierają coraz bardziej agresywnych form. Na szczęście jeden fakt pozostaje niezmienny - prawda zawsze się obroni. Ponad 3 mld zł na renowację zabytków w całym kraju. W ramach rządowego programu tysiące obiektów zostaną objęte pracami konserwatorskimi czy restauratorskimi. Dofinansowanie może pokryć nawet do 98% kosztów inwestycji. ŚPIEW Państwowa Szkoła Muzyczna w Szczecinku. Już niedługo odzyska piękno. Renowacja głównie obejmie elewacje szkoły, która już jest nadgryziona przez ząb czasu. To z kolei jeden z symboli Krakowa - kościół Mariacki. Niższa z dwóch wież zostanie poddana renowacji. Prowadzone prace będą miały charakter interdyscyplinarny. Będą to zarówno praca badawcze, jak i konserwatorskie. To tylko niektóre z wielu przykładów. Ponad 4800 obiektów w całej Polsce otrzymało środki na remont lub odbudowę. To gigantyczne wsparcie. Dotąd niespotykane. W sumie 3 mld zł, które trafią do samorządów lokalnych, do gmin, do powiatów, do wszystkich tych miejsc, gdzie polskie dziedzictwo kulturowe, polskie zabytki zostaną zaopiekowane. A komfort użytkowania - przywrócony. W zabytkowych budynkach często mieszczą się szkoły, urzędy czy domy kultury. Remontu doczeka się również wiele kościołów. Po prostu dziedzictwo dla przyszłych pokoleń. To jest nasze dobro narodowe, super. Przed wszystkim trzeba o takie rzeczy dbać. Aby nie odeszły w zapomnienie. Więcej na ten temat już za chwilę w rozmowie z ministrem kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotrem Glińskim, który będzie gościem Wiadomości. A Wiadomościach to wszystko. Do zobaczenia jutro o 19.30.