Jest niedziela, 25 sierpnia, Monika Sawka. 19.30 zaczynamy od dramatycznej walki z ogniem w Poznaniu. Nie żyje dwóch strażaków. To był horror mówią mieszkańcy kamienicy na poznańskich Jeżycach. Piekło rozpętało się przed północą. Do eksplozji doszło w piwnicy. Jej siła była tak ogromna, że zrywała strażakom z głów hełmy. Dwóch z nich zginęło, 16 osób jest rannych. 120 ewakuowano. Jedna kamienica jest spalona doszczętnie, druga - uszkodzona. Stałem w oknie, dostałem podmuch w klatkę piersiową, to było jak bomba lotnicza. Mieszkańcy ulicy Kraszewskiego na poznańskich Jeżycach tego widoku nie zapomną do końca życia. Tuż przed północą w jednej z kamienic pojawił się ogień. Dostaliśmy zgłoszenie o zadymieniu w budynku w piwnicy, służby udały się do widocznego zadymienia na wstępne rozpoznanie. Właśnie wtedy doszło do eksplozji. Dwa wybuchy miały nastąpić chwilę po sobie. Dwie sekundy, jeden po drugim od razu poszło. Masakra, armagedon. Zginęło dwóch strażaków, którzy znajdowali się wtedy w budynku. Jako pierwszy o ich śmierci poinformował premier. ginie nam 33-letni kolega z 11-letnim stażem, osierocił dwójkę dzieci, to tragedia dla nas wszystkich, ci strażacy oddali życie, by ratować innych. Ich ciała odnaleziono przed południem. Ratownicy nie mogli wejść do środka w nocy, bo w kamienicy zawaliły się wszystkie stropy. Konstrukcja wymagała wcześniejszej stabilizacji. Wysyłaliśmy siły z innych województw. Np. ratowników z Łodzi. Bo trzeba było wprowadzić dwa teodolity, to takie urządzenia, które kontrolowały stabilność budynków. W czasie akcji gaśniczej rannych zostało jeszcze 11 strażaków. 7 z nich wciąż przebywa w szpitalu. Ich stan jest stabilny. Mają oparzenia I i II stopnia, stłuczenia, obicia. Nie ma poparzonych górnych dróg oddechowych, oparzenia skórne to jest około 10%. Do szpitala trafiła także mieszkanka kamienicy oraz dwóch przechodniów. Siłę uszkodzenia tego wybuchu można zauważyć na sklepach, tam są powybijane szyby. I choć służby o przyczynie wybuchu mówią "tajemnica śledztwa"... Będziemy się opierać o opinię z zakresu pożarnictwa, dziś nie odpowiem państwu, co było przyczyną wybuchu. zarówno dziś, jak i wczorajszej nocy pojawiły się hipotezy wskazujące, co mogło eksplodować w jednej z piwnic. Dokonamy oceny, czy to była butla propan butan, czy coś innego. Od osób postronnych mamy informacje, że w piwnicy miały być magazynowane baterie do różnych urządzeń elektrycznych. Ze spalonej kamienicy ewakuowano 20 mieszkańców, kolejnych stu - z sąsiednich budynków. Wszyscy mają zapewnione wsparcie. Podobnie jak obecni na miejscu strażacy. Otoczyliśmy pełną opieką tych ratowników, staraliśmy się, żeby oni już nie brali udziału w tej akcji, zostali po prostu zastąpieni. By oddać hołd zmarłym na służbie, punktualnie o 18.00 we wszystkich jednostkach straży pożarnej zawyły dziś syreny. WYCIE SYREN Z płonącego budynku mieszkańcy uciekali w piżamach, niektórym udało się zabrać jedynie telefony komórkowe i dokumenty. Wszyscy w jednej chwili stracili dorobek całego życia. Część jest teraz w hotelu, pozostali znaleźli dach nad głową u bliskich. Kamienica, w której doszło do eksplozji, zostanie rozebrana. Pomoc ruszyła już wczesnym rankiem. My cieszymy się, że jesteśmy tutaj. Choć emocje wciąż nie pozwalają zapomnieć o koszmarnej nocy. Czego potrzebujemy? Po trochu wszystkiego. Bo zostaliśmy wyrwani z łóżek w piżamach, mogliśmy zabrać tylko dokumenty. Niektórzy na zawsze stracili dach nad głową. Tam tak śmierdzi tym dymem i cały czas też wszyscy śmierdzimy. Pogorzelcy potrzebują kosmetyków, jedzenia, a także ubrań. Ale przede wszystkim pomocy finansowej. Tutaj będzie wsparcie jak najszybciej uruchomione w tej pomocy indywidualnej świadczonej przez urząd wojewódzki do 6 tysięcy złotych takiego pierwszego doraźnego wsparcia. Co potem - plan ma opracować miasto z urzędem wojewódzkim. W internecie oddolnie ruszyły zbiórki na pomoc ewakuowanym. Pieniądze można wpłacać także na konto Caritasu. Jego wolontariusze już dziś z pierwszymi darami przyjechali do poszkodowanych. Przywieźliśmy ciepły posiłek, obiad, przygotowany przez nasz bar, i takie podstawowe rzeczy. Ta kamienica, gdzie doszło do wybuchu, prawdopodobnie będzie rozebrana. Bo konstrukcja spalonej kamienicy nie nadaje się do naprawy. Ten budynek, jeżeli chodzi o nr 14, został wyłączony przeze mnie w całości z użytkowania z tego powodu, że on sąsiaduje ze ścianą, która jest uszkodzona w znacznym zakresie. Podobnie z kamienicą przy ulicy Kraszewskiego 10 B. Do tych budynków mieszkańcy będą mogli wrócić dopiero po rozbiórce spalonego budynku. Tak trudnej akcji poznańscy strażacy nie pamiętają. Dajcie nam czas, dajcie nam spokojnie pracować. To są dla nas bardzo trudne chwile. Bo piwnica w tak starej kamienicy jest niczym ciemny i zadymiony labirynt, gdzie nagle dochodzi do eksplozji. Jak rozmawialiśmy ze strażakami, to siła wybuchu była taka, że zrywano im hełmy z głowy. Przepisy jasno regulują, jakich niebezpiecznych przedmiotów nie można przechowywać w piwnicy. Strażak, wchodząc do piwnicy na rozpoznanie, zakłada, że nie ma tam materiałów, których tam nie powinno być. Ale prawda jest taka, że ludzie w piwnicach przetrzymują różnie niebezpieczne rzeczy. Robiłem audyt w jednym z osiedli warszawskich i stwierdziłem wielokrotnie i w wielu miejscach przetrzymywanie butli gazowych. Oprócz tego spotykałem takie przypadki, że były kanistry z paliwem. Prokuratorskie śledztwo odpowie na pytanie, jak było w tym przypadku. Ogień jest już opanowany, ale akcja służb wciąż trwa. Łączymy się z Paulą Borowską. Co teraz dzieje się na miejscu? Teraz trwa ostatnie dogaszanie. Zarzewia ognia czasem się pojawiają. Strażacy kontrolują teren dronami. Policjanci zabezpieczają teren, żeby nikt nie przeszkadzał. Ta kamienica jest cały czas niestabilna. Może się zawalić. Mieszkańcy kamienic kierują się na ul. Łozową. Tam mają mieszkania tymczasowe. DRAMATYCZNA MUZYKA Fundacja Alior Banku jak Fundusz Sprawiedliwości? Tuż przed wyborami do Sejmu przegranymi przez PiS z fundacji miało być wyprowadzonych ponad 1,3 mln złotych. Około 1/4 miała trafić na potrzeby kampanii, a pozostałe pieniądze miały stanowić kapitał na wypadek przegranej. Tak wynika z audytu, do którego dotarli dziennikarze 19.30. W tym budynku mieściła się Fundacja Alior Banku. Jak czytamy na stronie: "Chcemy, aby działalność fundacji dawała dużo dobrego społeczeństwu i reprezentowała wartości, z których wszyscy będziemy dumni". Z przeprowadzonego w grupie PZU audytu, do którego dotarliśmy, wynika, że od czasu powołania fundacja przekazała darowizny o łącznej kwocie 3,5 mln zł. Były takimi środkami trochę na fundusz wyborczy, ten nieoficjalny fundusz wyborczy, niekoniecznie zawsze tylko w trakcie samej kampanii wyborczej, ale to jest takie konsekwentne zasilenie budżetu promocyjnego Prawa i Sprawiedliwości. Fundacja działała jak drugi Fundusz Sprawiedliwości, tj. finansowała inicjatywy Suwerennej Polski. Powstała niespełna półtora roku przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi. Pieniądze szły m.in. do ochotniczych straży pożarnych, instytucji związanych z Kościołem, ale też do Stowarzyszenia Krzewienia Edukacji Finansowej - podmiotu należącego do SKOK-ów. Pierwszą transzę przekazano 1,5 miesiąca przed wyborami, drugą - 350 tys. - w tygodniu wyborczym. Audytorzy zwracają uwagę na niejasne powiązania Jacka Sasina, ówczesnego ministra aktywów, ze SKOK-ami. Wszelkie fundacje spółek skarbu państwa PiS traktował jako swoje prywatne fundacje służące do finansowania kampanii wyborczej, wspierania konkretnych polityków. 150 tysięcy z Fundacji Alior Banku dostała Lokalna Organizacja Turystyczna Integra. Ta fundacja nie prowadzi żadnej działalności edukacyjnej. Mówiła w kwietniu ministra Mucha, bo organizacja oprócz pieniędzy z Fundacji Alior Banku dostała też ponad 900 tysięcy złotych na zakup tej willi nad Zalewem Zegrzyńskim w ramach programu Ministerstwa Edukacji. Potocznie zwanego Willa Plus. Ta lista tych instytucji, organizacji, stowarzyszeń, które wyprowadzały publiczne pieniądze, jest naprawdę bardzo długa. Tuż przed wyborami do Sejmu w 2023 roku wyprowadzono z Fundacji Alior Banku ponad 1,35 mln zł. To sądy powinny się tym zajmować. Takie nieprawidłowości zdarzały się i zdarzają, i będą zdarzać za różnych rządów, w różnych partiach politycznych, ponieważ partie to nie są stowarzyszenia samych aniołów, ludzie błądzą, popełniają błędy. Aktualnie fundacja jest w likwidacji. Myślę, że to będzie kolejne miejsce, którym będzie się musiała zainteresować prokuratura i PKW. Jak wynika z najnowszej wersji audytu, do której dotarliśmy, zarzuty mogą usłyszeć nie tylko członkowie zarządu grupy PZU - dwóch z nich mimo braku absolutorium ciągle zajmuje swoje stanowiska - ale też rady nadzorczej. Ustalenia prowadzą do sformułowania konkluzji, że mamy do czynienia z powstaniem szkód w wielkich rozmiarach, co może indukować odpowiedzialność cywilną i karną. Pierwsze zawiadomienia są już przygotowane i zostaną - w przypadku pozytywnej decyzji Rady Nadzorczej - złożone. Oczekuję działania i naprawdę będę pierwszym, który będzie świętował, kiedy zostanie zakazany pierwszy przestępca wywodzący się z PiS-u. PKW o przyznaniu lub pozbawieniu PiS subwencji zdecyduje 29 sierpnia. Oglądają państwo 19.30, już za chwilę - o krok od tragedii. Dwa pociągi na jednym torze, a później jeszcze... Cena szkolnej wyprawki. Myślę, że w okolicach półtora tys. Od liceum dochodzi wydatek na książki. Mamy tylko jedno dziecko, ale to i tak duży wydatek. Trochę tego jest. Igrzyska wracają do Francji. Igrzyska paralimpijskie to spektakularna wizytówka sportu. Polska, jeśli chodzi o sport paralimpijski, była zawsze mocnym krajem. Dwa pociągi jadące w przeciwnych kierunkach na jednym torze. W Małopolskiej Trzebini było o krok od tragedii. Cudem nikomu nic się nie stało. Składy zatrzymały się sto metrów od siebie. Dzięki temu nie doszło do zderzenia. W obu pociągach było około tysiąca pasażerów. Godzina 16.00. Trzebinia. Było o krok o tragedii - dwa pociągi znalazły się na jednym torze. Maszynista pociągu relacji Żary - Lublin, wyjeżdżając ze stacji Trzebinia, nie zatrzymał się przed semaforem, który wskazywał sygnał "stój". Składy stanęły niespełna 100-200 metrów od siebie. Maszynista zareagował dosłownie w ostatniej chwili, używając systemu "radio stop". Pozwoliło to na zatrzymanie pociągu. Wysłanie sygnału "radio stop" skutkuje natychmiastowym zatrzymaniem wszystkich pociągów, których radiotelefony pracują na danej częstotliwości. Nikt nie odniósł obrażeń. Policja poinformowała, że maszyniści i obsługa pociągów byli trzeźwi. Rzecznik PKP PLK zapewnia, że procedury bezpieczeństwa na kolei zadziałały. Użyty "radio stop" zatrzymał pociągi, przez co nie doszło do sytuacji tragicznej. Ale nikt nie ma wątpliwości, że sytuacja była bardzo niebezpieczna, w pociągu do Zielonej Góry było blisko 400 pasażerów, w drugim, do Lublina - aż 600. Były pełne. Skutki byłyby katastrofalne. Kluczowe jest ustalenie, dlaczego maszynista zignorował semafor "stój" i co w tej sytuacji robił dyżurny ruchu. Powinien zadziałać dyżurny ruchu, ponieważ widział na pulpicie, że pociąg nie zatrzymał się przed sygnałem "stój". Od czasu jednej z największych katastrof kolejowych w Polsce pod Szczekocinami wprowadzono szereg zmian, które miały zwiększyć bezpieczeństwo pasażerów. Wtedy w wyniku czołowego zderzenia pociągów zginęło 16 osób. Jak zauważają eksperci, są systemy i zabezpieczenia, ale wszystkim zarządza człowiek. Mamy odpowiednie procedury, jest łączność między maszynistami, między maszynistami a dyżurnymi ruchu, więc to nie jest tak, że ten pociąg nie jest zaopiekowany, tylko po prostu trzeba tych procedur przestrzegać. Dokładne okoliczności wyjaśni specjalnie powołana komisja. Sto myśliwców i tysiące zniszczonych celów. Hezbollah zaatakował Izrael, ale ten - przewidując go - wykonał uderzenie prewencyjne. Samoloty poderwane do akcji wystrzeliły pociski i zlikwidowały tysiące wyrzutni rakiet rozlokowanych na południu Libanu. W Izraelu ogłoszono stan wyjątkowy. Rano w Izraelu zawyły syreny. Była ogromna eksplozja, cały dom się trząsł. Ale zaczęło się tu, na południu Libanu. Około stu izraelskich myśliwców uderzyło w pozycje Hezbollahu. Tel Awiw twierdzi, że był to atak wyprzedzający, wywiad ocenił bowiem, że Hezbollah przygotowuje się do ostrzału Izraela. Siły powietrzne i Dowództwo Północne rozpoczęły szeroko zakrojone ataki na cele Hezbollahu, aby usunąć zagrożenia skierowane przeciwko obywatelom Izraela. Tel Awiw twierdzi, że zniszczył tysiące wyrzutni rakiet Hezbollahu, z których większość miała być wycelowana w obiekty na północy Izraela, część natomiast miała uderzyć w środkową część kraju. Według izraelskich mediów Hezbollah zamierzał zaatakować bazę wojskową Glilot, położoną na północ od Tel Awiwu. Są tam jednostki wywiadu. Izrael zrobi wszystko, by się obronić. Będzie nadal trzymał się prostej zasady: ktokolwiek nas skrzywdzi, my skrzywdzimy jego. Krótko po informacji o izraelskim ataku Hezbollah ogłosił, że wystrzelił ponad 300 rakiet oraz drony na 11 izraelskich baz wojskowych na północy państwa. Hezbollah twierdzi, że atak był odpowiedzą na śmierć wysokiego rangą dowódcy Fuada Szukra. W lipcu zginął on w izraelskim ataku na Bejrut. Tel Awiw przekonuje, że jego uderzenie prewencyjnie osłabiło możliwości Hezbollahu. Hezbollah twierdzi natomiast, że swój cel osiągnął, operację zakończył i nie dąży do wywołania wojny na pełną skalę. Netanjahu mówi jednak, że to nie koniec. Hezbollah w Bejrucie i Chameini w Iranie powinni wiedzieć, że jest to kolejny krok na drodze do zmiany sytuacji na północy. Władze Izraela ogłosiły stan wyjątkowy na 48 godzin. W Tel Awiwie odwołano imprezy, zamknięto plaże, obiekty kultury i lotnisko. Do dyspozycji mieszkańców jest 238 publicznych schronów. Libańskie władze starają się zapobiec eskalacji konfliktu. I fiasku rozmów w sprawie zawieszenia broni w Gazie, które toczą się w Kairze. Premier Najib Mikati potwierdził, że jest w kontakcie z sojusznikami. Wierzę, że mimo tego, co stało się rano, w negocjacjach pójdziemy w pozytywnym kierunku i ludzie odetchną. Optymistą wydaje się także Joe Biden. Na pytanie o przebieg negocjacji amerykański przywódca odpowiedział wymownym gestem. Nożownik podejrzewany o atak w Niemczech - w rękach policji. 26-letni Syryjczyk sam poddał się jednemu z patroli. To najprawdopodobniej on odpowiada za zabicie trzech osób i usiłowanie zamordowania kolejnych ośmiu podczas imprezy masowej w Nadrenii Północnej-Westfalii. Mieszkańcy Zolingen są wstrząśnięci. To moment zatrzymania podejrzanego o atak. Do policyjnego patrolu miał zgłosić się sam. Chodzi o osobę, wobec której mamy bardzo poważne podejrzenia. Issa al H. miał mieć na sobie poplamione krwią ubranie. Mogę tylko powiedzieć, że jest to obecnie coś więcej niż tylko przypuszczenia, że to sprawca - znaleźliśmy także dowody. 26-latek pochodzi z Syrii, do Niemiec przyjechał w grudniu 2022 roku. Przez kilka miesięcy ukrywał się przed deportacją do Bułgarii. To tam złożył pierwszy wniosek o azyl. Ostatecznie trafił do Solingen. Mieszkał między innymi w ośrodku dla azylantów, do którego późnym wieczorem weszli antyterroryści. Jeden z tropów prowadził do Goerdelerstrasse. Ośrodek znajduje się zaledwie 300 metrów od miejsca ataku. Nieopodal pies tropiący znalazł prawdopodobnie narzędzie zbrodni. Jak się okazało, w budynku nie było głównego podejrzanego. Nie wiadomo też, czy w ostatnim czasie mieszkał w ośrodku. Policja zatrzymała jednak innego mężczyznę. Został przesłuchany w charakterze świadka. Nie wiadomo jednak, czy ma związek z atakiem. Wczoraj zatrzymano też 15-latka. Dziś rano prokuratura federalna przejęła śledztwo ws. ataku. Między innymi w sprawie zabójstwa i usiłowania zabójstwa, i przynależności do tak zwanego Państwa Islamskiego. Zatrzymany 26-latek nie był wcześniej znany organom bezpieczeństwa jako islamski ekstremista. Ale to właśnie ISIS przypisuje sobie ten atak. W piątek wieczorem podczas festynu z okazji 650-lecia miasta uzbrojony w nóż napastnik zabił 3 osoby, 8 kolejnych ranił. Częścią prawdy jest to, że jeśli chcemy nadal mieć otwarte społeczeństwo, nie będziemy w stanie zagwarantować pełnej ochrony, bo nie chcemy, aby nasze życie było dyktowane przez tych, którzy popełniają tak krwawe zbrodnie. Po tej w Solingen mieszkańcom wciąż trudno się otrząsnąć. Oczywiście pocieszające jest to, że oddał się w ręce policji, ale wciąż jestem w szoku. Trochę się uspokoiłem. Pozostaje jednak pytanie, dlaczego do tego doszło. Podejrzany został przewieziony do prokuratury federalnej w Karlsruhe, która ma zdecydować o jego aresztowaniu. Bez zwycięstwa Ukrainy może nie być żadnej przyszłości dla Białorusi - przekonuje liderka białoruskich sił demokratycznych. Swiatłana Cichanouska była gościem Campusu Polska Przyszłości. Przez uczestników wydarzenia została przywitana owacją na stojąco. Mówiła o planie opozycji na przyszłoroczne wybory prezydenckie na Białorusi i drodze do wolności. Brawami na stojąco uczestnicy Campusu Polska Przyszłości witali Swiatłanę Cichanouską. Nasze myśli i serca są ze wszystkimi więźniami politycznymi na Białorusi w tej chwili. Bardzo się cieszymy, że jest pani z nami. Polska jest niesamowitym krajem, który pokazuje, czym jest demokracja. To jest swego rodzaju luksus nie wiedzieć, kto będzie kolejnym prezydentem, to jest naprawdę przywilej móc wybrać. W Białorusi od 30 lat zawsze wiedzieliśmy, kto będzie kolejnym tzw. prezydentem. Bo Łukaszenka zawsze sam się wybierał. Liderka wolnej Białorusi tak jak podczas wielu innych wystąpień miała ze sobą zdjęcie męża Siarhieja, który odsiaduje wyrok 19,5 roku więzienia w kolonii karnej między innymi za "organizację zamieszek". Nie zapominajcie o naszych więźniach politycznych, bo oni cierpią, ponoszą ofiarę dla przyszłości demokratycznej Białorusi. Według danych w białoruskich więzieniach i aresztach przebywa ponad 900 więźniów politycznych. Wśród nich dziennikarz Andrzej Poczobut. Jeden z liderów mniejszości polskiej został skazany na podstawie sfabrykowanych przez reżim Łukaszenki dowodów. Polska walczy o jego uwolnienie. Młodzi ludzie na Campusie Polska Przyszłości to pokolenie, które nie doświadczyło, co to komunizm i wojna, ale obserwuje, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, i nie raz słuchało opowieści rodzinnych. Moi dziadkowie walczyli w II wojnie światowej i z ich opowieści z tego, co słyszę też, były to czasy naprawdę tragiczne. I cieszę się, że jestem ogromną szczęściarą, że mogę się wychowywać w tym pokoleniu, którego wojna nie dotknęła bezpośrednio. Wolność dla młodego pokolenia to możliwość podejmowania decyzji i bycia sobą. Dla mnie wolność jest możliwością wyrażenia samego siebie, powiedzenia, wyznania swoich wartości, powiedzenia innym o tym i przede wszystkim zrozumienia też tego, co mówią nam inni, co sobą reprezentują. Jak podkreślają uczestnicy campusu, niezwykle istotne jest, by doceniać to, co mamy. Jeżeli chce się pokoju, trzeba się szykować do wojny po to, żebyśmy mogli czuć się bezpiecznie w naszym kraju. I uważam, że nie warto zakładać sobie klapek na oczy i wyobrażać sobie, że nic się nie stanie, tylko warto mieć przekonanie, że ta wolność nie jest czymś pewnym. Dlatego spotkanie z liderką białoruskiej opozycji Swiatłaną Cichanouską i możliwość zadania jej pytania... W jaki sposób możemy działać, żeby chronić demokrację? to dla młodych ludzi niezwykle cenne doświadczenie i jedna z najlepszych lekcji demokracji. Powoli, ale nieubłaganie, zbliża się powrót do szkoły. Dla wielu rodziców oznacza to spore wydatki. Wprawdzie podręczniki dla uczniów podstawówek są darmowe, ale krocie trzeba wydać na artykuły papiernicze czy pomoce dydaktyczne. O cenie szkolnej wyprawki. Emilia idzie w tym roku do czwartej klasy. Dla jej mamy oznacza to wydatki. Drogie są zeszyty, drogie są kredki, piórnik, a przede wszystkim też plecaki, gdzie co dwa lata trzeba kupić nowy plecak. Wiktoria Brańska ma jeszcze straszą córkę. Tylko na wyprawkę Emilii wydała 500 złotych. Ostania niedziela handlowa przed nowym rokiem szkolnym to dla tysięcy uczniów i rodziców idealny czas na zakupy. W ostatniej chwili zazwyczaj nic nie ma, jest pusto w tych sklepach. Jest trochę tego, na pewno zeszyty farby, piórnik, teczki, gumki, ołówki, papiery, bloki. Średnio na wyprawkę w dyskontach musimy wydać 300 złotych. Właśnie tyle wynosi wsparcie państwa w ramach programu Dobry Start. Złożyliśmy wniosek od razu. Czekaliśmy miesiąc na rozpatrywanie. ZUS wypłacił już 800 milionów złotych dla ponad 2,5 miliona dzieci. Jeżeli zależy nam, by dostać jak najszybciej, to złóżmy jak najszybciej, nie później niż do końca sierpnia, bo wtedy już nie mamy gwarancji, że dostaniemy te pieniądze we wrześniu. Fajnie jest, jak się ma fajny zeszyt i się pisze takim ładnym długopisikiem. Z szacunków ekonomistów wynika, że koszt wyprawki szkolnej w tym roku jest wyższy o ponad sześć procent. Szczególnie wzrosły ceny artykułów papierniczych. W związku z tym, że są oczekiwania inflacyjne, część producentów, handlowców dzięki temu podwyższa ceny, sondując rynek. Ministra edukacji podkreśla, że zmiany w szkolnictwie nie wymagają kupna nowych podręczników. Odchudzaliśmy podstawę programową tak, żeby żaden podręcznik nie wymagał wymiany i zmiany, nie zatwierdziliśmy żadnych nowych podręczników. Uczniowie szkół średnich muszą jednak kupić podręczniki, z których ci w podstawówce mogą korzystać za darmo. Zaledwie co dziesiąty rodzic deklaruje, że 300 zł wystarczy na wyprawkę. Co drugi mówi, że potrzebuje pół tysiąca. Pozostali chcą przeznaczyć 700 i więcej złotych na jedno dziecko w szkole. Wszyscy są zgodni, że w tym roku wydadzą więcej. Dwa rekordy świata podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej w Chorzowie, zaliczanego do Diamentowej Ligi. Armand Duplantis wynikiem 6,26 m pobił własny rekord świata w skoku o tyczce. Z kolei rekord świata w biegu na 3000 m pobił Norweg Jakob Ingebrigtsen. Druga próba. Może właśnie teraz. Jest! Rekord świata! Norweg i będzie rekord! Niesamowity! Zmiażdżony! Igrzyska olimpijskie w Paryżu zakończyły się kilkanaście dni temu, ale to nie koniec sportowej rywalizacji w stolicy Francji. Już w środę znicz u stóp wieży Eiffla znowu zapłonie. Do rywalizacji przystąpią paralimpijczycy. Polskę będzie reprezentować 84 sportowców. Po dwóch tygodniach przerwy igrzyska wracają do Francji. W Rouen i 11 innych miastach zapłonął ogień paralimpijski. Czuć, że we Francji igrzyska paralimpijskie urastają do bardzo wysokiej rangi. Cieszę się, że mogę przeżywać to w swoim kraju. Sztafeta ze zniczem dotarła do Francji tunelem pod kanałem La Manche. Bo ogień zapłonął właśnie na Wyspach Brytyjskich. W sobotę w angielskim Stoke Mandeville, gdzie 100 lat temu narodził się ruch paralimpijski. Igrzyska paralimpijskie to spektakularna wizytówka sportu, które stawia osoby niepełnosprawne w centrum uwagi. Te w Paryżu będą niepowtarzalne. 12 takich sztafet wyruszyło dzisiaj w stronę Paryża, gdzie 28 sierpnia odbędzie się ceremonia otwarcia. Ma być szczególna, znów nie na stadionie. Ale po raz pierwszy w historii igrzysk paralimpijskich sportowcy przejdą w dół Polami Elizejskimi aż do placu Concorde. W tej ceremonii na najpiękniejszym placu stolicy Francji udział będzie mogło wziąć aż 50 tys. osób. Całość zapowiada się absolutnie wyjątkowo. Wśród tych 50 tysięcy - 4400 sportowców. Część z nich już przyjechała do stolicy Francji. Wioska olimpijska na nowo nabiera barw, także biało-czerwonych. Polska kadra liczy w tym roku 83 sportowców. Polska, jeśli chodzi o sport paralimpijski, była zawsze mocnym krajem. My mieściliśmy się między 10. a 13. miejscem dotychczas, a startujemy już po raz 13. Zobaczymy, jak będzie w Paryżu. Z Tokio polscy paralimpijczycy przywieźli łącznie 24 medale. Jeden z nich - brąz w pchnięciu kulą - Lech Stoltman. Jak do tej pory co roku udawało mi się pobijać rekordy życiowe i mam nadzieję, że i w tym roku mi się uda. Ale są też debiutanci. Polacy po raz pierwszy startują w bocci, czyli grze przypominającej bule, skierowanej dla osób z zaburzeniami centralnego układu nerwowego. Czujemy się bardzo dobrze. To był generalnie plan, żeby zrealizować nasze marzenie sportowe i wystąpić na igrzyskach paralimpijskich w Paryżu. Udało się to. Podczas 11 dni rywalizacji do rozdania będzie aż 549 kompletów medali w 22 sportach. Czym charakteryzują się dzisiejsze autokracje? Co je łączy? Czy społeczeństwa mogą się z nich wyrwać? O to Dorota Wysocka-Schnepf będzie pytać dziennikarkę i pisarkę, laureatkę prestiżowej Nagrody Pulitzera Anne Applebaum. "Rozmowy niesymetryczne" zaraz po "19.30" w TVP INFO. Nie tylko nie wiemy, kto będzie po Putinie liderem Rosji, jakby Putin, nie wiem, wyszedł na ulicę i miał wypadek samochodowy jutro. Nie wiemy, kto będzie następnym liderem Rosji, ale też nie wiemy, jak ta osoba będzie wybrana, bo już nie ma Partii Komunistycznej, nie ma grupy ludzi. Znaczy kompletnie już nie ma instytucji żadnej oprócz Putina i jego ludzi. Więc to jest taki trochę system mafijny raczej. I ludzie nie widzą jakiejś alternatywy. W 19:30 to już wszystko. Bardzo dziękuję za wspólnie spędzony czas. Spokojnego wieczoru.