Kolejny plan - wyboista droga do pokoju na Ukrainie. Prawo do związku - małżeństwo jednopłciowe zawarte w jednym kraju Unii musi być uznane w innym. Podejrzane praktyki - Orlen zawiadomi prokuraturę w sprawie poprzedniego zarządu. Jest plan na pokój w Ukrainie. Delegacje Ukrainy i USA wypracowały tekst, który w założeniach ma wspierać ukraińską suwerenność i zapewnić trwały pokój. Jest fundamentalnie różny od pierwotnej propozycji prezydenta Trumpa, ale nie wiadomo, co na to Kreml. Pokój ma swoją ścieżkę, ale wojna swoją logikę, więc w Genewie pokojowe negocjacje, a na Kijów spadają rakiety i drony. Zginęło co najmniej 6 osób. Kijów i moment uderzenia drona w blok mieszkalny. Gdy rosyjskie rakiety i bezzałogowce atakowały Ukraińską stolicę, wielu mieszkańców uciekło do podziemi metra. Ale nie wszyscy. Tak jak Ina i Rusłan. To wydarzyło się tak szybko. Przeżyli, bo zanim dron uderzył w ich mieszkanie, zdołali wybiec na korytarz. Rosjanie zaatakowali ponad 20 rakietami i niemal pół tysiącem dronów. Tak wygląda tło trwających rozmów pokojowych. Choć plan Waszyngtonu określany był "listą życzeń Kremla", to po negocjacjach w Szwajcarii między Amerykanami a Ukraińcami nastąpił przełom. Nasze delegacje osiągnęły wspólne porozumienie Pierwotna wersja planu pokojowego administracji Donalda Trumpa składała się z 28 punktów. Teraz została zmniejszona do 19. Według amerykańskich mediów w nowej wersji dokumentu Ukraińcy mają zredukować swoją armię do 800 tys. żołnierzy. Nie ma też mowy o amnestii dla rosyjskich zbrodniarzy wojennych. Ukraińcy będą mogli liczyć na gwarancje bezpieczeństwa podobne do tych z artykułu 5. NATO. Pozostało tylko kilka punktów spornych, nad którymi nasze zespoły nadal pracują. Kijów chce, by jeszcze w tym tygodniu doszło do spotkania Wołodymyra Zełenskiego z Donaldem Trumpem. Bardzo trudno jest stworzyć dokument końcowy. Doceniamy, że większość świata jest gotowa nam pomóc. Po ujawnieniu pierwotnego, niekorzystnego dla Kijowa, planu presję na Waszyngton zaczęły wywierać kraje Europy i tu w większości mówiły jednym głosem. Nie może być pokoju na Ukrainie bez akceptacji jego warunków przez władze i społeczeństwo ukraińskie. Po serii spotkań w Johannesburgu i Luandzie... Idziemy w dobrym kierunku. ...Europejscy przywódcy sytuację wokół planu pokojowego omawiali podczas spotkania koalicji chętnych. Warunkiem pokoju są solidne gwarancje bezpieczeństwa, a nie papierowe. Ukraina otrzymała wiele obietnic, które zostały zniweczone przez kolejne rosyjskie ataki. Polskę reprezentował szef MSZ. Jednocześnie w Abu Zabi tajne spotkanie sekretarza sił lądowych USA z delegacjami Ukrainy i Rosji. Ale Kreml na ten temat milczy. Nie potwierdza pan rozmów w Abu Zabi? Już panu odpowiedziałem. Szef rosyjskiego MSZ odniósł się do doniesień o planie pokojowym Waszyngtonu. Stwierdził, że musi być zgodny z ustaleniami między Putinem a Trumpem zawartymi na Alasce. Od rozmów do pokoju daleko, ale już wiadomo, że następny etap to szczegóły ustalane na linii Kijów-Waszyngton. W Kijowie jest Mateusz Lachowski, w Waszyngtonie Marcin Antosiewicz. Zaczynamy od Ukrainy. Czy wiadomo, jaka jest granica ustępstw Ukrainy i czerwona linia nie do przekroczenia? Przede wszystkim to jest kwestia suwerenności, niepodległości terytorium. Na pewno Ukraińcy nie zaakceptują wycofania się z Donbasu. Kwestia liczebności armii była poruszana w rozmowach. Udało się osiągnąć porozumienie. Ale kwestia terytorium wydaje się najważniejsza. Z perspektywy Kijowa wydaje się, że Ukraińcy nie wierzą, że uda się osiągnąć porozumienie. Z USA jak najbardziej to porozumienie jest możliwe, ale mało kto wierzy, że Rosjanie zgodzą się na tą nową wersję, która nie jest już tak korzystna dla Moskwy. Teraz Waszyngton, Marcin Antosiewicz. Ukraińcy chcą rozmów Zełenski-Trump jeszcze w tym tygodniu, by omówić, jak komunikuje ukraiński prezydent, "kwestie delikatne". Czym mogą być i jaka jest szansa, że powstanie dokument do zaakceptowania przez Moskwę? Taki dokument powstał i Ukraińcom udało się to zrobić w Genewie. Mamy potwierdzenie, że z 28 punktów powstało 19. Właśnie o nich rozmawia z Rosjanami wysłannik USA. W nowej wersji został wykreślony punkt, że na terytorium Polski nie miałyby stacjonować myśliwce. Tego punktu już nie ma. On nie podlega dyskusji. Amerykanie zdają sobie sprawę, że tego typu zapisy w żadnym porozumieniu nie powinny się znaleźć. To czy w Polsce stacjonują myśliwce sojusznicze, zależy wyłącznie od Polski i jej sojuszników. Wiadomo kto nalegał, żeby ten zapis się znalazł. Wciąż brakuje zaproszenia od prezydenta Trumpa. Amerykańscy dyplomaci mówią, że najbardziej zależy im na gwarancjach bezpieczeństwa od USA. To jest "19.30" we wtorek, za chwilę u nas między innymi... Dramatyczna walka o życie córki. Jest bardzo z nią ciężko, tych wyładowań jest kilkaset dziennie. Astronomiczna kwota i lawina serc. 1,5 miliona - to są piękne chwile tego pomagania. To tak jakby był sen na razie. Taki kamień spadł z serca, się rozpłakałem ze szczęścia. Towary, usługi, kapitał i ludzie. Unia Europejska gwarantuje im swobodę przepływu i żaden przepis nie może obywatelom Wspólnoty tych swobód odbierać. Tak uznał unijny trybunał sprawiedliwości i wydał wyrok. Małżeństwo jednopłciowe zawarte w jednym kraju Unii musi być uznane w innym, bo ludzie mają prawo zmienić swoje życiowe środowisko, a ich cywilny status nie może tego ograniczać. Na ile wyrok jest przełomowy? Orzeczenie TSUE jest kamieniem milowym w walce par tej samej płci o uznanie ich małżeństw. Na decyzję Trybunału czekały m.in. Renata i Elżbieta, które są razem od 30 lat i rok temu pobrały się w Kopenhadze. Drzwi zostały już otwarte, pojawiła się szansa, że państwo polskie przyjmie do wiadomości fakt, że zawarłyśmy ślub za granicą. Do to tej pory urzędy odmawiały transkrypcji małżeństw z innych krajów. Powód: polskie prawo nie uznaje małżeństw osób tej samej płci. Tak też było w przypadku Jakuba i Mateusza, to właśnie ich sprawa przełożyła się na orzeczenie TSUE. Jesteśmy w zupełnie nowej rzeczywistości, w której pary już nie proszą organów czy nie proszą sądów o to, aby ta transkrypcja mogła być zrealizowana, pary mają do tego prawo. Sprawa zaczęła się, gdy wracający do Polski Jakub i Mateusz złożyli w urzędzie stanu cywilnego wniosek o uznanie małżeństwa zawartego w Berlinie 7 lat temu. Moi klienci byli w sytuacji, że kiedy byli w Niemczech, byli traktowani jako małżeństwo, natomiast kiedy byli w Polsce, byli traktowani jako osoby obce, jako osoby stanu wolnego. W lewicy optymizm, bo partia od samego początku walczyła o uznanie związków tej samej płci. Dzisiaj ten wyrok mówi jasno, że nie potrzebujemy ustaw, aby uznać te małżeństwa w Polsce. W PiS zgoła inne nastroje. W polskiej konstytucji jest zapis, że małżeństwem jest związek kobiety i mężczyzny - koniec, kropka. Chodzi o 18. artykuł Konstytucji. "Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, Ale to można różnie interpretować - słyszymy od eksperta. Nie ma zakazu związków jednopłciowych, tylko jest nakaz szczególnej ochrony dla związku kobiety i mężczyzny. To wszystko jest do pogodzenia. I można to pogodzić bez zmieniania konstytucji i terminologii małżeństwa. W art. 18. jest wymienione małżeństwo, ale też osobno jest pojęcia "rodzina" umieszczone, i to pojęcie może być interpretowane tak, że obejmie osoby najbliższe. Uprzedzając jednak pytania, czy orzeczenie TSUE wprowadza małżeństwa jedno płciowe w Polsce - odpowiedź brzmi "nie". To orzeczenie nie prowadzi do zmiany polskiego prawa automatycznie i ustanowienia instytucji małżeństwa jednopłciowego. Ale zanim małżeństwa, najpierw związki partnerskie. A Polska nadal jest jednym z ostatnich państw w Unii, w których ta kwestia nie została wciąż uregulowana. Polski rząd nie upoważnił prezydenta do proponowania zmian w traktatach - tak szef dyplomacji komentuje wystąpienie Karola Nawrockiego w Pradze, w czasie którego polski prezydent mówił o swoim stosunku do Unii i jej instytucji. Jest zwolennikiem Unii, ale tej, do której Polska wstąpiła, nie tej, w której jest, i ma pewne sugestie. Czeska prasa komentuje: "Nacjonalistyczny polityk, pokazał swoją wizję Europy". To jest bardzo szkodliwe, zwłaszcza dla interesów Polski. Tak rządzący oceniają słowa prezydenta, które padły na Uniwersytecie Karola w czeskiej Pradze. Bo choć prezydent na początku stwierdził, że nie jest wrogiem Unii, to za chwilę dodał: "To nie jest Unia naszych marzeń, bo działają w niej pewne siły, są zakamuflowane działania i ukryte procesy. Istotą tego procesu jest pozbawienie państw członkowskich, z wyjątkiem dwóch największych, suwerenności". To nie jest nowa narracja. Pojawiła się miesiąc temu na konwencji PiS. Niemcy chcą nam zabrać państwo, Francuzi razem z nimi. Biurokracja europejska aż się do tego pali. Ci panowie nie rozumieją powagi sytuacji, za naszą wschodnią granicą toczy się wojna, Unia stoi po stronie Ukrainy. To blisko 190 mld euro na walkę z rosyjską agresją i wsparcie dyplomatyczne, takie jak w ostatnich dniach, kiedy pierwotna wersja planu pokojowego zaproponowana przez Donalda Trumpa brzmiała jak warunki kapitulacji. Karol Nawrocki powinien być teraz w Waszyngtonie i negocjować wsparcie na rzecz Ukrainy, i tym samym wzmacniać bezpieczeństwo Rzeczpospolitej. Ale Karol Nawrocki nie wykorzystał bliskich relacji z Donaldem Trumpem, nawet by zadzwonić do Białego Domu. Politycy PiS jeszcze wczoraj tłumaczyli to tak. To jest zadanie i obowiązek rządu, który prowadzi politykę zagraniczną, prezydent z nim współdziała. Kilka godzin później prezydent zasadę złamał. Mamy polski program dla UE. Polska chce m.in. likwidacji stanowiska przewodniczącego Rady Europejskiej i zmian w traktacie lizbońskim. Ale z rządem tego nie konsultował. W ten sposób, już ponownie w ciągu tygodnia, Radosław Sikorski przypomina prezydentowi zapisy Konstytucji. Jest pan najwyższym reprezentantem Polski w stosunkach z zagranicą - reprezentantem. Dziś Koalicja przypomina też, że traktat lizboński, który chce wypowiadać Karol Nawrocki, podpisał Lech Kaczyński, a wcześniej negocjował go jego brat. W czyim interesie jest teraz osłabianie UE? Absolutnie jest to interes ruski. Nawrocki wpisuje się w tę narrację. Ale my nie uderzamy w Unię, my po prostu wskazujemy, że idzie ona w złym kierunku. 11 listopada wyglądało to tak. POLEXIT W marszu, w którym padały takie hasła i w taki sposób traktowano unijną flagę, szedł prezydent Karol Nawrocki. Według rządzących to działania obliczone na polityczny zysk. Polska prawica jest targana różnymi wojnami, tam trwa taka walka, takie konkury o ten elektorat antyukraiński, antyeuropejski, za chwilę pójdzie ręka w rękę z Braunem i będzie szedł z hasłem polexitu. Według ostatniego sondażu CBOS członkostwo Polski w Unii popiera ponad 81% badanych. Sprawy są poważne, dotyczą kluczowych osób poprzedniego zarządu, idziemy z tym do prokuratury. Prezes Orlenu Ireneusz Fąfara ujawnia podejrzane praktyki biznesowe oparte na jeszcze bardziej podejrzanym mechanizmie, stworzonym w spółce za czasów prezesury Daniela Obajtka. Co znaleziono w segregatorach petrogiganta? Niedługo złożymy doniesienie do prokuratury w nowej sprawie. Zapowiada w studiu TVP Info prezes Orlenu. A to oznacza, że nad Danielem Obajtkiem i byłym zarządem koncernu pojawią się po raz kolejny czarne chmury. To, co jest bulwersujące i co jest godne najwyższej pogardy, przepraszam, że dotyczy dwóch najważniejszych członków poprzedniego zarządu. Chodzi o przetargi koncernu wygrywane przez spółkę, która po otrzymaniu zlecenia nie realizowała go, lecz przekazywała zadania spółkom powiązanym z członkami zarządu Orlenu. Za czasów PiS-u w Orlenie działał system iście mafijny. Komentują rządzący. Pytanie tylko, kogo z byłego zarządu dotyczy sprawa i czy zamieszany jest w nią Daniel Obajtek. Jestem przekonany, że musiał o tym wiedzieć. Ten zarzuty odpiera i atakuje obecne kierownictwo koncernu. Nie było żadnych ustawiań - to jest przede wszystkim. To jest fałsz i obłuda. To jest ratowanie się prezesa Fąfary, bo jego zarządzanie firmą nie przynosi efektów. Ale tej tezie Obajtka przeczą fakty. W Orlenie mamy czas rekordów. Co potwierdza prezes koncernu. W tym roku wartość giełdowa koncernu podwoiła się. Staliśmy się najszybciej rosnącą firmą energetyczną w Europie. Wypiera fakty i bierze tylko to, co jest mu wygodne. Za Obajtka były ciśnięte ceny maksymalnie i była inflacja bardzo wysoka. Przypomnijmy, że w 2022 roku cena za 1 litr paliwa przekroczyła 8 zł. Jakim prezesem był Daniel Obajtek? Złym, tragicznym, przekrętasem, który wyprowadzał pieniądze ze spółki na cele prywatne. I teraz z tego tłumaczy się w sądzie. Rozjechałem drugą stronę jak masło po chlebie. To są głupoty i herezje. Nie było żadnego wydatku. Były - co za chwile pokażemy. Są mocne dowody, tak przynajmniej prokuratura twierdzi. A skąd pan redaktor o tym wie? Mówi prokuratura o tym, 20 postępowań. A jakie te dowody? M.in. faktury. Ale jakie faktury? M.in. te. Za pobyt w luksusowym hotelu w Łebie, botoks czy usługi kosmetyczne Daniel Obajtek zapłacił prawie 160 tys. zł. Dla Orlenu te wydatki to cele prywatne. Koncern domaga się zwrotu pieniędzy. Naprawdę trzeba sztuczną szczękę czy zęby, czy coś tam sobie wstrzykiwać albo powiększać na koszt podatnika czy też tej firmy? Może to było w kontrakcie? Panie redaktorze, nawet jeśli, a może w kontrakcie był też wylot na Marsa? Orlen był jedną wielką stajnią Augiasza. To nie tylko krajowe przekręty, ale również te największe. W latach 2015-2023 Orlen zawarł ok. 1200 transakcji na zakup ropy. Co ważne, koncern zawsze płacił po otrzymaniu surowca. Jednak po 15 października, kiedy PiS przegrało wybory parlamentarne, Orlen zwarł 4 transakcje z nowymi, nieznanymi firmami. I co ważne - przed dostawą spółka przelała 1,5 mld zł. Polecenie przekazania tych pieniędzy zostało wydane na telefon, przez WhatsApp. Do firm, które zupełnie nie mają doświadczenia w handlu ropą. Ropa - w tym przypadku z Wenezueli - nigdy do Polski nie dotarła. Pieniądze przepadły. Ktoś powinien za to wziąć odpowiedzialność, również karną, ale też finansową. Prokuratura postawiła zarzuty jednemu z byłych wiceprezesów Orlenu. Produkujemy coraz więcej i coraz więcej kupujemy - tak przynajmniej wygląda to w najnowszych danych GUS o sytuacji gospodarczej w październiku, które przekroczyły oczekiwania analityków, o czym premier Donald Tusk poinformował na platformie X. Według GUS produkcja przemysłowa w październiku była wyższa w porównaniu z tym samym miesiącem ubiegłego roku o 3,2%. A ten wzrost prognozowano na poziomie 1,8%. Także w sprzedaży detalicznej GUS odnotował wzrost - o 5,4% w porównaniu do października zeszłego roku. Największe wzrosty sprzedaży dotyczyły samochodów, mebli i sprzętu RTV. Padaczkę u Julii zdiagnozowano, gdy miała 6 lat. Dziś ma 17 i choroba nie daje normalnie żyć, bo ataki przychodzą nawet kilkaset razy dziennie. Choroba jest lekooporna, nadzieja jest w operacji, ale tu się okazuje, że zdrowie nie jest bezcenne. Ma cenę - 750 tys. zł. Tata Julii szukał nadziei na polach, zbierając ziemniaki i cebulę i sprzedając na straganie. Już nie musi. Dla państwa Speiserów nie ma w życiu nic ważniejszego niż zdrowie ich córki Julki. Poruszyli niebo i ziemię, by zebrać środki na kosztowne leczenie w Niemczech lekoopornej padaczki z napadami polimorficznymi. Udało się. Płacz ze szczęścia, normalnie. Chodzę po kątach i płaczę. Nasze i jej marzenie się spełni. Potrzebowali 750 tys. zł. Kwota astronomiczna. Nie spodziewali się, że lawina serc ruszy tak, że zbiorą 2 razy tyle. Licznik zbiórki wciąż rośnie. Czuję ogromną radość, spokój o przyszłość Julki, że otworzyły się przed nami różne możliwości zabezpieczenia jej na kolejne lata. Julia przyszła na świat zdrowa. Lekooporna padaczka pojawiła się, kiedy miała 6 lat. Kilkaset ataków dziennie. Niedługo kończy 18 lat. Z roku na rok jej stan pogarsza się. Ma problemy z błędnikiem i wiele powikłań. Nagle traci przytomność. Każdy taki napad stanowi zagrożenie dla życia. Leczenie w Polsce nie przyniosło skutku. By ratować córkę, pan Sebastian zaczął zbierać warzywa z pól okolicznych rolników. Sprzedawał je na targu. Grosz do grosza. Serce podpowiadało, że to będzie dobre. Chociaż tyle od nas. Historia poruszyła też widzów, internautów i posła Litewkę. To dzięki temu, że ją nagłośnił, udało się zebrać zawrotną kwotę. Operacja w Niemczech to szansa na nowe życie bez cierpienia. Takie działania, jakie prowadzili rodzice Juleczki ze Sławna, pokazują tylko, że każde działanie ma ogromne znaczenie i trzeba robić wszystko, przebijać się i szukać tej pomocy wszędzie, gdzie się da. Bo to historia nie tylko o chorobie. A o miłości, która nie zna granic, rodzicach, którzy zamiast się poddać, zaczęli wierzyć jeszcze mocniej. I o tysiącach ludzi, którzy pokazali, że kiedy jedno dziecko walczy o życie, cały świat może stanąć razem. Cały czas mi serce bije. Chciałbym podziękować wszystkim osobom, które się zaangażowały. Jeszcze nie do końca jestem w stanie uwierzyć, że to się urzeczywistniło. To jakby był sen. Bo czasem do cudu potrzeba nie tylko lekarstwa, ale i człowieka. Rośnie polskie PKB, ale Polacy mają w portfelach PLN - i tu się krzywe rozjeżdżają. Prawie 2 miliony Polaków żyje w skrajnym ubóstwie. Mniej niż rok temu, ale nadal bardzo dużo, bo to wielkie miasto bardzo biednych ludzi. Bieda nikogo nie hartuje, tylko odbiera szanse, bo zamiast na studia, wysyła po złom na ulicę. Problem rozwiązać można systemowo, ale czasem trzeba doraźnie, dlatego znów się zbiera Szlachetna Paczka. Gdy pan Sylwester opłaci czynsz i prąd w tym komunalnym mieszkaniu, zostaje mu 700 zł na miesiąc. Brakuje pieniędzy na leki i jedzenie, ale najbardziej brakuje mu żony, którą w zeszłym roku pokonał nowotwór. Przeżyłem tragedię, wpadłem w depresję po śmierci małżonki i człowiek sam został. Sam, w wiecznie niedogrzanym mieszkaniu, w którym ciągle czegoś brakuje. Wszystko, co by to nie było, cukier, makaron, mąka, przetwory, puszki rybne, puszki mięsne. Tys. takich historią wysłuchują wolontariusze Szlachetnej Paczki, która co roku pomaga najbiedniejszym. Z informacji, które zbierają, oraz z danych GUS-u powstał "Raport o biedzie" - wnikliwa analiza zjawiska ubóstwa w naszym kraju. Twórcy "Raportu o biedzie" mówią o fikcyjnym mieście, w którym żyją wszyscy skrajnie ubodzy Polacy. Biedańsk jest większy od Warszawy. Ma 2 miliony ludzi. Za tą liczbą kryją się prawdziwe dramaty osób, którym możemy pomóc. Jak wynika z raportu, w ciągu ostatniego roku Biedańsk skurczył się jednak o 600 tys. mieszkańców. Ale to pozorne zmniejszenie. Bo aż 5 mln Polaków żyje w tzw. ubóstwie relatywnym. Ubóstwo relatywne nam opowiada, jak wygląda Polska, jako taki peleton i ile osób jedzie za tym peletonem. Ubóstwo relatywne zwiększyło się do ponad 13%. Część naszego kraju zdecydowanie odjeżdża, a część zostaje w tyle. W 5% mieszkań w Polsce nie ma toalety, 80% seniorów nie stać na wykupienie leków, co piąta starsza osoba jest w Polsce niedożywiona. Ta bieda jest naprawdę skrajna, bo ci ludzie potrzebują podstawowych rzeczy: środki czystości, jedzenie, ciepłe ubrania. Podobne wnioski wynikają z tegorocznego raportu Poverty Watch. Jego autor podkreśla, że polski system pomocy najbiedniejszym jest nieudolny. Niemal milion skrajnie biednych Polaków nie dostaje pomocy od państwa. Takie raporty są ważne, by przypominać rządowi, jakie ma obowiązki, by nie zapominał o tych najbiedniejszych. I by przypominać społeczeństwu, że jest wielu potrzebujących i należy ich też wspierać. My wierzymy w to, że jeśli zaczniemy widzieć siebie nawzajem, to ten Biedańsk zacznie spadać w tym haniebnym rankingu. Dlatego właśnie jest Szlachetna Paczka. Choć jesteśmy 20. największą gospodarką na świecie, to nie możemy przestać być także ludźmi, którzy potrafią solidarnie pomóc tym słabszym i biedniejszym. Zima na chwilę odpuściła, ale zdążyła pokazać, co potrafi. Opadów w takiej intensywności nie było w Polsce od lat, Igrzyska olimpijskie w Polsce są możliwe - to minister sportu w poniedziałek. I nie jest w tym wizjonerskim optymizmie sam, bo wspiera go prezydent Warszawy. Rafał Trzaskowski myśli o 100. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego - ale może wcześniej. Jakie są szanse, a jakie nadzieje na miliony turystów, promocyjny wiatr w żaglach i zamachowe koło rozwoju? Tak wyglądała ceremonia otwarcia zeszłorocznych igrzysk olimpijskich w Paryżu. Czy za 15 lat podobne widowisko zobaczymy tu, nad Wisłą, w stolicy Polski? Tego typu projekty stają się kołem zamachowym dla rozwoju całego miasta, dla rozwoju kraju. Dlatego nieco ponad rok po tej zapowiedzi premiera... Polska formalnie podejmie starania o organizację letnich igrzysk olimpijskich. ...Ministerstwo Sportu na poważnie rusza z przygotowaniami do kandydowania. Celem - igrzyska w 2040 roku. Pracujemy z samorządowcami, pracujemy z miastami, pracujemy ze związkami sportowymi właśnie po to, żeby tę kandydaturę maksymalnie dobrze przygotować. Walka o olimpijskie medale odbywałaby się w kilku miastach, ale głównym gospodarzem miałaby być Warszawa. A jedną z głównych aren - rozbudowany PGE Narodowy. Który powstał z tej okazji. Poland - Ukraine Euro 2012 było dotychczas najważniejszą imprezą sportową organizowaną w Polsce. Igrzyska to większe wyzwanie. Piłka nożna to jedna z ponad 30 dyscyplin olimpijskich. Zorganizowaliśmy wspaniałe Euro, zorganizowaliśmy igrzyska europejskie, jesteśmy absolutnie zdolni do tego, żeby zorganizować igrzyska olimpijskie. Najbliższe miesiące będą miesiącami bardzo, bardzo wytężonej pracy. M.in. Roberta Korzeniowskiego, członka komitetu ds. strategii rozwoju polskiego sportu. Dzisiaj zespół roboczy, który pracuje nad aplikacją olimpijską, będzie myślał o tym, jak najlepiej wykorzystać to, co już mamy, czego będziemy ewentualnie potrzebować w przyszłości. To jest mnóstwo czasu do zbudowania infrastruktury. Dziennikarz sportowy Tomasz Kowalczyk kilka razy był na igrzyskach. Przekonuje, że warto infrastrukturę budować - i dla sportowców, i dla kibiców. Akurat miałem okazję relacjonować wyścig Klaudii Zwolińskiej i chyba nigdy na kajakarstwie tylu widzów nie widziałem ja i nie widziała też Klaudia Zwolińska, 15 tysięcy osób na kajakarstwie górskim. Polska ma się wzorować na Paryżu. Tworzyć obiekty tak, żeby były wykorzystywane nie tylko w trakcie igrzysk. Dzisiejsze areny igrzysk w Paryżu, takie jak Pola Marsowe, plac Inwalidów, Montmartre, nie świecą pustkami. Igrzyska to wizytówka kraju i miasta. W ich trakcie Paryż odwiedziło 15 mln ludzi, którzy zostawili miliony euro w lokalnych hotelach, sklepach i restauracjach. Są zyski, są też duże wydatki. Właściwie wszystkie igrzyska olimpijskie letnie zakończyły się stratą finansową. Więc możemy sobie zadać pytanie, po co nam generowanie kolejnych strat finansowych dla naszej gospodarki. Miasta na całym świecie zabiegają jednak o organizację Igrzysk. W zeszłym roku Paryż gościł olimpijczyków już po raz 3. Za 3 lata po raz trzeci igrzyska zorganizuje Los Angeles. Warszawa na razie jest kandydatem na kandydata. W Pytaniu Dnia gościem Doroty Wysockiej-Schnepf będzie nowy szef Kancelarii Sejmu Marek Siwiec, a potem w Trójkącie Politycznym - minister sprawiedliwości Waldemar Żurek. Dobrego wieczoru.