Dobry wieczór, zaczynamy program "19.30". Oto co przed nami. Pytania bez odpowiedzi. Korzystam z przepisu artykułu 11 c ust. 1 pkt 2 - prawa do odmowy składania zeznań, dziękuję. I oskarżenia przed komisją. Kierownictwo polityczne Zjednoczonej Prawicy usiłowało tuszować aferę wizową. Szwecja bliżej NATO. Jako Szwecja mamy nowoczesne siły powietrzne, doskonałe okręty podwodne specjalnie przystosowane do warunków na Morzu Bałtyckim i zaawansowaną technologicznie flotę. Ciepło, cieplej, luty! W duszy gra, motyle w brzuchu. Zaraz weselej na świecie. Pierwszy dzień przesłuchań i kluczowi świadkowie. Przed komisją, która ma zbadać kulisy afery wizowej, stanął były wiceminister spraw zagranicznych i jego współpracownik. Minister na pytanie nie odpowiedział, bo ma takie prawo. Jego współpracownik mówi za to dużo i w jawnej części przesłuchania oskarża: politycy Zjednoczonej Prawicy tuszowali aferę. Czy słowo przeciwko słowu może cokolwiek wyjaśnić? Potwierdzam występowanie nadużyć, zaniedbań i zaniechań w zakresie legalizacji pobytu obcokrajowców w Polsce. Jeden z głównych oskarżonych w tak zwanej aferze wizowej. Nazywam się Edgar Kobos i dzisiaj pierwszy raz wyrażam zgodę na publikację mojego wizerunku. Były współpracownik Piotra Wawrzyka, wiceministra spraw Zagranicznych w rządzie Prawa i Sprawiedliwości. Kobos miał pełnić kluczową rolę w procederze w polskim MSZ. I, jak mówi, politycy o tym wiedzieli. Ta afera jest jednak faktem, a ja jestem jedną z wielu osób, które w niej uczestniczyły. W mojej ocenie kierownictwo Zjednoczonej Prawicy usiłowało tuszować aferę wizową. Przypomnijmy, w czasie rządów PiS w MSZ miało dochodzić do nieprawidłowości w wydawaniu wiz dla obcokrajowców m.in. z Azji czy Afryki. Dotykamy tego najbardziej obrzydliwego procederu korupcyjnego, który rozwijał się przez kilka lat wokół Ministerstwa Spraw Zagranicznych i nie byłby możliwy bez kierownictwa MSZ, bez polityków PiS-u. Edgar Kobos w kwietniu zeszłego roku został zatrzymany przez CBA. Wpadł, gdy agent działający pod przykrywką wręczył mu 160 tys. zł łapówki. Miał załatwić wizy dla pracowników z Indii. O wielkości afery wizowej świadczy liczba wydanych wiz, a także inne, np. działania legislacyjne podejmowane przez Piotra Wawrzyka. Nazwisko byłego wiceministra padało dziś często. Urzędnicy w MSZ mieli, według Kobosa, wymuszać na konsulach wydawanie wiz. Ci ludzie podlegali pod Zbigniewa Raua i Piotra Wawrzyka. Świadek komisji podkreśla, że z wiceministrem pracował od dawna. Gdy trafił do aresztu, Wawrzyk pozostał w rządzie. Premier zdymisjonował go dopiero, gdy były współpracownik opuścił areszt. I pojawiło się realne zagrożenie dla ówczesnej władzy, że mógłbym spróbować iść do mediów i nagłośnić tę sprawę. Dziś oskarża: służby nie wykazały wystarczającego zaangażowania w śledztwo. Do dnia dzisiejszego organy ścigania nie zapewniły mi bezpiecznych warunków, żebym mógł powiedzieć o wszystkim. Na wniosek pełnomocników świadka resztę przesłuchania utajniono. Pan Edgar rzucił pewne oskarżenia publicznie, a jeżeli chodzi o składanie zeznań, to one już nie będą publiczne. Więc dlaczego opinia publiczna nie może się tego dowiedzieć? Dlaczego nie możemy zapytać? Może rzucić każde oskarżenie. Może kłamać, bo ma do tego prawo jako osoba, która jest podejrzaną osobą. Widzimy, że to nie była aferka, tylko gigantyczna afera, która wyrosła pod bokiem Morawieckiego, Kamińskiego, Kaczyńskiego i Raua. Przed komisją stanął dziś także sam Piotr Wawrzyk. Wątpliwości członków komisji jednak nie rozwiał. Korzystam z przepisu art. 11c ust. 1 pkt 2 - prawa do odmowy składania zeznań, dziękuję. Przesłuchanie Wawrzyka skończyło się po kilkudziesięciu minutach. Dziś na wniosek komisji do Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu weszło Centralne Biuro Antykorupcyjne. To w związku z programem Poland Business Harbour. Chodziło o szybką ścieżkę wydawania wiz pracowniczych bez pozwoleń na pracę. Ministrowie rolnictwa w Brukseli, rolnicy w Świecku, a jutro przyjadą do Warszawy. Produkują za drogo, sprzedają za tanio, mają dość Zielonego Ładu i konkurencji z płodami ze Wschodu, z którą nie mają szans. Taka jest z grubsza mapa problemów w polskim rolnictwie, choć gniewne echa słychać w całej Europie. Płoną opony w Brukseli, zboże sypie się na tory w Polsce. Kto ma na to plan? Minister rolnictwa już po rozmowach w Brukseli. Unijna rada ministrów ds. rolnictwa w cieniu protestów. To rolnicze "nie" przeciwko polityce rolnej Wspólnoty. Bruksela. Madryt. Gorzów Wielkopolski. Mam nadzieję, że to przyniesie jakiekolwiek skutki i rządzący po prostu zadziałają w KE i coś spróbują zmienić. Założenia Zielonego Ładu przedstawiono w 2019 r., jeszcze dwa lata temu program chwaliło PiS na czele z unijnym komisarzem ds. rolnictwa wyznaczonym przez PiS. Dziś Zjednoczona Prawica narrację zmienia. Wiele innych jeszcze szaleństw ideologicznych będzie wdrażanych tak samo jak ten Green Deal. Komisarz wojciechowski nie ma nic wspólnego z tymi postulatami rolników. PiS winą za protest chce obarczyć rząd Donalda Tuska i Unię Europejską. Niech wreszcie PiS sprawi, że komisarz przez nich powołany poważnie zajmie się tym problemem i go po prostu rozwiąże. Zielony Ład to pakiet rozwiązań, dzięki którym do 2050 roku państwa Unii przestaną negatywnie wpływać na klimat. Wśród założeń są także te dotyczące rolnictwa. Pod wpływem rolniczych protestów Komisja Europejska z części się wycofuje lub je zmienia. Na przykład te o ograniczeniu pestycydów. Zmieniono już też zasady ugorowania gruntów. To według rolników za mało. Nadal blokują dojazd do terminali granicznych z Ukrainą. Tu w Świecku przez kilkanaście godzin blokowali przejście graniczne z Niemcami. Premier naszego rządu ma dużą siłę przebicia Parlamencie UE i prosimy, żeby wykorzystał swoje możliwości w negocjacjach w naszej sprawie. Tyle że Zielony Ład to nie tylko sprawa rolników. Gdy nie pomyślimy o tym, żeby zmienić nasze rolnictwo na bardziej przyjazne z perspektywy zarządzania wodą, to to rolnictwo będzie się borykać z coraz większymi problemami. Na planecie, która jest ugotowana, nie ma rolnictwa, nie ma żywności, nie ma tego wszystkiego, co jest potrzebne do życia. Rolnicy zaostrzają protesty. Jutro ciągnikami przyjadą do Warszawy. Ten cały Zielony Ład nie do poprawek, nie do zawieszek, tylko do kosza. I trzeba niech siądą mądrzy ludzie Do stolicy może przyjechać nawet 50 tys. osób. Zastępca Prokuratora Krajowego Dariusz Korneluk otrzymał rekomendację komisji konkursowej na stanowisko prokuratora krajowego. O wynikach konkursu poinformował minister Adam Bodnar. Dariusz Korneluk to współzałożyciel Stowarzyszenia Prokuratorów Lex Super Omnia i wieloletni prokurator wszystkich szczebli. Był szefem Prokuratur Rejonowej Warszawa-Praga Północ w Warszawie, Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie, a w końcu szefem Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. Dariusza Korneluka wybrano spośród 5 kandydatów. Prokuratura Okręgowa w Zamościu skierowała do Parlamentu Europejskiego wniosek o uchylenie immunitetu europosła Ryszarda Cz. w związku z podejrzeniem zawyżenia kosztów podróży służbowych. Miedzy 2009 a 2013 rokiem europoseł podjął z kasy Europarlamentu ponad 200 tys. euro nienależnego zwrotu kosztów podróży. Przedłożył 243 wnioski o zwrot kosztów podróży, w których to wnioskach wskazywał nieprawdziwe dane co do ilości przejechanych kilometrów, co do aut, którymi miał podróżować. Na skutek wprowadzenia w błąd pracowników Parlamentu Europejskiego doprowadził do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w znacznej wartości, 203 tys. euro, przy czym wedle ustaleń prokuratury z przestępstwa uczynił sobie stałe źródło dochodu. Wszystkie środki, o które zwrócił się Parlament Europejski, już dawno zostały zwrócone. Nie naraziłem na żadne straty również polskiego podatnika. To jest "19.30" w poniedziałek, a w programie dziś jeszcze: Wszystkim zależy na szybkim wyjaśnieniu sprawy. Poszukiwania sprawcy. Zaangażowani są wszyscy makowscy policjanci. Grosze emerytury. Opłaty tyle wynoszą, że zostaje mi 1000 zł na życie. Głowa państwa w Paryżu. Andrzej Duda na zaproszenie prezydenta Macrona bierze udział w spotkaniu światowych przywódców poświęconym pomocy Ukrainie. 2 lata od początku wojny widać wyraźnie, że bez pomocy z zewnątrz Ukraina padnie, ale to nie byłaby tylko jej porażka. Europa widzi w agresywnej polityce Kremla zagrożenie dla całego kontynentu. Anna Kowalska obserwuje przebieg spotkania. Dobry wieczór, Aniu. Powiedz, jaki jest cel i klimat rozmów? Ukraina jest zdeterminowana, potrzebuje naszej pomocy. Ta pomoc finansowa jest duża, ale dzisiaj sytuacja jest poważna i potrzebujemy zrywu, biorąc pod uwagę zmianę zagrożenia zarówno strategicznego, jak i militarnego. Potrzebujemy nowego zrywu. Rosja nie może wygrać tej wojny. Będziemy rozmawiali o formach wsparcia dla Ukrainy. Będziemy rozmawiali o działaniach, jakie podejmuje Rosja. Będziemy rozmawiali o kolejnych elementach odpowiedzi, jakie powinny zostać Rosji udzielone. I będziemy rozmawiali o tym, jak umocnić bezpieczeństwo w naszej części Europy wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę. W parlamencie Węgier, który rozpoczyna wiosenną sesję, Politycy mają przygotować jasny plan jak szybko pomóc Ukrainie. Pokazać Putinowi i to jest główna wiadomość z Paryża, że cała Europa stoi murem za Ukrainą. W parlamencie Węgier, który rozpoczyna wiosenną sesję, planowane jest głosowanie w sprawie ratyfikowania akcesji Szwecji do NATO. Mimo zapewnień Węgry są ostatnim krajem członkowskim, który nie wyraził jeszcze zgody na przystąpienie Szwecji do Sojuszu. Oficjalnie ludzie Fideszu cały czas byli za, ale to podpisu Orbana cały czas brakuje. I to nie jest jedyny moment, w którym na tle Europy nasz bratanek bywa kłopotliwie oryginalny. Na to głosowanie Sztokholm czekał prawie 2 lata. 188 głosów za - parlament przyjął ustawę. Węgierski parlament zgodził się na akcesję Szwecji do NATO - po kilkugodzinnej debacie. Wielu próbowało wtrącać się z zewnątrz w rozstrzyganie naszych sporów ze Szwecją, ale to nie pomagało, a utrudniło sprawę. Węgry nie tolerują, aby inni dyktowali nam treści porozumień czy też terminy ich zawarcia. Budapeszt był ostatnią przeszkodą na drodze Szwecji do Sojuszu. Potwierdzenie członkostwa było wydłużone przede wszystkim decyzją Turcji, która negocjowała dodatkowe warunki ze Szwecją i Stanami Zjednoczonymi. Węgrzy popełnili błąd, nie ratyfikując tego zawczasu. Teraz został już tylko krok, by ta flaga oficjalnie zawisła z innymi krajami tu - jako 32. kraj Sojuszu. Minister spraw zagranicznych Szwecji musi pojechać do USA, bo oni mają oryginał traktatu i tam w uroczysty sposób się podpisuje i załącza aneks i wtedy jest to przystąpienie. Rozszerzenie NATO o Szwecję ma kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa, szczególnie w obrębie Morza Bałtyckiego, gdzie rosyjska aktywność w ciągu ostatnich 5 lat znacznie wzrosła. Mamy nowoczesne siły powietrzne, doskonałe okręty podwodne specjalnie przystosowane do warunków na Morzu Bałtyckim i zaawansowaną technologicznie flotę. Niektórzy twierdzą, że kartą przetargową mogła okazać się umowa na myśliwce Gripen, którą podpisali kilka dni temu premier Orban i premier Szwecji. Wcześniej Orban mówił, że on nie wie, kiedy będzie głosowanie, a po spotkaniu z premierem Szwecji od razu mówił: "Tak, parlament będzie głosował". Krajom NATO coraz bardziej przeszkadza prorosyjska polityka Węgier i ich stosunek do ataku Rosji na Ukrainę. Nie może być miejsca w NATO i UE na jakiekolwiek wątpliwości w sprawie inwazji Rosji na Ukrainę. Jeśli ktoś jest członkiem tych organizacji, to z definicji musi wspierać Ukrainę. Szwecja w ciągu 2 lat chce zwiększyć swój potencjał wojskowy. Na ten cel planuje wydać 2% swojego PKB. Zakończyły się wybory parlamentarne i lokalne na Białorusi. I właściwie tu można by zakończyć tę historię, bo zwrotów i zmian w tym politycznym krajobrazie nikt się nie spodziewa. Kraje demokratyczne, Unia Europejska i Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie nawet nie wysłały swoich obserwatorów na te wybory. I tylko rzut oka na mapę każe pamiętać, że dyktatura łamiąca demokrację i gnębiąca opozycję to nasz najbliższy sąsiad. Swietłana Cichanouska przemówiła na Białorusi. Białorusini! Wiem, że nie zapomnieliście. Powiedzieliśmy "nie" dyktaturze, powiedzieliśmy "nie" wojnie. Dzisiaj mówimy "nie" fałszywym wyborom". Liderka białoruskiej opozycji dzięki akcji hakerów pojawiła się na 2000 ekranów reklamowych w całym kraju. To najbardziej spektakularna akcja przeciwników Łukaszenki od 2020 roku. I popsuła wyreżyserowany przez reżim spektakl. Mamy tutaj szeroki asortyment własnych wypieków. Są także pomarańcze, banany. To nie sklep spożywczy, a kiełbasa wyborcza w jednym z punktów głosownia. Lokale wyborcze bardzo mocno chroniono, żeby w ogóle nie doszło do żadnych tak zwanych prowokacji. W obwodzie homelskim milicja zatrzymała wyborcę za zrobienie zdjęcia karty do głosowania. W Bobrujsku komisja odwiedzała wyborców w takiej asyście. Tak zwane wybory reżimu nie spełniają żadnych standardów demokratycznych, przypominając bardziej operację wojskową przeciwko własnym obywatelom, konstytucji i zdrowemu rozsądkowi. Tak zwanej kampanii wyborczej towarzyszyła kampania masowych represji wymierzonych w przeciwników reżimu. Tylko w dwa dni poprzedzające głosowanie zatrzymano ok. 700 osób. Jaka jest skala represji na Białorusi? Nie ma niezależnej prasy, nie ma pozarządowych organizacji, nie ma partii politycznych opozycyjnych. Nie ma nic. To jest już totalitarnie kraj rządzony. W "bezwyborach" - jak określiła je białoruska opozycja - wzięli udział jedynie prorządowi kandydaci. Z jednym i tym samym przekazem. Po raz pierwszy w historii niepodległej Białorusi kandydatów opozycji zabrakło. Poza tym wirtualnym - stworzonym przez opozycję - którego Łukaszenka nie może uciszyć i nie może uwięzić. Tak jak tysięcy osób po sfałszowanych 4 lata temu wyborach prezydenckich, które doprowadziły do największych w historii Białorusi protestów. Reżim wciąż przetrzymuje ponad 1600 więźniów politycznych, w tym Andrzeja Poczobuta. Łukaszenka już dawno przekroczył linię czerwoną. Popełnił zbrodnię przeciwko narodowi białoruskiemu i nadal je popełnia. I Łukaszenka chce rządzić na Białorusi co najmniej 35 lat. Zakończone wczoraj głosowanie potępiły USA i Unia Europejska. Policja apeluje do świadków o pomoc w ustaleniu sprawcy śmiertelnego wypadku w Obiecanowie koło Makowa Mazowieckiego. W piątek na drodze krajowej nr 57 znaleziono rannego dwulatka. Dziecko najprawdopodobniej zostało potrącone przez samochód. Mały Oliwier zmarł w szpitalu. Te obrażenia, czyli złamanie kręgosłupa szyjnego, złamania kości czaszki, mogły powstać na skutek uderzenia nadwozia w tył dziecka. Nawet udzielenie pomocy medycznej dziecku nie uratowałoby jego życia. Dzięki apelom w mediach spłynęły do nas nagrania z kamer samochodowych. My również zabezpieczyliśmy monitoringi. Wszystkie te monitoringi są analizowane, wszystkim zależy na szybkim wyjaśnieniu sprawy. Dzisiaj wchodzą w życie nowe przepisy, które zmieniają zakres świadczeń w izbach przyjęć. Będzie można wykonać więcej badań i uzyskać więcej porad lekarskich. I to jest bardzo intrygująca propozycja, ale ci, którzy byli kiedyś na SOR-ze i znają tamtejsze rafy i mielizny, pytają, czy dola pacjenta zmieni się naprawdę. SOR - serce każdego szpitala. Przywiozłam koleżankę. Wcześniej była na innym SOR-ze, ale ją zbyli. Lekarz już przyszedł z rentgenem, to może teraz coś się ruszy. To w takich miejscach jak w soczewce koncentrują się problemy na linii pacjent-system. Wzięliśmy numerek. Nikt nam nie powiedział, że trzeba podejść do rejestracji z wypełnionymi dokumentami. Bez sensu siedzieliśmy godzinę. Narodowy Fundusz Zdrowia opublikował właśnie listę świadczeń, z jakich mogą skorzystać chorzy zgłaszający się po pomoc. Podzielono ją na 7 kategorii. Do tej pory mieliśmy 6 kategorii i teraz wydzielono osobno procedurę triażu, zakończoną odesłaniem pacjenta z SOR do placówki POZ. To usprawni współpracę między NFZ a szpitalami. Ma służyć poprawie jakości rozliczenia udzielanych świadczeń. Nie jesteśmy kurą przynoszącą złote jaja, tylko jesteśmy raczej kulą u nogi, jeśli chodzi o finanse szpitalne właśnie ze względu na fakt rozliczeń. Tej zmiany pacjenci nie odczują. Rewolucji na SOR-ach nie będzie. A ta jest potrzebna - mówią pacjenci. Bo choć od dziś lista specjalistycznych badań, które będzie można zrobić na SOR-ze, będzie dłuższa, to problem długich kolejek po pomoc pozostaje. Z cztery albo sześć godzin trzeba było czekać, albo nawet więcej. Lekarze przypominają jednak, by na SOR kierować się jedynie w stanie zagrożenia życia. Utrata przytomności, drgawki, ból w klatce, wypadek komunikacyjny, nagły uraz, krwawienie. Taki pacjent zgodnie z systemem segregacji triaż zostanie zakwalifikowany do koloru czerwonego. Oznacza to, że wymaga natychmiastowej pomocy. Reszta będzie czekać. Okazało się, że tam się robi wąskie gardło, bo SOR-y przejmują funkcje przychodni, które nie funkcjonują od pewnych godzin. Pacjenci nie zawsze wiedzą, z jaką dolegliwością i gdzie mogą się udać. Ludzie przychodzą z byle czym, no i kolejki się tworzą. I choć idea SOR-ów, wzorowana na Stanach Zjednoczonych, powstała pod koniec lat 90., wciąż wymaga wielu usprawnień. System informatyczny byśmy zrobili, sprzętu też można kupić, ale jest problem ludzki, bo brakuje specjalistów, którzy wytrzymują to tempo pracy. A tempo potrafi być bardzo szybkie. Tylko na ten warszawski SOR codziennie trafia ponad stu pacjentów. Fachowo to emerytura minimalna. Od marca wyniesie ok. 1800 zł brutto i trudno za to żyć, ale są Polacy, którzy pobierają świadczenie jeszcze mniejsze i jest ich prawie 400 tys. Resort pracy sonduje pomysł, by te groszowe zrównać z minimalnymi, bo w 2030 tych na groszowej będzie 600 tys. Pomysł drogi i nieetyczny czy konieczny, bo do ZUS-u zapuka wkrótce całe pokolenie całe życie pracujące na śmieciówkach. Mam 3000 zł, ale żona niedawno zmarła i na życie mi nie starcza, bo opłaty tyle wynoszą, że na życie zostaje mi 1000 zł. Ponad 3000 zł to tyle, ile wynosi w Polsce średnia emerytura. Niektórzy emeryci na życie mają znacznie mniej. Najniższe świadczenia wypłacane przez ZUS wynoszą 1-2 grosze. W Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych prowadzimy taką statystykę, ile osób pobiera emerytury niższe niż minimalne, czyli niższe niż 1588,44 zł. Takich osób jest ok. 400 tys. To tzw. emerytury groszowe. Szacuje się, że do 2030 roku będzie je pobierać ok. 600 tys. osób. To efekt obowiązujących przepisów. Prawo do emerytury mają osoby, które osiągnęły wiek emerytalny - 60 lat w przypadku kobiet i 65 w przypadku mężczyzn. Przepisy nie określają jednak minimalnego stażu pracy. W 2009 roku dopuściliśmy do tego, żeby dawać emeryturę już po pierwszej składce, więc te osoby, których dotyczy problem, to są zarówno ci, którym nie udało się troszeczkę dozbierać, jak i ci, którzy byli w systemie przypadkowo. Resort pracy sonduje pomysł podniesienia emerytur groszowych do poziomu emerytury minimalnej. Niewątpliwie ten problem wymaga systemowych rozwiązań, wymaga przeanalizowania pod względem kryterium racjonalności i kryterium sprawiedliwości. Eksperci pomysł podniesienia groszówek do emerytur minimalnych oceniają jednoznacznie. Myślę, że ten pomysł to jest rozpoczęcie burzy mózgów. Nie sądzę, żeby on był traktowany na poważnie, a przynajmniej mam taką nadzieję. Wydaje mi się, że z punktu widzenia sprawiedliwości społecznej płacenie takim osobom minimalnych emerytur byłoby dosyć dużym nadużyciem w stosunku do tych, którzy naprawdę ciężko pracowali i płacili składki. Podobnego zdania są emeryci, chociaż są bardziej wyrozumiali. Jest to społecznie niesprawiedliwe, ale z różnych powodów ludzie nie pracują, nie każdy z lenistwa. Już teraz osoby otrzymujące tzw. groszówki dostają też 13. i 14. emeryturę. Dwa razy w roku na ich konto wpływa minimalne świadczenie emerytalne. Rodzina i przyjaciele żegnają dziś Tomasza Komendę. Odsiedział 18 lat za zbrodnię, której nie popełnił. W końcu państwo dostrzegło błąd, zadośćuczyniło, ale wolnego już Komendę dopadła choroba. Nie będzie zdjęć pogrzebu ani żałobników, bo rodzina nie chciała obecności prasy, ale będzie opowieść o losie tych, którzy wyszli zza krat i na wolności próbują udźwignąć życie. Bez pomocy to bywa trudne. Jarek przez 20 lat był bezdomnym alkoholikiem. Zarabiał jako tzw. "słup". Na jego dowód wyłudzano pieniądze. Miałem kilka wyroków, ale po prostu wróciłem do ludzi. Od 5 lat jestem "normalnym człowiekiem". Dostałem mieszkanie, poukładałem sobie życie. Podobnie było z Tomkiem. Spędziłem 6 miesięcy w zakładzie karnym. Jestem tu od 4 miesięcy po wyjściu z zakładu karnego. Podczas odsiadki trochę życie się pokomplikowało. Te dwie historie łączą się w tym miejscu - ośrodku pomocy dla byłych więźniów w Zabrzu. Trafiają tu ci, którzy po wyjściu z więzienia nie wiedzą, co zrobić z wolnością. 94 tys. - tyle osób rocznie wychodzi na wolność przez taką bramę. Co możemy zrobić, by już nigdy nie musieli tu wrócić? Przede wszystkim stworzyć system dla byłych więźniów - uważa Edward Szeliga - sam były więzień, który kieruje ośrodkiem w Zabrzu. Dostają tu dach nad głowa i wsparcie. Ośrodek podpowiada, jak znaleźć pracę i jak ja utrzymać. Uczą się odpowiedzialności. Jesteśmy w takiej sytuacji, że w każdej chwili być może będę musiał zamknąć ten ośrodek i prawie 30 osób wysłać na ulice, bo powoli odcinają nam prądy, internet, wszystko. My jako kadra pracujemy za darmo od wielu miesięcy, bo nie mamy z czego się po prostu utrzymać. W ciągu 5 miesięcy od wyjścia na wolność aż 36% uwolnionych więźniów znów popełnia przestępstwo. Gdybyśmy byli bardziej skuteczni w tym, to byłyby większe oszczędności dla społeczeństwa, bo przecież nikomu nie zależy, by osoba kolejny raz i kolejny raz popełniała te same błędy i wchodziła na drogę przestępstwa. Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła, jak działa polski system. Jeżeli natomiast chodzi o długotrwałą pomoc, kompleksowa w adaptacji, ponownej adaptacji do społeczeństwa, absolutnie państwo nie spełnia swoich zadań. Ministerstwo Sprawiedliwości zapewnia, że pamięta o byłych więźniach, ale na razie porządkuje to, co zostawili po sobie poprzednicy. Specjalny zespół pracuje nad tymi standardami. Ja wiem, że to tak brzmi ogólnie, ale to jest szalenie istotna sprawa, by te standardy były ustawione w taki sposób, by nie było więcej nadużyć. Utrzymanie skazanego w więzieniu to wydatek niemal 5000 zł miesięcznie. W społecznym ośrodku readaptacji - połowę tej kwoty. Na koniec mamy dla państwa obrazy bardzo mało komfortowe dla każdego klimatologa. No bo serce naukowca mrozi strach o globalne ocieplenie i rozmontowany kalendarz, ale jak tu ukryć uśmiech na takie widoki? To wszystko w dzisiejszym wydaniu "19.30". Do zobaczenia.