Szczepionki, Ukraina i migracje - polityczne chwyty w kampanii prezydenckiej. Zatrzymania i deportacje - rząd wypowiada wojnę przestępcom cudzoziemcom. Dwóch zatrzymanych i śledztwo po zabójstwach seniorek w stolicy. W Państwowej Komisji Wyborczej zarejestrowano 25 prezydenckich komitetów wyborczych. Kandydaci zbierają podpisy i patrzą w sondaże, bo choć jest ich wiele, to tendencje widać. Mentzen goni Nawrockiego, Mentzena chce gonić Hołownia, Trzaskowski daleko z przodu, ale w II turze sumowanie głosów może przewrócić podium. Kiełbasa i to nie koniecznie wyborcza, Ukraina, szczepionki, migranci. Co jeszcze jest w grze, by dogonić i przegonić? Choć politycy zapewniają, że sondażami się nie przejmują... Tu się naprawdę wszystko może zmienić. ...to ich wpływ na kampanię widać gołym okiem. Im bardziej Sławomir Mentzen skraca dystans do Karola Nawrockiego - tu różnica poparcia w punktach procentowych od końca listopada do teraz - tym więcej poglądów Konfederacji w przemówieniach kandydata PiS. "Jestem przeciwko przymusowym szczepieniom" - ogłosił wczoraj Karol Nawrocki, wprowadzając w konsternację popierającą go partię. To jest jedna z tych nieznacznych różnic, które różnią mnie od kandydata Nawrockiego. Zdziwienie było podwójne, bo obywatelski kandydat, precyzując swoją wypowiedź, stworzył nowe jednostki chorobowe. Znamy przypadek szczepień na palio i choroby Heinego-Mediny. Panie pośle, co to jest palio? - Nie wiem. - A Karol Nawrocki wie? Ja słyszałem, że się przejęzyczył. Pani redaktor myślę, że każdemu z nas się zdarza. Dla rządzących to nie przejęzyczenie, a zwykła niewiedza. Tym bardziej, że polio to to samo, co choroba Heinego-Medina. A szczepionki, co zostało udowodnione, ratują życie. To mógłby przeczytać w podręczniku do VII klasy szkoły podstawowej. Stąd propozycja od posła koalicji, a zarazem nauczyciela biologii. Jeżeli będzie chciał pan korepetycji z biologii, to pana serdecznie zapraszam. Postaram się panu wszystko wyjaśnić. Karol Nawrocki woli wyjaśniać sam - także zawiłości geopolityki, w czym też zbliża się do Konfederacji. Kiedy tłumaczył, dlaczego w rocznicę napaści Rosji na Ukrainę zamieścił to nagranie. Uderzył w Unię, oskarżając ją o doprowadzenie do wojny. Ta trzecia rocznica powinna być głęboką refleksją dla elit UE, nad tym do czego doprowadziły futrując Federację Rosyjską środkami finansowymi. Ale robił to też rząd PiS, importując z Rosji towary o wartości blisko 100 mld euro. To wyliczenia GUS. Karol Nawrocki oprócz tego, że prowadził dynamiczną politykę międzynarodową w swoich apartamentach, chyba niezbyt wiele wie. Obywatelski kandydat widzi to inaczej i podobnie jak Sławomir Mentzen... Powinna zakończyć kult Stepana Bandery. ...uderza w Ukrainę, nie tylko mówiąc "nie" jej wejściu do Unii i NATO. Obywatele, którzy przybyli tutaj z Ukrainy, sprawiają problemy w kolejkach do szpitali. Rafał Trzaskowski, który dziś spotkał się z zagranicznymi dziennikarzami, konsekwentnie przekonuje, że silna i niepodległa Ukraina to polska racja stanu. My wszyscy Europejczycy mówimy, że dalej będziemy wspierać Ukrainę militarnie, dalej będziemy wspierać europejskie aspiracje Ukrainy Kandydat koalicji prowadzi w sondażach i jako jedyny ma wyższe poparcie niż popierająca go partia. W przypadku Karola Nawrockiego jest ono niższe o 6 punktów procentowych. Prawo i Sprawiedliwość podmieni kandydata? Na pewno bardzo poważnie na ten temat debatują. Za chwilę położymy kilka milionów podpisów dla tego kandydata i wtedy kontrkandydatom mina zrzednie. Kontrkandydatów, którzy zarejestrowali w PKW swoje komitety, jest 25. Na razie wymagane 100 tys. podpisów złożył tylko sztab Sławomira Mentzena. Panowie leśnicy z zarzutami. Prokuratura twierdzi, że zrobili sobie w Lasach Państwowych pokaźne królestwo z przyzwoitym budżetem. Na tyle przyzwoitym, że było ich stać na płacenie realnych pieniędzy za nierealną robotę fikcyjnych fachowców. Fachowcy zresztą też w kłopotach, bo Sejm zabiera się za zdejmowanie immunitetów. Nie pierwszych, bo w tym środowisku przybywa dużych nazwisk z poważnymi zarzutami. Prokurator postawił zarzuty 3 byłym dyrektorom Lasów Państwowych. Prokuratura nie ma wątpliwości. To oni: Józef K., Michał C. i Andrzej S. powinni odpowiedzieć w związku z pozornym zatrudnieniem Dariusza Mateckiego w Lasach Państwowych. Cała trójka usłyszała zarzuty przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków. Do winy się nie przyznają. Brak jest jakiegokolwiek dowodu, żeby świadczył tę pracę. Brak jest logowania do systemu, brak jest używania maila do systemu, Oczywiście w pracy się nie stawiał. Według prokuratury dyrektorzy w Lasach Państwowych już na etapie zatrudniania Mateckiego mieli wiedzieć, że ten w rzeczywistości pracy na rzecz Lasów Państwowych nie będzie wykonywał. Wykorzystywał ten swój czas do tego, aby po prostu promować PiS w mediach społecznościowych. A konkretniej, ludzi związanych z ugrupowaniem Zbigniewa Ziobry - słyszymy w Sejmie. Lasy Państwowe stały się politycznym łupem Solidarnej czy tam Suwerennej Polski Zbigniewa Ziobro. Ministerstwo Klimatu wyliczyło, że za rządów PiS na cele, które z lasem miały niewiele wspólnego, wydano pół miliarda złotych. W tym na takie zatrudnienie. Były pracownik biura poselskiego ministra Wosia znalazł zatrudnienie, pracę zdalną w opiece nad żubrami. Gospodarka leśna to bardzo duże pieniądze. Oprócz Lasów Państwowych ludzie Zbigniewa Ziobry zarządzali też Funduszem Sprawiedliwości. Te dwie sprawy łączą się w zarzutach, które prokuratura chce postawić Dariuszowi Mateckiemu, bliskiemu współpracownikowi Zbigniewa Ziobry. Poseł PiS-u ma usłyszeć łącznie 6 zarzutów. 3 dotyczące fikcyjnego zatrudnienia w Lasach Państwowych, kolejne 3 dotyczą Funduszu Sprawiedliwości, w którego konkursach wygrywały zaprzyjaźnione z Mateckim organizacje. Dariusz Matecki jest podejrzany o wyprowadzanie publicznych pieniędzy poprzez te właśnie granty dla tych organizacji i jest podejrzewany o ustawianie tych konkursów i też udział w procederze prania pieniędzy. Prokuratura z obawy przed mataczeniem chce, by Matecki trafił do aresztu. Jednak to będzie możliwe dopiero wtedy, gdy Sejm uchyli mu immunitet. Jeśli tak się stanie, Dariusz Matecki dołączy do tych polityków związanych z Ziobrą, którzy immunitet już stracili. Długo czekaliśmy na to, żeby wreszcie prokuratura dokończyła analizy, które trwają od wielu miesięcy, i zajęła się immunitetami poszczególnych posłów. Mamy do czynienia z igrzyskami, z atakiem na opozycję. To nie atak, a sprawiedliwość - odpowiadają politycy koalicji rządzącej. Matecki to tylko wierzchołek góry lodowej. Tak naprawdę tam było zaangażowanych wiele działaczy Suwerennej Polski. A na szczycie tej piramidy stał minister Ziobro. Rozliczenia trwają, wkrótce kolejne efekty - zapowiada minister sprawiedliwości. Co do więziennictwa, tam też sporo się dzieje. Służba Więzienna to formacja, która również podlegała byłemu ministrowi sprawiedliwości. Najmocniejszym asem w moim rękawie jest konstytucja. Były przełożony Ziobry też ma kłopoty. W czwartek były premier ma usłyszeć zarzuty w śledztwie dotyczącym wyborów kopertowych. Są bezwzględni, brutalni, bywają zorganizowani. Załatwiają swoje porachunki na polskich ulicach, bo tu robią swoje brudne interesy. Zagraniczne gangi, głównie ze wschodu, rozpychają się w Polsce. To nie są chuligani czy kieszonkowcy, ale bandyci z bronią i bez zahamowań. Resort spraw wewnętrznych raportuje do premiera stan spraw i zapowiada działania. Także deportacje. Badają otoczenie, a potem okradają samochód. Właściciel akurat pakował zakupy do bagażnika. Czterej obywatele Gruzji wpadli w ręce policji po tym, jak na parkingu przed galerią handlową w Warszawie ukradli z dwóch samochodów 20 tys. złotych. Specjalizują się oni właśnie w kradzieży dużych sum gotówki. Zazwyczaj obserwują oni swoje ofiary przed kantorami czy też bankiem i po prostu korzystają z nieuwagi swoich ofiar. Liczba przestępstw popełnianych przez osoby zza wschodniej granicy rośnie. Pojawiają się porównania do powrotu przestępczości z lat 90. Równie brutalne, bezwzględnej i wyspecjalizowanej. Wiele z tych osób funkcjonowało w jednostkach specjalnych w różnego rodzaju działaniach, które wiążą się z konfliktami na całym świecie. Stąd stanowcza zapowiedź premiera Donalda Tuska. To pokłosie akcji policji i Straży Granicznej. Służby skontrolowały prawie 2500 cudzoziemców. Deportacje mają objąć 400 osób, większość przebywa w Polsce bez zezwolenia. Przygotowywane są kolejne loty deportacyjne. Również trwają postępowania, bo część z tych osób, które zostały zatrzymane 13, 14 lutego i w ostatnich dniach, podlega karze aresztu i będzie osądzana w Polsce za przestępstwa w Polsce. Trzy osoby zostaną deportowane z powodu "zagrożenia dla obronności lub bezpieczeństwa narodowego". Każdy przypadek traktowany jest indywidualnie, te procedury mogą mieć różny czas trwania, natomiast funkcjonariusze Straży Granicznej bez zbędnej zwłoki prowadzą czynności zmierzające do wydania takich decyzji zobowiązujących do powrotu. W 2023 roku zarzuty działania w zorganizowanej grupie przestępczej usłyszało 46 podejrzanych obcokrajowców. W ubiegłym roku niemal 120. Cudzoziemcy odpowiadają za 5% wszystkich popełnionych w Polsce przestępstw. Najczęściej stoją za nimi Ukraińcy i Gruzini. Mamy jednostki wyspecjalizowane, gdzie mamy lidera, i co najważniejsze, gdzie mamy celowe działanie tych osób nastawione na popełnienie przestępstw, oczywiście w celu osiągnięcia zysku. Policji nie jest łatwo namierzać tych przestępców, bo korzystają z prawa wjazdu do Polski bez wizy na 90 dni. Wyłącznie na podstawie paszportu. Nierzadko fałszywego. Te dokumenty, którymi posługują się ci sprawcy, są bardzo dobrze podrobione i ta tożsamość, którą oni się legitymują, jest zgoła odmienna od tej, jaka jest faktycznie. Tylko w ubiegłym roku deportowano ponad 8000 cudzoziemców, którzy łamali polskie prawo. To jest "19.30", przed nami jeszcze między innymi: Przeraziłam się, co się dzieje. Seria zabójstw seniorek. Jesteśmy wszyscy w szoku. Wszyscy się boją. Są ślady złamań kończyn górnych i krwiaki przymózgowe. Skatowane niemowlę. Podejrzani są rodzice dziecka, którzy usłyszeli zarzuty. Ameryka i Ukraina mają plan współpracy. Umowa jest datowana na 24 lutego. Tworzy fundusz, do którego Ukraina wniesie połowę dochodów z przyszłych zysków z ukraińskich zasobów metali ziem rzadkich. W umowie nie ma oczywistych gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy, ale Amerykanie twierdzą, że samo partnerstwo ekonomiczne to już gwarancja. Czy to jest początek drogi do pokoju i czy Rosja też tak uważa? Donald Trump wyciąga ręce po ukraińskie złoża. I twierdzi, że dostanie więcej, niż Waszyngton wydał na wsparcie Kijowa. To jest bardzo duża sprawa. To może być umowa warta bilion dolarów. By ją podpisać, najprawdopodobniej już w piątek do Białego Domu przyjedzie Wołodymyr Zełenski. Ale nastroje studzi. To początek, to na razie umowa ramowa. Może okazać się wielkim sukcesem albo po prostu zniknąć. Sukces będzie zależał od naszej rozmowy z prezydentem Trumpem. Umowa to czterostronicowy dokument. Zakłada utworzenie specjalnego funduszu, do którego Ukraina miałaby wpłacać połowę wpływów ze sprzedaży swoich surowców. Pieniądze mają być zarządzane przez oba państwa i wykorzystywane do inwestycji w Ukrainie. Rząd Stanów Zjednoczonych Ameryki wesprze wysiłki Ukrainy na rzecz uzyskania gwarancji bezpieczeństwa W punkcie 10. pada zdanie, że Waszyngton wesprze wysiłki Ukrainy na rzecz uzyskania gwarancji bezpieczeństwa niezbędnych do stworzenia trwałego pokoju. Ale konkretów nie ma. To porozumienie może być częścią przyszłych gwarancji bezpieczeństwa. Ale musimy zrozumieć szerszą wizję: co dalej z Ukrainą, gdzie jesteśmy w tym wszystkim. Trump zasugerował, że jeśli Kijów umowę zatwierdzi, to będzie kontynuował pomoc militarną dla Ukrainy. Przynajmniej do czasu porozumienia z Rosją. 350 mld dolarów, mnóstwo sprzętu wojskowego i prawo do dalszej walki. Gra idzie o dostęp do metali ziem rzadkich. Ukraina posiada 20% światowych zasobów grafitu i 7% kluczowego dla wojska tytanu. Kijów ma też jedne z największych rezerw litu w Europie. 70% tych zasobów znajduje się na terenach, które kontroluje Rosja. Ani prezydent Ukrainy, ani rząd nigdy nie podpiszą ani nawet nie rozważą żadnych niewolniczych lub kolonialnych traktatów, które nie uwzględniałyby interesów naszego państwa. Pierwszą umowę Amerykanie podsunęli Zełenskiemu dwa tygodnie temu. I mieli dać godzinę na jej podpisanie. Zareagował krzykiem. A gdy wyszedł na tę konferencję, nie był w stanie ukryć zdenerwowania. Głos sekretarza skarbu wyraźnie zaś drżał. Tydzień później Amerykanie zagrozili Ukrainie, że odetną dostęp do sieci łączności Starlink, krytycznej dla wojska, jeśli Kijów nie da USA dostępu do złóż w zamian za dotychczasowe wsparcie. Najważniejsze dla mnie było to, że nie jesteśmy dłużnikami, pomimo tego, co mówią media. Umowa nie zawiera 500 mld dolarów długu. Uważałem, że byłoby to niesprawiedliwe wobec nas. Przeciwko tej umowie w Kijowie przed ambasadą USA protestowali Ukraińcy. Jeden z napisów na transparentach brzmiał: "Nie dla grabieży Ukrainy". Ukraina to duży kraj. Tak duży, że zmieści się w nim koszmar wojny, gruzów, bombardowań i śmierci, ale też spokój wieczornych spacerów, urlopowych planów i rutynowej codzienności. Piętno wojny jest blisko, a niepokój w każdej rodzinie, bo bomby Putina mają taki zasięg, ale życie nie wszędzie musiało wejść do schronów i w okopy. Jak żyje naród tam, gdzie wojna się zabliźniła? Godzina 4.52. Alarm przeciwlotniczy budzi mieszkańców Iwano-Frankiwska na zachodzie Ukrainy. Tym razem kończy się na ostrzeżeniu i miasto bez strat budzi się do życia. Na lokalnym targowisku mimo mrozu już o świcie pojawiają się pierwsi sprzedawcy. Wśród nich jest Petro, który w ten sposób dorabia do emerytury. To po przeliczeniu niecałe 250 złotych. Gdyby nie krowa i świnie, które mam w gospodarstwie, to nie wiem, co by było. A przecież paliwo trzeba kupić, podatki zapłacić i tak dalej. Z podobnymi dylematami zmaga się Halyna. Chociaż sama ledwo wiąże koniec z końcem, część oszczędności przeznacza na wsparcie ukraińskiej armii. Najważniejsze, żeby naszym chłopcom na froncie niczego nie brakowało. Takie podejście ma większość mieszkańców. Regularnie wspierają zbiórki pieniędzy na walkę z okupantem. Na zachodzie Ukrainy celem bombardowań częściej są miasta, ale prowincja, na którą pojechaliśmy, ma swoje problemy, głównie ekonomiczne. Uprawiamy ziemniaki, sprzedajemy drewno, ale to pozwala na egzystencję, nie na życie. Jarosława Czabaniuka spotykamy we wsi Strupków. Rolnicy zabierają nas do miejsca pamięci poświęconego ich kolegom. To moi sąsiedzi. Ojciec poszedł do wojska, żeby syna nie wzięli. Ale młody uniósł się honorem i też się zaciągnął. Byli na różnych frontach. Najpierw zginął ojciec, a dwa miesiące później syn. Takich historii jest tutaj znacznie więcej. Część słyszymy w lokalnym sklepie od Luby, ekspedientki, której wypłata po przeliczeniu to niecałe 600 złotych. Ceny bardzo się zmieniły przez te trzy lata? Bardzo! Ceny europejskie, a wypłaty ukraińskie. Na półkach niczego nie brakuje, ale ludziom pieniędzy brakuje. Więc biorą na zeszyt. Wracamy do Iwano-Frankiwska. W mieście nie brakuje dobrze prosperujących, mimo wojny, biznesów. Oksana Krasilnikowa od 20 lat prowadzi kwiaciarnię w centrum miasta. Mówi, że to wciąż opłacalna działalność, choć klientów jest mniej niż kiedyś. Ludzie nawet w najgorszy czas chcą otaczać się pięknymi rzeczami. Podczas wojny też obchodzą urodziny, imieniny. Widocznie to pozwala nam zachować człowieczeństwo. Człowieczeństwo, którego wróg próbuje Ukraińców pozbawić. Bezskutecznie. Komunikaty o zdrowiu Ojca Świętego są lakoniczne, ale uspokajające. Papież sypia dobrze i odpoczywa. Franciszek od prawie dwóch tygodni w klinice Gemelli leczy zapalenie płuc i ma za sobą kryzysy, ale znajduje czas i siły na pracę. Anna Hałas jest w Watykanie. Powiedz, jakie informacje mają lekarze na wieczór? Stan papieża Franciszka uległ dalszej nieznacznej poprawie. To najnowszy komunikat Stolicy Apostolskiej. Nie ma już niewydolności nerek. Tomografia komputerowa klatki piersiowej nie wykazała powikłań. Jest wręcz mowa o normalnej ewolucji zapalenia płuc. Papież nadal otrzymuje tlen, ale nie było kryzysów oddechowych. Nie ma też w tym komunikacie słów "stan krytyczny", które były wcześniej. Ale lekarze są ostrożni. To, ze papież dobrze spał, zjadł śniadanie, spotkał się z kimś też trzeba czytać w pewnym kontekście. Bo jeżeli dobrze spał, jeżeli zjadł śniadanie, to znaczy, że nie jest intubowany, jeśli się z kimś spotkał, to znaczy, że już tam można do niego wchodzić, czyli zagrożenie nie jest już takie duże, jak było wcześniej. Tam jest bardzo wiele kontekstów, które należy brać pod uwagę, ale przede wszystkim trzeba tych dobrych, poważnych źródeł szukać, bo i sami lekarze są bardzo ostrożni. A wierni na placu św. Piotra co wieczór modlą się w intencji zdrowia papieża. Wczoraj modlitwę odprawił kardynał. Dzisiaj modlitwie wieczornej przewodniczyć będzie kardynał dziekan kolegium kardynalskiego. Szokujące nagranie z lotniska Midway w Chicago. Brakowało kilku sekund i kilkudziesięciu metrów, żeby pasażerski Boeing 737 zderzył się przy lądowaniu z prywatnym odrzutowcem. Samolot linii lotniczych Southwest zgodnie z planem i instrukcjami z wieży lądował na swoim pasie lotniska w Chicago. Nagle na tym samym pasie pojawił się mały odrzutowiec, Challenger 350. Pilot pasażerskiego boeinga zdołał poderwać maszynę i dzięki temu uniknął katastrofy, potem bezpiecznie wylądował w drugim podejściu. Kontrolerzy instruowali pilotów prywatnego odrzutowca dwa razy, żeby poczekali, aż boeing wyląduje, ale ci, jak widać, zignorowali polecenia z wieży. Dlaczego? Na to pytanie zapewne będzie szukała odpowiedzi FAA, Cztery zabójstwa czterech starszych kobiet w różnych warszawskich dzielnicach. Stołeczna policja w działaniach, bo są podobieństwa, rabunkowy motyw i sposób działania sprawcy. Czy w Warszawie grasuje seryjny morderca? Na razie służby oszczędnie informują o śledztwie. Zanim służby pojawiły się na miejscu, 73-letnia mieszkanka tego bloku na warszawskich Kabatach została uduszona. Funkcjonariusze zastali splądrowane mieszkanie. Ofiara mieszkała sama. Zdenerwowałam się po prostu sytuacją. Pani Krystyna, sąsiadka z piętra, mówi, że to bardzo spokojna okolica. Teraz na mieszkańców padł blady strach. W nocy obudził mnie duży hałas. Mieszkam w zasadzie mieszkanie obok. Przeraziłam się, co się dzieje. Policja krzyczała: "Proszę otworzyć drzwi, bo jak nie, będziemy wyważać!". Widziałam, że straż pożarna szła tam z tyłu od strony tarasów, gdzie ten sprawca podobno wyskoczył. Został zatrzymany podczas próby ucieczki. Wcześniej miał związać ofiarę, zmusić do kontaktu z bankiem i zmiany limitu transakcji. Jesteśmy zaniepokojeni i przerażeni. Najbardziej zaniepokojone są te osoby, które mieszkają same, starsze i się nie obronią. Czy to czarna seria? Tego obawiają się warszawscy seniorzy. Na motyw rabunkowy wskazuje również historia z Rakowca. Z mieszkania uduszonej w weekend seniorki zniknęły obrazy. Jesteśmy wszyscy w szoku. Wszyscy się boją. Każdy się boi, nawet drzwi wejściowe, jak ktoś zadzwoni. W ogóle nie otwieram. Staramy się jakoś przeżyć ten szok. Tydzień wcześniej obrabowana i uduszona została seniorka ze Śródmieścia. Trzy morderstwa w stolicy śledczy powiązali z czwartym, do którego doszło 16 lutego w mieszkaniu przy ul. Pruszkowskiej, zaledwie kilka minut spacerem od ul. Księcia Trojdena, gdzie w niedzielę została zamordowana jedna z seniorek. Sprawca dokonywał rozpoznania, czyli orientował się na osoby starsze. Z tego powodu, że osoby starsze są słabe fizycznie. Stanowią łatwy obiekt napaści. Wspólny mianownik to również rabunek oraz morderstwo przez uduszenie. Prokuratura analizuje, czy zbrodnie są ze sobą powiązane. Proszę pamiętać, że znalezienie wspólnych elementów dopiero wtedy powoduje, że możemy domniemywać, że jest wspólny sprawca lub grupa sprawców. Do tej pory zatrzymano dwie osoby, 45-letniego Polaka i obywatela Ukrainy. Niewykluczone, że za morderstwami w stolicy stoi grupa przestępcza. Budzi to nasz niepokój i policja prowadzi intensywne działania. Będziemy informowali o rezultatach tych działań. Trwają śledztwa, trwają czynności. Są różne tropy, różne ślady. A jak dodaje prokuratura, sprawa jest rozwojowa, poważna i dotyczy wielu czynów o charakterze zbrodniczym. Kuba ma 10 miesięcy, ale nie miał szczęścia do rodziców, bo połamali mu ręce, spowodowali krwiaki mózgu i prawie zagłodzili. W jego krótkim życiu był już kurator sądowy, a że nie miał dostępu do chłopca, zażądał opinii lekarskiej. Wtedy lekarzom opadły ręce, bo do dziś nie wiedzą, jak można tak skatować dziecko. Rodzice trafili do aresztu, Kuba na leczenie, sprawa do prokuratury. 10-miesięczny Kubuś jest niedożywiony i ma liczne obrażenia ciała. Nie rozwija się prawidłowo, nie siada, nie wstaje. Są ślady złamań kończyn górnych i krwiaki przymózgowe. Obrażenia te, według wstępnej opinii biegłego, nie powstały przypadkowo. Cierpienie mieli zadawać dziecku jego rodzice, i to od wielu miesięcy. Zostały postawione zarzuty w sprawie znęcania się nad dzieckiem i spowodowania średniego uszczerbku na jego zdrowiu. Oboje temu zaprzeczają. Tyle że lekarze stwierdzili u chłopca syndrom dziecka maltretowanego. A para już kilka lat spędziła w więzieniu. Straciła też prawo do opieki nad starszymi dziećmi. Powód - znęcanie nad rodzeństwem. Pod ich opieką został Kuba i jego dwuletni brat. Matka dzieci jest w zaawansowanej ciąży. Będą odpowiadać w warunkach recydywy. To oznacza, że zasądzona kara może być surowsza. Grozi im do 12 lat pozbawienia wolności. Na razie decyzją sądu trafili do aresztu na trzy miesiące. Ich synek nadal jest w szpitalu. Dziecko ma zakończoną diagnostykę w stanie dobrym, jest odżywiane, ma uzupełniane witaminy i może zostać wypisane, o ile zostanie nam wskazane miejsce, do którego ma trafić. Rodzina miała przyznany nadzór kuratora sądowego i to on zażądał opinii lekarskiej. Para utrudniała mu kontakt z Kubusiem i często zmieniała miejsce zamieszkania. Sygnałem ostrzegawczym jest to, czy wcześniej nie było w rodzinie przemocy. Taka sytuacja wymaga większej czujności na kolejne sytuacje, kolejnych dzieci. Gdy nadzorowana rodzina, jak ta Kuby, regularnie znika, to trudne. A system okazuje się dziurawy. Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowuje rozwiązanie, by luki załatać. Stworzenie systemu monitorowania losów dziecka. Taki system pozwoli na szybką reakcję, połączenie kropek, połączenie faktów i podjęcie decyzji w stosunku do dziecka zdecydowanie szybciej, niż ma to obecnie miejsce. Najważniejsze, by te zmiany nie przyszły za późno. Tego ryzyka nie da się całkowicie wyeliminować. Natura, jak we wrześniu, może zesłać genueński niż, i żadna hydrotechnika nie pomoże, ale można je redukować. Program dla zlewni Nysy Kłodzkiej zakłada budowę suchych zbiorników retencyjnych, zakaz budowy na terenach zalewowych, wykup tych gruntów i przesiedlenia. Do nadrobienia są lata zaniedbań, i to nie tylko na Dolnym Śląsku. Kamieniec Ząbkowicki. Właśnie tu ma powstać zbiornik retencyjny. Zbiornik, na którego budowę miasto czeka od lat, bo gdyby powstał, straty związane z powodzią byłyby mniejsze. Mieszkańcy obawiają się dalej, że ta woda wróci? Obawiają się, że jak nie będą działać, nie będą tamy remontować, to niestety. Dlatego budowa zabezpieczeń to priorytet rządowego planu, który ma zredukować ryzyko związane z powodzią. Rozwiąże nam problem powodzi, która wystąpiła poniżej zbiornika czyli Nysa, zwłaszcza Lewin Brzeski, który praktycznie cały poszedł pod wodę. By nie doszło do powtórki, ma pomóc program dla zlewni Nysy Kłodzkiej. Chodzi o nadrobienie zaległości z czasów rządów Zjednoczonej Prawicy. To jest dobry start do bardzo poważnej dyskusji, która powinna toczyć się przez ostatnie 8 lat, a się nie toczyła. Rząd proponuje budowę m.in. suchych zbiorników retencyjnych w zlewni Nysy Kłodzkiej i Białej Lądeckiej. Jest 6 wariantów. Ich budowa wiąże się z przesiedleniem setek osób. Część z nich jest gotowa opuścić swoje nieruchomości, tylko na to czeka. Natomiast część z nich z różnych względów chciałaby zostać. Do tego zakaz budowy na terenach zalewowych i wykup najbardziej zagrożonych gruntów. Konsultacje społeczne potrwają do końca marca. Chcemy doprowadzić do tego, by na końcu wspólnie z mieszkańcami i samorządami wybrać wariant, który będzie najlepszą odpowiedzią na wyzwania, które są przed nami. Bo zagrożenia nie da się w pełni wyeliminować, ale plan może zminimalizować straty. Kluczowe jest jednak konsekwentne działanie. Jak się tworzy takie programy, to zasada jest taka, że one są długofalowe, żeby żaden rząd i żaden samorząd po upływie czasu po prostu o tym nie zapomniał. Eksperci w jednym są zgodni. O powodziach pamiętamy bardzo krótko. Na tyle, że w Barcikowicach w Zielonej Górze na terenach zalewowych planowana jest budowa nowego osiedla domków. Budowy i zabudowy centrum miasta to jest temat skończony. Nie będziemy wycinać parków w centrum miast, musimy lokalizować budownictwo w sołectwach. To jest bardzo zła decyzja samorządów. Dlatego warto przypominać historie takie jak Lidii Głuch z Bodzanowa. Zeszłoroczna powódź zniszczyła ponad 11 tys. podobnych domów. Od serca proszę - zabezpieczcie nas tutaj, zabezpieczcie Bodzanów. Plan dla województwa opolskiego będzie gotowy być w czerwcu. W 19.30 dziś to wszystko. Profesor Timothy Snyder, amerykański historyk, ekspert w sprawach Europy Wschodniej będzie gościem Doroty Wysockiej-Schnepf w "Pytaniu dnia".