Dobry wieczór, Marek Czyż, zapraszam na program 19.30. Zatrzymano 4 osoby. Fundusz Sprawiedliwości pod lupą. Co to jest za bandytyzm, w jaki sposób jest to robione? Nie ma w tej chwili już żadnych świętych krów. Mecz o euro. Musimy bardzo uważać na Lewandowskiego. Polska górą, polska górą! To był jeden z największych mostów na świecie. Statek towarowy uderzył w most. Badamy, co dokładnie się wydarzyło. Na zlecenie prokuratury - ABW w działaniach. Są przeszukania domów, zatrzymania osób i potencjalnych dowodów. Tak Ministerstwo Sprawiedliwości zabiera się za analizę działania Funduszu Sprawiedliwości. Zarządzał nim minister Ziobro i jego dom także został przeszukany. Prawica grzmi o gangsterskich metodach i zasłonie dymnej dla porażki stu obietnic rządu. A rząd odpowiada: koniec z kastą bezkarnych. 20 przeszukań w całym kraju i 4 zatrzymania. Wszystko wydarzyło się w godzinach porannych. Służby weszły między innymi do domu Zbigniewa Ziobry. Kontaktowano się z najbliższą rodziną Zbigniewa Ziobry i ten kontakt był bezskuteczny. ABW na polecenie Prokuratury Krajowej wyważyło drzwi. Głos w mediach społecznościowych zabrał premier. Prokuratura zaprzecza, aby okna zostały wybite. Na naszych zdjęciach widać jedynie naruszone drzwi wejściowe. Działania służb to efekt śledztwa w głośnej sprawie Funduszu Sprawiedliwości. Przeszukania odbyły się także w domach innych polityków Suwerennej Polski: Michała Wosia, Marcina Romanowskiego i Dariusza Mateckiego. Poseł zadzwonił do mnie 6.05, że do niego wchodzą. Bartosz Lewandowski jest pełnomocnikiem Marcina Romanowskiego, byłego wiceministra sprawiedliwości w rządzie PiS. Ma wątpliwości co do działań służb. My wskazywaliśmy w swoich oświadczeniach, że rzeczy i urządzenia, które zostały zatrzymane, nie mają żadnego związku z funduszem, ale również dotyczą tajemnic, które są chronione. Politycy opozycji podkreślają, że przeszukanie i zabezpieczanie nośników cyfrowych parlamentarzystów jest niezgodne z prawem. Ja wnoszę o przerwanie tego posiedzenia. Dlatego próbowali odroczyć posiedzenie sejmowej komisji sprawiedliwości, która zajęła się dziś wysłuchaniem publicznym w sprawie nowelizacji ustawy o KRS. Poseł PiS przypomniał opinię obecnego na sali prof. Marka Chmaja. 2014 rok. Pisał pan wówczas tak. "Przeszukanie pomieszczeń zajmowanych przez parlamentarzystę bez zgody izby jest niedopuszczalne". Nie ma już żadnych świętych krów. Każdy obywatel i obywatelka są równi wobec prawa. To jest haniebne. To jest przykrycie tych dziadowskich studni Tuska. To jest radosna Polska Tuska i oni za to odpowiedzą. Przypomnijmy, Adam Bodnar dwa miesiące temu powołał zespół do zbadania nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości. W kilka tygodni śledczy zgromadzili niespełna 100 tomów akt. Dziś zatrzymano trzech urzędników, którzy zajmowali się w ministerstwie funduszem oraz jego beneficjenta. Cały ten zespół mamy sygnały, że prokuratorzy uczestniczący w tych czynnościach to prokuratorzy, którzy byli zdegradowani albo wysłani na delegacje. Mamy do czynienia z zemstą polityczną. Z tego materiału dowodowego, który uzyskaliśmy, wyłania się obraz, że jest to bardzo poważna sprawa o charakterze kryminalnym. Nie ma tu zabarwienia politycznego. Politycy na czynności prokuratury mogą złożyć zażalenie do sądu. A sama prokuratura śledztwa nie kończy. Sprawa jest rozwojowa. Można przypuszczać, że zarzuty będą w przyszłości stawiane innym osobom. Fundusz Sprawiedliwości w swoim założeniu nie mógł być ideą bardziej szlachetną. Ofiary przestępstw, choć często doczekają się sprawiedliwości, to równie często ze skutkami przestępstw pozostają same. Przestępcy, gdy wyjdą zza krat, też potrzebują wsparcia, by tam nie wrócić. To wymaga nakładów i temu miał służyć fundusz. Ale według prokuratury wyszło inaczej. Czy pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości pod rządami Zjednoczonej Prawicy trafiały na przeznaczone cele? Fundusz Sprawiedliwości dla polityków Suwerennej Polski był jak skarbonka. Wszystkie działania, które były podejmowane, znajdowały podstawę prawną. Fundusz jest kontrolowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Środki mają trafiać do organizacji pomagających pokrzywdzonym przestępstwami, byłym więźniom i przeciwdziałającym przestępczości. Przepisy zwiększające zakres wydatkowania pieniędzy zmieniło Prawo i Sprawiedliwość. Ten cel w postaci przeciwdziałania przestępczości można rozumieć niezwykle szeroko. W czasie rządów PiS wydatki funduszu wzrosły nawet dziesięciokrotnie. W przestrzeni medialnej wielokrotnie pojawiały się informacje, że środki trafiały do organizacji powiązanych ze Zjednoczoną Prawicą. Dziwnym trafem te zakupy zbiegały się zazwyczaj z okresem kampanii wyborczej. Politycy Suwerennej Polski w kampaniach wyborczych przekazywali czeki gminom i podmiotom na pieniądze pochodzące z Funduszu. Dostawały je też koła gospodyń wiejskich. Finansowali sobie z tego kampanię wyborczą w swoich okręgach wyborczych i nie miało to nic wspólnego z pomocą pokrzywdzonym. Suwerenna Polska odpiera zarzuty. Nie ma tu wątpliwości. Jeżeli gdzieś nawet pojedynczo było, bo to jest jednak duży fundusz, to pewnie gdzieś tam na pewno jakiś można by było znaleźć, to świadczy o tym, że trzeba było wszcząć kontrole. I te kontrole były wielokrotnie wszczynane. Wcześniej celowość wydawania pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości krytycznie oceniła Najwyższa Izba Kontroli. Śledztwo prokuratury ma dotyczyć między innymi fundacji Profeto i dotacji do budowanego przez nią ośrodka dla ofiar przestępstw w warszawskim Wilanowie. Prawie 100 mln zł to była największa dotacja z FS. Przy czym pieniądze miały iść przede wszystkim na budowę tego ośrodka, a nie na prowadzenie tego ośrodka. Prezesem fundacji, która do tej pory zajmowała się głównie mediami, jest były egzorcysta. Pieniądze na budowę zostały wstrzymane przez obecne kierownictwo Ministerstwa Sprawiedliwości. Podobnie jak środki, które miała dostać Fundacja Lux Veritatis związana z ojcem Tadeuszem Rydzykiem. Na jej konto z funduszu i tak trafiło blisko 15 milionów złotych. Resort sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry wydał z funduszu 25 milionów złotych na zakup systemu Pegasus. Woś ma jutro zeznawać przed komisją śledczą do spraw Pegasusa. To nie jest mecz o honor, to jest mecz o wszystko. Biało-Czerwoni powalczą dziś w Cardiff z Walią o finały mistrzostw Europy w piłce nożnej. Mamy swoich ludzi na miejscu wydarzeń. Marek Ignasiewicz czeka na pierwszy gwizdek na stadionie, Artur Kieruzal - wśród kibiców. Zaczniemy od Marka. Dobry wieczór. Powiedz proszę, co się musi stać, by był w istocie dobry i jakie są na to szanse? Przed nami wielkie emocje. Prawdziwa gra o wszystko. Liczymy na to, że zwycięsko z tej batalii wyjdą Biało-Czerwoni. Mamy na murawie mocną jedenastkę, ale jest też szansa na dwunastego zawodnika, bo kibice pojechali na Wyspy licznie i może mają w pamięci różne momenty tych eliminacji, ale jeśli będą mogli, to wesprą. Artur Kieruzal jest wśród nich, dobry wieczór. Powiedz, jaki tam panuje klimat i ile jest wiary w to, że orły pokonają smoka? Wielkie oczekiwania po obu stronach. Muszę przyznać, przez cały dzień to polscy kibice dominowali w Cardiff. Ale teraz proporcje są 50 na 50, bo oczekiwania są takie, aby każda z drużyn wygrała ten bilet do Niemiec na finały mistrzostw Europy, ale problem jest taki, że zwycięzca może być dzisiaj tylko jeden. To mecz o wszystko zarówno dla Polaków, jak i Walijczyków. W obu zespołach obowiązuje pełna mobilizacja. Stawką jest wyjazd latem do Niemiec na finały mistrzostw Europy. Dla nas najważniejsze jest, żebyśmy narzucali swój styl grania. Od początku żebyśmy dominowali w tym spotkaniu. Polacy z Walijczykami zagrali już 10 razy. Siedem meczów wygraliśmy, dwa zremisowaliśmy. Lepsi jesteśmy też pod względem liczby strzelonych goli. To aż 13:6. W składzie mamy dziś specjalistę od ważnych goli, Karola Świderskiego - twierdzi jego były trener. Karol na pewno strzeli bramkę. Ale Walijczycy najbardziej boją się Roberta Lewandowskiego. Lewandowski nie ma dziś szans. Walijska prasa szansę na awans widzi w młodości i zgraniu swojej drużyny. Bo Polska ma nazwiska, ale nie ma zespołu. Nasza drużyna będzie wiedziała, co zrobić, by sprawić wam trochę problemów. Do tego gramy u siebie. Cardiff jest naszym dwunastym zawodnikiem. Emocje muszą być, musi być wiara w drużynie, ale musi być też spokój, byśmy zagrali mecz na naszych warunkach. Walijczycy zapowiadają, że swoje warunki narzucą nam już od pierwszego gwizdka. Oglądają państwo 19.30. Co jeszcze w programie? Adam Glapiński przed Trybunałem Stanu? Złoty kompletnie nie reaguje na wszystkie te zapowiedzi. Wielkanocna zbiórka nadziei. Tylko potrzebujemy wiaterku nadziei. Czarny marzec w polskiej armii. W Tatrach podczas szkolenia wspinaczkowego zginął operator sił specjalnych. To piąta śmierć żołnierza podczas ćwiczeń w tym miesiącu. Żołnierz 30-letni brał udział w szkoleniu w Tatrach Niżnych, w Tatrach Wysokich, przygotowywał się do zawodów w Szwajcarii. Uległ nieszczęśliwemu wypadkowi. Mimo udzielenia mu pomocy przez TOPR nie przywrócono mu czynności życiowych. Ciało zostało przetransportowane do Zakopanego. Trzeba było 115 podpisów, było 191. Posłowie większości rządzącej złożyli w Sejmie wniosek o postawienie prezesa NBP Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu. Wniosek złożony, ale procedura może zająć nawet rok. Potem Sejm może wysłać Adama Glapińskiego przed Trybunał bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Taką większość koalicja ma. Procedura ruszyła. Złożyliśmy wniosek z podpisami 191 parlamentarzystów. To osiem zarzutów wobec Adama Glapińskiego. To nie jest polityka, to są fakty. Obniżki stóp procentowych tuż przed wyborami, brak reakcji, kiedy była potrzebna, opowiadanie ludziom głupot. Czy któryś z tych ośmiu zarzutów jest poważny? Żaden. Pytany o zarzuty były prezes NBP wskazuje na złamanie konstytucji. Narodowy Bank Polski nie może drukować pieniędzy dla finansowania rozrzutności rządu. Działania NBP były uzasadnione ekonomicznie i w pełni zgodne z prawem. To dzisiejsza konferencja NBP, podczas której między innymi na zarzuty o upolitycznienie odpowiadał zarząd banku. W tym gronie było trzech byłych polityków Prawa i Sprawiedliwości. Nikt z nas nie jest teraz członkiem partii politycznej, nikt z nas nie bierze udziału w politycznej debacie. Nikt tak nie upolitycznił wcześniej NBP, jak zrobił to Adam Glapiński. Złożenie wniosku o Trybunał Stanu to początek długiej procedury. Miesiącami może potrwać postępowanie w komisji odpowiedzialności konstytucyjnej. Po jego zakończeniu - sejmowe głosowanie nad wnioskiem i wybór posła oskarżyciela. Dopiero wtedy sprawa trafia do Trybunału Stanu, a prezes NBP zostaje zawieszony. O zawieszeniu jest mowa w ustawie, ale Trybunał Konstytucyjny dwa miesiące temu uznał jej zapisy za niezgodne z konstytucją. TK orzekł. Orzeczenia Trybunału Przyłębskiej są funta kłaków niewarte, bo zostały wydane przy udziale dublerów. Na złożony dziś wniosek nie zareagował złoty. To jest pozytywny sygnał dla rynków, że nic się nie dzieje i że nie ma żadnych zagrożeń dla gospodarki. Złoty kompletnie nie reaguje na wszystkie te zapowiedzi i nie będzie reagował przez te wiele miesięcy. Adam Glapiński to pierwszy prezes NBP, który może stanąć przed Trybunałem Stanu. Samorządowa kampania już dosłownie na ostatniej prostej i czas na najmocniejsze akcenty. Kandydaci oko w oko, programy, obietnice, plany konfrontowane z wizją przeciwników i pytaniami dziennikarzy, czyli debata. Ta stołeczna - jutro o dwudziestej. Praca wre. Jutro w tym studiu "Debata warszawska" - starcie kandydatów na prezydenta stolicy. Sześciu kandydatów i sześć tematów. Między innymi bezpieczeństwo, światopogląd, transport, zdrowie, czyli te tematy, które interesują warszawiaków i warszawianki. A to reżyserka. Na razie spokój. Będzie tutaj multum ludzi. Ja z racji swojego stanowiska muszę być mocno skupiony na tym, co widzę w kamerach, i współpracuję z wydawcą, ale będzie tu głośno i ruchliwie. Każdy z kandydatów będzie miał tyle samo czasu na odpowiedź. Żeby to było po prostu uczciwe i żeby ci wszyscy, którzy będą nas oglądali, potencjalni wyborcy, mogli wyciągnąć dla siebie jak najlepsze wnioski. Udział w debacie potwierdzili wszyscy kandydaci. Czas najwyższy, żeby warszawiacy mieli szansę zobaczyć wszystkich kandydatów w jednym miejscu, kiedy przedstawiają swoje pomysły na to miasto. Będziemy mogli wszyscy kandydaci zaprezentować wizje Warszawy i myślę, że one są bardzo różnorodne. I wyborcy będą mogli się z nimi zapoznać. Zapoznać się będzie można też z nietypowymi pomysłami. Kotleta schabowego przyniosę, nie wiem, czy świerszcz będzie chciał przyjść ze mną. Może być emocjonująco. Temperatura tej debaty będzie wysoka, więc może również i treści będą na wysokim poziomie. Myślę, że powinna to być debata merytoryczna, na to liczę. Zobaczymy, czy się pojawią jakieś nowe propozycje ze strony kontrkandydatów. Którzy przekonują - takie debaty są ważne. Są potrzebne, są solą demokracji. Dają nam szansę ocenić osoby, które kandydują. Na portalu X zbieramy od państwa propozycje pytań do kandydatów. Być może dowiemy się jutro o 20.00. "Debata warszawska" na antenie TVP Info i w TVP3 Warszawa. Ministrowie rolnictwa Unii Europejskiej zjechali do Brukseli, by wypracować stanowisko w sprawie rosnących napięć i protestów wobec Zielonego Ładu i napływu produktów rolnych z Ukrainy. Sprawy zaszły daleko, bo temperatura protestów jest coraz wyższa, a i w środkach rolnicy przebierają coraz mniej. Dorota Bawołek jest w Brukseli, dobry wieczór. Czy zapadły jakieś decyzje? Decyzje dziś nie zapadły, ale rozmowy mają być kontynuowane jutro na niższym szczeblu, choć przy stale rosnącej presji ze strony rolników, którzy znów manifestowali w Brukseli. Walka już nie tylko na argumenty. Strumień gnojówki, ostrzał burakami, ziemniakami i jajami. Belgijska policja odpowiada gazem łzawiącym i hydronetką. Czekamy na konkretne odpowiedzi i decyzje, a otrzymujemy wciąż tyko obietnice. Komisja Europejska zaproponowała szereg zmian w Zielonym Ładzie. Między innymi odejście od obowiązku ugorowania ziemi czy płodozmianu. To jednak za mało - rolnicy chcą, aby Unia przestała zawierać niekorzystne dla nich umowy o wolnym handlu z państwami trzecimi, a także chcą zmiany porozumienia z Ukrainą. Nie jesteśmy w stanie konkurować z niskimi cenami ukraińskich zbóż czy innych towarów rolnych. Na wniosek Polski wydłużono listę ukraińskich produktów rolnych, na które będzie można przywrócić cła. Wśród towarów zabrakło jednak pszenicy, która jest drugim po kukurydzy najczęściej eksportowanym towarem z Ukrainy. W tej sprawie Polska i Francja mówią jednym głosem - cła powinny być przywrócone po przekroczeniu limitów na importu. Francja chce, by okresem referencyjnym były lata 2021, 22, 23. Jesteśmy pełni nadziei, jeśli chodzi o rok 2021. Eksport pszenicy do Unii w ubiegłym roku był największy od lat - wyniósł ponad sześć milionów ton - to dwa razy więcej niż przed rokiem. W rok przed wojną Ukraina wyeksportowała jedynie 288 tysięcy ton. Zmiana okresu referencyjnego może zmniejszyć dochody Ukrainy o nawet 1 miliard euro rocznie. Nie możemy zapominać o toczącej się wojnie, dlatego trzeba wspierać Ukrainę, jednocześnie szukając rozwiązania w sprawie pszenicy, bo jej ceny osiągają obecnie najniższe pułapy od ćwierćwiecza. Ale manifestujący w całej Europie rolnicy nie chcą, by odbywała się ich kosztem. Po krwawym zamachu pod Moskwą wróciły wszystkie koszmary zachodniego świata. Tak zwane Państwo Islamskie przypomniało o tym, jak brutalne i bezwzględne może być i jak wrażliwa może być zachodnia cywilizacja. Poziom alertu antyterrorystycznego podnoszą Francuzi i Włosi. Porzucona torba i opustoszały plac św. Marka w Wenecji. Włochy tak jak wcześniej Francja wprowadzają nadzwyczajne środki bezpieczeństwa po zamachu na halę koncertową pod Moskwą. Czuję się bezpiecznie. Widzę dużo policji. Wiem, że system bezpieczeństwa, jeśli chodzi o nasze zabytki, działa dobrze. We Włoszech podwyższony alert terrorystyczny będzie obowiązywał przez Wielki Tydzień i Wielkanoc. We Francji najprawdopodobniej aż do lipcowych igrzysk olimpijskich. ISIS straszy kolejnymi zamachami. Na razie w Rosji. Ale amerykański sekretarz stanu podkreślił, że to przypomnienie dla wszystkich. Spotkał się z ministrem spraw zagranicznych Iraku, którego tereny były w przeszłości okupowane przez tak zwane Państwo Islamskie. Przypomniano nam, że ISIS istnieje i pozostaje zagrożeniem. Mimo ogromnej pracy, którą włożyliśmy w walkę z terrorystami, oni znów pokazują, że ta walka wciąż trwa. Za zamach w Rosji odpowiada afgańska komórka ISIS. To jest pewna marka strachu, marka terroru. Taka organizacja parasolowa, pod którą mniejsze grupy podpinają się, żeby wzmocnić ten efekt. I mamy takie lokalne filie ISIS, które działają w różnych regionach. W ostatnich latach nie przeprowadzały zamachów w Europie, ale działały w Azji czy Afryce, gdzie w wyniku zamachów stanu obalane są kolejne rządy. Terroryści wykorzystują te możliwości, werbują i będą mieć potencjalnie możliwość zdobywania broni i organizacji zamachów. A Europa jest dla nich jednym z najważniejszych celów. W Polsce był poranek, ale w Baltimore - środek nocy, gdy kontenerowiec uderzył w podporę mostu u wejścia do portu. Most runął na całej długości, a z jego jezdni do zatoki wpadły samochody osobowe i ciężarówki. Nocna pora rodziła nadzieję, że na moście ruch był niewielki. Poszukiwanych jest siedem osób, choć nie wiadomo, ile aut było na moście w chwili zdarzenia. Wystarczył moment, by 2,5-kilometrowy most runął do wody jak domek z kart. Około 1.30 statek towarowy, który opuszczał port w Baltimore, uderzył w most Francisa Scotta Key Bridge, i to spowodowało katastrofę. Załoga statku - 22 osoby - nie odniosły obrażeń, ale do lodowatej wody wraz z mostem wpadły samochody i robotnicy, którzy w nocy na nim pracowali. Nasze zespoły i służby robią wszystko, co w naszej mocy, by znaleźć i uratować ofiary, są tam nasi nurkowie. Służby pracują też z powietrza. Kontenerowiec Dali z portu Baltimore miał płynąć na Sri Lankę. Jednak tuż po opuszczeniu portu stracił napęd, a załoga - kontrolę nad statkiem. Zniszczona została podpora główna, a tego nie jest w stanie przetrwać żaden most. Statek powinien oczywiście płynąć środkiem kanału. Z jakiegoś powodu musiał zboczyć z kursu. Kanał ma około 350 metrów szerokości. Jest tam mnóstwo miejsca dla statku. Nic nie wskazuje na to, że to był atak terrorystyczny lub że został zorganizowany celowo. Z mostu codziennie korzystało blisko 30 tysięcy osób. Na miejscu tragedii, w Baltimore, jest Marcin Antosiewicz. Jak przebiega akcja ratownicza, jakie są informacje o poszkodowanych i ofiarach, w jakim kierunku prowadzone jest śledztwo? Wypadek to w tej chwili najbardziej prawdopodobna przyczyna tej katastrofy. Takiego określenia używają władze, Biały Dom, a prezydent jest na bieżąco informowany. Przed chwileczką wykluczył atak terrorystyczny. Na miejscu trwa dramatyczna walka z czasem, by z lodowatej wody wyciągnąć jak najwięcej ludzi. W tej chwili na liście zaginionych oficjalnie jest 6 osób, a służby specjalnymi sondami sprawdzają, czy i ile samochodów mogło spaść z mostu. Ksiądz pobity w biały dzień. Chuligański atak na człowieka i oburzający atak na kościół. W maju 2012 roku w mazowieckich Pionkach. Takie były społeczne emocje po zdarzeniu, o którym mówiło całe miasto. Dopiero potem wyszły na jaw okoliczności, które inaczej rozpisały role agresora i ofiary. Właśnie ruszył proces w tej sprawie. Za zamkniętymi drzwiami rozpoczął się dziś proces księdza oskarżonego o molestowanie nieletniego. Sąd postanowił wyłączyć jawność rozprawy w całości. 80-letni duchowny po rozprawie nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Komentarza odmówiła także obrończyni księdza. Sprawa, która nabrała rozgłosu w maju zeszłego roku, gdy zostało upublicznione to nagranie z miejskiego monitoringu. Na filmie widać, jak ksiądz zostaje zaatakowany ciosem w plecy. Wówczas mieszkańcy byli oburzeni agresją wobec kapłana. Ksiądz jest znany jako zasłużony dla naszej parafii. To jest jeden ze skutków nagonki na kościół. Dzięki temu nagraniu policja odnalazła sprawcę. Okazał się nim 18-letni mieszkaniec Pionek, który przyznał się do winy. Złożone przez niego zeznania rzuciły nowe światło na tę sprawę. Miało wynikać z nich, że jego atak był zemstą za czyny pedofilskie księdza. Mieszkańcy Pionek są w tej sprawie podzieleni. Zdaniem publicystów coraz więcej takich spraw będzie nagłaśnianych, bo zmienia się nasze podejście do problemu. W ostatnich latach dokonał się bardzo duży postęp, jeśli chodzi o taką społeczną świadomość. Sprawy przestają być zamiatane pod dywan. I trafiają na wokandę. Polacy potrafią pomagać. Angażujemy się nie tylko w wielkie i głośne akcje charytatywne, ale często po cichu, dobrym słowem, posiłkiem albo małą wpłatą wspieramy tych, którzy mają gorzej od nas. Wiemy to o sobie, bo udowadniamy to wystarczająco często, ale każdy przykład jest wart pokazania. O takim właśnie miejscu, czasie, potrzebie i ludziach. Oto przykład, jak niewielkie nawet zaangażowanie wielu ludzi potrafi dać ogromne efekty. W tym specjalnym ośrodku wychowawczym im. św. Ludwiki w Poznaniu jest 60 dzieci wymagających codziennej pomocy. Spróbujemy się rozplątać. Opiekunowie próbują wyplątać się z codziennych problemów. Udaje się tylko dzięki pomocy innych ludzi. To są najróżniejsze wyzwania. Jak zakup świeżej pościeli czy wyjście do restauracji, teraz zbieramy na wymarzone święta. I wygląda na to, że te święta będą naprawdę wymarzone. Bo zbiórka na Wielkanoc jeszcze trwa, a już przerosła oczekiwania potrzebujących. Jak mówią organizatorzy, każda złotówka to piórko, które buduje skrzydła. W tym projekcie chcemy zadbać o tych, o których świat zapomniał, żeby budować w nich nadzieję, że ludzie są dobrzy, że dorośli są dobrzy. A zaczęło się od jednej małej zbiórki. Ten post rozrósł się do takich rozmiarów, że teraz akcja ma 40 ambasadorów, którzy piszą o nas na swoich social mediach i zachęcają do małych wpłat. Z małych wpłat udaje się spełniać wielkie marzenia. To buduje i motywuje. Ja ogromnie wierzę w ludzi w Polsce, mamy dużo do dania, tylko potrzebujemy wiaterku nadziei, że możemy dużo, że możemy zadbać, że możemy być blisko. Bo możemy. Za chwilę moim gościem będzie Ludwik Kotecki, członek Rady Polityki Pieniężnej. Do zobaczenia.