Nieznany obiekt powietrzny znad Ukrainy na terytorium Polski. Prawdopodobnie znajduje się w rejonie gminy Tyszowce w powiecie tomaszowskim. Oglądają państwo 19.30 w poniedziałek, Joanna Dunikowska-Paź, zapraszam. "Obiekt miałem w pełnej kontroli, byłem gotowy do jego zestrzelenia" - to dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych o porannym incydencie. Ministerstwo Obrony dodaje - sytuacja jest opanowana, nie ma żadnego zagrożenia. W gminie Tyszowce jest Michał Hetman. Michale, co wiadomo na ten moment? Jakie działania na miejscu prowadzą służby? Służby są tu od początku. Były tu WOT. Przeczesywały gminę. To kolejne zdarzenie na tym województwie. Pamiętamy grudzień 2023. Także marzec tego roku. Obserwowaliśmy oczywiście cały czas ten obiekt radiolokacyjnie. Zostały skierowane tam wszystkie środki, jak pary dyżurne i śmigłowcowe, aby zidentyfikować ten obiekt. Dowódca operacyjny był w gotowości już do ewentualnego zestrzelenia, neutralizacji tego obiektu. Nie ma żadnego zagrożenia dla naszych obywateli. Prawdopodobnie jest to mały obiekt, tak jak powiedziałem, prawdopodobnie po prostu dron. Wysłaliśmy na miejsce oddziały wojsk obrony terytorialnej, w powietrzu są też nasze śmigłowce. 70 żołnierzy WOT przeczesywało tereny. Poszukiwania będą kontynuowane jutro. Podczas gdy w Polsce trwają poszukiwania, we wszystkich regionach Ukrainy obowiązuje alarm - w Kijowie oznacza najwyższy stopnień zagrożenia. Są zabici i ranni. Ludzie masowo szukali schronienia w metrze, a w powietrzu było ponad 200 rakiet i dronów. Rosjanie przeprowadzili kolejny zmasowany atak na Ukrainę. W Kijowie jest nasz korespondent Mateusz Lachowski. Mateuszu, w pierwszych relacjach słyszeliśmy o braku światła w kolejnych dzielnicach i przeraźliwej ciszy w mieście. Jak sytuacja wygląda teraz? Teraz jest normalniej. Mimo stanu wojny. Wróciło światło. Jest problem z wodą i prądem w innych miastach. Trwają akcje poszukiwawcze. Tu wróciło życie. Rano ukrywali się. Teraz wyszli na ulice. To stało się szybko. Choć to był największy atak w tej wojnie na Ukrainie. To rosyjska rakieta, która spada do Dniepru, obok podkijowskiego Wyszhorodu. Rosjanie wzięli odwet za operację w obwodzie kurskim i ostrzelali całą Ukrainę. Do ataku użyli ponad stu rakiet różnego typu i około stu dronów Shahed. Celem była przede wszystkim infrastruktura energetyczna. Podobnie jak większość poprzednich rosyjskich ataków ten jest równie podstępny, wymierzony w krytyczną infrastrukturę cywilną w większości naszych regionów. W obwodzie charkowskim i kijowskim, w obwodzie odeskim i regionach zachodnich. Niestety są ofiary. Jest dużo szkód w energetyce. Ale wszędzie, gdzie jest przerwa w dostawie prądu, już trwają naprawy. Nasze brygady remontowe będą pracować całą dobę. Zadbamy o przywrócenie prądu. W stronę obwodu zaporoskiego rosyjskie wojsko wystrzeliło sześć rakiet. Jedna osoba zginęła, jedna jest ranna. W obwodzie dniepropietrowskim udało się spod gruzów zbombardowanego domu uratować mężczyznę. Tego samego życzę Rosjanom, żeby przeżyli to wszystko na własnej skórze i może wtedy coś się zmieni w ich umysłach, ale nie jestem pewien. W Łucku na zachodzie Ukrainy rakiety trafiły w budynki mieszkalne. Nie żyje jedna osoba. Kilkoro jest rannych. Uderzyłam się w głowę po wybuchu. Fala wybuchowa mnie przewróciła. Dzięki Bogu nic nam się nie stało, ale u naszych sąsiadów za ścianą po drugiej stronie panuje chaos. W całym kraju trwa gaszenie pożarów i przywracanie prądu. W stolicy kraju najwyższy stopień zagrożenia. Mieszkańcy Kijowa musieli ukryć się w schronach. Największy z nich to kijowskie metro. Zawsze biorę ze sobą książkę, zwłaszcza podczas długich alarmów przeciwlotniczych i zmasowanych ataków. Czuję się lepiej i łatwiej jest mi spędzać czas w schronie. To też mnie rozprasza, bo jestem w pełni zaangażowana w fabułę i nie myślę o rakietach, które przylatują. Na dzisiejszy poranek mieliśmy zaplanowaną próbę w teatrze, wkrótce będzie premiera nowego spektaklu. Usłyszeliśmy alarm przeciwlotniczy, więc postanowiliśmy odbyć próbę w metrze. Ludzie zebrali się i bardzo się cieszymy, że ludziom się to podoba, płaczą, oglądają. Ukraina chciałaby w odwecie zaatakować cele w głębi Rosji. Według medialnych spekulacji nawet Moskwę i Petersburg, ale na to potrzebna jest zgoda sojuszników. W Poznaniu na ponad dobę po pożarze i wyjątkowo silnym wybuchu w kamienicy w centrum miasta wciąż jest wiele znaków zapytania. "Nie możemy być pewni, że piwnica była miejscem wybuchu" - mówią strażacy. Śledczy wejdą tam dopiero po rozbiórce budynku. A ich działania na miejscu będą trwały wiele dni. Poznań. Kraszewskiego 12. Tego adresu już nie ma. Rodzice nie mają nic, dwunastka spaliła się całkowicie. Oni mieszkali od góry, więc wszystko tam jest zawalone. Zawalone jest wszystko od dachu po parter. Kamienicę pożar zniszczył w jedną noc. Prawdopodobnie były dwie eksplozje. Tam, gdzie były pozamykane okna, to tam wyleciało. Kamienica pod numerem dwunastym nadaje się już tylko do rozbiórki. Została zaledwie część elewacji. Cały czas stygnie i miejmy świadomość tego, że może jeszcze coś odpaść z tej elewacji. W tej chwili te ściany zewnętrzne niczym nie są związane, może dojść do tragedii, dlatego ta ulica jest wyłączona w tej chwili z dalszego użytkowania. Inspektor nadzoru budowlanego do środy podpisze decyzję w sprawie rozbiórki spalonego budynku. Powrót ewakuowanych mieszkańców do sąsiednich budynków też nie jest możliwy. Nadzór budowlany wyłączył je z użytkowania. Dopóki istnieją jeszcze te fragmenty obiektu, który uległ częściowemu zawaleniu, stwarzają potencjalne zagrożenie. Ewakuowani mieszkańcy na razie są u rodzin, znajomych i w hotelu, który zapewniło im miasto. Aktualnie 14 osób przebywa w tym hotelu. Osiem dzisiaj rano się wypisało. W sprawie katastrofy budowlanej przy Kraszewskiego 12 toczy się śledztwo. Dotyczy ono sprowadzenia zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach. Wczoraj strażacy i świadkowie, mówiąc o prawdopodobnej przyczynie pożaru, wymieniali zapalenie się magazynowanych w piwnicy akumulatorów lub butli z gazem. Śledczy na razie nie potwierdzają żadnych hipotez. Odpowiedź na pytanie o źródło pożaru dadzą oględziny. Ale przeprowadzenie ich wewnątrz nie jest możliwe ze względów bezpieczeństwa. Dokumentowanie stanu budynku odbywa się skanerami 3D. Te skanery zeskanują dokładnie w skali jeden do jeden cały budynek, również jego wnętrze. To będzie bardzo ważny materiał dowodowy. Pracują tutaj również operatorzy policyjnych dronów. Śledczy przesłuchują też mieszkańców. Zbierają ślady z samochodów zaparkowanych na ulicy, sprawdzają monitoring. Oględziny piwnic będą możliwe dopiero po rozbiórce. Ustalanie przyczyn może trwać dni lub tygodnie. Dziś odbyła się sekcja zwłok strażaków, którzy ponieśli śmierć na służbie. Tragedia wstrząsnęła mieszkańcami. Niestety dwóch strażaków zginęło. Straszna tragedia, trzeba przyznać, szkoda tych strażaków, że próbowali ratować życie, a zginęli. W pożarze 11 osób zostało rannych - dwaj strażacy są w szpitalu w Siemianowicach. Oparzenia, które zostały u nich stwierdzone, na dzień dzisiejszy nie wymagają leczenia operacyjnego, Wczoraj zostali poddani leczeniu w komorze hiperbarycznej. To leczenie będzie kontynuowane. Rany poszkodowanych to nie tylko oparzenia - siła eksplozji spowodowała obrażenia od różnych odłamków. Fragmentów gruzu, szyb czy innych rzeczy, które tam nabrały ogromnej prędkości do tego stopnia, że przebijały kurtki strażackie. Pożar został dość wcześnie wykryty, bo zadziałała czujka dymu w jednym z mieszkań, wszyscy mieszkańcy zdołali się ewakuować. W akcji gaśniczej zginęło dwóch strażaków, 11 osób jest rannych. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - to jest najważniejsza informacja. Łączymy się z naszym reporterem Marcinem Wojciechowskim, który jest na poznańskich Jeżycach. Ile osób wciąż jest w szpitalach? Co wiadomo o stanie ich zdrowia? 6 strażaków i 3 osoby cywilne są w szpitalach. Po pożarze do szpitali trafiło 11 strażaków. Część wróciła do rodzin. Dwóch strażaków zostało przetransportowanych do Siemianowic. Tam jest specjalna komora. Spędzą tam kilkanaście dni. Najpoważniej ranny jest mężczyzna. Wszedł, by ratować psy. Ale jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Piwnice blokowisk i domów jak tykające bomby. Chowamy tam wszystko, co nie zmieści się w mieszkaniu - okazuje się, że nie wszystko można w piwnicy trzymać. Stawką jest nasze bezpieczeństwo, a mandat za niebezpieczny skład może okazać się najmniej surową karą. Iwona Brodzik zarządza kilkoma osiedlami mieszkaniowymi w stolicy. Na budynkach zawieszono plakaty, które mają uświadamiać mieszkańców, jakie są skutki przechowywania niebezpiecznych rzeczy w piwnicach. Widać już efekty tej kampanii, mieszkańcy usuwają te przedmioty z piwnic i z garaży. A skutki przechowywania niewłaściwych materiałów mogą być tragiczne, czego dowodem jest pożar w Poznaniu. Piwnica to miejsce, gdzie chowamy to, co nie mieści się w mieszkaniu. To jednak nie magazyn, dlatego nie wszystko, co w domu przeszkadza, do piwnicy się nada. Często zapominamy o tym, co może stanowić potencjalne zagrożenie. W słabo wentylowanych i trudno dostępnych miejscach, jakimi są piwnice, pod żadnym pozorem nie można przechowywać rzeczy łatwopalnych. Absolutny zakaz dotyczy kanistrów z paliwem, fajerwerków, farb, akumulatorów i butli z gazem, które nawet puste są tykającymi bombami. Za złamanie zakazu grozi mandat do 5 tysięcy zł. Ludzie niestety zbierają tam wszystko, co się da. Przedmioty w piwnicach powinny być rozmieszczone tak, aby nie zagracać przestrzeni. To w razie pożaru pozwoli strażakom w łatwy i bezpieczny sposób zgasić ogień. Mimo Po pożarze w Poznaniu Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji zapowiada kontrole wyrywkowe piwnic w budynkach wielorodzinnych. Trzeba zweryfikować przepisy prewencyjne, w których nic się nie mówi o np. ogniwach litowo-jonowych. Czyli takich, które są na przykład akumulatorami w hulajnogach elektrycznych. Takie jednoślady zimą są przez właścicieli przechowywane w piwnicach. Kary ponoszą mieszkańcy. Za łamanie przepisów odpowiedzialność ponoszą bezpośrednio mieszkańcy, a nie wspólnota, na której z kolei spoczywa obowiązek informowania o zasadach magazynowanie rzeczy. My jako administracja nie mamy żadnych przepisów wykonawczych, gdzie możemy nakładać kary. Kary mogą nakładać służby. Trzymane w piwnicach przetwory, narzędzia, rowery czy sprzęt zimowy. Wszystko to powinno być uporządkowane. Jeżeli coś zwraca naszą uwagę, reagujmy - u sąsiadów i administracji. Bo bezpieczna piwnica to bezpieczny dom. Oglądają państwo poniedziałkowe wydanie 19.30. Za chwilę o liście gończym za byłym szefem Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, a potem także... Budżet coraz bliżej. Żeby był wspólnie przegłosowany i jestem przekonany, że tak będzie. Kto więcej zarabia, kto płaci wyższe podatki, będzie płacił również wyższe podatki na zdrowie. Kreml mści się na Kijowie. Niestety są ofiary. Jest dużo szkód w energetyce. Tego samego życzę Rosjanom, żeby przeżyli to wszystko na własnej skórze. Bezpieczna droga do szkoły. Na przejściach muszę uważać, kierowcy nie zawsze się zatrzymują. Były szef Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych poszukiwany. Wydano list gończy za Michałem Kuczmierowskim w związku ze śledztwem dotyczącym nieprawidłowości w instytucji, którą kierował za czasów rządu Zjednoczonej Prawicy. Rozpoczęliśmy jego poszukiwania tą bardziej zaawansowaną formą poszukiwań, która przynajmniej w teorii powinna być bardziej skuteczna. Celem tych czynności jest ustalenie miejsca pobytu i zatrzymanie podejrzanego. Mężczyzna podejrzewany jest o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych podczas pandemii odpowiadała między innymi za zakup respiratorów i maseczek. Początek tygodnia to definitywny koniec sezonu wakacyjnego w polityce. W rezydencji premiera przy ulicy Parkowej w Warszawie trwa spotkanie koalicyjnych liderów, którzy z ministrami dyskutują o budżecie. Budżet z procedurą nadmiernego deficytu nie jest z gumy. Pytanie, czy pomieści protokół koalicyjnych rozbieżności. A w tle przygotowania do rocznicy wyborów parlamentarnych i dyskusja o wyborach prezydenckich. Ta jest ostatnio szczególnie gorąca w Prawie i Sprawiedliwości. Spotkanie w rządowym kompleksie przy ulicy Parkowej rozpoczęło się o osiemnastej. W budżetowej naradzie wzięli udział liderzy koalicji oraz wszyscy ministrowie. Mamy dobry plan dla Polski. Posiedzenie rządu zaplanowano w tym tygodniu wyjątkowo na środę, a nie wtorek. Jak nieoficjalnie usłyszeliśmy, wtorek ma być jeszcze dniem na negocjacje i rozmowy poszczególnych ministrów. W środę projektem budżetu ma zająć się cały rząd. Choć wszystko zależy od przebiegu koalicyjnej narady. Żeby on był dobrze skrojony i żeby przy różnicy czasami, które są w koalicji, to jest oczywiste, żeby on był wspólnie przegłosowany i jestem przekonany, że tak będzie. Protokół koalicyjnych rozbieżności dotyczy zwłaszcza składki zdrowotnej oraz programu mieszkaniowego. Polska 2050 chce, by zmiany w składce docelowo dotyczyły wszystkich, a nie jak proponuje ministerstwo finansów na razie tylko przedsiębiorców. Lewica z kolei chce likwidacji składki i zastąpienia jej podatkiem zdrowotnym. Kto więcej zarabia, kto płaci wyższe podatki, będzie płacił również wyższe podatki na zdrowie. Mieszkaniówka i składka zdrowotna to są jedne z priorytetów Polski 2050. A zarazem to są jedne z najtrudniejszych tematów, bo kosztowne, ale dotyczące w przypadku składki zdrowotnej wszystkich Polaków. Tutaj głównie chodzi nam o małych i średnich przedsiębiorców. Czyli o rezygnację z przepisów Polskiego Ładu wprowadzonych przez rząd PiS. Chcemy tę składkę sukcesywnie obniżać. Są na to środki w budżecie - mówił wczoraj na Campusie minister finansów. Jesteśmy w stanie od 1 stycznia zrezygnować z pobierania składki zdrowotnej od sprzedaży aktywów trwałych. W kwestii mieszkań Lewica nie zgadza się na kredyt zero procent na pierwsze mieszkanie. Chce za to tanich mieszkań na wynajem. Taką największą nadzieją i oczekiwaniem to jest, aby w przyszłym roku pojawiły się pieniądze na budownictwo mieszkaniowe na wynajem. My tego tematu nie odpuszczamy. Ja jestem gorącym zwolennikiem tego, żeby mieszkań w Polsce powstawało więcej i żebyśmy zawsze pamiętali o tych Polakach, którzy mają trochę mniej środków. To będzie pierwszy budżet przygotowany przez ministra finansów. Poprzedni był w dużej mierze odziedziczony po poprzednikach. To przyjęte w czerwcu założenia przyszłorocznego budżetu - wzrost PKB, niższa inflacja oraz stopa bezrobocia. Różnice w koalicji też pozabudżetowe. Lewicę i PSL dzieli podejście do aborcji i związków partnerskich, co na Campusie wytykał liderowi ludowców Włodzimierz Czarzasty. Może tygrysy wiedzą więcej od tygrysków. Władysław Kosiniak-Kamysz z trudnymi pytaniami na Campusie zmierzy się jutro. Liderowi Lewicy też dostało się od wyborców. Uważam, że pan się nie sprawdza. Czwarte wybory z rzędu przegrane. Wytknięto mu słaby wynik Lewicy w eurowyborach. Wskazał na źle ułożone listy. Przyszłoroczny kongres wybierze władze Lewicy. Niech pan da mi prowadzić politykę na Lewicy. Dobrze będzie dla mnie, dla pana i dla Lewicy. A jak będzie źle, to mnie wywalą. W PiS-ie prezes na polityczną emeryturę się nie wybiera, ale jako potencjalnego następcę wskazał Mariusza Błaszczaka. To zaszczyt i docenienie. PiS zwołał tę konferencję w związku z filmikiem z silent disco na Campusie, w czasie którego uczestnicy skandowali wulgarne hasło. Za konsolą DJ-ską można było dostrzec ministrów Adama Szłapkę i Sławomira Nitrasa. Są tak marnymi DJ-ami, jak i marnymi ministrami. Nie mamy zamiaru cenzurować muzyki ani młodych ludzi, którzy mają prawo do wolności słowa. Sprawę skomentowali w sieci były i obecny premier. Nitras oświadczył, że gdy politycy usłyszeli, co śpiewano, poprosili, by tego nie robić. Działania odwetowe były spodziewane, niewiadomą pozostawał moment ataku i jego skala. Libański Hezbollah i Izrael wymieniły ciosy. "To nie koniec historii" - mówi Benjamin Netanjahu, a w tle są pytania o plan Iranu, reakcje Amerykanów i fiasko rozmów w Kairze. Mimo nadziei kolejne negocjacje zakończyły się fiaskiem. Zawieszenia broni w Gazie nie będzie. Myślę, że zarówno przywódca Hamasu, jak i Netanjahu nie szukają porozumienia, oni nie chcą zakończyć tej wojny. Operacja wojskowa Izraela trwa, podobnie jak ewakuacje w Gazie. Pustoszeją ostatnie czynne szpitale. Izraelska armia może zaatakować szpital, uciekamy, nikt nie zostaje. Czekałem do końca, ale przecież nikt nie zostanie ze mną na oddziale. Wczorajszy atak na Izrael z północy to odwet proirańskiego Hezbollahu za zabójstwo przywódcy ich przywódcy. Zakończył się jednak wymianą ciosów. Netanjahu twierdzi, że zneutralizował zagrożenie, atakując z wyprzedzeniem. Od tygodni śledziliśmy Hezbollah za pomocą technologii i patroli Sił Powietrznych. Wykryliśmy zamiar przeprowadzenia ataku i wyeliminowaliśmy większość rakiet. To jednak nie jest koniec. Hezbollah ogłosił, że atak był tylko pierwszą fazą odpowiedzi. Odwet zapowiedział też Iran. Szef MSZ Aragczi w czasie rozmowy telefonicznej z szefem włoskiej dyplomacji stwierdził, że będzie on ostateczny, wyrachowany i dokładny. Chcą uderzyć dotkliwie, ale nie w taki sposób, który mógłby zostać odebrany - szczególnie na Zachodzie - jako wkroczenie do pełnoskalowej wojny. Przywódcy Iranu będą się starali uderzać boleśnie, ale punktowo przy pomocy raczej ataków mniejszej skali czy ataków terrorystycznych. W obliczu ataków Stany Zjednoczone zdecydowały się rozmieścić na Bliskim Wschodzie dwie grupy uderzeniowe okrętów wraz z lotniskowcami. Obowiązkiem wszystkich stron w regionie jest praca nad deeskalacją i stabilizacją. Zarzut zabójstwa usłyszał mężczyzna, który miał strzelać do swojego sąsiada w miejscowości Księży Lasek na Mazurach. 52-letni Jacek Z. wszedł na posesję swojego sąsiada i z długiej broni zastrzelił 47-latka, po czym na kilkanaście godzin zabarykadował się w budynku. Jacek Z. trzy najbliższe miesiące spędzi w areszcie, grozi mu dożywocie. To nagranie niedługo po dokonaniu zbrodni. Widać na nim 52-letniego Jacka Z. Dziś mężczyzna usłyszał zarzuty. Pierwszy z nich obejmuje popełnienie zabójstwa pokrzywdzonego Mirosława B. Drugi zarzut obejmuje zmuszanie funkcjonariuszy do odstąpienia od jego zatrzymania. Próbowali podjąć interwencję, wówczas ten groził im pozbawieniem życia. Przesłuchano świadków. Przeprowadzono sekcję zwłok ofiary - 47-letniego Mirosława B. Mężczyzna otrzymał dwa strzały - w klatkę piersiową i śmiertelny w głowę. Słyszałem, że w razie czego każdy się pod ławki schowa w kościele. Na nagraniu widać, jak podejrzany swobodnie przechadza się po posesji z bronią w ręku. W tle słychać przekleństwa. Dopiero po kilkunastu godzinach negocjacji udało się obezwładnić i zatrzymać mężczyznę. Cała sytuacja trwała do godziny 5.00 dnia następnego, czyli do soboty, wtedy też policjanci w sposób dynamiczny zatrzymali sprawcę. Do zabójstwa doszło w Księżym Lasku niedaleko Szczytna na Mazurach. Ze wstępnych ustaleń wynika, że Jacek Z. wszedł na teren jednej z posesji i z długiej broni zastrzelił 47-latka. Następnie uzbrojony zabarykadował się w budynku. Nie reagował na polecenia policjantów. Policjanci też nie chcieli mu zrobić krzywdy, chcieli mieć sprawcę żywego, próbowali negocjować i wykorzystali moment zmęczenia po wielu, wielu godzinach napięcia emocjonalnego. Z relacji sąsiadów wynika, że mężczyźni dobrze się znali. Pomagali sobie w pracy. Kilka lat temu Mirosław B. uratował Jacka Z. z płonącego domu. Prokuratura z uwagi na dobro śledztwa nie ujawnia szczegółów ani motywów zbrodni. Jestem zszokowana,co się stało, ale co można zrobić nic nie zrobi człowiek. Jacek Z. nie przyznał się do winy. Został tymczasowo aresztowany. Grozi mu dożywocie. Pierwszy dzwonek za tydzień, to dobry czas na ostatnie przygotowania. W szkołach dopinane są plany lekcji, w domach kompletowane wyprawki. Zanim uczniowie we wrześniu ruszą w drogę do szkoły, funkcjonariusze sprawdzają, czy to droga bezpieczna. W domach ostatnie przygotowywanie wyprawek. W szkołach kończą się remonty, by wszystko było gotowe, zanim zabrzmi pierwszy dzwonek. Wiele placówek nadal mierzy się ze skutkami nawałnic. Tak jak szkoła w Sławkowie, gdzie woda wdarła się do dziesięciu sal lekcyjnych. Pracują cały czas osuszacze, sale są osuszane i przygotowywane do malowania. Przygotowania do roku szkolnego trwają też w okolicach szkół. W całym kraju w ramach akcji "Bezpieczna droga do szkoły" policjanci i strażnicy miejscy sprawdzają stan przejść dla pieszych i sygnalizatorów świetlnych. Wszelkie uchybienia są zgłaszane zarządcom dróg. Zależy nam na tym, żeby infrastruktura wokół szkół szczególnie w rejonach przejść dla pieszych była czytelna i wszystko zostało naprawione przed rozpoczęciem roku szkolnego. W pierwszym tygodniu września w okolice szkół będą skierowane dodatkowe patrole. Policjanci będą się też spotykać z uczniami w czasie lekcji, by przypomnieć im najważniejsze zasady bezpieczeństwa. Jak przechodzę przez przejście, to rozglądam się uważnie, czy nic nie jedzie, patrzę, czy jest zielone światło, czy czerwone, czy nie jedzie jakieś rozpędzone auto. 12-letni Jaś już za tydzień będzie chodził do szkoły samodzielnie, doskonale wie, na co zwracać uwagę, ale jak zauważają policjanci, edukacji nigdy za wiele i dotyczy to również dorosłych. Czasami sam chodzę do szkoły i na przejściach muszę uważać, kierowcy nie zawsze się zatrzymują, Czasem nawet 2 minuty muszę czekać. Wielu kierowców nie zatrzymuje się nawet w miejscach oznaczonych takim znakiem. Jak wynika z policyjnych statystyk, w ubiegłym roku na przejściach dla pieszych doszło do ponad dwóch tysięcy wypadków, w których zginęło 130 osób. W maju w Romanowie w województwie Wielkopolskim 7-letni chłopiec wysiadł ze szkolnego autobusu, kiedy przechodził przez przejście dla pieszych, potrącił go samochód. Dziecka nie udało się uratować. Przejścia w okolicach szkół są newralgiczne. Uczniowie bywają roztargnieni, coraz większym problemem, również na drodze, jest ciągłe wpatrywanie się w telefony. Zbliżają się do przejścia, nie schowa tego smartfona, jest zapatrzony i bezmyślnie wchodzi na przejście dla pieszych, może wtedy dojść do tragedii. Policjanci przypominają rodzicom, żeby podczas przygotowywania szkolnej wyprawki nie zapomnieli też wyposażyć dzieci w odblaski. Niech mają elementy odblaskowe na sobie albo plecak niech będzie wyposażony w elementy odblaskowe. Pieszy z odblaskiem widoczny jest z odległości nawet 150 metrów, bez nich - zaledwie z 30 m. W 19.30 to już wszystko. Bardzo dziękuję, że wybrali państwo Telewizją Polską i w imieniu Marka Czyża zapraszam na "Pytanie dnia". Dziś rozmowa z Rafałem Trzaskowskim z Olsztyna, gdzie trwa Campus Polska Przyszłości.