Chętni do pomocy - ponad 30 krajów z ofertą wsparcia Ukrainy. Wezwania do debat - kandydaci zapraszają do słownych pojedynków. Wojna o samochody - będą amerykańskie cła na europejskie auta. Dobry wieczór, zaczynamy "19.30". Stanowisko takie samo wśród wszystkich uczestników. Tak premier Donald Tusk podsumowuje szczyt w Paryżu. Spotkanie przywódców państw Unii Europejskiej, a także m.in. premiera Wielkiej Brytanii i szefów instytucji unijnych i NATO - czyli "koalicji chętnych" przynosi podsumowanie wcześniejszych spotkań, ale też konkretne propozycje, jak wolę przekazania Ukrainie 2 milionów sztuk amunicji. Jest jeszcze jeden wniosek. To wątpliwość, czy Rosja wdroży zawieszenie broni. Szczyt w Paryżu pokazał, że Ukraina może liczyć na wierne i coraz bardziej liczne grono przyjaciół. Emmanuel Macron do Pałacu Elizejskiego zaprosił wszystkich, którzy chcą Ukrainie pomagać. Na apel odpowiedziało aż 30 krajów. Będą wspólnie gwarantować bezpieczeństwo Ukrainy po zawieszeniu broni. Pierwsze konkrety Wołodymyr Zełenski poznał już dziś. Pierwszym elementem bezpieczeństwa dla Ukraińców i Europejczyków jest silna ukraińska armia, dlatego Francja i Wielka Brytania w ciągu kilku dni wyślą na miejsce swoje zespoły, by przygotować ukraińskie wojsko. I dokładnie ustalić, czego Ukraińcy potrzebują najbardziej. Wtedy sprzęt i pomoc wojskowa trafią na Ukrainę, podobnie jak europejskie wojska. Te "siły bezpieczeństwa", bo tak nazywa je Paryż, będą rozmieszczone w strategicznych lokalizacjach. Wszystko po to, by odstraszać wroga. Nie wiadomo jeszcze, kto na misję wyśle swoich żołnierzy. Wiadomo jednak, że nie będzie to Polska. Nie wracajmy do tematu ewentualnej obecności polskich wojsk na Ukrainie, bo decyzję podjęliśmy już dawno, nie będzie polskiej misji wojskowej na Ukrainie. Będziemy pomagali i całej Europie w ten sposób, w jaki to robimy do tej pory. Czyli między innymi logistycznie. Liderzy w Paryżu wykluczyli też rozluźnienie sankcji na Rosję, a to było jednym z warunków amerykańsko-rosyjskiego porozumienia o zawieszeniu broni na Morzu Czarnym. By Rosja negocjowała poważnie, musi odczuwać presję, a to zwiększenie presji ekonomicznej na Rosję. Z konkluzji szczytu w Paryżu zadowolony jest Wołodymyr Zełenski, który Francję opuszcza nie tylko z pierwszymi gwarancjami bezpieczeństwa, ale też z obiecanym nowym pakietem pomocy. Francja przekaże Ukrainie nowe czołgi, pojazdy opancerzone, drony, pociski rakietowe, amunicję i środki obrony powietrznej, warte łącznie aż 2 miliardy euro. Te wszystkie zapowiedzi Rosja nazywa jednak wypowiedzeniem wojny. To, co Zachód nazywa misją pokojową, to de facto interwencją wojskowa. Rosja jest przeciwna takiemu scenariuszowi. To stwarza ryzyko bezpośredniego starcia między Rosją a NATO. Do konkluzji szczytu nie ustosunkowali się na razie Amerykanie. Spotkanie w Pałacu Elizejskim pokazało jednak, że członkowie koalicji chętnych nie oglądają się już ani na Moskwę, ani Waszyngton. I będą wspierać Kijów tak, by Rosja już nigdy nie odważyła się ani Ukrainy, ani Europy zaatakować. Zawieszona możliwość złożenia wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej w Polsce - rozporządzenie w tej sprawie ma obowiązywać przez najbliższe 60 dni, czyli do 25 maja, a okres ten może być przedłużony. Po tygodniach dyskusji na temat ustawy i apelach premiera o nie marnowanie czasu, prezydent Andrzeja Duda złożył swój podpis. Dlaczego ustawa jest tak ważna i czemu budzi kontrowersje, a nawet sprzeciw niektórych środowisk? Okolice wsi Czeremcha na Podlasiu. 18-osobowa grupa migrantów nielegalnie przekracza polsko-białoruską granicę. W ostatnich dniach takich incydentów było więcej. W weekend ostatni takich prób mieliśmy ponad 310, wczoraj niespełna 180. Walkę z tym zjawiskiem ma ułatwić tymczasowe zawieszenie prawa do składania wniosków o azyl. Ustawę, która to umożliwia, wczoraj podpisał prezydent Andrzej Duda. Uważam, że jest ona potrzebna do umacniania polskich granic. A rząd błyskawicznie opublikował rozporządzenie w tej sprawie. Obowiązuje przez 60 dni. Będziemy je przedłużać tak długo, jak to będzie potrzebne. Tak musimy działać, nie jesteśmy pierwsi. Zresztą Finowie już wiele miesięcy temu takie możliwości prawne już sobie stworzyli. Brak możliwości złożenia wniosku o azyl oznacza przymusowy powrót za granicę wcześniej przekroczoną nielegalnie. Są jednak wyjątki. Straż Graniczna będzie przyjmować wnioski o azyl m.in. od małoletnich bez opieki, kobiet w ciąży i osób, które ze względu na wiek lub stan zdrowia mogą wymagać szczególnego traktowania. Mimo to nowe przepisy budzą kontrowersje. Nieskuteczny, jak się wczoraj okazało, apel do prezydenta o zawetowanie ustawy azylowej wystosowało niemal 30 organizacji. Uważają, że jest sprzeczna z Konstytucją i łamie prawa człowieka. Push backi trwały i będą trwać, nawet w tych tak zwanych wyjątkach zapisanych w ustawie. Politycy PiS przekonują, że nowe przepisy rozwiązują rozwiązany problem. Jest płot, jest granica strzeżona. Co jeszcze trzeba zrobić? A według nich realny problem to migranci przywożeni z Niemiec. Tu zaostrzane jest prawo azylowe, a z drugiej strony nie wystawia się straży granicznej, policji i wojska na granicy z Niemcami. To normalna procedura readmisji, tłumaczą służby. Zawracani są ci, którzy już byli w Polsce i tu złożyli wniosek o azyl. Dokładnie tak my byśmy działali z Niemcami czy Czechami. Mimo takich deklaracji wątpliwości ma Andrzej Duda. W piśmie do premiera zadaje 4 pytania. Jedno z nich dotyczy przeciwdziałania przekazywaniu Polsce migrantów przez służby niemieckie. Panie premierze, proszę, żeby pan premier wykazał nieco odwagi w działaniach wobec władz niemieckich. Dla mnie to jest jedyna odpowiedź na jaką mnie w tej chwili stać: zostało 131 dni i jakoś, jakoś damy radę. W ubiegłym roku odnotowano ok. 30 tys. nielegalnych prób przekroczenia granicy z Białorusią. To jest "19.30", program informacyjny, który pokazuje więcej. A już za chwilę: Nie było żadnej łapówki, żadnej korupcji. Były premier zeznaje. Mamy do czynienia z wieloma nieprawidłowościami. Wykorzystywane dzieci. Zarzuty zarówno utrwalania, posiadania i rozpowszechniania treści pornograficznych z udziałem małoletnich. Olbrzymia dewastacja psychiki dziecka. To przełom - polska armia wkracza w nową erę. Borsuki, czyli bojowe wozy piechoty trafią do naszej armii. Agencja Uzbrojenia podpisała z Polską Grupą Zbrojeniową i Hutą Stalowa Wola umowę na 111 sztuk, ale to dopiero początek. Kontrakt ma być zrealizowany do 2029 roku, a jego wartość opiewa na 6,5 mld zł. Zamówienie to nie tylko same pojazdy, ale również pakiety logistyczny i szkoleniowy. Pierwsze dostawy mają rozpocząć się jeszcze w tym roku. Dzięki podpisanemu dziś umowie w ciągu najbliższych 4 lat polska armia będzie mogła wyposażyć dwa bataliony piechoty zmechanizowanej. Bojowe wozy piechoty Borsuk są zaprojektowane od podstaw z myślą o potrzebach naszej armii. W jego powstanie zaangażowanych było ponad 20 firm, zarówno z Polskiej Grupy Zbrojeniowej, jak i uczelnie i firmy prywatne. Kampania wyborcza przekroczyła półmetek, a tempo w zmaganiach kandydatów o głosy mogą podkręcić debaty. Pod warunkiem, że do nich dojdzie. Rękawicę swojemu przeciwnikowi rzucił właśnie kandydat popierany przez PIS. Karol Nawrocki w Końskich, w miejscu znanym z pamiętnych słów Grzegorza Schetyny "wybory wygrywa się w Końskich" zaprosił Rafała Trzaskowskiego do konfrontacji na temat bezpieczeństwa, mówiąc o "twardych, męskich decyzjach". Gotowość do debaty z kandydatem na podium wyraził także Sławomir Mentzen. Kto, czy i z kim będzie debatował? Konkurenci się obudzili. Bardzo dobrze. Czas na to, żeby się obudzili. Tak kandydat Koalicji Obywatelskiej reaguje na propozycję, która płynie wprost od kampanijnego rywala. Stoję dzisiaj w Końskich, żeby wezwać Rafała Trzaskowskiego do debaty na temat bezpieczeństwa. Ja jestem cały czas gotów do rozmowy i do debaty, i to do debaty racjonalnej. Dzisiaj potrzebujemy rzetelnej debaty, a nie happeningu. Jego sztabowcy nieco zdziwieni tym, o czym Nawrocki chce rozmawiać z Trzaskowskim. Rafał Trzaskowski doskonale wie, jak zadbać o nasze bezpieczeństwo, a pan Karol Nawrocki jest niepoważny. Bo Karol Nawrocki mówił o tym, że usiadłbym do stołu i podał rękę Putinowi. Ja nie wiem, czy to są interesy Polski, czy Kremla. A do tego wciąż tu w sejmie słychać polityczne echa głosowania w Parlamencie Europejskim. Gdzie posłowie PiS-u rękę w rękę z posłami Konfederacji zagłosowali przeciwko rezolucji, w której znalazł się zapis, że polska Tarcza Wschód ma być priorytetem dla obronności Unii Europejskiej. Kandydat Konfederacji też chce debatować. Sławomir Mentzen w internecie pisze, że chce spotkać się jeden na jeden z Trzaskowskim. Jeżeli na serio chcemy debatować, jeżeli na serio chcemy rozmawiać, to niech to będzie dzisiaj spokojna rozmowa, bo tego dzisiaj Polska potrzebuje. Telewizja Polska, Polsat i TVN zorganizują wspólną debatę. Na którą są zaproszeni kandydaci, którzy uzbierali wymagane minimum - 100 tysięcy podpisów. Do tych osób dołączyła dziś Magdalena Biejat i Joanna Senyszyn. Czyli możemy na pana liczyć 12 maja na naszej antenie? Pani redaktor, 12 maja, 10 maja, 15 maja. Ustalimy i będziemy rozmawiać. TVP czeka na potwierdzenie obecności ze strony sztabów. A tymczasem debata odbywa się na odległość. Mentzen od początku udowadniał, że jest talibem w garniturze - mówi kandydatka Lewicy, odnosząc się do słów kandydata Konfederacji. O aborcji po gwałcie. To jest po prostu skandal, żeby mówić o gwałcie jako nieprzyjemności. Zmuszanie kobiet do tego, żeby rodziły dzieci z gwałtu, to jest chyba jedna z najbardziej bulwersujących propozycji, jakie słyszałem. Ciąża przerywana w wyniku gwałtu często dotyczy nieletnich dziewczynek. Mówi o dwunastolatkach, trzynastolatkach, czternastolatkach, które ten człowiek chce zmuszać do urodzenia dziecka z gwałtu w efekcie przestępstwa pedofilii. W świecie Mentzena nie tylko nie ma prawa do aborcji po gwałcie. Nie ma też miejsca na rzeczy dotychczas tak oczywiste jak chociażby ta. "Niemożliwe nie istnieje" - tak brzmi hasło kampanii Sławomira Mentzena. I to niektórych zaczyna martwić. Mateusz Morawiecki przesłuchany w Najwyższej Izbie Kontroli. Były premier składał dziś wyjaśnienia dotyczące między innymi afery RARS i GetBack, a jego zeznania miały być konfrontowane z tym, co mówił Paweł Szopa zatrzymany w sprawie nieprawidłowości w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Choć Morawiecki miał, jak mówi rzecznik NIK, odpowiadać na konkretne pytania i nie kluczyć, to już po przesłuchaniu w swoim wpisie nie szczędził uszczypliwości. Tak Mateusz Morawiecki komentuje aferę w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Aferę z czasów, gdy to on był premierem. Nie było żadnej łapówki, żadnej korupcji. Były premier w rządzie PiS zeznawał dziś przed Najwyższą Izbą Kontroli. Nie zasłaniał się niepamięcią. Była pełna współpraca byłego premiera pana Mateusza Morawieckiego z kontrolerami. Morawiecki został wezwany m.in. w związku z zeznaniami tego człowieka. Paweł Sz., były producent odzieży patriotycznej, w którego sklepie chętnie fotografował się nie tylko Morawiecki, ale też prezydent. Sz. prowadził interesy z Rządową Agencją Rezerw Strategicznych w czasach rządów Prawa i Sprawiedliwości. Była komitywa, był układ, bo ten układ był po to, żeby wyprowadzać ogromne pieniądze. Cała sprawa jest elementem walki z dzisiejszą opozycją. Tyle poseł PiS. Przypomnijmy: w zeszłym roku Paweł Sz. uciekł na Dominikanę, został deportowany i spędził w areszcie cztery miesiące. Śledczy zarzucają mu m.in. udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Podobnie jak byłej szefowej biura Morawieckiego, która siedzi w areszcie, a także byłemu bliskiemu współpracownikowi Morawieckiego, Michałowi K., byłemu szefowi RARS, który czeka na proces w Londynie. Najwyższa Izba Kontroli kończy raport w sprawie RARS i setek milionów złotych, które wydała. Tak, jest to patologia, absolutnie jest to patologia. Paweł Sz. na wolność wyszedł pod koniec lutego. Współpracuje z NIK i prokuraturą. Paweł Sz. złożył obszerne wyjaśnienia, które były przedmiotem także analizy takiej weryfikującej ich prawdziwość i ona wypadła dotychczas pozytywnie. Mateusz Morawiecki po przesłuchaniu nie wyszedł do dziennikarzy. Wcześniej nie mówił o swoim udziale w aferze RARS, za to atakował premiera i prezesa NIK. Odniósł się też do Pawła Sz. Prawdopodobnie został złamany, prawdopodobnie jego zeznania były w jakiś sposób, nazwijmy to w cudzysłowie, "wypracowane". To oceni prokuratura. Wniosek zapowiedział prezes NIK. Przygotowujemy już w tej sprawie, to mogę już powiedzieć, zawiadomienia do prokuratury. To mogą być kolejne problemy byłego premiera w rządzie PiS. Morawiecki ma już zarzuty za wybory kopertowe. W NIK przesłuchiwany był także w sprawie Afery Getback i Polskiego Funduszu Rozwoju. Tu też Izba szykuje zawiadomienia. Sprawa Morawieckiego to jest taka niekończąca się opowieść. O tym człowieku jeszcze bardzo mało wiemy, a te sprawy będą wychodzić, bo ludzie mówią. Prezes NIK zapowiedział więcej szczegółów w sprawie afery w RARS na 8 kwietnia. Motoryzacyjna wojna handlowa włącza piąty bieg. Wysokie 25-procentowe cła na samochody i części mają obowiązywać od 3 kwietnia. Do tej pory było to 2,5%. Według prezydenta USA ma to być sposób na uzdrowienie amerykańskiej motoryzacji. Ale według analityków takie działania mogą przynieść odwrotny skutek. Akcje firm motoryzacyjnych lecą w dół, a "odpowiednią reakcję" zapowiada Unia Europejska. Europa nie chce wojny samochodowej z Ameryką, bo jak przekonuje szefowa Komisji Europejskiej, jej koszty odczują obywatele i przedsiębiorcy po obydwu stronach Atlantyku. Zdaniem Donalda Trumpa obecne zasady handlu samochodami między Unią a USA są niesprawiedliwe, bo Europa na amerykańskie pojazdy nakłada 10-procentowe cła, a amerykańskie taryfy na europejskie samochody to tylko 2,5%. Od 2 kwietnia te stawki wzrosną dziesięciokrotnie, zapewniając amerykańskiej gospodarce 100 miliardów dolarów rocznie. Dla europejskiego przemysłu motoryzacyjnego, którego 1/5 eksportu trafia właśnie na amerykański rynek i którego przyszłość już jest zagrożona unijnymi planami wycofania się z produkcji aut spalinowych, to może okazać się gwoździem do trumny. Amerykańskie cła mogą zresztą uderzyć nie tylko w fabryki aut w Niemczech, Francji czy Włoszech, ale także polskich producentów części samochodowych, wartość eksportu których w ubiegłym roku przekroczyła 300 mln dolarów. Żałujemy, że amerykańska administracja gra przeciwko dobrze funkcjonującemu światowemu rynkowi motoryzacyjnemu. To złe dla konsumentów. To złe dla branży. Ale to pewne, że odpowiednio zareagujemy. Na razie Komisja Europejska wciąż stawia na negocjacje i nie nakłada ceł odwetowych, by nie zaogniać konfliktu, ale jeśli rozmowy nie przyniosą efektów, to w połowie kwietnia Bruksela nałoży swoje cła na amerykańskie towary, do tej pory mówiło się, że ich wartość wyniesie 26 mld euro, ale teraz może się zwiększyć, jeśli Unia będzie chciała odzyskać kolejne 100 mld stracone przez przemysł samochodowy. Teraz Kraków i sytuacja, z którą tamtejsza prokuratura nie miała jeszcze do czynienia. Sprawa jest przerażająca, bo dotyczy wykorzystania dzieci do produkcji pornografii. I choć nie mieści się to w głowie, to wśród oskarżonych są rodzice, którzy wykorzystywali wizerunek własnych dzieci do produkowania treści pornograficznych. Sześciu osobom Prokuratura Okręgowa w Krakowie postawiła zarzuty m.in. tworzenia materiałów prezentujących wykorzystanie seksualne siedmiorga dzieci. Najmłodsze ma 10, a najstarsze 13 lat. Wśród podejrzanych jest dwoje rodziców kilku ofiar. Tam, gdzie podejrzani własne dzieci wykorzystywali chociażby do robienia zdjęć to o sytuacji został powiadomiony sąd rodzinno-opiekuńczy, który zajął się tą sprawą i podjął czynności z urzędu dotyczące ograniczenia bądź pozbawienia władzy rodzicielskiej. W procederze brała udział jedna kobieta, dwóm mężczyznom z tej grupy dodatkowo postawiono zarzut wykorzystania seksualnego nieletnich. Wszystkim grozi do 15 lat pozbawienia wolności. O wiele dłużej może potrwać praca z dziećmi skrzywdzonymi w ten sposób. To może być trauma na całe życie. Przede wszystkim to będzie mocno odbijało się na tym rozwoju psychoseksualnym, na tym, jak te dzieci później będą wchodzić w swoje własne relacje i jak będą sferę intymną postrzegać. I jak będą mogły normalnie funkcjonować w społeczeństwie i czy w ogóle będą miały zaufanie do ludzi w momencie, gdy doznały krzywdy od najbliższych im osób. Sprawcy wykorzystywania seksualnego bardzo dobrze znają psychikę dziecka, bardzo dobrze wiedzą, jak dziecko zmanipulować, niezaspokojone potrzeby dziecka. Potrzeby bliskości, akceptacji, a także po prostu zainteresowania. W tym wypadku potrzeby dzieci zostały wykorzystane przez przestępców seksualnych, którzy na ogół stosują perfidne metody działania. Stwarzania takiego poczucia, że to do czego te dzieci są zapraszane, to jest naturalne, ci sprawcy najczęściej przez jakiś czas tym dzieciom towarzyszą, sprawiając wrażenie, że te dzieci przy nich są bezpieczne. Tylko w zeszłym roku zgłoszono 27 tysięcy stron z materiałami przedstawiającymi seksualne wykorzystywanie dzieci, podczas gdy w roku 2023 było ich 18 tysięcy. Wielokrotnie zawyżone dawki leków, w tym opioidów, miała podawać pacjentom z hospicjum w Lubinie 50-letnia pielęgniarka. Policja informuje o narażeniu pacjentów na utratę życia i ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Jak to możliwe, że podawanie leków przez pielęgniarkę mogło odbywać się poza kontrolą i czy pracownicy hospicjów poddawani są szczególnej weryfikacji? Na nocnej zmianie chciała mieć spokój. Uciszała pacjentów morfiną. Pielęgniarka z hospicjum w Lubinie na Dolnym Śląsku zwiększała im dawki leków, m.in. silnych opioidów. O sprawie pierwszy poinformował portal lubin.pl, do którego zgłosiła się bliska jednego z podopiecznych. Chodziło o te osoby bardziej ruchliwe, które nie dały pospać. Dobro pacjenta powinno być na pierwszym miejscu. Zachowanie pielęgniarki mogło mieć tragiczne konsekwencje. Najczęściej kończy się to tym, że występują zaburzenia świadomości. Może dojść do zatrzymania oddechu. Niestety przedawkowanie tego leku może doprowadzić do zgonu. Według śledczych takie faszerowanie pacjentów trwało ponad 2 lata - do 10 marca tego roku. Ile osób zostało poszkodowanych? To wyjaśni śledztwo. Pielęgniarka już usłyszała zarzuty. Otrzymała dozór i tymczasowo odsunięto ją od pracy. Kobieta usłyszała zarzut narażenia nieustalonej na razie liczby osób, na niebezpieczeństwo utraty życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności. Kobieta odmówiła składania wyjaśnień. Regionalne Centrum Zdrowia w Lubinie, któremu bezpośrednio podlega placówka, przekazało nam, że "szpital aktywnie i transparentnie współpracuje z odpowiednimi służbami w celu wyjaśnienia sprawy". No przecież są to ludzie, którzy niejednokrotnie nie potrafią sobie poradzić i w związku z tym ta pomoc jest potrzebna, szczególnie osób wykwalifikowanych. Katarzyna Kałduńska, prezeska fundacji Dom Hospicyjny w Pruszczu Gdańskim, mówi, że trudno dziś o pielęgniarki, szczególnie w hospicjach. Nazywa je akuszerkami dusz, specjalistkami od niesienia ulgi w cierpieniu. I to najważniejszy motyw podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Doświadczenie nie tylko medyczne, w tym 5-letnie szkolenie, ale również życiowe. Bardzo ważny jest taki aspekt bycia człowiekiem, towarzyszenia, bo to my jesteśmy tymi pielęgniarkami, które trzymają umierających za rękę, Oby historia z Lubina była przestrogą. Jaki będzie jej finał, nie wiadomo. Tymczasem do miejscowej komendy zgłaszają się kolejne rodziny pacjentów hospicjum, które chcą złożyć zeznania. Postępowanie w tej sprawie nadzoruje prokuratura. Jest największą na Dolnym Śląsku i trzecią tego typu konstrukcją w Polsce. Zapora Pilchowice. Okoliczni mieszkańcy żyją w strachu, bo według nich ponad stuletnia zapora pęka i konieczne są pilne działania, aby nie powtórzyła się historia ze Stronia Śląskiego, gdzie podczas ubiegłorocznej powodzi doszło do katastrofy. Według zarządcy zapory, grupy Tauron, sytuacja nie jest alarmująca, a uszkodzenia są powierzchowne. Czy strach mieszkańców jest uzasadniony? To jedna z najstarszych zapór w Polsce. Ma już ponad sto lat, ale podczas zeszłorocznej powodzi przetrwała największy w historii napór wody. Gdy w sieci pojawiły się zdjęcia, na których widać takie pęknięcia, sprawa szybko wywołała dyskusję wśród mieszkańców. Są obawy? No czasami jest, bo to tak różnie bywa, prawda? To nie dziwi, kiedy pęknięcie tamy w Stroniu Śląskim spowodowało katastrofalne skutki w trakcie wrześniowej powodzi. Zarządca zapory i elektrowni, Grupa Tauron, informuje, że stan tamy nie zagraża bezpieczeństwu mieszkańców. Uspokajam, jest to tylko porost mchu, który porasta fugi, którymi wyprawiona jest zapora. Żelbetowa konstrukcja, która znajduje się pod kamienną osłoną, zdaniem spółki jest nienaruszona, stąd nie ma konieczności natychmiastowych działań. Choć jednocześnie Tauron Ekoenergia przyznaje, że w planach jest remont zapory, który "przywróci pierwotny stan techniczny". I tu pada trudne pytanie. I kto to sfinansuje? Myślę, że na to pytanie odpowie biuro prasowe naszej spółki. Biuro prasowe w pisemnym oświadczeniu informuje, że rolą spółki jest stabilne dostarczanie energii. W konsekwencji Tauron wystąpi do Wód Polskich, aby wzięły pełną odpowiedzialność za bezpieczeństwo powodziowe zgodnie z obowiązującym prawem, w tym partycypowały z Tauron w inwestycjach mających znaczenie przeciwpowodziowe. Wody Polskie są koordynatorem tych działań. To administrator tego obiektu odpowiada za bieżącą konserwację oraz inwestycje na tym obiekcie. Dolnośląski Urząd Wojewódzki uspokaja - dwie kontrole nadzoru budowlanego, przeprowadzone przed i po powodzi, wykazały konieczność prac konserwacyjnych, ale zagrożenia jak w Stroniu Śląskim nie ma. Te zalecenia, które powstały po tej kontroli, nie są na tyle poważne, aby w jakiś sposób zagrażały temu obiektowi. W sprawę tamy zaangażowały się także lokalne władze. Wspomagamy Tauron, rozmawiamy na temat możliwości pozyskania środków przez Tauron na ten remont, po to żeby te niepokoje znikły, żeby ta tama była w stanie takim, jakim powinna być. Na razie każdy większy deszcz niepokój mieszkańców zwiększa. Każdy jest w strachu. Jak tylko słyszy, że woda, deszcz czy coś, to każdy już myśli, jak to może być. Kora - to słowo wystarczy, aby uruchomić wyobraźnię i wspomnienia wielu z nas. Na utworach ikony polskiej muzyki wychowywały się całe pokolenia Polaków. Piosenki Maanamu, słowa napisane przez charyzmatyczną wokalistkę, brzmiały i brzmią niezwykle aktualnie. "Falowanie i spadanie - pamięci Kory" - ten niezwykły koncert jutro na antenie TVP2 w nowej hali TVP, w miejscu, którego Kora będzie patronką. Od dzisiaj ta hala, najnowsza hala TVP, od dzisiaj Kory Olgi Sipowicz, królowa polskich i krakowskich hipisów, ikona muzyki rozrywkowej, dzisiaj słuchają jej wszyscy. W TVP powinna być sala imienia Kory, jak Kora bardzo wiele z TVP współpracowała, de facto od połowy lat 70. W TVP powinna być sala imienia Kory, jak Kora bardzo wiele z TVP współpracowała, de facto od połowy lat 70. Czyli w okresie komunizmu, do końca komunizmu i w nowej Polsce to było szaleństwo, było mnóstwo telewizyjnych koncertów, Te wszystkie cechy, które ona sobą reprezentowała, ta otwartość, pójście pod prąd, wolność, prowokacja, to są cechy, którymi powinna wyróżniać się otwarta telewizja publiczna i to się pięknie łączy. A w tej hali trwa nagranie koncertu ku pamięci Kory: Johnny Porter, Renata Przemyk, Tomasz Organek, Anita Lipnicka, to tylko niektóre z nazwisk, koncert "Falowanie i spadanie" już jutro na antenie Telewizyjnej Dwójki. "19:30" kończymy zaproszeniem do "Pytania Dnia". Już za chwilę dyrygent Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jerzy Owsiak w rozmowie z Justyną Dobrosz-Oracz. Oddaję Wam głos, a na "19:30" zapraszam jutro. Dobranoc i do zobaczenia.