Dobry wieczór, Marek Czyż, zapraszam na program 19.30. Nowe taśmy. Z funduszu na prywatne radio. Mamy fakty medialne, one wyglądają niepokojąco. Zbigniew Ziobro czuje, że ta pętla wokół niego się zaciska. Trzy filary Tarczy Wschód. Siła polskiej armii, siła w sojuszach, odporność społeczna. To są zebrane projekty, które powstały za czasów rządów PiS. Myśmy dwa lata pracowali nad researchem. Rok 1989 w musicalowej formie. To jest moja interpretacja na temat wąsa Wałęsy. Klasyk mawiał, że ludzie nie powinni widzieć, jak się robi parówki i politykę. O parówkach wiemy mało, o polityce dzięki taśmom byłego dyrektora w Funduszu Sprawiedliwości - coraz więcej. I to jest ponury obraz. Redakcja 19.30 dotarła do kolejnych fragmentów tego słuchowiska i wynika z nich, że wsparcia być może potrzebowali poszkodowani przestępstwami, ale były pilniejsze potrzeby. Tak na pytanie o ataki na Fundusz Sprawiedliwości odpowiada polityk Suwerennej Polski. Ale taśmy Tomasza Mraza to przede wszystkim kulisy dzielenia milionów złotych z Funduszu Sprawiedliwości, które nadzorowali politycy Suwerennej Polski. To jest największa afera, z którą mamy do czynienia, jeżeli chodzi o Zjednoczoną Prawicę, jeżeli chodzi o Suwerenną Polskę. Jest tak oburzająca, jest tak oczywista. Dzisiaj mamy fakty medialne, one wyglądają niepokojąco. Natomiast dzisiaj trzeba ustalić fakty. Faktem jest to, że na te inwestycje w warszawskim Wilanowie Fundusz Sprawiedliwości przeznaczył blisko 100 milionów złotych. Miały tu powstać wyspy wolne od przemocy. Ale jak wynika z nagrań - nie tylko o pomoc ofiarom przestępstw chodziło. Inwestycję realizowała Fundacji Profeto, na czele której stał ksiądz Michał O., dziś z zarzutami i w tymczasowym areszcie. Ksiądz Michał O., zanim dostał dotację na pomocą ofiarom przestępstw, był znany jako egzorcysta, który wypędzał ducha wegetarianizmu salcesonem, a także z takiej działalności w Internecie. Stąd medialne podejrzenia, że w tej inwestycji nie tyle o schronienie dla ofiar przestępstw chodzi, co o stworzenie kolejnej prawicowej rozgłośni. Ksiądz zaprzeczał. Każdy, kto doświadczył przemocy, znajdzie tutaj bezpieczeństwo i opiekę. Co innego wynika z nagrań. Z inwestycją Fundacji Profeto były jednak problemy. Fundusz Sprawiedliwości rozważał nawet wycofanie dotacji. Nagranie pochodzi z ubiegłego roku. Z jednej strony Marcin Romanowski, wtedy wiceminister sprawiedliwości w rządzie PiS. Z drugiej - Tomasz Mraz, ówczesny dyrektor Funduszu Sprawiedliwości, który - jak się teraz okazało - nagrywał rozmowy dotyczące dzielenia pieniędzy. Listkiem figowym, jak wynika z nagranej rozmowy, miały być instytucje niezwiązane z prawicą. Nie zaskoczyły nas te taśmy, myśmy mieli wcześniej świadomość, jak ten fundusz funkcjonował. Wykazaliśmy nieprawidłowości, wykazaliśmy niegospodarność. Już trzy lata temu NIK miał zastrzeżenia do ponad 60 procent wydatków Funduszu Sprawiedliwości, o czym poinformował Kancelarię Premiera, CBA, Trybunał Konstytucyjny i prokuraturę. Nie zareagowała żadna z instytucji. Dziś na ujawnione taśmy reaguje były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i atakuje Donalda Tuska. Don Ziobro i familia Suwerennej Polski to jest to, z czym zmierzy się dziś wymiar sprawiedliwości. Okradać ofiary przestępstw z należnego im wsparcia to jest czysta obrzydliwość. Działalności Funduszu Sprawiedliwości NIK przyjrzy się po raz trzeci. Kontrola rozpocznie się w środę. Wtedy też raport w tej sprawie przedstawi minister sprawiedliwości. Jeśli przyjdzie burza, to ze wschodu, bo grzmoty już słychać, dlatego tam stawiamy tarczę. Resort obrony opisuje plany oparte na trzech filarach. Mamy być silni mocą armii, bezpieczni sojuszami i świadomi społeczeństwem przygotowanym i odpornym na prowokacje. Większość planów jest tajna. To największa operacja strategiczna rządu. Narodowy program odstraszania i obrony. Tak by żadnemu wrogowi nie opłaciło się zaatakować Polski. Tarcza Wschód to największa operacja umacniania wschodniej granicy Polski, wschodniej flanki NATO od 1945 r. Tarcza Wschód ma umocnić granicę pomiędzy Polską a Białorusią i Rosją. Liczy 700 kilometrów. Za budowę umocnień i zapór trzeba będzie zapłacić 10 miliardów złotych. Główne założenia programu to przede wszystkim, jak to nazwano, wzmocnienie zdolności przeciwzaskoczeniowych, zwiększenie ochrony ludności cywilnej czy ograniczenie mobilności przeciwnika. Niezbędne jest zapewnienie kontrmobilności, która ma po pierwsze zatrzymać przeciwnika lub ewentualnie skanalizować jego ruch w taki sposób, aby wszedł w strefy taktycznych killboxów, czyli miejsc, w których będziemy go metodycznie wyniszczać. W praktyce ma wyglądać to tak. I to nawet na 500 kilometrach pasa granicznego. Rów przeciwczołgowy, blokady żelbetowe czy pola minowe. Taki scenariusz przygotowania pasa, w którym będzie można umieścić miny, jest koniecznością i naszą odpowiedzialnością za każdy możliwy scenariusz. Miny będą stawiane w sytuacji, kiedy wojna będzie nieunikniona. W wizualizacji przygotowanej przez MON znalazły się też miejsca na ukrycie się ludności cywilnej. Infrastruktura Tarczy Wschód ma sięgać nawet do stu kilometrów od granicy i być gotowa w ciągu 4 lat. Uzupełnia to, co do tego czasu jest zrobione, czyli budowa muru. Teraz mówimy o pełnej obronie, o obronie przed tym, co może nadejść z terenu Rosji. Zarówno jeżeli o infrastrukturę, jak i o objęcie mobilizacji terenu. Kierownictwo resortu obrony złoży w Sejmie specjalną ustawę dotyczącą inwestycji związanych z jej budową. Przypomnijmy, pochłonie ona 10 miliardów złotych z budżetu państwa i środków europejskich. To postawienie tamy w bramie, w bramie do Europy Zachodniej, bo Polska na wypadek zagrożenia Zachodu będzie stanowiła tę bramę. Mam nadzieję, że bramę, która będzie zaporą i nie pozwoli przekroczyć tej bramy potencjalnym przeciwnikom. PiS chwali program, ale były szef MON uważa, że to propozycje poprzedniego rządu. Projekt Tarczy Wschód to są zebrane projekty, które powstawały za czasów rządów PiS, kiedy byłem ministrem MON. Jest to bardzo dziwnie, że w tym momencie próbuje się podłączać do projektu, który jest jednoznacznie projektem tego rządu. W dniu kiedy poznaliśmy założenia Tarczy Wschód, w Brukseli minister spraw zagranicznych ogłosił restrykcje dla rosyjskich dyplomatów w Polsce. Chodzi o udział Rosji w wojnie hybrydowej przeciwko Unii Europejskiej. Będą mogli się poruszać w ramach Mazowsza, konsulowie - tylko w województwach, w których urzędują. Z wyjątkiem rosyjskiego ambasadora. Za niespełna dwa tygodnie spotkamy się przy urnach, by wybrać europarlament. Na frekwencję liczą wszyscy politycy, ale żeby była, musi być oferta i Polacy muszą wiedzieć, na co mają głosować. A pod partyjnymi szyldami - emocje, obietnice i plany. Od strachu przed wydartą suwerennością po unijne recepty na bardzo polskie kłopoty. Na tym etapie kampanii warto więc zapytać, z czym do ludzi. O bezpieczeństwie i rozwoju z jednej strony. Te wybory będą decydować o tym, czy polska będzie szła w kierunku wschodu czy Zachodu. Z drugiej o działaniach pod dyktando. Dwa państwa dyktują warunki w obecnej UE, czyli Niemcy i Francja. Na niecałe dwa tygodnie przed wyborami do Parlamentu Europejskiego walka o głosy wyborców trwa. Nie jesteśmy bezkrytyczni wobec UE, nie mówimy, że wszystko nam się w niej podoba, ale też na pewno nie powiemy, że kiedykolwiek powinniśmy rozważyć wychodzenie z Unii Europejskie. W samym centrum stolicy lider warszawskiej listy Trzeciej Drogi - o tym, co można zrobić dla Polski na poziomie europejskim. Rozwój kolei, rozwój połączeń szynowych. Bardzo mocno i bardzo twardo stawiamy na tenże rozwój. Lewica w Łodzi przypominała, że będzie walczyć o powołanie Europejskiego Funduszu Mieszkaniowego. To będą środki, które mogą być wydatkowane na nowe mieszkania, które pozostaną w zasobach komunalnym, państwowym. Prawo i Sprawiedliwość konsekwentnie o zagrożeniach płynących z Unii Europejskiej i o Zielonym Ładzie. To podatki, nakazy, tworzenie systemów finansowych, które są poza kontrolą. Koalicja Obywatelska przekonuje natomiast o sile Wspólnoty. Bez UE będzie ciężko. Ta przyszła kadencja PE zdecyduje o bezpieczeństwie Polski, bezpieczeństwie Europy. Nie tylko w terenie, ale też w mediach społecznościowych o głosy wyborców walczy Konfederacja. W wyborach europejskich frekwencja nigdy nie była wysoka. W roku 2004, kiedy wchodziliśmy do Unii, to zaledwie 20 procent. W 2019 - 45 procent. Od mobilizacji w poszczególnych województwach może zależeć, ilu ostatecznie europosłów otrzyma z tego regionu mandat. Dla wielu wyborców i wyborczyń nie jest jasne, w jaki sposób Parlament Europejski i jego prace przekłada się ta praca na ich codzienne życie, czego dotyczy, w jaki sposób zmienia ich sytuację ekonomiczną, społeczną. W Parlamencie Europejskim przez najbliższe pięć lat będą zapadały decyzje dotyczące nowego prawa i integracji europejskiej w sprawach obronności i wsparcia dla Polski i Ukrainy. Robi to, jak sam mówi, "z bólem i żalem", ale sumienie mu nie pozwala zrobić inaczej. Z członkostwa w Prawie i Sprawiedliwości rezygnuje europoseł Krzysztof Jurgiel. Robi to na piśmie do prezesa Jarosława Kaczyńskiego. W liście do prezesa PiS Krzysztof Jurgiel napisał, że nie może "dłużej przyzwalać" na "brak akceptacji standardów postępowania" w partii. Europoseł zaznacza, że nie rezygnuje z życia publicznego i zachęca do współpracy ludzi prawicy. Wcześniej Krzysztof Jurgiel został zawieszony w prawach członka PiS. Chodzi o podejrzenie, że to właśnie Jurgiel stoi za utratą władzy tej partii w sejmiku województwa podlaskiego. Zdaniem Jurgiela jest ona jednak skutkiem braku dialogu i utraty zaufania społecznego przez Prawo i Sprawiedliwość. W 19.30 będzie jeszcze... Wołanie o deszcz. Nie podlewamy w ogóle, czekamy na opady deszczu. Zablokowany abonament. Cztery sekundy ciszy potrafią zabić program radiowy. Zabija także brak pieniędzy. Trybunał w Hadze nakazał Izraelowi zakończenie ofensywy w Rafah i może ktoś te komunikaty usłyszał, ale nikt nie usłuchał. Hamas ostrzelał rakietami Tel Awiw, ostrzał nie spowodował strat, za to izraelska odpowiedź - już tak. Izrael twierdzi, że ostrzelał kompleks terrorystów, ale pociski spadły na namioty uchodźców. Hamas alarmuje, że doszło do masakry, Izrael - że bada sprawę. Pogorzelisko. Tyle zostało po obozie dla uchodźców. Odmawialiśmy wieczorną modlitwę. Nasze dzieci spały. Nagle usłyszeliśmy głośny hałas. To był izraelski nalot. Namioty przesiedleńców stanęły w płomieniach. Oni wciąż zabijają. Samoloty latają 24 godziny na dobę. Zginęło 45 osób, choć ta liczba może wzrosnąć. Działający w mieście szpital polowy nie nadążał z przyjmowaniem rannych. Oni spalili ludzi, spalili ich. Wcześniej Izrael uznał tę część miasta za obszar humanitarny, a obywatele musieli się tam ewakuować. Myślę, że wyraziliśmy się jasno więcej niż raz. W Strefie Gazy nie ma bezpiecznej przestrzeni. Już w piątek Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze nakazał Izraelowi natychmiastowe wstrzymanie operacji wojskowych w Rafah. Izrael kontynuuje działania, o których zaprzestanie został poproszony. Również Hamas wystrzeliwuje rakiety na Izrael, więc obie strony nie respektują orzeczenia Trybunału. Państwo Izrael w taki sposób próbuje rozprawić się z organizacją terrorystyczną. Kilka godzin wcześniej bojownicy Hamasu wystrzelili osiem rakiet. Celem - okolice Tel Awiwu. Części pocisków nie udało się przechwycić, ale nie ma informacji o ofiarach. Siły Zbrojne Izraela walczą z Hamasem. Nie z mieszkańcami Gazy. Zdaniem Izraela to miał być precyzyjny atak wymierzony w członków Hamasu. Według wstępnych doniesień po ataku wybuchł pożar, który najwyraźniej pochłonął życie cywilów. To rozpaczliwie smutne. Ale to jest wojna, której chciał i którą rozpoczął Hamas. Izraelskie wojsko twierdzi, że dzięki ich wysiłkom zwiększają się dostawy pomocy humanitarnej do Strefy, a wczorajszy atak nazywają incydentem. Oczywiście w wojnie o takim zasięgu i intensywności zdarzają się również trudne wydarzenia. W Strefie Gazy od 7 października zginęło już ponad 36 tysięcy osób. Bomby na Charków spadły w sobotę, ale akcja ratownicza w ruinach centrum handlowego trwa nadal. Ratownicy ciągle poszukują. Żywych lub martwych. Miasto w żałobie, gotowe na następne ataki, bo tu wiedzą, że Putin chce Charków złamać, ale ewakuacji nie będzie. O życiu bardziej upartym niż wojna. Eksplozje i syreny. To normalność w Charkowie. Dziś mieszkańcy miasta obchodzą dzień żałoby ofiar sobotniego rosyjskiego ataku na centrum handlowe. Zginęło 16 osób, ale akcja poszukiwawcza trwa, bo nie wszystkich zaginionych udało się odnaleźć. Pracujemy już trzeci dzień. Oczyszczamy ruiny i pod gruzami szukamy kolejnych ciał osób, które zginęły. Strażacy i ratownicy pracują, ryzykując życiem, bo w każdej chwili może dojść do powtórnego ataku Tak pracujemy już od ponad dwóch lat. Po południu usłyszeliśmy kolejne eksplozje, kiedy Rosjanie ostrzeliwali miasto. Znowu kilkanaście osób zostało rannych. Rosjanie zdają sobie sprawę, że w Charkowie wiele osób pracuje na zwycięstwo, pracuje albo pomaga armii. Więc uważają za opłacalne bombardowanie miejsc publicznych. Szukanie w tym logiki jest jak negocjowanie z terrorystami. To już centrum miasta. Pawło jest fryzjerem. Miałem zmianę. Pracowałem, przyleciała rakieta. Uderzyła dosłownie dwa metry od nas. Zostałeś ranny? Tak, to rany od odłamków. Mimo coraz trudniejszej sytuacji i codziennych bombardowań wielu mieszkańców nie chce opuszczać Charkowa. Wielu z nich po prostu kocha swoje miasto. To najlepsze miasto na świecie. Wszystko będzie dobrze. Wierzę, że nasi chłopcy powstrzymają Rosjan. Nas nie złamią. Wszystko będzie dobrze. Urodziłem się tu i wyrosłem. Nigdzie nie będę uciekał. Coraz więcej miejsc w Charkowie wygląda w ten sposób. Rosjanie starają się zmusić mieszkańców miasta do ucieczki, ale dalej mieszka w nim około 900 tysięcy ludzi. Ukraińcy o Charkowie mówią, że to miasto niezłomne. Na miejscu nikt nie wierzy, że Rosjanie mogą je zdobyć. Leśnicy mówią o ściółce suchej jak kartka papieru, a to znaczy, że jest naprawdę źle. Są miejsca, gdzie nie padało od tygodni i przez następne tygodnie na deszcz się nie zanosi. Z tego samego powodu ze zgrozą w niebo patrzą rolnicy. Ziemia sucha jak popiół, w prognozach co najwyżej burza, a uprawy potrzebują deszczu przez kilka dni. Jakie będzie lato i jakie będą zbiory? Bo tu nie wszystkich cieszy to samo. Znów susza. W tym roku pojawiła się naprawdę wcześnie. Mogła być później, zdarzają się susze w środku lata, nie wiemy, czy one nie będą nas w tym roku dotyczyć. Więc my z założenia każdej wiosny jesteśmy przygotowani na suszę stulecia. Gospodarstwo Patryka Kokocińskiego z Wielkopolski wykorzystuje gminny system melioracyjny, który przez lata był nieużywany. My widzimy początki tej suszy. Susza rolnicza wystąpiła w czternastu województwach, ale najsilniej odczuwana jest w centralnym pasie naszego kraju. Zboża jare i ozime ucierpiały głównie w Wielkopolsce, na ziemi łódzkiej i na Mazowszu. Samorządy musiały wziąć sprawy w swoje ręce. W gminie Brwinów wprowadzono ograniczenia w korzystaniu z wody. Od godziny piętnastej do północy obowiązuje tutaj zakaz na przykład podlewania ogródków wodą z sieci wodociągowej. Nie podlewamy w ogóle, czekamy na opady deszczu. Od niepamiętnych czasów nie ma porządnego deszczu kilkudniowego, który by nasączył tę glebę. Na to samo czekają tutejsi rolnicy. Wojciech Cieślak na siedmiu hektarach uprawia warzywa. Ma wątpliwości, czy w tym roku będzie co miał sprzedać na targu. Tragedia tutaj, warzywa nie powychodziły, czekam na deszcz też. Nie wiadomo, co to będzie. Niestety zdaniem meteorologów w najbliższych dniach próżno czekać na poprawę sytuacji. Cały czas, jeżeli będą występowały opady, to właśnie burzowe, czyli cały czas te punktowe. Ale nie wielkoobszarowe, nie takie, które spowodowałyby, że wilgotność gleby na dużym obszarze by się poprawiła. Jeśli w dłuższej perspektywie sytuacja się nie zmieni, konsekwencje będą nieuniknione. To ziarno będzie słabej jakości i generalnie plon będzie z hektara słabszy. To oznacza, że za suszę wkrótce zapłacimy wszyscy wyższymi cenami w sklepie. 17 rozgłośni regionalnych Polskiego Radia ruszyło z kampanią informującą o losach pieniędzy z abonamentu. Środki powinny wspierać je w realizacji programowej misji, ale na razie lądują w sądowym depozycie, bo szef Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji tak rozumie swoją misję. Radiowcy zamierzają emitować spoty w tej sprawie do skutku. A jakie na razie są skutki działań i zaniechań Macieja Świrskiego. Cztery sekundy ciszy potrafią zabić program radiowy. Zabija także brak pieniędzy. Taki komunikat specjalny emituje codziennie 17 regionalnych rozgłośni Polskiego Radia. Ma uzmysłowić naszym słuchaczom, naszym odbiorcom, że byt ich ukochanych rozgłośni jest zagrożony. Jest zagrożony, bo Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie przekazuje im pieniędzy z abonamentu. Kwota, którą blokuje obecnie przewodniczący Maciej Świrski, to już ponad 80 milionów złotych. Żadna z rozgłośni nie dostała w pełni środków, dwie dostały tylko po części. Np. Radio Kielce nie otrzymało 5 milionów zł. Z pieniędzy abonamentowych oprócz wypłat dla pracowników realizowane są programy misyjne. To mówienie o sprawach ludzi, którzy pochodzą stad, to interwencje, programy społeczne, kulturalne. Misyjność trudno będzie utrzymać, bo środki z abonamentu zamiast na konta stacji trafiają obecnie do depozytu sądowego. Działania ministra Sienkiewicza bezprawne, łamiące konstytucje spowodowały, że KRRIT nie miała pewności, kto będzie zarządzał tymi wpłatami. Żaden przepis ustawy nie uprawnia przewodniczącego KRRiT do wstrzymywania przekazywania środków. Komunikaty będą emitowane do momentu, kiedy na konto rozgłośni wpłyną zaległe sumy. Lokalne stacje to niejedyne podmioty, z którymi na wojenną ścieżkę wszedł przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Pan Świrski nałożył na Radio Zet najwyższą w historii karę w wysokości 460 tys. złotych za rzekomą dezinformację. Materiał dotyczył utraty zaufania służb amerykańskich do polskich funkcjonariuszy. Radio miało zapłacić i zamilknąć. Przedmiotem naszego sporu nie były pieniądze, a wartości takie jak wolność słowa. Dziś sąd okręgowy w Warszawie uchylił nałożoną na Zetkę karę. Dosłownie za minuty na antenie Jedynki premiera Teatru Telewizji prosto z Krakowa. Na deskach Teatru Słowackiego wystawiony będzie musical "1989". Wydarzenia, które otwierały demokratyczną kartę najnowszej historii Polski, reżyserka Katarzyna Szyngiera opisuje losami trzech rodzin, których nazwiska są mocno wplecione w tamten czas. Na miejscu, w Krakowie, tuż przed trzecim dzwonkiem Marek Zając. Jaki to będzie wieczór i jakie jest zainteresowanie tym afiszem? Dobry wieczór. W Teatrze Słowackiego panuje atmosfera oczekiwania na wielkie wydarzenie. To fenomen. Przyciąga młodszych i starszych. Bilety wyprzedane są na kilka miesięcy. Widzowie TVP mają unikalną okazję. Po drugie rzadko jakakolwiek telewizja transmituje spektakle w czasie rzeczywistym. To będzie magia teatru na żywo. Energia będzie przechodziła przez ekran telewizorów. W przerwie porozmawiam z twórcami spektaklu. Po jego zakończeniu około godziny 22.40 debata "Przestrzeń wolności". Debata o fenomenie spektaklu, Hiphopowy musical o przemianach lat to repertuarowy hit Teatru Słowackiego w Krakowie. Główni bohaterowie to trzy małżeństwa słynnych polskich opozycjonistów. Ten spektakl trochę zmienia narracje na punkcie tych wydarzeń, przenosi ten punkt ciężkości na kobiety. Pokazujemy kobiety silne, które walczyły na wielu frontach, oprócz tego, że były pod stocznią i wspierały swoich mężów, to były też matkami, aktywistkami. Publiczność poza historią odczytywała tu też współczesne konteksty. Za rządów PiS była to sugestia potrzeby zmian politycznych. Z kolei po wyborach myślę, że dużo bardziej działają te utwory, które mówią, by nie było tak jak zawsze, że tylko pewna grupa beneficjentów ma z tego korzyść. Inspiracją dla twórców był broadwayowski musical "Hamilton" o jednym z założycieli Stanów Zjednoczonych. Polski spektakl to 40 utworów w hiphopowym klimacie bliskim młodemu pokoleniu. Aby to było w formie ciekawe, żeby trochę odejść od dotychczasowych schematów, które do tej pory funkcjonowały i znaleźć jakąś formę współczesną. Spektakl ma taki charakter zespołu, gdzie zespół działa razem, aby widz mógł odczytać i wejść w to, musi być to precyzyjnie ułożone. Nawet jeśli się patrzy i wydaje się, że jest chaos. Rafał Szumera - rocznik '87 gra Lecha Wałęsę. Podkreśla, że chciał odejść od bagażu historycznego postaci, stworzyć postać młodego chłopaka pełnego sprzeczności. To nie jest doklejany wąs Wałęsy, tylko prawdziwy twój? To jest prawdziwy mój wąs Wałęsy, to jest moja interpretacja na temat wąsa Wałęsy. Spektakl na żywo to powrót do tradycji Teatru Telewizji z lat pięćdziesiątych, ale z wykorzystaniem najnowszej technologii. Czy aktorzy jakoś inaczej będą grali wiedząc, że mają milionową publiczność w telewizji, każdy ich błąd będzie widziała cała Polska? Nie wiem, nigdy czegoś takiego nie przeżyłam, pogadamy po, pierwszy raz będę to robić. Nie umacnia pomników ani z nich nie strąca, chwieje nimi - tak mówili krytycy o tej sztuce. Dziś Wałęsowie, Kuroniowie Frasyniukowie na tej scenie śpiewająco opowiedzą o najnowszej historii w największym teatrze świata - Teatrze Telewizji. To wszystko na dzisiaj w programie. A już za chwilę rozmowa z gościem, na którą już teraz zapraszam. Dziękuję i do zobaczenia.