Ostatnia afera. Sprzedaż kluczowej dla CPK działki tuż przed oddaniem władzy przez PiS. Kosztowne obietnice. Czy rozdawnictwo ma swoje granice? Stracone pieniądze. Kłopoty klientów jednego z banków. 19.30, Zbigniew Łuczyński, dobry wieczór. Kluczowa dla Centralnego Portu Komunikacyjnego działka została sprzedana prywatnemu właścicielowi. Stało się to w ostatnich dniach rządów Prawa i Sprawiedliwości. Proceder sprzedaży opisała dzisiaj w szczegółach Wirtualna Polska. Premier Donald Tusk poinformował, że sprawa przekrętu od kilku miesięcy jest w prokuraturze Reaguje także Jarosław Kaczyński, zawieszając w prawach członków PiS ówczesnego ministra rolnictwa i jego zastępcę. Były minister rolnictwa w rządzie PiS - zawieszony w prawach członka partii Poszło o działkę, która miała być strategiczna przy budowie CPK, ale skarb państwa ją stracił na rzecz prywatnego inwestora. Grunt może być teraz warty nawet kilkanaście razy więcej. Niewykluczone, że to polityczny deal, który doprowadził do tego, że spółka skarbu państwa poniosła czy poniesie konkretne straty. Na przykład z tytułu wywłaszczenia. Tylko teren z linią kolejową to nawet kilkanaście milionów złotych W formule, gdybyśmy tę nieruchomość pozyskali z KOWRu nieodpłatnie do zasobu, takich wydatków skarb państwa by nie poniósł. Jak pisze Wirtualna Polska, przed wyborami w 2023 roku resort rolnictwa pod kierownictwem Roberta Telusa wydał zgodę na sprzedaż 160 hektarów prywatnej firmie spożywczej Dawtona. Konkretnie zrobił to Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa. I to mimo że spółka CPK już w kwietniu 2023 roku informowała KOWR, że działka jest niezbędna dla inwestycji. Reakcji KOWR nie było. Była za to wizyta ministra Telusa w firmie Dawtona w połowie sierpnia. Tydzień później CPK znowu pisze do KOWR, znowu - bez sukcesu. Podobnie na początku września. W szczycie kampanii minister Telus znowu jest w siedzibie Dawtony. W październiku, już po wyborach, jest zgoda wiceministra rolnictwa na sprzedaż działki. W listopadzie KOWR ogłasza sprzedaż za niespełna 23 miliony złotych. CPK informuje KOWR, że wartość gruntu znacznie wzrośnie. Mimo to 1 grudnia dochodzi do formalnej sprzedaży. Jak pisze WP, działka może być niedługo warta nawet kilkaset milionów złotych. PiS tak głośno mówiło: "Będziemy budować CPK", a jak przyszło co do czego, to zaczęli wysprzedawać grunty prywatnym przedsiębiorcom i swoim kumplom. KOWR-owi szefował Waldemar Humięcki, powołany przez PiS. Dlaczego ośrodek nie przekazał działki CPK? Pełnomocnik do spraw portu w rządzie PiS twierdzi, że sprawa nie różniła się od innych. Zawsze był to problem, żadna instytucja nie chciała się tego gruntu w swoim zasobie wyzbywać. Poseł Horała i inni politycy PiS zarzucają obecnym władzom CPK i KOWR brak interwencji w sprawie gruntu. Ale KOWR nie ma takiej możliwości. Żadne obowiązujące przepisy nie upoważniają nas do tego, abyśmy mogli dokonać odkupu tej nieruchomości tak wprost. Ale nieprawdą jest, że KOWR nie podejmował działań. Działań u kolegi z rządu w sprawie działki - jak sam przyznał nie podejmował Marcin Horała. Nie miałem takiej okazji, na poziomie ministerialnym nie odbywają się takie rzeczy. To była dyskusja pisemna, zresztą pozostawiająca ślad. Robert Telus, który tak pokazywał w mediach społecznościowych swoje wsparcie dla CPK, twierdzi, że też nie wiedział o nieprawidłowościach. Jego zdaniem to sprawa polityczna, bo walczy z umową Mercosur. Ja jako minister nie miałem żadnej na ten temat wiedzy żeby taka działka była sprzedawana. Działka została sprzedana, a Robert Telus i jego były zastępca w resorcie rolnictwa zostali zawieszeni w PiS do czasu wyjaśnienia sprawy. W PiS są też mocniejsze głosy. Rządzący w niewiedzę i niewinność polityków PiS-u nie wierzą. Mateusz Morawiecki zawsze umiał w działki, Prokuratura w charakterze świadka przesłuchała obecnego szefa spółki CPK, który dostarczył dodatkowe dokumenty. Śledczy nie wykluczają wezwań dla polityków i urzędników podejmujących decyzje. Bo zarzuty są poważne. Obecnie mówimy o przekroczeniu uprawnień, ewentualnym niedopełnieniu obowiązków w celu osiągniecia korzyści majątkowej, gdyż taką osiągnęła osoba nabywająca tę nieruchomość. Spółka CPK zapewnia, że problemy ze strategiczną dla inwestycji działk nie opóźnią budowy portu. To jest 19.30 w poniedziałek, a wśród najważniejszych wiadomości... Dramat w sali zabaw. Był jeden wielki huk i pisk, krzyk z płaczem mojego dziecka. 11-latka złamała kręgosłup. Wszystko wskazuje na to, że doszło do niedopatrzenia. Jako właścicielom obiektu jest nam bardzo ciężko z tym. Coroczna waloryzacja 800 Plus, bony mieszkaniowe na 100 tysięcy złotych na trzecie dziecko, kredyty ze stałą stopą na 30 lat - pomysły PiS przedstawione podczas kongresu w Katowicach sypały się jak z rękawa. Nie chcę mieć nic wspólnego z planem ostatecznego zrujnowania naszego państwa - komentuje lider Konfederacji Sławomir Mentzen. O tym, że łatwo obiecać, mówią także inni. O dwóch wizjach rzeczywistości. To był gorący weekend w polityce. Dwie duże konwencje. I dwa różne scenariusze dla Polski. Wielkiego kryzysu gospodarczego - ostrzegał Jarosław Kaczyński. Inną wizję kreślił Donald Tusk, mówią o dobrych wskaźnikach gospodarczych. Naprawdę czeka nas złota dekada. Do której nam bliżej? Pytamy ekonomistę. Nic na to nie wskazuje, żebyśmy mieli jakiś większy wielki kryzys. Natomiast pewne spowolnienie rozwoju, trudności rozwojowe jak najbardziej są możliwe. I choć PiS straszy kryzysem, to właśnie na tej konwencji rozwiązał się worek z socjalnymi pomysłami. Szukajmy naszego symbolicznego 500 Plus na nowy czas. Wśród pomysłów jest progresywne 800 Plus w zależności od liczby dzieci. 500 złotych miesięcznie dla każdego dorosłego Polaka oraz bon mieszkaniowy: 40 tysięcy za pierwsze dziecko i 100 tysięcy za trzecie. Domyślam się, że na czwarte dziecko to może być porsche, na piąte - jacht a może jeszcze wyspa na Bahama. A jeszcze niedawno... Wpadliście w spiralę zadłużenia. ...PiS nie zostawiał na rządzie suchej nitki, wytykając wysoki deficyt budżetowy i zadłużenie Katastrofa finansów ma dzisiaj twarz Donalda Tuska i Andrzeja Domańskiego. To jest obłuda ze strony PiS, bo z jednej strony rzekomo troszczą sie o budżet państwa. A z drugiej strony na swojej konwencji przedstawiają propozycje idące w setki miliardów złotych. Wśród pomysłów jest też likwidacja kwoty wolnej od podatku. 500 złotych dla każdego Polaka to byłoby 180 miliardów mniej więcej czy koszt po odjęciu kwoty wolnej - 100 miliardów. To są duże kwoty. PiS już wczoraj, odpowiadając na zarzuty o rozdawnictwo, tłumaczył, że klamka jeszcze nie zapadła. To jest konwencja, która ma wygenerować setki pomysłów różnych, z których będziemy potem wybierać. Ale krytyka płynie też z prawej strony. Mamy do czynienia z głębokim populizmem Jarosława Kaczyńskiego, który próbuje przekupić wyborców. Lider Konfederacji pomysły nowych dodatków nazwał socjalistycznym programem PiS. I jeszcze ktoś się dziwi, że nie chcę mieć nic wspólnego z tym planem ostatecznego zrujnowania naszego państwa? Zalecam panu Mentzenowi, żeby poczytał, czym jest socjalizm. Jakby został premierem, to chciałby każdemu otworzyć kanał na Youtubie, bo do tego sprowadza się na razie jego merytoryczny wkład. Jednocześnie Tobiasz Bocheński sam dystansuje się od bonu mieszkaniowego na dziecko. Ja nie jestem zwolennikiem tego pomysłu. Z danych Ministerstwa Rodziny wynika, że obecne wydatki na rodzinę są wyższ niż jeszcze kilka lat temu. Do tego dochodzą inne. 200 mld zł w przyszłorocznym budżecie wydajemy na bezpieczeństwo, prawie 2 razy więcej, niż wydawał PiS Zwiększamy wydatki na ochronę zdrowia PiS o swoich pomysłach chce teraz dyskutować z Polakami. Ten objazd już się niedługo rozpoczni i w efekcie rozmów z Polakami przedstawiamy program PiS na wybory. PiS kłamał, kłamie i będzie kłamać. Ta konwencja to była groteska. Same odgrzewane kotlety. Ale poszukiwanie przed wyborami obietnicy na miarę słynnego 500 Plus politologów nie dziwi. W 2015 roku to właśnie 500+ i inne obietnice tego rodzaju dały PiS-owi zwycięstwo, a prezydentowi Dudzie - prezydenturę. Rządzący wiedzą, że najpierw muszą spełnić już złożone obietnice. Rząd ma na to dwa lata. Tam, gdzie są ograniczenia finansowe tak jak z kwota wolna od podatku, mówię uczciwie - w tym roku nie damy rady, nie możemy przekroczyć deficytu. Rząd liczy wpływy z opłaty cukrowej i akcyzy. Oraz na wyższy CIT dla banków. W przypadku ostatniej ustawy jest szansa na podpis prezydenta. Negowanie tego, co proponuje rząd i minister Waldemar Żurek. PiS podczas kongresu w Katowicach przedstawiło garść swoich pomysłów na reformę sądownictwa. Były wiceminister sprawiedliwości Michał Woś i jego były szef Zbigniew Ziobro razem z innymi politykami PiS mają swoją wizję. A droga do reformy sądów brzmi krótko: "Won". To jest zastraszanie sędziów. Jeżeli władza jakakolwiek będzie miała swoich sędziów, to nie, nie idziemy na wschód. Praktykami rodem z państw autorytarnych sędzia Gąciarek nazwał te zapowiedzi polityków PiS. Co trzeba zrobić? Na początek i dosyć zdecydowanie - i do tej dyskusji zachęcam - to się sprowadza do hasła, drodzy państwo: wszyscy won. Tak w skrócie wygląda plan PiS-u na reformę sądów. Wyrzucić niepokornych sędziów. Każda władza polityczna, która będzie miała swoich sędziów, jest potwornie niebezpieczna dla obywateli. Lata poprzednie rządów PiS uodporniły nas, sędziów, na takie groźby. Michał Woś jest oskarżonym w sprawie Funduszu Sprawiedliwości. Prokuratura zajęła jego majątek. Grozi mu do 10 lat więzienia, bo to on swoim podpisem przekazał 25 milionów złotych CBA na zakup systemu Pegasus. Wszyscy won. Dzisiejsze straszenie sędziów to akt paniki - słyszymy. Pan Woś się zorientował, że jego pryncypał polityczny go wystawił, bo inaczej tego nie można nazwać, kazał mu podpisywać jakieś dokumenty. I jeżeli przyjdzie co do czego, to Woś za to beknie, a Ziobro będzie miał czyste ręce. Zapowiedzi tego, co PiS w sądownictwie chce zrobić, padły na konwencji programowej partii a dokładniej na panelu "Polska sprawiedliwość - reforma trzeciej władzy". O reformie dużo mówił także sam Zbigniew Ziobro. Brak pacyfikacji rebelii, buntu prowadził do zawsze tych samych dramatycznych, drastycznych konsekwencji dla społeczeństwa, dla narodu. Mówiąc o pacyfikacji rebelii i buntu, były minister nawiązuje do tych wydarzeń. Kiedy część sędziów na ulicach protestowała przeciwko politycznym reformom Ziobry Ci sędziowie latami byli degradowani. Sędzia Gąciarek nie orzekał przez 400 dni. Prokuratura, Wydział Spraw Wewnętrznych wszczynały śledztwa w sprawach, gdzie sądy wydawały nie takie orzeczenia, jak trzeba, a rzecznik dyscyplinarny Schab, Radzik, Lasota ścigali za tych czasów sędziów, którzy wydawali nie po myśli Ziobry. W państwie idealnym Zbigniewa Ziobry niezależnych sędziów nie będzie. Niestety za wszelkimi planami naszej opozycji, głównie PiS, zwykle szła próba ręcznego sterowania decyzjami w sądownictwie. Koledzy Michała Wosia bronią i powtarzają, że należy jak najszybciej spłaszczyć strukturę sądów. To jest ocena prawno-karna, która będzie musiała nastąpić, bo nie jesteśmy środowiskiem, które - tak jak minister Żurek - chce oceniać decyzje sądu. Prawo i Sprawiedliwość chce jeszcze zmienić konstytucje. Nie naprawia się konstytucji z tymi ludźmi, którzy łamią konstytucję, a z terrorystami się nie rozmawia. A ten wkrótce ma się zmienić. Minister sprawiedliwości rusza z ustawami. Praworządność w praktyce to dla każdego sąd, który stanowi ochronę wszelkich jego wolności. Waldemar Żurek zapowiedział ważną zmianę dla sędziów. Chce powrotu tych, którzy odeszli za czasów PiS-u w stan spoczynku. Ogromna liczba miała już dość tego dywanowego nalotu na polskie sądownictwo, tych represji wobec sędziów. W tym tygodniu minister sprawiedliwości ma także przedstawić projekt ustawy o KRS. Atak na klientów banku Santander. Przestępcy przejęli dane z kart oraz PIN-y klientów i wypłacali pieniądze z kont okradanych osób. Wykorzystano prawdopodobnie nakładki skanujące w bankomatach. Policja prowadzi dochodzenie, a oszukani klienci otrzymają zwrot pieniędzy. O tym, czy możemy czuć się bezpiecznie, korzystając z bankomatów. Najpierw zablokowana karta, potem znikające pieniądze. Pan Maciej był przekonany, że to awaria systemu. Dostałem dwa razy odmowę - karta została odrzucona. Po czym wyszedłem sklepu, spojrzałem w telefonie i niestety konto zostało wyczyszczone Sygnały o wyłudzeniach docierają z siedmiu województw. Policja na razie mówi o blisko 200 poszkodowanych. Mieli sczytywane dane z tych kart. Oczywiście te urządzenia pozwoliły poznać grupie przestępczej numery PIN Grupa montowała najprawdopodobniej nakładki na bankomatach współpracujących z bankiem Santander. Sposób prosty: klient korzystał z urządzenia, a przestępcy kradli dane. Pierwszy moment - strach. Chce pani zapłacić, a tu się okazuje, że transakcja jest odrzucona. Śledczy już teraz mówią - to była dokładnie zaplanowana akcja. Złodzieje mogli pracować nawet od kilku miesięcy. Skradzione dane przenieśli na specjalnie przygotowane karty kredytowe. W weekend masowo zaczęli wypłacać środki. Do tej pory ustalono, że przestępcy pieniądze wypłacali z bankomatów w Krakowie, Wrocławiu, Łodzi i Warszawie. Podjęliśmy środki zabezpieczające, żeby ten proceder zatrzymać i wszyscy poszkodowani otrzymali środki z powrotem na rachunki. Nie doszło do wycieku danych. Złodzieje wypłacali jednorazowo od kilkuset do kilku tysięcy złotych. W samym tylko Poznaniu straty wyniosły prawie pół miliona. Sytuacja, o której mówimy, miała charakter jednostkowy. Nasze pieniądze na kontach banku są bezpieczne. Nie są w żaden sposób zagrożone. Są jednymi z najbardziej zabezpieczonych środków w Unii Europejskiej. I choć banki inwestują miliony w zabezpieczenia, złodzieje coraz częściej wykorzystują naszą nieuwagę, kiedy trafia się na fałszywą bramkę płatności i może się skończyć tym, że oddamy kontrolę nad naszą kartą płatniczą w całości oszustowi. Najprościej więc dokładnie sprawdzać, przez jakie strony logujemy się do kont bankowych. Warto też limity wypłat ustawić na jak najniższym poziomie, a wypłat dokonywać za pomocą blika. Nie podajemy żadnych danych, żadnych PIN-ów. Podajemy jednorazowy kod. Przestępca nie jest w stanie nic wyczytać. Ale wystarczy chwila nieuwagi, która może kosztować majątek życia. Złodzieje mają coraz nowsze metody, ale za to stare cele - pieniądze. Jednak jedyne, czego naprawdę nie da się ukraść, to nasza czujność. Tragedia w sali zabaw w Lublinie. 11-letnia dziewczynka skoczyła z wysokości na poduszkę powietrzną, która nie była napompowana. Dziecko w ciężkim stanie trafiło do szpitala. Warto przy tej okazji zadać pytanie o zabezpieczenia w salach zbaw, właściwe szkolenia personelu i kontrole w takich miejscach. Skacząc z dwóch metrów na materac, 11-latka nie spodziewała się, że ta zabawa skończy się dramatem. Razem z mamą przyszła na urodziny kolegi do jednej z lubelskich sal zabaw. Miejsca, które z założenia powinno być bezpieczne dla dzieci. Był jeden wielki huk i pisk, krzyk z płaczem mojego dziecka. Ja od razu zbiegłam do niej w tą dziurę, gdzie powinna być nadmuchana ta poduszka. Córka po prostu straciła przytomność. Jak twierdzi mama dziewczynki, dziecko spadło na beton i deski. Płakała z bólu. Ma 8 złamanych kręgów w różnych częściach kręgosłupa. Nikt z nich nie był w stanie odpowiedzieć, dlaczego to nie było nadmuchane, nie zabezpieczyli tego miejsca, nie odciągnęli tych wszystkich dzieci Prosili nas również, żeby chwilowo nie wzywać policji, poczekać na przyjazd właściciela. Nieszczęśliwy wypadek. Jako właścicielom obiektu jest nam bardzo ciężko z tym, że to miało miejsce i że dziecku stała się krzywda. Właściciele zapewniają, że sala posiada wszystkie wymagane certyfikaty. Ale to, jak mówią służby, nie wystarczy. Wszystko wskazuje na to, że pracownicy przed otwarciem atrakcj nie sprawdzili wszystkich miejsc, wszystkich narzędzi. Obiekt jest teraz szczegółowo kontrolowany, a policja przesłuchuje świadków. Postępowanie toczy się wstępnie w kierunku art. 160 paragraf 1 Kodeksu karnego. Mówimy tutaj o narażeniu dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Taka sytuacja nie mogłaby się wydarzy w tym obiekcie w stolicy. Poza europejskimi certyfikatami każdy element atrakcji przechodzi audyt bezpieczeństwa prowadzony przez zewnętrzną firmę. To jest w naszym przypadku lista około 200 elementów, które manager operacyjny musi przejść zanim otworzymy obiekt. W każdej z 9 stref czuwa też animator Zawsze z oczami dookoła głowy. Rozglądamy się na prawo i na lewo. I to nigdy nie jest tak, że skupiamy się wyłącznie na jednym dziecku, bo są tutaj duże grupy, więc trzeba być czujnym. A czujność się przydaje, bo maluchy mają nieograniczoną energię. 5-letni Iwan ma swoją ulubioną strefę ale w kilka minut potrafi odwiedzić wszystkie. Jabłka wsadzasz do dziury i potem one lecą przez rury, i trzeba tak o. Najlepsza zabawa to ta bezpieczna. 11-latka z Lublina wciąż przebywa w szpitalu dziecięcym. Ma trudności z oddychaniem. Przed nią długa i trudna rehabilitacja. Wspólne działania Służby Kontrwywiadu Wojskowego i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego doprowadziły do zatrzymania w Katowicach Ukraińców, którzy prowadzili w naszym kraju działania na rzecz obcego wywiadu. Okazuje się, że minimum od 2023 roku dwie osoby kobieta i mężczyzna pochodzenia ukraińskiego działali na niekorzyść Rzeczypospolitej Polski, ale przede wszystkim działali na rzecz obcego wywiadu. Minęło ponad 5 lat od wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. 5 lat od euforii, jak towarzyszyła wtedy zwolennikom brexitu po poczucie porażki, któremu Brytyjczycy dają wyraz w najnowszym sondażu. Także dane o gospodarce nie kłamią. Brexit spowodował spadek PKB od około 4 do 6%. Gospodarka Wielkiej Brytanii traci blisko 100 miliardów funtów rocznie utraconej produkcji, a budżet państwa obciążony jest deficytem rzędu 45 miliardów funtów rocznie. Według społeczeństwa brexit przyniósł więcej szkód niż korzyści. O tym, kogo mieszkańcy Wysp uważają za winowajców. Kiedy w 2016 roku Brytyjczycy głosowali za wyjściem z Unii Europejskiej, hasła o odzyskaniu kontroli brzmiały dumnie. Doprowadźmy brexit do końca, moi przyjaciele. I kontynuujmy nasz projekt rozsądnego, umiarkowanego, konserwatywnego państwa. Dziś, po prawie dekadzie, wielu przyznaje, że czuje ogromne rozczarowanie brexitem. Podróżowanie do Europy jest o wiele mniej przyjemne, bardziej kłopotliwe. Niestety wszystko wydaje się trwać dłużej, gdy podróżuje się na wszystkie europejskie lotniska. Nie chciałam brexitu wtedy i nie chcę go teraz. Miało być łatwiej, taniej i bardziej suwerennie, a jest drożej, trudniej i z większą biurokracją. Eksperci wskazują, że po brexicie spadła wymiana handlowa z Unią, a małe firmy walczą z papierologią i cłami. Brakuje też rąk do pracy. Po brexicie trudniej jest znaleźć ludzi. Wcześniej nie brakowało chętnych z Europy i studentów. Oni wciąż są, ale jest ich o wiele mniej. Więc brexit bardzo to zmienił. Ceny żywności i energii poszły w górę szybciej niż w większości krajów Wspólnoty. Nawet część dawnych zwolenników wyjścia z Unii dziś mówi otwarcie: to nie tak miało wyglądać. Co potwierdza najnowszy sondaż. Aż 62% Brytyjczyków uważa, że to był błąd. Ludzie winnych wskazują bez zastanowienia. To Boris Johnson i Nigel Farage. O obietnicy przelania pieniędzy na służbę zdrowia zamiast do unijnej kasy były premier bardzo szybko zapomniał. Na koncie Narodowego Systemu Zdrowia nie było wpływów o wartości setek tysięcy funtów. Za to do Wielkiej Brytanii napłynęła nowa fala imigrantów. Odbudowywanie naszych relacji z Unią zajmie sporo czasu, ale musimy to zrobić od handlu po bezpieczeństwo. I musimy być pewni, że znowu możemy sobie ufać jako przyjaciele. Choć brexit miał być początkiem nowego rozdziału w historii Wielkiej Brytanii, dla wielu stał się symbolem straconych szans. Zwolennicy wyjścia z Unii odzyskali symboliczną kontrolę, ale stracili zaufanie. A teraz Paryż, gdzie ruszył proces osób oskarżonych o nękanie w internecie pierwszej damy Francji Brigitte Macron. Sprawa dotyczy fałszywych informacji o płci i seksualności żony prezydenta Przed sądem staje 10 osób, ktore miały zamieszczać nieprawdziwe oraz krzywdzące komentarze. W internecie głosili fake newsy, jakoby Brigitte Macron była mężczyzną Teraz mogą trafić za to do więzienia. W sądzie w Paryżu rozpoczął się proces 10 internautów, którzy oskarżani są o cyberprzemoc wobec pierwszej damy Francji. Przed sądem staje 8 mężczyzn i 2 kobiety w wieku od 41 do 60 lat. W tej grupie są nauczyciele, politycy, informatycy czy agenci nieruchomości. Według prokuratury mieli zamieszczać w sieci nieprawdziwe komentarze dotyczące płci i seksualności pierwszej damy oraz porównywać różnicę wieku między nią a jej mężem do pedofilii. Grozi im za to do dwóch lat więzienia Afera rozpoczęła się w 2024 roku, kiedy w mediach społecznościowych opublikowano zdjęcie Brigitte Macron w kostiumie kąpielowym. I natychmiast wylała się fala obelg i komentarzy kwestionujących jej płeć Pierwsza dama złożyła oficjalną skargę. Bo - jak mówi - ma już dość. Pojawiają się różne tezy i różne wersje, które regularnie się zmieniają. Policji dzięki adresom IP udało się dotrzeć do internautów, co doprowadziło do serii aresztowań w całej Francji. Sprawa została zakwalifikowana jako cybernękanie, bo fałszywe komentarze miały być publikowane regularnie. Według oskarżonych to próba negowania wolności słowa. Mój klient wysłał tylko pół tuzina tweetów, ich zredagowanie trwa 5 sekund, a wysłanie - 1 sekundę. Trudno więc mówić tu o nękaniu. Dotykamy tutaj kwestii wolności słowa Kolejny proces w podobnej sprawie odbędzie się w Stanach Zjednoczonych. Brigitte i Emmanuel Macron złożyli tam pozew o zniesławienie wobec znanej skrajnie prawicowej amerykańskiej influencerki Candace Owens. Kobieta od lat i regularnie w swoich mediach społecznościowych oskarża Brigitte Macron o bycie mężczyzną. Rodziny Krzyworączków i Ostapiuków w 1941 r. wzięły pod swoje skrzydła dwa małżeństwa żydowskie, pomagając im przetrwać w ukryciu blisko 3 lata. Dziś w Legnicy ich potomkowie odebrali tytuł Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. To najwyższe izraelskie odznaczenie nadawane tym, którzy w czasie II wojny światowej mieli odwagę ratować Żydów. Medale, które dziś otrzymujecie, są symbolami, To miejsce łączy wszystkich od stu lat, gdy w arkadach kolumnady Pałacu Saskiego w Warszawie odsłonięto jeden z pierwszych pomnikó bezimiennych bohaterów. Nieznanemu żołnierzowi poległemu za ojczyznę - ten napis na płycie znają wszyscy. Ale miejsc, gdzie spoczywają żołnierz polegli w obronie ojczyzny, jest wiele. Okazją do uczczenia ich pamięci jest rozpoczynająca się akcja "Płomień pamięci". Najsłynniejszy polski pomnik pamięci o poległych żołnierzach. Stoi w centrum Warszawy od równo stu lat. Powstał w centralnej części nieistniejącego Pałacu Saskiego. Tak wyglądał przed wojną. w 1925 roku jesienią do wyboru były cztery trumny z czterema nieznanymi żołnierzami. Wyboru jednej z trumien dokonała matka, która stała się symbolicznie matką chrzestną tego grobu. Która sama straciła syna w wojnie polsko-bolszewickiej. Znamy jej nazwisko - Jadwiga Zarugiewiczowa. Ale żołnierz, którego wybrała, był anonimowy. Wiemy tylko, że pochodził stąd, ze Lwowa. Zginął w obronie tego miasta, prawdopodobnie w 1919 roku. Uroczyście został przeniesiony do kaplicy, Na każdym z przystanku witano tego bohatera. Dzisiaj, gdy bywamy w Warszawie, serce się kołata, bo wiemy, że to orlątko pochodzi z ziemi lwowskiej. Podczas II wojny światowej Pałac Sask został doszczętnie zniszczony. Ocalało tylko tych kilka kolumn, pod którymi od lat płonie wieczny znicz. Dziś ruszyła tu akcja "Płomień pamięci". Ten prosty wzór serca, który można wykonać w domu, szkole i dołączyć do zapalanych zniczy, ma połączyć Grób Nieznanego Żołnierza z setkami miejsc pamięci w całej Polsce. Ministerstwo Kultury i Muzeum Historii Polski zachęcają, by takie serca wraz ze zniczami znalazły się we wszystkich miejscach, które przypominają o poległych polskich żołnierzach. Zaproponowaliśmy, żeby szczególną uwagę zwrócić na te groby bohaterów walczących o wolność naszej ojczyzny, które znajdują się w naszych lokalnych społecznościach, często miejsca zupełnie zapomniane. Zróbmy to wspólnie, wszyscy razem. Polacy na 100-lecie Grobu Nieznanego Żołnierza. Pamiętajmy o tych, którzy polegli za naszą wolność. Do akcji można się włączyć do końca listopada. Znicze z biało-czerwonymi sercami warto sfotografować i wysłać zgłoszenia na stronie internetowej Muzeum Historii Polski. Powstanie z nich interaktywna mapa Polski. Żeby do takich miejsc, gdzie spoczywają nasi przodkowie, bezimienni bohaterowie, przychodzili mieszkańcy lokalnych społeczności i nie zapominali o nich, A otoczenie Grobu Nieznanego Żołnierza w Warszawie niedługo ma wyglądać jak przed wojną. W 2030 roku ponownie ma tu stanąć Pałac Saski. W 19.30 to wszystko dzisiaj. Za chwilę Pytanie Dnia i Justyna Dobrosz-Oracz w rozmowie z Markiem Safijanem, byłym prezesem Trybunału Konstytucyjnego. Polecam. Do zobaczenia.