Prywatna ochrona - nowe szczegóły wydatków byłego prezesa Orlenu. Gorzki prezent - Andrzej Duda nie podpisał ustawy o sporcie. Uścisk z Putinem - co słowacki premier załatwił na Kremlu? "19.30", Zbigniew Łuczyński, dobry wieczór. Nie tylko inwigilowanie opozycji. Daniel obajtek na ochronę swoich prywatnych nieruchomości mógł wydać grube miliony, a wszystko z pieniędzy zarządzanego przez siebie Orlenu. Do takich wniosków mieli dojść śledczy, którzy badają nadużycia w koncernie. Informuje o tym "Gazeta Wyborcza", opisująca treść wniosku o uchylenie Danielowi Obajtkowi immunitetu europosła. Nikomu chyba się nie śniła aż taka skala tych nieprawidłowości. Tak politycy Koalicji oceniają to, co działo się w Orlenie za czasów tego prezesa. To nie ja złamałem prawo. To dopiero się okaże. Prokuratura w sprawie Orlenu prowadzi kilka postępowań. Wśród nich te, w których straty liczone są w miliardach złotych. To sprzedaż rafinerii gdańskiej, handel kolumbijską ropą z dwudziestoparoletnim Azjatą czy zaniżanie cen paliw przed wyborami. To skomplikowane śledztwa. Wśród tych prostszych - wydatki Orlenu na usługi protetyczne, botoks czy ochronę nieruchomości Daniela Obajtka, o czym dziś donosi "Gazeta Wyborcza". Widać, że tych rewelacji wokół Daniela Obajtka jest coraz więcej. Widać, że on traktował państwową firmę jak prywatny folwark. "Wyborcza" opisuje sytuację, w której opłacani z kasy Orlenu ochroniarze mieli zestrzelić drona, który filmował jedną z posiadłości Daniela Obajtka. Jest to skandal nad skandale. Człowiek, który nie miał żadnych papierów, żeby zostać prezesem Orlenu, pewnie był figurantem, jeszcze okazuje się, że korzystał nieuczciwie z pieniędzy publicznych. Ochrona posiadłości byłego prezesa Orlenu mogła kosztować nawet kilka milionów złotych, bo było ich wiele, według ustaleń Wirtualnej Polski - blisko 40. Po zmianie władzy Daniel Obajtek niemal wszystkie przepisał m.in. na rodzinną fundację. Bo mogę! Tak tłumaczył to w poniedziałek podczas konferencji, zwołanej po tym jak prokuratura skierowała do Parlamentu Europejskiego wniosek o uchylenie mu immunitetu. W tym przypadku chodzi o najbardziej zaawansowane śledztwo, dotyczące zlecenia firmie detektywistycznej śledzenia polityków opozycji. Poszło na to 400 tys. zł. Ja nigdy nie zlecałem weryfikacji polityków! I będę bardzo mocno z tą plotką walczył. Śledczy są innego zdania. I przedstawiają listę inwigilowanych. Wśród nich europoseł KO Andrzej Halicki, który przyznaje, że trzy lata temu dochodziło do niecodziennych sytuacji. Latający dron nad domem. Spacer z psami, spotkałem kiedyś jakichś gości, którzy robili zdjęcia. Myślałem że to paparazzi, nie wiem, być może to był element tego śledztwa. Na liście śledzonych jest też Marek Sowa, który wcześniej, jako poseł opozycji i członek komisji skarbu, interesował się nieruchomościami Daniela Obajtka. Te działania odwetowe Obajtka, nie ma wątpliwości, że współgrają z jego osobowością, ale nie mam żadnych wątpliwości, że powinien za nie ponieść odpowiedzialność karną i także finansową. Daniel Obajtek w poniedziałek zapowiadał, że nie będzie ukrywał się przed śledczymi. Jestem w Polsce, nigdzie się nie wybieram. Podobne deklaracje kilka miesięcy temu składał były wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski, który teraz jest chroniony azylem politycznym na Węgrzech. Nowelizacja ustawy o sporcie skierowana do Trybunału Konstytucyjnego. Wątpliwości prezydenta miał wzbudzić m.in. sposób wybierania części nowych członków zarządów polskich związków sportowych. Sławomir Nitras, minister sportu i turystyki, komentuje tę decyzję: To gorzki prezent, który nie tylko mi popsuł święta. Pan prezydent Duda odmówił, ja tego zupełnie nie rozumiem. Ustawa o sporcie, ale atmosfera wokół niej daleka od tej ze sportowych aren. Andrzej Duda tuż przed świętami skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego. Dostaliśmy od pana prezydenta Dudy prezent. Ja nie kryję, że to gorzki prezent. Ustawa zakłada, że kadrowicze z ostatnich 4 lat mieliby wybierać swojego człowieka do władz związków sportowych. W zarządach związków byłby parytet płci na poziomie minimum 30%. Ustawa zwiększa też stypendia dla sportsmenek w ciąży i po porodzie oraz wydłuża okres ich wypłacania. Bez pełnej transparentności, bez przejrzystości finansowej, bez udziału i głosu zawodników i bez roli kobiet w polskim sporcie my nie jesteśmy w stanie zagwarantować sukcesu polskiemu sportowi. Obowiązkowy parytet budzi wątpliwości Andrzeja Dudy. A konkretnie kary finansowe dla związków, które zatrudnią mniej kobiet niż zapisano w ustawie. Dobrze by było, aby pan minister zamiast narzucać często niewykonalne normy dla związków sportowych, na przykład pomyślał o tym, aby w kierownictwie ministerstwa sportu również znalazła się chociaż jedna kobieta. Parytet płci w związkach sportowych to wymóg Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Do którego Andrzej Duda się wybiera - uzyskał już rekomendację Polskiego Komitetu kierowanego przez Radosława Piesiewicza. W samym MKOL-u połowę stanowisk kierowniczych zajmują kobiety, w całej organizacji stanowią ponad 40% zatrudnionych. A 19% to odsetek stanowisk dla kobiet w zarządach polskich związków sportowych. A to głównie panie zdobywały medale dla Polski na minionych igrzyskach olimpijskich. Oprócz tego, że mamy autonomię związków sportowych, to mamy także zasadę równości i zasadę równouprawnienia płci. Jedna i druga są zasadami naczelnymi konstytucji. Chyba to nikogo nie powinno dziwić, że w XXI wieku udział kobiet w zarządach związków sportowych powinien być normalnością. A są takie zarządy, gdzie ani jednej kobiety nie ma. Chlubnym wyjątkiem jest Polski Związek Gimnastyczny. Na 11 członków zarządu 6 to kobiety. Myślę, że w kobietach też jest siła i nie mam nic przeciwko temu, żeby zadbać tutaj o każdą z płci. Nie walczymy o przywileje, a o normalność. Wybitne polskie sportsmenki z Moniką Pyrek, Justyną Kowalczyk i Mają Włoszczowską na czele wystosowały apel o poparcie dla ustawy i jej 5 kluczowych zasad, w tym parytetów. Minister sportu zapowiada, że będzie je brał pod uwagę, mimo że ustawa trafiła do Trybunału. Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o 24 grudnia jako dniu wolnym od pracy. Za to zakaz handlu nie będzie obowiązywał w kolejne trzy niedziele poprzedzające Wigilię Bożego Narodzenia. Prezydent skieruje jednak tę ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. To jest "19.30", w piątek 27 grudnia, a dziś jeszcze... Wojsko na zakupach. 150 mld zł na zakup sprzętu i uzbrojenia dla wojska polskiego. Najpierw zakup Ratownika, a potem okrętów podwodnych. Dramat dziecka. Do szpitala zgłosił się mężczyzna z 13-miesięcznym dzieckiem. Siniaki na twarzy i tu w ramionach. Miejsca bez dymu. Wdychamy to samo powietrze, przechodząc przez chmurę dymu. Skoro nie można w parku, nie można w domu... No to może wcale? Dominikanie z Lublina oburzeni policyjnym przeszukaniem ich klasztoru. Miało to związek z poszukiwaniami posła Marcina Romanowskiego, któremu prokuratura chce postawić kilkanaście zarzutów dotyczących nieprawidłowego zarządzania Funduszem Sprawiedliwości. Romanowski jest na Węgrzech pod ochroną tamtejszego rządu. A według informatora podczas poszukiwania miał przebywać w jednej z cel klasztoru. My nie mieliśmy żadnych związków z panem Romanowskim, nikt nie zna go, nikt z braci mieszkających w klasztorze, nikt nie kontaktował się z nim, nie jesteśmy związani z Funduszem Sprawiedliwości, tak że dla nas było to absolutnie zaskakujące. W momencie podejmowania decyzji nie mieliśmy pewności, gdzie przebywa Marcin Romanowski, oczywiście mieliśmy podejrzenie, że przebywa na Węgrzech, ale to było tylko podejrzenie, nie mieliśmy pewności, wobec powyższego musieliśmy weryfikować inne możliwości. Możliwość przebywania w klasztorze, gdzie mieliśmy konkretną informację, że tam jest i przebywa w konkretnej celi. Wyposażenie polskiej armii na fali wznoszącej. Wojna w Ukrainie zmieniła nie najlepszą sytuację, a często przestarzały sprzęt ustępuje miejsca nowoczesnemu, jak ten właśnie Krab. To wyprodukowana w Hucie Stalowa Wola samobieżna armatohaubica. Waży ponad 38 ton, porusza się z prędkością do 60 km/h i strzela na odległość 40 km pociskami kalibru 155 mm, a lufa ma długość 8 metrów. Do pozycji bojowej jest w stanie przejść w 30 sekund. O tym, co wojsko już kupiło, a co jeszcze chce kupić To jest wielki dzień. Dzień podpisania kolejnej umowy na sprzęt dla polskiego wojska. Tym razem dla Marynarki Wojennej zostanie wyprodukowany okręt Ratownik. Jednostka długości prawie 100 metrów i szerokości 20 metrów będzie wyposażona w pojazdy podwodne, urządzenia hydrologiczne i gaśnicze. Zasięg Ratownika to 6 tysięcy mil morskich. Będzie służył bezpieczeństwu naszych marynarzy, wszystkich operujących na Bałtyku. Ale będzie też służył, jeśli zajdzie taka potrzeba, cywilnym jednostkom. To nie jest okręt jak każdy, nie da się go kupić z półki, nie da się pójść do marketu i go po prostu nabyć. Jego trzeba wytworzyć. A za to ma być odpowiedzialna Polska Grupa Zbrojeniowa. Wodowanie "Ratownika" ma odbyć się już za 3 lata. Ratownik to też wstęp do okrętów podwodnych o kryptonimie Orka. Deklaruję, że polski przemysł jest gotowy na współuczestnictwo w budowie okrętów. Tylko w tym roku MON podpisał 130 umów dotyczących zbrojenia polskiej armii na ponad 150 miliardów złotych. To z pewnością wpisuje Polskę w pierwszą ligę państw, które się zbroją. Mało jest w ogóle krajów, które dokonują aż takich zakupów i inwestycji w swoje siły zbrojne. A mowa o inwestycjach także w nasz przemysł zbrojeniowy. Tuż przed świętami podpisano umowę na prawie 100 armatohaubic Krab, które zostaną wyprodukowane w Stalowej Woli. Bezpieczeństwo i gospodarka. To jest ta idea, która przede wszystkim przyświeca kierownictwu Ministerstwa Obrony Narodowej. Najbardziej spektakularną tegoroczną umową była ta podpisana w sierpniu na zakup prawie 100 śmigłowców uderzeniowych Apache, które mają trafić do nas już za 4 lata. A to nie jedyny ważny zakup naszego wojska. System Pilica+, transportery opancerzone Kleszcz czy wozy Rosomak to tylko część sprzętu dla polskiej armii. Obecnie na obronność wydajemy ponad 4% produktu krajowego brutto. Ale lista potrzeb polskiego wojska wciąż jest długa. Kwestie systemów rozpoznania, nie może być tak, że bezkarnie rakiety czy drony wlatują w obszar przestrzeni powietrznej Polski. To oznacza kolejne zbrojenia w przyszłym roku, bo każda złotówka wydana na naszą obronność to nasz spokojny sen. Słowacja pośrednikiem pomiędzy Rosją a Ukrainą w ewentualnych negocjacjach pokojowych? W ubiegłym tygodniu premier Słowacji Robert Fico spotkał się na Kremlu z Władimirem Putinem. I choć rozmowy miały dotyczyć dostawy rosyjskiego gazu, to poruszano temat sytuacji międzynarodowej, w tym wojny w Ukrainie. Wołodymyr Zełenski mówi o tej wizycie: "Słowacja zapłaci za ugody z Putinem własną suwerennością". Rozmowy o zawieszeniu broni między Moskwą a Ukrainą, których gospodarzem miałaby być Bratysława - taki komunikat popłynął właśnie prosto z Kremla. Fico powiedział, że jeśli dojdzie do negocjacji, to z przyjemnością udostępnią swój kraj jako platformę do rozmów. Słowacki premier z taką propozycją miał wyjść podczas spotkania z Putinem w Moskwie, które wywołało oburzenie nie tylko w Bratysławie. Uścisk dłoni mordercy, który ma na sumieniu setki tysięcy istnień ludzkich, to hańba. Zdaniem Ficy rozmowy dotyczyły tranzytu rosyjskiego gazu, zdaniem Putina - wojny i negocjacji pokojowych z Ukrainą. Spotkanie zostało skrytykowane zarówno przez Kijów, jak i przywódców krajów unijnych. Musimy pozostać zjednoczeni, jeśli chodzi o Rosję. Jeśli jakikolwiek europejski polityk zaczyna podążać własną ścieżką - niszczy tę jedność. Słowacki premier robił to niejednokrotnie - zarówno podważając unijne sankcje nakładane na Rosję, jak i przekazywanie wsparcia militarnego dla Ukrainy. Co teraz najwyraźniej zostało docenione przez Putina, który stwierdził, że ewentualnym negocjacjom w Bratysławie się nie sprzeciwi. Słowacja zajmuje neutralne stanowisko. Cóż, nie mamy nic przeciwko, jeśli dojdzie do rozmów pokojowych. Zapowiedź zawieszenia broni nie przeszkodziła Putinowi w skierowaniu kolejnych gróźb zaatakowania Ukrainy balistycznymi rakietami średniego zasięgu Oriesznik. Z frontu płyną zaś informacje o pojmaniu pierwszego północnokoreańskiego żołnierza walczącego po stronie Rosji. Został schwytany w obwodzie kurskim. W wyniku obrażeń zmarł, tak jak setki innych. W Kursku jest już ponad 3000 rannych i zabitych północnokoreańskich żołnierzy. Rosja po prostu pozbywa się ich w szturmach. Są też wykorzystywani jako żywe przynęty dla dronów, o czym świadczy ta przechwycona przez Ukraińców notatka. Po wykryciu drona należy stworzyć trzyosobową grupę. Ten, kto zwabia maszynę, zachowuje dystans 7 metrów, a strzelający 10-12 metrów. W obwodzie kurskim stacjonuje prawie 10 tysięcy północnokoreańskich żołnierzy, - ale to nie pomogło Rosjanom w odzyskaniu zajętych przez Ukraińców terenów. To nie jest dobra wiadomość dla tysięcy palestyńskich uchodźców. Izrael powiadomił ONZ, że unieważnia umowy o współpracy z Agencją do spraw Pomocy Uchodźcom Palestyńskim - UNRWA. Agencja działa od kilkudziesięciu lat w następstwie wojny z 1948 roku. Według Izraela wśród napastników Hamasu w 2023 roku byli pracownicy organizacji. Więcej o motywach Izraela, konsekwencjach i możliwej alternatywie. 10-letnia Sara ma jedno marzenie: chce zostać lekarzem. Dlatego pilnie uczy się w szkole w obozie dla palestyńskich uchodźców Al-Arrub. Lubię chodzić do szkoły, bo mamy tyle ciekawych zajęć i lekcji. No i świetnie się bawimy. Dla tych palestyńskich dzieci edukacja jest jedynym oknem na świat. Ale już niebawem ta, jak i blisko 100 innych palestyńskich szkół może przestać istnieć. Szkoła prowadzona jest przez ONZ-owską agencję pomocy dla palestyńskich uchodźców. A w październiku izraelski parlament zakazał jej działalności. W obozach dla uchodźców nie ma innych szkół, tylko tutaj możemy spełniać nasze marzenia. Agencja powstała 75 lat temu, by pomóc palestyńskim uchodźcom po wojnie izraelsko-arabskiej. Niekończący się konflikt sprawił, że w obozach dla uchodźców w miejsce namiotów wybudowano domy, szkoły i szpitale. Mam dwumiesięczne dziecko i żadnych pieniędzy. Sama nie mogłabym zapłacić za szpital. ONZ-owska agencja finansowana jest przez rządy innych państw, w tym Polskę. Izrael agencje od dawna krytykował. Rok temu opublikował nagrania, na których zidentyfikował pracowników agencji uczestniczących w ataku na Izrael z 7 października. Tel Awiw twierdzi, że z terrorystami współpracuje aż 10% pracowników organizacji. W wielu atakach na Izraelczyków uczestniczyli nauczyciele tej agencji, absolwenci jej szkół. Ona żywi terroryzm, pokolenie po pokoleniu podtrzymuje żądzę walki, by zniszczyć Izrael. Decyzję Izraela niemal jednogłośnie potępił zachód. Śledztwo ONZ wykazało, że tylko 19 z 30 tysięcy pracowników mogło mieć powiązania z terrorystami. Natychmiast zostali odsunięci od obowiązków. Ta agencja ma mandat udzielony przez międzynarodową społeczność w ramach rezolucji ONZ. Nie ma planu B. Więc niech Izrael odpowie: jaki on widzi plan B? Zakaz ma wejść w życie pod koniec stycznia. Wraz z nim zagrożona jest przyszłość nie tylko szkół czy szpitali, ale też dostawy pomocy humanitarnej dla pogrążonej w konflikcie Strefy Gazy. Nie wiemy, co dalej. Nie zostawimy dzieci bez nauczycieli, a pacjentów bez lekarzy, oni potrzebują pomocy. W takich miejscach jak to, na pomocy ONZ-owskiej agencji polegają miliony Palestyńczyków. Izraelski zakaz pozostawia więc pustkę, którą trudno będzie wypełnić. Dziś Narodowy Dzień Zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego. Wspominamy bohaterów, którzy 106 lat temu, po latach zaborów, walczyli o wolność ojczyzny. Ich determinacja i poświęcenie pozwoliły wywalczyć dla Polski ziemie zachodnie. Główne obchody odbyły się tradycyjnie przy Pomniku Powstańców Wielkopolskich w Poznaniu. Powstanie wielkopolskie uznawane jest za jedyne w polskiej historii, które zakończyło się sukcesem. Ostateczne zwycięstwo przypieczętował podpisany 28 czerwca 1919 r. traktat wersalski, w którego wyniku do Polski powróciła prawie cała Wielkopolska. Roczne dziecko pobite w Nowogardzie w Zachodniopomorskiem. Podczas świąt policja otrzymała zawiadomienie o przemocy, której miała się dopuszczać matka dziecka. Kobieta została zatrzymana, a chłopiec trafił do szpitala. 13-miesięczny chłopiec został przywieziony przez ojca do szpitala w Nowogardzie w Boże Narodzenie. Miał objawy infekcji. Ale lekarkę zaniepokoiło coś innego. Lekarz badający dziecko stwierdził pewne obrażenia zewnętrzne, w związku z tym postanowił powiadomić o tym policję w Nowogardzie. Według wywiadu zebranego przez szpital, nie była to pierwsza taka sytuacja w tej rodzinie. Ojciec mówił, że był świadkiem przemocy już w poprzednim okresie i w związku z tym on również wcześniej powiadomił o tym policję w Gryficach. Rodzina już w maju miała założoną niebieską kartę po zgłoszeniu, że w domu mógł być problem alkoholowy. Rodzina miała asystenta z Ośrodka Pomocy Społecznej i nadzór kuratorski. Dzielnicowy wielokrotnie kontrolował ich sytuację w domu i nie potwierdził podejrzeń. Jak dzieci funkcjonują w środowisku, jak wyglądają, czy widoczne są obrażenia. Oczywiście takowych nie stwierdzał. Sytuacja z Gryfic pokazuje, jak ważna jest czujność lekarzy, którzy badają małych pacjentów. Od sierpnia, kiedy weszła w życie ustawa Kamilka, medycy mają obowiązek uruchomić procedurę niebieskiej karty, jeśli podejrzewają użycie przemocy. Tłumaczenie rodziców, że dziecko spadło, upadło, czy się potłukło. Tak, takie zdarzenia mają miejsce, każdy, kto wychowywał dzieci, wie, że jak rozpoczyna się proces nauki chodzenia, to siniaki się pojawiają, ale one są w określonych miejscach. My zawsze musimy pomyśleć, uruchomić swoja logikę, jaki był mechanizm powstania danego uszkodzenia. Blisko połowa Polaków wciąż uważa, że kary fizyczne wobec dzieci są skuteczną formą wychowania. Wiele osób nie reaguje na przemoc wobec dzieci z obawy, że niesłusznie wtrącają się w czyjeś sprawy. W ten sposób bardziej dbają o dorosłych niż o dzieci, o tym mówią spoty Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Ośrodek pomocy społecznej, ośrodek interwencji kryzysowej, to są służby, które powinny wiedzieć, że dziecku dzieje się krzywda. A w momencie, kiedy nikomu nie mówimy, to dziecko jest bezbronne i nie może liczyć na niczyją pomoc. 22-letnia matka chłopczyka czeka na przesłuchanie w gryfickim areszcie. Jeśli potwierdzą się zarzuty znęcania się nad dzieckiem, grozi jej kara więzienia od 3 miesięcy do 5 lat. Place zabaw, parki rozrywki, plaże, czy restauracyjne tarasy - to miejsca, którem mają niebawem trafić na listę miejsc, gdzie palenie będzie zabronione. Projekt ustawy jest gotowy - nad nowymi zakazami dla palaczy niedługo będzie pracował rząd. Przeciwnicy mówią, że każdy sam powinien decydować o swoim zdrowiu. A jak zmiany argumentują ich zwolennicy? Wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego. A że w miejscu publicznym, na świeżym powietrzu, nie wszyscy chcą wdychać dym z papierosów, to rząd zamierza wprowadzić nowe zakazy dla palaczy. Także papierosów bez nikotyny. Tych wszystkich, które udają, że są czymś przyjemnym - jakąś truskawką, bananem czy gumą do żucia. To wszystko jest oszustwo. To są substancje chemiczne, których składu my w pełni nie znamy. Na liście miejsc z zakazem palenia znalazły się m.in. place zabaw, parki rozrywki, baseny, plaże, ogrody zoologiczne i tarasy restauracji. Ale dowody pokazują, że rozszerzając zakazy dla palaczy dajemy sygnał, żeby ograniczali swoje palenie. Mam przykłady moich pacjentów, którzy mówią, że to, że są wykluczani, jest dla nich silną motywacją do rozstania się z nałogiem. Moglibyśmy wejść do oddziału i niemal połowę ludzi wypisać, gdyby nigdy nie palono papierosów, bo wiele chorób, z którymi się zmagamy, czy to są nowotwory płuc, czy obturacyjne choroby płuc, to są wyniki palenia papierosów. Także tego biernego. Projekt ustawy jest już gotowy i niedługo zajmie się nim rząd. Jedni zmiany chwalą. Jestem przeciwna papierosom. Żeby wszędzie zabronili palić. Jestem nawet za, żeby na balkonach nie palili, bo to jest latem tragedia. Ktoś pali na dole, a u góry wszystko wciąga do środka. Jednak dzieci na to patrzą, wdychamy to samo powietrze, przechodząc przez chmurę dymu. Ale niektórzy są zakazom przeciwni. Jestem za tym, że niech każdy robi to, co chce. Niech palą ci, co chcą palić, niech mają swoje miejsca i niech ich nie maltretują, że tu nie wolno palić, tam nie wolno palić. W tym momencie miasto powinno wydzielić miejsca, w których można palić, no nie możemy palaczom zabronić. Nowe przepisy mają jeszcze jeden cel - ograniczenie korzystania z wyrobów nikotynowych przez młodzież. Parki, skwery, to są miejsca, gdzie młodzi ludzie spotykają się po szkole, żeby popalić. Jak się okaże, że te miejsca nie są miejscami dostępnymi dla nich, to przecież nie pójdą popalić do domu, bo tam są rodzice. Więc skoro nie można w parku, nie można w domu, to może wcale? Szczególnie że trudniej będzie te produkty kupić, bo nowe przepisy mają też wprowadzić zakaz ich sprzedaży osobom niepełnoletnim. A u nas trwa odliczanie dni do największej imprezy sylwestrowej w kraju. Już państwo wiedzą, wśród kilkudziesięciu gwiazd rozbawiających publiczność na stadionie w Chorzowie najjaśniej będzie świecić jego gwiazda. Bryan Adams wystąpi w Polsce po raz pierwszy. A sylwestrowa noc w towarzystwie telewizyjnej Dwójki to propozycja dla każdego, bez wyjątku. Do sylwestra zostało zostały zaledwie 4 dni. Zdecydowana większość Polaków wie, jak spędzi ostanie godziny tego roku. W domu, w domu oczywiście. - Nie ciągnie pana na jakąś imprezę? - Nie, w domu odpoczywam. Takie plany na sylwestra ma największa grupa Polaków. Aż 46%. Będę prasował wszystkie koszule, które mam w szafie, żeby być przygotowanym do nowego roku kalendarzowego. Sylwestra u znajomych, w tym samym bloku u koleżanki. Samotnie sylwestra spędzi co siódmy z nas, na tzw. domówkę pójdzie co dziesiąty, co pięćdziesiąty będzie musiał w Sylwestra pracować. My będziemy w Kolumbii się bawić, będziemy tam na domówce. Tutaj widać też różnice międzypokoleniowe, po pierwsze w domu spędzają głównie czas ci ze starszych pokoleń, najmłodsi idą się bawić. Zalewie 4 na 100 Polaków wybierze się na prawdziwy bal sylwestrowy. Jeden z bardziej oryginalnych odbędzie się w warszawskiej parafii na Sadybie. Będzie to impreza w stylu "Italiano Disco". "Sylwester dla młodych" oznacza, że na tym kościelnym mogą się bawić ludzie w wieku 18 - 37 lat. Organizator ksiądz Przemek, rocznik '93, promuje muzykę z lat 80. i chrześcijańską integrację w stylu disco. Impreza do ostatniego gościa? O 9.30 jest msza, więc muszę ją odprawić. Więc do 9.30 maksymalnie, czyli może być pełna noc. Impreza do rana i Italo Disco - tak ma być też na Stadionie Śląskim, na który zaprasza była Miss Polonia Krysia Sokołowska. Na Sylwestra z Dwójką zabiera narzeczonego. Cała plejada gwiazd i każdy znajdzie coś dla siebie. czyli Wersow, Blanka, nasza polska bejba, ale też dla starszych nastolatków. Plejada ponad 40 gwiazd, Bryan Adams, The Kolors czy Dj Bobo mają sprawić, że w całej Polsce, nawet na samotnych domówkach będzie wesoło, kolorowo i tanecznie. Sylwestrowa zabawa za cztery dni, a już za chwilę Justyna Dobrosz Oracz w rozmowie z ministrem Tomaszem Siemoniakiem. "19.30" wraca jutro. Dobranoc i do zobaczenia.