Majówkowy długi weekend czas zacząć, choćby na nowej drodze. Dobry wieczór państwu, Marta Kielczyk, od tego tematu zaczynamy. Główne wydanie "Wiadomości". Wygodniej z północy na południe - kolejny odcinek S-7 gotowy. Można jechać bezpieczną, wygodną, przewidywalną drogą ekspresową. Mamy prezydenta, który nie umie rządzić, musi rząd temu pomóc. Petycja mieszkańców Elbląga za rozwojem portu - lokalni politycy przeciw. Koalicja zero złotych i jej reprezentanci nie chcą, żeby miasto się rozwijało. Przecież to jest fantastyczne. Fantastyczne, naprawdę! Bursztynowa Arka Przymierza w Gdańsku - wzorowana na Biblii. Ona najbardziej przypomina tę prawdziwą. Tuż przed długim majowym weekendem kierowcy dostali wygodną wylotówkę z Warszawy na południe. Otwarcie tego odcinka trasy S7 oznacza, że ze stolicy nieprzerwanie można jechać drogą ekspresową 230 km dalej na południe. Od rana kierowcy zmierzający trasą S7 z Warszawy w stronę Krakowa jadą nowym odcinkiem trasy ekspresowej między Lesznowolą a Tarczynem. Oddanie tego fragmentu domyka ekspresowe połączenie Warszawy, Radomia i Kielc, a wkrótce także Krakowa. Mogę powiedzieć po raz kolejny: można jechać. Można jechać bezpieczną, wygodną, przewidywalną drogą ekspresową drogą szybkiego ruchu na południe od Warszawy w kierunku Krakowa. Droga ekspresowa S7 łącząca północ z południem Polski jest już gotowa niemal w całości. Od Gdańska można dojechać nią prawie do samej Warszawy. Otwarty dziś odcinek Lesznowola - Tarczyn to łatwy wyjazd w dalszą trasę przez Radom aż do granicy województw świętokrzyskiego i małopolskiego. My chcemy przede wszystkim, żeby drogi ekspresowe były jak najbardziej dostępne dla ludzi, ale też żeby strategicznie, gospodarczo otwierały wymiar północ - południe, który był zamknięty w dużym stopniu. 17-kilometrowy odcinek jest kluczowy dla komunikacji Warszawy z nowym lotniskiem. Nowo otwarta droga w ciągu S7 to idealne połączenie z Warszawy na lotnisko w Radomiu, gdzie wczoraj wylądował pierwszy samolot rejsowy z pasażerami. Dzięki otwarciu tej drogi będzie można regularnie korzystać z połączenia Radom - świat. Pierwszy samolot rejsowy z Paryża wylądował na lotnisku w Radomiu przed 22.00. Filip Ochędzan, aby być pierwszym radomskim pasażerem, specjalnie wcześniej poleciał do stolicy Francji. Przyleciałem tutaj specjalnie, żeby być na tym inauguracyjnym locie. Stąd właśnie miejsce 1A, stąd właśnie ta podróż przez Paryż do Radomia. Pierwsze wrażenia w nowym porcie na długo zostaną w pamięci. Super, jest przefajnie, lot był krótki, poczęstunki, było świetnie. Bardzo fajnie było. Syn miał problemy, bał się latać, bo go bolały uszy, a tym razem poszło super. Mieszkamy w Paryżu i mieszkamy w Radomiu, więc jest to dla nas idealna sytuacja. Dziś kolejny samolot z kompletem pasażerów na pokładzie odleciał do Rzymu. Połączeń z czasem będzie przybywać. Aż 9 biur podróży organizuje wakacyjny wypoczynek z wylotem z Radomia między innymi do Turcji, Bułgarii, Grecji czy Tunezji. Jest też kilka regularnych kierunków takich jak Paryż czy Rzym. Od 6 czerwca przybędą dwa połączenia, Tirana oraz Warna, a w kolejnym tygodniu jeszcze Preveza. To połączenia realizowane przez Polskie Linie Lotnicze. Lotnisko w Radomiu to fundament rozwoju regionu. Rozwój nie tylko największych aglomeracji, ale też wspieranie mniejszych ośrodków to jeden z priorytetów rządu. Jest kompromis z Unią Europejską w sprawie ukraińskiego zboża. Koalicja 5 państw z Polską na czele wynegocjowała z Komisją Europejską zakaz importu produktów rolnych z Ukrainy. W sprawie blokady ukraińskiego zboża Polska twardo broniła interesów rolników wbrew UE. Ta zdecydowana postawa opłaciła się. Sfinalizowaliśmy uzgodnienia z UE dotyczące zakazu importu tych produktów rolnych, które doprowadziły do destabilizacji na rynku polskim. Stanęliśmy na czele państw, którym udało się wynegocjować bardzo korzystne warunki. Jesteśmy w koalicji 5 krajów. Poza Polską to Węgry, Bułgaria, Rumunia i Słowacja. Kraje te wycofają się z jednostronnych blokad importu żywności z Ukrainy, a zakazy te zostaną zastąpione bezprecedensowym wspólnym unijnym zakazem importu pszenicy, kukurydzy, rzepaku, słonecznika i oleju słonecznikowego. A te produkty to w praktyce 90 procent całego importu z Ukrainy. Utrzymana zostanie możliwość tranzytu. To jest wielkie osiągnięcie Polski, która była krajem wiodącym w doprowadzeniu do tych rozwiązań. Na wniosek Polski Bruksela przeprowadzi też dochodzenie sprawdzające w sprawie pozostałych produktów takich jak drób, jaja czy mleko. Chcemy wypracować z Komisją Europejską pakiet rozwiązań, który na pewno zabezpieczy interesy polskich rolników. Ale to nie koniec. Rząd podpisał też porozumienie z rolnikami, którzy protestowali w Szczecinie. Wśród postulatów między innymi wydłużenie i rozszerzenie programu dopłat do sprzedanego zboża. Pewne rzeczy już wdrożyliśmy w życie jak na przykład zablokowanie granicy 15 kwietnia, jak również pomoc do zbóż, pomoc do nawozów. My, rolnicy, przedstawiamy pewne problemy, ale również proponujemy pewne rozwiązania i strona rządowa to przyjmuje. Łączne wsparcie rządu dla rolników wyniesie blisko 10 miliardów złotych. Teraz rakietowy ostrzał ukraińskich miast. Zginęło ponad 20 osób. Najwięcej w ataku na blok mieszkalny w Humaniu, w obwodzie czerkaskim. Wśród rannych i zabitych są dzieci. Co więcej wiadomo o tym ataku? To już pytanie do Piotra Kućmy, który jest w Odessie. Wczoraj w nocy syreny alarmowe włączone w całym kraju. Eksplozję usłyszeli mieszkańcy Kijowa i Dniepru. W Dnieprze zginęła trzyletnia dziewczynka. W Humaniu rakieta uderzyła w blok mieszkalny. Pocisk odpalono z rosyjskiego bombowca. Część bloku zawaliła się. Trwa przeszukiwanie gruzów. Bilans nie jest ostateczny. Wśród ofiar dziesięcioletni chłopiec. Rosyjski MON powiedział, że celem były koszary. Prezydent Ukrainy chce kolejnych sankcji na Moskwę. To miał być terror. Ryzykują własne życie, by ratować innych. Często są obierani przez Rosjan za cel. Medyków na pierwszej linii frontu w Donbasie zobaczył w akcji nasz wysłannik na Ukrainę. Konwencja genewska dla Rosjan nie istnieje. Na Ukrainie celem są nie tylko cywile, wolontariusze, ale i medycy. Szczególnie ci zagraniczni. Wie o tym dobrze Katarzyna, która wraz z polskim zespołem medycznym "Awangarda" od ponad roku ryzykuje życie, by ratować ukraińskich żołnierzy i cywilów na froncie. Obserwujemy to na co dzień, że rzeczywiście takie cele jak medycy, szpitale, karetki są zdecydowanie obierane. Dla Katarzyny i jej zespołu nie ma znaczenia, że dla Rosjan stanowi wyjątkowo - jakkolwiek to brzmi - atrakcyjny cel. Potrzeba niesienia pomocy jest większa niż strach. Medyków wolontariuszy ze szpitala mobilnego Pirogow spotykamy w przerwie między kolejnymi akcjami. Cieszą się, że mają gości z Polski, ich karetka ma w końcu logo Ratownictwa Medycznego. Dmytro nawet kilka lat pracował w Polsce. Ale wrócił, bo zobaczył, co Rosjanie zrobili w Buczy. To już jego siódma zmiana od początku inwazji. Wielokrotnie był pod ostrzałem, niosąc pomoc lekarską. Wielu jego kolegów po fachu zginęło. On zawsze wraca, by pomagać. Kiedy wykonasz swoją pracę dobrze i przywieziesz ciężko rannego w lepszym stanie, niż go zastałeś, wtedy przeżywasz takie - powiedziałbym - odnowienie duszy i dostajesz bodziec do przywiezienia następnego w ten sam sposób, ponieważ rozumiesz, że to jest czyjś mąż, czyjś syn, czyjś ojciec. Przyszło kolejne wezwanie. Znów trzeba jechać na front ratować czyjegoś męża, syna czy ojca. Ponad 10 tysięcy mieszkańców Elbląga opowiedziało się za rządową propozycją dofinansowania miejscowego portu. Ofertę odrzucają władze miasta, które nie planują inwestycji. 10 012 podpisów. Tylu mieszkańców Elbląga podpisało się pod petycją, by władze miasta przyjęły rządową pomoc. To jest bardzo dobry wynik. Chodzi o rządową ofertę dokapitalizowania elbląskiego portu kwotą 100 mln złotych. To pieniądze konieczne, by pogłębić 800-metrowy fragment rzeki Elbląg. Miasto nie ma pieniędzy ani ochoty, by inwestować. Port, który jest w naszym mieście, uważam, że powinien być portem samorządowym. Rząd wbrew temu, co twierdzą lokalni politycy z PO, PSL i Lewicy, nie chce zabierać portu, a jedynie dać mu szanse na rozwój. Bo na to samorząd nie przewidział żadnych pieniędzy. Koalicja "zero złotych" i jej reprezentanci nie chcą, żeby miasto się rozwijało tylko i wyłącznie dlatego, że to jest propozycja rządu. Będziemy chcieli jeszcze zwołać sesję nadzwyczajną, żeby zobligować prezydenta przez radę, żeby rozpoczął dialog. Tego oczekują też mieszkańcy. Mamy prezydenta, który nie umie rządzić, musi rząd temu pomóc. Elbląg będzie miał korzyści z tego. To jest potrzebne, żeby gospodarka się rozwijała, żeby coś do przodu ruszyło. Inwestycja może ruszyć tym bardziej, że lepsze dane płyną z gospodarki. Kwiecień był trzecim z rzędu miesiącem, gdy inflacja w Polsce hamowała. Według najnowszych danych GUS spadła już poniżej 15 procent. Na obniżki cen trzeba jeszcze poczekać tak jak na obniżki stóp procentowych. Trend zaczyna się zarysowywać. I jak wskazują ekonomiści, wydaje się on trwały. Ta dynamika, łagodzenie, opóźnianie jest dla nas istotne i to, że ceny nie będą rosły już tak szybko, dynamicznie, może spowodować, że zaczniemy się stabilizować. Niższa inflacja to wyczekiwana i dobra wiadomość dla całej gospodarki. To nie tylko lepsza kondycja domowych budżetów, ale także ułatwienie w planowaniu wydatków i inwestycji. Ryzyka wciąż istnieją, choćby te związane z wojną na wschodzie, ale są wyraźne powody do umiarkowanego optymizmu. Warszawski ratusz chce ograniczyć prędkość na wielu ulicach do 30 km/h. Zakończył się pierwszy etap konsultacji w tej sprawie. Ale to nie pierwszy pomysł na zmiany dla kierowców. Systematyczne powiększanie stref płatnego parkowania, koniec z wjazdem do stolicy nie tylko najstarszych samochodów czy strefy maksymalnej prędkości do 30 km/h. Takie pomysły szykuje obecnie warszawiakom Rafał Trzaskowski. Pojawia się to często w debacie, jakoby my mamy plany najbardziej progresywne w mieście, a po prostu walczymy o czyste powietrze i dlatego te plany konsultujemy, chociaż wsłuchujemy się w głos mieszkańców. 30 km/h to jest czołganie się, a ja jestem kierowcą. Trudno było nam dzisiaj na ulicach stolicy znaleźć kierowców, którzy chwaliliby pomysł stref, w których samochody będą mogły poruszać się do 30 km/h. To nie ma istotnego znaczenia z punktu widzenia bezpieczeństwa. Powoduje ogromne korki. Jednocześnie wciąż nie ma pieniędzy na wybudowanie brakującego odcinka wewnętrznej obwodnicy Warszawy. Środki ratusz woli przeznaczyć na inne cele. Takie jak ten słynny paleciak na placu Bankowym czy tramwaj różnorodności. Mapa zamieszczona na stronie urzędu stref "Tempo 30" obejmuje całą Warszawę. Ratusz odmówił nam komentarza w tej sprawie. W styczniu radni PiS alarmowali, że decyzję o nowym prawie powinni podjąć mieszkańcy. Zwołali w tej sprawie sesję rady miasta. Żeby te ważne sprawy były przedmiotem zainteresowania mieszkańców. Żaden z tych dokumentów nie wskazuje na konieczność konsultowania tego typu zasad z mieszkańcami. Konsultacje jednak się odbyły. W tych konsultacjach wzięło udział jedynie 1300 osób. Warszawa ma ok. 2 mln mieszkańców. Mam nawet pewność, że Platforma Obywatelska boi się jak diabeł święconej wody, żeby to bezpośrednio mieszkańcy Warszawy o tym decydowali, a nie politycy Platformy Obywatelskiej. Według założeń ratusza już za 7 lat do miasta mają nie wjechać dieslem, które dziś mają zaledwie 4 lata. Co zrobią ci właściciele? Pozbędą się, sprzedadzą? Nie, to nie jest takie proste. Jednocześnie na przykład największy warszawski aquapark zakazuje wjazdu na parking podziemny samochodom z silnikiem elektrycznym. W głównym wydaniu "Wiadomości" dziś jeszcze: Ekoagenci Kremla. Wspinaczka w 6 sekund - rekord Oli Mirosław. Okupanci chcieli ich wymazać z pamięci, dziś są przykładem heroizmu i wierności ojczyźnie. Sylwetki 108 błogosławionych męczenników II wojny światowej są przypominane w Krotoszynie i Kaliszu. 108 błogosławionych męczenników. Bestialsko zamordowani w czasie II wojny światowej. Pamięć o nich miała zaginąć. Uczą nas przede wszystkim wierności, wierności Panu Bogu, zasadom, ewangelii. Beatyfikował ich w 1999 roku Jan Paweł II. To biskupi, siostry zakonne, księża, zakonnicy, ale także osoby świeckie. Ich sylwetki przypominane były na kongresie w Krotoszynie i Kaliszu. To nie jest kongres historyczny, to nie jest kongres naukowy, to jest kongres o charakterze pastoralnym, wspólnotowym, to jest możliwość spotkania się różnych ludzi. Wśród nich pani Emilia Piechota. 80 lat temu do pierwszej komunii świętej przygotowywał ją zamordowany przez Niemców błogosławiony Franciszek Stryjas. Wiedząc, że czeka go męczeńska śmierć, niebezpieczeństwo, postanowił uczyć dzieci religii. Dla okupantów szczególnie groźni byli też duchowni. Dlatego stali się celem, że byli częścią szeroko rozumianej aktywnej warstwy społeczeństwa, ponieważ w planach okupantów nasze społeczeństwo miało być niewolną siłą roboczą. Mordowano duchownych więzionych w obozach zagłady. Ale też bez żadnych skrupułów - po prostu na ulicy. Wszystkich tych, którzy oddali życie za Boga i ojczyznę, będziemy szczególnie wspominać jutro, w Dniu Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego. Atak nuklearny Korei Północnej skutkowałby końcem tego reżimu - powiedział prezydent Stanów Zjednoczonych w trakcie spotkania w Waszyngtonie z prezydentem Korei Południowej. O znaczeniu tej wizyty z Waszyngtonu nasz korespondent Rafał Stańczyk. Najważniejszą decyzją było podpisanie deklaracji waszyngtońskiej, która ma być odpowiedzią na zagrożenie atomowe ze strony Korei Północnej. W tym dokumencie czytamy o zwiększeniu konsultacji wojskowych, o zwiększeniu liczby ćwiczeń wojskowych, a Stany Zjednoczone deklarują zwiększenie liczebności swoich okrętów podwodnych i bombowców zdolnych do przenoszenia broni atomowej w rejonie Półwyspu Koreańskiego. Według amerykańskich komentatorów ta umowa, to spotkanie, ta deklaracja to kolejny dowód na to, że Ameryka jest w stanie bronić swoich sojuszników. Platforma dla Bałtyku. Tak ma się nazywać kolejny rosyjski pomysł destabilizacji naszego regionu. Dziennikarskie śledztwo szwedzkich mediów potwierdziło plan wykorzystania ekologów do zatrzymania planu NATO, zwiększenia bezpieczeństwa w basenie Morza Bałtyckiego. Morze Bałtyckie. Wstąpienie do Sojuszu Finlandii i szwedzkie aspiracje akcesyjne tworzą z niego niemal zamknięty obszar natowskich operacji. Dla Kremla to poważny problem. Stąd plan hybrydowego uderzenia z wykorzystaniem ekologów. Projekt nosi nazwę "Platforma bałtycka" i powstał w administracji Władimira Putina, złożonej w dużej mierze z personelu rosyjskich służb bezpieczeństwa i wywiadu. Celem jest znalezienie niepolitycznej kwestii, którą można wykorzystać do przedstawienia krytyki NATO i pokazania, że Morze Bałtyckie i kraje bałtyckie powinny zostać zdemilitaryzowane. Według dokumentów, do których dotarli Szwedzi, pod płaszczykiem ochrony przyrody Putin chce nakręcić histerię wokół ruchów natowskich sił na morzu i rzekomego zagrożenia dla natury. To jest rosyjska praktyka wykorzystywania różnych sił społecznych o szczytnych celach do podłych politycznych interesów. Jak ostrzegają dziennikarze, niewykluczona jest nawet prowokacja, która może doprowadzić do faktycznej katastrofy ekologicznej, którą będzie można obciążyć NATO. Rosja ma długą tradycję braną jeszcze ze Związku Sowieckiego, żeby wykorzystywać wszystkie nadające się organizacje, żeby takimi środkami osiągnąć cele militarne. W to wszystko angażowane są farmy trolli i media społecznościowe, które mają generować tysiące alarmujących wpisów. Brzmi znajomo? Dokładnie w taki sam sposób działały rosyjskie służby w kontekście przekopu Mierzei Wiślanej i budowy zapory na granicy z Białorusią. Państwowy gigant energetyczny zwraca uwagę na działania polityków opozycji, które mogły zachwiać stabilność rynku i wywołać kryzys. Dziś gdy ceny na stacjach spadają, politycy PO znów atakują. Spokój i atmosfera majowych wyjazdów - to tu Polacy tankują najchętniej, a Orlen właśnie obniżył ceny. Jak jest taniej, to chyba każdy sobie przelicza, woli sobie zaoszczędzić. Według niedawnej narracji polityków Platformy Obywatelskiej miało to wyglądać zupełnie inaczej. Nie będzie paliwa, tak jak nie ma węgla, tak jak nie ma cukru. Brakuje węgla, brakuje gazu, brakuje węglarek. Za chwilę zabraknie ropy. Orlen w specjalnym spocie zwrócił uwagę na działania Platformy Obywatelskiej w czasie światowego kryzysu energetycznego i wojny na Ukrainie, działania niebezpieczne dla samego koncernu i wszystkich odbiorców. Wręcz modlili się o to, żeby tak było. Liczyli, że to niezadowolenie, gdyby okazało się, że taka sytuacja będzie miała miejsce, obali poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości i wyniesie opozycję do władzy. Nie udało im się. Polacy byli bezpieczni. Obywatelki i obywatele martwią się o to, czy w najbliższych miesiącach będzie wystarczająco ciepło w ich domach i czy będzie jasno. To była polityczna gra Platformy Obywatelskiej, do której miała prawo, tyle że gra bezpieczeństwem Polski i Polaków. Na końcu okazała się groźna dla samej Platformy. Pomylili się, i to dramatycznie, bo cały swój program na wybory ułożyli na tym, że będzie kryzys. Polska była i jest bezpieczna energetycznie dzięki działaniom rządu, a także samego Orlenu. Także tym rozpoczętym na długo przed wybuchem wojny na Ukrainie. Polska zabezpieczyła się poprzez tę infrastrukturę, poprzez budowanie nierosyjskiego portfela dostaw surowców energetycznych na to, co obserwujemy od kilkunastu miesięcy na unijnym rynku energetycznym, na rosyjski szantaż. W sezonie grzewczym nie zabrakło też ani gazu ani węgla, a ceny paliw w Polsce są dziś stabilne i niezmiennie, należą do najniższych w Europie. Opozycja, nie mając żadnej merytorycznej propozycji, żadnego konkretnego programu wyborczego, przecież wybory w Polsce się zbliżają, gra strachem, kłamstwem, manipulacją. Platforma Obywatelska również dziś zorganizowała konferencję przed jedną ze stacji benzynowych Orlenu. To, co państwu tutaj pokazujemy, jest sprzeczne z zasadami ekonomii, z zasadami matematyki. Tak dowodzą politycy Platformy Obywatelskiej w dniu, gdy ceny na stacjach spadają. W 2014 roku ówczesny premier Donald Tusk zaprzeczał planom wyjazdu do Brukseli. Potem jednak został przewodniczącym Rady Europejskiej. Już dziś o 21:25 w TVP 1 i TVP Info film Marcina Tulickiego "Ich człowiek w Brukseli". Zasilone zostało to niemieckimi pieniędzmi. Podążanie za polityką niemiecką przyniosło sukces wysokiego stanowiska. Czyje interesy reprezentuje: Polski czy Niemiec? Donald Tusk był bardzo posłuszny. Jednoznacznie kojarzy mi się to z rządami Donalda Tuska. Postępowanie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji po skargach na głośną wypowiedź socjolożki o Polakach w czasie II wojny, fala krytyki tych słów, w tym ostra reakcja premiera i ministra edukacji. A medialne uderzanie w pamięć o Polakach żyjących w czasie niemieckiej okupacji nie ustaje. Pojawiają się za to pytania o powody burzenia polskich wartości. Kiedy ministrowi nie podobają się wyniki badań naukowców, to po prostu grozi, że nie da pieniędzy. Tak telewizja TVN zaatakowała ministra edukacji prof. Czarnka za to, że stanął w obornie prawdy. Będę rewidował swoje decyzje finansowe, bo ja nie będę finansował na większą skalę instytutu, który utrzymuje tego rodzaju ludzi, którzy po prostu obrażają Polaków. Chodzi o Instyt Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk. Jego przedstawicielka Barbara Engelking w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim przekonywała, że to nie Niemcy byli dla Żydów największym zagrożeniem w czasie II wojny światowej. Naprawdę groziło im na co dzień największe niebezpieczeństwo ze strony Polaków i sąsiadów, którzy mogli każde niebaczne słowo, spojrzenie zinterpretować i donieść. Wbrew tej narracji ratunek Żydów przed zagładą, na którą w czasie II wojny światowej skazali ich Niemcy, jest częścią naszej historii. Skalę i metody polskiego heroizmu bada m.in. Instytut Pileckiego. Najczęściej on przybierał postać dokarmiania, przechowywania, ukrywania. To nie wszystko. Polskie Państwo Podziemne karało śmiercią każdą próbę denuncjacji Żydów. Zbrojne ramię państwa polskiego, czyli Armia Krajowa, wykonywała wyroki, ale także państwo podziemne miało swoje referaty pomocy Żydom. Mimo że za pomoc Żydom w okupowanej przez Niemców Polsce grodziła kara śmierci dla całej rodziny. Barbara Engelking od lat przekonuje jednak, że śmierć Polaków miała inną wartość. Dla Polaków była to po prostu kwestia biologiczna, naturalna, śmierć jak śmierć, a dla żydów, to była tragedia, to było dramatyczne doświadczenie, to była metafizyka. Po tych słowach TVN nie zareagował. Teraz stacja stanęła w obronie antypolskiej narracji. Działające od 20 lat Centrum odkrywa, że tych, którzy ratowali Żydów, nie było aż tak wielu, a tych, którzy wydawali - aż tak niewielu. Niektórzy się specjalizują właśnie w takim fałszowaniu historii przez pokazywanie tylko i wyłącznie - u innych zresztą - tego przysłowiowego źdźbła, kiedy u siebie nie widzą belki. Polacy nie muszą więc wstydzić się swojej historii, a zdaniem komentatorów takie materiały... Tych, którzy ratowali Żydów, nie było aż tak wielu. ...to próba rozbicia naszej jedności narodowej. Chodzi o to, żeby rozbić więzi. Kiedy to się rozbije, społeczeństwo jest zatomizowane, jest społeczeństwo chore i przede wszystkim społeczeństwo jest słabe. Kilka tygodni temu TVN opublikował też reportaż uderzający w jednego z najwybitniejszych Polaków św. Jana Pawła II. Mimo że w kalendarzu jeszcze kwiecień, majówkę można uznać za rozpoczętą. Niektórzy wybierają się na górskie szlaki, inni wyjeżdżają nad morze. A ci, którzy zostają w mieście, na brak doznań artystycznych nie mogą narzekać. Sam Norwid, który odwiedzał Fryderyka Chopina pod koniec życia, zwrócił również uwagę i opisał w swoim pamiętniku ten instrument. Ostatni fortepian, przy którym tworzył Fryderyk Chopin, czy wiersz Norwida. To tylko część z eksponatów Muzeum Fryderyka Chopina w Warszawie, które otwiera się w odświeżonej odsłonie. Zobaczycie państwo w końcu jego prywatne przedmioty, pamiątki po fryderyku Chopinie, ale też listy, które pisał. Mamy największą kolekcję listów Fryderyka Chopina na świecie. Do muzeum powracają również recitale fortepianowe. Pierwsze koncerty już od soboty. Kulturalnie majówkę możemy spędzić nie tylko w muzeum. W takich miejscach jak to możemy np. rozpalić grilla i przyjemnie spędzić czas na świeżym powietrzu - nie narażając się przy tym na mandat. Do grillowania jest często specjalnie wyznaczony teren. W wielu miastach urzędy wyznaczają takie miejsca. Jeżeli nie jest to miejsce typowo przeznaczone, pamiętajmy o odpowiedniej odległości od granicy lasu, to jest 100 metrów, a od budynków to jest co najmniej 20 metrów. Chętnych do grillowania udało nam się spotkać już dziś. Grill, spotkanie ze znajomymi, śpiewy przy ognisku, takie rzeczy - najprostsze jak się da i najtańsze. I chyba najprzyjemniejsze? Tak, najprzyjemniejsze, wśród znajomych - to jest najważniejsze przecież. A co króluje na grillu? Kurczak, wołowina, ziemniaki, warzywa. A co najlepsze na grilla? Ziemniaki. Mamy na to turecką nazwę - kofta. Ma w środku wołowinę, startą cebulę, paprykę, czosnek i sól. Wystarczy wymieszać, podsmażyć i jeść - ciesząc się wolnym czasem. Smacznego! Pobicie rekordu świata nigdy nie przechodzi bez echa, a już pobicie go 3 razy w ciągu jednego dnia - to nie lada wyczyn. Dokonała tego Polka we wspinaczce na czas podczas pucharu świata w Seulu. Aleksandra Mirosław idzie w górę w niewiele ponad 6 sekund. Tak to się robi. A w poszukiwaniu wrażeń nieco innego typu można wybrać się do Gdańska. Muzeum Bursztynu ma swoją Arkę Przymierza. Prawdziwe dzieło sztuki - oczywiście bursztynowe. Jest do zobaczenia od jutra. Tego pana powinni państwo kojarzyć. Tak, Indiana Jones szukający legendarnej Arki Przymierza. Niejednokrotnie balansujący na krawędzi życia i śmierci, by ją odnaleźć. Dziś tak ryzykować już nie trzeba, a arkę i tak zobaczyć można - w Gdańsku. Ona najbardziej przypomina tę prawdziwą. Kto posiadał Arkę? Armia posiadająca Arkę była armią niezwyciężoną. Mam nadzieję, że ktoś się zgłosi, będzie chciał być niezwyciężony. Pan Tomasz ma tu oczywiście na myśli oglądanie Arki. Kopii z bursztynu oczywiście, o wymiarach dokładnie takich jak opisane w Biblii. Ta waży niemal ćwierć tony, ile ważyła ta biblijna z Dekalogiem - nie wiadomo. Zostało użyte drzewo akacjowe, została użyta pozłota 24-karatowa złota włoskiego, zostało użyte srebro próby 925 oraz nasz piękny bałtycki bursztyn. Dokładnie 10 kg bursztynu. No ale na takie dzieło nie żałowano ani grama. Bo przecież według Biblii w Arce Przymierza Mojżesz umieścił tablice z przykazaniami, które otrzymał od Boga. Zaginęła w VI wieku, nie odnaleziono jej do dziś. Arka jest największym dziełem do tej pory, jakie wykonałem. To był bardzo duży stres, żeby to wykonać, ale się udało. Wielka ulga. Całe dzieło jest wspaniałe i podoba się widzom - to jest najważniejsze. Sprawdzamy! Jestem fanką, dlatego że ludzie robią tak piękne rzeczy z naszego kruszcu, z naszego złota, że są rewelacyjni! Przecież to jest fantastyczne. Fantastyczne, naprawdę! Wyjątkową Arkę Przymierza mogą państwo zobaczyć w Muzeum Bursztynu w Gdańsku do 12 czerwca. Na "Gościa Wiadomości" z napisami zapraszamy do kanału TVP Info. Gościem Wiadomości jest dziś minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. Na "Gościa Wiadomości" z napisami zapraszamy do kanału TVP Info.