Joanna Dunikowska-Paź, dobry wieczór. Zapraszam na piątkowe wydanie "19:30". Dziś w programie między innymi... Czekaliśmy na to, można powiedzieć, latami. Hejterzy w togach? Te przestępstwa to nieuprawnione udostępnianie danych osobowych. Ja jestem gorszym sortem dla panów z PSL-u. Związki partnerskie kością niezgody. Miejmy odwagę i naprawdę zróbmy tę pierwszą zmianę. Głosy w klubie są podzielone. Przegrana debata? Jedyne miejsca pracy, które stworzył, to te dla nielegalnych imigrantów. Czy ma pan jakieś zastrzeżenia co do swojego występu? Nie. Jest prokuratorski wniosek do Sądu Najwyższego w sprawie uchylenia immunitetu czterech sędziów w związku z tzw. aferą hejterską. Na liście: Łukasz Piebiak, Arkadiusz Cichocki, Jakub Iwaniec oraz Przemysław Radzik. W ocenie prokuratury sędziowie tworzyli grupę przestępczą z ówczesnym wiceministrem sprawiedliwości na czele, a ich ofiarami miało być 21 innych sędziów. Czekaliśmy na to latami. Mówi ofiara afery, która wybuchła pięć lat temu. Dziś przychodzi czas na jej rozliczenia. Działali w zorganizowanej grupie przestępczej, która miała na celu popełnianie przestępstw, a te przestępstwa to nieuprawnione udostępnianie danych osobowych. Zarzuty dotyczą byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka i sędziów: Jakuba Iwańca, Arkadiusza Cichockiego i Przemysława Radzika. To oni mieli działać w zorganizowanej grupie przestępczej. Działalnością tej grupy kierował pan Łukasz Piebiak. To właśnie jemu prokuratura chce postawić najwięcej, bo 19 zarzutów. Grozi mu do 10 lat więzienia. Postępowanie wykaże, że żadnej afery hejterskiej nie było. Afera jest i należy ją wyjaśnić, i należy przykładnie ukarać tych, którzy brali udział w działaniach, które miały zaszkodzić innym ludziom, sędziom. A w tym oczernianiu i niszczeniu życia sędziów, głównie ze Stowarzyszenia Iustitia, którzy sprzeciwiali się reformom Zbigniewa Ziobry, pomagała Emilia, była żona poszukiwanego listem gończym Tomasza Szmydta, znana w sieci jako Mała Emi, która miała dostęp do akt osobowych sędziów. Obecnie prokuratura już postawiła jej zarzuty. To, co zrobili, zostanie w nas już na zawsze. Metody były tak odrażające, że jak mam wgląd w akta postępowania i czytam to wszystko, to naprawdę włos jeży się na głowie. Sędziowie hejterzy mieli być członkami tajnej grupy KASTA na popularnym komunikatorze, gdzie posługiwali się mową nienawiści. Prywatny czat. Jak pan rozmawia ze swoimi członkami rodziny albo kolegami, to zawsze pan zachowuje najwyższe standardy moralne? Ludzie, którzy powinni byli stanowić przykład bezstronności, niezależności, okazali się zwykłymi nienawistnikami. Żeby sędziowie odpowiedzieli przed sądem, potrzeba uchylenia immunitetu. Tego chce prokurator generalny. Jego wnioskami zajmie się Sąd Najwyższy. Wiem, że jak już pojawia się wniosek o uchylenie immunitetu, to wiem, że to nie jest taka, przepraszam, polityczna picerka czy propaganda, tylko że za tym wnioskiem idą twarde, uzasadnione zarzuty. Największą przeszkodą w rozliczaniu afer PiS-u jest chowanie się za immunitetem zarówno sędziowskim, jak i poselskim. Uważam, że to teraz pan powinien opowiedzieć prokuraturze, czy panu nie jest wstyd. Nie, ja jestem dumny. Działałem dla bezpieczeństwa państwa polskiego. Dziś Sejm większością głosów uchylił immunitet Michałowi Wosiowi. Chodzi o zakup Pegasusa ze środków Funduszu Sprawiedliwości. W Sejmie są już kolejne wnioski o uchylenie immunitetów polityków Zjednoczonej Prawicy. Ten temat pojawi się dziś w "Pytaniu dnia" w rozmowie z ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem. Propozycje mają być okrojone - bez możliwości przysposobienia dzieci, zmiany nazwiska czy ceremonii. Jak wygląda koalicyjna propozycja ustawy o związkach partnerskich, którą środowiska LGBT nazywają zgniłym kompromisem? Miejmy odwagę i naprawdę zróbmy tę pierwszą zmianę. Ta zmiana to kompromis, bo na część zapowiadanych wcześniej zapisów nie zgadza się PSL i stawia ultimatum. Jeśli nie będzie rozwiązań zbliżających związek partnerski do małżeństwa, jestem gotów za takim projektem zagłosować. Stąd zapowiedź nowych rozwiązań, które znajdą się w rządowym projekcie ustawy o związkach partnerskich. To zwolnienie z podatku od spadku i darowizn, dostęp do dokumentacji medycznej i możliwość wzajemnego ubezpieczania. Nie będzie jednak mowy o uroczystości w Urzędzie Stanu Cywilnego, możliwości zmiany nazwiska i przysposobieniu dzieci. Czy pan zawarłby taki związek partnerski? Ja zawarłbym ślub cywilny taki jak wszyscy, z pełnymi prawami i obowiązkami. Wszystko inne jest dyskryminacją, jest czymś gorszym dla gorszej klasy ludzi. Ja jestem gorszym sortem dla panów z PSL-u. Hubert Sobecki od 13 lat walczy o prawa osób LGBT. Polska pod tym względem wciąż jest w europejskim ogonie. W 16 krajach Unii pary jednopłciowe mogą zawrzeć ślub cywilny, w sześciu - związki partnerskie, w pięciu krajach - w tym w Polsce - nie mają żadnej możliwości zalegalizowania związku. Chcemy, żeby jakiś krok poważny zrobić, żeby naprawdę doszło to do zmiany odczuwalnej, pozytywnej zmiany dla wszystkich, którzy na możliwość związków partnerskich czekają. Na zmiany czeka też około 50 tysięcy par, które wspólnie wychowują dzieci. W takich sytuacjach według prawa opiekunem dziecka jest tylko jedna osoba w związku, czyli biologiczny rodzic. Nagranie rozmowy z politykiem PSL-u trafiło do sieci i wywołało lawinę komentarzy dotyczących sytuacji dzieci. Mówiąc o przysposobieniu dzieci, mówicie o czym? Mówimy o takiej sytuacji, kiedy dziecko jest wychowywane w rodzinie na przykład jednopłciowej, gdzie tylko jedna mama posiada pełnię władzy rodzicielskiej nad tym dzieckiem. Druga mama, mama społeczna, potrzebuje upoważnień w zasadzie do każdej czynności. Tego ustawa o związkach partnerskich raczej nie zmieni. Raczej, bo Lewica zapowiada negocjacje z ludowcami i podkreśla, że problem dotyczy także par heteroseksualnych. Ostatnie tygodnie pokazują mi, że nie ma zrozumienia wśród polityków, co to jest przysposobienie, że to nie jest odbieranie nikomu praw rodzicielskich, że to głównie dotyczy par hetero. Środowiska LGBT na lipiec zapowiadają protesty i kolejne próby dotarcia do polityków PSL. Jest zielone światło dla zmiany definicji gwałtu. Stan na dziś to ofiary, które muszą udowadniać, że się broniły, tłumaczyć i odpowiadać na trudne pytania. A statystyki pokazują, że rzadko znajdują w sobie siłę, by traumę przeżywać na nowo. Sejm przegłosował właśnie przepisy zakładające, że obcowanie płciowe bez świadomej i dobrowolnej zgody to gwałt. Kary mają być wyższe, a zmian powinno być więcej. Kolejny krok to prace w Senacie. Weronika Burszta swojej sprawy nie zgłosiła na policję. Nie zdobyłam się na odwagę, żeby przejść przez cały ten proces i też moje gwałty miały miejsce 11 lat temu, jak miałam 16 lat, i ja dopiero zaczęłam o nich mówić dwa lata temu. Między innymi w Sejmie, apelując o zmianę prawa. Zielone światło dla zmiany definicji gwałtu daje nadzieję. Ofiary będą się dużo mniej bały zeznawać, będą dużo mniej bały się o tym mówić. Dziś każda ofiara gwałtu musi udowadniać, że rzeczywiście jest ofiarą, że nie miała wyzywającego stroju czy makijażu. A sąd może uznać, że siniaki są za mało widoczne i że ofiara znalazła się w miejscu, w którym nie powinna. Tysiące osób, które doświadczyły gwałtu i nigdy z nim nie poszły na policję. Przemilczały to w swoich domach ze wstydu, strachu, z obawy, że być może po raz kolejny musiały powtarzać, że naprawdę się broniły. Statystyki są przerażające. Dzisiaj zostanie zgwałconych w Polsce 30 osób, ale tylko 7 osób wybierze się na policję. Z tych 7, które będą chciały zgłosić zgwałcenie, 4 zostaną odesłane z kwitkiem. Przepisy, które przegłosował Sejm, zakładają, że każde obcowanie płciowe bez świadomej i dobrowolnej zgody to gwałt. Minimalna kara ma wzrosnąć z sześciu miesięcy do dwóch lat. Ale na dyskusję poprzedzającą to głosowanie wicemarszałek Sejmu zareagował tak. To było po prostu przerażające. Bo słowa, które padły z sejmowej mównicy, nigdy paść nie powinny. Nowe prawo to czysta demagogia i de facto prezent dla bezwzględnych mściwych kobiet, które będą teraz używać tego prawa do zaatakowania byłego kochanka. Poseł twierdzi, że mężczyzna, jeśli za każdym razem nie uzyska pisemnej zgody na seks, będzie mógł zostać pociągnięty do odpowiedzialności. Słyszymy też, co nie jest prawdą, że znika domniemanie niewinności. W tym momencie przerzuca się na osobę, która zostanie obwiniona, udowadnianie, że nie jest wielbłądem, że nie zgwałciła. To manipulacja, słyszeliśmy od gościa TVP Info. Ta definicja nie odbiera żadnych praw oskarżonemu, oskarżony ma zachowaną pełnię praw łącznie z zasadą domniemania niewinności. Obowiązująca definicja gwałtu ma niemal sto lat. Projekt nowych przepisów trafi teraz do Senatu. Zmian jednak potrzeba więcej. Bardzo ważne jest to, żeby sądy i prokuratury zaczęły inaczej patrzeć na to zagadnienie, jakim jest przemoc seksualna, w związku z czym naszym zdaniem bardzo ważne jest to, żeby organy ścigania i wymiar sprawiedliwości szkoliły się z tego zakresu, żeby te szkolenia były obowiązkowe. Według Weroniki Burszty ważne jest też coś jeszcze. Coś, co wymaga wielkiej odwagi. Im więcej my będziemy o tym mówić, też samemu ze sobą, tym większa szansa, że będziemy w stanie się z tej traumy wyleczyć. Za chwilę o miss Rzeszowa, która padła ofiarą hejtu, a także... Na pewno nie jedziemy na wakacje w tym roku. Prąd drożeje. Te rachunki będą rosnąć o około trzydzieści procent. Sztuka latania od dziecka. Wiedziałam, czego chcę, że chcę iść do wojska. Niemal całe życie spędziła w Polsce, ale gdy została miss Rzeszowa, kolor skóry wystarczył, by wylała się na nią fala nienawiści. Komentarzy internautów pod adresem Victorii Forrest nie warto przytaczać. Warto za to przypomnieć, że hejt jest przestępstwem, na które nie można być obojętnym. "Czarnuch. Sorry, to jest Polska". "To konkurs dla Polek, a nie dla brudasów". "Brzydka jak każdy podczłowiek". Kiedy na głowę zakładała koronę miss, nie spodziewała się, że będzie musiała mierzyć się z takimi rasistowskimi zaczepkami. Zaczęło się od znanego prawicowego dziennikarza. Jak weszłam na portal X i zaczęłam czytać te komentarze, to ogromny, ogromny smutek. Zderzyłam się z takim ogromnym hejtem po raz pierwszy na taką skalę. Hejterski wpis zniknął z Twittera. "W którym miejscu to stworzenie o mordzie ropuchy jest ładne?" Ale wywołał falę innych nikczemnych komentarzy. Na portalu konserwatywnego tygodnika "Najwyższy czas". Chciałbym powiedzieć, że się nie godzimy na tego typu działania i wypowiedzi. Nie oszukujmy się, że ta skala jest porażająca i nas to też bardzo boli, zwłaszcza że dziewczyna wygrała ten konkurs. Organizatorzy konkursu, w którym wzięła udział Victoria, zadeklarowali pomoc prawną. Ona sama złożyła już zawiadomienie do prokuratury. Hejt to przestępstwo. O tym, czym jest hejt, przekonało się wiele polskich artystek od Sary James po Viki Gabor. Granica między wolnością słowa a mową nienawiści jest bardzo cienka. Zaczyna się tam, gdzie nasza wypowiedź ma na celu skrzywdzenie drugiej osoby. Nasze badania pokazują, że polski rasizm charakteryzuje się przekonaniem, że osoby czarne nie mogą być Polakami. Tego typu stereotypy stanowią motyw książki o osobach afrykańskiego pochodzenia w Polsce autorstwa urodzonej w Krakowie Oliwii Bosomtwe. Wydaje mi się, że ta mentalność nasza bardzo zależy od naszych doświadczeń biograficznych, od tego, kogo spotykaliśmy na swojej drodze, też od formy kapitału kulturowego. Marzy mi się świat, gdzie ludzie są uśmiechnięci, gdzie ludzie są pozytywni, gdzie każdy sobie mówi "dzień dobry" z uśmiechem na twarzy i gdzie nie ma tego hejtu i gdzie nie ma rasizmu. To od nas zależy, jaki świat stworzymy nie tylko dla bliskich, ale również dla siebie. Jeśli nie powiemy hejtowi "stop", może wrócić do nas. Ceny energii idą w górę, od poniedziałku za prąd i gaz zapłacimy więcej. Spółki energetyczne mają skorygować rachunki według nowych zamrożonych taryf. Kieszenie najuboższych ma wesprzeć bon energetyczny, wnioski będzie może składać od początku sierpnia do końca września. Na pewno nie jedziemy na wakacje w tym roku, bo nie ma takiej możliwości przy takich rachunkach. Czyli na prawie 870 złotych. Patrycja Bogusiewicz z Warszawy pokazuje mi nową prognozę swoich rachunków na drugą połowę roku. Rachunki pójdą w górę - ale mniej niż pierwotnie wyliczono. Bo są już nowe zamrożone taryfy, na innym poziomie niż do tej pory. O 88 złotych wzrośnie maksymalna cena za megawatogodzinę. Właśnie tyle prądu zużywa przez pół roku zdecydowana większość gospodarstw domowych. Miesięcznie wychodzi więc niespełna 15 złotych więcej. Doliczając do tego stawkę za dystrybucję prądu, ostatecznie rachunki wzrosną o około 30 złotych miesięcznie. Od lipca rosnąć będą też rachunki za gaz. URE zatwierdził nowe taryfy. W przypadku odbiorców, którzy korzystają z gazu do przygotowania posiłku i też podgrzewania wody użytkowej, to wzrost, który nie powinien przekroczyć 35 złotych. Mieszkającym samotnie i zarabiającym maksymalnie dwa i pół tysiąca złotych państwo wypłaci jednorazowo trzysta złotych. Im więcej osób w gospodarstwie domowym, tym wyższe świadczenie - nawet do sześciuset złotych. Dochód na głowę nie może jednak przekroczyć 1700 złotych, każda złotówka powyżej to o złotówkę niższy bon. Wypłata nastąpi na koniec roku. Patrycja Bogusiewicz mieszka w kamienicy bez centralnego ogrzewania. Rzeczywiście pojawia się ta opcja, że jeżeli ktoś ma ogrzewanie elektryczne, to te bony są w kwocie dwukrotnej wysokości, ale to dalej nie pokrywa zobowiązania półrocznego za zimę. Wnioski o bon energetyczny będzie można składać od początku sierpnia do końca września. Zakończył się unijny szczyt w Brukseli, podczas którego liderzy Wspólnoty zaakceptowali kandydatów na kluczowe stanowiska na pięć następnych lat. Na czele Komisji Europejskiej ponownie stanie Ursula von der Leyen - to kluczowe stanowisko i zaledwie początek ustaleń. Co nowe przywództwo polityczne oznacza dla Unii? To pytanie do Doroty Bawołek, która jest w Brukseli. To oznacza, że Wspólnota przez najbliższe lata może wciąż być kierowana dość silną i sprawną ręką. Tak uważa większość unijnych przywódców, którzy zdecydowali, że to Ursula von der Leyen będzie przez kolejne 5 lat szefową KE. Przeciwko był tylko Viktor Orban. Za to włoska premier nie zgodziła się, żeby na czele Rady Europejskiej stanął portugalski socjaldemokrata. Nie chciała też, żeby szefem unijnej dyplomacji była estońska premier. Dla mnie to było bardzo ważne, żeby pani Kaja Kallas otrzymała tę nominację. Głosowanie w połowie lipca. Jeżeli demokraci liczyli na kampanijny reset, to w minioną noc spełnił się ich najczarniejszy sen. Po pierwszym telewizyjnym starciu Biden - Trump przed listopadowymi wyborami w Stanach Zjednoczonych pod adresem urzędującego prezydenta płynie niemal wyłącznie krytyka. Forma i stan zdrowia Joe Bidena dominują w komentarzach po debacie i coraz głośniej słychać pytanie, czy jest jeszcze czas na zmianę kandydata? Mówiono, że Biden był przeziębiony, że w kilka dni odrobią straty. Na następnej debacie pokaże zupełnie inną formę. W Partii Demokratycznej wrze. Jeśli znalazłby się inny kandydat, to musiałby zjednoczyć partię w obliczu tak potężnego kryzysu. Po drugie musiałby przekonać Joe Bidena do dobrowolnego odejścia, na co on nie ma ochoty. Podobno nigdy nie można powtórzyć pierwszego wrażenia. W prezydenckiej debacie na pewno nie można. Proszę zwrócić uwagę na sposób, w jaki Joe Biden mówi. Zachrypnięty, słaby głos prezydenta zszokował Amerykanów. Dwie trzecie uznało, że debatę wygrał Trump. A dzień po w mediach nie dominują wypowiedzi z debaty, a takie pytania do prominentnych demokratów. Wszyscy mówią o formie wystąpienia, nie treściach, gubernatorze. Niech pan oceni formę. Nigdy nie odwrócę się plecami do prezydenta Bidena. Trudno nazwać to obroną. Wiceprezydentka Kamala Harris poszła jeszcze dalej. Wszyscy widzieli, że początek był powolny - stwierdziła. Sam Biden umiarkowanie wyraził samozadowolenie. Czy ma pan jakieś zastrzeżenia co do swojego występu? Nie. Trudno dyskutuje się z kłamcą. New York Times wyliczył 26 kłamstw Trumpa. Jednak nawet ten dziennik, uważany za ikonę liberalnej Ameryki, komentuje: "Joe Biden to dobry człowiek i dobry prezydent. Jednak musi wycofać się z wyścigu". To lista prezydentów w najnowszej historii USA, którzy po swojej pierwszej kadencji przegrali pierwszą debatę i przegrali reelekcję. Naprawdę się martwię. Nie sądzę, byśmy mogli przetrwać kolejne cztery lata Trumpa. To była najlepsza debata Donalda Trumpa w jego politycznej karierze. W 2016 roku to Hillary Clinton, a w 2020 roku Joe Biden zebrali lepsze noty od widzów. W tym roku to on triumfował. Do znudzenia powtarzał, że Biden jest najgorszym prezydentem. Jedyne miejsca pracy, które stworzył, to te dla nielegalnych imigrantów. Trump powtórzył swoją teorię, że gdyby to on był prezydentem, to Hamas nie zaatakowałby Izraela, a Putin Ukrainy. Zawsze kiedy Zełensky przyjeżdża do tego kraju, to wyjeżdża z 60 miliardami. To najlepszy sprzedawca w dziejach. Trump nie krył niechęci do prezydenta Ukrainy. Biden odpowiedział mu, że amerykańskie pieniądze dla Kijowa zostają w kraju, bo są wydawane na amerykańską broń, więc tworzą miejsca pracy w kraju. Putin cały czas kontynuuje atak w stronę NATO. Atak na jednego z nas to atak na wszystkich. Jeśli zacznie się wojna jądrowa, o której jest mowa, to po tym przejmie kontrolę na Ukrainie, potem przejdzie do Polski i dalej co się stanie? W sztabie Bidena jego wypowiedzi wywoływał entuzjazm. Przede wszystkim gdy mówił o dostępie do legalnej aborcji i obronie demokracji. Kobietom nie może być odebrane prawo decydowania o ich własnym ciele. Pytanie tylko, czy nadal uważają, że Joe Biden jest najlepszym kandydatem, który przeforsuje ich wizję Ameryki. Od dziecka wiedziała, jaki jest plan i choć to praca, która wiąże się z ryzykiem - zawsze jest gotowa, by patrolować niebo. Kapitan Katarzyna Tomiak Siemieniewicz jest pierwszą Polką, która zasiadła ze sterami Miga, ale jak przyznaje odważnych kobiet w polskim lotnictwie jest coraz więcej. W jej karierze nie było żadnego przypadku. Wszystko przemyślane i zaplanowane. Właściwie od dziecka wiedziałam, czego chcę, że chcę iść do wojska, że chcę służyć, ja to zawsze zganiam i już będę na swoich starszych braci. Kapitan Katarzyna Tomiak Siemieniewicz, pierwsza w historii Polski pilotka samolotu bojowego. Pseudonim Witch - czarownica. To w Malborku w 22. bazie lotnictwa taktycznego pełni 24-godzinne dyżury. Jak coś się dzieje, rusza do akcji. Wybrała MIG-a 29. Waży tyle, co dwa słonie. Porusza się z prędkością dwa razy większą od prędkości dźwięku. Mówi, że każdy lot jest inny. Hałas, wibracje, przeciążenia, niedotlenienie, zmienna temperatura, promieniowanie słoneczne, a przede wszystkim ryzyko. To warunki, w jakich pracuje. Ta praca jest powiązana z ryzykiem, każdy wie, z jakim. I w sumie nie myślę o tym, tylko mam zadanie, odcinam się od tego, co jest w domu, i zaczynam działać. Każde zadanie zaczyna się tu. To tu opracowywany jest plan działania. I to jest kluczowy element jej pracy. I chociaż ta praca jest wyjątkowo wymagająca, chętnych kobiet, by usiąść za sterami takiego samolotu, nie brakuje. Obecnie wśród podchorążych w Akademii Wojskowej studiuje 171 kobiet, z czego 30 procent jest na kierunkach lotnych, zatem będą to w przyszłości piloci wojskowi służący na statkach powietrznych. Kiedy studia 20 lat temu w Dęblińskiej Szkole Orląt zaczynała kapitan Tomiak-Siemieniewicz, była jedną z dwóch kobiet. Nie miała żadnej taryfy ulgowej. Jeśli chodzi o testy sprawnościowe, one nieznacznie różnią się od tych, które realizowane są przez mężczyzn. O ile w kontekście kondycji fizycznej ma to znaczenie, o tyle w lotnictwie, za sterami samolotu - już nie. Bo żaden samolot nie rozróżnia płci. A cała rozmowa z bohaterką tego materiału jutro w TVP Info tuż po Teleexpressie Extra. Za chwilę Pytanie Dnia. Justyna Dobrosz-Oracz i minister sprawiedliwości Adam Bodnar. W 19:30 to już wszystko. Dziękuję. Do zobaczenia.