Czy Prawo i Sprawiedliwość straci połowę pieniędzy? Decyzja PKW coraz bliżej. Zbigniew Łuczyński, "19.30". Zapraszam. Sprawozdanie finansowe dotyczące rozliczeń wyborczych PiS może być odrzucone, bo lista zarzutów dotyczących finansowych nieprawidłowości jest długa, co potwierdził nam dziś były już prezes firmy BERM. Wykonywała ona liczne zlecenia dla Zjednoczonej Prawicy w czasie kampanii. Jakie konsekwencje mogą czekać PiS i czy największa partia opozycyjna ma plan B w razie odrzucenia sprawozdania? Na dobę przed zapowiadaną decyzją o przyjęciu lub odrzuceniu sprawozdania finansowego PiS za ubiegłoroczną kampanię... Siadamy do rozmowy. ...Janusz Jabłoński, którego firma Berm zrealizowała dla polityków PiS zlecenia na wyborcze gadżety i wydarzenia przerywa milczenie. Zrealizowałem prace, z których wynika, że zostały zrealizowane nielegalnie. I pan dopiero teraz o tym mówi, że uczestniczył w procesie nielegalnym? Tak bo dopiero ktoś mnie o to zapytał. Do tej pory starano się zrobić ze mnie przestępcę, żebym nie mógł dojść do głosu. Firma, z której Jabłoński odszedł miesiąc temu, współpracowała z wieloma ministerstwami. Faktury na wysokie kwoty płaciły spółki Skarbu Państwa, które nadzorował wtedy ten człowiek - Jacek Sasin. Podległa mu KGHM podpisała z firmą Berm umowę na ponad 400 tys. zł brutto. Na co? Na produkcję wyborczych gadżetów takich jak długopisy, koszulki czy kubki z napisem: "sfinansowano z budżetu Komitetu Wyborczego PiS", tyle, że sfinansowano ze środków publicznych, a dokładniej spółki Skarbu Państwa. Gadżety były dostarczane do resortu aktywów państwowych. Odkąd poseł Szczerba publikuje dokumenty, które pochodzą z naszej firmy, dostaję mnóstwo telefonów, smsów z prośbami, żebym podpisał oświadczenie, że te gadżety nie były nigdzie dostarczane. Pomimo nacisków nie uległem. Kto z panem rozmawiał, żeby pan to podpisał? M.in. Paweł Kowaleczko. Czyli były już dyrektor komunikacji w KGHM Polska. Jacek Sasin odpiera zarzuty na portalu społecznościowym, mówiąc, że firmy nie zna. Ale faktem jest, że są to faktury opiewające na ponad milion złotych. Wspomniany europoseł Michał Szczerba dziś także publikuje nieznane dotąd potwierdzenia przelewów. A chodzi o Grzegorza Piechowiaka, byłego wiceministra rozwoju. Spółka Skarbu Państwa, czyli Kostrzyńsko-Słubicka Strefa Ekonomiczna zorganizowała wydarzenie, którego celem było promowanie polityka w kampanii. Podpisywana jest umowa i znowu wraca firma Berm, która dostaje od spółki zadanie. Jednodniowy kongres z ekspozycją kandydata. Wszystko to za blisko 350 tys. złotych. Do tego pakiet promocyjny w lokalnych mediach. Wszystko to też za pieniądze ze spółki, a nie z komitetu wyborczego. Poseł Szczerba ten i wiele innych przypadków nielegalnego wspierania kampanii zgłosił do PKW. Z niecierpliwością czekamy na wyrok czwartkowy PKW. Ta jutro powinna zdecydować co z milionami dla PiS. A łącznie chodzi o ponad 100 mln zł. Oni dążą do wyeliminowania opozycji z polskiej sceny politycznej poprzez zabranie finansowania PiS. Wczoraj posłowie PiS złożyli w PKW swoje stanowisko. Zmieniają linię obrony - jednocześnie odcinając się od swoich kandydatów. Jako komitet nic nie wiedzieliśmy. No to jest przyznanie do winy. Więc mamy nowy etap w opisie rzeczywistości przez środowisku PiS. Janusz Jabłoński, który został skazany za ustawianie publicznych przetargów, dziś o tym środowisku, z którym współpracował, mówi tak: To środowisko było chorym środowiskiem, które głównie wymagało dziwnych relacji. Środowisko polityków, tak. Którzy - wtedy mogli czuć bezkarnie - słyszymy od rządzących. Wywieramy naciski na to, żeby w Polsce było uczciwie. Żeby było przyzwoicie, żeby wszyscy byli równi wobec prawa. Dowodów jest sporo, jak chociażby pikniki 800+, czy te wojskowe, na których bywał sam Jarosław Kaczyński. Także tutaj nie widzę możliwości, żeby PiS udowodniło, że te wszystkie pikniki czy te wszystkie inne przedsięwzięcia w ogóle nie były związane z PiS. Myśmy o tym nic nie wiedzieli, to jest inicjatywa jakiś osób czy instytucji od nas niezależnych, no to jest niepoważne. Rządzący wyliczyli, że mają dowody na nielegalne finansowanie kampanii PiS na ponad 23 mln zł. Polscy studenci zatrzymani w Nigerii, wolni. Informację przekazał Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski. "Ta cała, nieco przydługa przygoda, szczęśliwie się zakończyła" - powiedział. Studenci oraz jeden z ich wykładowców zostali zatrzymani na początku sierpnia w mieście Kano w Nigerii, gdzie mieli uczestniczyć w antyrządowych protestach. Dzień dobry panu. Pewnie już pan wie, ale chciałem potwierdzić, że młodzi ludzie już są wolni, z powrotem w Kano na kampusie. Mają paszporty, także ta cała, niestety dość przydługa, przygoda szczęśliwie się zakończyła. Na tę wiadomość rodziny sześciorga polskich studentów czekały od początku sierpnia. O ich uwolnieniu szef MSZ poinformował w rozmowie z ich przedstawicielem - Jackiem Półrolniczakiem. Myślę, że młodzi ludzie dostali przyspieszoną lekcję afrykanistyki też, prawda?. Rodzice ustalili, że na razie nie będą się wypowiadać. Czekają na powrót dzieci do domu. Od czasu zatrzymania nie mieli z nimi kontaktu. Czy wasze dzieci są bezpieczne? Mamy taką nadzieję. Dostaliśmy zapewnienie, że tak. To jedno z ich nielicznych zdjęć. Byli w rękach służby DSS, które jest odpowiednikiem ABW w Abudży. To właśnie wtedy razem z panem konsulem odwiedziliśmy ich. Rozmawialiśmy. I po tej rozmowie wystosowałem list do pana prezydenta o ich uwolnienie. Gdyż to było po prostu nieszczęśliwe. To było nieporozumienie. Nigeryjskie władze zatrzymały 6 studentów orientalistyki Uniwersytetu Warszawskiego i ich wykładowczynię w Kano - na północy kraju, gdzie pojechali na zaproszenie miejscowego uniwersytetu. Do aresztowania doszło podczas antyrządowych protestów. Nigeryjczycy wyszli na ulicę w sprzeciwie wobec drastycznych reform gospodarczych prezydenta kraju. Lepiej umrzeć na ulicy od kuli niż z głodu. Część demonstrantów wymachiwała rosyjskimi flagami i wznosiła prorosyjskie hasła. Bo Moskwa od lat prowadzi ekspansywną politykę w Afryce. I miała swój udział w antyrządowych przewrotach w Mali, Burkina Faso i sąsiednim Nigrze. Nigeryjskie władze zaczęły mówić o zagrożeniu suwerenności kraju. W takich sytuacjach nie powinni w ogóle wyjść na ulicę. Powinni pozostać w swoich hotelach, akademikach, gdzie zostali zakwaterowani. Służba bezpieczeństwa potwierdziła ich wersję zdarzeń, że to nie są szpiedzy. Polscy studenci niebawem mają wrócić do kraju. Ich nastroje są teraz bardzo dobre. Czekają na spotkania z rodziną. I są wolnymi ludźmi. To najważniejsze. Kontrowersyjny podpis premiera. Burza po kontrasygnacie Donalda Tuska dotyczącej postanowienia prezydenta o wyznaczeniu na przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, tak zwanego neo-sędziego. To właśnie to zgromadzenie ma wybrać nowego prezesa Izby. W środowisku słychać głosy oburzenia, a niektórzy sędziowie mówią wprost - to zdrada. Nastąpił błąd. Tak premier tłumaczy sprawę, która wstrząsnęła środowiskiem sędziowskim. Chodzi o ten dokument - postanowienie prezydenta o wyznaczeniu przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, które wybierze nowego prezesa. Andrzej Duda wskazał na stanowisko tzw. neo-sędziego. Kontrasygnatę, czyli podpis umożliwiający powołanie, złożył premier. Dokument przedłożył mu minister Maciej Berek. Kłopot polegał na tym, że nie poinformowano mnie, że nazwisko sędziego, który w tym dokumencie podpisywałem, to jest nazwisko neo-sędziego, tutaj już nic nie wymyślę, więcej sensacji nie ma. Krzysztof Andrzej Wesołowski zasiada w Sądzie Najwyższym z nadania upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa. Dla sędziów, którzy w czasach rządów PiS walczyli o przywrócenie praworządności, jego status jest jasny. Nie jest żadnym sędzią SN, to jest neo-sędzia, jeden z uzurpatorów. Kadencja Joanny Misztal-Koneckiej, prezes w Izbie Cywilnej Sądu Najwyższego, powołanej przed 3 laty przez prezydenta Dudę kończy się we wrześniu. Jest też najpoważniejszą kandydatką do ponownego wyboru. Praktyczne konsekwencje tego podpisu nie są jakoś szczególne istotne, gdybym nie podpisał, tak czy inaczej, większość neo-sędziowska i tak doprowadziłaby do rzeczy, które zamierza zrobić. Błąd w Kancelarii Premiera nie zmienia stanu rzeczy - komentują sędziowie. Doprowadzi do wyboru na kolejne 3 lata prezesa izby SN kierującego Izbą Cywilną, który będzie neo-sędzią. Właściwie możemy powiedzieć, że to będzie pani prof. Misztal-Konecka. Izba Cywilna Sądu Najwyższego będzie zabetonowana. Politycy PiS nie kryli zadowolenia. Mam nadzieję, że to decyzja, która będzie szła w dobrym kierunku w przyszłości, a nie jest jakąś pomyłką. Koalicjanci zdziwieni. Jeszcze przed tłumaczeniami premiera, poseł Tomasz Zimoch, członek obecnej KRS, zdążył złożyć interpelację - domagając się wyjaśnień od szefa rządu. Pojawiły się takie pytania: Czy to jest efekt porozumienia premiera z prezydentem? Ja nie będę z nikim, ani z prezydentem Dudą, ani z nikim układał się w sprawach, w które naprawdę głęboko wierzę. Teraz koalicjanci przyjmują tłumaczenia premiera. Dobrze, ze premier to wyjaśnił, natomiast mam wrażenie, że nikt więcej takiego błędu nie popełni. To pokazuje bałagan w wymiarze sprawiedliwości. Jak PiS ten wymiar sprawiedliwości zniszczył. Sędziowie mówią o konieczności uregulowania kwestii neo-sędziów. Oczekujemy dialogu z władzą polityczną po to, żeby na poważnie przywracać państwo prawa, a nie udawać, że się to robi. Projekty ustaw są - mówi premier. Wierzę głęboko w to, że po wyborach prezydenckich nowy prezydent dostanie na stół od razu te ustawy do podpisu i będziemy mogli od razu wykonać to, do czego się zobowiązaliśmy. W przyszłym tygodniu kończy się też kadencja prezesa Izby Pracy Sądu Najwyższego, Piotra Prusinowskiego. Wybór jego następcy też będzie zależny od kontrasygnaty premiera. To jest "19.30", już za chwilę o budżecie na przyszły rok, a także... Nasz Husarz. Rosja nie dysponuje żadną bronią, którą można porównać do F-35. To jest przełom. Duże szanse na podium. Na pewno zdobyć złoty medal. Bardzo mocna kadra, liczę na to, że będzie medalodajna. Na co wydamy, a na czym będziemy oszczędzać? Rozmowy na temat budżetu na kolejny rok zakończone. Prawie 5% PKB wydamy na zbrojenia. Drugim filarem budżetu jest ochrona zdrowia. W tym sektorze wydatki wzrosną o 30 mld zł. Nie będzie żadnych nowych podatków, programy społeczne zostaną zachowane. Znika za to kredyt 0 procent. Inflacja w ryzach, rekordowy od lat wzrost gospodarczy, realny wzrost płacy minimalnej, start inwestycji kluczowych związanych z energetyką, infrastrukturą kolejową, oraz wielki wysiłek: wzmocnienie wydatków na obronność. W przyszłym roku na bezpieczeństwo, na obronę narodową wydamy 187 mld zł, 4,7% PKB, Samolot F-35 opuścił fabrykę w USA. Polska zamówiła 32 takie maszyny. A pierwsza dotrze do nas po szkoleniach personelu i pilotów, które odbędą się w USA. Prezentacja pierwszego w polskim lotnictwie wielozadaniowego samolotu miała miejsce dzisiaj, w dzień gdy lotnictwo polskie obchodzi swoje święto. Polska husaria znowu będzie postrachem dla wrogów. Pierwsze z samoloty F-35 Husarz trafiły do polskiej armii. To pierwsze z 32 maszyn, które wzbogacą polskie siły zbrojne. Te egzemplarze będą służyć do szkolenia naszych pilotów, w amerykańskiej bazie Luke. Najtrudniejsze jest jak użyć, tych wszystkich rzeczy, które są na pokładzie, to będzie 95% czasu szkolenia i nauki na samolocie F-35. A są bardzo zaawansowane technologicznie. F-35 są pierwszymi polskimi samolotami bez biało-czerwonej szachownicy, co wymusza technologia stelth, dzięki której są praktycznie niewykrywalne przez radary. Same w sobie są też latającym sensorem, który wspomaga działania wojsk na lądzie. Zbiera i dostarcza informacji, bo dziś to one stanowią o przewadze na polu walki. To jest przełom. Samoloty mogą współdziałać z innymi systemami walki, z samolotami F-16, z bateriami Patriot, czyli systemami obrony lotniczej naszej własnej. Jest to samolot, który jest platformą również dowodzenia. F-35 mają prawie 16 metrów długości, a ich rozpiętość skrzydeł to 11 metrów. Prędkość maksymalna samolotu to 1,6 macha, co odpowiada prawie 2 tys. km/h. Ich zasięg wynosi 2200 kilometrów. Samoloty te mogą przenosić różne typy uzbrojenia do eliminowania celów w powietrzu, na wodzie i lądzie. Cena takiej maszyny to ponad 87 mln dolarów. Ale bezpieczeństwo nie ma ceny. Rosja nie dysponuje żadną bronią, którą można porównać do F-35. Więc samo to podnosi poziom odstraszania, a zatem podnosi poziom naszego bezpieczeństwa i na wypadek godziny "W" mamy broń, którą jesteśmy w stanie wykryć przeciwnika albo go zniszczyć. Samoloty, które trafiły dziś do służby już podniosły nasze bezpieczeństwo. I nie chodzi tu tylko o ich właściwości bojowe, ale o umacnianie naszego sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi. Docelowo F-35 razem z myśliwcami F-16 będą stanowiły trzon polskiego lotnictwa bojowego. Lotnictwa strzegącego wschodniej flanki NATO. Po wybuchu i tragicznym pożarze w poznańskiej kamienicy przy ulicy Kraszewskiego okolica katastrofy staje się strefą zero. Wydano nakaz rozbiórki, okoliczne kamienice opustoszały, a ulica jest zamknięta. Mieszkańcy, właściciele lokali, sklepów i firm przy Kraszewskiego pytają - co dalej? Od dnia pożaru ta ulica na poznańskich Jeżycach jest martwa. Zastałam zamkniętą ulicę, a miałam pilną sprawę w banku. Taśmy oddzielają przechodniów od strefy zero. Za barierki wpuszczani są tylko mieszkańcy, którzy nie zostali ewakuowani. Chyba lepiej, że to jest zabezpieczone, niż miałoby się komuś coś stać. Teren będzie zamknięty do czasu rozbiórki spalonej kamienicy - ta rozpocznie się w poniedziałek. Roboty zaczną się od górnej części kamienicy, ona stwarza największe zagrożenie. Zgliszcza budynku mają zniknąć w ciągu 2-3 tygodni. Do tego czasu ulica będzie zamknięta. Cały czas teren będzie ogrodzony, będzie też policja, straż miejska, żeby nikt tam się nie pojawił. Także przedsiębiorcy, którzy musieli nagle porzucić swoje biznesy. Zatowarowaliśmy się, bo myśleliśmy, że będziemy mogli pracować. Z tego sklepu mięsnego udało się wynieść część towaru, ale i tak mięso za ponad 20 tys. zł najprawdopodobniej się zepsuje. Nie mamy możliwości sprzedawania go tutaj, nie wiem, na chodniku, gdziekolwiek, on musi mieć zachowane pewne standardy. Po wybuchu w kamienicy w tej piekarni na przeciwko wyleciały szyby. Mamy tu jeszcze bałagan. Wstawiono już nową witrynę, ale dla właściciela i 20 pracowników nie ma dobrych widoków. Jest to realne niebezpieczeństwo, żeby ten biznes zamknąć. Miasto proponuje przedsiębiorcom tymczasową zmianę adresu. Będziemy się starali oferować lokale najbliżej ulicy Kraszewskiego, i oczywiście dostosowane do tych działalności, które oni prowadzą. To jest ta kamienica, która spłonęła. Takie pocztówki jako cegiełki będą wspierać także przedsiębiorców, dodatkowo osiedlowi radni po rozbiórce chcą zorganizować tu festyn i zachęcić do odwiedzenia lokali. By mogły chociaż częściowo odrobić te straty, które generowane są z każdym dniem. Władze miasta zapowiadają także pomoc finansową i prawną dla przedsiębiorców, choć konkretów brak. Ukraińskie drony uderzają w Rosję. Jednym z celów dzisiejszego ataku była baza paliwowa w obwodzie kirowskim. Nocą ukraińskie drony miały pojawić się też nad magazynem produktów naftowych w obwodzie rostowskim. Ukraińcy sięgają coraz głębiej na terytorium Rosji, niemal 1,5 tys. km od swojej granicy. Dron FPV - sprzęt za grosze w porównaniu do rosyjskiego śmigłowca... A tu już rosyjski śmigłowiec za miliony... zniszczony w obwodzie kurskim tym niewielkim ukraińskim bezzałogowcem. Wystarczyło trafić w śmigło ogonowe i niskim kosztem Ukraina odnosi kolejny sukces. Drony FPV mają wiele możliwości, potrafią odepchnąć pojazdy rosyjskie, siły rosyjskie nie mogą czuć się bezpiecznie nawet na tyłach. Dzięki dronom kontrola nad linią frontu wzrasta. To bardzo precyzyjna broń. Tej nocy ukraiński dron zaatakował skład ropy naftowej w południowej części obwodu rostowskiego. Przez Rosjan wykorzystywany do zaopatrywania armii w paliwo. Wykorzystanie bezzałogowców do ataków w obwodzie kurskim może przynieść efekty szczególnie teraz, gdy Rosja 90% swoich samolotów wojskowych przeniosła do baz znajdujących się poza zasięgiem amerykańskich systemów rakietowych ATACMS. W tym wypadku rzeczywiście nawet bardziej skuteczne niż wykorzystanie rakiet ATACMS okaże się wykorzystanie ukraińskich dronów reaktywnych dalekiego zasięgu, chociażby niedawno anonsowanej Palanici. Postępy Kijowa zmusiły Rosję do wycofania niektórych wojsk z Ukrainy. Putin przerzucił do Kurska już około 30 tys. żołnierzy. Ukraińskie siły kontrolują 100 miejscowości i prawie 1300 km2 terytorium Rosji. Dziś cios Rosja dostała w obwodzie donieckim. Ukraińcy zestrzelili rosyjski samolot szturmowy Su-25, zrobili to z ręcznej wyrzutni. Zadajemy namacalne straty rosyjskiej armii, zarówno pod względem żołnierzy, jak i sprzętu. Znacznie też zwiększyliśmy liczbę jeńców. W Kursku wzięliśmy do niewoli ponad 600 rosyjskich żołnierzy. Zełenski apeluje do Zachodu o sprzęt dalekiego zasięgu i zniesienie ograniczeń w jego użyciu. Moskwa odpowiada kolejnym szantażem. Zachód nie chce uniknąć eskalacji. Zachód, że tak powiem, sam się o nią prosi. Igrzyska paralimpijskie - uwaga, brak "o" to nie przypadek i musimy się do tego przyzwyczaić - startują. Do końca września polska reprezentacja licząca 84 osoby będzie rywalizować z zawodnikami ze 182 państw. Do tej pory Polska ma 798 medali paralimpiskich. Jaki może być ten z numerem 800? Te zdjęcia z próby generalnej to tylko przedsmak ceremonii otwarcia igrzysk paralimpijskich. Paryż na nowo chce zachwycić cały świat. Ceremonia będzie całkiem inna niż dotychczasowe. Zobaczymy nowe kolory, spektakle grupowe i artystów, którzy z reguły nie występują podczas tego typu uroczystości. Za kulisami do ostatniej chwili trwały przygotowania. Bo w spektaklu uczestniczyć ma aż 400 artystów, także niepełnosprawnych. Ciało będzie motywem przewodnim. Chcemy zadać ważne pytania: jak sprawić, by wszyscy w naszym społeczeństwie czuli się jak u siebie? Ceremonia otwarcia igrzysk paralimpijskich po raz pierwszy odbędzie się w centrum miasta. 4400 sportowców rozpocznie paradę tu na Polach Elizejskich. I zakończy przy Placu Concorde. Całość podziwiać ma 50 tys. osób, a 15 tys. za darmo. Zasada jest prosta: kto pierwszy, ten lepszy. Wśród 167 delegacji także Biało-Czerwoni. 80-osobową polską grupę poprowadzą lekkoatleci: skoczek wzwyż Maciej Lepiato i kulomiotka Lucyna Kornobys, dwukrotna srebrna medalistka igrzysk paralimpijskich. Oczywiście jakieś kolczyki, pewnie oko podmalowane. Jest to przede wszystkim duma, wyróżnienie, na pewno też radość, bo mało kto może być chorążym. Polscy paralekkoatleci na Paryż cel mają jasny. Na pewno zdobyć złoty medal, a jak się uda, to może rekord świata. Renata Śliwińska już z Tokio przywiozła złoto. Polacy łącznie zdobyli tam 24 medale, sami lekkoatleci - 10. Teraz liczą na więcej. Bardzo mocna kadra, liczę na to, że będzie medalodajna i przyniesiemy dużo radości dla kibiców. Pierwsza okazja do kibicowania już jutro. Polacy rozpoczną swoje zmagania w badmintonie, tenisie stołowym, pływaniu i bocci. Trybuny mają być pełne, po sukcesie igrzysk olimpijskich bilety rozchodzą się jak świeże bułeczki. Sprzedaliśmy prawie 2 mln biletów. Nie możemy się doczekać, by na nowo przeżyć te sportowe emocje, medale, zwycięstwa i porażki. Zawody odbędą się na kultowych już olimpijskich arenach - u stóp Wieży Eiffla czy w Pałacu Wersalskim. W ciągu 11 dni zmagań paralimpijczycy powalczą o 549 kompletów medali. Dziś ważny dzień dla Telewizji Polskiej. Już minuty dzielą nas od przedstawienia oferty programowej na nadchodzącą jesień. A zapewniam państwa, że będzie co oglądać. Sandra Meunier jest już na czerwonym dywanie, po którym przechodzą gwiazdy TVP. "Poznajmy się na nowo" - to hasło przewodnie nowej ramówki. Co się za tym kryje? Dobry wieczór. Nowy sezon, nowe rozdanie i nowe produkcje, których nie było w polskich mediach. Jak "Cudowne lata", czyli starcie boomerów z millenialsami. Ale również produkcji, które państwo znacie. 15. edycja "The Voice of Poland" i 30 edycja Familiiady. Do tego mnóstwo seriali. Teatr TVP. Także sport. Każdy znajdzie coś dla siebie. Jest zebra na jezdni, czyli można przechodzić, a i do sklepu obuwniczego bliżej. W Skarżysku-Kamiennej na jednej z ulic pojawiły się pasy. Ludzie przechodzą, ale okazuje się, że to przejście jest nielegalne, bo zostało namalowane z inicjatywy i przez samych mieszkańców. A za takie branie sprawy w swoje ręce grożą poważne konsekwencje. Pasy były, znikły, tylko ślady zostały. Na osiedlu zachodnim w Skarżysku-Kamiennej ktoś postanowił wziąć w swoje ręce sprawy i ...pędzle. Pod osłoną nocy ruszył do pracy i kilkoma pociągnięciami skrócił mieszkańcom drogę z przystanku do sklepów. Jak odchodziłam wieczorem, to jej nie było, rano była, jak przyjechałam na drugą zmianę zebra została usunięta, ale jak widać, chętnych do pójścia na skróty wciąż nie brakuje. I to pomimo, że przejście jest zaledwie 20 metrów dalej. Żeśmy się śmiali, no jak, pasy koło pasów? Chodzę z zasady po pasach. Tych prawdziwych. Bo obywatelom, którzy biorą w ręce pędzle, grożą prawne konsekwencje. Kto m.in. usuwa, niszczy, czynni nieczytelnym znak, ale także go nanosi, musi liczyć się z odpowiedzialnością karną. Za to grozi ograniczenie wolności, kara aresztu bądź grzywna. Autora drogowej samowolki szuka policja. I przypomina jak odróżnić legalną zebrę od tej dzikiej. Przejście musi mieć odpowiednią szerokość, podobnie jak pasy, przy których stoi znak. Ale są wyjątki. To przejście w Sanoku ma skłonić kierowców, by zdjęli nogę z gazu. A Warszawa tak przypomina o wybitnym polskim kompozytorze, Fryderyku Chopinie. zebry to w mieście ważni mieszkańcy, te dzikie mogą jednak powodować drogowy chaos. A sposobów na to, by legalnych przejść w miastach było więcej, nie brakuje. Wnioski o wyznaczenie nowego przejścia przyjmują lokalnych biur nadzorujące ruch drogowy. Ale to nie jedyna droga. Mnóstwo tego rodzaju propozycji jest zgłaszanych w ramach budżetów obywatelskich i takie projekty w ramach budżetu obywatelskiego są przez Zarząd Dróg Miejskich realizowane. Bo w miejskiej dżungli jednak porządek musi być. Na razie autora dzikiej zebry w Skarżysku nie znaleziono. W "19.30" to już wszystko. W studiu jest już Justyna Dobrosz-Oracz i Paulina Hennig-Kloska, to znaczy, że za chwilę startuje "Pytanie Dnia". Ja dziękuję. Do zobaczenia jutro.