26 przestępstw - prokuratura wyliczyła, za co będzie ścigać Ziobrę. "Cały PiS kradnie" - tak premier rozwinął skrót CPK. Pieniądze za gotowość - rząd chce rozwiązać problem nauczycielskich godzin ponadwymiarowych. Prokuratura chce uchylenia immunitetu Zbigniewowi Ziobrze. Ma to pozwolić nie tylko na postawienie go przed sądem, ale też na tymczasowe aresztowanie. Śledczy twierdzą, że miał obowiązek nadzorowania, jak są wydawanie pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości, a nie nadzorował. Albo nadzorował, ale tak, by użyć ich niezgodnie z prawem, np. kupując system Pegasus. W sumie prokuratura zarzuca Ziobrze 26 przestępstw. Zespół śledczych rozpoczął prace jeszcze w czasach Adama Bodnara, na początku zeszłego roku. Po wielu miesiącach śledztwa prokuratura ma uzasadnione podejrzenie, że pan Zbigniew Ziobro popełnił 26 przestępstw. Liczba szokuje, ale jeszcze bardziej - kwalifikacja czynu. Na podstawie obszernego materiału dowodowego: zeznań świadków, podejrzanych, dokumentacji dotyczącej konkursów w Funduszu Sprawiedliwości, materiałów NIK-u i różnych zapisów, sformułowano najpoważniejszy zarzut. Prokurator ustalił w oparciu o dowody, że pan Zbigniew Ziobro założył i kierował zorganizowaną grupą przestępczą. Sprawa nie ma precedensu. Inne zarzuty to m.in. przywłaszczenie mienia czy poświadczenie nieprawdy. Prokuratura przypomina, że Zbigniew Ziobro jako minister sprawiedliwości miał stać na straży praworządności, a jako prokurator generalny - ścigać za przestępstwa. Z zebranego materiału wynika, że gwarantował bezkarność tym, którzy nieprawidłowo dysponowali środkami z Funduszu Sprawiedliwości. Pierwszy raz w historii Polski. Ja nie wykluczam, że pierwszy raz w historii Europy, były minister sprawiedliwości podejrzany jest o takie przestępstwa. Fundusz utworzony w celu pomocy ofiarom przestępstw i zapobiegania przestępczości miał być - według ustaleń śledczych - wykorzystywany do wielu innych celów. Zdaniem prokuratury te środki zostały wydatkowane w sposób absolutnie niedopuszczalny, sprzeczny z przepisami prawa, celami funduszu. Jarosław Kaczyński uważa, że przesuwanie pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości do innych instytucji było uprawnione, w tym zakup Pegasusa czy miliony na remont budynku prokuratury, a dzisiejsza decyzja jest zemstą. To wszystko, co jest teraz zarzucane Ziobrze, a dzisiejsza decyzja jest zemstą. musiałoby prowadzić do bardzo ciężkiego wyroku, wieloletniego, To wszystko, co jest teraz zarzucane Ziobrze, musiałoby prowadzić do bardzo ciężkiego wyroku, wieloletniego, tyle tylko że z punktu prawnego są to brednie i bzdury. Według śledczych w skład grupy przestępczej mieli wchodzić m.in. urzędnicy resortu sprawiedliwości, osoby pełniące w nim funkcje publiczne, mieli wchodzić m.in. urzędnicy resortu sprawiedliwości, a także powiązane z beneficjentami Funduszu Sprawiedliwości. osoby pełniące w nim funkcje publiczne, a także powiązane z beneficjentami Funduszu Sprawiedliwości. Te osoby popełniały przestępstwa przeciwko mieniu, przeciwko dokumentom, wyrządzając szkodę w mieniu. Przywłaszczono z Funduszu ponad 150 mln zł. Maksymalna kara, która grozi byłemu ministrowi sprawiedliwości, to 25 lat pozbawienia wolności. Chciałoby sie powiedzieć: wreszcie, dlatego że wszyscy wyczekiwali, mówię o opinii publicznej, zbulwersowanej rozmaitymi aferami, przekrętami z minionych lat, że będzie odpowiadał za to Ziobro. Człowiek, który zrobił w Polsce tyle dobrego, mający akty oskarżenia, może być tylko w dyktaturze Donalda Tuska. Prokuratura chce aresztowania Ziobry, bo jak twierdzi, istnieje obawa matactwa. Że będzie próbował unikać lub w jakimś sensie ograniczyć swoją odpowiedzialność, że jest obawa ucieczki, ukrywania się. Teraz decyzja w sprawie odebrania immunitetu w rękach posłów. Ci z koalicji rządzącej nie mają obaw dotyczących glosowania. Po raz pierwszy podniosę dwie ręce w tej sprawie. Ale maja obawy dotyczące przyszłości kary dla Zbigniewa Ziobry. Po raz pierwszy podniosę dwie ręce w tej sprawie. Ale maja obawy dotyczące przyszłości kary dla Zbigniewa Ziobry. Jak sie pojawiają zarzuty, to zaczynają uciekać, tylko może sie tak zdarzyć, że zaraz zostanie 5 posłów z PiS-u w Sejmie, i co my wtedy zrobimy. Zbigniew Ziobro wczoraj przebywał na Węgrzech, ale zgodnie ze swoją własną maksymą nie powinien unikać wymiaru sprawiedliwości. My chcemy, żeby prokuratura stała na czele bezpieczeństwa wszystkich Polaków i traktowała wszystkich równo. Były minister był w Budapeszcie, na tej samej uroczystości co Marcin Romanowski, jego zastępca w ministerstwie, ścigany za nieprawidłowości w wydatkach Funduszu. Fundusz Sprawiedliwości. Szlachetny pomysł solidarnego społeczeństwa, Fundusz Sprawiedliwości. Szlachetny pomysł solidarnego społeczeństwa, które chce wesprzeć ofiary przestępstw, bo wymierzona sprawiedliwość i tak ofiarom często pozostawia biedę i cierpienie. które chce wesprzeć ofiary przestępstw, bo wymierzona sprawiedliwość i tak ofiarom często pozostawia biedę i cierpienie. Tak miało być w założeniu, ale resort ministra Ziobry twórczo rozwinął ideę, wmawiając w kampanii wyborczej, że wozy strażackie, ekspresy do kawy i system do śledzenia ludzi Tak miało być w założeniu, ale resort ministra Ziobry twórczo rozwinął ideę, wmawiając w kampanii wyborczej, że wozy strażackie, ekspresy do kawy i system do śledzenia ludzi to też pomoc dla ofiar. A było co wydawać, bo budżety Funduszu za rządów PiS rosły. to też pomoc dla ofiar. A było co wydawać, bo budżety Funduszu za rządów PiS rosły. Jak tę skarbonkę zbudowano? Zbigniew Ziobro, wchodząc po raz pierwszy w 2015 roku jako minister sprawiedliwości do tego gmachu, miał już plan. Plan, by zmienić Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej na Fundusz Sprawiedliwości. Fundusz Sprawiedliwości jest symbolem, że pieniądze dla ofiar przestępstw, dla ich rodzin są przetransferowane na patologie polityczną. W 2017 roku PiS zmieniło przepisy. Główna idea Funduszu się nie zmieniła, ale w nowej ustawie zapisano, że z Funduszu można finansować nie tylko fundacje, ale także samorządy, straże pożarne, szkoły, sądy, szpitale. Przyszedł PiS i zrobił z tego bankomat Solidarnej Polski, bo nie mamy żadnych złudzeń, że oni wykorzystywali tę instytucję, Fundusz, jako podręczną instytucję finansującą ich kampanię wyborczą. Środki z Funduszu Sprawiedliwości przeznaczane były m.in. dla kół gospodyń wiejskich. W trakcie kampanii wyborczej kupowano termomiksy, lodówki czy chlebaki. Jak zatem te przedmioty pomagają ofiarom przestępstw? PiS śpieszy z odpowiedzią. Prowadzi się działalność, która odciąga młodych ludzi od zachowań niezgodnych z prawem. Chociażby na tym. Ale do tego służy np. lodówka? Tak. Działalność polegająca na gotowaniu, pieczeniu. Do tego politycy Suwerennej Polski wręczali czeki strażakom ochotnikom ze swoich okręgów wyborczych. Te liczby mówią jasno. Łącznie z dotacji Funduszu Sprawiedliwości od 2019 do 2024 roku poza standardowymi konkursami, tylko na podstawie decyzji ministra, Łącznie z dotacji Funduszu Sprawiedliwości od 2019 do 2024 roku poza standardowymi konkursami, tylko na podstawie decyzji ministra, wydano ponad 224 mln zł - z czego 200 w okręgach, w których startowali ziobryści. Nie podobało się to prezesowi PiS - ten w liście do Ziobry nakazał natychmiastowego zakazania korzystania z funduszu. Zmuszony jestem też stwierdzić, że w razie niezastosowania się do sformułowanego w piśmie zalecenia pełna odpowiedzialność polityczna, a najprawdopodobniej także w innych wymiarach, będzie spoczywała na panu. Ten list zdaniem prokuratury był zawiadomieniem o możliwości popełniania przestępstwa. Choć to nie jedyne kontrowersje związane z funduszem. Wyjaśnienia pana dyrektora Mraza zaprowadziły Zbigniewa Ziobro na ławę oskarżonych. Tomasz Mraz to były dyrektor w Ministerstwie Sprawiedliwości, który przez 2 lata nagrywał polityków odpowiadających za wydatkowanie środków z państwowego funduszu. Recław jest na 4, Pospieszalski jest na bańkę. To właśnie Marcin Romanowski w tej sprawie usłyszał zarzuty i przed wymiarem sprawiedliwości uciekł na Węgry. Polecenia ówczesny wiceminister dostawał z góry. To Ziobro decydował, komu dawać pieniądze, a komu zabierać. Organizowali fikcyjne przetargi, gdzie wiele podmiotów startowało, ale zanim przetarg był ogłaszany, już był znany zwycięzca. Największą dotację - 68 milionów - otrzymała Fundacja Profeto. Jej szef ks. Michał Olszewski to bliski znajomy Zbigniewa Ziobry. Duchowny chciał wybudować ośrodek dla ofiar przestępstw. A w nim studia nagraniowe dla prowadzonych przez niego katolickich mediów. Chyba sobie Ziobro wymarzył, że będzie miał swojego młodego Rydzyka, i to była koncepcja, która miała też wspierać funkcjonowanie środowiska politycznego. Fundusz Sprawiedliwości to także Pegasus. Ja byłem inicjatorem zakupu tego systemu. Bo to z jego środków zakupiono szpiegowski system. Zarzuty w tej sprawie usłyszał już Michał Woś, zastępca Ziobry za czasów PiS-u. W Polsce powinniśmy mieć najlepsze narzędzia do ścigania przestępstw. Natomiast one nie mogą być pozyskiwane przy złamaniu prawa. Wydatki Funduszu znalazły się też pod lupą NIK. Ta wykazała olbrzymią skalę nieprawidłowości. Za chwilę o coraz szerszym zasięgu skandalu wokół CPK, a potem jeszcze... O krok od tragedii. Stracił przytomność, uderzył głową o chodnik. W pewnym momencie pojawiła się kałuża krwi. W takiej sytuacji czas się liczy. Kilkadziesiąt minut to za długo. Bardzo długo, w mieście powinno być to znacznie krócej. Dyspozytorzy medyczni szukali najbliższego wolnego zespołu. Zaczęłam krzyczeć, by w końcu wysłała karetkę. CPK miał być sztandarem starań PiS-u w walce o narodowe aspiracje, dziś się sztandar tapla w błocie na działce pod Grodziskiem. Czy ktoś chciał zrobić interes życia na 12 dni przed oddaniem władzy, ale też czemu sprawa czekała 2 lata na światło dzienne. Pytań w sprawie jest więcej, ale nawet elita PiS-u mówi o szwindlu. O ekipie, która chciała ponoć budować dom, ale pokątnie sprzedała cegły. CPK znaczy dokładnie to: cały PiS kradnie. W tych mocnych słowach premier Donald Tusk komentuje aferę związaną ze sprzedażą strategicznej działki przy budowie CPK. Teren trafił w prywatne ręce. Jak donosi Wirtualna Polska, cena wynosiła niecałe 23 mln. Teraz wartość gruntu może wzrosnąć nawet 200-krotnie, bo tędy ma przebiegać kluczowa linia kolejowa. Za 20 mln ktoś kupił sobie w przeciągu 2 lat 400 mln. Ludzie całe życie pracują i nie zarabiają 20 mln. Przecież to śmierdzi takim przewałem, że to się w głowie nie mieści. Szokują kolejne doniesienia: sama sprzedaż miała być ekspresowa, bo kluczowe dokumenty, formalności w 6 różnych urzędach oraz akt notarialny, miały zostać załatwione w 24 godziny. Prokuratura wszczęła postępowanie. Będziemy badać, czy zbiegi okoliczności nałożyły się na siebie, czy te działania są działaniami przestępczymi. Ale coś musi być na rzeczy, bo kolejne dwie osoby, które miały być odpowiedzialne za sprzedaż, zostały zawieszone przez prezesa PiS. To Waldemar Humięcki, były dyrektor Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, i Jerzy Wal, zastępca dyrektora KOWR w Warszawie. Dołączyli do wcześniej zawieszonego byłego ministra rolnictwa Roberta Telusa i byłego wiceministra Rafała Romanowskiego. Nie mamy tam zarzutów wobec posłów PiS-u, nie mamy aktu oskarżenia, nie mamy wyroku czy wyroku prawomocnego, jest jakieś podejrzenie działań, które nie są do końca jasne. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi tuż przed oddaniem władzy przez PiS wydało zgodę na sprzedaż 160 hektarów ziemi wiceprezesowi prywatnej firmy spożywczej Dawtona - Piotrowi Wielgomasowi. Firma w komunikacie odcina się od inwestycji. Z kolei wiceprezes w oświadczeniu tłumaczy, że nie wiedział o planach inwestycyjnych. Dodaje, że KOWR może odkupić działkę po cenie nabycia oraz że obowiązuje 15-letni zakaz zbywania nieruchomości. Wczoraj w oświadczeniu KOWR tego nie wspominał, wręcz dezinformował, informując, że nie można odkupić tej nieruchomości. Zwróciliśmy się do dochodowych właścicieli, którzy nabyli przedmiotową działkę, czy są zainteresowani możliwością dobrowolnego zbycia. Niestety do dzisiaj nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Sprzedaż gruntów miały poprzedzić wielokrotne sprzeciwy ówczesnych władz CPK. Pan Horała, pełnomocnik rządu ds. CPK, 24 listopada dostał pismo od ówczesnego prezesa CPK, że dzieje się skandal. Nie zareagował, może dlatego, że tak dużo ludzi z PiS było zaangażowanych w ten proceder. CPK do KOWR-u wielokrotnie występowała ze stanowiskiem, żeby tej działki nie sprzedać nikomu innemu, tylko żeby przekazać CPK. To nie tylko 24 listopada, ale już pół roku wcześniej. Wątpliwości wzbudza też to, że w 2021 roku Wody Polskie informowały, że na terenie działki znajduje się ciek naturalny, którego nie można sprzedać. Jak donosi WP, ciek 2 dni po wizycie Telusa został przekwalifikowany na rów melioracyjny, który sprzedać już wolno. Wody Polskie prowadzą kontrolę. Wyborca PiS-u widzi i otwiera szeroko oczy, że ci, którym zaufał, stworzyli z Polski system łupienia i kradzieży. Bezczelnej i bezwzględnej. Sprawa trafi też do CBA - takie kroki zapowiada partia Razem. Nauczyciele apelują o właściwy wymiar godzin ponadwymiarowych, bo nowe przepisy wyglądały dobrze, ale w praktyce działają źle. Nauczyciel gotowy do pracy ma otrzymać wynagrodzenie, gdy jej nie wykona z przyczyn od siebie niezależnych. Ministerstwo Edukacji planuje zmiany w Karcie Nauczyciela, premier zapowiada ścieżkę poselską dla zmian, by były szybsze. Wstrzymane wycieczki szkolne, rozczarowani nauczyciele. Wszystko przez niedawną zmianę Karty Nauczyciela. Chciano dobrze, a wyszło jak wyszło. Nauczyciele się buntują i nie chcą wychodzić do kina, do teatru. Robią to w geście solidarności z pedagogami, którzy w czasie wycieczki zostają w szkole. Przepisy mówią bowiem, że pracodawca płaci za przydzielone i zrealizowane godziny ponadwymiarowe. I tu wraz z początkiem nowego roku szkolnego okazało się, że jest problem. W momencie kiedy jakaś klasa jedzie na wycieczkę, nauczyciel, który zostaje w szkole, jest niejako za to karany, bo jeżeli dyrektor nie ma jak dać zastępstwa, to on za te godziny ponadwymiarowe nie dostanie wynagrodzenia. Racja jest po ich stronie - mówi premier po wczorajszym spotkaniu z dyrekcją i nauczycielami z liceum z podwarszawskiego Legionowa. Ja zarabiam 6 tys. po 20 latach pracy. W czasie spotkania Donald Tusk usłyszał też to. Nauczyciel, który pozostaje bez klasy, zawsze te godziny zagospodarowuje. Nauczyciele przygotowują przecież sprawdziany, testy, sprawdzają te testy. I ta gotowość do pracy była takim języczkiem uwagi. I tematem, który wybrzmiał podczas tego spotkania. Premier Donald Tusk spotkał się z nauczycielami Premier zapowiada zmianę przepisów. Projekt ma być poselski, co oznacza szybszy tryb prac. z Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Konopnickiej. Nie będzie szczegółowego katalogu zajęć, Tematem rozmowy były zmiany w Karcie Nauczyciela nauczyciele mają być wynagradzani za gotowość do pracy. Nauczyciele dobrze wiedzą, że kiedy są w szkole, w każdej chwili mogą być potrzebni. W różnych sytuacjach mogą się znaleźć i przepisy dotyczące godzin ponadwymiarowych. i nie jest do opisania w dokumencie szczegółowo, jak ma wyglądać ta gotowość. Nauczyciel, który pozostaje bez klasy, zawsze te godziny zagospodarowuje. Musimy też zaufać. Szkoła to jest życie, a nie przepisy. Po południu o zmianach w Karcie Nauczyciela ministra edukacji rozmawiała z nauczycielami. Nauczyciele przygotowują przecież sprawdziany, testy, sprawdzają te testy. Zmiany Barbara Nowacka zapowiedziała już wczoraj. Ja rozumiem ich niezadowolenie. Zleciłam już podjęcie działań tak, żeby nauczyciele czuli się sprawiedliwie. I ta gotowość do pracy była takim języczkiem uwagi. Ale na dzisiejsze konsultacje MEN nie zaprosił ZNP, z którym konsultowało ostatnią nowelizację Karty Nauczyciela. Ja będę to bardzo szeroko konsultowała, Ale na dzisiejsze konsultacje MEN nie zaprosił ZNP, ale tym razem będę to konsultowała przede wszystkim z dyrektorami i z nauczycielami praktykami. z którym konsultowało ostatnią nowelizację Karty Nauczyciela. Ja będę to bardzo szeroko konsultowała, ale tym razem będę to konsultowała przede wszystkim z dyrektorami i z nauczycielami praktykami. Doceniając ważną rolę związków zawodowych, ZNP domaga się jeszcze w tym roku szkolnym 10-procentowych podwyżek dla nauczycieli. W przyszłorocznym budżecie zapisano 3-procentowe, w ramach korekty inflacyjnej. W następnym roku podwyżki w sferze budżetowej są na poziomie 3%, czyli inflacji, która zapewne będzie wyższa, a to oznacza spadek płac realnych w całej sferze budżetowej. Daliśmy już ponad 30% podwyżki na wejściu naszej koalicji, ale wiemy, że zawód nauczyciela należy doceniać i wspierać, i zawsze będziemy to robić. Natomiast wszystko w granicach budżetu i możliwości budżetowych. Szefowa MEN zapowiada powiązanie zarobków nauczycieli z innym czynnikiem niż inflacyjny, tak by pensje rosły szybciej. W tej akcji ratunkowej kolejność zdarzeń, reakcji i podjętych działań była wzorowa. W Łodzi ranny w wyniku zasłabnięcia mężczyzna otrzymał błyskawiczną pomoc przechodniów, którzy zareagowali, jak trzeba, i zawiadomili służby. I tu historia zaczyna się dłużyć, jak oczekiwanie na karetkę, które w dużym mieście trwało kilkadziesiąt minut. Co czasem w systemie gra na czas? Taka sytuacja mogła przydarzyć się każdemu z nas. Starszy mężczyzna zasłabł w centrum Łodzi. Upadł na ziemię. Choć było już ciemno, z pomocą natychmiast ruszyli przechodnie. Uderzył głową o chodnik. Zadzwoniliśmy na pogotowie. Tak naprawdę to działo się w ułamkach sekund. Z panem nie było kontaktu. Miał rozległą, krwawiącą ranę głowy. Na numer 112 zadzwonił również nasz kolega z TVP Łódź Marcin Floriański. Ale służby przyjechały dopiero po 34 minutach. Poinformowałem dyspozytora, że czekamy od dłuższego czasu, że pan coraz bardziej krwawi. Jest z nim kontakt, ale ucieka nam co chwilę. Dyspozytorka powiedziała, że karetka jest w drodze. Czy była? Okazało się, że nie. W takiej sytuacji czas jest kluczowy. Może być zator, może być udar, może być zawał mięśnia sercowego. Ambulans, karetka pogotowia, zespół ratownictwa medycznego powinni przyjechać możliwie jak najszybciej. To nie pierwsza tego typu historia. Aleksandra Zawłocka zadzwoniła na 112 po tym, jak przy wejściu do stacji metra Służew w Warszawie zobaczyła nieprzytomną, siniejącą kobietę. Była przekonana, że łączy się z dyspozytorem w stolicy, ale ten nie znał topografii miasta. Jak się okazało, on gdzieś w innym mieście. Nie wiedział, gdzie jest metro. Ja od razu zgłaszałam, a on mnie zaczął pytać o ulicę, numer posesji. Pytał, czy to Służew 01. Trwało to bardzo długo. W końcu postanowił mnie przełączyć do pogotowia ratunkowego. Operatorka była w jeszcze innym mieście. W obu przypadkach doszło najprawdopodobniej do przykrego zbiegu okoliczności. Choć Łódź dysponuje niemal 30 zespołami, które funkcjonują przez całą dobę, w momencie wykonania połączenia wszystkie były zajęte. Około 20 zespołów było zajętych. Ekspedytorzy medyczni poszukiwali najbliższego wolnego zespołu, czekając na ten, który się zwolni, żeby ta pomoc była jak najszybsza. Ponieważ nie dało się znaleźć bliższego, został zadysponowany dalszy. Osoba, która dzwoni pod numer 112, łączy się z jednym z 17 Centrów Powiadamiania Ratunkowego w Polsce. Tam operator odbiera zgłoszenie, ocenia jego pilność i przekazuje do odpowiedniej służby: policji, straży pożarnej lub dyspozytora państwowego ratownictwa medycznego. Nawet jeśli jakieś centrum jest stuprocentowo zajęte przez wszystkich operatorów, to wówczas to zgłoszenie trafia do pierwszego wolnego operatora w kraju. 112 to numer, który ratuje życie, ale tylko wtedy, gdy system działa tak szybko, jak wymaga tego czas. W chwili zagrożenia każda sekunda decyduje o wszystkim i żaden numer nie zastąpi ludzkiej czujności, empatii i reakcji. Czasem to właśnie przypadkowy przechodzień okazuje się najskuteczniejszym ratownikiem. Jak działa numer 112 - to temat dzisiejszych "Rozmów nocą" o 22.20 w TVP Info. Viktor Orban europejskim gołębiem pokoju. Węgierski przywódca we Włoszech przekonuje, że wojny by nie było, gdyby Europa nie podtrzymywała jej ognia zbrojeniem Ukrainy i sankcjami nakładanymi na Rosję. Pokój by się przydał, ale ważniejsze dla Orbana jest zdjęcie sankcji z Rosji, bo Węgry energetycznie od Rosji zależą. Orban twierdzi, że Putin z Trumpem w Budapeszcie się spotkają i to będzie początek drogi do pokoju. Viktor Orban do Włoch przyjechał z jedną misją. By zatrzymać - jak twierdzi - falę wojennej gorączki w Europie wywołanej konfliktem w Ukrainie. O węgierskich wysiłkach na rzecz pokoju przekonywał zarówno papieża Leona, jak i premierkę Włoch Giorgię Meloni. Nie przekonał na pewno tych, którzy protestowali przeciwko jego wizycie przed siedzibą włoskiego rządu. Orban twierdzi, że to Europa ponosi winę za wojnę i rosyjską inwazję na Ukrainę. Zawsze reprezentował w Europie rząd najbardziej podporządkowany Putinowi. I jest tym, który wciąż wierzy, że Putin jest wzorem do naśladowania. Premier Węgier w takich filmach, które zamieszcza w mediach społecznościowych, mówi właśnie, że to Bruksela dąży do wojny, bo chce więcej broni i pieniędzy dać Ukrainie. A Rosję okłada sankcjami, przez co rujnuje europejską, a przede wszystkim węgierską, gospodarkę - najbardziej uzależnioną w Unii od rosyjskich surowców energetycznych. Dlatego o sankcjach, tyle że tych ostatnich, amerykańskich, na 2 największe rosyjskie koncerny naftowe, chce rozmawiać z prezydentem USA. Czy uważa pan, że amerykańskie sankcje na rosyjską ropę to błąd? Wkrótce będę u Trumpa i będziemy o tym dyskutować. Czy to poszło za daleko? Z punktu widzenia Węgier - tak. Z kolei w Europie dąży do stworzenia antyukraińskiego bloku - z premierami Robertem Ficą ze Słowacji i Andrejem Babiszem z Czech. Tak donosi serwis Politico, który rozmawiał z głównym doradcą Viktora Orbana. Sojusz ten w rzeczywistości już istnieje. To wywiad, jakiego premier Węgier udzielał na pokładzie samolotu lecącego na ostatni szczyt w Brukseli. Ale już po rozmowach przywódców dotyczących wsparcia Kijowa. Nasze stanowisko w sprawie Ukrainy reprezentował Robert Fico. Właśnie otrzymałem informację, że zabrał głos i mówił w imieniu Węgier. Orban wolał wziąć udział w prorządowej manifestacji w kraju, którą zainaugurował kampanię wyborczą przed wyborami parlamentarnymi. Te za pół roku. Wcześniej - jak twierdzi - w stolicy Węgier dojdzie do spotkania Trump-Putin. Choć na razie zostało odwołane. Spotkanie na szczycie prezydentów USA i Rosji w Budapeszcie odbędzie się, można to traktować jako fakt. Orban liczy, że szczyt przyniesie mu szybkie polityczne korzyści. Bo w sondażach prowadzi opozycyjna partia Tisza. Są zdjęcia z oka tego huraganu i widać, że Jamajkę czeka trudny czas. Nazywa się Melissa i oszukuje nazwą, bo ma 5., najwyższą, kategorię, niesie 100 litrów wody na m2 i wiatr o prędkości ponad 280 km/h. Już zabił kilka osób, a nie zwolni, bo nie ma gdzie wytracić prędkości. To nagranie łowców huraganów z samego wnętrza żywiołu. Choć wydaje się spokojne, to niesie ze sobą śmiertelne zagrożenie. Potencjalnie katastrofalny huragan Melissa 5. kategorii. 5. kategorii, czyli najwyższej z możliwych. Żywioł zmierza w kierunku Karaibów. Na jego trasie pierwsza będzie Jamajka, w którą uderzy wiatrem sięgającym 300 km/h. Później przejdzie nad Kubą i Bahamami. Każda część Jamajki zostanie dotknięta. Prognozowane są obfite opady deszczu. Wszyscy musimy być bardzo ostrożni i przygotować się na najgorsze. Lokalnie na wyspie może spaść do 1000 litrów wody na m2. A fale sztormowe sięgną 4 metrów. Huragan przyniesie powodzie błyskawiczne i osuwiska ziemi. Z godziny na godzinę staje się oczywiste, że skutki huraganu Melissa mogą być poważniejsze niż huraganu Hugo. Który 36 lat temu spustoszył region i zabił ponad 60 osób. Jak się czujesz, gdy zbliża się huragan? Jestem po prostu zestresowany. Wielu mieszkańców na własną rękę zabezpieczało swoje domy. W sklepach tłumy i puste półki. Próbuję na ostatnią chwilę kupić rzeczy do domu, zwłaszcza chleb, ale już nic nie zostało. Premier Jamajki zarządził natychmiastową ewakuację tysięcy osób z najbardziej zagrożonych terenów. W kraju przygotowano około 900 schronisk. Już spodziewamy się ludzi, jesteśmy gotowi. Na Jamajce przebywa grupa Polaków. My jesteśmy w bezpiecznym miejscu. Nasz dom ma piwnicę, więc mamy gdzie się schować. Mieszkamy w Kingston, a to nie jest na głównej drodze przejścia huraganu. Na wyspie jest też aktor Michał Żebrowski i jego rodzina. Przenieśliśmy się w piątek do hotelu bliżej lotniska, podobno w najbezpieczniejszym miejscu na wyspie. MSZ zaapelowało o rejestrowanie się w systemie Odyseusz i wykonywanie poleceń lokalnych służb. Z wolna rusza sezon na pytanie, czy będą białe święta. W Karkonoszach mają to już z głowy, bo przyszła zima - i to jak z bajki. GOPR-owcom bajka się podoba, ale apelują o ostrożność, bo czas jest przejściowy, w dolinach mokra jesień, a w górach śnieżna zima. A białe szaleństwo może nabrać nowego znaczenia. W Karkonoszach prawdziwa zima. Śnieg, lód i porywisty wiatr sprawiają, że warunki na szlakach zmieniły się dosłownie z dnia na dzień. I to warto wziąć pod uwagę, planując wyjście w góry. Tego śniegu zebrało się nawet do 50 cm w zaspach. Ratownicy GOPR apelują o rozsądek, bo w górach jest nie tylko biało, ale jak na tę porę roku także bardzo zimno. Trzeba być też świadomym, że te temperatury odczuwalne są naprawdę typowo zimowe, na Śnieżce w ciągu dnia temperatura może spadać nawet do -15 stopni. Mówimy tu o temperaturze odczuwalnej. Dziś ratownicy pomagali dwójce turystów z Czech, którzy na nieprzetartym, ośnieżonym szlaku się zgubili. Będą stać w miejscu przy Owczych Skałach. I choć na pomoc ratowników GOPR można liczyć każdego dnia, 24 godziny na dobę, to trzeba pamiętać, że w takich warunkach pomoc przyjdzie później niż latem. W zimie już nam temat się rozjeżdża, bo samo dotarcie do poszkodowanego może wiązać się z kilkugodzinną tułaczką, przedzieraniem się przez zaspy, i dopiero zabezpieczeniem tej osoby. Dziś na szlaku spotkaliśmy turystów, którzy byli dobrze przygotowani - jak pan Łukasz. Raczki podstawowe, aczkolwiek na Śnieżkę, myślę, że zdadzą egzamin. Który bierze pod uwagę, że nawet najlepsze przygotowanie w starciu z trudnymi warunkami może oznaczać powrót bez zdobycia szczytu. Trzeba śledzić warunki atmosferyczne, jeżeli pogoda nie pozwoli, zawracamy i nic nie zrobimy. Turystów, którzy próbowali wejść na Śnieżkę i zrezygnowali, także dziś nie brakowało. Tam jest bardzo ciężko, bez raków my tylko doszliśmy do schroniska, a tak bez raków na Śnieżkę to nie ma szans. Taką podyktowaną rozwagą decyzję chwali Radosław Jęcek, burmistrz Karpacza, który na co dzień jest też ratownikiem GOPR. Góry są dla ludzi, ale dla ludzi rozważnych, tak więc ten okres taki przejściowy między jesienią a zimą, a później także przedwiośnie, to jest zawsze bardzo trudny czas, zarówno dla turystów, jak i dla nas. Zdrowy rozsądek niezmiennie przyda się także tu, bo na nizinach ciągle jesień, a wysoko w Tatrach zima. W związku z ostatnimi opadami śniegu obowiązuje I stopień zagrożenia lawinowego. I tu też ratownicy apelują. Przede wszystkim trzeźwe myślenie. Raki, czekan i ABC lawinowe nie zastąpią nam odpowiedniego planowania i odpowiedniego doboru drogi do aktualnie panujących warunków. To wszystko w "19.30", a teraz prof. Wojciech Sadurski u Doroty Wysockiej-Schnepf w Pytaniu Dnia. Do zobaczenia.