Najbliższy współpracownik prezydenta Ukrainy rezygnuje. W tle afera korupcyjna i przeszukania. Stan wrzenia na linii prezydent-rząd. I kolejne weta Karola Nawrockiego. Będzie Europejski Nakaz Aresztowania dla Zbigniewa Ziobry. Były minister ukrywa się w Budapeszcie. Monika Sawka, dobry wieczór. Andrij Jermak, prawa ręka Wołodymyra Zełenskiego, podał się do dymisji. Nad ranem do jego domu wkroczyli śledczy. Przeszukanie miało związek z aferą korupcyjną w ukraińskim państwowym sektorze energetycznym. Przez utworzone w centrum Kijowa tajne biuro do prania pieniędzy miało przepłynąć około 100 mln dolarów. Według posłów opozycji najbliższy współpracownik prezydenta Ukrainy o wszystkim wiedział. Dziennikarzom gazety "Ukraińska Prawda" udało się sfilmować moment, gdy służby antykorupcyjne wchodziły na teren dzielnicy rządowej. Śledczy przeszukali biuro i mieszkanie, które znajdują się zaledwie kilkadziesiąt metrów od Kancelarii Prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Należą do szefa prezydenckiego biura Andrija Jermaka. Ten potwierdził, że funkcjonariusze Narodowego Biura Antykorupcyjnego oraz Specjalnej Prokuratury Antykorupcyjnej dokonali u niego rewizji. NABU i SAPO rzeczywiście prowadzą czynności procesowe w moim domu. Śledczy nie napotykają żadnych przeszkód. Uzyskali pełny dostęp do mieszkania. Zełenski zareagował po kilkunastu godzinach. Szef kancelarii Andrij Jermak złożył rezygnację. Jestem wdzięczny Andrijowi za to, że zawsze reprezentował stanowisko Ukrainy w negocjacjach dokładnie tak, jak powinno to być. Było to zawsze stanowisko patriotyczne. Nie chcę jednak, aby pojawiały się plotki i spekulacje. Rosja bardzo chce, żeby Ukraina popełniała błędy. Nie będzie już ich po naszej stronie. Andrij Jermak określany był mianem "drugiej najpotężniejszej osoby" w Ukrainie i "prawej ręki Zełenskiego". Szefem jego kancelarii był od ponad 5 lat. To on odpowiadał za negocjacje pokojowe z ramienia Kijowa. Tu siedzi obok ukraińskiego prezydenta na ostatnim spotkaniu z Donaldem Trumpem. Ale spotykał się ze wszystkimi najważniejszymi światowymi liderami. Sam w zeszłym roku znalazł się wśród stu najbardziej wpływowych ludzi świata magazynu "Time". Według części ukraińskich mediów i polityków opozycji Andrij Jermak znalazł się też na nagraniach z podsłuchów prowadzonych przez NABU podczas operacji "Midas". Ma figurować w nich pod pseudonimem Ali Baba. Zostały zarejestrowane w apartamentowcu zaledwie 1,5 kilometra stąd. Dokładnie w tym. Służby w trakcie przeszukania w jednym z mieszkań zabezpieczyły dokumenty i gotówkę. W innym odkryły taką łazienkę. NABU mówi o defraudacji w sumie stu milionów dolarów w wielkiej aferze korupcyjnej w ukraińskim sektorze energetycznym. Wśród podejrzanych są dwaj już byli ministrowie i były partner biznesowy Zełenskiego - Timur Mindicz. Zbiegł z kraju. Afera cieniem kładzie się na międzynarodowej pozycji Ukrainy, i to w kluczowym momencie. Dyskusja na temat planu pokojowego, jeszcze w cieniu tych doniesień, one na pewno nie ułatwiają sytuacji. To nie jest dobra informacja, również nie jest dobra informacja dla Polski, Europy Zachodniej. Oczekujemy wyjaśnień. Gdyby Bruksela i jej przywódcy zachowywali się normalnie, natychmiast wstrzymaliby płatności dla Ukrainy i zażądali rozliczenia finansowego. Mówimy o skorumpowanym systemie, mafii wojennej. I to najłagodniejsze z określeń, jakiego teraz użyłem. Tak szef węgierskiej dyplomacji mówił dwa tygodnie temu. A te zdjęcia jasno mówią, po której stronie w konflikcie stoi Budapeszt. Viktor Orban chce pokoju w Ukrainie, ale niezależnie od jego kosztów dla samego Kijowa. Węgry odczuwają pełny wpływ konfliktu ukraińskiego, w tym znaczne straty gospodarcze, ponieważ walki blokują współpracę gospodarczą. Dlatego mamy szczerą nadzieję, że ogłoszone niedawno inicjatywy pokojowe ostatecznie doprowadzą do tego pokoju. Putin po raz kolejny podał cenę za przerwanie agresji. To niezmiennie uznanie Krymu i Donbasu za rosyjskie. Ukraina - jeszcze ustami Andrija Jermaka - powiedziała nie. Oglądają państwo "19.30". Już za chwilę stan wrzenia na linii prezydent-rząd, a później jeszcze... Pionierska terapia i szansa dla pacjentów z glejakiem. Widzimy efekty. Nagle zobaczyłem inny świat. Lawina uwięziła narciarzy. Polscy ratownicy ruszyli na ratunek. Wiedza, umiejętności, doświadczenie. Jak usłyszeliśmy, że jest potrzebna pomoc, włączyliśmy się do tego. Prezydent wetuje kolejne ustawy. Tym razem głowa państwa "nie" mówi m.in. ustawie uszczelniającej podatki w fundacjach rodzinnych. Karol Nawrocki apeluje też o konsultowanie projektów już na wstępnym etapie prac. To wywrócenie systemu konstytucyjnego - odpowiadają rządzący. O totalnej wojnie na górze. To jest wojna polityczna, którą wywołuje prezydent. Tak stan relacji z głową państwa ocenia rząd. Pałac Prezydencki kontratakuje. Chcą nieustannie wchodzić w spór z prezydentem Rzeczpospolitej. W ten sposób kończy się tydzień, w którym wzajemne ciosy były wyprowadzane niemal codziennie. To ostatni. Postanowiłem zawetować. Czyli prezydenckie "nie" wobec ustawy uszczelniającej podatki w fundacjach rodzinnych. Powodem weta jest sprzeciw wobec odejścia od umowy, którą państwo zawarło z Polakami, wprowadzając tę ustawę. Na te słowa zareagował minister finansów. Przepisy o fundacjach rodzinnych wprowadziło PiS i do dziś ich broni. Zyskały w oczach wielu Polaków uznanie. Ale media od początku alarmowały - to "Tygodnik Powszechny" - że to ustawa dla bogatych, dzięki której w Polsce rodzi się oligarchia. Przez te fundacje rodzinne wielu polityków PiS przepisywało swoje majątki. Polityk Koalicji wskazuje na byłego prezesa Orlenu. Który też ma fundację rodzinną. Kiedy rząd Donalda Tuska chciał to uszczelnić, żeby nikt nie kombinował na tych majątkach to teraz Nawrocki to blokuje. Szef partii Razem mówi wprost. Dopytujemy więc posłów PiS. Może tam faktycznie były jakieś luki, które należało uszczelnić? Była mocna dyskusja na sali sejmowej i myślę, że prezydent odpowiedział na oczekiwania nie PiS, ale Polaków, którzy zainwestowali swoje środki. Zamiast "po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy", Ale tu nie chodzi tylko o jedną ustawę. Bo prezydent ogłaszając zawetowanie dwóch i podpisanie 11, wyraził też swoje oczekiwania wobec rządu. Zapraszam do konsultowania projektów ustaw już na wczesnym etapie pracy. Postrzegam takie żądanie jako próbę zmiany ustroju. My mamy ustrój parlamentarno-gabinetowy i w tym ustroju jest zupełnie inna rola prezydenta. Konstytucja opisuje to dokładnie. Prezydent w procesie legislacji pojawia się na końcu, jako ten, który może podpisać, zawetować lub odesłać ustawę do Trybunału. To może trzeba by podesłać Konstytucję do Pałacu Prezydenckiego? To być może jest dobry pomysł, żeby panu prezydentowi konstytucję podesłać, ale myślę, że oni ją znają, tylko sprawdzają, próbują, na ile mogą sobie pozwolić. Co było widać w tym tygodniu. To nie jest unia naszych marzeń. Tych słów, które padły w czeskiej Pradze, prezydent z rządem nie konsultował. A brzmiały one mocno, bo Karol Nawrocki, podobnie jak wcześniej prezes PiS... Niemcy chcą nam zabrać państwo. ...przekonywał, że Unia zagraża Polsce. Istotą tego procesu jest pozbawienie państw członkowskich, z wyjątkiem dwóch największych, suwerenności. Jak ktoś mówi, że Polska może stracić przez obecność w Unii niepodległość, to de facto jest za wyjściem, bo który Polak zgodzi się na utratę niepodległości? To jeszcze raz Konstytucja, w której jest zapisane wprost, że to rząd prowadzi politykę wewnętrzną i zagraniczną. Prezydentowi to nie przeszkadza w blokowaniu nominacji ambasadorskich. Wczoraj odmówił też przyznania medali pracownikom MSZ za wieloletnią pracę, bo nie spodobały mu się opisy ich pracy. Więcej profesjonalizmu, a mniej używania kopiuj-wklej w komputerze. Ciekawe, czy medal za długoletnie pożycie małżeńskie też teraz będzie podlegał lustracji? Sprawa jest poważna. Czołem, żołnierze! Po tym, jak okazało się, że prezydent nie zgodził się na nominacje oficerskie i odznaczenia dla służb, Donald Tusk pisze o sabotażu wymierzonym w bezpieczeństwo państwa. Polskie interesy zawsze będą zachwiane, jeśli najważniejszy polityk będzie paraliżować państwo i pan prezydent Nawrocki paraliżuje dziś państwo. Karol Nawrocki dziś w Lublinie podczas spotkania z młodymi ludźmi przekonywał, że robi wszystko dla dobra Polski. Europejski Nakaz Aresztowania za Zbigniewem Ziobrą zapowiada minister sprawiedliwości Waldemar Żurek. Ziobro jest jednym z głównych podejrzanych w aferze Funduszu Sprawiedliwości. Śledczy zarzucają mu m.in. kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. Poseł PiS przebywa na Węgrzech. Do tej pory nie zadeklarował jednoznacznie ani że wystąpi o azyl polityczny, ani że wróci do Polski. W Budapeszcie wszystkie taksówki są żółte. To wbrew pozorom nie jest turystyczny vlog, ale nowa rzeczywistość polityków PiS. Bo by spotkać się ze swoim wiceprezesem, muszą wybrać się na Węgry. Żeby Zbyszek nie czuł się osamotniony, Janusz do niego pojechał, ale obywatele to widzą i widzą, że tych potencjalnych bandytów odwiedza się na uchodźstwie. Wybiera się pan Węgry do Zbigniewa Ziobry w odwiedziny? Widzi pan, nie jest pan wart, żeby z panem rozmawiać. A dlaczego? Janusz Kowalski pojechał. Pojechał i nawet się sfotografował, i później to opublikował. A były minister kultury z PiS-u... To pytanie jest głupie. ...bez kultury reaguje na pytania o Ziobrę i jego ucieczkę przed wymiarem sprawiedliwości. Jest to totalnie demoralizujące dla wszystkich, bo był ministrem sprawiedliwości. Na szczęście już nigdy nie będzie. To jest dzisiaj problem Prawa i Sprawiedliwości? Zbigniew Ziobro jest problemem dla PiS-u? Gigantyczny, gigantyczny. Zbigniew Ziobro kreował się na szeryfa z bronią za paskiem i co? Prawdziwy szeryf we wszystkich amerykańskich filmach staje przed wymiarem sprawiedliwości, jak jest o coś podejrzewany, i broni swojego dobrego imienia. Prokuratura chce Ziobrze postawić 26 zarzutów. W tym ten najpoważniejszy: kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. Osoba, która może być aresztowana czy ktoś jej postawi zarzuty, ma prawo się ukrywać, ma prawo kłamać. Ale Zbigniew Ziobro ukrywa się i kłamie? Mówię, że ma prawo. A linia obrony Zbigniewa Ziobry wygląda tak: Dzieje się zemsta Tuska. I tę linię później powielają jego partyjni koledzy. Jest prześladowany politycznie. Ale nie kupują tego wyborcy, że jest prześladowany politycznie. Widzimy sondaże. W tym ostatnim dla SuperExpressu miażdżąca większość, bo niemal 3/4 ankietowanych uważa, że Ziobro powinien wrócić do Polski i odpowiedzieć przed sądem. Większość polskiego społeczeństwa w sporze były minister Ziobro i wymiar sprawiedliwości staje po stronie prokuratury i mówi: rozliczajcie Ziobrę. Minister sprawiedliwości zapowiada Europejski Nakaz Aresztowania dla Ziobry. Równolegle wojewoda mazowiecki wszczął procedurę unieważnienia jego paszportu. A to już konsekwencje polityczne. Publicyści nazywają to "efektem Ziobry". Koalicja Obywatelska na pierwszych miejscach w ostatnich sondażach. Partia Kaczyńskiego traci i nie dobija do 30% poparcia. Czy pana zdaniem Zbigniew Ziobro powinien wrócić do Polski? Nie będę doradzał. Doradzają za to kibice w wulgarnych słowach. To zdjęcia z meczu Ligi Konferencji Europy i transparent kibiców Legii. A to inny mecz i transparent kibiców Lecha Poznań. Kibice nie odpuszczają, te ich transparenty są różne, ale widać, że nawet oni nie mają złudzeń do Zbigniewa Ziobry. I w końcu jest jeszcze ten wymiar emigracji Ziobry. Polityk PiS-u wybrał Węgry, państwo, którego premierem jest unijny przyjaciel Putina. Te zdjęcia zrobiono dziś podczas wizyty Orbana w Rosji. To jest bardzo symboliczne. Od PiS-u do Putina jest niedługa droga. Przyjęcie Romanowskiego i Ziobry nie ujdzie Orbanowi na sucho - słyszymy. W Unii Europejskiej nikt nie będzie akceptował, żeby jeden z krajów przyjmował ludzi, którym może grozić wysoka kara. Jak ustaliła "19.30", we wtorek tą sprawą zajmą się europosłowie jednej z komisji Parlamentu Europejskiego. Dwoje obywateli Ukrainy i troje Białorusinów z zarzutami szpiegostwa. Zatrzymani robili zdjęcia infrastruktury krytycznej w Polsce i przekazywali obcym służbom wywiadowczym. Obcokrajowcy nie mają związku z listopadowymi aktami dywersji na kolei. W tej sprawie Prokuratura Krajowa wydała listy gończe za Jewhenijem Iwanowem i Ołeksandrem Kononowem. Wczoraj warszawski sąd okręgowy zdecydował o tymczasowym aresztowaniu Ukraińców. Obaj mężczyźni zbiegli na Białoruś. Natychmiast wykryliśmy te osoby. Mamy już dobrą współprace z Ukraińcami, tak żeby wyłapać te osoby, które na ukraińskich paszportach jeżdżą po świecie i będą wjeżdżać w strefę Schengen, wiec są już kolejne zatrzymania i wnioski o areszt, także osób, które miały bezpośredni udział w tym zamachu, i będziemy działać. Wystąpimy o Czerwoną Notę, te osoby nie będą bezpieczne nigdzie na świecie. To szansa dla pacjentów z glejakiem. W Państwowym Instytucie Medycznym MSWiA w Warszawie trwają badania kliniczne z użyciem nowatorskiej metody. Radioterapia w czasie operacji ma dokładniej niszczyć komórki rakowe, które pozostały po usunięciu guza. Pionierskie zabiegi są finansowane przez Agencję badań Medycznych. Pan Ryszard jest dwa tygodnie po operacji usunięcia guza mózgu. Podczas gry w ping-ponga zorientował się, że gorzej widzi. Szczegółowe badania wykazały, że to glejak. Miałem czwarty stopień, czyli prawdopodobnie najgorszy, najbardziej przerzutowy, dramatyczny rodzaj glejaka. Pan Ryszard jest jednym z uczestników nowatorskiej terapii w Instytucie Medycznym MSWiA. Metoda polega na naświetlaniu bezpośrednio tkanek mózgu w miejsce po usunięciu guza. To ważne uzupełnienie działań chirurga. Chodzi o zniszczenie wszystkich komórek nowotworowych bez uszkodzenia struktur odpowiedzialnych za ważne funkcje mózgu. Glejaka nie da się całkowicie usunąć i chociaż w mikroskopie pokazywała się prawidłowa istota biała, te komórki wciąż tam są i ten guz będzie chciał odrastać. Szpital MSWiA w Warszawie jako jedyny w Polsce ma sprzęt do śródoperacyjnego naświetlana guzów mózgu. Terapia wzmacnia i przyspiesza cały proces leczenia. Nie czekamy z radioterapią, która jest standardem leczenia w czasie kilku tygodni od operacji, tylko już w czasie zabiegu naświetlamy lożę po guzie. Dawka promieniowania musi być dobrana tak, żeby pacjent był bezpieczny. Czas naświetlania - w zależności od wielkości guza - od 10 do 30 minut. Tutaj widzimy symulację leczenia, na tej podstawie wyliczany jest czas, w jakim będzie napromieniany pacjent. Neurochirurdzy stosują tę metodę od dwóch lat i choć nie podsumowali jeszcze badań, już wyrażają ostrożny optymizm. Obserwujemy, że w grupie badanych ten okres wolny od wznowy jest dłuższy. Bardzo się cieszę, że te nowe technologie wkraczają do medycyny, także do naszego instytutu, zmieniając też rokowanie pacjentów. Po tym zabiegu pacjenci dostaną - tak jak inni - chemioterapię i radioterapię. To jedyna taka terapia w Polsce, dzięki której pacjenci z bardzo trudnym rodzajem nowotworu mają szanse na dłuższe życie bez wznowy guza. Pan Ryszard już po operacji zaczął pisać książkę dotyczącą jego choroby. Chce dać nadzieję innym pacjentom. Czuję się lepiej niż przed operacją, niż we wcześniejszym życiu. Fantastycznie wręcz. Szpital MSWiA może leczyć tą metodą kolejnych pacjentów z glejakiem. To była dramatyczna kilkugodzinna akcja ratunkowa. Masa śniegu zasypała kilku narciarzy i snowboardzistów w Alpach. A teraz historyczna misja w kosmos. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by jednego dnia na orbitę trafiło aż pięć satelitów z polską flagą. Na pokładzie rakiety Falcon 9 jest m.in. urządzenie wojskowe. Strat był przekładany kilkukrotnie. Łączymy się z Marcinem Antosiewiczem. Do czego satelitów będziemy używać? To historyczny moment dla Wojska Polskiego i dla nas wszystkich. Pierwszy wojskowy satelita właśnie jest wynoszony przez rakietę na orbitę. Zapewni nam niezależność. Więcej bezpieczeństwa. Rakieta Falcon 9 jest w drodze z pierwszym polskim satelitą wojskowym. Wystartowała z Kalifornii. Byliśmy tam w ubiegłym tygodniu. Wtedy nie udało się wystartować. My wtedy rozmawialiśmy z przedstawicielami Wojska Polskiego i producenta o tym, do czego będziemy używać tego satelity. Pierwszy wojskowy satelita w służbie polskiej armii może zmienić więcej, niż nam się to dzisiaj wszystkim wydaje. Budujemy nasze wojskowe oczy z kosmosu, dzięki którym będziemy mogli obserwować wszystkie te miejsca, które mogą wzbudzać nasz niepokój i również prognozować potencjalne zagrożenia. Dotychczas Polska miała dostęp do danych satelitarnych komercyjnych - od Włoch i od Francji. Jednak w przypadku kryzysów, kiedy najbardziej potrzebowaliśmy informacji, musieliśmy czekać w kolejce. Zawsze musieliśmy polegać na kimś. W tej chwili mamy pełne, suwerenne, niezależne zdolności. My kontrolujemy system satelitarny. Satelita został wyprodukowany przez polsko-fińskie konsorcjum. Na orbitę z amerykańskiej bazy wojskowej w Kalifornii wynosi go amerykańska firma SpaceX Elona Muska. I wy nie macie dostępu jako firma do tych danych? Oczywiście nie. A Elon Musk, który wynosi go na orbitę? Tym bardziej nie ma. Dostęp do satelity i do danych z tych satelitów będzie miał użytkownik końcowy, czyli siły zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej. Zabezpieczenie kryptograficzne jest w pełni po stronie Wojska Polskiego, które buduje centrum operacji satelitarnych i centrum wsparcia satelitarnego w Garnizonie Leszno. Tam będą odbierane dane z kosmosu. Jest to satelita z technologii SAR, czyli radaru z syntetyczną aperturą. Podstawową funkcjonalnością tego satelity jest to, że może wykonywać zobrazowania powierzchni Ziemi niezależnie od pory dnia czy też warunków atmosferycznych. A to daje przewagę nad satelitami optycznymi, z których dotychczas korzystamy. Systemy radarowe są wrażliwe na zawartość metalu, rozpoznają kamuflaż przeciwnika: konstrukcje plastikowe, drewniane czy gumowe. Radar penetruje także pod powierzchnią ziemi, wykrywa przewody. Satelity działają od 3 do 5 lat. Ten pierwszy rozpoczyna budowę całej konstelacji. Docelowo będzie ich sześć. Program kosztował 860 mln złotych. Przy jednym satelicie jesteśmy w stanie obserwować ten sam obszar czasami dopiero co kilka dni. W przypadku kilku satelitów jesteśmy w stanie robić to codziennie albo nawet kilka razy dziennie. Satelity identyfikują obiekty i cele, obserwują ruchy wojsk, pozwalają na obserwację dowolnego obszaru Ziemi bez naruszania przestrzeni powietrznej innych krajów. To była dramatyczna kilkugodzinna akcja ratunkowa. Masa śniegu zasypała kilku narciarzy i snowboardzistów w Alpach. Lawina została wywołana przez osoby zjeżdżające poza trasami. W poszukiwaniach Austriakom pomogli polscy ratownicy z karkonoskiej grupy GOPR. Spod zwałów śniegu udało się wydobyć 8 osób. To miało być standardowe szkolenie ratowników karkonoskiej grupy GOPR w austriackich Alpach przed rozpoczęciem sezonu w Polsce. Ale szybko okazało się, że będą ćwiczyć w boju. Wczoraj miało miejsce zdarzenie, w którym na ośrodku narciarskim w Stubaiu nasi ratownicy dołączyli do służb austriackich, by nieść pomoc osobom poszkodowanym w tej lawinie. Przed godziną 10.00 lawina zeszła w rejonie lodowca Stubai, poza terenem przeznaczonym do jazdy, ale dotarła aż do dolnej części jednej z tras. Na miejscu pojawiło się 250 ratowników, żołnierzy, policjantów, a także psy tropiące i trzy śmigłowce. Dokładnie tam w czwartek zeszła lawina. Oprócz 20 ratowników karkonoskiej grupy GOPR pomagali też instruktorzy z polskiej szkoły narciarskiej. Akcja ratunkowa, w której uczestniczyły zarówno lokalne służby, jak i wojskowi, Niemcy, także polski GOPR i nasi instruktorzy również. włączyli się do akcji, bo od razu, jak usłyszeliśmy, że potrzebna jest pomoc, włączyliśmy się do tego. Po pięciu godzinach akcji służby poinformowały, że udało się uratować spod śniegu 8 osób. Trzy z nich śmigłowcami przetransportowano do szpitali. Narciarze, którzy widzieli to na własne oczy, są nie tylko pod wrażeniem sprawnego działania służb, ale i siły żywiołu. Ta potęga nas trochę wystraszyła, świadomość tego, że ktoś może potrzebować naszej pomocy albo nawet umiera pod tą lawiną, podczas gdy my sobie tutaj jeździmy, przygniatała każdego z nas. Dla świetnie wyszkolonych ratowników GOPR taka akcja to możliwość sprawdzenia swoich umiejętności. Działanie w innym niż zwykle terenie to dodatkowy atut. Na pewno realne działania to lepsze doświadczenia dla ratowników, dzięki analizie tego zdarzenia na pewno będziemy mogli lepiej ratować także i u nas. Według wstępnych ustaleń do zejścia lawiny w Austrii przyczynili się narciarze poruszający się poza wyznaczoną trasą. I to, zdaniem ratownika Tomasza Kutyckiego, też powinno dać do myślenia. Musimy przemyśleć, czy nasze działania nie będą powodem zagrożenia dla innych osób, które również bezpiecznie chciałyby spędzić czas. Przed nami przecież cały sezon i od nas wszystkich zależy, czy będzie bezpieczny. Budowa trwała pięć lat. Zmieniło się wszystko. Dworzec PKP Warszawa Zachodnia, z którego odjeżdża najwięcej pociągów w Polsce, oficjalnie otwarty. W przeciwieństwie do Dworca Centralnego perony są na powierzchni, za to serce stacji bije pod ziemią. Kolejarze przewidują, że dziennie będzie tu nawet sto tysięcy osób. W podróż zabierze ich ponad tysiąc sto pociągów. Stacja Warszawa Zachodnia. Jest otwarta hala dworcowa, robi niesamowite wrażenie. Dworzec jest przepiękny po prostu. Ja jestem zachwycona, moje miasto pięknieje. Żeby z takiego stanu uzyskać ten, potrzeba było pięciu lat i 2,7 mld zł. W tym dofinansowanie z Unii. Na ponad 70 hektarach krzyżuje się tu 14 linii kolejowych. Wykonawca ułożył ponad 35 km torów i 137 siedem rozjazdów. Kolorowe banery, krzykliwe hasła i obietnice gigantycznych rabatów. To, na co czekali pasażerowie, to ukończenie i otwarcie hali dworca i długiego na pół kilometra przejścia podziemnego. Przejście, które umożliwia bardzo dobrą komunikację pomiędzy peronami, pomiędzy dworcem. Oto nowa kolejowa Warszawa Zachodnia. Ale nie obyło się bez wpadek. Inwestycja została oddana z dwuletnim opóźnieniem. Podczas prac dworzec nie przestał działać, ale część pociągów była kierowana na inne stołeczne stacje, a to nierzadko powodowało chaos. A to ważny węzeł. Tu, na Warszawie Zachodniej, zatrzymuje się co piąty pociąg jadący przez Polskę. Zakończenie tej tak ważnej inwestycji to zaledwie początek modernizacji całego węzła warszawskiego. W następnej kolejności modernizacja Warszawy Wschodniej, a później trasy średnicowej. Ale kolej rozwija się w całej Polsce. W tym roku takich otwarć dworców będzie łącznie 17. Ta mapa pokazuje, gdzie już zmodernizowano linie kolejowe, gdzie trwają prace i gdzie są planowane. W ciągu ostatnich dwóch lat najważniejsze to pewnie modernizacje linii od Poznania do Wrocławia, zakończenie modernizacji od Krakowa do Zakopanego, a także od Warszawy do Białegostoku. Od nowego rozkładu jazdy będzie 50 pociągów dziennie więcej Intercity, niż to miało miejsce przed rokiem. Na inwestycje w kolej idą rekordowe pieniądze, rozpisane już przetargi opiewają na 28 mld zł. Kolej jest w dobrym nastroju, bo politycy przestawili się na kolej. My przez wiele lat widzieliśmy polityków, którzy mieli serca z asfaltu, myśleli głównie o autostradach. Teraz myślą o kolejach dużych prędkości - na początek do Centralnego Portu Komunikacyjnego. Jednym z największych wyzwań będzie budowa tunelu pod warszawskimi Odolanami. Kolorowe banery, krzykliwe hasła i obietnice gigantycznych rabatów. Teraz Czarny Piątek, czyli szał wyprzedaży. Takie promocje mają jedno zadanie: skłonić nas do zakupów. Jednak za fasadą promocji kryją się mechanizmy, które nie zawsze są uczciwe. Chociaż sztuczne pompowanie rabatów jest trudniejsze dzięki unijnym przepisom, sklepy internetowe wciąż stosują wiele kontrowersyjnych sztuczek, by zdobyć klientów. Na co szczególnie uważać? Może to nie tak wielkie święto jak w Ameryce, ale swój udział mamy. Słowo "promocja" dziś odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Udało się pani coś kupić z tymi niższymi cenami? Wszystko. Wszystkie prezenty, dla dzieci, dla wnuków. Ale nie każdy wychodzi stąd z poczuciem okazji. Zakupy były zaplanowane czy jak tam wygląda? Spontanicznie, dla żony zwłaszcza i dla dziecka. Ale żadnych obniżek nie udało się złapać na razie? Póki co nie. Przed marketingowymi sztuczkami chroni przepis - sklepy muszą pokazywać najniższą cenę sprzed 30 dni, ale nawet to nie zawsze wystarczy. Oszustwa niewskazujące w sposób właściwy ceny obowiązującej w ciągu ostatnich 30 dni to są nieuczciwe praktyki rynkowe i one są przez prawo zabronione. W Internecie rekordowy ruch i podobnie - jak co roku - oszuści. W ostatnich trzech miesiącach zarejestrowano ponad 18 tys. domen związanych z Black Friday i świętami. Co szósta była fałszywa. Powinniśmy dokładnie zweryfikować strony, na których chcemy dokonać zakupu. Jeżeli są to strony, które pojawiły się niedawno w Internecie, szczególnie na ten okres, to powinno być dla nas sygnałem ostrzegawczym. Dlatego za zakupy online najlepiej płacić kartą, bo to transakcja ubezpieczona. Kiedy coś pójdzie nie tak, to my zgłaszamy reklamację w trybie chargeback, pieniądze wracają nam na konto, a z tym nieuczciwym sprzedawcą do czynienia ma w naszym imieniu przedstawiciel organizacji płatniczej. Ale najlepszą ochroną wciąż chłodna kalkulacja. Black Friday przyciąga promocjami, ale nie wszystkie są prawdziwe. Dlatego dziś - paradoksalnie - najważniejsze nie jest to, ile procent obniżki widnieje na metce, tylko czy to naprawdę okazja, czy zwykła gra cenami. Ale o kondycji portfeli decydują nie tylko metki, ale też dane. Inflacja w Polsce wyniosła 2,4%. Mniej, niż zakładał NBP, najniżej od wiosny poprzedniego roku. Świąteczne zakupy nie będą już cenowym horrorem, jak było za rządów PiS. Typowy Kowalski to raczej miałby nadzieję, że te ceny spadną, będą tak jak kiedyś. Tutaj trzeba powiedzieć: tak się nie stanie. Cieszmy się z tego, że te ceny przestały szybko rosnąć w tej chwili troszeczkę, o 2 %. Niska inflacja może otworzyć drogę do tańszych kredytów. Decyzje już w przyszłym tygodniu. Ja już państwu dziękuję. Czas na "Pytanie dnia", w studiu są już Dorota Wysocka-Schnepf i jej gość. Spokojnego wieczoru i do zobaczenia jutro o 19.30.