Muzealny apartament Karola Nawrockiego pod lupą prokuratury. Jak zapewnić bezpieczeństwo ratownikom medycznym. Bajkowy bohater, który od 50 lat uczy i bawi. Joanna Dunikowska-Paź, dobry wieczór. Zapraszam na "19.30". Są nowe zatrzymania i jest zwrot w sprawie Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Prokuratura Krajowa informuje, że CBA zatrzymało 3 kolejne osoby w związku z nieprawidłowościami w RARS, a brytyjski sąd zdecydował, że jej były szef od teraz na decyzję o ekstradycji będzie czekał poza aresztem. W Warszawie jest Witold Tabaka, a w Londynie Artur Kieruzal. Witold, zaczniemy od ciebie. Kim są zatrzymani i co zarzuca im prokuratura? Chodzi o byłą szefową biura Mateusza Morawieckiego - Annę Wójcik i jej męża, a także Pawła Kleczkowskiego, który jest właścicielem agencji PR-owej, która w czasie rządów PiS obsługiwała spółki Skarbu Państwa. Według nieoficjalnych informacji Anna Wójcik dostała zarzut przekroczenia uprawnień. Sprawę w mediach społecznościowych skomentował Marcin Kierwiński. Pierwszy komentarz w tej sprawie. Ta sprawa toczy się od kwietnia ubiegłego roku. Podejrzanym jest również Michał K., który do dzisiaj przebywał w areszcie w Wielkiej Brytanii. Więcej o tym wątku powie Artur Kieruzal. Po 4 miesiącach opuścił dzisiaj celę londyńskiego więzienia. Kilka godzin wcześniej sąd zaakceptował warunki zaproponowane przez jego obrońców. Pomiędzy innymi finansowe poręczenie, której kwoty jednak nie znamy. Suma kaucji musi być znacząca, bo podczas poprzednich rozpraw sąd 2 razy odrzucał poręczenie sięgające 250 tysięcy funtów. Za Michała K. poręczyła też Polka żyjąca od kilkudziesięciu lat w Londynie, która zobowiązała się udostępnić mu swoje mieszkanie. Były szef RARS nie będzie mógł opuszczać Wysp Brytyjskich. Policja ma zabezpieczyć jego dokumenty tożsamości. Sędzia, który prowadził dzisiejszą rozprawę, wziął pod uwagę odległy termin rozprawy ekstradycyjnej. Uznał, że nie ma sensu trzymać tego Polaka w więzieniu na koszty brytyjskiego podatnika. Noclegi Karola Nawrockiego w muzealnym apartamencie pod lupą prokuratury. Gdańscy śledczy sprawdzą, czy w tej sprawie doszło do przestępstwa przekroczenia uprawnień. Jest także inny ciekawy wątek w dotyczący kandydata obywatelskiego, który w partyjnej siedzibie PiS, jak tłumaczył, udzielał wywiadu. "Przedsięwzięcia związane z naszym wsparciem wyborczym" - tak o spotkaniu mówi prezes Jarosław Kaczyński. Co by pan redaktor chciał wiedzieć? Tak nerwowo reaguje obywatelski kandydat na prezydenta na pytania o korzystanie z tego, luksusowego apartamentu, w gdańskim Muzeum II Wojny Światowej. Według "Gazety Wyborczej" Karol Nawrocki, kiedy był szefem placówki, zarezerwował go na 201 dni. Za pobyt nie zapłacił. Teraz sprawie przygląda się prokuratura. Oznacza to, że te czynności sprawdzające mają na celu ustalenie czy zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa. Dziennikarze dotarli do dokumentów i świadków, a te jasno pokazują, że Nawrocki korzystał z luksusowego apartamentu deluxe, mimo że jego dom znajduje się 5 km dalej. Mam nadzieję, że pan Nawrocki wytłumaczy się z tego, bo faktycznie to jest informacja bulwersująca, widzę, że próbuje to bagatelizować, ale warto stanąć w prawdzie. Karol Nawrocki publicznie do zarzutów wielokrotnie się odnosił. I wielokrotnie zmieniał wersje. To wypowiedzi kandydata dzień po dniu: Jest to głęboka dezinformacja. Nigdy nie mieszkałem tam dłużej niż 10 dni ciągiem. Zdarzało się, że służyły po prostu do spotkań służbowych. Jeśli pokój był wolny, to po prostu zdarzało się, że nie wracałem do domu, tylko w nim spałem. Te tłumaczenia Nawrockiego byłyby śmieszne, gdyby nie były dewastujące dla jego wizerunku, obozu politycznego, który reprezentuje i tego, że dotyczy to środków publicznych. 201 dni w tym apartamencie to koszt 120 tys. zł. Pracownikom muzeum przysługuje do 80% zniżki. Wówczas Karol Nawrocki musiałby zapłacić ponad 25 tys. zł. Miał być kandydat zwykłych ludzi, wyszedł kandydat elit. Który, jak mówił, jest gotowy aby płatność uregulować. Nie powiedział tylko kiedy. Nie każdy miał taki przywilej, że od swojej partii-matki dostał 120 tys. zł na pławienie się w luksusach w czasie pandemii. Przeczytałem 2 tys. stron, 7 książek, trenowałem. Tak Nawrocki w słynnym już apartamencie miał spędzać kwarantannę. Pytany o ruch prokuratury, prezes PiS nie ma dużo do powiedzenia. Ja się nie zajmuję tym, kto gdzie mieszkał w jakimś okresie i proszę mnie o to nie pytać. Jarosław Kaczyński zdradził jednak sporo o relacjach z Karolem Nawrockim i o ostatnim, wspólnym spotkaniu. Kilka dni temu spotkałem go tutaj w tym lokalu, były jakieś przedsięwzięcia związane z naszym wsparciem wyborczym. To była minuta, może 2 minuty. I teraz uwaga: w piątek Karol Nawrocki był w siedzibie PiS, a opuszczając Nowogrodzką mówił tak: Ja nie byłem na kierownictwie PiS. Wywiad miałem. Nikogo nie widziałem z kierownictwa PiS. Tym kłamstwem pan się sam wsypał. Niech pan powie prawdę, że był pan na kierownictwie PiS po to, żeby usłyszeć wskazania, co ma pan mówić i jakie ma poglądy. A te nie różnią się od narracji PiS. Pisze o szacunku i z pokorą wyjaśnia, że z natury jest pacyfistą. Okazuje się, że wielu przenośni proboszcza z Ciechanowa nie zrozumiało i bardziej dosłownie potraktowało słowa o wymierzaniu ciosów zamiast argumentów. Nie tylko podczas wiecu Karola Nawrockiego padają kontrowersyjne słowa. W polskiej polityce takich przykładów jest aż nadto i to niej dobry przykład dla społeczeństwa. To zdecydowana reakcja. Radzę mu, żeby pan prawy prosty albo lewy wymierzył, jak go pan spotka. Reakcji Karola Nawrockiego: brak. Bóg zapłać księże dziekanie, dziękuję za te słowa i za wsparcie. Bóg zapłać. Co istotne, politycy PiS-u w takiej reakcji, a raczej jej braku, problemu nie widzą. Spotkania wyborcze mają swoją dynamikę. Jakby się pan znalazł na sali jako osoba odpowiadająca na pytania... Nawoływanie do przemocy to jest ta dynamika? Wie pan, zdarzają się różni uczestnicy spotkań. Mogą mówić co chcą, ale Karol Nawrocki mógł zareagować. Powiedział "Bóg zapłać". Podziękował za życzenia. Podobnie tłumaczy się dziś Nawrocki. Tam były życzenia zwycięstwa. Przekonując, że jego słowa "Bóg zapłać" dotyczyły tych życzeń od księdza. Tylko niech pan broni życia dzieci, a wtedy pan Bóg będzie panu błogosławił i pan wygra na pewno. Tyle, że chwilę wcześniej ksiądz jawnie nawoływał do przemocy. Dziś Karol Nawrocki narzeka na nagłośnienie w sali. Przy przerywającym mikrofonie te informacje do mnie słabo trafiały. Jednocześnie kandydat wskazany przez prezesa PiS nie sprecyzował czy słyszał słowa "o prawym prostym wymierzonym" w kierunku tego historyka i współzałożyciela IPN... Który w ostatnim czasie krytycznie wypowiadał się o Karolu Nawrockim. To jest człowiek niezwykle niebezpieczny. Do sytuacji z Ciechanowa prof. Antoni Dudek odniósł się w Internecie: Odpowiedź jakiej udzielił mu "obywatelski" kandydat na prezydenta, całkiem sporo mówi właśnie o nim samym. Karol Nawrocki zapowiada, że "rad" księdza nie posłucha. Moje umiejętności bokserskie zostawiam na występy w ringu. A sam ksiądz w Internecie przeprasza tych, którzy - tu cytat - źle zrozumieli jego "przenośnię". To już kolejny raz, kiedy pan Nawrocki nie potrafi się zachować, nie reaguje na słowa pełne nienawiści. Mówi kandydatka Lewicy i przypomina te okrzyki z Jasnej Góry: Raz sierpem, raz młotem. Tu Karol Nawrocki też nie zareagował. Politycy PiS tak jak wtedy, tak i dziś, mają jedno wytłumaczenie i dotyczy to tego wiecu sprzed 5 lat Rafała Trzaskowskiego. Jak były wybory w 2020 r. i tłum skandował **** PiS. Uuu, panie pośle, jest za wcześnie. Tak było. My już wiemy po pięciu latach, że na takie rzeczy trzeba reagować stanowczo, dlatego, że nie reagujemy na nienawistne hasła, to one bardzo często czy też prawie zawsze przeradzają się w przemoc fizyczną. Warto reagować na taką mowę nienawiści. Apeluje specjalista od marketingu politycznego. Bo choć politycy na brutalizacji języka zyskują, to traci społeczeństwo. Mowa nienawiści doprowadza w konsekwencji do głębokich podziałów społecznych, który nie da się już łatwo zasypać. Na antenie TVP Info o 20.18 program "Bez trybu". Rafał Trzaskowski w mediach społecznościowych informuje, że zebrał 100 tysięcy podpisów. Urodziło się pierwsze dziecko z rządowego programu in vitro. Premier Donald Tusk poinformował na nagraniu w serwisie X. Oglądają państwo "19.30" w środę, co jeszcze przed nami? Ratunek wysokiego ryzyka. Chcemy mieć cień pewności, że wychodząc rano na dyżur, wrócimy do żony, do dzieci, do rodziny. Zrobimy wszystko, żeby ratownikom zapewnić poczucie bezpieczeństwa. Przebudzenie chińskiego smoka. DeepSeek naprawdę wywrócił stolik. Tragiczna śmierć nastolatka i pytanie, czy doprowadził do niej hejt? Prokuratura bada okoliczności śmierci 15-latka z Piotrkowa Trybunalskiego, a w tle pojawia się coraz więcej głosów, że miał być nękany przez rówieśników. Ofiary cierpią w ciszy, ale hejt nie może być anonimowy. Wojtek. Miał 15 lat. Zdolny uczeń, utalentowany wokalista - tu na zdjęciach archiwalnych. Zginął, po upadku z dużej wysokości. Nieoficjalnie - to samobójstwo. Sprawę bada prokuratura. Celem postępowania jest wszechstronne wyjaśnienie okoliczności tej sprawy, ustalenie, jak również procesowa weryfikacja wszystkich wersji. Także tej, o której portalowi Onet mówiła rodzina i o której mówią nam mieszkańcy Piotrkowa. Z tego co tu ludzie mówią, to że nie radził sobie psychicznie, że dzieci w szkole go prześladowały. Tragedia. Jestem matką, nie wyobrażam sobie tego. Nie wyobrażam sobie tego, co się stało. To do tej szkoły chodził 15-latek, który prawdopodobnie popełnił samobójstwo. Prokuratura sprawdza teraz czy zachowanie jego kolegów mogło doprowadzić do tej tragedii. Wojtek miał być gnębiony. Miał zgłaszać to pedagogom. Chłopaka ze zdjętymi spodniami mieli sfotografować rówieśnicy. Ale dyrektor liceum zapewnia, że nie było sygnałów o nękaniu 15-latka. Był jeden incydent wiosną, ale ja bym go nie zdefiniował jako hejt. Problem został błyskawicznie rozcięty, niczym węzeł gordyjski. Przez panią wychowawczynię, z pomocą pani pedagog. Chrobry to najlepsze liceum w mieście. Po tragedii z kontrolą ruszyło kuratorium. Wcześniej - tak jak szkoła - nie miało informacji o nieprawidłowościach. Nieoficjalnie słyszymy, że sprawę próbowano zamieść pod dywan, bo rodzicami zamieszanych w nią uczniów są wpływowe w Piotrkowie osoby. Od wielu tygodni mówiono w mieście, że nikt się tym nie zajmuje, bo to Chrobry, bo to rodzice są prominentni, bo media ukrywają, a my po prostu zbieraliśmy informacje i to musiało w końcu wybuchnąć. Przemoc psychiczna rani tak samo jak ta fizyczna. Doprowadza do takich samych tragedii. I to o tym trzeba pamiętać. Najczęściej te ofiary nie krzyczą i nie szukają tej pomocy, licząc, że jakoś to będzie, albo kiedyś to minie. W każdej sytuacji kryzysowej można sięgnąć po pomoc. Numery telefonów są bezpłatne. Oba czynne przez całą dobę. Zadzwonić można anonimowo. Na 9 lutego zaplanowano marsz ku pamięci Wojtka, przeciwko przemocy, agresji i bierności w szkołach. "Musimy zrobić sporo, by zapewnić bezpieczeństwo ratownikom medycznym" - deklaruje ministra zdrowia i z tym, że sporo jest do zrobienia, zgadzają się sami zainteresowani. Chcą po skończonym dyżurze bezpiecznie wracać do domu, ale najpierw pilnie potrzebują wsparcia psychologicznego i kursów z samoobrony. Specjalny raport ma pokazać, jak egzekwowane są obecne przepisy, a Izabela Leszczyna zapowiada nowe. Codziennie walczą o ludzkie życie, ale coraz częściej to ich życie jest zagrożone. Przez agresywnych pacjentów. Gdyby nie fakt, że odsunęłam się, dostałabym po prostu kopniaka w twarz. To ratowniczka medyczna zaatakowana w poniedziałek przez pijanego mężczyznę na gorzowskim SOR. Tego samego dnia pobito ratownika w Warszawie. Sprawca właśnie usłyszał zarzuty. Wciąż nie opadły emocje po sobotniej tragedii w Siedlcach. Tu ratownik zginął od ciosów nożem. Powiem szczerze, że jest ciężko, ja do dnia dzisiejszego nie mogę uwierzyć w to co się stało, że ten problem tak mocno eskalował. To jest dla mnie niewyobrażalne. Zrobimy wszystko, żeby ratownikom zapewnić poczucie bezpieczeństwa. Ci na spotkanie z ministrą zdrowia przynieśli konkretne pomysły. Chcą zajęć z samoobrony, które teraz organizują i za które płacą sami. Chcą też kampanii społecznych i wsparcia psychologicznego. Resort zdrowia zapewnia, że te postulaty spełni. Trudniej może być z pozostałymi. Ratownicy domagają się kamer, takich jakie noszą policjanci na służbie. Ta kamera może być bardzo ważnym dowodem w momencie, kiedy jedna jak i druga strona ma jakieś roszczenia. Jest też jednak prawo pacjenta do prywatności i przepisy o ochronie informacji wrażliwych. Zwrócimy się jeszcze raz do prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych z prośbą o to, czy i w jakiej formie takie nagrywanie w ogóle będzie możliwe. Od kilku lat atak na ratownika to atak na funkcjonariusza publicznego. Grozi za to do 3 lat więzienia. Statystyk to radykalnie nie zmieniło, bo w furię przeważnie wpadają pacjenci odurzeni alkoholem lub narkotykami. Tacy nie myślą o konsekwencjach. Według policyjnych danych w 2023 r. 92 razy zaatakowano ratowników medycznych. W zeszłym roku - 94. Podnoszenie ręki na ratowników medycznych równa się z podnoszeniem ręki na państwo polskie i państwo musi sobie z tym bardzo radykalnie poradzić. Kary powinny być ostrzejsze - przekonują ratownicy. Rząd nie mówi "nie". Na razie jednak sprawdzi, czy problem nie leży po stronie sądów i prokuratur, czy napastnicy w ogóle trafiają za kraty. Często stokroć ważniejsze jest egzekwowanie prawa niż zaostrzanie tego prawa. Liczymy na to, że po tej tragedii jeszcze będzie większa ochrona ze strony państwa i ministerstwa dla zawodu ratownika medycznego. To może okazać się w piątek - wtedy kolejne spotkanie rządu z ratownikami. Pomogli przyjaciele szkoły, darczyńcy, lokalna społeczność, ale bez rozbieganego dyrektora w ogóle nie byłoby o czym mówić. Pan Artur Walkowiak dla uczniów Zespołu Szkół Specjalnych w Zawadzkiem na Opolszczyźnie zorganizował windę. Kosztowało go to 4,5 tys. km i co najciekawsze - biegnie dalej. O kilometrach pomocy Tomasz Mildyn. Niby zwykła winda, ale jej wyjątkowość widać dużo lepiej, kiedy te zdjęcia zestawi się z materiałem archiwalnym. Tak do tej pory uczniowie Zespołu Szkół Specjalnych w Zawadzkiem na Opolszczyźnie przemieszczali się między piętrami szkoły. Zbiórkę na windę wymyślił nowy dyrektor. Żeby ją wypromować, codziennie biegł po 10 km, a swoje wyniki w Internecie opisywał hasztagiem "biegam po windę". No i wypaliło, wrzuciłem to w media społecznościowe po przebiegnięciu rano w niedzielę i za pół godziny już miałem odzew znajomych, przyjaciół. Biegać po windę i zbierać na nią pieniądze zaczęli ludzie w całej Polsce i nie tylko. Akcja dotarła nawet na Karaiby. Przez 450 dni, w ciągu których dyrektor przebiegł 4,5 tys. km, niemal codziennie otrzymywał wiadomości z chęcią pomocy. To byli darczyńcy, to były różnorodne instytucje, to były firmy, lokalni, społeczni przyjaciele szkoły. Udało się uzbierać 260 tys. zł. Na wybudowanie nowej części budynku z windą i drogą pożarową potrzeba było ponad milion - brakujące pieniądze dołożyły lokalne władze i Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Piąteczka! Wśród uczniów zadowolenie. Dużo radości. Szkoła jest najlepsza na świecie. Wśród nauczycieli duma i wiara, że nie ma rzeczy niemożliwych. Jest, udało się. Mamy fantastycznego człowieka za sobą, który nas uskrzydlił, który nas zmotywował i wspólnie zdziałaliśmy cuda. A te sprawiły, że o tej wyjątkowej szkole zrobiło się głośno i dziś przyciąga kolejnych uczniów. Jestem wychowawcą pierwszej klasy, która powstała m.in. dzięki akcji "Biegam po windę", bo to, że w szkole jest winda, to możliwość przyjęcia nowych dzieci z niepełnosprawnością ruchową. Gdyby nie pomysł dyrektora, nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle udałoby się windę wybudować. Stworzenie z tego zaplecza osób, które nagłośniły cały problem dostępności wśród tych dzieci, znacząco przyspieszył możliwości. A wszystko ma dodatkowo aspekt pedagogiczny, bo moc sprawcza dyrektora i nauczycieli pokazała uczniom, że bariery można pokonać. To jest taki wyjątkowy dzień, może nic wielkiego, bo tylko winda, ale dla nas to jest taki Mount Everest, który dzisiaj zdobyliśmy i mam nadzieję, że będziemy kolejne szczyty z naszymi dzieciakami zdobywać. Bo na horyzoncie kolejne marzenia - prawdziwy plac zabaw dla dzieci z niepełnosprawnością. Dyrektor biegnie dalej. Chińczycy witają Nowy Rok w Roku Węża, z Ziemi i kosmosu płyną życzenia, choć ciepłe myśli nie z każdej części świata. Pekin ogłasza rewolucję technologiczną, krzyżuje szyki Waszyngtonu i rynków finansowych. Tylko jedna amerykańska spółka w jeden dzień traci pół biliona dolarów. W Nowy Rok Chiny wkraczają z rozmachem. Przesuwają kolejne granice wyobraźni i technologicznych możliwości. To chiński taniec ludowy w wykonaniu zespołu humanoidalnych robotów. Ale ambicję Pekinu sięgają o wiele dalej... My, członkowie załogi chińskiej stacji kosmicznej życzymy wszystkim szczęśliwego chińskiego Nowego Roku i wszystkiego dobrego w Roku Węża! Roku, który ma być czasem odrodzenia. I zaczyna się od rewolucji. Za sprawą DeepSeek, czyli chińskiego modelu sztucznej inteligencji, która potrafi wykonywać skomplikowane obliczenia, odpowiadać na pytania i rozwiązywać logiczne problemy. Chińscy matematycy dokonali co najmniej 5 przełomowych odkryć, jeśli chodzi o optymalizację, które są naprawdę wielkim skokiem jakościowym tego modelu. On jest 90% tańszy w uruchamianiu. Tańszy od tych amerykańskich. Nie za setki milionów dolarów, a za niecałe 6 mln i przy niewielkim nakładzie mocy obliczeniowej chipów. Ale możliwościami potrafi pobić choćby ChatGPT. Efekt? Panika w Dolinie Krzemowej i trzęsienie ziemi na rynkach finansowych. W kilka godzin wartość amerykańskich firm technologicznych spadła o ponad bilion dolarów. Z wyceny Nvidii - najcenniejszej spółki świata, produkującej chipy - wyparowała równowartość PKB Szwecji. Po największym jednodniowym spadku w historii Wall Street, dziś firma odrabia część strat. Ujawnienie DeepSeek, sztucznej inteligencji chińskiej firmy, powinno być sygnałem ostrzegawczym dla naszych branż, że musimy być skoncentrowani na konkurowaniu, aby wygrać. Zaledwie kilka dni temu Donald Trump ogłosił gigantyczny projekt Stargate, który ma pomóc Ameryce w osiągnięciu przewagi na rynku sztucznej inteligencji. Chce na to wydać 500 mld dolarów. Myślę, że to najważniejszy projekt tej ery. Ale i Chiny nie próżnują. Pekin zapowiedział, że na rozwój AI przeznaczy dwa razy więcej - ponad bilion dolarów. Chińczycy od dawna mają prymat w wielu technologiach. Nie tylko w AI, ale i technologiach bateryjnych, autach elektrycznych. DeepSeek naprawdę wywrócił stolik. To jej twórca - na spotkaniu z premierem Chin. Eksperci ostrzegają, że DeepSeek głęboko sięga do prywatności użytkowników i mocno cenzuruje swoje odpowiedzi. Ale i tak w ostatnich dniach stał się najczęściej pobieraną aplikacją na urządzenia na świecie. Teraz o tym, że nic się nie zgadza - ani w kalendarzu, ani za oknem. Do wiosny jeszcze ponad 50 dni, a na termometrach grubo powyżej zera. Statystycznie to właśnie teraz powinno być najzimniej, w praktyce płynie do nas ciepłe powietrze, miejscami mocno wieje i podobno tak ma być do soboty. Prawie 12 stopni. Obalamy mit, pszczoły nie śpią zimą. Chociaż trudno nazwać to zimą. Nie tylko ze względu na temperaturę wewnątrz ula, ale i na zewnątrz pszczoły mogą czuć się zdezorientowane. One sprawdzają środowisko, teren, chciałyby już polecieć, zbierać pyłek i nektar, ale niestety rośliny jeszcze nie nektarują, stąd one tak naprawdę sprawdzają otoczenie. Otoczenie, które nijak nie chce przyjąć do wiadomości, że jesteśmy w środku kalendarzowej zimy. Kwitnące wawrzynki i inne rośliny, które zaliczyły falstart, to rzadki widok o tej porze roku. Myślę, że przyroda wszystko zorganizuje tak, że te rośliny, które w tym momencie trochę się budzą, zostaną w takim etapie uśpienia, że spokojnie dotrwają do prawdziwej wiosny. Pluchę i błoto zamiast puszystego śniegu oferują turystom Tatry. Mimo niesprzyjającej aury miłośnicy gór nie tracą optymizmu. Nie jest zimno, człowiek nie marznie, można podziwiać widoki jak jest słoneczko. Zima będzie za tydzień, jak my odjedziemy. Póki co, w całym kraju warunki bardziej sprzyjają rowerzystom niż narciarzom. Przyroda budzi się do życia, a miłośnicy aktywnego wypoczynku korzystają z wiosennej aury. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że mamy styczeń. Styczeń, w porównaniu z poprzednimi latami, ekstremalnie ciepły. Więc trudno nazwać, żeby to był miesiąc zimowy, bo o takim mówimy, gdy temperatura spada poniżej zera, mówimy o średniej całego kraju. Natomiast faktycznie, ciepłe masy powietrza do nas docierają, tak zwana cyrkulacja zachodnia. Dlatego jutro nadal w całym kraju będzie słonecznie z lekkim zachmurzeniem i temperatura w ciągu dnia będzie się wahać od 6 do nawet 12 kresek powyżej zera. Lekkie ochłodzenie nastąpi w piątek, ponadto na zachodzie i północy może wystąpić deszcz ze śniegiem. Zdaniem synoptyków powrót prawdziwej zimy nastąpi dopiero w weekend. Nie oznacza to jednak końca pogodowej huśtawki. Klimat nam się zmienia na naszych oczach wyraźnie, widzimy, te temperatury nam zdecydowanie rosną. Miesięcy chłodniejszych od normy ostatnio w ogóle nie mieliśmy. A to, wbrew pozorom, nie jest dobra wiadomość. Na urodziny superprodukcji - prezent też musi być super. Kultowy "Miś Uszatek" kończy 50 lat, wiekowego bohatera uwielbiają w każdym wieku i od teraz w każdym momencie będzie można zobaczyć jego przygody. Największa biblioteka Uszatka właśnie trafiła do TVP VOD. "Na dobranoc, dobry wieczór". Tego misia z klapniętym uszkiem widzowie TVP poznali pół wieku temu. Szarmancki, dobrze ubrany Uszatek błyskawicznie podbił serca dzieci i rodziców. Jest nie tylko dydaktyczna i przyjemna w odbiorze, ale chodzi też o pewną dynamikę. Są to kreskówki spokojne, które w jakiś sposób angażują dziecko, ale nie przebodźcowują. "To był miś na miarę naszych czasów" - tłumaczy dyrektor muzeum PRL. W szarej, kryzysowej Polsce, powstała nowoczesna, animowana bajka. Animacja poklatkowa, bardzo sympatyczna, postacie miłe, chciało się je przytulić. Druga sprawa - scenariusz - był bardzo ciekawy i realistyczny. Sukces misia na miarę tamtych czasów polegał na tym, że Polska była bardzo silna, jeśli chodzi o film lalkowy, to było nasza mocna strona, dlatego powiedziałem, że to było perfekcyjnie zrobione. By tę perfekcję osiągnąć, trzeba było wykonać setki takich 18-centymetrowych misiów. Jak tłumaczy reżyserka ostatniej serii, w ciągu 12 lat tworzenia filmów zużyto prawie pół tysiąca Uszatków. Psuły się na planie, zawsze musiał być jakiś miś na planie czekający na swoją rolę. Było po 10 misiów. Ale efekt był zaskakujący. Polski Miś Uszatek był emitowany w 20 krajach. Na Węgrzech nazywał się Fules Macko, w Japonii Oyasumi Kuma-chan. Podobno Japończyków najbardziej intrygowało jego klapnięte uszko. Ten bohater ma dobre maniery, ładny strój, to wtedy się ceniło. Jest w pewnym sensie filozofem, bo każda z tych przygód kończy się morałem. Od dziś te misiowe morały zawarte w 104 odcinkach można oglądać na TVP VOD, do czego zachęca Paweł Domagała. Bo ten miś z niezapomnianym głosem aktora Mieczysława Czechowicza łączy pokolenia. Miś Uszatek to praktycznie moja ulubiona bajka i mojej babci też. Stał się ikoną naszego dzieciństwa. A w Łodzi, gdzie w studiu Semafor tworzono tę bajkę, to postać pomnikowa. Miś Uszatek jest gwiazdą, zarówno naszej informacji, jak i całego miasta. Ma klapnięte uszko, 50 lat, ale nadal kochają go miliony dzieci na całym świecie. Dlaczego? Bo to uczucie wzajemne. Uszatek tłumaczył to w każdym odcinku. "Dzieci lubią misie, misie lubią dzieci. Gościem Marka Czyża w "Pytaniu dnia" będzie senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Kwiatkowski. Na antenie TVP Info o 20.18 program "Bez trybu". Justyna Dobrosz-Oracz zajrzy za kulisy sztabów kandydatów i zapyta, czy apartament Karola Nawrockiego kryje jeszcze jakieś tajemnice.