19.30. Marek Czyż. Zapraszam. Wojna hybrydowa. Mamy do czynienia z akcją łamania polskiej granicy. Podziękowania dla personelu za heroiczną walkę. Polityczna mapa dotacji. Środki z Funduszu Sprawiedliwości trafiały do regionów, z którymi związani byli, z których kandydowali politycy SP. Wszystko było legalne. Polski skład na Euro. Wszystkie powołania są logiczne. To już nie ochrona, ale obrona polskiej granicy, bo ataki na polskich funkcjonariuszy stają się coraz bardziej brutalne - mówi premier Donald Tusk w Dubiczach Cerkiewnych na Podlasiu. Decyzją rządu na granicy wróci strefa buforowa. Tam, gdzie to konieczne, pas będzie miał szerokość około 200 m. Granicy będą pilnowali najlepiej wyszkoleni i doświadczeni komandosi. Ta wizyta w pobliżu miejsca ataku na polskiego żołnierza to jasny sygnał wsparcia dla strzegących granicy. Wszyscy w Polsce bardzo, bardzo doceniają to, co robicie. To też czytelna wiadomość na zewnątrz. Mamy do czynienia z kolejną odsłoną bardzo brutalnej wojny hybrydowej, bandycki napad na polskiego żołnierza. Do ataku doszło wczoraj około 4.00 nad ranem w pobliżu Dubicz Cerkiewnych, na Podlasiu. Imigrant, który chciał nielegalnie przekroczyć granicę, ugodził żołnierza nożem przymocowanym do kija. Ranny w ciężkim stanie trafił do szpitala. Podziękowania dla personelu za heroiczną walkę o zdrowie i życie naszego kolegi - Mateusza. Potrzebna jest krew. Wystarczy zgłosić się do dowolnego punktu krwiodawstwa na terenie całego kraju z hasłem, że jest to krew dla żołnierza 18. Dywizji Zmechanizowanej. Po wczorajszym ataku w ciągu kilkunastu godzin na granicę przerzucono komandosów z 6. Brygady Powietrzno-Desantowej. Zaledwie kilkanaście godzin od przyjęcia rozkazu wyższych przełożonych trwało przygotowanie sił brygady w ramach wsparcia granicy polsko-białoruskiej. W sumie jest tam już blisko 6 tys. żołnierzy oraz 1,5 tys. strażników granicznych i policjantów. W przyszłym tygodniu rząd zdecyduje o przywróceniu na granicy strefy buforowej. W tym pasie mniej więcej 200 m. Wśród mieszkańców Dubicz Cerkiewnych różne głosy. Dla miejscowych jest to uciążliwe, natomiast dla bezpieczeństwa naszego państwa w sumie jest to potrzebne. To nie jest wojna, to są zwykli uchodźcy, chcą do lepszego świata iść, a że akurat ktoś im pomaga po drodze, to inna sprawa. Nie chodzi o żadną pomoc migrantom ze strony Rosji czy Białorusi, tylko o zorganizowanie coraz bardziej wyrafinowanych metod wojny hybrydowej, Wątpliwości mają aktywiści. Ta 200-metrowa strefa w żaden sposób tego zagrożenia nie zmodyfikuje, bo to nie osoby niosące pomoc i dziennikarze, media stanowią jakiekolwiek zagrożenie. Przepraszamy za wszelkie niedogodności. Ale ochrona polskich granic jest sprawą nadrzędną. Presja na granicę rośnie. Minionej doby było ponad 400 prób jej nielegalnego przekroczenia. Zaczęło się od rzucania konarami, kamieniami. Teraz mamy do czynienia z eskalacją. Planowaną przez rząd budowę Tarczy Wschód popiera zdecydowana większość Polaków - w sumie ponad 78%. Przeciwnych jest ponad 11%. Panie Tusk, proszę przeprosić. ...apeluje z kolei opozycja. Donald Tusk ogłasza się obrońcą granicy, a wcześniej wyśmiewał i obrażał obronę granicy. Ile dzisiaj zajmuje migrantom sforsowanie tej zapory zbudowanej przez PiS? Około 20 sekund przy użyciu lewarka samochodowego. Do tego akty sabotażu. ABW zatrzymała 26-letniego Ukraińca - Oleksandra D. Nakłaniał Polaka do szpiegostwa, jak wszystko wskazuje, na rzecz Rosji. Chciał, żeby on szpiegował i robił dokumentację zdjęciową czołgów, pojazdów, całego sprzętu, który jedzie na Ukrainę. Gdy Polak odmówił, Oleksander D. zaczął mu grozić. Teraz odpowie za podżeganie do szpiegostwa. Według szefa Najwyższej Izby Kontroli praktyki zdiagnozowane w Funduszu Sprawiedliwości mogły być zjawiskiem dość zaraźliwym. Izba prowadzi obecnie kontrole m.in. w resorcie sportu i - jak mówi prezes Banaś - swoboda, z jaką dysponowano tam publicznym groszem, zasługuje na zawiadomienie prokuratury. Kto tam szedł na rekord i na jaki? Miała być promocja aktywności fizycznej dla wszystkich i wszędzie, ale z 26 mln z puli programu "Sport dla wszystkich" w 2023 r. skorzystali nieliczni. Konkurs pod lupę wzięła Najwyższa Izba Kontroli. NIK skieruje zawiadomienie do prokuratury w związku z przeprowadzonymi czynnościami kontrolnymi w Ministerstwie Sportu. W resorcie złożono kilkaset wniosków o dofinansowanie, większość komisja konkursowa oceniła pozytywnie. Według ustaleń NIK potem dokonano jednak powtórnej oceny i lista zakwalifikowanych do uzyskania funduszy z ministerstwa stopniała do zaledwie ośmiu. Nieoficjalne wiadomo, że to bezpośrednie wytyczne od tego człowieka, ówczesnego szefa resortu, posła klubu PiS, Kamila Bortniczuka. Najwięcej pieniędzy, bo 14 mln zł, dostało Krajowe Zrzeszenie Ludowych Zespołów Sportowych, którym kieruje Mieczysław Baszko, były poseł PiS. Mamy tutaj podobny sposób wydatkowania środków publicznych z Ministerstwa Sportu, jaki widzimy w Funduszu Sprawiedliwości. Ten mechanizm się powtarza. Obecny minister sportu i turystyki przyznaje, że ustalenia NIK pokrywają się z tym, co zastał, obejmując resort. Nie istniały żadne praktycznie procedury w ministerstwie. Albo nawet jeżeli one istniały, to pan minister Bortniczuk łamał wszystkie. W zarzuty nie wierzą politycy Zjednoczonej Prawicy. Minister Bortniczuk był bardzo dobrze oceniany przez środowisko sportowe. Kiedy rządził resortem, nie było takich zastrzeżeń, jakie są teraz. Partyjni działacze dostawali kasę, czyli sport dla wszystkich - kasa dla swoich. Tak wyglądało to w Ministerstwie Sportu. I nie tylko, bo NIK wskazuje, że państwowych instytucji, które mogły wydawać publiczne pieniądze niegospodarnie, jest więcej. Wskazywaliśmy podobny mechanizm, jeśli chodzi o Narodowe Centrum Badań i Rozwoju i jeżeli chodzi o Narodowy Instytut Wolności. W wielu instytucjach rządowych PiS nie miało żadnego szacunku dla publicznego grosza. Wyprowadzali pieniądze z pełną premedytacją i działo się podobnie w Ministerstwie Sportu. Próbowaliśmy uzyskać komentarz Kamila Bortniczuka do wyników kontroli NIK i ewentualnego postępowania prokuratury. Polityk nie odbierał jednak telefonu. W sprawie Funduszu Sprawiedliwości ministerstwo bada zawarte umowy i stwierdza, że 40% budzi poważne zastrzeżenia, a 23 mogą być objęte sankcją nieważności. Prokuratura też w działaniach i mogą być kolejne wnioski o uchylenie immunitetów. Chodzi o posła Dariusza Mateckiego i byłego wiceszefa resortu sprawiedliwości Marcina Romanowskiego. Ministerstwo publikuje też dość ciekawą mapę. Widać na niej i pieniądze, i politykę. To nowe otwarcie Funduszu Sprawiedliwości. Czekałam na ten dzień ponad 5 miesięcy. W tym czasie trwał audyt wydatków poprzedników. Tak powstała mapa dotacji, która pokazuje, co przy podziale pieniędzy było priorytetem. Środki z Funduszu Sprawiedliwości trafiały do regionów, z którymi związani byli, z których kandydowali politycy SP, czyli osoby, które de facto były odpowiedzialne za zarządzanie Funduszem Sprawiedliwości. Chodzi o 224 mln zł, które zostały wydane poza konkursami. Ponad 200 mln, czyli 90% pieniędzy trafiło do okręgów wyborczych polityków Suwerennej Polski. Ta cała akcja została z chirurgiczną precyzją dopasowana. Przypadek? Nie sądzę. Do okręgu rzeszowskiego, skąd startowali Zbigniew Ziobro i Marcin Warchoł, trafiło 16 mln zł, do poznańskiego, gdzie kandydata Suwerennej Polski nie było, 78 tys. Na tych zdjęciach sprzed roku dotacje wręcza ówczesny szczeciński radny i późniejszy poseł Suwerennej Polski Dariusz Matecki. Do okręgu szczecińskiego, skąd startował, popłynęło blisko 4,5 mln zł, do sąsiedniego lubuskiego, gdzie z Suwerennej Polski nie startował nikt, niecałe 700 tys. Wszystko było legalne. Donaldzie Tusku, Adamie Bodnarze, przeproś. Powtarzali dziś politycy Suwerennej Polski i wskazywali na to rozporządzenie z początku rządów PiS, które dopuszcza możliwość wydawania pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości poza konkursami. Mogą budzić wątpliwości z punktu widzenia etycznego i tego, czy te wydatki nie krzyżowały się z restrykcyjnymi przepisami dotyczącymi kampanii wyborczych. To ma ocenić PKW. Jeśli dopatrzy się nieprawidłowości, może odebrać PiS-owi subwencję nawet na 3 lata. To jest sprawiedliwość. Do PiS-u przyszło prawo i sprawiedliwość. To jest zemsta polityczna i odwracanie kota ogonem. Michał Woś to pierwszy poseł, wobec którego prokuratura złożyła wniosek o odebranie immunitetu. Powodem jego podpis pod decyzją o przekazaniu z Funduszu milionów na zakup Pegasusa. To nie jest powód do zarzutów. To jest powód do dumy. Prokurator generalny zapowiada, że na Wosiu się nie skończy. Kolejne wnioski są w przygotowaniu. Według nieoficjalnych informacji mają one dotyczyć Dariusza Mateckiego i Marcina Romanowskiego. Ten ostatni w nagraniu, które w poniedziałek ujawniła redakcja "19.30", oskarżył Mateusza Morawieckiego o bycie podwójnym agentem. Były premier zareagował dzisiaj. Zabolały mnie słowa dotyczące mojego taty. On nie żyje od kilku lat, dlatego oczekuję przeprosin od pana Romanowskiego. PiS coraz głośniej mówi o rozliczeniach z koalicjantem, ale po wyborach. Kiedy już ten kurz bitewny opadnie, możemy rozmawiać o tym, co dalej. Ich nie łączył żaden problem, żadna atmosfera, żadne relacje, wyłącznie władza i pieniądze. Fundusz Sprawiedliwości będzie działać dalej, ale na zmienionych zasadach. To jeszcze nie wszystko w 19.30. Zobaczmy, co jeszcze przed nami. Pomysły na Europę. Trzeba pakt migracyjny odrzucić. Walczymy o to, by Polska była silna w silnej UE. Śmiertelny pościg ulicami Gdańska. Mężczyzna łamał wszelkie przepisy ruchu drogowego. Doszło do dachowania i uderzenia w drzewo. Mateusz Morawiecki na komisji śledczej, tym razem do spraw afery wizowej. O nieprawidłowościach w Ministerstwie Spraw Zagranicznych były premier dowiedział się od Mariusza Kamińskiego. Z Edgarem Kobosem, który na komisji zaczął sypać, nie miał styczności. Mówił za to dużo o polityce migracyjnej aktualnego rządu. Były premier w roli świadka. Wykluczenie posła PiS i nerwowa atmosfera. Nawet dzieci wiedzą, że pan kłamie. Mój chrześniak, jak pana widzi, to mówi: "O! Pinokio!". Proszę mnie nie obrażać. A chodzi o nieprawidłowości przy przyznawaniu wiz dla cudzoziemców. Kiedy dowiedział się pan, że w otoczeniu Piotra Wawrzyka są osoby, które uczestniczą w procederze korupcyjnym? Najpóźniej do połowy sierpnia dowiedziałem się od ministra Kamińskiego, że służby mojego rządu wykryły nieprawidłowości w wydawaniu wiz. Czy wtedy mi mówił o Wawrzyku - nie potrafię powiedzieć. Nazwisko Piotra Wawrzyka, byłego wiceministra spraw zagranicznych, padało często. To on jest jednym z bohaterów afery. W czasie rządów PiS właśnie w MSZ miało dochodzić do nieprawidłowości w wydawaniu wiz dla obcokrajowców m.in. z Azji czy Afryki, ale nie tylko. Polityka migracyjna Donalda Tuska to była taka polityka. Mateusz Morawiecki wielokrotnie atakował obecnie rządzących. Ci zaś pytali o program, który gwarantował szybką ścieżkę wydawania wiz pracowniczych bez pozwoleń na pracę. Ilu agentów mógł przemycić reżim Łukaszenki w ramach Poland Business Harbour? Mam nadzieję, że ani jednego na skutek weryfikacji przez nasze służby. To jest kolejny polityk PiS-u, który nie wie, w jaki sposób do programu Poland Business Harbour, który miał dotyczyć informatyków białoruskich, na pewnym etapie, a był to lipiec 2021 roku, dopisano obywateli Federacji Rosyjskiej. Afera wizowa wybuchła latem ubiegłego roku. Sprawa była wtedy szeroko komentowana przez media. Nie ma afery. To nawet nie jest aferka. Ale też samych polityków PiS. To są ludzie niezwiązani z nami nawet politycznie. Co innego wynika z zeznań Edgara Kobosa. To on swoimi zeznaniami pogrążył Piotra Wawrzyka. W mojej ocenie kierownictwo PiS próbowało zatuszować aferę wizową. W procesie korupcyjnym Kobosa i Wawrzyka wizy bez żadnego trybu miało otrzymać ponad 600 cudzoziemców. Zbudowaliście mafijny system. Uchroniliśmy Polskę wbrew przyjętym decyzjom w roku 2014 i 2015. Komisja śledcza badająca aferę wizową przesłucha jeszcze byłego szefa MSZ Zbigniewa Raua, byłego prezesa Grupy Azoty, Jarosława Kaczyńskiego i Daniela Obajtka, który wczoraj nie przyszedł na przesłuchanie. A kiedy już opadnie kurz po kampanijnych bojach, wszystko będzie jasne i poznamy listę naszych europosłów. Ale zanim to się stanie, najbardziej aktualnym pytaniem świadomego wyborcy jest kwestia spraw do załatwienia, z którymi przyszli deputowani do Brukseli się wybierają. I to jest ciekawy obszar, bo sądząc po hasłach, spotach i banerach, wyborca może być trochę zagubiony. Lewica w rytm "Ody do radości" prezentuje swoje postulaty. Wśród nich m.in. europejski program budownictwa mieszkaniowego i karta seniora. Żeby seniorzy mieli z UE dofinansowanie na kino, na teatr, na tańce, na normalne życie. Odejście od podatku od samochodów spalinowych, więcej pieniędzy na modernizację rolnictwa - to postulaty Trzeciej Drogi. W centrum kampanii do europarlamentu też bezpieczeństwo. Bo to Parlament Europejski wyłoni komisarza ds. obrony. W tej kadencji będą się też ważyć losy budżetu obronnego UE. Na bezpieczeństwo stawia też Koalicja Obywatelska, która zapewnia, że jej obecność w europarlamencie to nie tylko o silna Polska, ale i możliwość rozwoju oraz fundusze europejskie. Te tabliczki "sfinansowane z budżetu UE", które państwo widzą w całym kraju, w miastach większych, mniejszych, na wsiach, to nie jest przypadek. Ale w kampanii wyraźnie słychać też krytykę UE. UE narzuca nam dzisiaj relokację pod groźbą przymusu opłaty. Ciągnik, nazywany przez polityków traktorem wolności, miał symbolizować brak zgody na unijną politykę klimatyczną i rolną. Z paktem migracyjnym chce walczyć PiS. Zakłada on uruchomienie mechanizmu obowiązkowej solidarności. Co roku może chodzić o rozlokowanie 30 tys. ludzi w krajach Wspólnoty. Można ich nie przyjąć. Wtedy za każdą osobę trzeba będzie zapłacić 20 tys. euro. Trzeba pakt migracyjny odrzucić, bo musimy mieć świadomość, że ten, który został przyjęty, doprowadzi do tego, że w każdej miejscowości w Polsce mogą się pojawić nielegalni migranci. Eksperci zwracają uwagę na paradoks. Ta przepychanka i eurosceptycyzm są tutaj mocno nie na miejscu, szczególnie z ust osób, które do tego parlamentu kandydują. Jest dużo krytyki UE i ona się przebija na pierwszy plan. Co jeszcze przebije się na pierwszy plan? Politycy na przekonanie nieprzekonanych mają jeszcze 1,5 tygodnia. "Wojna hybrydowa u naszych bram. To jest czas na pielęgnowanie jedności" - mówi prezydent Andrzej Duda. Nie wiadomo, w jakim miejscu tej jedności zagraża język śląski jako język regionalny, ale w mniemaniu pana prezydenta wystarczająco, by ustawę zawetować. Szymon Szulczyński jest w Katowicach. Jak na Śląsku przyjęto argumenty i decyzję prezydenta? Powiedzieć, że źle Ślązacy przyjęli decyzję prezydenta, to jakby nie powiedzieć nic. Tutaj śląską kulturę widać jak na dłoni. To Śląsk. Dla Ślązaków to policzek, bo język śląski to kwestia tożsamości. Ta decyzja świadczy o tym, że ich głos nie został wysłuchany. Prezydent argumentuje decyzję tym, że nie spełniono odpowiednich przesłanek. Swoje zdanie oparł na opinii ekspertów, którzy twierdzą, że gwary śląskie są gwarami języka śląskiego, a dialekt śląski jest dialektem takim samym jak dialekt małopolski. Oburzenia nie kryją politycy związani z regionem. Mówią, że walka nie została skończona. Taranował auta, autobus, miał 2 promile alkoholu we krwi i dziś usłyszał zarzuty. 42-letniemu kierowcy za spowodowanie drogowej katastrofy w Olsztynie grozi nawet 15 lat więzienia. Inny kierowca już zapłacił najwyższą cenę za rajd na Pomorzu. 16-latek i rok starszy pasażer nie żyją. Idzie kolejny długi weekend, wakacje, więcej wyjazdów, będzie szybciej i pewnie bardziej brawurowo, ale będzie też więcej kontroli na drogach. Oto drogowy atlas Polski. Bilans nocnego pościgu na Pomorzu to 2 ofiary śmiertelne. Kierujący samochodem 16-latek jechał w środku nocy bez świateł mijania, kiedy policjanci próbowali zatrzymać go do kontroli, i zaczął uciekać. Mężczyzna łamał wszelkie przepisy ruchu drogowego, przejeżdżał z ogromna prędkością przez skrzyżowania na czerwonym świetle, powodował zagrożenie w ruchu nie tylko dla siebie i pasażera, czy też policjantów, ale innych uczestników ruchu drogowego. Pościg rozpoczął się 15 minut po północy w Wejherowie. Przez ponad 40 km, które dzielą go od Gdańska, nastolatek uciekał z prędkością przekraczającą 150 km/h. Już w Gdańsku kierujący stracił panowanie nad samochodem, doszło do dachowania i uderzenia w drzewo. W pojeździe znajdowały się dwie osoby, na miejscu były już obecne zespoły ratownictwa i policja. Mimo szybkich działań ratowników kierowca zmarł na miejscu, a 17-letni pasażer - już po przewiezieniu do szpitala. Szczegóły wypadku ustala prokuratura. A policja na tym przykładzie ostrzega i apeluje o rozsądek na drodze. Dziś rozpoczyna się długi weekend, a to oznacza duży ruch i więcej kontroli na drogach. Policjanci będą szczególną uwagę zwracali na prędkość. Piękna pogoda, dobre warunki atmosferyczne, niestety w tym czasie dochodzi do największej liczby zdarzeń drogowych. Bedą też kontrole trzeźwości i stanu technicznego pojazdów, nie będzie pouczeń i pobłażania. Tego kierowcę, pędzącego po zakopiance za szybko o ponad 30 km/h, podróż kosztować będzie dodatkowe 800 zł i 9 punktów karnych. Nie będzie takiej chwili, nie będzie takiej godziny, żeby policjanci nie kontrolowali prędkości i stanu trzeźwości użytkowników ruchu drogowego. W ubiegłym roku, w czasie długiego weekendu związanego z Bożym Ciałem, doszło do ponad 300 wypadków, w których zginęło 35 osób, a 400 trafiło do szpitali. Policjanci złapali też przeszło 1700 pijanych kierowców. Być może zdjęcia demonstracji ulicznej mogły być egzotyczną pamiątką z podróży, ale władze Tunezji nie pozwalają na to w stanie wyjątkowym i teraz polski turysta bardziej zapamięta pobyt w więzieniu. MSZ czyni starania o wyjaśnienie nieporozumienia i apeluje: uczmy się zwyczajów gospodarza, zanim ruszymy w podróż, bo nieznajomość prawa szkodzi. Był podróżnikiem, uwielbiał podróże. Z tej podróży Daniel nie przywiezie dobrych wspomnień. Byliśmy przekonani, że stało się coś strasznego, że nam porwali dziecko. Daniel Dembowski wykupił wycieczkę do Tunezji w biurze podróży. Odłączył się jednak od grupy. Został zatrzymany, gdy robił zdjęcia demonstracji. Wiemy, że próbował uciekać. To była demonstracja. W Tunezji nie wolno fotografować policji w czasie pracy i obiektów wojskowych. Z aresztu Daniel zadzwonił do rodziców. Telefon się rozładował, kontakt się urwał. Poinformowaliśmy rano konsula i on zaczął go szukać. Przez 3 dni jeździł po aresztach i go szukał. Nikt nie dał nam informacji, że coś takiego się stało. Polak jest podejrzany o terroryzm. Policja opiera oskarżenie na zdjęciach znalezionych w jego telefonie, fotografii w chuście popularnie zwanej arafatką czy ze szkolenia wojsk obrony terytorialnej. Doszło naszym zdaniem do nieporozumienia. Nasze służby wspierają naszego obywatela. Staramy się to nieporozumienie wyjaśnić. Polak czeka na pierwszą rozprawę w więzieniu poza Tunisem. Stanie przed sądem 3 czerwca. Jeżeli każdy samotnie zwiedzający, robiący zdjęcia jest potencjalnym terrorystą, to każdy z nas mógł się znaleźć w takiej sytuacji. Dlatego resort spraw zagranicznych apeluje do turystów: zadbajcie o swoje bezpieczeństwo. Zachęcamy przed udaniem się w podróż do zapoznania się z naszym poradnikiem "Polak za granicą". Sprawdźmy nie tylko, czy w danym miejscu jest bezpiecznie, ale także jakich zachowań powinniśmy unikać. Aktualne informacje znajdziemy na stronie MSZ. Każdy turysta wyjeżdżający za granicę musi znać przepisy i uwarunkowania np. polityczne na miejscu, tam gdzie leci. Musi to znać sam, przeczytać, bo jedzie na własną odpowiedzialność. MSZ zachęca też do rejestracji w systemie Odyseusz. Dzięki temu w nagłych przypadkach resort będzie mógł się z turystą skontaktować. A rajskie wakacje nie zamienią się w koszmar. Historia czeku dla gwiazdy porno za jej milczenie o schadzkach z Donaldem Trumpem zamknięta przed nowojorskim sądem. Teraz nad werdyktem obraduje 12 gniewnych ludzi. Ławnicy muszą podjąć jednomyślną decyzję. Jeśli nie, proces będzie unieważniony. Proces odbywa się w Nowym Jorku, ale jego konsekwencje będą miały wpływ na to, kto zostanie gospodarzem Białego Domu, przed którym stoi Marcin Antosiewicz. Kiedy świat pozna decyzję przysięgłych? Nie wiadomo. 12 sprawiedliwych nie ma limitu czasu. Mogą to zrobić jeszcze dzisiaj, jutro albo za kilka tygodni. Ich obrady zaczęły się 2 godziny temu. To 7 mężczyzn i 5 kobiet. Są wśród nich logopedka, nauczycielka, fizjoterapeutka, a także dwóch prawników i dwóch bankowców. To oni orzekną o winie bądź jej braku. Ich werdykt musi być jednogłośny. Skazują albo uniewinniają. Jeśli tylko jeden z nich będzie miał odmienne zdanie, proces będzie nieważny, musi odbyć się od nowa. To nie jest sąd nad moralnością Donalda Trumpa. To jest proces o fałszowanie dokumentów. Prokurator twierdzi, że Trump poprzez 34 operacje finansowe - stąd 34 zarzuty karne - przelał pieniądze swojemu prawnikowi, by ten zapłacić gwieździe porno za milczenie. Ława przysięgłych nie rozpatruje hurtowo tych zarzutów, tylko idzie zarzut po zarzucie. Wczoraj aktor Robert De Niro z kampanii Bidena przed sądem ostrzegał przed reelekcją Trumpa. Jednak o tym, czy Trump wróci do Białego Domu, zdecyduje cała Ameryka, wyrok nawet skazujący nie zatrzyma jego startu w wyborach. Nasi jadą na Euro, a my z nimi. Co więcej, teraz już dokładnie wiemy z kim. Trener kadry piłkarskiej Michał Probierz ogłosił kadrę na Niemcy. Według ekspertów kadra jak kadra - wielkich niespodzianek i sensacji nie ma, a największą jest sam sposób, w jaki pan selekcjoner ogłosił decyzję. Miał być suspens i napięcie, a była kartka papieru i raczej umiarkowanie celebrowany komunikat. Tego nikt się nie spodziewał. Przy okazji chciałbym podziękować za zaproszenie, ale tutaj akurat też tak ustaliliśmy, że chcieliśmy niespodziankę ogłosić, i to w taki sposób, żeby też powołania ogłosić. Michał Probierz, selekcjoner reprezentacji Polski, listę piłkarzy powołanych na Euro miał ogłosić wieczorem. Ale zmienił plany i skład kadry podał podczas konferencji prasowej promującej turniej golfowy. Ta sprawa dotrwałaby do godziny 19.00, gdyby nie to, że ktoś z PZPN-u podczas poniedziałkowej Gali Ekstraklasy zdradził się z powołaniami. Samo to w sobie jest absurdalne, bo zwykle jakieś przecieki mamy: kogo nie będzie, czy będzie jakieś sensacyjne powołanie, a tu mieliśmy całą listę. W bramce numerem 1 jest Wojciech Szczęsny. Powołanie dostał też Oliwier Zych, który będzie w Niemczech pomagać starszym kolegom. Bez zaskoczeń także w obronie. Najbardziej doświadczeni kadrowicze: Jan Bednarek i Bartosz Bereszyński. Wszystkie powołania są logiczne i nie ma liście piłkarza, o którym od razu można by powiedzieć, że nie zasługuje czy że jest wielką sensacją. Wśród powoływanych nie zabrakło Kamila Grosickiego. Euro w Niemczech byłoby 5. wielkim turniejem w jego karierze. Na liście są też: świeżo upieczony mistrz polski z Jagiellonią Białystok Taras Romanczuk czy wicemistrz Turcji Sebastian Szymański. Nie ma Matty'ego Casha, piłkarza Aston Villi. Wiemy, że leczył kontuzję, ale tu też weszły względy pozasportowe. Do kadry wraca Arkadiusz Milik a w ataku zagrają też Lewandowski, Buksa, Piątek i Świderski. Pierwszy sprawdzian 7 czerwca - na Stadionie Narodowym mecz towarzyski z Ukrainą. Po tym meczu poznamy ostateczną listę zawodników, którzy pojadą do Niemiec. Pierwszy mecz na Euro zagramy z Holandią, potem czekają nas spotkania z Austrią i Francją. Jedziemy wygrać. Wszystkie mecze mistrzostw Europy będzie można obejrzeć na antenie TVP, w Jedynce oraz TVP Sport. U nas to wszystko. A już teraz zapraszamy na "Pytanie dnia".