Joanna Dunikowska-Paź, dobry wieczór. Zapraszam na "19:30" w sobotę, która przynosi m. in. takie wydarzenia. Może mieć postawione zarzuty prokuratorskie? Myślę, że to jest możliwe w tej sytuacji. Czarne chmury nad byłym premierem. To jest próba siłowego wyeliminowania konkurencji politycznej. Żeby ci, którzy łamali prawo przez 8 ostatnich lat, za to odpowiedzieli. Ustawa o związkach partnerskich z przysposobieniem wewnętrznym. Parada niezgody. Nie zgodzimy się na to, żeby związki partnerskie można było rejestrować w Agencji Restrukturyzacji Rolnictwa. Marine Le Pen jest najlepsza, wreszcie ktoś zajmie się tym krajem. Francja na rozdrożu. Partia faszystowska i rasistowska jest u bram władzy. Ma ambitne polityczne plany, a w perspektywie także możliwe prokuratorskie zarzuty. Były premier Mateusz Morawiecki może je usłyszeć w związku z decyzją o zorganizowaniu tzw. wyborów kopertowych. Naczelny Sąd Administracyjny potwierdził, że decyzja rażąco naruszyła prawo. O ważnym wyroku dla odpowiedzialności byłego premiera mówił także minister sprawiedliwości Adam Bodnar, który był gościem Justyny Dobrosz-Oracz w "Pytaniu dnia". Mateusz Morawiecki nie zwalnia kampanijnego tempa. Były premier jest wymieniany jako potencjalny kandydat PiS na prezydenta. Ale teraz także jako kolejny polityk tej partii, który może usłyszeć prokuratorskie zarzuty. Powodem jest wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego, który utrzymał w mocy wcześniejsze orzeczenie stwierdzające, że decyzja byłego premiera o zorganizowaniu w pandemii wyborów kopertowych rażąco naruszyła prawo: konstytucję, Ustawę o Radzie Ministrów i Kodeks wyborczy. Tego nie da się zdezawuować, zminimalizować, były premier jest za to po prostu odpowiedzialny. Od wyroku NSA nie ma już odwołania. Mateusz Morawiecki w mediach społecznościowych nazywa go politycznym. Jest w całkowitym oderwaniu od tamtych czasów i zagrożenia, które wówczas panowało. Koalicja rządząca przypomina, że wówczas na wybory, które się nie odbyły, wydano 76 milionów złotych. Głosowanie miała przeprowadzić nie PKW, lecz Poczta Polska, która nigdy tego nie robiła. Wszystko na podstawie decyzji Mateusza Morawieckiego, która została wydana wbrew opiniom prawników, także tych rządowych. Myślę, że ten wyrok NSA będzie miał znaczenie z punktu widzenia dalszej odpowiedzialności premiera Morawieckiego. Premier może mieć postawione zarzuty prokuratorskie? Myślę, że to jest możliwe w tej sytuacji, ja nie chciałbym tego przesądzać. Wysłanie do prokuratury zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez Mateusza Morawieckiego zapowiada też komisja śledcza. Kolejnych sześć ma dotyczyć innych osób. Na Jarosława Kaczyńskiego, na Elżbietę Witek, dwóch byłych ministrów - Sasina i Kamińskiego, byłego dyrektora Poczty. To nie jest koniec, ta lista będzie dłuższa. PiS nie ma sobie nic do zarzucenia. Mateusz Morawiecki, zeznając przed komisją śledczą, mówił o wyższej konieczności. Wymóg konstytucyjny obligował nas, rządzących, żeby te wybory przeprowadzić. Koalicja rządząca próbę przeforsowania wyborów na początku pandemii nazywa inaczej. To było uderzenie w samo serce demokracji, próba stworzenia takich warunków, żeby wygrał kandydat jednego ugrupowania. Stąd między innymi postulat, by były premier poniósł także odpowiedzialność polityczną przed Trybunałem Stanu. By to zrobić, potrzeba co najmniej 3/5 głosów, czyli 276. Koalicja ma ich 246, czyli o 30 za mało. Myślę, że Konfederacja powinna być tym zainteresowana. Pytanie, czy Suwerenna Polska nie będzie tym też zainteresowana, tymi rozgrywkami wewnętrznymi, tam w Zjednoczonej tylko z nazwy Prawicy dzieje się bardzo różnie. PiS zapewnia, że w ich klubie nikt za Trybunałem Stanu dla byłego premiera ręki nie podniesie i sprawę łączy z przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi. To jest próba siłowego wyeliminowania konkurencji politycznej, siłowego wyeliminowania osoby, o której też się mówi, czy powinna być kandydatem na prezydenta czy nie. Mnie nie interesuje, kogo PiS wystawi na prezydenta, mnie interesuje tylko to, żeby ci, którzy łamali prawo przez te osiem ostatnich lat, za to odpowiedzieli. Na prezydenta Polski nie może kandydować osoba skazana prawomocnym wyrokiem sądu, z zarzutami - już tak. Rusza prokuratorskie śledztwo w związku z cyberatakiem na Polską Agencję Prasową. Sprawa dotyczy nieprawdziwych depeszy na temat mobilizacji w Polsce, które dwukrotnie ukazały się w serwisie PAP 31 maja. Jak informuje Prokuratura Okręgowa w Warszawie, śledztwo dotyczy zbrodni szpiegostwa polegającej na rozpowszechnianiu nieprawdziwych informacji mających na celu wywołanie poważnych zakłóceń w ustroju lub gospodarce Rzeczypospolitej Polskiej. Grozi za to minimum 8 lat więzienia. Projekt ustawy o związkach partnerskich budzi ogromne emocje, koalicja rządząca próbuje wypracować kompromis, a ministra ds. równości przyznaje, że to jedno z najtrudniejszych zadań całej kadencji. "Nie chcemy żadnych kompromisów, chcemy normalnie funkcjonować w społeczeństwie" - odpowiadają uczestnicy Marszu Równości, którzy przeszli dziś ulicami Poznania. Zmian możemy się spodziewać najwcześniej jesienią. To już 20. Marsz Równości w Poznaniu, ale tym razem - pełen złych emocji. My nie chcemy żadnych kompromisów. Tak jest! Ustawa o związkach partnerskich z przysposobieniem wewnętrznym. Tak jest! Politycy, nie bójcie się, macie ludzi za sobą. Wystarczy, że podejmiecie adekwatne kroki prawne, żeby umożliwić nam normalne funkcjonowanie w społeczeństwie. Przez polityczne podziały legalizacja związków partnerskich się przeciąga. Założenia ustawy rodzą się w bólach. To będzie jedno z najtrudniejszych zadań tej kadencji, ten pierwszy krok. Walczymy do końca i pamiętajmy - związki partnerskie to tylko przystanek. Koalicji Obywatelska ma jedno stanowisko z Lewicą. W koalicji rządowej - konflikt, bo opór stawia PSL. A ma to być projekt rządowy. Ja jestem dzisiaj trochę zdziwiony, że ta sprawa na ostrzu noża jest przedstawiana przez Lewicę, która jak konstruowaliśmy rząd i umowę koalicyjną, tak tej sprawy ostro nie przedstawiała. Ludowcy są skłonni zgodzić się na zwolnienie z podatku od spadku i darowizn, dostęp do dokumentacji medycznej oraz wzajemne ubezpieczanie. Nie ma zgody na zmianę nazwiska, przysposobienie dzieci i uroczystość w Urzędzie Stanu Cywilnego. Niezależnie od tego, co mówią nasi koledzy i nasze koleżanki spod zielonego listka, nie zgodzimy się na to, żeby związki partnerskie można było rejestrować w Agencji Restrukturyzacji Rolnictwa. W Unii Europejskiej sześć państw uniemożliwia zarejestrowanie związków partnerskich. Poza Polską to Bułgaria, Rumunia, Słowacja, Litwa i Łotwa. Ten ostatni kraj jednak zniknie z tej listy już w poniedziałek. Wejdzie w życie ustawa przyjęta przez łotewski parlament. Polska to jest nasz dom, idziemy po to, co nam się należy. Na zmiany w Polsce trzeba poczekać co najmniej do jesieni. Po wakacjach projekt trafi do Sejmu. Potem - na biurko Andrzeja Dudy. Kwestia przysposobienia dzieci w związkach jednopłciowych - na to na pewno pan prezydent się nie zgodzi. Tego zapisu w rządowym projekcie ma nie być. Początek lata to na termometrach ponad 30-stopniowe upały, a w pogodowych alertach - burze, porywisty, wiatr, ulewny deszcz, a nawet grad. W związku z niebezpieczną aurą ostrzeżenia obowiązują w całym kraju, najpoważniejsze - na południu. Odetchniemy podobno dopiero we wtorek. 16-tonowy dźwig portowy przegrał walkę z żywiołem. Na nagraniu z portalu Trójmiasto.pl widzimy, jak stalowa konstrukcja popychana przez wiatr wpada do wody. Do zdarzenia doszło w porcie gdańskim. W wyniku tego zdarzenia nikt nie został poszkodowany. Nasze działania polegały tylko na zabezpieczeniu wycieku płynów eksploatacyjnych. Na miejscu wciąż działają służby portowe. Które przy użyciu specjalistycznego sprzętu rozpoczęły operację wyciągania dźwigu z kanału. Ale nie tylko na Pomorzu służby miały pełne ręce roboty. W całym kraju strażacy usuwali skutki nawałnic. Dziś Polskę zalała fala upałów. Żar lał się z nieba prawie w całym kraju. Ciężko mi chodzić i oddychać, a przemieszczać się trzeba. Noszę okulary, chodzę w cieniu, wychodzę rano. Lekarze apelują, żeby podczas upałów dbać szczególnie o dzieci i osoby starsze. Powinny pić dużo wody, ale nie tylko. Trzeba unikać wychodzenia w takich największych temperaturach, bo wtedy bardzo często dochodzi do omdleń. Te rady warto zapamiętać, bo to nie koniec upałów. Gorące powietrze z południowego zachodu sprawi, że jutro w niektórych miejscach temperatura może dojść nawet do 35 stopni Celsjusza. W związku z upałami IMGW wydało ostrzeżenia dla całego kraju. Na atak ciepła najbardziej będą narażeni mieszkańcy południowej Polski. Drugim niebezpiecznym zjawiskiem będą burze wkraczające do Polski już od godzin porannych. Spodziewamy się miejscami porywów wiatru nawet do 120 km/h. Do tego będzie padał ulewny deszcz, a także grad. Oprócz tego na Pomorzu lokalnie mogą jutro wystąpić trąby powietrze. Spokój w aurze ma dopiero przynieść wtorek, wtedy możemy liczyć na niewielkie ochłodzenie. Za chwilę powiemy o wyborach we Francji. A co jeszcze w programie? Nie jesteśmy traktowani jak pracownicy. W walce o równe prawa. Mogą być zwolnieni z dnia na dzień bez podania przyczyny. Zapach historii. Bardziej owocowy zapach, lekko cytrusowy. Jutro we Francji pierwsza tura przedterminowych wyborów parlamentarnych, w których pierwszy raz w historii skrajna prawica ma szansę zwyciężyć. "To krytyczny moment" - mówią ci, którzy przeciwko niej protestują. Zmiany aktualnej sytuacji we Francji chce 80% pytanych. "Nie" dla skrajnej prawicy to przesłanie trzeciej w ciągu dwóch tygodni manifestacji w Paryżu. Ich dojście do władzy byłoby historyczne. Konsekwencje ich rasizmu byłyby nie do przewidzenia, zabraliby nam też nasze podstawowe prawa socjalne, które tak bardzo we Francji kochamy. Partia faszystowska i rasistowska jest u bram władzy. To krytyczny moment, więc musiałam tu być. Zjednoczenie Narodowe - tak od 6 lat nazywa się Front Narodowy, który pół wieku temu założył Jean Marie Le Pen we współpracy z byłymi żołnierzami SS. Jego córka Marine i młody szef partii Jordan Bardella odcinają się od faszystowskiej historii ugrupowania. Sojusz, którym kieruję, jest jedyną wiarygodną, odpowiedzialną alternatywą, która odbuduje kraj z poszanowaniem instytucji, wolności jednostki i jedności narodu. I po raz pierwszy mogą liczyć na większość parlamentarną. Pomimo że lewica razem z tą skrajną stworzyła jedną listę, by zatrzymać drogę nacjonalistów do władzy. Odpowiemy na frustrację, zaniedbania, porzucenie, degradację i poczucie waszej bezsilności. Wybory we Francji to tak naprawdę 577 małych wyborów, bo tylu właśnie deputowanych jest w Zgromadzeniu Narodowym. W okręgach, w których żaden z kandydatów na posła nie uzyska 50% głosów, odbędzie się druga tura. Tutaj, na prowincji, ogromne szanse na zwycięstwo już w pierwszej mają tym razem kandydaci skrajnej prawicy. Marine Le Pen jest najlepsza, wreszcie ktoś zajmie się tym krajem. Jest blisko ludzi, odwiedziła ostatnio nasz lokalny rynek, wszystkim mówiła "dzień dobry", jest bardzo naturalna. Skrajna prawica, jak twierdzą eksperci, doskonale odpowiada na problemy, z którymi zmaga się Francja. Aż 80% ankietowanych deklaruje, że chce zmian, bo Francja chyli się ku upadkowi. Udało im się przekonać do siebie także część lewicowego elektoratu. To Francja z prowincji, która kiedyś żyła z przemysłu, albo miejscowości wiejskie, gdzie bezrobocie jest bardzo wysokie. Jeśli Zjednoczenie Narodowe dojdzie do władzy, Francja ograniczy swobodę poruszana się po strefie Schengen, import towarów z zagranicy i pomoc dla Ukrainy. Gdyby Joe Biden z taką werwą i pewnością siebie jak w Karolinie Północnej przemawiał podczas czwartkowej debaty, być może właśnie liczyłby kolejne sondażowe punkty, które zbliżałyby go do prezydentury. Dziś jednak od reelekcji jest dalej niż kiedykolwiek wcześniej, a do tego, że jest dobrym kandydatem, musi przekonywać nawet własnych współpracowników. Nawet bez wieczornej kawy Joe Biden ma powody do nieprzespanej nocy. Po czwartkowej debacie media nie zostawiają na nim suchej nitki. Komitet redakcyjny dziennika "New York Times" wezwał nawet prezydenta do rezygnacji z bitwy o Biały Dom. Zdaniem dziennikarzy "New York Times" do rezygnacji powinni przekonać Bidena jego bliscy. Z miłością, choć w zdecydowany sposób. Ale jeśli nie Biden, to kto? Bernie Sanders byłby świetny. Gavin Newsom byłby świetny. Kamala Harris byłaby świetna. Prawdopodobnie wiele opcji byłoby lepszych niż ta, którą mamy teraz. Sondaże nie dają Kamali Harris szans na pokonanie Trumpa. Dlatego amerykańskie media wskazują Gavina Newsoma, 56-letniego gubernatora Kalifornii. Sam Newsom odcina się od medialnych spekulacji. Nigdy nie odwrócę się plecami do prezydenta Bidena. I nie będzie musiał, prezydent zapewnia, że nie zamierza składać broni. Jestem tutaj, w Karolinie Północnej, z jednego powodu - ponieważ zamierzam wygrać w tym stanie w listopadzie. Jeśli faktycznie - jak twierdzą demokraci - podczas debaty urzędujący prezydent był przeziębiony, to błyskawicznie wrócił do formy. 14 godzin później w Karolinie Północnej przemawiał z dawną werwą i pewnością siebie. Komentatorzy byli zgodni - takiego Bidena Amerykanie powinni byli zobaczyć w czwartek. Sam prezydent przyznaje, że nie debatuje tak gładko jak kiedyś, wciąż jednak jest w stanie być dobrym przywódcą. Jego optymizm jest niezaprzeczalny. Aby odrobić straty po debacie, Biden musi jednak zarazić tym optymizmem nie tylko wyborców, ale i własnych współpracowników. W Karolinie Północnej najwyraźniej mu się to udało. Nie mają urlopów, świadczeń socjalnych, często nie dostają nawet minimalnej pensji, a z ich usług korzysta nawet 90% z nas. Kurierzy rozwożący jedzenie mówią "dość" i zakładają związki zawodowe, a wspierają ich artyści. Jak sztuka opowiada rzeczywistość, a przedstawienie teatralne może wywołać strajk? Iwan Strzelbicki pochodzi z Odessy. Od trzech lat jako kurier rozwozi jedzenie w Poznaniu. To stała praca dla internetowej platformy. Cały czas spadające zarobki, nie mamy żadnych praw pracowniczych, bo nie jesteśmy traktowani jako pracownicy tej firmy. Iwan i jego koledzy mogą w każdej chwili zostać zablokowani, czyli de facto stracić pracę. Kurierzy mierzą się z brakiem stabilności zarobków, brakiem płatnych urlopów, brakiem stabilności samego zatrudnienia. Stanisław Kierwiak dwa lata temu założył związek zawodowy kurierów jednej z platform gastronomicznych. Ta historia zainspirowała artystów Teatru Polskiego w Poznaniu. Powstał spektakl, który ukazuje życie kurierów i ich bunt. Nas, żebyśmy mogli żyć luksusowo, obsługują źle opłacani, wykonujący słabe zajęcia. Sztuka, w której widz aktywnie uczestniczy w akcji. Może wcielić się w kuriera i poczuć, jak wygląda praca zarządzana przez internetowy algorytm. Pracodawcą staje się niejako algorytm, który tobie jako pracownikowi zleca poszczególne zadania i decyduje, jakie zadania masz wykonać. Wkrótce po premierze sztuki powstał związek zawodowy kurierów wszystkich platform. Był dla nich swoistym katalizatorem działania. W spektaklu kurierzy zakładają ten związek zawodowy, a dwa tygodnie później byłem na strajku pracowników poznańskich kurierów, którzy również postanowili założyć związek zawodowy, mamy takie przemieszanie tej rzeczywistości. Sytuacja kurierów musi zostać w Polsce uregulowana, bo musimy wdrożyć unijną dyrektywę. Chodzi o to, żeby inspektor pracy mógł wydawać decyzje administracyjne przekształcające umowę cywilno-prawną w stosunek pracy, nie wymagałoby to żadnego wysiłku ze strony osoby, która jest wykorzystywana, która jest w trudnym położeniu, bo inspektor zająłby się całą sprawą. Kurierzy mieliby więc szansę na normalne zatrudnienie. Pierwszy raz mamy szansę odzyskać kontrolę nad procesem technologicznym, którą straciliśmy parę lat temu, pozwalając wielkim cyfrowym zachodnim korporacjom robić, co chcą, zatrudniać ludzi półlegalnie, w ogóle ich nie zatrudniać, łamiąc ich prawa. Polska ma dwa lata na wprowadzenie unijnej dyrektywy, która ma ucywilizować sytuację pracowników platform. Teraz cała sztuka polega na tym, aby zmusić platformy do przestrzegania nowego prawa. I o tym także jest ta sztuka. Na co dzień często mają zupełnie inne zadania, ale gdy przychodzi potrzeba, są gotowi natychmiast nieść pomoc. Ochotnicy z Ratownictwa Medycznego Polskiego Czerwonego Krzyża właśnie spotkali się z grupami z innych państw, by wymieniać doświadczenia i wspólnie się szkolić. Wyzwań jest wiele, a jednym z kluczowych - wojna w Ukrainie. Ćwiczą, bo chcą być gotowi na każdą sytuację. Grupy Ratownictwa Medycznego Polskiego Czerwonego Krzyża to ochotnicy, którzy na co dzień wspomagają ratowników zawodowych. Marcin Kowalski jest szefem działu informatyki w szpitalu, a po pracy - ratownikiem z wieloletnim stażem. Pomagał między innymi w 2006, kiedy zawaliła się hala Międzynarodowych Targów w Katowicach. Dziś w ramach ćwiczeń grup PCK z Polski, Litwy, Niemiec, Hiszpanii i Stanów Zjednoczonych dzieli się swoim doświadczeniem. Plusem tego konkretnego spotkania, tych ćwiczeń jest 120 osób z całej Polski, więc doskonalimy umiejętności koordynacji pracy dużych zespołów. Dzisiejsze zadanie polega na odnalezieniu kilkudziesięciu osób w gruzowisku. To ważne umiejętności także w kontekście wojny w Ukrainie. Nigdy nie wiemy, z jakim zagrożeniem przyjdzie nam się zmierzyć w przyszłości, dlatego chcemy ćwiczyć, trenować, aby nasze umiejętności były na najwyższym poziomie. Są tu zresztą także ratownicy, którzy w podobnych ćwiczeniach brali udział za naszą wschodnią granicą. Ci strażacy pracują po prostu w kamizelkach kuloodpornych, najpierw wpuszczają minerów, którzy badają cały teren, czy jest bezpieczny, czy dostęp jest możliwy. Działania w trudnych warunkach, wymianę doświadczeń i koordynację działań doceniają także uczestnicy z Litwy. Współpracujemy, ponieważ jesteśmy jedną wielką światową organizacją. To międzynarodowe partnerstwo także nabiera większego znaczenia w kontekście wojny w Ukrainie. Ostatnie dwa lata w naszym przypadku od strony koordynacji działań ratownictwa skupiają się na tym, żeby przeanalizować, co nie chcielibyśmy, ale może nas spotkać na terenie naszego kraju. Dlatego ćwiczenia odbywają się w bardzo ciężkim terenie, a dziś także dodatkowo w trzydziestostopniowym upale. Ale nikt tu nie narzeka. Myślę, że jak jesteśmy przygotowani, przeszkoleni w tak trudnych warunkach, to każde inne będą dla nas po prostu łatwe. Liczą, że okazji do działań będzie jak najmniej, ale są gotowi nieść pomoc w najtrudniejszych okolicznościach. W Polsce jest 18 grup ratownictwa medycznego, w których w gotowości jest 450 osób. Teraz w "19:30" opowieść o wyjątkowym miejscu, gdzie zapachy zabytków zamyka się w specjalnych flamastrach. To projekt polskich i słoweńskich naukowców, którzy na początku odkryli, jak pachnie dzieło Leonarda Da Vinciego. Dama z gronostajem, jaka jest, każdy widzi. Zapach historii. Ale jak ona pachnie, wie niewielu. Pierwsza nuta sugeruje taki bardziej owocowy zapach, lekko cytrusowy. Natomiast w tle wyczuwa się taki zapach wosku, drewna. Pachnie troszeczkę deską orzechową, na której obraz jest namalowany. Aby złapać coś tak ulotnego jak zapach, w ruch poszła specjalna aparatura. Tutaj mamy pompkę specjalistyczną z rurką absorpcyjną. W niej jest sorbent, na który wyłapujemy lotne związki organiczne składające się na zapach. Odotheka to pierwszy taki projekt na świecie. Krakowscy i Lublańscy naukowcy we współpracy z muzealnikami tworzą bibliotekę wiedzy o zapachu zabytków. Nie będzie to tradycyjne muzeum, nie będzie też fiolek ani flakonów. Zapach zamknięto w specjalnym flamastrze. Zapach jest zapisem historii obiektu. Zapisem, który jest nieoczywisty, dlatego tak fascynujący. Pokazuje, że dzieło sztuki to jest bardzo konkretny przedmiot w bardzo konkretnym miejscu. W miejscu, w którym dotąd dbano, żeby nie było żadnego zapachu, bo każdy związek organiczny w muzeum jest zagrożeniem dla dzieł sztuki. To się jednak zmienia, Zupełnie inaczej zaczęłam postrzegać zapach. Zapach obiektu poprzez szeroki jego kontekst i zapach samego dzieła. Obraz da Vinciego jest pierwszym, którego zapach odtworzono. Projekt zakłada też zbadanie dzieł Wyspiańskiego takich jak Macierzyństwo czy Dziewczynki z Chryzantemami Olgi Boznańskiej. Pachnących artefaktów będzie jeszcze więcej. Z takich niezwykłych obiektów, które będziemy badać, to jest zapach dokumentu, na którym spisano część Hołdu Pruskiego. Bo zapach jest jednym z bodźców, który oddziałuje na nasze emocje, samopoczucie czy zachowanie. Zapach jest też ogromnym źródłem przyjemności, ponieważ jak żaden inny zmysł wiąże stany emocjonalne i wszystkie inne wrażenie zmysłowe. Niedługo każdy będzie mógł poczuć historię, i to dosłownie. Takie chwilę pamięta się długo, kiedy dziecko kończy wielomiesięczne leczenie onkologiczne - to ogromny sukces całej kliniki. Recepta na niego to szczegółowa diagnostyka i leczenie szyte na miarę, czym może się pochwalić na przykład Instytut Matki i Dziecka. Tryumf pacjentki i całej kliniki po zakończeniu leczenia onkologicznego. Ula po dziewięciu miesiącach leczenia raka kości może odetchnąć. Ula miała celowane leczenie onkologiczne, potem - operację. Liczyła się z tym, że może stracić rękę. Mówiła nam jeszcze w szpitalu. Pierwsze, co zrobiłam, to dotknęłam palców i po prostu się tak ucieszyłam, że ją poczułam, że cała się zapłakałam. Do momentu kiedy córka wyjechała ze słowami: "Mamo ja mam rękę, yo nie wiedzieliśmy, co będzie. Lekarze zastosowali szczególną metodę. W okolice nadgarstka wszczepiono unaczyniony przeszczep fragmentu kości pobranego z nogi. Da to szansę na asymilację tej kości w nowym miejscu, a tym samym zachowanie pełnej funkcji kończyny. A to inna pacjentka, Hania, bohaterka naszego materiału sprzed 7 lat. Zachorowała, kiedy miała trzy miesiące. Była najmłodszym na świecie dzieckiem, któremu wszczepiono endoprotezę kości ramiennej. To uratowało ją przed amputacją. Jeżeli coś nas niepokoi, to nie gdybać, od razu uderzać do odpowiedniego lekarza. Jeszcze kilkanaście lat temu szanse wyleczenia miało czworo na dziesięcioro dzieci. Dziś sukces leczenia jest u ponad 80 procent pacjentów. Szybka diagnostyka, włączenie dobrej terapii o czasie pozwala nam dość szybko osiągnąć sukces i pozwolić dziecku wyjść do domu w zdrowiu. Tak uroczystych pożegnań Fundacja Herosi organizuje w tej klinice bardzo dużo. Kilkanaście razy miesięcznie, a nawet zdarza się, że wychodzi jeden pacjent po drugim codziennie. Leczenie dzieci z chorobami onkologicznymi w Polsce dziś jest porównywane z najlepszymi klinikami na świecie. Kluczem powodzenia leczenia jest jednak to, żeby dziecko trafiło do kliniki wyspecjalizowanej w leczeniu określonego rodzaju nowotworu. Konie mechaniczne zamiast tradycyjnych, czyli brukselski pomysł na ekologię. Stolica Belgii jako pierwsza rezygnuje z tradycyjnych dorożek, ale stawia warunek - te na miarę XXI wieku mają dobrze komponować się z wielowiekową architekturą. W całej historii jest także mocny polski akcent. Konne powozy na brukselskim rynku można zobaczyć już tylko na obrazku. Wciąż je maluję, bo obraz wygląda z nimi ładniej, ale powozy bez koni są lepszym rozwiązaniem dla zwierząt. Dlatego w belgijskiej stolicy jako pierwszej w Europie konne bryczki zastąpiono elektrycznymi. Woźnicom korzystającym z koni mechanicznych na brukselskim rynku postawiono jednak warunek. Chcieliśmy, by nowoczesne powozy mimo wszystko dobrze komponowały się z zabytkową, wpisaną na listę UNESCO architekturą naszego najpiękniejszego na świecie Starego Miasta. Na zapotrzebowanie Brukseli odpowiedział polski producent dorożek. Elektryczne zaprzęgi wożące turystów po belgijskiej stolicy pochodzą z Poznania. Pierwszy prototyp zbudowałem dla siebie i tak stwierdziłem, że się da tym jeździć, i tak klient przyjechał, popatrzył i tak zamówił następne, następne, i tak się to potoczyło. Naładowany akumulator takiej dorożki pracuje aż 120 godzin. Ale to nie jedyna zaleta. Konie trudniej się prowadzi, bo to zwierzęta, ciężko zmienić im trasę, której raz się nauczyły. W elektrycznej dorożce to my mamy pełną kontrolę. Krakowskim dorożkarzom nie podobają się takie innowacje. Koń jest koń, jest to tradycja, jest wpisana w Kraków. W Krakowie na razie nikt nie planuje zamiany dorożek na bryczki elektryczne. Jedyne ograniczenie, jakie teraz wprowadzono, wynika z upałów: konie wjeżdżają na Rynek tylko po 19:30. Nie bardzo to sobie wyobrażam, mogą być jakieś meleksy i tak dalej, ale to nie będzie mieć nic wspólnego z dorożkami, które są w tej chwili. Ludzie bardzo chętnie na to patrzą, uśmiechają się na widok dorożki. Choć w elektrycznej dorożce zainstalowano tradycyjny dzwonek, to za stukotem kopyt tęskni część turystów w Brukseli, choć nie wszyscy. Razem z mężem żałujemy, że nie ma już koni przy bryczkach, z nimi było po prostu ładniej. Są elektryczne? To perfekcyjne rozwiązanie, to znaczy, że nie produkują spalin i są dobre dla zwierząt. Nie lubię patrzeć, jak te konie ciągną bryczkę, bo to jest dla nich bardzo męczące, np. jak w górach też tak jeżdżą, potem tak się męczą. Pomysł na pewno wart przemyślenia. Tradycyjnie w sobotę TVP Info zaprasza na "Sto pytań do". Dziś będzie okazja, by bliżej poznać Krzysztofa Hołowczyca. Dziś "100 pytań do..." człowieka, którego chyba nie muszę przedstawiać. Jak myślimy twarz Motorsportu, to mówimy - Krzysztof Hołowczyc. Kierowca, ale nie byle jaki. Prosta robota. Drodzy państwo, przejechał naprawdę Polskę wzdłuż i wszerz pewnie z kilkadziesiąt razy, nie mówiąc już o całym świecie. I o tych wszystkich przygodach będziemy mówić już za chwilę. Zapraszamy serdecznie. W sobotnim wydaniu "19:30" to już wszystko, dziękuję. Że wybrali państwo Telewizję Polską. Dobrego wieczoru, do zobaczenia.