Dywersanci. 32 zatrzymanych za akty rosyjskiej dywersji w Polsce. Ni¼ odchodzi. Powoli ustaj@ ulewy, pogoda wraca do normy. Szykuj@ si- zarzuty. Robert Bąkiewicz stanie przed prokuratorem. Siedzi w Czechach, bo tam go złapali na podpaleniach, ale podpalał też w Polsce, a polecenia dostawał z Moskwy. 27-letni Kolumbijczyk, zidentyfikowany przez ABW jako sprawca podłożenia ognia pod dwa składy budowlane w Warszawie i Radomiu w maju zeszłego roku. Rosyjski ślad jest tak wyraźny, że pokazuje nawet instrukcje, jak podpalić i czym się przemieszczać. Za terroryzm może mu grozić dożywocie. Już wiadomo, że to ten 27-letni Kolumbijczyk odpowiada za ten pożar. 30 maja zeszłego roku podpalił skład budowlany w Radomiu. Dzieło rosyjskich służb wykonane rękami najemnika. Przygotowywał koktajle Mołotowa, przygotowywał dokumentację - tą którą miał przekazać potem rosyjskiej propagandzie, żeby pokazała, jakich podpaleń dokonuje. W czerwcu w czeskim sądzie usłyszał wyrok 8 lat więzienia. Po podpaleniach w Polsce pojechał do Pragi i podłożył ogień w zajezdni autobusowej. Rosjanie wykonawców takich zadań werbują przez media społecznościowe. Motywacja może być bardzo różna - ideologiczna, ekonomiczna, mieszana, jak również szantaż i zastraszenie. Jak ustaliły służby, dla Kolumbijczyka liczyły się tylko pieniądze. Teraz będzie odpowiadać za działalność terrorystyczną. W tym wypadku Kolumbijczyk narażony jest na karę od 10 lat pozbawienia wolności nawet do dożywocia. Sabotażyści wynajęci przez Kreml byli szczególnie aktywni w zeszłym roku. Ukrainiec Serhij S. w styczniu dostał zlecenie na podpalenie fabryki farb we Wrocławiu. Stanął przed sądem i trafił na 8 lat do więzienia. To Białorusin Stiepan K. - w kwietniu zeszłego roku w Warszawie podpalił market budowlany. Na wyrok czeka w areszcie. Za kratami też Daniil B. z Ukrainy - jeden ze sprawców tego gigantycznego pożaru. 12 maja spłonęło Centrum Handlowe przy Marywilskiej w Warszawie. W tym samym miesiącu dwa pożary wywołał namierzony przez ABW Kolumbijczyk. My w tej chwili mamy zatrzymane i podejrzane 32 osoby, i te podejrzenie jest uzasadnione, o współpracę z rosyjskimi służbami. Rosjanie mówili - podpalcie coś, żeby było zamieszanie. Według ekspertów pożary służą Kremlowi do propagandy w Rosji i paniki w Polsce, a nie do wielkich zniszczeń. Ich jest kilka rocznie, więc nie należy z tym przesadzać, to jest obliczone wyłącznie na to, żeby nastraszyć opinie publiczną. Wpisuje się to w kontekst tak zwanej doktryny Gierasimowa, czyli inaczej teorii chaosu, polegającej na tym, żeby zdestabilizować państwo. I jak sugeruje premier, nie tylko poprzez pożary, ale też zamieszanie na granicach. Nie mamy wątpliwości, że działalność rosyjskich służb dotyczy niektórych środowisk politycznych. Walka z rosyjską dywersją wymaga ścisłej współpracy służb polskich i zagranicznych. Kolumbijczyka namierzono dzięki pomocy Czechów, Ukraińca powiązanego z podpalaczami Marywilskiej dzięki wsparciu Litwinów. Ważnym elementem jest też obywatelska postawa. Powiadamianie odpowiednich służb czy organów o, nazwijmy to, incydentach czy pewnych podejrzanych sytuacjach nie jest niczym zdrożnym. A może powstrzymać sabotażystów sterowanych z Moskwy. Powoli wynosi się znad Polski, ale jeszcze jest groźny pa północnym wschodzie. Niż genueński wystawia rachunek za dni ulew jak ściana wody, zalane ulice, piwnicy, partery. Za hektary, które nie doczekały żniw i grozę wspomnień z września zeszłego roku. Co i gdzie woda przyniosła i co zabrała tym razem? To nie była spokojna noc w Sochaczu w Warmińsko-Mazurskiem. Woda zalała rondo, drogę przez wieś oraz trasę na plażę powodując chaos. Podobna sytuacja w pobliskim Tolkmicku, gdzie woda płynęła ulicami miasta. To była powódź błyskawiczna. Ta woda nie miała gdzie uciekać. przebiła się przez most i zalała Tolkmicko prześliczne, i to była taka masa wody, że to chyba wróżka Harry Pottera to zrobiła. Wylewająca rzeka Kumiela obudziła mieszkańców ulicy Wyspiańskiego w Elblągu. Dosłownie na ulicy to było moment do skrzynki samochody to się zanurzały. Sąsiedzi alarmowali się nawzajem, żeby ratować auta. To auto stoi moje zalane. Miałem jechać do szpitala zdjąć holtera. Nie wiem, teraz będzie trzeba taryfę zamówić i jechać. No jest tragicznie. Woda wlewała się do piwnic bloków i domów. Żeby nie sąsiedzi i piasek w piwnicy, to byśmy popłynęli, tak że jest masakra. Strażacy walczyli, żeby woda nie zalała szpitala w Elblągu. Można optymistycznie powiedzieć, bo tak to trzeba spojrzeć, że szpital został obroniony wspólnymi siłami. To już województwo pomorskie i ulica Żeromskiego w Nowym Dworze Gdańskim. Po prostu jest tragedia. Wszyscy sąsiedzi są pozalewani. To była największa ulewa w tym regionie od 8 lat. Efekt - 300 domów podtopionych. Całą noc nie spaliśmy, pompowaliśmy wodę. W piwnicy mamy 5 cm wody, sprzęty zalane. Minionej doby strażacy interweniowali w Polsce ponad 3000 razy. Rano zebrał się sztab kryzysowy. Noce o największym zagrożeniu poza nami. Służby pozostają nadal w gotowości, bo jak pokazują ostatnie lata - pogoda jest nieprzewidywalna. Po południu ministrowie odwiedzili zalane miejscowości. Chciałem podziękować bardzo serdecznie wojskom obrony terytorialnej. Widzimy, jak są zaangażowani w Elblągu, widzieliśmy ich w innych miejscach. Serdecznie dziękuję. Sytuacja pogodowa poprawiła się. Z wczorajszych alertów IMGW dziś zostały już tylko te dla Suwałk i Augustowa. Choć dalej należy spodziewać się opadów. Przynajmniej do czwartku piątku aura będzie sprawiała problemy opadowe i opady będą u nas w kraju występowały. Ale ich intensywność nie powinna budzić niepokoju. A we wtorek, w "19:30" powiemy jeszcze m.in.: Droga do ustępstw. Do tanga trzeba trojga, a być może nawet i pięciorga, bo to czterech koalicjantów i prezydent. Mam nadzieję, że na spotkaniu z PSL będziemy w stanie takie porozumienie osiągnąć. Urzędnicza machina. List papierowy do osoby niewidomej - to jest śmiechu warte. Przepisy nie pozwalają wypłacać renty w drodze wyjątku. Prokuratura w Szczecinie przymierza się do zarzutów dla Roberta Bąkiewicza. Jego Ruch Obrony Granic buszował na zachodniej granicy, rzekomo wyręczając służby w wyłapywaniu nielegalnych imigrantów. Sukcesów nie było, za to panu Bąkiewiczowi zdarzyło się pod adresem funkcjonariuszy użyć, delikatnie rzecz biorąc, nieprzemyślanych słów, o których dość kłopotliwie dla Bąkiewicza wspomina polski Kodeks karny. Nie wykonuje się rozkazów, które hańbią polski mundur. Rozumie pan? Za to zdanie, które na granicy w Słubicach wypowiedział do pograniczników, Robert Bąkiewicz ma usłyszeć zarzuty. Sprawę analizuje prokurator w Gorzowie. Po tej analizie podejmie dalsze decyzje i czynności w sprawie. Jarosław Kaczyński uważa, że to atak obecnej władzy, i staje w jego obronie. Jest człowiekiem wielkiej zasługi dla Polski. Jarosław Kaczyński lubi mieć pod ręką cyngla, a to jest klasyczny cyngiel. Cyngiel i, zdaniem Mariusza Witczaka, oszust wymagający monitorowania. To jest kanciarz patriotyzmu, to jest oszust patriotyzmu, który w sposób nieuprawniony wyciera sobie gębę polską flagą i polskim hymnem. Polityk koalicji nie ma wątpliwości, że szef Ruchu Obrony Granic jest pod specjalną ochroną PiS-u, tworzy dla Pisu bojówki, dzieli, straszy i obraża społeczeństwo, a od niedawna także służby. Macie honor chociaż? Ile macie tego honoru w sobie? "Murem za polskim mundurem" najwyraźniej przestało być hasłem prawicy. Jak rządziło PiS, czyli jego koledzy partyjni, to był murem za polskim mundurem, a jak przestało rządzić PiS, to zaczął atakować strażników granicznych i ich obrażać i to jest najlepszy dowód na to, że pan Bąkiewicz nie jest żadnym obrońcą czegokolwiek. A prawica już nie murem za polskim mundurem, ale murem za Robertem Bąkiewiczem. To nie jest obrażanie, to jest uzmysłowienie ludziom, żeby nie uczestniczyli w wykonywaniu takich rozkazów, adwokat go przed tym wybroni. A jak adwokatowi się nie uda, to zawsze może on liczyć na prezydenta. Częściowo ułaskawił go niedawno Andrzej Duda. Robert Bąkiewicz nie musi odbyć prac społecznych za zepchnięcie ze schodów kobiety. Mecenas Jerzy Jurek zwraca uwagę, że nadal Bąkiewicz winien jest jego klientce pieniądze, w tej kwestii ułaskawienia nie było. Rozważa wystąpienie o wyjawienie majątku, bo trudno mu uwierzyć, że lider narodowców jest niewypłacalny. Wedle mojej wiedzy przejmuje, zakłada stowarzyszenia, fundacje, aby prowadzić tę działalność polityczną. Sam Robert Bąkiewicz w Internecie odpowiada na próby postawienia mu zarzutów. Hańba, polityczna zemsta. Boją się tchórze, boi się Tusk, bo wiedzą o tym, że kwestią dotyczącą oporu wobec masowej migracji obudziliśmy miliony Polaków. A rzecznik rządu trwa przy słowach, że to działanie w interesie Kremla. Albo robi to świadomie, albo nieświadomie. Obie opcje są dyskwalifikujące dla takiej osoby w życiu publicznym. Innymi słowy może ktoś być albo świadomym agentem, albo pożytecznym idiotą. Innych możliwości nie ma. Prokuratura ma jutro podjąć decyzję, czy Robertowi Bąkiewiczowi zostaną postawione zarzuty. W kampanii wyborczej entuzjazm obietnic był wspólny, a sprawy proste, ale w realnym rządzeniu światopoglądy doszły do głosu i pogrzebały koalicyjne plany na związki partnerskie i prawo aborcyjne. Nie było trzeba prezydenckiego weta, by projekty utknęły w politycznych tej samej większości sporach. Teraz jest plan na zrzucenie hamulca, a z zakrętu na prostą zamierzają wyjść Lewica i ludowcy. Czas kłótni w koalicji się skończył. Tak ludowcy deklarują, że chcą pójść na kompromis w trzech dzielących dotąd koalicję kwestiach. Na pierwszy ogień mają pójść związki partnerskie. Się dogadamy, chcę wam powiedzieć. Pierwszy sprawdzian - w najbliższych dniach podczas takiego spotkania. Chcemy obydwaj ten temat zakończyć, przegadać, zakończyć, przyjąć jakąś wersję. Na to czeka kilka milionów osób. Wśród nich Jakub i Dawid, którzy osiem lat temu wzięli ślub na Maderze. W Polsce mimo batalii sądowej nie jest on uznawany. W Portugalii jesteśmy małżeństwem, mamy wszelkie prawa. W Polsce jesteśmy jak obcy sobie ludzie, nie mamy po sobie dziedziczenia, nie mamy wspólności majątkowej, nie możemy dowiedzieć się o stanie zdrowia. Pod tym względem Polska jest w unijnym ogonie. Na tej mapie na czerwono zaznaczone są kraje, w których nie ma żadnych regulacji dla par nieheteronormatywnych. Polska już trzykrotnie była wzywana przez Europejski Trybunał Praw Człowieka do zmiany prawa. Liczymy na to, że nasza klasa polityczna stanie na wysokości zadania i dojdzie do jakiegoś porozumienia. Ja osobiście też, jako osoba, która już blisko 26 lat jestem z partnerem w związku partnerskim, chciałabym się doczekać tego, że nie musimy brać ślubu cywilnego, tylko możemy zawrzeć związek partnerski. W grze są trzy projekty: Lewicy, którym we wrześniu ma zająć się Sejm, PSL, który jest przygotowywany, i rządowy, który utknął na etapie prac legislacyjnych. One są przygotowane po to, żebyśmy mogli podjąć decyzję, co tak, a co nie w tym projekcie może zostać. A wie pani, co tak, a co nie? Jeszcze tego nie wiem, ale mam nadzieję, że na spotkaniu z PSL będziemy w stanie takie porozumienie osiągnąć. Jest zgoda w sprawie: dziedziczenia, prawa do informacji medycznej, organizacji pochówku i wspólnego rozliczania podatków. Kwestie sporne to nazwisko, opieka nad dziećmi, treść przysięgi i miejsce ceremonii. Ja uważam, że to powinien być urząd stanu cywilnego. Ludowcy wcześniej mówili: notariusz. Ale teraz doszło słowo: kompromis. W tym przypadku do tanga trzeba trojga, a być może nawet i pięciorga, bo to czterech koalicjantów i prezydent. Inaczej tego nie pchniemy do przodu. Lepiej zrobić mały krok do przodu, ale zrobić, po to, żeby obywatelkom i obywatelom, którzy chcą żyć w związkach partnerskich, ułatwić życie w codziennych sprawach. Zasada małych kroków ma dotyczyć także aborcji. Obecnie na stole są trzy projekty, dotyczące jej depenalizacji, liberalizacji oraz powrotu do kompromisu aborcyjnego. Ten ostatni jako jedyny ma teraz szansę na przyjęcie. Czasami trzeba po prostu małą łyżeczką, a nie chochlą. To oznacza, że na realizację tej przedwyborczej obietnicy... Prawo do legalnej aborcji do 12. tygodnia. ...trzeba będzie poczekać. Tu o kompromis będzie trudno. Jeśli chodzi o liberalizację prawa aborcyjnego, ja takiej kompromisowej sytuacji nie widzę, bo nie można handlować prawami człowieka, prawami kobiet. Co innego rozwody. W koalicji jest zgoda, że jeśli nie ma dzieci i kwestii spornych, para powinna mieć możliwość rozwiązania małżeństwa u notariusza. To by odkorkowało, mówiąc kolokwialnie, sądy. Sprawy rozwodowe bardzo często ciągną się latami. Latami na legalizację związków czekają też takie pary. To internetowy licznik, który według zapowiedzi koalicjantów niebawem ma się zatrzymać. Donald Trump z 50 dni na pokój daje Putinowi góra 12. Ultimatum skraca kalendarz, bo amerykański prezydent, jak mówi, jest Putinem rozczarowany i potrafi przewidzieć jego nadal agresywne kroki. Jeśli Rosja nie siądzie do pokojowych rozmów, będą sankcje i cła. Rosja odpowiada tweetem Dmitrija Miedwiediewa "Każde ultimatum to krok w kierunku wojny". Donald Trump traci cierpliwość do Władimira Putina. I skraca ultimatum dla Rosji. Jeśli w ciągu maksymalnie 12 dni nie będzie postępów w sprawie zakończenia wojny, Rosja ma poczuć konsekwencje. Nie ma sensu czekać. Naprawdę. Wcześniej było 50 dni. Chciałem być hojny, ale nie widzimy żadnego postępu. Na tak jasny sygnał czekali Ukraińcy. Rosja robi wszystko, żeby sabotować wysiłki na rzecz pokoju i przedłużać tę wojnę. Trump ma już w ręku konkretne narzędzie: cła i sankcje wtórne, które mogą uderzyć nie tylko w Rosję, ale także w jej głównych partnerów handlowych. Najmocniej odczują je Chiny i Indie, kluczowi nabywcy ropy. Rozmowy z Putinem to jak próba karmienia rekina z ręki. Ten człowiek ma krew na rękach. To rzeźnik swoich obywateli i narodu ukraińskiego. Rozumie tylko jedno: siłę. Zegar tyka. Rano rosyjskie media propagandowe unikały tematu. Najwyraźniej czekając na oficjalną reakcję Kremla. Przyjęliśmy do wiadomości wczorajsze oświadczenie prezydenta Trumpa. Specjalna operacja wojskowa trwa nadal. Pozostajemy zaangażowani w proces pokojowy. W rosyjskim wydaniu po raz kolejny to brutalne ataki na cywilów. Sklep. Cerkiew. Szpital położniczy. Tylko tutaj zginęły trzy osoby. Wybiegliśmy, gdy nastąpił pierwszy wybuch, a gdy nastąpił drugi, wszystko zostało zniszczone. Tu nie ma mowy o przypadku. Na zakład karny w obwodzie zaporoskim spadły 4 bomby. Zginęło 17 więźniów, 42 zostało rannych. Prawdopodobnie ewakuujemy ich w bezpieczniejsze miejsce, obecnie pracujemy nad rozwiązaniem. Groźby USA mogą doprowadzić do wojny Rosji z USA, straszy były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew. Kreml zdaje się ignorować upływający czas i zbliżające się ultimatum amerykańskiego prezydenta. A ten na razie otwiera kolejne pole golfowe i czeka na reakcję. Hulajnoga - to nigdy nie brzmiało groźnie, bo przecież to nawet nie rower, ale czasy się zmieniły, parametry też. Dziś hulajnoga gna dziesiątki kilometrów na godzinę, nie wymaga ani uprawnień, ani odpowiedniego wieku. W wypadkowych statystykach rzecz zaczyna wyglądać coraz bardziej niepokojąco, więc hulajnogi obrastają w przepisy. Kolejne mogą pozwolić na mierzenie i ograniczanie ich mocy. Tak wygląda jazda bez kasku i bez głowy. Ogromne szczęście sprawiło, że chłopcu nic poważnego się nie stało. Kierujący hulajnogą jest niechroniony przez nic, to jest tylko i wyłącznie jego ciało. O tym dobitnie przypominają takie nagrania. Niemal każdego dnia dochodzi do wypadków z udziałem hulajnóg i rowerów elektrycznych. Wczoraj w Poznaniu nastolatek potrącił pięcioletnią dziewczynkę. Kierujący nie posiadał karty rowerowej, a co za tym idzie, uprawnień do kierowania taką hulajnogą elektryczną. Bo żeby legalnie jeździć takim jednośladem, wystarczy mieć 10 lat i kartę rowerową. Karta hulajnogowa nie byłaby takim dziwnym pomysłem. Zanim ktoś włączy się do ruchu, potrenował trochę, zobaczył, jak to się rozpędza, jak się zatrzymuje. Takim sprzętem - zgodnie z prawem - możemy jechać maksymalnie 20 km/h, ale przepisy często nie są hamulcem. W dzisiejszej dobie Internetu każdy może sobie ten ogranicznik ściągnąć. Są też hulajnogi przystosowane do ekstremalnych prędkości. Ta hulajnoga jedzie z prędkością ponad 70 km/h, bez problemu wyprzedzając samochody, a i przy mniejszych prędkościach na hulajnodze może powinąć się noga. To małe kółko nie jest w stanie przeskoczyć przez jakąś dziurę, rozpadlinę czy krawężnik i wtedy mamy problem. A kiedy dodamy do tego brawurę, to mamy gotowy przepis na katastrofę. Nie patrzą na to, czy idzie ktoś przed nimi, czy mogą kogoś zahaczyć, czy dziecko... Ja sama zostałam potrącona i pan sobie pojechał. Tylko w tym roku doszło do ponad 600 wypadków z udziałem hulajnóg, 5 osób zginęło, a aż 619 odniosło obrażenia. W walce o bezpieczeństwo na ulice ruszyli policjanci, niestety póki co bywa to walka z wiatrakami. Mamy wiedzę, jakie te hulajnogi powinny być, ale nie mamy póki co urządzenia, żeby to badać. To niebawem może się zmienić. Policja rozważa zakup holenderskiego sprzętu, który pozwala zmierzyć moc elektrycznych jednośladów. Pierwszy raz testowałem takie urządzenie i mogę potwierdzić, że mogłoby być ono dla mnie i dla naszych policjantów ogromną pomocą. Oprócz mandatów bezpieczeństwo mogą poprawić też zakazy. W Finlandii od niedawna hulajnoga elektryczna jest tylko dla tych, którzy skończyli 15 lat. Hulajnoga nie brzmi groźnie. To niewinne urządzenie, które możemy kupić dziecku na komunię. Do wprowadzenia limitu wieku w Polsce droga jeszcze daleka, ale wiele wskazuje, że już niedługo każdy, kto nie skończył 16. roku życia, będzie musiał na przejażdżkę zakładać kask. Panią Katarzynę okaleczyło życie, a teraz urzędnicza machina może dołożyć swoje. Straciła wzrok, dostała rentę, ale musi oddać ponad 50 tys. złotych, bo albo renta, albo praca, a mama, która za panią Kasię czytała decyzję o rencie, ten akapit przeoczyła. Teraz sprawa jest w sądzie, bo przepis to przepis, ale życie to życie, więc Kasia pyta, czy państwo to słowo, które czasem się pisze z dużej litery. Nie daję rady. Już psychicznie zaczynam siadać. Z dnia na dzień z pełnej życia, głodnej wyzwań dziewczyny stała się osobą całkowicie zależną od innych. Pani Katarzyna straciła wzrok i niemal całkowicie słuch. Bardzo silne bóle brzucha i wymioty. Cały rok chodziłam od szpitala do szpitala. Była umowa, że usuwają kamicę żółciową. Ale bez jej wiedzy usunięto również fragment trzustki. Przeżyła trzy sepsy. W międzyczasie stanęło jej serce. Dostała taki mocny wstrząs, że uszkodziło to system, nerwy słuchowe oraz poszło w gałki oczne. Ze szpitala wyjechała już na wózku. Sporo jak na 27-letnią dziewczynę. Do podziału razem z mamą miały jej emeryturę - 2700 zł. Renta Kasi nie przysługiwała, a stażu pracy nie zdążyła wyrobić. Ktoś nam powiedział, że jest coś takiego jak renta w drodze wyjątku. Dostałam tę rentę dopiero, jak sprawa poszła do sądu. Tylko że to wszystko było wysłane papierowym listem. Papierowy list - słowo klucz. Po kilku latach zaczęła pracę na pół etatu jako copywriterka w Fundacji Możesz. Kiedy ktoś taki dostaje szansę, możliwość bycia wśród ludzi, budowania z powrotem poczucia własnej sprawczości, wie, że jest potrzebny, to przywracamy sens życia takiej osoby. I tu wracamy do papierowego listu. Po dwóch latach przyszło kolejne pismo z ZUS-u. Wezwanie do zwrotu ponad 51 tys. złotych. Nie mam takiej kwoty. przepraszam, ale list papierowy do osoby niewidomej? To jest śmiechu warte. Bareja by lepiej nie wymyślił. Rozumiem frustrację i rozżalenie pani Katarzyny. To jest dla mnie oczywiste, ale przepisy nie pozwalają wypłacać renty w drodze wyjątku osobom, które podjęły pracę. Trwa walka w sądzie. Zgodnie z przepisami środki powinny zostać zwrócone. Ale przez dwa lata nikt nie zareagował. Administracja spała. Mam nawrót depresji. Nie mogę poradzić sobie z tym wszystkim. Ja chce być normalnym człowiekiem. A oni mnie karzą za to, że chcę żyć jak normalny człowiek. Kasia nie prosi o litość. Prosi o zmianę prawa. We Wrocławiu 80 dzieci z Azji, Afryki i Europy przez dwa tygodnie tworzyło widowisko "Siła przyjaźni". Spektakl do obejrzenia wkrótce we wrocławskim teatrze Capitol, a do opowiedzenia historia dobrej zabawy w projekcie Lelenfant. Jak się w różnych językach, kulturach i tradycjach znajduje wizję świata, na tyle młodą, że jeszcze wspólną? "Razem" to słowo, które najlepiej opisuje ideę tego wydarzenia. Lelenfant to wrocławski festiwal, w którym dzieci z różnych części świata tworzą jedno przedstawienie. Dzieci uczą dzieci, czyli dzieci przyjeżdżają ze swoją kulturą i uczą nas swoich tańców lub piosenek. Dla Leen Khalil to okazja do pokazania "Dabkeh", tradycyjnego tańca z Palestyny. Dziewczynka w ojczyźnie uczy się go od siedmiu lat. Nasi przodkowie tańczyli go bardzo często. To przyjemność tańczyć go w ten sam sposób przed tymi wszystkimi ludźmi. I tak dzieci z Polski, Rwandy, Włoch, Gambii, Palestyny czy potomkowie rdzennych mieszkańców Ameryki przez dwa tygodnie poznają nawzajem sztukę i kulturę swoich narodów. Ale tradycja jest tutaj punktem wyjścia do czegoś więcej. Cieszymy się, że ten czas spędzamy wspólnie. Ludzie są tu wspaniali, kochamy i szanujemy się nawzajem. Uczymy się o ich kulturach i to dobrze, bo jeśli wiesz więcej, to jesteś mądrzejszy. Takie wnioski uczestników to dla organizatorów najlepsza recenzja. Bo festiwal obecny we Wrocławiu od 15 lat najpierw pod nazwą Brave Kids, a teraz Lelenfant, przez sztukę i zabawę uczy otwartości i tolerancji. Żeby te dzieciaki wyszły z tego projektu zarówno wrocławskie, jak i te wszystkie, które przyjeżdżają z niekoniecznie otwartych środowisk, poczuły, że ten inny nie musi być inny, tylko może być przyjacielem. Takie same wnioski mają też dorośli liderzy grup, którzy podczas wspólnej pracy poznali, że ich narody wiele różni, ale podziały łatwo likwidować. Zrozumieliśmy, że możemy iść wspólnie - pod jednym parasolem, pomimo różnic między Afryką a Europą. Za nimi dwa intensywne tygodnie ćwiczeń i parada w centrum miasta. Przed nimi dwa przedstawienia na deskach wrocławskiego teatru Capitol. Zjechali do Szanghaju wszyscy, którzy liczą się na rynku sztucznej inteligencji, i pokazali świat, o którym trochę już wiemy, ale może nie chcielibyśmy wiedzieć więcej. Roboty jak ludzie, ale bez ludzkich emocji, humanoidalne maszyny bez oznak zmęczenia, bólu i rozterek. Może trochę jeszcze nieporadne, ale myślące szybciej niż ludzie, choć to ludzie je wymyślili. I widać wyraźnie, że ten rynek zaczyna mieć lidera. Walki robotów - coś, co do niedawna brzmiało raczej jak scena z filmu science fiction, w Chinach stało się rzeczywistością. Nasze roboty nauczyły się czterech ruchów rękami i czterech ruchów nogami. Potrafią też blokować ciosy i robić małe prowokacje, a gdy upadną, natychmiast wstają. Roboty zmierzyły się na ringu podczas światowej konferencji AI w Szanghaju Przyciągnęły tłumy kibiców. Gra nie jest jeszcze tak płynna i szybka jak ludzi, to jednak kwestia czasu, udoskonalania tej technologii. Ale dla robotów humanoidalnych już sporo czynności nie jest żadnym wyzwaniem. W Szanghaju ponad 800 firm zaprezentowało maszyny płynnie wykonujące przeróżne zadania: sprzątanie, prasowanie czy robienie kawy. W praktyce roboty już wykorzystywane są nawet do opieki nad ludźmi, jak Abi w domu opieki w Australii. Ona dopasowuje swoją osobowość do tego, z kim wchodzi w interakcję. Mamy różne tryby osobowości. Nasz ulubiony to ten sarkastyczny - ludzie rozmawiają z nią jak z przyjaciółką. Wymiar wydarzenia w Chinach jest jednak większy niż pokaz rozwoju robotów - to przede wszystkim pokaz siły chińskiego sektora technologii. Wymiar wydarzenia w Chinach jest jednak większy niż pokaz rozwoju robotów - to przede wszystkim pokaz siły chińskiego sektora technologii. Pekin chce zostać globalnym liderem AI do 2030 roku. Chiński rząd humanoidy określa branżą przyszłości i zapowiada, że w ciągu 1,5 roku uruchomi ich 10 tysięcy. Jeśli zaangażujemy się w monopole technologiczne, kontrole i blokady, sztuczna inteligencja stanie się domeną kilku krajów. Wraz z rozwojem robotów humanoidalnych pojawia się wiele perspektyw i zagrożeń, dlatego coraz więcej mówi się o konieczności globalnych regulacji. Wiele rozwijanych przez nas możliwości robotów jest również dość niebezpiecznych. Mogą być nadużywane. Mogą prowadzić np. do ataków terrorystycznych. Szczególnie że to wciąż tylko maszyna, która bywa zawodna i czasem wystarczy mała awaria, by wymknęła się spod kontroli człowieka. W 19.30 to wszystko. Ryszard Petru, Polska 2050, u Doroty Wysockiej-Schnepf w "Pytaniu dnia". Zapraszam.