11 grudnia rano expose premiera Mateusza Morawieckiego i głosowanie nad wotum zaufania. Marta Kielczyk, dobry wieczór państwu, zaczynamy Wiadomości. To są materiały dotyczące premiera Donalda Tuska, ministrów Klicha, Siemoniaka, Cichockiego, Sienkiewicza. Rozliczenie rosyjskich wpływów niewygodne dla opozycji. Komisja nie rekomenduje im powierzania stanowisk. BBN potwierdziło realizacje takiej misji i decyzje o skierowaniu specjalistów. Polacy wzmocnią obronę fińskiej granicy. Daje to nam możliwości wypracowania wspolnych procedur. Jezdnie są oblodzone, więc prosimy o zachowanie ostrożności. Atak zimy - trudne warunki w górach i na drogach. Pełna zima i zagrożenie lawinowe. Wiadomości zaczynamy od losów państwowej komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne. Opozycja zagłosowała za odwołaniem jej dotychczasowych członków. Ci prezentują więc sprawozdanie. Likwidacja komisji wymagałaby podpisu prezydenta. Sejm za odwołaniem członków komisji do spraw badania rosyjskich wpływów. Cała ekipa, która stała za resetem za czasów pierwszego rządu Tuska, wraca do wpływów i komisja do spraw właśnie wpływów rosyjskich jest dla nich niebezpieczna. Bo mogłaby pokazywać, jaką politykę wobec Rosji prowadził Tusk ze swoją ekipą. Dziś troje członków komisji przedstawiło cząstkowy raport z jej prac. Po katastrofie smoleńskiej w roku 2010 doszło do niesłychanego, niezwykłego zbliżenia służb kontrwywiadowczych polskich, wojskowych z federalna służbą bezpieczeństwa. Komisja wydała negatywne rekomendacje personalne w odniesieniu do Donalda Tuska, Jacka Cichockiego, Bogdana Klicha, Tomasza Siemoniaka i Bartłomieja Sienkiewicza, a także byłych szefów SKW - Janusza Noska, Piotra Pytla i Krzysztofa Duszy. Komisja nie rekomenduje im powierzania stanowisk, zadań i funkcji publicznych związanych z odpowiedzialnością za bezpieczeństwo państwa. Raport opublikowano w Internecie. Co dalej z komisją, nie wiadomo. Ta komisja jest zbędna, myśmy od początki byli przeciwni jej powstaniu. Część obecnej opozycji chce jej likwidacji, a część chce, żeby działała, ale na ich warunkach. Na razie niczym trybunał stwierdzają niekonstytucyjność, ale jak decydujący głos w komisji będą mieli ich ludzie, wtedy komisja będzie praworządna. Przyprowadzimy osoby, które nie będą miały charakteru politycznego i rzeczywiście sprawdzimy, czy przez ostatnie osiem lat w Polsce wpływy rosyjskie nie były utrwalane. Argumenty nietrafione, bo w powołanej przez PiS komisji są tylko eksperci. Badania obejmują zarówno lata rządów PiS, jak i PO. Chcieliśmy być w tej sprawie rzetelni, obiektywni, chcieliśmy pokazać, jak to wyglądało na przestrzeni lat, czym różnił się te rządy. Czym, wystarczy spojrzeć do archiwum... Chcemy dialogu z Rosja taką, jaka ona jest. My z premierem Putinem przypilnujemy, żeby nikt w te tryby piachu nie sypał. Dziś podobne słowa wracają. Oni narażają nawet w takiej sprawie jak protest kierowców, narażają nasze fundamentalne interesy w relacji z Ukrainą, Rosją, Europą na szwank, i to taki bardzo poważny. Nie przesłyszeli się państwo. Tusk oskarżył PiS o narażanie na szwank interesów w relacji z Rosją, to jest już część jego DNA. Politycy PiS twierdzą, że to może nie być tylko przejęzyczenie. To jest pomysł na prowadzenie polityki zagranicznej, z jednej strony uzależniania dalsze od decyzji politycznych z kierunku zachodniego, z drugiej strony uśmiechy i puszczanie oka do Władimira Putina,. Bo w Niemczech już pojawiają się głosy, że trzeba jak najszybciej wrócić do interesów z Moskwą. Będziecie dalej współpracować z Rosją, jak to powiedział Donald Tusk, może będziecie zwijać armię? Nie z TVP nie rozmawiam, będzie nowe TVP, będziemy gadać. Nowe, to znaczy jakie? Milczące na temat szokujących związków Tuska z Rosją? W TVP powstał znakomity film "Reset", który dokładnie pokazywał, na czym polegało zawiadamianie kondominium niemiecko-rosyjskiego na ziemiach polskich przez Donalda Tuska. Być może stąd pomysł zamachu na obecną Telewizję Polską i nieustanne szczucie. Wy nie jesteście mediami. Kto jest dziennikarzem, nie decydują politycy, a widzowie, którzy jeszcze mają prawo wyboru. Teraz głos w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Pomysł, by uznać, że go nie było, niektórzy eksperci określają jako bezprawie. Podobnie jak odwoływanie sędziów uchwałami. Od dłuższego czasu część opozycji, a zwłaszcza PO, zapowiada demontaż kluczowych instytucji państwa. Należy podjąć uchwałę, która stwierdza, że od początku 2017 roku TK w Polsce nie istniał. W związku z tym wszystkie wyroki tego trybunału też trzeba uznać, że nie było. To tak absurdalna teoria, że trudno z nią polemizować - słyszymy. Nie można unieważnić wyroku TK, ponieważ w polskim porządku prawnym nie ma takiego przepisu. I nie ma ku temu podstaw. Orzeczenia trybunału są powszechnie obowiązujące i są ostateczne. Na tym nie koniec. Sejmowymi uchwałami mieliby być odwoływani sędziowie. Gdyby polski Sejm podjął uchwałę, że to Słońce krąży wokół Ziemi, a nie Ziemia wokół Słońca, miałoby to taką samą skuteczność. Czy to Słońce zaczęłoby krążyć wokół Ziemi? Nie zaczęłoby i tak samo jest z sędziami. Jeżeli zaczniemy odwoływać sędziów, będziemy mieć sądy polityczne. Donald Tusk zapowiadał wyprowadzenie z urzędu prezesa NBP. Gościa się wyprowadzi z NBP, ja to zrobię, ja to wam gwarantuję. Teraz chce profesora Adama Glapińskiego zaprowadzić przed Trybunał Stanu i jednocześnie zawiesić w pełnieniu funkcji. To łamanie konstytucji - ocenia profesor Ryszard Piotrowski. Także Trybunał Sprawiedliwości UE stoi na stanowisku, że bank centralny musi być wolny od tego typu nacisków politycznych. Te wypowiedzi niezbyt mądre pokazują tak naprawdę znajomość zasad demokracji, a także po prostu prawa. Ponad 70% uczestniczących w sondażu ekonomistów uważa, że postawienie prezesa NBP przed Trybunałem Stanu byłoby atakiem na niezależność NBP. Polska wesprze Finlandię w ochronie granicy przed rosyjskim hybrydowym atakiem. Na wniosek fińskich służb grupa specjalistów złożona z żołnierzy i funkcjonariuszy Straży Granicznej podzieli się doświadczeniami z budowy zapory na granicy z Białorusią i samych działań powstrzymujących nielegalnych migrantów przed szturmowaniem naszej granicy. Helsinki zwróciły się o pomoc oficjalnymi kanałami w związku z krytyczną sytuacją na granicy z Rosją. Polska ma w tym zakresie największe doświadczenie. BBN potwierdziło realizacje takiej misji i decyzje o skierowaniu specjalistów, którzy brali udział w przygotowaniu bariery, a także operację ochrony polskiej granicy od 2021 roku. To żołnierze i funkcjonariusze Straży Granicznej, którzy pełnili misję na polskiej granicy, ale też wdrażali systemy obserwacji i nadzoru nad barierą. Daje to nam możliwości wypracowania wspólnych procedur interoperacyjności, są to dla nas bardzo ważne rzeczy. Dzięki naszym doświadczeniom sojusznicy wiedzą, z czym mają do czynienia i jak skutecznie walczyć z próbami naruszania ich granicy. Rosja prowadzi kampanię i prosi ludzi, aby tam przyjechali, a także nalega, aby przekroczyli fińskie granice. Kraje Zachodu stają dzisiaj ramię w ramię z Finlandią. Wiemy, że Putin chce zachwiać równowagę porządku światowego, i chcemy mieć pewność, że robimy wszystko, co w naszej mocy, aby ustabilizować sytuację. Jak wskazują eksperci, reakcje sojuszników i klasy politycznej w Finlandii czy w krajach bałtyckich są zupełnie inne od tych, które miały miejsce w Polsce. Ale ja właśnie mam wielką potrzebę z immunitetem przejść. Kiedyś też byli żołnierze, którzy wykonywali rozkazy. Byli w Polsce ludzie, którzy wręcz rzucali kłody rządowi. Dzisiaj wiemy, w jakim byli błędzie, a najgorsze, że niektórzy do tego błędu nadal nie chcą się przyznać. A tu na błędy nie może być miejsca. Rosja już zagroziła, że koncentracja sił na fińskiej granicy może spotkać się z odpowiedzią. Notowania akcji Orlenu w czasie jednej sesji warszawskiej giełdy spadły o niemal 8%, co oznacza, że wartość spółki zmniejszyła się o ponad 5,5 miliarda złotych. Według analityków to reakcja na projekt opozycji przerzucenia na spółkę kosztów zamrożenia cen energii. Orlen to najcenniejsza narodowa marka. Robert Kubica to jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich sportowców. Koncern i kierowca wyścigowy będą ze sobą współpracować kolejne 3 lata. Pozwala mi na starty w najwyższych kategoriach na całym świecie, reprezentowanie Polski i dodatkowo promowanie marki Orlen. 70% społeczeństwa kojarzy markę Orlen z Robertem, więc to jest bardzo dużo. W ostatnich latach na bazie Orlenu udało się stworzyć wielki koncern multienergetyczny i największą firmę w naszej części Europy. Dziś jednak inwestorzy w panice wyprzedawali akcje spółki. Notowania Orlenu tąpnęły o prawie 8%. W ciągu dnia spadki na akcjach koncernu sięgały blisko 10%. To reakcja na projekt złożony przez posłów Koalicji Obywatelskiej i Polski 2050, który na koszt Orlenu finansuje zamrożenie cen energii. To jest jasny sygnał, że Orlen albo będzie od razu sprzedany, albo będzie dociążany, dociążany, dociążany, aż stanie się nieopłacalny i trzeba będzie go sprzedać. Zastanawiam się, komu zależy na obniżaniu wartości koncernu Orlen i uderzaniu w jego stabilność finansową, jaki jest tego cel. Wyprzedaż akcji oznacza, że giełdowa wartość Orlenu zaledwie w jeden dzień zmniejszyła się o ponad 5,5 miliarda złotych. Szanowni państwo, jeśli tak ma wyglądać zarządzanie polskim mieniem, to trzymajcie się za portfele. Wygląda na celowe obniżanie wartości majątku koncernu i pierwszy krok do wyprzedaży polskich sreber. Tak o planach wobec Orlenu mówił Andrzej Domański, typowany na ministra finansów w ewentualnym rządzie Tuska. Orlen musi utracić uprzywilejowaną pozycję na rynku gazu i paliw. Inni politycy dotychczasowej opozycji otwarcie zapowiadali prywatyzację koncernu. Musi być podzielony, muszą być firmy konkurencyjne, następuje prywatyzacja. Za swoich rządów Platforma wyprzedała państwowy majątek na kwotę 58 mld zł. My znamy tych ludzi. Wiemy, na co stać Tuska, na co stać polityków Platformy. Ta wyprzedaż majątku narodowego, która miała miejsce w latach 2007-2015, była tylko preludium do tego, co nas czeka. Przeciwko wyprzedaży majątku państwowego opowiedziało się 96% Polaków, którzy wzięli udział w październikowym referendum. Teraz uroczystości w Dniu Podchorążego 193 lata od wybuchu powstania listopadowego. Rozpoczęty w listopadową noc zryw narodowy był największym wysiłkiem zbrojnym w polskich walkach wyzwoleńczych XIX wieku. To właśnie Belweder był pierwszym celem zrywu. Stąd powstańcy chcieli porwać księcia Konstantego. Cześć oddał im prezydent Andrzej Duda. Oni chcieli to państwo odzyskać. Chcieli jego przywrócenia. Chcieli być u siebie prawdziwie wolni. Chcieli dać wolność swoim rodakom. To tu rozegrała się jedna z najkrwawszych bitew powstania listopadowego. Olszynka Grochowska na warszawskiej Pradze to miejsce heroicznej walki przeciwko rosyjskiemu zaborcy. Był to jeden z największych zrywów niepodległościowych, gdzie Polacy upomnieli się o swoją wolność. W tym powstaniu i w tym miejscu, gdzie jesteśmy, zginęło 7 tysięcy Polaków. Dziś złożono hołd tym, którzy stanęli do powstania. Jest bardzo ważne w budowaniu tożsamości, tradycji, budowaniu takich fundamentów, które są bardzo ważne, szczególnie dla żołnierzy. Powstanie listopadowe wybuchło wieczorem 29 listopada 1830 roku. Grupa ze szkoły podchorążych piechoty próbowała zabić namiestnika cara. Zamach się nie udał, a spisek przekształcił w powstanie. Na pamiątkę tych, którzy pierwsi sięgnęli po broń, obchodzony jest Dzień Podchorążego. Przeprowadzili akcje na Belweder, więc samo mówienie o tym napawa mnie dumą i wszystkich tutaj. W trakcie prawie rocznego powstania wojska polskie nieraz wygrywały bitwy. W miejscu, gdzie wszystko się zaczęło, upamiętniono inicjatora powstania. Było to wołanie do wolnego świata, że Polska ma prawo do wolności, że Polska ma prawo do niepodległości. Młodzi podchorążowie pod dowództwem Piotra Wysockiego stąd właśnie, w Łazienkach, ruszyli na Warszawę. W walce ze 115-tysięczna armią caratu starło się około 54 tysięcy polskich żołnierzy. Zryw zakończył się klęską militarną i polityczną, ale do dziś pozostał symbolem walki o polską niepodległość. Atak nożownika w szkole w Kadzidle. Osiemnastolatek ranił trzy osoby. Napastnik został zatrzymany. To uczeń czwartej klasy Zespołu Szkół Powiatowych. Do ataku doszło podczas lekcji. Osiemnastolatek wtargnął do sali i zaatakował koleżankę oraz kolegę. Miał być zazdrosny po prostu i wpadł właśnie ją zaatakować. Dziewczyna została ranna w brzuch, chłopak - w szyję. Oboje zostali przewiezieni do szpitala. Poza szkołą nastolatek zranił trzecią osobę. To taka spokojna szkoła była, nie wiem, ciężko się ogarnąć. Płakać się chce, szkoda młodych ludzi. Po ataku napastnik uciekł. Policja zatrzymała go pół kilometra od szkoły. On też wymagał hospitalizacji. Nieoficjalnie mówi się, że nastolatek próbował popełnić samobójstwo. W związku z atakiem minister edukacji i nauki polecił mazowieckiej kuratorce oświaty zbadać sprawę i zapewnić poszkodowanym wsparcie. W Betlejem w Ziemi Świętej w związku z konfliktem palestyńsko-izraelskim odwołano praktycznie wszystkie uroczystości związane z obchodami świąt Bożego Narodzenia. Sytuację, coraz trudniejszą, na miejscu obserwuje Maksymilian Maszenda. Czemu zdecydowano się na tak jednoznaczne rozwiązania i jak to może wpłynąć na przyszłość tych terenów? To, co obserwujemy w Ziemi Świętej, niestety może spowodować wyjazd kolejnych chrześcijańskich rodzin, które nie mają tu z czego żyć. Betlejem czy Jerozolima o tej porze roku zapełniały się wiernymi i turystami z całego świata. Teraz ulice są puste. Ten widok przeraża. Zamknięte hotele, restauracje. Stąd obawy o przyszłość chrześcijan, którzy są w mniejszości. Betlejem - miejsce narodzin Jezusa, dziś ciche i puste. Nie ma widocznych przygotowań do świąt Bożego Narodzenia. Jest za to niepewność i strach, co dalej. Tutaj nic nie funkcjonuje, praktycznie wszystko zostało zamknięte, bo nie ma dla kogo działać. Tak się nie da żyć. Chrześcijanie w Betlejem utrzymują się przede wszystkim z turystyki - hoteli, restauracji czy takich sklepów z pamiątkami. Pani Ewa jest Polką, mieszka tu od 30 lat, ale tak trudnej sytuacji jeszcze nie doświadczyła. Wiele osób, i to osób młodych, mówi, że po tym konflikcie obojętnie gdzie, ale chcą stąd uciec. I to jest przerażające, bo właśnie to są chrześcijanie. W Betlejem stale obecne są polskie siostry elżbietanki. Opiekują się palestyńskimi dziećmi, często sierotami. Problemy i potrzeby są coraz większe, a ich niezwykła praca bez wsparcia finansowego z Polski nie byłaby możliwa. Dom pokoju otrzymuje wsparcie przede wszystkim z Polski, bo my, Polacy, jesteśmy tacy, widzimy, że ktoś potrzebuje, to otwieramy serca i staramy się wspierać. Pomoc dla mieszkających tu chrześcijan organizuje papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Akcja SOS dla Ziemi Świętej ma zwrócić uwagę na problem, dać wsparcie i nadzieję. Bardzo ważne jest też to, żebyśmy umieli tym ludziom przyjść z pomocą, mówili o nich to, co państwo robicie, bo bardzo ważne jest to, żebyśmy mieli tego świadomość tego, co się tutaj dzieje. Tak Betlejem wyglądało równo rok temu, dziś radość zastąpił strach. Wtedy i dziś jest za to wyczekiwanie na Boże Narodzenie i na pokój. Polska skarży Niemcy do Trybunału Sprawiedliwości UE. Chodzi o "niedopełnienie obowiązków wynikających z prawa unijnego", a konkretnie o wciąż zalegające w Polsce niemieckie odpady. Zaczynamy krótki przegląd wiadomości ze świata. To 35 tysięcy ton śmieci, które nielegalnie trafiły do Polski z Niemiec i zalegają w aż siedmiu lokalizacjach. Niemcy od lat uchylają się od ich uprzątnięcia pomimo apeli strony polskiej, że odpady powodują zagrożenie dla środowiska. W połowie października Polskę w tej sprawie poparła Komisja Europejska. Hamas uwolnił kolejną grupę zakładników. To 12 osób, wśród których są głównie kobiety i dzieci. Wymiana izraelskich zakładników na palestyńskich więźniów to element rozejmu między Izraelem a Hamasem. To policyjny pościg za dwunastolatkiem. W amerykańskim stanie Michigan chłopak ukradł ładowarkę teleskopową z budowy i jadąc, taranował zaparkowane samochody. Policji dopiero po godzinnym pościgu udało się wskoczyć do ważącej 15 ton maszyny i zatrzymać małego złodzieja. Ostatni zamek Mozarta trafia pod młotek. Dom ma ponad 50 pokoi, a całość otacza prawie 4-hektarowy barokowy ogród. Kompozytor w posiadłości mieszkał pod koniec swojego życia i to właśnie tu skomponował swoje ostatnie dzieło. Licytacja - już w połowie grudnia. Austriacki zamek może kosztować nawet 40 milionów złotych. Wejść do wanny pełnej lodu? To nie mrożący krew w żyłach opis tortur, a coraz częściej praktykowany zabieg jako element treningu sportowców. Zaczął być popularny także wśród amatorów. I o ile w przypadku zawodowców to szybka regeneracja dla mięśni, to w przypadku tych drugich - proszenie się o kłopoty zdrowotne. Bartłomiej Kubkowski przygotowuje się do kolejnej próby przepłynięcia Morza Bałtyckiego wpław. To zawodowiec. Wanna pełna lodu wspomaga jego trening. Z terapii określanej jako "ice baths", czyli "lodowe kąpiele", korzysta także pływaczka, wicemistrzyni świata Katarzyna Wasik. Jest to dobry sposób na regenerację po treningu. Najczęściej korzystam po najtrudniejszych treningach. Żeby ochłodzić ciało i zregenerować się na kolejny trening. Trening pływaczki, którą zobaczymy na igrzyskach olimpijskich w Paryżu, podobnie jak w przypadku Bartłomieja nadzorują eksperci. Zawodnicy wyczynowi przechodzą badania lekarskie i dzięki temu wiemy, że nie mają żadnych przeciwskazań, aby taką metodą móc dalej trenować. Popularna wśród sportowców metoda stała się modna wśród amatorów będących na co dzień na bakier z kondycją fizyczną. Dla tej grupy skok do wanny pełnej lodu może okazać się tragiczny. W organizmie dochodzi do centralizacji krążenia, czyli do skurczenia naczyń na obwodzie. W związku z tym - do przeciążenia naszego układu sercowo-naczyniowego. Problemy z sercem to niejedyne z możliwych dramatycznych skutków takiej aktywności. Już po 30 sekundach praca naszego mózgu zostaje drastycznie ograniczona, nasz układ endokrynologiczny zaczyna pracować chaotycznie, w końcu możemy doprowadzić do obrzęku płuc, a nawet do zasłabnięcia, co w konsekwencji może skutkować zgonem. Może być bardzo niebezpieczne, może być groźne, może doprowadzać do obkurczenia tętnic, może to powodować nawet niedokrwienie, zawał serca, groźne zaburzenia rytmu serca. Zanim pomyślimy o tym, żeby wypełnić naszą wannę lodem, warto pomyśleć o rozpoczęciu przygody w klubie morsów. Tam starsi stażem przygotują nas do bezpiecznego korzystania z zimowych atrakcji. Należy kontynuować rozpoczęte przez rząd PiS wielkie projekty zbrojeniowe. Takie zdanie ma Władysław Kosiniak-Kamysz, typowany na wicepremiera i ministra obrony narodowej w ewentualnym rządzie Donalda Tuska. Lider PSL przyznał także, że mylił się w kwestii Wojsk Obrony Terytorialnej. Ponad 30 ochotników zasadniczej dobrowolnej służby wojskowej wypłynęło w morze. To już ósme tego typu szkolenie na pokładzie ORP Iskra. Co niektórzy już zdecydowali się, aby na serio i na poważnie związać swoją przyszłość z mundurem, i wstąpią do służby zawodowej. 300-tysięczna armia w naszym kraju jest możliwa. Ale ludzie to nie wszystko, potrzebny jest także nowoczesny sprzęt. Ostatnie osiem lat to kluczowe dla polskiej obronności zakupy. Jeżeli mówimy o obronie, to są siły powietrzne, czyli kontakty związane z samolotami i całym sprzętem latającym. Czyli kontrakty na F-35, FA-50 czy śmigłowce Apache. A oprócz tego także na czołgi Abrams i K2, armatohaubice K9 czy wyrzutnie Choonmu i Patriot. W dwóch obszarach trzeba kontrakty potrzymać, to jest sprawa energetyki i modernizacji armii. Lider PSL, typowany na szefa resortu obrony w ewentualnym rządzie Tuska, przyznał, że polityka PiS w sprawie armii jest słuszna i że mylił się w przypadku Wojsk Obrony Terytorialnej. Ja się wycofuję. Po tym, co się wydarzyło w ostatnich latach. Widziałem zaangażowanie WOT, one się sprawdziły. Tego trzeba się trzymać, bowiem zagrożenia ze wschodu, które grożą Polsce, są poważne. Stąd inwestycje w polską armię, które są ważne także z punktu widzenia NATO. To istotne wzmocnienie wschodniej flanki, która w przyszłości ma się przesunąć. Sojusznicy zgodzili się i Ukraina zostanie krajem członkowskim NATO. Aby to się stało, Kijów musi spełnić wiele warunków, m.in. wzmocnić walkę z korupcją. Walczyli z zaporą na granicy z Białorusią, teraz - nieoczekiwanie - chcą jej utrzymania. Politycy opozycji zmieniają narrację, a w tym samym czasie wspierające ich media przyznają - w sprawie kryzysu migracyjnego kłamaliśmy. O tym, jak opozycyjny punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Zaporą zajmiemy się po zwycięskich wyborach, ta zapora nie funkcjonuje. Oczywista nieprawda i groźba w jednym zdaniu Grzegorza Schetyny jeszcze sprzed wyborów. Zapora skutecznie przerwała strumień nielegalnej migracji ze Wschodu. Pytanie: Co stanie się z nią teraz? Rząd Tuska zlikwiduje mur na granicy z Białorusią - tak czy nie? Nie, uszczelnimy granice. O zaporze jeszcze niedawno mówili tak. Nie chcę wielkiego wału... To ten sam sekretarz generalny PO i jego kpiący szef. Postawi mur i płot, i jeszcze jeden mur, i płot najlepiej, żeby prąd elektryczny podłączyć. Przez ostatnie 2 lata opozycja walczyła z rządem, który powstrzymywał atak hybrydowy sterowany przez Mińsk i Moskwę. Biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi. Teraz ci, którzy chcą wziąć odpowiedzialność za państwo, popierają zaporę. W tej kampanii metodą na zdobycie władzy było kłamstwo, manipulacja, także oszukiwanie. Kłamstwo - ordynarne, choć sugestywne - to przekaz "Zielonej granicy" Agnieszki Holland czy opowieści o masowych grobach migrantów w przygranicznych lasach. Histerię budowali politycy opozycji - na całkowicie zmyślonych, nieprawdziwych historyjkach. Eileen, 4-letnia córka uchodźców z Iraku, jej rodzice zostali przepchnięci przez granicę. Eileen - jak się okazało - w ogóle nie istniała. Politycy powtarzali kłamstwa - m.in. Gazety Wyborczej. W kampanii trzeba było się zwracać do tego elektoratu, który się trochę wyhodowało w jakiś mitach, w jakiś niestworzonych historiach, które się przekazywało, a dzisiaj trzeba zacząć twardo stąpać po ziemi. Zwłaszcza że na szaleństwa takie jak likwidacja bariery granicznej z pewnością nie zgodzi się Berlin, który kibicuje obecnej opozycji. Nowej fali nie potrzebuje, a do rozdysponowania ma swoich migrantów. Historia polityki zna różne transfery. W Stanach Zjednoczonych i na Ukrainie prezydentami zostali aktorzy, w Polsce - elektryk, a w starożytnym Rzymie podobno koń miał mandat senatorski. Ale po raz pierwszy bodaj w historii marszałkiem polskiego Sejmu został konferansjer z talent show. Marszałek Szymon Hołownia sam zapowiadał, że w Sejmie "będzie się działo", ale to jednak Sejm, a nie program telewizyjny - mówią komentatorzy. Drodzy państwo, zaopatrzcie się w popcorn na najbliższy wtorek i środę, bo przypuszczam, że będzie się działo. Dużo emocji, ale też dużo dobra na koniec. Szymon Hołownia nie tylko umiejętności konferansjera przeniósł do sali plenarnej, ale i zwyczaje. Na razie to taki komediant. Myśli, że jest aktorem całego wręcz teatrum polskiej polityki, polskiego parlamentaryzmu, a to tylko średnio rozsądny aktorzyna z takiego raczej kabaretu o słabych lotach. A nie wszyscy lubią kabarety i monodramy. Hołownia? Akurat! Taki dobry jak ja! Ale są oczywiście opinie, że mogło być gorzej. Ja myślę, że możemy odetchnąć z ulgą, że jest Hołownia. Zamiast niego mógłby być Jakub Wojewódzki, bo pan marszałek Hołownia stosuje te same mechanizmy prowadzenia prac. I kiedy Sejm zajmuje się podwyżkami w służbie zdrowia i pracami nad ustawą o in vitro, marszałek w centrum uwagi stawia swoją pracę. Spotyka go za to krytyka nawet środowisk nastawionych anty-PiS. Są również takie diagnozy. Donald Tusk to sprytnie rozegrał. Jak rasowy polityk sobie wziął władzę, a Szymonowi dał show. Najważniejsze... To już zależy od nowego premiera Donalda Tuska. ...że swoją powinność wobec Tuska wypełnia zgodnie z umową. To ten czas, na który z niecierpliwością czekają dzieci i miłośnicy nart, a zdecydowanie mniej kierowcy i GOPR-owcy. Zima zawitała do Polski na dobre, w wielu rejonach kraju śniegu leży już co nie miara, a w najbliższym czasie białego puchu wcale nie będzie mniej. Ho, ho, ho - chciałoby się krzyknąć, ale to jeszcze nie święta, mikołajki też przed nami. Za to śniegu w Karkonoszach już tyle co w drugiej połowie grudnia. Spędzamy wspólnie czas, zapominamy o problemach codziennych. Jest przepięknie. Jeździmy i biegamy na nartach, nie przeszkadzają nam mrozy czy zaspy, jesteśmy dobrze przygotowani. To klucz, bez tego w najbliższym czasie nie wybierajmy się na szlaki. Wiatr przenosi ten śnieg z miejsca na miejsce i te szlaki są cały czas nieubite, nieprzetarte, trudne do chodzenia. Na tyle trudne, że wczoraj GOPR-owcy pomagali mężczyźnie, który złamał nogę. Sporo pracy mają też ratownicy w Tatrach. Przez ostatnią noc dosypało troszkę śniegu, mróz dość duży, bo poniżej zera koło 10 stopni, tak że warunki typowo zimowe, pełna zima i zagrożenie lawinowe. Poruszanie się w takim terenie wymaga doświadczenia i sprzętu. Musimy umieć ten sprzęt właściwie wykorzystać. Mówię o tym podstawowym sprzęcie, czyli rakach, czekanie, i musimy ze sobą zabrać ABC lawinowe, czyli sondę, detektor i łopatę. Łopata przydałaby się też niektórym kierowcom. To zaśnieżone drogi w Szczecinie, to Koszalin, a wracając na południe, na drogach w Szklarskiej Porębie - szklanka. Trzeba uważać, bo jest bardzo ślisko dzisiaj. Całą noc sypał śnieg. Szykujemy się na fajną zimę. Fajną, ale z głową. Na najbliższe dni IMGW wydało ostrzeżenia dotyczące zamieci i marznących opadów deszczu. W sobotę - dla ponad połowy kraju. Za chwilę Gościem Wiadomości będzie szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek. Nasza rozmowa za chwilę w TVP Info. W "Wiadomościach" to wszystko. Dziękuję i do zobaczenia.