Był przeciek? Marszałek sugeruje, ministrowie zaprzeczają. Pięści w ruchu. Znów pobicie w ośrodku wychowawczym. 35 razy więcej. Wielki skok zachorowań na krztusiec. Joanna Dunikowska-Paź, dobry wieczór. Zapraszam na "19.30". A zaczynamy od pytania, czy informacje o rzekomych związkach marszałka Sejmu z Collegium Humanum zachwieją zaufaniem w koalicji rządzącej. Szymon Hołownia zasugerował, że za medialnym przeciekiem mogły stać służby. "Nie ma o tym mowy" - odpowiada odpowiedzialny za nie minister Siemoniak, a nadzorujący prokuraturę minister Bodnar dodaje, że ta też jest szczelna, a sugestie o przecieku są oburzające. O tym, jakie instytucje potencjalnie mogły odpowiadać za wyciek informacji na temat związków marszałka z Collegium Humanum. Dojdzie do bardzo poważnego kryzysu zaufania w naszej koalicji, bo jeżeli służby za tym stoją, albo służby lub prokuratura, to będzie znaczyło, że nie jest to to, na co się umawialiśmy. Marszałek Sejmu w jednej wypowiedzi w tak ostrych słowach uderza w koalicjantów i w służby, otwierając gorącą polityczną puszkę Pandory. Oskarżanie służb specjalnych o manipulacje - stanowczo za daleko idące. Słowa Szymona Hołowni mogą twierdzić, że sytuacja wewnątrz koalicji jest napięta. Nasza kampania nie będzie brutalna i na pewno nie będzie wymierzona w marszałka Hołownię. Jestem pewny, że wzajemnie zaufanie nie ucierpi w związku z tym incydentem. Przypomnijmy, tygodnik Newsweek napisał, że Szymon Hołownia był na liście studentów kontrowersyjnej uczelni Collegium Humanum. Jego oceny oraz dokumenty miały być wpisywane do systemu informatycznego. Ten jednak zaprzecza. Nie studiowałem na uczelni Collegium Humanum. Hołownia poinformował, że co jakiś czas dochodziły do niego informacje o jego związku z warszawską uczelnią, ale jasno dał do zrozumienia, że nie ma zaufania do służb - choć jak mówi ich koordynator, spotkał się z marszałkiem kilka miesięcy temu i temat uważał za zamknięty. Ja mu powiedziałem, że nie ma żadnych działań służb w tej sprawie. Bo nie ma żadnego powodu do takich działań. Na tym nie koniec - bo według drugiej osoby w państwie możliwe przecieki mogły pochodzić z tego budynku. Prokuratury Krajowej. Do ministra Bodnara ma 300-procentowe zaufanie, natomiast nie ma pełnego zaufania do całości prokuratury jako instytucji, bo ona nadal jest skażona bardzo wieloma niedobrymi zaszłościami. Jak wyglądają teraz stosunki w koalicji rządzącej, świadczą te słowa prokuratora generalnego, który w takich słowach komentuje słowa marszałka. "Ja mogę się wypowiadać, jeśli chodzi o prokuraturę, i takie insynuacje i sugestie są dla mnie oburzające i absolutnie niedopuszczalne. Prokuratura jest szczelna, nie ujawnia informacji w sposób nieuprawniony". Nie mamy żadnych przesłanek, aby sądzić, że taka gra jest prowadzona w prokuraturze. Ale jak słyszymy w KO, słowa Hołowni o tym, że w czasie kampanii służby czy prokuratura wchodziły do gry, to nawiązanie do poprzedników. Kiedyś to była norma. Chodzi m.in. o Pegasusa. Kilka lat temu w trakcie kampanii wyborczej nielegalnie podsłuchiwani byli politycy ówczesnej opozycji - jak chociażby Krzysztof Brejza. PiS uważa zupełnie inaczej. Koalicja Obywatelska mówi, że tak. Wykorzystywaliście służby w kampanii. W jakim przypadku? No Pegasusa. Ja nie znam ani jednego takiego przypadku. Kontrolą operacyjną za pomocą systemu Pegasus objęto prawie 600 osób. Teraz służby są apolityczne, prokuratura Bodnara jest prokuraturą niezależną. Od 9 miesięcy bada sprawę Collegium Humanum - uczelni, która za duże pieniądze wręczała dyplomy MB, dzięki którym można było trafić do spółek Skarbu Państwa. Kampania prezydencka ruszy na początku stycznia. Prekampania - choć oficjalnie w Polsce nie występuje - to w praktyce toczy się w najlepsze, dziś m.in. wokół urlopów na czas kampanii i obywatelskości kandydatów. Bo są wątpliwości polityków rządzących: czy o prezesie IPN-u, wskazanym na kandydata przez Jarosława Kaczyńskiego, można mówić że jest obywatelski. To samo można przecież powiedzieć o każdym z kandydatów. Bo żeby wejść na drogę prowadzącą do Pałacu Prezydenckiego, trzeba mieć poparcie nie tylko partii politycznej, ale co najmniej 100 tys. obywateli. Są też pytania, czy Karol Nawrocki jest kandydatem niezależnym? Jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie nie mają nawet politycy PiS. A kto miałby - lub nie - wziąć urlop na czas kampanii? O tym już teraz. Tu sytuacja jest jasna - z wyborcami spotyka się kandydat Koalicji Obywatelskiej. Rafał Trzaskowski w czwartek był w Koziej Woli, w Świętokrzyskiem. w piątek w Zabierzowie rozmawiał z małymi przedsiębiorcami. Jednym z motywów kampanii może być los małych firm. Jeżeli one będą zamykane, to wszystko będą przejmowały wielkie korporacje, a na tym nam nie zależy, bo to właśnie los naszej gospodarki jest w rękach małych i średnich przedsiębiorców. Na pewno spotkań w mniejszym gronie, takich spotkań lokalnych, dotyczących konkretnych problemów, będzie bardzo dużo - mówi Agnieszka Pomaska, która - nieoficjalnie - ma być w sztabie Rafała Trzaskowskiego. Sama posłanka na razie tego nie potwierdza. Na Dolnym Śląsku też trwa prezydencka prekampania. Tu sytuacja jest - na pierwszy rzut oka - mniej jasna. Z wyborcami spotyka się prezes IPN Karol Nawrocki - jak mówi, sam zainteresowany oraz politycy PiS: kandydat obywatelski. Popierają go organizacje i osoby, które są poza partią polityczną. My popieramy go jako PiS, ale popierają go też obywatele. Czyli tak, jak praktycznie każdego z kandydatów i każdego można teoretycznie nazwać obywatelskim. Jak mówi Konstytucja: każdy potrzebuje co najmniej 100 tys. podpisów obywateli, by móc startować na prezydenta. Czyli więcej niż liczba członków partii popierającej jakiegoś kandydata. A zgodnie z Kodeksem wyborczym: komitety w wyborach prezydenckich są komitetami wyborców, a nie partii politycznych. Zdaniem polityków koalicji rządzącej to PiS próbuje ukryć swój szyld. Teatr, nieuczciwość wobec wyborców, próba zatajenia, że ten człowiek jest kandydatem czystego PiS-u, takiego twardego PiS-u. Na konferencjach prasowych Nawrocki pojawia się w towarzystwie polityków PiS. Partia ma też finansować jego kampanię. Pojawiają się więc pytania o niezależność kandydata. Takiego zapowiadał sam prezes. Potrzebny jest człowiek wiarygodny, niezależny od formacji politycznej. Choć w PiS opinie są różne. Nikt nie mówił, że Karol Nawrocki jest niezależny i nie jest związany z PiS. Jest niezależny kandydat, prezes IPN. Nawrocki został jednoosobowo wybrany przez Kaczyńskiego - mówią rządzący. Na konferencji prasowej uciekał od pytań, chyba tylko dlatego, żeby porozumieć się z Kaczyńskim. Karol Nawrocki zapowiedział dziś, że od 8 stycznia, gdy wystartuje kampania, weźmie urlop. I wezwał do tego samego prezydenta Warszawy i marszałka Sejmu. Rafał Trzaskowski przypomniał, że łączył obowiązki w stolicy z kampanią już podczas poprzedniej kampanii prezydenckiej. Zajmuję się Warszawą albo kwestiami samorządu - pracuję. W momencie kiedy cały dzień zajmuję się kampanią wyborczą, zawsze brałem urlop i będę brał urlop. Jak mówią politycy koalicji, urlop Karola Nawrockiego to za mało. Tak naprawdę powinien zrezygnować z funkcji szefa IPN-u, bo ustawa zabrania mu prowadzenia kampanii wyborczej. Nawrocki na razie nie zdecydował się na rezygnację. Szymon Hołownia na apel prezesa IPN nie odpowiedział, nie spotkał się też z wyborcami. W Wieluniu prekampanię prowadził Sławomir Mentzen. Kandydata Lewicy mamy poznać 15 grudnia. Oglądają państwo "19:30" w piątek, za chwilę starcia i protesty w Gruzji po decyzji rządu o zawieszeniu rozmów z UE, a potem także... Dręczeni podopieczni. Policji to nieraz całe podwórko... Jeden z wychowanków w innej grupie był uderzany przez wychowawcę w głowę i szarpany. To jest żołnierz polityczny, który na zlecenie wykonuje czarną robotę. Drukarnia w garażu. Dlaczego ten człowiek, który został skazany, nie poszedł do więzienia? Zapraszamy na pyszne smakołyki. Gdański jarmark - najpiękniejszy. Top 1 w Europie. Nie dość, że jest wielki, to jeszcze te dekoracje, które są prześliczne. Tłumy na ulicach gruziński miast po ogłoszeniu decyzji rządu o zawieszeniu na kilka lat rozmów o członkostwie kraju w UE. Do starć doszło m.in. w centrum Tbilisi. Protestujący mówią, że działania rządzącego Gruzińskiego Marzenia nie są głosem większości narodu, krytycznie ocenił je także unijny ambasador w Gruzji, który w odpowiedzi usłyszał groźby ze strony premiera. Tysiące ludzi, którzy w proteście wyszli na ulice wielu gruzińskich miast, to skutek tego oświadczenia premiera z prorosyjskiej partii Gruzińskie Marzenie. Postanowiliśmy nie umieszczać w porządku obrad kwestii otwarcia negocjacji z UE do końca 2028 roku. Odmawiamy także jakichkolwiek dotacji budżetowych z UE. W stolicy protestujący, dla których marzeniem jest wejście do Wspólnoty Europejskiej, zebrali się pod budynkiem parlamentu na Alei Rustawelego, w centrum miasta. Gruzińskie Marzenie przeprowadziło zamach stanu. Wypełnili zadanie postawione przez Władimira Putina. Dziś zakończyli naszą historię, zaprzepaścili wszystko, co osiągnęliśmy przez ostatnie 30 lat. Pokojowy protest nie spodobał się władzy, która brutalnie rozprawiła się z niezadowolonymi obywatelami. Służby specjalne biły i kopały protestujących, użyto armatek wodnych i gazu pieprzowego. Dziesiątki ludzi trafiły do aresztu, w tym dziennikarze. Tu film udostępniony przez gruzińskie Radio Wolność, na którym widać atak na prezentera kanału telewizyjnego Formuła. Z poważnymi obrażeniami trafił do szpitala. To brak szacunku dla naszej kultury, naszych ludzi i wszystkich wokół nas. My, Gruzini, którzy przez lata walczyliśmy o pokonanie Rosjan, a teraz co się dzieje? Prezydentka kraju stanęła murem za protestującymi i wezwała opozycję do jedności. Ta nieistniejąca, bezprawna władza wypowiedziała wojnę swojemu narodowi, swojej przeszłości i naszej przyszłości. Opozycja twierdzi, że ostatnie wybory parlamentarne w Gruzji, które kolejny raz wygrało Gruzińskie Marzenie, zostały sfałszowane. Jedną z pierwszych decyzji nowego parlamentu, który bojkotuje opozycja, było zlikwidowanie powszechnych wyborów prezydenckich. Nową głowę państwa wybierze w grudniu kolegium elektorów. Parlament Europejski wezwał do nałożenia sankcji na premiera Kobachidze. Opozycja zapowiada kolejne protesty. Wynik I tury wyborów prezydenckich w Rumunii był ogromnym zaskoczeniem - pytanie, czy zostanie unieważniony? Jeśli tak zdecyduje Sąd Konstytucyjny - dojdzie do powtórki głosowania. W I turze triumfował radyklanie prawicowy i prorosyjski Calin Georgescu. Przedwyborcze sondaże nie dawały mu szans na zwycięstwo. Po ogłoszeniu wyników głosowania przeciwnicy radykalnego polityka wyszli na ulice. Rumunia znowu przelicza głosy. Każdy pakiet wyborczy jest otwierany i dokładnie sprawdzany. Wyniki I tury wyborów prezydenckich stają pod znakiem zapytania. Znaleźliśmy już dwa nieważne głosy, które wcześniej uznano za ważne. Chcemy przeliczyć wszystko jeszcze raz do jutra, to jednak trudne, wcześniej wykonały to 74 lokale, teraz jest nas tylko około 90 osób. A nie możemy liczyć bez przerwy. Decyzję podjął Sąd Konstytucyjny. Po tym jak niespodziewanie I turę wygrał Georgescu, antyunijny i prorosyjski polityk, do sądu zaczęły napływać wnioski o unieważnienie głosowania, a nawet całych wyborów. Na ulice wyszły też tysiące protestujących. Najwyższa Rada Obrony Kraju oświadczyła, że wykryła cyberataki. Do naruszeń mogło dojść m.in. w kampanii prowadzonej przez Georgescu na platformie TikTok, która go wypromowała. We wszystko mogła być zamieszana Rosja. Pojawił się znikąd, jest wyraźnie sponsorowany przez Putina. Nie zostało sprawdzone jego finansowanie, jego kampanie na TikToku. Premier, który z wyścigu o prezydencki fotel wypadł, choć w przedwyborczych sondażach był faworytem, nie zajmuje stanowiska. To nie moja sprawa i nie komentuję. Calin Georgescu - podobnie jak jego obecna rywalka Elena Lasconi - uważa, że to, co się dzieje, to "atak na demokrację". Zostałem oskarżony o to, że mam trolli. Nie mam trolli. Uważacie, że trolle przyszły do urn i zagłosowały? Do politycznej awantury odniósł się sam Kreml. Strona rosyjska nie ingerowała w procesy wyborcze w Rumunii. Zazwyczaj nie mamy zwyczaju ingerowania w wybory w innych krajach, w szczególności w Rumunii. II tura wyborów ma odbyć się 8 grudnia, jednak w razie unieważnienia wyników, nie odbędzie się. Wtedy powtórzona zostanie I tura - 15 grudnia. W międzyczasie, bo na początku grudnia, Rumunów czekają jeszcze wybory parlamentarne. Kolejny wychowawca ośrodka w Jerzmanicach-Zdroju z zarzutami. Po ustaleniach wizytatora z resortu sprawiedliwości prokuratura postawiła Mirosławowi W. zarzuty spowodowania lekkich obrażeń ciała u jednego z podopiecznych. Przypomnijmy, inny wychowanek ośrodka od tygodnia walczy o życie w szpitalu po próbie samobójczej. Jerzmanice-Zdrój koło Złotoryi, na Dolnym Śląsku. Ośrodek wychowawczy - miejsce, które udziela wsparcia nieletnim. Ale niestety to także miejsce dramatycznych wydarzeń. Policji to nie raz całe podwórko. W placówce ruszyła kontrola po próbie samobójczej 13-latka, którego wcześniej miał pobić wychowawca. Chłopiec walczy o życie w szpitalu, mężczyzna trafił do aresztu, grozi mu 15 lat więzienia. Teraz wykryto kolejny bulwersujący przypadek. Kamery zarejestrowały znęcanie się nad innym, 17-letnim podopiecznym ośrodka. Wszystko na oczach jego kolegów z placówki. Jeden z wychowanków w innej grupie był uderzany przez wychowawcę w głowę i szarpany. Prokurator, jak tylko to zawiadomienie o przestępstwie otrzymał, od razu podjął działania. Mężczyznę przesłuchano i postawiono mu zarzuty uszkodzenia ciała. Dyrektor placówki w Jerzmanicach został zawieszony. Dziś w ośrodku zaczęła pracować grupa psychologów. Psychologowie będą pracowali zarówno z wychowankami, jak i z wychowawcami, wobec których będzie prowadzona superwizja. Czyli regularne spotkania z terapeutami. Równolegle śledczy będą sprawdzać, czy w ośrodku już wcześniej dochodziło do przemocy. Przemocy, która - zdaniem psycholożki Żanety Rachwaniec - poważnie zmniejsza szansę na resocjalizację. Badania psychologów pokazują, że my - dorośli - jesteśmy modelami dla zachowań młodych, i to, co widzą, czy na żywo, czy w mediach, zostaje jako wzorzec na zawsze. Potrzebne są zmiany systemowe. W przyszłym tygodniu spotkanie przedstawicieli resortu sprawiedliwości z dyrektorami wszystkich ośrodków wychowawczych, zakładów poprawczych i schronisk dla nieletnich. Żaden przejaw przemocy wobec nieletnich nie będzie przez nas tolerowany i każdy taki przejaw będziemy piętnować. Sprawą przemocy w ośrodku w Jerzmanicach zajmuje się też Rzecznik Praw Dziecka. Garażowa drukarnia banerów wyborczych. Z pewnością dobrze ją państwo pamiętają, bo produkowała m.in. materiały w ostatniej kampanii parlamentarnej ówczesnego wiceministra sprawiedliwości Marcina Romanowskiego. Dziennikarze "Raportu specjalnego" dotarli do zarządzającego drukarnią wielokrotnie karanego przestępcy Łukasza B. O znikających wyrokach i politycznej ochronie. Pytania o polityczną protekcję, powiązania z półświatkiem i nielegalną produkcję materiałów wyborczych. To jest historia człowieka, który zorganizował tajną drukarnię, w której drukowano banery, plakaty wyborcze, materiały wyborcze Suwerennej Polski, polityków PiS. Dziennikarze programu "Raport Specjalny" przyjrzeli się działalności Łukasza B., wielokrotnie karanego przedsiębiorcy i byłego samorządowca z Lubelszczyzny. Jak wynika z ustaleń reporterów TVP, mężczyzna miał współpracować z politykami Zjednoczonej Prawicy. To jest żołnierz polityczny, który na zlecenie wykonuje czarną robotę. Tą czarną robotą miało być m.in. zorganizowanie miejsca, w którym, jak pokazano w reportażu, drukowano nielegalnie materiały wyborcze m.in. wiceministra sprawiedliwości Marcina Romanowskiego czy byłego prezesa Orlenu Daniela Obajtka. Za tą drukarnią stał właśnie Łukasz B. Próbowaliśmy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Łukasz B. akurat dostał to zlecenie, kim jest ten człowiek, i idąc za tą historią, doszliśmy do różnych ciekawych rzeczy. Kamila Wielogórska, autorka reportażu, rozmawiała z samym zainteresowanym. Chciałabym z panem porozmawiać o pańskiej współpracy z panem Romanowskim. Dziennikarka dotarła też do osób, które były świadkami procederu, który trwał miesiącami, a teraz jest badany przez prokuraturę. To ponoć tak legalne było, że trzeba to było robić w nocy i w kominiarkach. Wątpliwości wzbudza przede wszystkim fakt, że według dziennikarzy "Raportu Specjalnego" Łukasz B. był wielokrotnie karany i został skazany na karę więzienia, której nie odbył. Próbujemy odpowiedzieć w tym reportażu na pytanie, dlaczego ten człowiek, który został skazany, nie poszedł do więzienia. "Żołnierz prawicy, tajna drukarnia i znikające wyroki". To tytuł wielowątkowego reportażu Kamili Wielogórskiej, który już dzisiaj na antenie Jedynki. w "Raporcie specjalnym", pięć minut po 22.00. Nagrody Prezesa Rady Ministrów rozdane. Co roku otrzymują je naukowcy nagrodzeni za wyróżniającą się rozprawę doktorską, wysoko zaawansowane badania naukowe czy badania istotne w zakresie działalności naukowej, w tym twórczości artystycznej lub działalności wdrożeniowej. Mamy do nadrobienia bardzo poważny dystans, jeśli chodzi dzisiaj o takie centra naukowo-cywilizacyjne jak Stany Zjednoczone, Chiny. I Europa, która jeszcze za pamięci niektórych z nas tutaj była bezkonkurencyjna, musi resztę świata gonić. I tu wasza rola jest nie do przecenienia. Wyróżniono łącznie 43 badaczy i badaczki za osiągnięcia w takich dziedzinach jak prawo, fizyka, chemia, inżynieria środowiska, archeologia czy sztuki muzyczne. Rząd postanowił dołożyć do budżetu dodatkowe 500 mln zł na Narodowe Centrum Nauki i stypendia dla uczonych. Jak powiedział premier, to ma być znak, że w naukowym wyścigu, również o bezpieczeństwo Polski i Europy, wysiłki, prace i myślenie uczonych ma kluczowe znaczenie. To jedna z najbardziej zakaźnych chorób, a liczba pacjentów rośnie lawinowo. Krztusiec wyraźnie jest w natarciu, a wzrost zachorowań, jaki obserwujemy teraz, nie był notowany od ponad 50 lat, czyli od momentu kiedy wprowadzono szczepienia. Ich odmowa jest istotną przyczyną zachorowań, ale powodów jest więcej. Myśleliśmy, że jest przeziębiony, że nie dopilnowaliśmy go. Staś zachorował na krztusiec, kiedy miał 3 tygodnie, zanim mógł być zaszczepiony. Początkowo choroba wyglądała jak zwykła infekcja i nie wzbudziła podejrzeń pediatry. Ale objawy nasilały się i po kilku dniach dziecko miało coraz większe problemy z oddychaniem. Zostaliśmy przetransportowani do Szczecina, tam już jak dojechaliśmy na OIOM, to to synek leżał pod respiratorem, w śpiączce. Szczepienia na krztusiec są obowiązkowe od 2. miesiąca życia, potem szczepi się dziecko jeszcze kilkakrotnie. Po 19. roku życia, kiedy jest zalecana ostatnia dawka szczepienia na krztusiec, każdy powinien się szczepić co 10 lat dawką przypominającą. Bo choroba może mieć ciężki przebieg także u dorosłych, może dojść do wylewu lub pęknięcia żeber. Straszny kaszel, który nie pozwala złapać powietrza. Czasem się używa nazwy tej choroby "studniowy kaszel" i to nie chodzi o odgłos kaszlu, ale o to, że może on trwać sto dni, czyli długo. Od początku roku do połowy listopada w Polsce zachorowało ponad 26 tys. osób, w analogicznym okresie zeszłego roku było tylko 738 przypadków, czyli 35 razy mniej. Według lekarzy przyczyną wzrostu zachorowań jest niska wyszczepialność, poniżej bezpiecznej granicy 90% populacji. Im bardziej spada liczba zaszczepionych osób, tym to przenoszenie jest częstsze i zagraża tym, którzy nie zdążyli się zaszczepić. Ale niespotykany od 50 lat wzrost zachorowań w całej Europie tłumaczy się także pandemią i długotrwałą izolacją, która osłabia odporność. Epidemiolodzy obserwują teraz także wyraźny wzrost innych zakażeń bakteryjnych: jak angina czy szkarlatyna. Być może takie skutki pozostawia wirus. Zachorowanie na covid może pozostawiać przez kilka lat większą podatność na infekcje bakteryjne, w tym również krztusiec. Te hipotezy są teraz sprawdzane. Jedyną możliwością, żeby uchronić przed zachorowaniem noworodki do 2. miesiąca życia, są zalecane szczepienia u kobiet w ciąży - dostępne bezpłatnie. Dziecko jest chronione na dwa sposoby, mama nie zachoruje i nie zarazi, a po drugie jest szczepieniem, które dostało przez łożysko od matki. Dla wszystkich innych szczepienie jest najskuteczniejszą ochroną. Gdzie jest najpiękniejszy bożonarodzeniowy jarmark w Europie? Oczywiście, że w Gdańsku, i nie miała co do tego wątpliwości rekordowa liczba głosujących na to miasto internautów w prestiżowym konkursie. Teraz magiczną atmosferę gdańskiego jarmarku będą mogli poczuć zagraniczni turyści, których taka nagroda zachęca jeszcze mocniej. To nie Nowy Jork, ani nawet Londyn. Świąteczny klimat udziela się mieszkańcom Gdańska. A ci mają powody do dumy. Bożonarodzeniowy Jarmark w stolicy województwa pomorskiego wygrał w prestiżowym konkursie Best Christmas Markets in Europe 2025. Byłem już w Europie, Pradze, Krakowie, Warszawie i tutaj jest najładniej. Podobnego zdania byli internauci. 90 tysięcy głosów na Gdańsk. To spore wyróżnienie, bo finaliści zostali wyłonieni z niemal 6,5 tysiąca jarmarków z całej Europy. Na podium znalazła się też Rumunia i Szwajcaria. Top 1 w Europie. Nie dość, że jest wielki, to jeszcze te dekoracje, które są prześliczne. Internauci docenili niepowtarzalną atmosferę, wyjątkową architekturę i klimatyczne uliczki Gdańska. Jarmark słynie z występów artystycznych i straganów rzemieślniczych. Widzicie mnie? Halo, tu jestem. Jest też gadający łoś Lucek. I mnóstwo lokalnych przysmaków, które trafiają w gusta zagranicznych turystów. Pajdy z cebulką podsmażaną, kiełbaską podsmażaną i kiszony ogórek. Historia targów bożonarodzeniowych sięga średniowiecza. Pierwsze organizowane były w trzynastowiecznej Austrii. Zresztą jarmark w Wiedniu nadal jest jednym z najczęściej odwiedzanych przez turystów. Podobnie ten w Strasburgu. Strasburg jest idealny na Boże Narodzenie. To najpiękniejsze miasto, w jakim kiedykolwiek byłam w okresie Świąt. W Berlinie tradycja miesza się z nowoczesnym twistem. Dorastałem w Berlinie, w klubach techno, z mgłą, ze światłami stroboskopowymi, ze światłem. I to jest trochę taka świąteczna wersja berlińskich klubów. Z kolei wizyta w takich miejscach, jak ogrody Tivoli w centrum Kopenhagi gwarantuje powrót do dzieciństwa i prawdziwe doświadczenie magii świąt. Jest fantastycznie. Wszędzie są światła. Jest magicznie. Właśnie tutaj będziemy świętować z partnerem naszą 10. rocznicę, bo jest bardzo romantycznie. W Gdańsku trochę bardziej tłoczno. Jarmark w sezonie odwiedza około 700 tysięcy osób. A będzie więcej. Kocham Gdańsk. Jestem tu pierwszy raz i uwielbiam to miasto. Wspólne świętowanie sukcesu już 3 grudnia na słynnym Targu Węglowym w samym centrum historycznej części miasta. W programie m.in. pokaz ekstremalnej akrobatyki. Telewizja Polska 32. raz zorganizuje akcję charytatywną "Reklama dzieciom". To wyjątkowy blok reklamowy, z którego dochód zostanie przeznaczony na pomoc potrzebującym dzieciom. Emisja w pierwszy dzień Świąt o godzinie 20.00, zaraz po programie "19:30". To jest taki moment, w którym każdy z nas może coś zrobić, kompletnie nic nie robiąc, to znaczy siedząc przed telewizorem i oglądając reklamy. Bardzo proszę, usiądźcie państwo przed telewizorami 25 grudnia, nic to nie będzie was kosztować, a pomoc będzie bardzo wymierna. Do tej pory udało się zebrać blisko 35 mln zł, które pomogły już ponad tysiącu stowarzyszeń czy fundacji. Zebrane pieniądze pozwoliły również na zorganizowanie wycieczek i kolonii oraz turnusów rehabilitacyjnych dla dzieci i młodzieży z niepełnosprawnościami. Ja już państwu dziękuję. Czas na Pytanie Dnia. U Doroty Wysockiej-Schnepf dziś współzałożyciel i pierwszy dyrektor Muzeum II Wojny Światowej profesor Paweł Machcewicz.